Skocz do zawartości

Klenie 2025


Tomasz79

Rekomendowane odpowiedzi

Przynęta jest łatwa do zrobienia i nie musimy w najmniejszym stopniu skupiać się na tym, żeby body miało pracę własną bo i tak nie będzie to miało znaczenia. CB powoduje, że kształtka nie wykonuje żadnej akcji, całą robotę wykonuje blaszka, przynęta stawia duży opór zatem pracuje przy najmniejszej możliwej prędkości lub postawiona w nurcie (jeśli występuje ruch wody). Wadą jest to, że jeśli są w łowisku sumy to bardzo szybko, dają o sobie znać.

 

 

post-50477-0-47327600-1745508391_thumb.jpg

Edytowane przez guciolucky
  • Like 18
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miało nie być teraz kleni.... ale wyszło jak zawsze ;) Wyszedłem z #3 muchówką na wzdręgi, bo widziałem je ostatnio przy grążelach na jeziorku. I owszem kilka złowiłem, tylko klenie były szybsze i bardziej łakome, płoszyły mi te największe wzdręgi :/. Widać już większość z nich jest wytarta, bo albo chuda, albo już fajnie odpasiona.

post-46206-0-53208100-1746013616_thumb.jpg

post-46206-0-88869200-1746013620_thumb.jpg

post-46206-0-73142700-1746013624_thumb.jpg

post-46206-0-77052000-1746013630_thumb.jpg

  • Like 15
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejny sezon w trakcie i kolejny zupełnie inny niż inne ;). Początek zbiegł się z pierwszym wyjściem nad wodę. Trzecia dekada marca. Malutka rzeczka z leniwym uciągiem. Permanentny brak wody spowodowany brakiem śniegu w zimie i brakiem opadów na przedwiośniu. Ten odcinek dawał jakieś mizerne szanse na zabawę z okoniami a z drapieżnego białorybu co najwyżej jazika bym się spodziewał. Okonie mizernych wprawdzie rozmiarów ale dopisały i dały frajdę pierwszych brań, puknięć i holi po długiej przerwie. Z niespodzianek pojawił się drapieżny karaś, a prawdziwym bonusem tego dnia był "gumowy" kleń, złowiony na najmniejsze kopytko Relaxa na dwugramowej główce, które falując leniwie w nieco głębszej rynience z odrobiną nurtu skusiło do gwałtownego brania całkiem sporego przystojniaka. Jedna z nielicznych ryb tego gatunku złowionych przeze mnie na gumkę. Zestaw z Corto EX i plecionką PE 0,6 dał niesamowite doznania i pierwszy wiosenny łomot serca :).

post-51227-0-12553900-1746893918_thumb.jpg

Z początkiem kwietnia zaczynam na dobre eksplorować moją "dużą" rzekę na różnych jej odcinkach. Wprawdzie mam kawałek drogi na te łowiska, ale niestety wszystko to, co mam w pobliżu albo wyschło zupełnie nieomal, albo jest puste i martwe. Ciągły brak sensownych opadów przekłada się na wyniki i możliwości połowu ograniczając je okrutnie. To moje pierwsze odwiedziny po ubiegłorocznej, wrześniowej powodzi i nadziwić się nie mogę, jakie przemeblowanie nastąpiło w korycie i na brzegach, choć ogólnie topografia łowiska została o dziwo zachowana. Natomiast bardzo duża erozja wgłębna i odłożenie wielkiej ilości materiału sypkiego w postaci piachu i żwiru w wielu miejscach zmieniło krajobraz diametralnie. I wszechobecne śmieci, worki, butelki i naniesione gałęzie tkwiące na szczytach przybrzeżnych drzew pokazują co tak na prawdę tutaj się działo... Podczas kilku pierwszych wyjazdów ryby namierzam tylko w nielicznych miejscach, co daje mi mnóstwo frajdy i satysfakcji. Brania mam w większości przypadków na małe gajosikowe KillerEggi ze starych zapasów, prowadzone na równym uciągu wachlarzem po rzucie pod przeciwległy brzeg nieco w górę rzeki. Pozwalam przynęcie swobodnie zagłębiać się, spływać i pracować delikatnie animując ją szczytówką od czasu do czasu. Bardziej przypomina to twitchowanie w mikroskali. Ryby są w cieniach prądowych rozrzucony tu i ówdzie kamieni. Wtedy trzeba lekko zagrać wobkiem odpuszczając go nieznacznie w dól. Branie najczęściej przypomina delikatne, okoniowe puknięcie a po zacięciu przyjemny ciężar ożywia zimną jeszcze martwotę rzeki i rozpoczynają się całkiem żwawe harce. Piękne doświadczenie w surowej jeszcze scenerii, choć słonko świeci już całkiem mocno. Rybki to takie czterdziestki z delikatnym plusem. Przez kilka wyjazdów nad ten górny odcinek rzeki łowiłem ich po trzy, cztery sztuki mając jednocześnie drugie tyle brań. Przy tej subtelności kontaktów z przynętą nowy nabytek w postaci Yamagi pokazał prawdziwy potencjał w swojej niesamowitej czułości. Na monofilu 0,16 czułem wszystko tak, jak na plecionce. To jest znakomity nabytek...

