Skocz do zawartości

Wody w okolicach Krakowa


dawid_

Rekomendowane odpowiedzi

Po całym tygodniu nieobecności nad wodą z racji wakacji, postanowiłem, że w ostatni dzień urlopu nastawiam budzik na 5 i smyram rowerkiem w okolice stopnia Dąbie w Krakowie. Tak też zrobiłem. Woda raczej płytka, dość ciężkie powietrze już od rana, ale człowiek stęskniony więc pełen zaciesz. Zaczęło się jednak fatalnie, pierwsze rzuty i urwany jeden z ulubionych woblerów, dodając to że ostatnie moje wypady to była jedna wielka porażka (wyniki na zero bądź sporo przypadków spięcia naprawdę fajnych ryb) byłem bliski poddania się i odpuszczenia wszystkiego na jakiś czas. No ale walczymy do końca, zakładam imitację żuczka i siada kluska, ok.35cm - pierwsza przyzwoita ryba od nie pamiętam kiedy :rolleyes: po chwili zauważam jednak, że zaczyna się robić coraz więcej charakterystycznych jaziowych młynków, jednak w odległości na tyle dużej że moimi raczej małymi woblerami nie ma jak tam dorzucić, ale spektakl zbierania z powierzchni trwa w najlepsze - swoją drogą piękny widok. Z zakamarków odgrzebuję więc leciwą czarno-czerwoną obrotóweczkę nr 2, którą mogę wykonać dalszy rzut. To było to - drugi rzut i czuje niezły opór, kilka efektownych wyskoków, na wklejance do 12g całkiem fajna zabawa, w myślach modlę się żeby się tylko nie spieła. Z trudem schodzę na dół z dość stromego brzegu. Po spojrzeniu na grzbiet ryby byłem przekonany, że to boleń, jednak gdy ryba ładnie złożyła mi się do podbieraka widzę czerwoną płetwę i wiem że to piękny jaź. Uradowany jak nie wiem co strzelam parę szybkich fotek, mierzę rybkę i wypuszczam ~55cm i całkiem spory spaślaczek. Mój nowy jaziowy rekord, w końcu! Kilka minut później powtórka z rozrywki - tym razem ok.47cm, później kilka mniejszych kleni na gumową imitację żaby. Na taki dzień czekałem, cierpliwość została wynagrodzona. Radość łowcy po takim okresie posuchy BEZCENNA : )))

post-68821-0-63456400-1533488837_thumb.jpegpost-68821-0-76177400-1533488927_thumb.jpegpost-68821-0-87851400-1533488949_thumb.jpeg

  • Like 10
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Woda wydaje się być optymalna do łowienia.

Po znalezieniu kawałka kamienistego dna na głębszej wodzie dziś przed 6 rano spędziłem na nim pół godziny, wynik- jeden sandacz na brzegu, jeden spad, cztery nie wcięte brania, pewnie drobniaków.

Wyniki zachęcają do dłuższych odwiedzin miejsc powyżej miasta : )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

EdekDeBeściak, on 07 Aug 2018 - 22:59, said:

. Łowiłem z synem na grunt.

 

He he, ja w sobotę na górskiej rzece najpierw próbowałem klasycznie - czyli na spinning i w efekcie 2 kleniki po ok. 25 cm.

 

Ale byłem przygotowany - po chyba 30 latach - na łowienie na lekki spławik.

Klenie po prostu oszalały - w 2 godziny chyba z 30 kleni, w rozmiarach 40-50 cm, największe po 55-57 cm. Żadnych maluchów.

Co rzut to agresywne branie.

I to na banalną roślinną przynętę.

Aha - i klasycznie - czyli podczas upału, tuż obok kąpiących się ludzi :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ah dziwna ta Wisełka, wczoraj rano przed pracą - Dąbie - bomba w niewiele ponad godzinę spinningowania 12 ryb, sporo ładnych okoni i kilka kleni w tym największy 47cm. Stwierdziłem że dziś rano bedzie powtórka z rozrywki. Nic bardziej mylnego, wyszedłem na zero. Przynęty te same, sposób prowadzenia itp. A tu nic, utwierdza mnie to w przekonaniu że jak ryba nie ma "nastroju" to choćby nie wiem co to i tak nie jest się w stanie nic zrobić ????

post-68821-0-83803300-1533714307_thumb.jpeg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o Dąbie to lepiej w górę czy w dół szukać np okoni ? :>

Na kolnej się niestety uspokoiło . Przed podniesieniem wody klenie bardzo aktywne i w dużych ilościach. Po opadnięciu duuzo mniejsza aktywność i wizualna i złowiona :( . Chyba , że tak trafiłem .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dobra jest podobno też czerwona porzeczka .

