Skocz do zawartości

Wody w okolicach Krakowa


dawid_

Rekomendowane odpowiedzi

W pierwszym rzucie siadł Sum. Posiedział, wybrał pół curado K 201 i spadł. Przez ten poziom wody miał jak wiać, to zwiał. Potem było ładne przywalenie, ale nie wcięte. Wszystko na dużego białego berkleya plus 30gr. A jak przyplyneły wydry to już było po łowieniu. u mnie wody jest tak na 200m na sek, da się lowić w spowolnieniach i porądach wstecznych, w nurcie 30gr plus 12cm przelatuje cała szerokość rzeki w kilka sek. Jest jeden problem bo na odcinku 3 km to może mam że 2 zatoczki ze złamanym prądem a tak to rura, ale może jeszcze się coś wydłubię. Pz

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie no woda jest potezna. Www.bezdotkniecia.pl

Suma za ogon wjalem przed wczoraj takiego z 215 cm .

Ja juz nie wierze aby opowiesi o sumach z ostatnich dni to bylo cos innego niz podcinka.

 

Sandacz moze jeszcze wziac przy jakims niesamowitym zbiegu okolicznosci. Ale ja od srody bylem codziennie , tam gdzie trzeba i bez kontaktu z sandaczem.

 

Wedlug obliczen nostradamusa niedziela moze byc dobra. Ostatni dzien sezonu. Ja juz pasuje bo wczoraj sie tak zatrulem żarciem ze mam dosc.

 

I tak oto sezon 2023 bez ryby zakonczylem.

Edytowane przez Tommy100
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie wczorajszy raczej zażarł normalnie, bo guma była mocno sponiewierana. Raczej też nie był duży ale uciąg wody dodawał mu plus 50 do zajebistaści. Dzisiaj zmowu piękne przywalenie typu pasiasty, aż w banku usłyszałem. A UL dość stonowany w hałasowaniu jest. Niby woda troche opadła, ale miałem wrażenie że mocniej płynęła. 30gr plus berkley stoopshad 5 zapierniczał podobnie jak moje koty do miski.w tym sezonie raczej już nic ciekawego nie dołowie, ale na przyszły domówiłem 9fitowego półuncjowca..... W cascie. A może się przyda. Pz

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W piatek przed świętami 2 godziny na Przylasku nr 1 - 2 brania z opadu przy trzcinach. Nawet przez chwilę poczułem okonika na wędce.

 

Wczoraj wolniak Raby przed jazem w Bochni. Piękna, gruba jak na tę rzekę woda ze spokojnym, równym uciągiem. Na dnie piasek/ił i trochę patyków. Gdybym był kleniem - zimowałbym. Zrobiłem kilkaset metrów. Nic. Bez kontaktu.

 

Dziś ujscie Skawinki. Podobnie rzeka szersza niż gdzie indziej, dosyć głęboka. Troche zatopionych gałęzi, jakąś zatoczka ze spowolnieniem. Miał być jakiś klenik, okonek, obcinka szczupaka... Pusto.

 

Wszędzie łowiłem delikatnie. Kijek okoniowy, twisterki i raperki 3 cm.

 

To jak... gdzie te ryby w Kakowie?

 

Aaaaa. Spotkałem Pana właściciela przyczepy, która do niedawna stała na ujściu Skawinki. Stereotyp upadł. Chłop faktycznie ze Śląska, rzeczywiście parę miesięcy stacjonował tam z żoną, ale nie zabiera ryb.

Lowi głównie sumy, ale wypyszcza. Czasem łowi białoryb - potrzebny na żywca. Nq pytanie o klenie stwierdził, że "dobry żywiec, aktywny. Najlepiej taki około 40" ????

Edytowane przez J-O-K-E-R
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hehehehhehe :) miazdzysz :) moze wzial , Ale ten moj za ogon w ogole nie bylo brania. Tylko nagle zacczal jechac. Guma po holu tez wygladala jak żelek Haribo.

 

Te sumki z poczatku grudnia co zlapalem prawidlowo to byly mocne przylozenia. Nie dalo sie tego z niczym pomylic.

 

Do tego hol obu trwal 15 sekund. A jak schodzi w dol i jezdzi to jest podczepiony. Wyjalem tez jednego za ogon ok 120cm i 5 min sie z nim silowalem. A prawidlowo zapieta 150cm byla na brzegu po 15 sek.