post-51227-0-77212600-1746895469_thumb.jpgpost-51227-0-52868100-1746895425_thumb.jpg

Podczas jednej z wypraw mam spotkanie przyprawiające o miękkość kolan. Kamienista opaska na zakręcie rzeki. Do tego drzewa i rozsypane kamienie. Siekowa oska L balansuje nerwowo w nurcie stukając, błyskając i wibrując. Zdecydowane puknięcie i zluzowanie napięcia, zacięcie, opór i masa po drugiej stronie od razu pokazuje, że jest grubo. Ryba po sekundzie rusza powoli pod prąd w moją stronę, żeby po kolejnych kilku odbić w nurt i ruchem jednostajnie przyśpieszonym ożywić ciszę gwizdem hamulca. Spina się po chwili i okazuje się, że mała kotwiczka ma rozgięty grot. Jeśli to był kleń... Wolę myśleć, że jednak boleń...

Połowa miesiąca to już wyjazdy nad bliższy mi dolny odcinek rzeki. Poziom wody dramatycznie niski, przypominający sierpniową niżówkę. Wizja lokalna w terenie pokazuje, że powódź demolując nadbrzeżne krzaki i drzewa dała jednocześnie potencjał na nowe miejscówki i zdecydowanie lepsze dojście do starych. Żeby tylko pojawiły się ryby to będzie dobrze. Pierwszy grubasek zaskakuje nieco w małej i mętnej wodzie. Delikatnie pobiera sprowadzanego wachlarzem jajcarza, po zacięciu podchodzi pod nogi i dopiero wtedy pokazuje, na co go stać. Fajny już i nad wyraz gruby w porównaniu do poprzednich. Czyli są :D.

post-51227-0-86031200-1746896455_thumb.jpg

Dwa dni później trafiam na ewenement w postaci deszczu. To lubię. Jest pusto i paskudnie a to zawsze wróży dobrze. Kilka standardowych maluchów i w miejscu zdecydowanie dobrym puknięcie w oskę. Dosyć mocne, ale ciężko powiedzieć jak duża jest ryba. W drugim rzucie delikatny kontakt. To samo w trzecim. Wszystko w jednym azymucie sprowadzania wobka. Zmieniam na killeregga, który w tym mocnym nurcie daje większą możliwość zagrania i prowokacji. Znowu kontakt i pudło. Wreszcie udaje mi się wstrzelić z zacięciem i rybka idzie jak po sznurku pod prąd pokazując, że to maluszek ze mną pogrywał przez kilka ostatnich minut. Ale na mojej wysokości po podciągnięciu jej w górę nie robi to na niej wrażenia i płynie dalej. Kiedy mnie minęła i ją zawróciłem okazało się, że to naprawdę brzuchaty klenior dał mi szczęście tego deszczowego popołudnia...

post-51227-0-33743800-1746897114_thumb.jpgpost-51227-0-24973100-1746897132_thumb.jpg

Kolejne wyjazdy to ciągłe poszukiwanie ryb w ciągle malutkiej wodzie. Kilka nieskutecznych podejść do małych i pustych ciurków, które nieomal wyschły. Powrót nad starą rzeczkę, która o dziwo żyła i dała kilka jazików, niestety nie zdjęciowych. Trzecia dekada miesiąca przyniosła znaczne ochłodzenie i lekki przybór wody, choć akurat na tym odcinku niebagatelny wpływ na jej poziom ma położony wyżej duży zbiornik zaporowy. Trafiam na moment, w którym dobra miejscówka o bardzo małej powierzchni ma idealny uciąg i o dziwo trafiam w dychę. Krótki rzut na wodę, sprowadzenie turboegga we wnękę między krzakami i momentalny strzał ze świecą dużej i szalejącej na krótkim dyszlu ryby. Coś pięknego... Ledwo ją podbieram zsunąwszy się po trawie w dół i ledwo z nią wyłażę z powrotem gramoląc się mozolnie po śliskim i gliniastym stoku.

