Skocz do zawartości

Wody w okolicach Krakowa


dawid_

Rekomendowane odpowiedzi

 

Darek, a z czym chcesz rozpoczynać sezon? Tzn, z jakimi rybami?

 

Z czym się nawinie :D Jestem tak wędkarsko wyposzczony, że po prostu muszę sobie porzucać, nie ważne czy coś złowię, czy nie. Za wisłą jakoś nie przepadam, jeziorka pod lodem, to zostają małe rzeki.

Na Rudawie można próbować dłubać okonie, ale to ciężki kawałek chleba - siedzą poprzyklejane do traw przy brzegu.

Dla spinningisty faktycznie jest ponuro, ale pozostaje jeszcze mucha i szukanie lipienia.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A może ktoś z Was jeździ na Rabę z krakowskiej składki pełnej lub niepełnej?? Trochę mnie kusi, ale wiem, że to już poważna górska rzeka i nie wiem czy się tam odnajdę ze swoim skromnym doświadczeniem zdobytym na Prądniku. Tak pytam, bo przerzucanie pstrążków 20cm rodzi niedosyt, ale też oczywiście swój urok ma:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie nad-krakowski, tylko Krakowski ;) (od mostu na witkowice do jazu - w całości w granicach miasta). A no-killowy jest od stycznia zeszłego roku, czyli za nami już rok teoretycznie nie zabijania ryb. Teoretyczne, bo w praktyce wiadomo jak to wygląda... Choć podobno presja na odcinku zmalała, ale to słyszałem głównie od tych, którzy tam bywali częściej, w cieplejszej porze roku. Bo sam skończyłem sezon na prądniku w okolicy kwietnia - maja, a początkiem sezonu wędkarzy było sporo (ale wtedy jeszcze mało kto wiedział, że to no -- kill).

 

Przydałyby się tam jakieś tablice informacyjne w stylu "zakaz zabierania ryb". To odcinek chętnie odwiedzany przez spacerowiczów, a część z nich ma silne poczucie społecznego obowiązku, więc szybko by przyuważyli beretujących ryby ;)

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No paczpan, znowu jestem zapóźniony :)

Albo - niezainteresowany.

 

W zeszłym roku byłem kilka razy na tym spacerowym odcinku - nie spotkałem żadnego wędkarza.

Bywając na spacerach bez wedki - też nikogo nie widziałem.

 

Pstrągi powinny mieć tam dobre kryjówki, bo doły są dwu- a może i 3-metrowej głębokości. Pytanie tylko - co mają do jedzenia, bo drobnicy nie zauważyłem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedzenie mają. Jest drobnica (choć uboga gatunkowo), naturalne tarło jest tam bardzo intensywne i udane. Są kiełże, w lecie jest pełno owadów wszelkiej maści. Ogólnie warunki mają dobre, nie jest to może nie wiadomo jaka woda, ale 50-tki powinny się trafiać i z tego co wiem, lata temu nie były niczym niezwykłym.

No ale wiadomo, to jak na każdej naszej wodzie - na Dłubni też chodziły smoki po 60cm, a teraz ciężko tam trafić 40-stkę. Podobnie na Prądniku - wszystko wyżarte. No kill szczęśliwie obejmuje chyba najładniejszy fragment tej rzeki (poza parkiem narodowym), może nie jest zbyt długi, ale to i tak ze 2-3 km rzeki. O ile by się udało to przypilnować, to ryby powinny być fajne. Z drugiej strony no-kill na Rudawie, pomimo dłuższego stażu, niewiadomo czego nie oferuje (a dodatkowo jest w pełnej składce). Problem jak zwykle leży w upilnowaniu wody, bo jak tylko nikt nie patrzy to ludzie beretują ile wlezie, nie bacząc na to czy to kill, czy no kill.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To pocieszające. Z tym pokarmem.

Nie analizowałem bezkręgowców, tylko obserwując rzekę nie zauważyłem drobnicy.

