Skocz do zawartości

Jak daleko jeżdzicie na jednodniowe wedkowanie?


mario_s

Rekomendowane odpowiedzi

Nie No brała. 1 okoń. :D za całe 15h. Okonek raczej.

 

Ale ja jestem wędkarzem nie rybakiem. Nie pytałem o łowienie tylko rzucanie. ;) To był naprawdę fajny dzień.

To wytrwały jesteś nie ma co????, ja po takim dniu rozważyłbym zmianę łowiska, a w dalszej kolejności hobby.????
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmieniałem miejscówki. 15km Odry przeorałem. Normalnie jestem raptus. Nawet kiedyś ksywkę miałem Nagły. Ale tu patrz, jestem oazą cierpliwości. Ja po prostu lubię ciszę, zadupie i sobie porzucać (co zajmuje mózg nie myśli się o pracy i kłopotach ani żeby komuś wp. ;) ). Ryby to tylko miły dodatek. A ogólnie od czerwca, nie miałem wypadu bez ryby, włącznie z przedwczorajszym popracowym brzegowym wypadem z jednym szczupaczkiem, co mnie dość mocno zdziwiło bo miejscówka raczej słaba.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawy jestem jak daleko jeździcie na jeden dzien wedkowania? Mi chodzi po glowie trasa 240km w jedna strone, calodniowe wedkowanie i powrot. Do tego rybna rzeka i gwarancja zabawy. W sumie okolo 500km czyli 2x3h w trasie i z 8h wedkowania  z przerwa na jedzonko ;)

No tak z max 300 w jedną stronę, ale to max. Standardem było 146 km w jedną mańkę - w  sezonie takich rundek było około 50.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mieszkam w Holandii, slip mam 200m od domu, a i tak z raz w tygodniu jadę po 130-150km w jedną stronę na "lepsze wody", a jak jest okres że wiem że daleko biorą naprawdę grube ryby w ilościach hurtowych to zdarza się taka wycieczka 3-4 razy w tygodniu na 2-3h po pracy.

Edytowane przez AdrianMa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam calkiem sporo fajnych jezior i rzek w okolicy (lubuskie), wiec daleko nie musze jezdzic. Natomiast podrozuje po europie sluzbowo, czesto samochodem - duzo do Danii i Norwegii, wiec na takie wypady zabieram ze soba kija. Ostatnio bylem po drodze na 3h na jeziorze Glenstrup Sø w Danii. Nie mozna oczekiwac za duzo po lapaniu z brzegu, na partyzanta, nie znajac wody, ale akurat tam zabawa byla przednia. Okolo 40 okoni w przedziale 25-35cm, w zasadzie branie co rzut. Bylem tez na inncy jeziorach ale bez rewelacji, ten akwen zapisuje sobie i przy nastepnej podrozy na pewno tam zawitam (akurat na tym zbiorniku oprocz licencji panstwowej, trzeba uiscic oplate lokalna).

 

https://ibb.co/ys14BZn

https://ibb.co/VWkv5Pm

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 miesięcy temu...

Z mojego doświadczenia wiem że do 4 godzin łowienia (spinning) jest pełne skupienie reszta godzin to tylko rzucanie dla rzucania   ;)

U mnie 2 godziny łowienia, a reszta to celne rzuty, prowadzenie w trybie automatycznym, a myśli gdzieś indziej :D

Rzut pod krzaczki na drugim brzegu, chwilę patrzyłem na plecionkę i szczytówkę "ale fajnie ten wiatrak kręci się na wietrze...", nagle strzał klenia oczywiście nie wcięty :D

 

Wcześniej jeździłem praktycznie co dwa dni za kleniem 15-20km lub codziennie rowerkiem 3km z xul na żwirownię (to jeszcze jak miałem normalną pracę a nie u wyzyskiwaczy)...

Rzece nie wiem co się stało, jakby ryby w niej wymarły (czasami przez kilka wypadów nie dało się nic trafić nawet na sieka oske), a żwirownia została wyjedzona do dna :) Nawet wzdręgi nie widać - okoliczny emeryt od 10-12 dni nie może trafić płoci :D

Najdalej byłem na wodzie pzw poznań. Opłaciłem chyba 50zł, po 8h nocce pracy fizycznej w chłodni od razu nad wodę, 2km lasem... a tu ani jednego wolnego miejsca...

Ponad godzinę szukałem stanowiska i wróciłem do domu bez oddania jednego rzutu :)

I tak wyleczyłem się z polecanych wód :D

 

Aktualnie jeżdżę bardzo rzadko... Jakoś minął mi zapał i chęci jak widzę to wszystko co się dzieje.

Karty PZW nie opłacam choć czasami jak kłusownik pojadę porzucać - nie że mnie nie stać 500zł zapłacić za składki... Nie widzę potrzeby dokarmiania kormoranów na stołkach, a że ryb nie zabieram (bo nawet nie ma czego na dobrą sprawę) to szkód nie wyrządzam, nawet nie kłuję :D

A szkoda mi pieniędzy na cudze imprezy i ryby, które trafią na prywatny staw prezesa koła.

Wyzbyłem się znacznej części sprzętu... choć mam ochotę jeszcze wyszczuplić arsenał.

Mieszkam w dosyć "pustynnej" okolicy bez wód... A jak już jakieś są to przeorane i zaorane przez spinningistów, spławikowców i grunciarzy.

i oczywiście wielbicieli mięsa :/

Od wędkarstwa oczekuję jedynie relaksu, ciszy, spokoju... więc zbiorniki PZW nie istnieją w moim spisie łowisk.

Najchętniej poznałbym namiary na jakąś opuszczoną wodę, na której nikt już nie łowi, nie ma masy śmieci, ale pozostały jakieś rybki :)

Trochę okonia, wzdręgi, płoci, lina, szczupaka i mam zajęcie :D

Jakby nie było dużych to mógłbym chociaż pobawić się z XUL tzw. czymkolwiek 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...