 

Twoim ultralajtem jakbys zacial to za pysk to by nie wyszedl nawet z dołka i juz by leżal na brzegu. Swoją droga ile tego wąsatego dziadostwa jest ze co chwile kontakt z sumem. A sandcza jak nie bylo tak nie ma.

Edytowane przez Tommy100
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temperatura wody jest od przynajmniej 2 tygodni jest praktycznie nie zmienna, tendencja delikatnie wzrostowa (dzis byla lekko cieplejsza niz w ubiegly wtorek). Dziś pływałem próbując jeszcze szczęścia w wercie, ale silny uciąg i wiatr uniemożliwiał mi dobre napłyniecie ryb. Zdecydowana większość sumów leży na zimowiskach, leżą one zbite ze sobą lub są przyklejona do dna, ale wśród nich są też ryby żerujące, dziś w odstępie godzinnym napływalem 2 razy kloca który ewidentnie był na żarciu, ustawiał się na załamaniu nurtu, zaraz za uskokiem. Ryba kilkanaście - kilkadziesiąt centymetrów nad dnem, oddalona od zgrupowania reszty o dobre 200 metrów. Czaiła się blisko zimujących leszczy. Niestety nie mogłem jej dobrze podać zestawu bo raz mnie ściągnęło, a za drugim razem prawie dostała zestawem z rosowkami w łeb i uciekła bo nie widzialem swojego zestawu w stożku jak go opuszczałem.

Wczoraj na spina zapiąłem jednego 165cm, ryba silna, z wielkim łbem, nie wyjechała w 15 sekund pomimo mocnego zestawu.

 

Wysłane z mojego SM-G988B przy użyciu Tapatalka

Edytowane przez flajsik
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj termo w telefonie pokazało 3st. temp wody i faktycznie nawet to jest wzrost w porównaniu do poprzedniego tygodnia. Ostatnio tyle miała 1.12, potem był zjazd do 1 Stopnia. Wszystkie normalne przygody z wąsatymi miałem na granicy nurtu i prądu wstecznego. Normalnie często w takich miejscach jest leszcz za płetewke, to chyba coś jest na rzeczy, dodatkowo brania sandaczy są pojedyńcze, ale bardzo konkretne a potem cisza. Na normalnej wodzie taka cisza po braniu zawsze kojarzyła mi się z tłukacym się na miejscówce sumem. Podczepione dziady z wąsami wyciągałem z dołków po drugiej stronie rzeki, a teraz jest tam z 4-5m wody, to guma nawet do połowy nie doleci przy tym uciągu. Chyba te dziady z braku żarcia czytaj z nadniaru liczebności swojej populacji muszą żreć dłużej. I żrą wszystko, bo w styczniu tego roku złowiłem kilka szt. na imitacje robali. Brania normalne, gumy w pysku. Lekki zimy też swoje robią i zaraz będzie eldorado z tymi rybami. Co roku jest lepiej, to idziemy w dobrą stronę. Chyba trza będzie jakiś szklany kij dokupić, taki z 8oz a połuncjówka będzie na inne, rybne kraje. Jak się z tego wyprowadzę... Pz