 

Otóż to.

Ciekawi mnie bardzo, jak to jest, że akurat porzeczka potrafi wybrać ze stada największe sztuki? Małe jej nie atakują, chociaż zjadłby ją nawet kleń 10 cm.

Nie znam takiej przynęty spiningowej, która przy mikro-rozmiarach dawałaby największe ryby.

A może ktoś ukręci mikro-jiga w formie czerwonej kulki?

 

Na marginesie - anegdotyczna sytuacja z dzisiaj:

wpadłem rano na chwilę nad rzekę, łowił jakiś spiningista.

Ja - pierwszy rzut i klenik blisko 60 cm. Jak się pokazał przy brzegu, to pan mówi: To amur! Klenie takie duże nie rosną :)

A najlepsze, jak go chciałem wypuścić - cytuję:

Dałby mi pan go? Jestem ze Śląska.

:lol:

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawi mnie bardzo, jak to jest, że akurat porzeczka potrafi wybrać ze stada największe sztuki? Małe jej nie atakują, chociaż zjadłby ją nawet kleń 10 cm.

 

Na marginesie - anegdotyczna sytuacja z dzisiaj:

wpadłem rano na chwilę nad rzekę, łowił jakiś spiningista.

Ja - pierwszy rzut i klenik blisko 60 cm. Jak się pokazał przy brzegu, to pan mówi: To amur! Klenie takie duże nie rosną :)Jak pisałem ja nigdy nie miałem szczęścia 

Jak juz pisałem ja szczęścia do złowienia klenia na owoce nie mam , ale bardzo wiele razy towarzyszyłem takim wypadom i wszyscy których znam twierdzą zgodnie ,że porzeczka ew. czerwona jarzębina jest przynęta zdecydowanie gorszą od wiśni/czereśni bo łowi się zwykle małe/średnie klenie nigdy nie duże i dlatego jestem lekko zszokowany tym ,że piszesz że jest to przynęta mocno selektywna. Swoją drogą co roku podejmuje próby złowienia klenia na owoc i bezskutecznie. 

 

Nie sposób nie opowiedzieć mojej najnowsze opowieści o kleniach. wypatrzyłem jak co roku stado kleni , takich ,że jeszcze rok temu gięły mnie się kolana. Ot wygrzewały się na słoneczku .Z mojego doświadczenia i z tego co mnie mówili towarzysze aby te klenie mnie wzięły szanse zerowe .Ale w jednym z rzutów , rzuciłem prosto w to stadko , oczywiście klenie się rozpierzchły ale jakież było moje zdzienie ,że po chwili całe stado odprowadziło mnie pod nogi przynętę. Pierwszy raz coś takiego miałem bo zwykle po czymś takim znikały na dłuższą chwile a tutaj momentalnie wróciły i utworzyły szyk i odprowadzały przynętę. z ciekawości odciąłem stalkę dowiązałem kawałek cięższej żyłki i włączyłem dalej odprowadzały. Zmieniałem przynętę i dalej nic. Pisze to by pokazać ,że nie zawsze mit o płochliwych i ostrożnych kleniach się sprawdza. 

 

 

Co do drugiej historii to ja tez muszę opowiedzieć anegdotę .Wędkując dwa lata temu na lodzie spotkałem sąsiada -leśniczego. I rozmawiamy sobie na temat wielkości okonia , w pewnym momencie ten beszta mnie ,że okonie większe niż 50 cm nie istnieją i żebym głupot nie opowiadał tak samo tyczy się świnnki , która większa niż 50cm nie urośnie a świnka mojego ojca złowiona w Rabie o wielkości 63cm to tylko nasz wymysł. Wiecie gdyby mówiła to osoba niewykształcona ale osoba po studiach z tytułem magistra...ręce mnie opadły.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łukasz90, on 08 Aug 2018 - 22:19, said:

Pisze to by pokazać ,że nie zawsze mit o płochliwych i ostrożnych kleniach się sprawdza. 

 

 

Niewątpliwie to ryba ostrożna, ale...

Jeśli z tego samego miejsca wyciąga się co kilka minut 30 ryb wielkości 40-60 cm, kiedy każdy hol to duże zamieszanie pod wodą? To gdzie tu ostrożność?