Naturalnym matecznikiem powinien być OPN i nawet kiedyś przyczaiłem tam 2 pstrągi stojące obok siebie, takie po 40-45 cm. Miejsca na tarliska maja książkowe. No i niby-teoretycznie bywają czasami niechcący przez przypadek tzw. zarybienia.

 

Dawno dawno temu bywałem nad Prądnikiem w okolicach Giebułtowa i raz mię wyszedł z doła taki pstrąg z 55-60 cm, ale tylko po to, żeby z bliska obejrzeć meppsa nr 0, bez chęci ataku :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam łowiłem w latach 90-tych. Pstrągów było mnóstwo, ale przebić się przez wymiar było bardzo ciężko. 37 to był maks co złowiłem w Prądniku a bywałem dość często bo przeważnie łowiłem sam. Raz miałem ładnego tęczora na rozpoczęciu sezonu.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Prądniku problem to tubylcy. Nie brak drobnicy, ani nawet "kill" zgodnie z prawem, bo nie bardzo jest co beretować dla przestrzegajacych wymiaru.

Witkowice,Zielonki, kłusują na potegę.

Po zarybieniach jest piknik robaczkowy.

Ja się dziwię że tam w ogóle jest taka masa drobnego pstrąga.

Potencjał rzeki jest ogromny, tarło wydajne, chyba najlepsze w krakowskich rzeczkach. Nawet przy braku drobnicy, obfitość owadów i kanibalizm powinien załatwiać sprawę. Tylko tam pstrąg nie ma szans dorosnąć nawet do 25cm, bo już jest wtedy jadalny. W Giebułtowie widziałem wycięte schodki do wody i palety ułożone dla wygody... Chałupy ogrodzone do samej wody, bajka, wychodzisz, wieszasz sznury z glizdą, jedziesz agregatem, walisz syf do rzeki, nikt nic nie zrobi bo teren prywatny. I tak na odcinku kilku kilometrów. Brak dostępu do wody, nawet nie podejdzie SSR żeby zobaczyć bo nie ma jak. Oba brzegi ogrodzone.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zagradzanie rzek do wody - a nawet płoty wchodzące do wody to "polska norma". Nie tylko na rzekach, ale powszechne na jeziorach.

Ale z tego co pamiętam, niezgodna z prawem wodnym, które mówi o pozostawieniu przejścia wzdłuż brzegu.

Tak jest też nad Rudawą, Dłubnią - pewnie nad każdą rzeką.

Dlatego prawie zawsze nad małe rzeczki chodzę w spodniach :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Na Prądniku problem to tubylcy. Nie brak drobnicy, ani nawet "kill" zgodnie z prawem, bo nie bardzo jest co beretować dla przestrzegajacych wymiaru.

 

To na pewno jedno. Ale jednak na takim użytku ekologicznym mało kto "twardo" kłusuje (ze spławikiem, agregatem itp.) bo zwyczajnie mało komu tam po drodze. Dużych ryb jednak praktycznie nie ma pomimo olbrzymiej ilości drobnego pstrąga. Podobnie w samym mieście - tutaj już kłusole z robakiem i korkiem się zdarzają (ale też relatywnie rzadko, ja osobiście nigdy nie spotkałem, tylko o tym słyszałem), ale drobnego pstrąga (do 25cm) jest ogromna ilość. Nie jest problemem wyciągnąć w sezonie kilkadziesiąt szt. w kilka godzin. Dużych jednak również praktycznie nie ma (nie licząc niedobitków w przedziale 30-40cm, których kilka sztuk w ciągu roku łowię).

Wiem natomiast, że jest na Prądniku sporo "starych bywalców" mieszkających w nadprądnickich osiedlach, wychodzących sobie po pracy na rybkę i bezwzględnie zabierających wszystko, co ma wymiar. I myślę, że to jednak oni przyczyniają się w głównej mierze do braku ryb 30+ na tych odcinkach. Gdyby to była kwestia tylko kłusoli, to "patelniaczków" (20 - 25cm ;) ) też by brakowało. A jest ich pełno.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obserwuję tarło od kilku lat na miejskim odcinku plus użytek do Witkowic.

Prawdopodobnie najlepsze tarło z krakowskich rzek.