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pojechałem nad wodę w środę i czwartek, wybrałem inne miejsce niż przeważnie łowie, bardziej spokojne i wolniej płynące :) w środę przyjechałem już po zmroku na wodę ale wszystko się zgadadzło, była drobnica, były leszcze. Pierwsza godzina bez kontaktu, w drugiej godzinie leszcz dostał w podbródek i walczył juz fajnie :) w trzeciej godzinie coś pogoniło leszcze, rzuciłem gumą i jest branie takie w sumie delikatne, zaciąłem i czuje ze coś kołysa wędką a po chwili odjazd w koryto nie do zatrzymania ale na moje szczęście lekko odgięty hak i się odpiął, obstawiam śmierdziela :) na drugi dzień przyjechałem trochę wcześniej żeby popatrzeć jak woda się układa, zacząłem rzucać i przesuwałem się w stronę zarośli, gdy byłem na tyle blisko żeby rzucić pod te krzaki to tak zrobiłem, gumą wpada 3 sek opad i strzał mega mocny, kołysa mną na wszystkie strony i pusto, obcinka szczpułego na 90% później rzucałem jeszcze 2 godziny i tylko łuski różnych ryb ściągałem :) czekam aż woda opadnie i poszukam kleni, a od lutego choroba pstrągowa i Dunajec, pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osobiście uważam, że spadek liczebności łowionego sandacza w rozmiarze średnim (konsumpcyjnym) wynika z dużej presji na jego smaczne mięso - oczywiscie pomijajac inne czynniki ktore maja wplyw na jego rozrodczosc czy podchowek. W ostatnich latach najczęściej słyszy się albo o tym, że było polowione ilościowo (ryby nie miarowe) lub siadł duży koń. Do tego jak dołożymy himerycznosc tej ryby z czego słynie jak żadna inna w naszych wodach, płochliwość, określony czas żerowania który często trwa kilka minut w danym miejscu i uważam, że naukę na przynętach których widziały masę to efekt mamy jaki mamy przy tak przetrzebionej ilości ryb. Ponadto wiadomo w każdej wodzie gdzie występuje kilka gatunków drapieżnika jak jednego populacja maleje to drugiemu robi się przestrzeń przy zachowaniu odpowiedniej ilości bazy pokarmowej i jego populacja rośnie.

Sum ma u nas tyle szczęścia, w przeciwienstwie do Sandacza ktory nic nie walczy, że jest wielki i silny i to dlatego tak często nie ląduje w kuchni bo często zrywa żyłeczke czy lekki zestaw sandaczowy, a ponadto w ptasim przełyku sie nie zmieści. Taka to moja teoria która nie ma na celu zmiany światopoglądu kogokolwiek, ale sami powiedzcie jak można racjonalnie wytłumaczyć praktycznie zanik Sandacza w rozmiarze średnim 50-80cm? Przecież to tak nie działa że są ryby do 40 kilku centymetrów, później magicznie znikają i pojawiają się w rozmiarze 90+

 

Wysłane z mojego SM-G988B przy użyciu Tapatalka

Edytowane przez flajsik
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osobiście uważam, że spadek liczebności łowionego sandacza w rozmiarze średnim (konsumpcyjnym) wynika z dużej presji na jego smaczne mięso - oczywiscie pomijajac inne czynniki ktore maja wplyw na jego rozrodczosc czy podchowek. W ostatnich latach najczęściej słyszy się albo o tym, że było polowione ilościowo (ryby nie miarowe) lub siadł duży koń. Do tego jak dołożymy himerycznosc tej ryby z czego słynie jak żadna inna w naszych wodach, płochliwość, określony czas żerowania który często trwa kilka minut w danym miejscu i uważam, że naukę na przynętach których widziały masę to efekt mamy jaki mamy przy tak przetrzebionej ilości ryb. Ponadto wiadomo w każdej wodzie gdzie występuje kilka gatunków drapieżnika jak jednego populacja maleje to drugiemu robi się przestrzeń przy zachowaniu odpowiedniej ilości bazy pokarmowej i jego populacja rośnie.

Sum ma u nas tyle szczęścia, w przeciwienstwie do Sandacza ktory nic nie walczy, że jest wielki i silny i to dlatego tak często nie ląduje w kuchni bo często zrywa żyłeczke czy lekki zestaw sandaczowy, a ponadto w ptasim przełyku sie nie zmieści. Taka to moja teoria która nie ma na celu zmiany światopoglądu kogokolwiek, ale sami powiedzcie jak można racjonalnie wytłumaczyć praktycznie zanik Sandacza w rozmiarze średnim 50-80cm? Przecież to tak nie działa że są ryby do 40 kilku centymetrów, później magicznie znikają i pojawiają się w rozmiarze 90+

 

