Skocz do zawartości

Wody w okolicach Krakowa


dawid_

Rekomendowane odpowiedzi

Wychowałem się nad Rudawą, której nigdy nie traktowałem, jak rzeki wędkarskiej.

(dopiero  od lat 90-tych i tylko powyżej Zabierzowa)

Wisła - w latach 80-tych też w ogóle nie wchodziła w grę, bo była cuchnącym ściekiem, a wędkarzy w Krakowie nie widywało się. (Albo ja ich nie widziałem?)

Paradoksalnie, upadek śląskiego przemysłu w latach 90-tych poprawił jakość wody, pojawili się wędkarze.

 

Ja sam - uznający wcześniej za wędkarskie wyłącznie górskie rzeki - przypadkiem zacząłem łowić w Wiśle w okolicach Nowego Korczyna, zaskoczony tym, że w Wiśle woda jest przejrzysta, a bolenie były wszędzie. I brały na wszystko :)

Edytowane przez pezet
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja dzisiaj doznałem esencji samotności na W3 .

Ano idzie. Jak ma nie iść jak jest to centralny ciek wodny zbierający dopływy z całości kraju odchodem brutto na głowę mieszańca cieknący . Pocieszającym faktem jest kurcząca się populacja.

Edytowane przez Paszczak007
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Woda już brudniejsza i niska, drobne skoki wody 20 cm, przydałby się deszcz. Jeszcze trochę i będę ganial za sumkiem,trzeba będzie zestaw mocnieszy zrobić bolki już się przejadły zwaszcza te średniaki.

Dziś znowu sumek siadł ten już ponad metr poza tym trzy bolki jeden taki agresywny że podczas ataku wyskoczył z wody tylko hamulec zagrał,trafił się jeszcze klen.

Edytowane przez Esioslaw
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wisła żyje... 

Kilka oblatywanych ostatnio met, darzyło pięknymi rybami :)

Bolki są w amoku, leszcz ciągle na tarle, klenie nadal tryskają mleczem, ruszyła się brzana. Najgorzej, że w kleniowo-boleniową szybką wodę zaczęły, w ślad za ukleją - włazić sumy. Tylko w przeciągu ostatniego tygodnia - miałem na kleniowym zestawie 7 takich  zbujów. Całe szczęscie - większość spada, bo poddają się kotwiczki na wobkach (nawet specjalnie pozakładałem delikatniejsze).

Gorzej przy boleniowaniu - jak tylko zejdzie się przynętą ciut głębiej - strzał suma jest wysoce prawdopodobny. Potargały mi te sumy już 3 razy zestaw tylko w tym tygodniu, a kilka spadło.

Co śmieszne - na dzień dziecka, pewnie się mendy pochowają i na adekwatne do ryb zestawy - guzik będzie a nie brania.... ;) Tak było w zeszłym roku - nawet specjalnie sprawiłem sobie zestaw do "big game" - i na kilkanaście wyjść za sumem - miałem brań całe ZERO :) Za to, suma złowiłem na zestawie kleniowym z obrotówką "0".

 

Wczoraj z wieczora - zaraz po deszczu, wyskoczyłem kontrolnie. Woda niska, czysta. Bolki chlapały. Na przywitanie - boleń pod 70, potem kleń na około 45 cm. Oba brania z okolic dna - więc założyłem małą cykadkę, ale szybko zarzuciłem ten pomysł, jak podczepiłem za grzbiet złotego leszcza pod 50 cm (cały pokryty wysypką tarłową), a zaraz potem - chyba zahaczylem brzanę, bo ryba poszła pod prąd jak lokomotywa i na szczęscie spadła z przynęty. Wróciłem do woblerów schodzących do 1/2 wody. Co dwa-trzy rzuty - strzał bolenia. Kilka się odbiło, kilka spadło.. wyjąłem trzy - 65-75 cm. Woda o zmroku zaczęła się podnosić, zaczęły płynąć farfocle i badyle, bolki przestały się pokazywać. Założyłem ciut niżej schodzącego woblera, myśląc że bolenie przestały żerować przy powierzchni - i w pierwszym rzucie - strzał, gwizd z kołowrotka, tępy odjazd. I już wiem, że znów mam wąsatego zbuja... :) 25 minut holu, na zestawie pod bolka na lekko. Wyślizgiem ląduję sumka 110 cm. 