post-51227-0-31113000-1746897878_thumb.jpg

Przeddzień majówki to wyjazd daleki, który przyniósł kilka cudownych brań i odkrył kilka wspaniałych miejsc, jednak zabrakło odrobiny szczęścia żeby byki, które wyszły dały się wyciągnąć i sfotografować. To także wyjazd bliższy, gdzie mimo początkowej pustki z braniami i rybami dał wreszcie efekt. Woda nadal niska choć już mocna oczyszczona i sklarowana. Znajduję ryby na środku rzeki, na granicy rzutu i skutecznego wypuszczenia przynęty w odkos nurtu za wystającą gałęzią powalonego w poprzek drzewa. Spływającego swobodnie i lekko animowanego w tym spływie bzyka pobiera wreszcie skutecznie fajna kluska.

post-51227-0-84963200-1746898483_thumb.jpg

Dosłownie chwilę po wypuszczeniu tej ryby w podobnych okolicznościach zgarniam kolejną...

post-51227-0-74403600-1746898626_thumb.jpg

Po kilku mniejszych udaje się jeszcze na sprowadzanego z prądem bzyka trafić trzecią rybkę..

 

post-51227-0-79547800-1746898383_thumb.jpg

Sprzętowo Yamaga Blanks Mebius 88L, Vanquish C3000B, Dragon HM80 0,16 mm i woblery mało powierzchniowe :).

 

 

NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"                                                                               :good:

Edytowane przez bartsiedlce
  • Like 49
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Jak co niedzielę plan jest prosty, śniadanie, kawa i wypad nad wodę. Woda nieco niższa niż ostatnio, czysta i bez różnego śmiecia, który się czepia plecionki i przynęt. Pierwsza miejscówka na zero, myślę sobie, będę wracał to jeszcze ja obłowię (jednak nie obłowiłem). Docieram w końcu na miejsce i zaczynam obławiać. Rzut, jeden, drugi, dziesiąty, zmiana przynęty idę 5 metrów dalej. Spod nóg wypływa kleń +/-40. No ładnie, a obławiałem to miejsce. Powoli przemieszczam się dalej obławiając rzekę, jednak bez efektu. Poza tym jednym kleniem na wodzie cisza, na powierzchni nic nie płynie, więc zbiórek też nie widać. Nawet uklejki zniknęły. Po zeszłorocznej powodzi, woda wymyła zielsko, więc klenie tez straciły wiele fajnych kryjówek, a ja miejscówek. 

 

 W końcu dochodzę do miejsca, gdzie pojawia się kilka kęp zielska. Rzut i woblerka atakuje mały klenik, który szybko wraca do wody. Sukcesywne obławianie każdej kępy zielska nie przynosi już efektu. Idę kilka metrów dalej, dochodzę do końca zielska. Nurt przyspiesza, a za tymi kępami jest mały kawałek głębszej wody. Dodatkowo na moim brzegu roślinność mocno wchodzi do wody i żeby obłowić miejscówkę wzdłuż brzegu musiałbym wyjść na środek rzeki. Spodniobuty średnio lubię więc zostały w domu. Miejscówka chyba najtrudniejsza na tym odcinku, ale z rybami więc decyduję się oddać kilka rzutów. Dokręcam hamulec, rzucam pod drugi brzeg i wachlarzem do siebie i tak powtarzam rzuty coraz dalej, żeby jak najbardziej obłowić swój brzeg. Ostatni rzut najdalej ile się da i powoli woblera sprowadzam do siebie. Jest uderzenie, staram się odciągnąć rybę od mojego brzegu, żeby była bardziej na środku rzeki. Liczę, że uda mi się ja przeciągnąć nad kępa zielska. Niestety nic z tego kleń zaparkował w zielsku. Z wyczuciem podciągam go do góry widzę duży łeb, ryba mi nie ucieknie muszę tylko się do niej dostać. Przede mną wody po kolana i piasek, chwytam więc podbierak i wchodzę do wody. Wyciągam maksymalnie przed siebie podbierak na rośliny i ślizgiem ryba ląduje w podbieraku. Wracamy razem na brzeg szybkie foto na miarce i ogromna radość bo mam nowe PB. W końcu trafiłem rybę z 5 z przodu. W poprzednich latach były klenie 47, 49 ale nigdy nie przekroczyłem 50 cm. Szczęśliwy biorę rybę w podbierak i idę go wypuścić. Zamiast wejść do wody tam gdzie wcześniej wchodziłem i był twardy piasek, to 3 metry obok wpadłem po kolana w błoto  :D . Ryba ładnie odpływa, ja w pokrzywach wygrzebuję się z bagna i idę się opłukać. 

 Mokry, brudny i poparzony pokrzywami ale szczęśliwy kończę dziś łowienie.

 

 Sprzęt: Dragon HM62X 1-10g 2,90m; kołowrotek Daiwa Airity PC2500; plecionka Duel TX8 PE 0,6; wobler Pestka JR tonąca.

 

post-46517-0-27570100-1746961803_thumb.jpg  post-46517-0-09157900-1746961814_thumb.jpg

 

NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"                                                                               :good:

 

  • Like 27
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...