Wysłane z mojego SM-G988B przy użyciu Tapatalka

Zezarte przez ludzi, sumy i kormorany. Resztę dobiły wahania wody. A tak na serio to u mnie w tym roku wyjechało i wróciło do wody ze 4 maluchy poniżej 40cm, 2,3 średniaki i że 6 byków 80mocny PLUS może i lepiej. Te duze wszystkie, złowionej jako przysłów na początku roku, dodatkowo na mikro przynęty. Największy zeżarł okonowego raczka. Avc sobie spokojnie nawet z metrówka poradzi to wszystkie w dobrej kondycji wróciły do wody, nieumordowane. W sezonie tym prawdziwym miałem na kiju jeszcze kilka byków, ale ze siadały na sumowym sprzęcie to po chwili walki zostawał tylko ładny kasownik na gumie 20plus. Jeden prawie dragon flasza przeciął na pół. Natomiast ni cholerne nie wiem czemu sumy wtedy nie żarły a żarły jak polazłem na lekko.... No dobra na lżej. Jedyny sukces tego roku to był mega gruby kleń 53cuś... Na sandaczowego relax Bass 5 cali. Pz Edytowane przez mayou
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja to się chyba trochę wyłamałem i na zakończenie sezonu postawiłem na … bolenie.

Wisła w tym roku nie była łaskawa. Woda skakała. Jak przyszedł najlepszy boleniowy czas (dla mnie to okres od połowy października do połowy listopada) to praktycznie nie dało się łowić. Nie łowię w klatkach i innych zastoiskach, więc dla mnie podniesiona za bardzo woda to koniec łowienia na Wiśle. Tak więc ostatnio praktycznie odpuściłem Wisłę. No ale trochę tego Wiślanego łowienia brakowało. Dlatego ostatnie dwa dni miały upłynąć na szlajaniu się po nadwiślańskim błocku w poszukiwaniu boleni. Woda spadła do przepływu ok.180m3 czyli i tak dwa razy za dużo w porównaniu do optymalnych warunków, no ale trudno. Przynajmniej było pewne, że ostatni przybór ustawił ryby w pewnych miejscach i musiały tam być. Inna sprawa, czy uda się w tych warunkach jakoś sensownie łowić. Woda fajnie się przeczyściła, nie niosła trawek itp. więc łowić się dało. Piękne słoneczko, więc miało być sprawdzenie jak największej liczby miejsc. W sobotę, już na drugim odcinku pewne branie. Bez ryby. Takie podbicie woblera skończone jego splątaniem, ale gęba mi się cieszyła. Jak wziął jeden to znaczy, że są i kolejne branie było już tylko kwestią czasu:

 

post-50427-0-53073200-1704108985_thumb.jpg

 

W tym okresie brania to raczej takie nie za mocne, ot takie kłapnięcie, zassanie spływającej przynęty, ale kawałek niżej branie prawie wyrywa wędkę z ręki. Wiało jak byk, więc łowiłem na cienką plecionkę. Dobrze, że branie, było w miejscu, gdzie można było kilkoma krokami zamortyzować pierwsze uderzenie ryby, bo nie wiem jakby to się skończyło. Ostatecznie musiałem do niej zejść, żeby ją podebrać. W tak płynącej wodzie chyba bym go pod prąd nie wyjął. 

 

post-50427-0-55395800-1704109040_thumb.jpg

 

Po całym tym zamieszaniu trzeba było się ewakuować na inne miejsce. I na nim też dość szybko dwa brania. Jedna nie za duża ryba. Nadszedł front i ostatecznie znad wody przegonił mnie deszcz i sobota skończyła się wcześniej niż planowałem. Wczoraj dogrywka. Sporo sobie obiecywałem, bo miało nie wiać, więc łowienie sporo wygodniejsze. Już nie pamiętam, kiedy nad Wisłą spędziłem 6 godzin. Skończyło się na czterech rybach, ale typowych średniakach ok. 60cm. Ale generalnie nie brały. Brania bardzo delikatne. Dwie ryby zaciąłem w sumie bez brania. Kontrolnie delikatnie zacinałem takie niby przyhaczenia woblera o jakąś muldę piachu czy coś takiego, a tu ryba. Na koniec dnia zjechałem nawet na W4. Tak bardziej żeby ostatni raz zerknąć na ten odcinek, bo od dziś tam jest zakaz spinningu. W jednym miejscu doczekałem się 3-4 puknięć, ale bez efektu. To były klenie i raczej niewielkie. Też nie były na chodzie. Tak więc generalnie zakończenie na duży plus. Oby przyszły rok był na naszej Wisełce lepszy!