Myślę sobie - starczy na dziś. Połowione, a do tego - nie byłem zbyt dobrze przygotowany: telefon i czołówka niemal rozładowane do zera.... I, w tym momencie - bolek znów strzelił na wodzie! No nie mam aż tak silnej woli, by zejść w takiej chwili z łowiska... ;)  Kilka rzutów, strzał bolenia, który zrobił świecę i spadł z woblera. Kolejny rzut - przytrzymanie, zacięcie, i stoi jak w zaczepie. Stanąłem jak ten głupi, dokręciłem hamulec i już się miałem brać do odstrzeliwania woblera z zaczepu - a ten, jak ruszył - to jak parowóz! Aż czułem pod ręką, jak kołowrotek skrzypi w mocowaniu do wędki. Jednym cięgiem, ryba wysnuła z 10 metrów plecionki na dokręconym mocno hamulcu a ja w szoku - zamiast poluzować hamulec i oddać linkę - to stałem jak ten koł z rozwartą gębą :) Zestaw potargany, sumisko poszło z woblerem. A ja skapitulowałem. No bo też, jaki sens machać dalej boleniowym sprzętem, jak w łowisku na dobre zagościły sumy?

 

Fotki mizerne, bo telefon miałem już w trybie oszczędzania baterii, ale coś tam się udało pstryknąć

post-49197-0-27445400-1716448479_thumb.jpg

post-49197-0-26507700-1716448699_thumb.jpg

post-49197-0-49710000-1716448712_thumb.jpg

post-49197-0-73813800-1716448726_thumb.jpg

post-49197-0-49032900-1716448741_thumb.jpg

Edytowane przez milczacy
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety, nie mam foty. Zmrok, amok łowczy, 5 czy 6% baterii w telefonie... a w czołówce prawie wcale. 

 

Nie mam dowodu, tylko moje słowo, że nie ma w opowieści żadnej konfabulacji - w każdym razie, jeśli jest jakaś nieścisłość, to nieumyślnie - bo po prawdzie, miarki nie noszę.

Mam za to zaznaczone na kiju 50/65/80 cm markerem. I ten boleń miał około 75 cm :) 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Musisz wierzyć i jednym i drugim ???? a co do sumów to ostatnio jest lekkie przegięcie dobrze że w większości takie metrówki ale tydzień temu na dość szybkiej opasce wziął taki 145-150 (przyłożone do wędki) musiałem się trochę przespacerować żeby go zatrzymac na spokojniejszej wodzie ale nowy Blaas dał radę ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brawo i teraz nie wiadomo komu wierzyć ludziom którzy mówią że nie ma ryb czy Tobie jak pokazujesz że naprawdę można fajnie połowić, gratulacje

 

 

Ryby są. Jest ich miejscami całkiem sporo. Problem w tym - że nie są równomiernie rosproszone w rzece, a wręcz przeciwnie - grupują się na konkretnych metach, i kto je zna to połowi... A  pomiędzy tymi metami, są - owszem, odcinki, gdzie często nie uświadczysz brania. Tyle, że to raczej normalne przecież! Tam ryba, gdzie stołówka. Certa/leszcz/ukleja trą się, grupują i żerują w konkretnych miejscach, to i tam są teraz drapieżniki. Dalej w lato - drobnica się rozproszy, to i drapieżniki się rozejdą po rzece.

 

Ale tak przecież było zawsze! Nie mam skali porównawczej do "starych czasów" jak niektórzy bardziej doświadczeni Koledzy - wędkuję od blisko 30 lat, ale poważnie na Wiśle - może z 15 lat... Ja nie pamiętam (jak niektórzy), pięknych czasów - że na całej rzece roiło się od klenia/bolenia/sandacza i gdzie by nie stanąć i machnąć, to brały...

Odkąd ja sam, ze spinningiem zacząłem przedzierać się przez nadwiślańskie trawsko i pokrzywy i uczyć wędkowania w rzece - od zawsze pamiętam, że rybę trzeba było wyłazić, namierzyć, wypracować. Powiem więcej - miejscówka i przynęty, jakie dawały ryby jednego roku - nieraz, zupełnie nie sprawdzały się w kolejnym! I to wymusza ewolucję na wędkującym :) Bo rzeka się zmienia... a  i my się zmieniamy.

Przykład? Lata całe za kleniem goniłem z tylko dwoma pudełkami przynęt w kamizelce. W jednym - mikro woblerki do max 3-4 cm, w drugim - obrotówki 000-1. I tyle. Miałem wręcz obsesję co do miniaturyzacji i "pocieniania" zestawu, przynęt. I był czas, że to się sprawdzało! Klenie łowiłem na woblerkowe pchełki, pociłem się nad podejściem jak ninja, czołgałem się w trawie, coby podać/spławić wobka bezszelestnie i w punkt. Były ryby, wymęczone, wyczołgane - ale były. Mój sprzęt kleniowy, to był spinn z muchówki 5, plecionka 0,04 i fluoro max 0,20. Branie bolenia, rzadko kończyło się rybą w podbieraku, a częściej rozgiętymi kotwiczkami :)

Był czas, że w ogóle popieprzyłem Wisłę, bo mi na niej totalnie nie szło - zamiast gotować jajka w woderach i karmić komary - poszedłem w ultralajta okoniowego, i dłubanie pasiaków mikrusami na wodzie stojącej. 