Dużych ryb jednak nie widuję. Nie wierzę, że są bo jakby były to w okresie tarła coś by się pokazało.

Po wprowadzeniu odcinka NoKill presja zdecydowanie zmalała.

Jestem zdania że jednak problemem pstrągów z Białuchy/Prądnika są znikome przyrosty a nie wyjadanie ryb przez kłusowników choć oczywiście kłusownicy (a raczej wędkarze/koledzy "po kiju" kradnący ryby) są tak jak na każdej rzeczce.

Marne przyrosty dotyczą też Dłubni i w ostatnim czasie niestety również Szreniawy słynącej kiedyś z bardzo bogatych przyrostów pstrągów.

Trzeba mieć świadomość, że większość pstrągów pływających w naszych krakowskich rzekach pochodzi z zarybień z materiału z jednego ośrodka zarybieniowego.

Jakiej jakości są to ryby to odrębna sprawa. Mam swoje zdanie na ten temat i uważam że będzie coraz gorzej bo te ryby są marne i nie przystosowują się odpowiednio do trudnych warunków co w następstwie odbija się na ogólnej kondycji.

Oczywiście nie neguję konieczności i celowości zarybień bo przy obecnej mocno białkowej presji jest to ewidentna konieczność ale efekt jest taki jaki jest.

W Krk pstrągiem zarybia się naprawdę sporo. Wiem bo uczestniczyłem kilka lat w zarybieniach. Rzeki pstrągowe mamy bardzo rybne ale bogate jedynie w małe pstrągi. Według mnie nie ma widoków na zmiany tego stanu rzeczy.

Nie zgadzam się ze zdaniem, że w naszych rzeczkach są tylko małe ryby bo wędkarze wszystko co ciut większe od razu beretują . Jeżdżę za pstrągami dużo po Polsce i znam rzeki poddane gigantycznej presji a mimo to jest dużo ryb małych ale są również średnie i duże mimo, że 90% łowiących beretuje jak leci.

Być może więcej w tych rzekach pstrągów z naturalnego tarła. Może lepszy materiał zarybieniowy mają do dyspozycji dane okręgi Pzw. Tego nie wiem.

Zazdroszczę tych rzek i tych pstrągów które są silne, piękne i kapitalnie rosną nawet po 8-10 cm na rok.

Póki co w Krk można się pobawić z drobnymi pstrągami. Jeśli to kogoś bawi oczywiście bo dla mnie to słaby temat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szreniawa na pewno ma warunki dla ogromnych przyrostów pstrąga. Skala zarybień jest spora. Jeżeli co roku jest coraz gorzej to albo kłusole albo naprawdę marny materiał genetyczny.

Co do "uczciwego beretowania" , może się nie podobać, natomiast jestem przekonany, że w sytuacji: 100% zabija ryby ale w ramach limitu i wymiaru, a kłusownictwo nie istnieje, i tak byłby dużo lepiej.

Roczny limit czyli 30szt, kłusol ze Słomnik "robi" na Szreniawie w jeden dzień. Niechby łowił co tydzień, daje to odpowiednik 50 mięsiarzy legalnych w skali roku. Razy 30 takich speców na każdą wiochę nad rzeką. Plus Słomniki czyli całe koło PZW oficjalnie bojkotujące przepisy. To daje efekty takiej legalnej presji jak lekko licząc 5tys wędkarzy.

Przy założeniu że każdy zabiera rocznie 30szt., Czyli legalnie łowi tylko na tej rzece i nigdzie indziej nie zabija ryb. I jest na tyle skuteczny.

Jaka jest wydajność rzeki, jeżeli cokolwiek jeszcze w niej żyje, i jak by to wyglądało po usunięciu tego bydła znad wody?

Edytowane przez etherni
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szreniawa upodabnia się do Białuchy i Dłubni czyli sporo małego pstrąga. Za trzy, cztery lata będą miały taki sam rybostan.

Moim zdaniem to wina słabego materiału zarybieniowego i nieodpowiedniej formy zarybień.