 

NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"                                                                       :good:

Edytowane przez bartsiedlce
  • Like 23
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj żona wywaliła z "jejmojego" samochodu UL, rocktriba, slingbaga i reszte przynęt. Siedziały tam od piątku. Wywaliła to wywaliła. Trza było przyjąć do wiadomości że koniec dobrego,normalnego łowienia się zmaterializował. Pochowałem w/w kije w pokrowce, podobnie zielonego madcata, 38gr Vistisa, mosterstika, lexe, volatilepika, ciężką vendete, lekką vendete ..... Razem z kijami w pudełka poszły 2 k201, prorex 300, SX, SLX, jakiś allloyM, ze 2 phanomy, chaos 40... i tak się pusto zrobiło.... Nie wiem jak ja do tego czerwca dociągne.

Ale jakby ta woda opadła i ten onchor jednak przylazł,   to może tak tym 11 lekkim kijom się nie będzie tak bardzo nudzić, bo policzyłem pudełka do urwania na lekko... Chyba spróbuje.

I tradycyjnie w Nowym Roku tym od gum więcej ryb jak urwanych przynęt a tym od woblerów i blaszarni to tak z 10 razy tyle co urwanych przynęt+ zdrowia dla wszystkich.  pz  

ps. te trzy długie trociówki nie odstawiałem w pokrowce, bo może by tak...

Edytowane przez mayou
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W piatek przed świętami 2 godziny na Przylasku nr 1 - 2 brania z opadu przy trzcinach. Nawet przez chwilę poczułem okonika na wędce.

 

Wczoraj wolniak Raby przed jazem w Bochni. Piękna, gruba jak na tę rzekę woda ze spokojnym, równym uciągiem. Na dnie piasek/ił i trochę patyków. Gdybym był kleniem - zimowałbym. Zrobiłem kilkaset metrów. Nic. Bez kontaktu.

 

Dziś ujscie Skawinki. Podobnie rzeka szersza niż gdzie indziej, dosyć głęboka. Troche zatopionych gałęzi, jakąś zatoczka ze spowolnieniem. Miał być jakiś klenik, okonek, obcinka szczupaka... Pusto.

 

Wszędzie łowiłem delikatnie. Kijek okoniowy, twisterki i raperki 3 cm.

 

To jak... gdzie te ryby w Kakowie?

 

Aaaaa. Spotkałem Pana właściciela przyczepy, która do niedawna stała na ujściu Skawinki. Stereotyp upadł. Chłop faktycznie ze Śląska, rzeczywiście parę miesięcy stacjonował tam z żoną, ale nie zabiera ryb.

Lowi głównie sumy, ale wypyszcza. Czasem łowi białoryb - potrzebny na żywca. Nq pytanie o klenie stwierdził, że "dobry żywiec, aktywny. Najlepiej taki około 40"

 

Jokerku, z tego co wiem, to chodziło o inną przyczepę, po drugiej stronie rzeki, od strony Tyńca. Stała tam porzucona i niezamieszkana przez długi,długi czas. A gość, z którym gadałeś, przyjechał w maju, a wyjechał jakoś w październiku. Okupował stale to samo miejsce, cypel od strony Kopanki. Raz na jakiś czas jeździł na zakupy do Biedronki, do Skawiny. W tamtym roku był po drugiej stronie, ale wielu ludzi się na niego wkurzało (słyszałem nawet plotkę, że mu ktoś gębę obił), więc przeniósł się na drugi brzeg :)

 

Natomiast co do niezabierania przez niego ryb, to trzeba go było zapytać o motocyklistów (crossowców), którzy przyjeżdżali do niego nocami po świeże sumy. Ciekawe co by Ci odpowiedział....

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mayou wymieniasz takie nazwy że się zastanawiam czy Ty na pewno uprawiasz wędkarstwo czy może jakąś inną dyscypline :)

to taka nowa odmiana spiningu, bardzo modna ostatnim czasem.  tj. wędkarstwo sklepowo-katalogowe z elemantami gadżeciarstwa i mitomami.  Ale jak czasem coś weźmie to..... pz   

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to taka nowa odmiana spiningu, bardzo modna ostatnim czasem.  tj. wędkarstwo sklepowo-katalogowe z elemantami gadżeciarstwa i mitomami.  Ale jak czasem coś weźmie to..... pz   

 

Nie tylko nowa, ale najbardziej szlachetna (a zarazem jedynie słuszna odmiana). Tak na marginesie, na który model Onchorka oczekujesz?.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...