I to, co pamiętam z dzieciństwa znad Raby, Dunajca czy Sanu - że najlepiej się łowiło w pobliżu kąpiących się ludzi. Może chodzi o zmącenie dna i płoszenie jakichś larw?

 

Teraz sobie policzyłem ze zdjęcia, że jeden z kleni miał jakieś 65 cm, (pean ma długość 18 cm), a był mniejszy niż ten złowiony w pierwszym rzucie - czyli tamten musiał mieć około 70 :blink: . Szkoda, że zapomniałem telefonu z auta i nie wykorzystałem pana do zrobienia zdjęcia, ale trudno, nie chodzi przecież o rekordy, tylko o frajdę. Dlatego też nie noszę na ryby miarki.

 

A żeby zakończyć oboczny wątek, to jeszcze o tych owocach: w dzieciństwie łowiłem też na mirabelki, wiśnie i czereśnie - ale na to brały średniaki. A na porzeczkę zawsze te największe...

post-59692-0-67903200-1533762146_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś miałem w planie popołudniowy wypad na W3 w okolicach Nowego Brzeska. Chciałem jakieś trzy - cztery godziny połowić z gruntu w sporej zatoce, potem gdy zacznie się ściemniać miałem zamiar spinningować za kleniem na 200 metrowym odcinku opaski poniżej tej zatoki. Ewentualnie obłowić krótki kawałek opaski tuż przed samą zatoką. Po mało przyjemnej, prawie kilometrowej przeprawie przez chaszcze z dwoma spinningami, wiaderkiem z zanętą i pokrowcem z gruntówkami dotarłem na miejsce. Niestety nie dane mi było połowić z gruntu tego dnia. Okazało się, że właśnie trwała w najlepsze wywózka i montaż sumowych zrywek z żywcami z drugiego brzegu, w zatokę która była moim celem. Trochę zrezygnowany zabrałem tylko lekki spinning i poszedłem szukać kleni trzy godziny wcześniej niż zakładał plan. Spokojnie obłowiłem 50 metrowy odcinek, przyplątały się krótkie klenie i okoń. Podczas kolejnego spławiania z nurtem owadopodobnego wobka zaobserwowałem, że powoli w moją stronę kieruje się ławica uklei. Na tym odcinku jest tak, że ukleje płyną przy samym brzegu opaski od ujścia małego cieku aż do zatoki, po czym zawracają w zatoce i z nurtem spływają w dół. W sumie taką trasę robią kilka razy dziennie, za każdym razem pilnują ich okoliczne bolki. Wiedziałem, że zaraz jakiś boleń zacznie je ścigać więc założyłem boleniowego wobleraa 4cm długości, który najbardziej odpowiadał rozmiarowi ryb w tej ławicy. Pierwszy rzut, kilka obrotów i bardzo agresywny atak, ukleje latały w powietrzu. Boleń co prawda nieduży, około 60 cm, ale rabanu narobił podczas holu strasznego i drobnica gdzieś zniknęła. Doszedłem do wniosku, że nie chce mi się czekać ponad dwie godziny aż skwar się skończy i woda ożyje i postanowiłem zrezygnować na dziś, za to jutro pojawić się o świcie. Wracając zatrzymałem się na chwilę trochę wyżej, w miejscu gdzie główny nurt odbija się od opaski i kieruje na środek rzeki. Na smużaki nie było efektu. Założyłem małego ale dość głęboko schodzącego woblera bonito i w trzecim rzucie poczułem lekkie skubnięcie. Po zacięciu pojawił się zdecydowany opór i przez chwilę myślałem, że trafiłem jakiegoś niedużego suma, których sporo na tym odcinku. Jednak po mniej niż minucie ryba zaczęła się poddawać więc wiedziałem, że to jednak ładny kleń. Jak się okazało miał 52 cm, więc mój skromny kleniowy PB z tamtego roku został wyrównany, ale nadal nie trafiłem jednego z profesorów jakie tu pływają. Myślę jednak, że to kwestia czasu :P

 

post-63918-0-89619400-1533762648_thumb.jpg

 

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o dużą aktywność kleni nieopodal kąpiących ludzi, to stawiałbym zdecydowanie na teorię dotyczącą żyjątek dennych podnoszących się do góry. Teoria ta jest w 100% potwierdzona jesli chodzi o pstrągi i lipienie.

 

To jasne.

Ale jak wytłumaczyć dobrą aktywność ryb powyżej kąpiących się?

Nie mówię, że większą niż normalnie, ale hałas i chlapanie w ogóle im nie przeszkadza i żerują dosłownie kilka metrów od ludzi w wodzie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...