 

Od dwóch sezonów, zrobiłem comeback do wędkarstwa rzecznego i wędkuję już w zasadzie tylko na Wiśle, ale zmieniłem podejście o 180 stopni - obrotówki mikro - zostawiam teraz tylko na jazie wczesną wiosną. Na klenie chodzę za to z własnymi cykadami 3-7 cm, a najmniejszy wobler jaki stosuję - ma 4 cm. Normą są mocno pracujące 4,5 cm woblery, często - modyfikowane 7-9 cm boleniowce. I klenie sięgam teraz z dalsza, bez czajenia się w krzokach. Łowię.... więcej i większe niż kiedyś :). A dodatkowo - w kleniowych metach, często zdarza się boleń, brzana. Te ryby sa w rzece!

Nie myślę się przechwalać, ani nie chcę zapeszyć - ale od początku maja, obławiam systematycznie i na przemian dwie mety. Niedawno namierzyłem przypadkiem trzecią "autorską"  z którą wiążę duże nadzieje... ;). Byłem na wodzie z 12 razy (średnio po 3-4 godziny), złowiłem już około 40 kleni w przedziale 30-40 cm i trzy pięćdziesiątaki. Złowiłem gdzieś ponad 30 boleni - największy miał 82 cm. Złowiłem dwie brzany (70 i 80 cm), jednego suma 110, kilka leszczy, kilka cert. Spadło mi kilkadziesiąt ryb, porwało zestaw kilka potworów (sumy zapewne). Acha, żeby nie było.... 100 % ryb wraca do wody :)

Ryba w Wiśle jest.  Może i nie tyle, co poniektórzy pamiętają... ale jest. Ja, z roku na rok - mam efekty ilościowe i jakościowe coraz lepsze. I daleki jestem od pisania, że "kiedyś to były ryby, a teraz nima" :)

Pozdrawiam

Edytowane przez milczacy
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli co , wygląda na to że najmniej z drapieżników jest szczupaka bo nikt się nim nie chwali , zgadza się ? W sumie podobnie jak u mnie na Śląsku , króluje okoń , sandacz latem sporadycznie ( już prędzej na żywca ludzie je wtedy łowią ) dopiero na jesień spływa z jeziora i coś tam można wydłubać , a szczupak jak to szczupak jak zlowisz 2 szt wymiarowe na sezon to jesteś zadowolony

 

Wysłane z mojego motorola edge 40 przy użyciu Tapatalka

Edytowane przez lolpol123
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie. Wszystko pogrupowane trzeba tylko mety znać a żeby znać trzeba explorowac, trą się certy i brzany a za nimi sieczka wypadająca ikra a za nimi bolenie klenie I sumy, można połowić miedzy nimi. Taka moja teoria, klenia jeszcze lejącego nie trafiłem . Piękna brzana mysle ponad 70 wyłoniła się z wody, w całym sezonie tak lowic to by było.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na początku maja lowilo się wychudzone bolki teraz już trochę nabrały masy i siły, zerują intensywnie. 30 sztuk już prawie jest kleni trochu mnjej. Łażenie po Wiśle to jest pikuś przy chodzeniu po rzeczkach pstragowych, zarośnięte że do wody nie da się dojść po za tym komarów całą masa wszelakiego robactwa i dziur bobrowych a efekt taki kilka pstragow 30cm kilka tracen i bez okazałej ryby, wolę pozostać przy wisle.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilka dni temu stałem w wodzie i dosłownie metr odemnie płynie fala jedna , druga, trzecia itd przyglądam się w bezruchu a to brzany sobie płyną na wyciągnięcie ręki, zawinąłem się z mety żeby je nie kaleczyć kotwicami bo grzbiecie i pojechałem na druga metę a tam dokładnie to samo :) jest ich sporo a w lipcu nie będą chciały brać ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolega Milczacy prawdę wam tu piszę i podzielam jego zdanie, ryby są i nie jest ich wcale tak mało jak się tu często narzeka, od pięciu lat każdy sezon u mnie jest lepszy zarówno pod względem ilościowym jak jakościowym, trzeba Panowie ewoluować z postępem, stojąc w miejscu i trzymając się uporczywie utartych schematów wędkarz cofa się i tyle w temacie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...