Pstrągi do Szreniawy trafiają wiosną. Najczęściej występuje wtedy podniesiona woda czyli w warunkach Szreniawy totalny muł i syf utrzymujący się przez dłuższy czas.

Do takiej gęstej totalnie zmulonej często aż białej wody wpuszcza się pstrążki wielkości palca przywiezione z krystalicznie czystej wody z ośrodka zarybieniowego i sruuuuuuu z rękawa. Nikt nie przejmuje się, że w ten sposób marnuje się pieniądze pochodzące z naszych składek. Przecież za rok i tak wpłynie kolejna kasa za którą wpuści się rybę. Interes się kręci. My płacimy, ośrodek produkuje, okręg zarybia ....obieg kasy jest.

A to że się wpuszcza ryby do totalnego gnoju i mają one marne szanse żeby przeżyć to już mało kogo obchodzi.

Mamy kilka pięknych choć zaśmieconych rzek w Krk ale poza Rabą Nokillową nie ma gdzie złowić porządnego kropasa.

Smutne to.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam taką teorię dot. Prądnika (pewnie w stosunku do innych rzek pstrągowych też znalazłaby w jakimś zakresie zastosowanie).

 

Jest to mała rzeka, a z racji bliskości miasta obłożona wysoką presją wędkarską. Myślę, że mogło to wyglądać tak, że nienaturalnie (z punktu widzenia przyrody) ukierunkowana presja wędkarska na ryby o wymiarze 30+ poważnie zakłóciła strukturę populacyjną ryb w tej rzece. W efekcie uzyskaliśmy populację ryb niewielkich, jednak zdolnych do rozrodu. Idąc dalej - zniknął naturalny wróg małej i średniej wielkości pstrąga w tej rzece (prócz nielicznych czapli i wydr). Nie ma bowiem ryb dużych, które limitowałyby liczbę mniejszych. Z tego powodu nienaturalnie rozrośnięta liczebnie populacja małych / średnich pstrągów nadmiernie konkuruje ze sobą (jak na możliwości tej rzeczki) o pokarm. To z kolei doprowadza do wspomnianych wcześniej kiepskich przyrostów, czyli jeszcze mniejszej ilości dużych ryb... i tak w kółko. Obawiam się, że to jest pętla, która nieustannie się zaciska i tak jak pisał Iwan krk - nie widać póki co z niej wyjścia.

 

Ogólnie to myślę, że niewielkie rzeki pstrągowe (w stylu np. Prądnika) są ekosystemami zbyt wrażliwymi by dopuszczać na nich gospodarkę rybacką i co za tym idzie - na wszystkich powinien obowiązywać permanentny no kill, bez żadnych limitów czy wymiarów, bo te, jak pisałem wcześniej, mogą w znacznym stopniu przyczynić się do zaburzenia struktury populacyjnej tak niewielkich środowisk.

 

Swoją drogą zawsze odnośnie Prądnika zastanawiał mnie praktycznie brak innych ryb niż pstrągi. Dlaczego w ogóle nie ma np. kleni (nie licząc nielicznych gości z wisły do jazu w parku)? Na podobnej wielkościowo Wildze, pomimo byczego jazu zaraz przy wiśle, kleni jest sporo na całej długości rzeki. Jest też dużo gatunków mniejszych rybek w postaci kiełbi itp. Co sprawia, że prądnik jest ich zupełnie pozbawiony? Presja pstrąga? Nawet na odcinku do jazu ilość kleni w sezonie jest śmieszna w porównaniu z taką np. Rudawą (z Wilgą też).

Edytowane przez aldebaran
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ogóle na Dłubni, Prądniku czy Rudawie nie widać rybiego drobiazgu. Kiedyś choćby kiełb występował masowo, dzisiaj go nie widać.

Ale to samo obserwuję w górskich rzekach - zniknęły strzeble.

Ba - nawet w Wiśle, jeziorach zaporowych (Rożnów) czy zwykłych (np. Drawsko, jeziora na Mazurach) niegdyś masowe ławice uklei zmieniły się w pojedyncze niedobitki.

 

To wszystko ryby niekonsumpcyjne, ale kluczowy element łańcucha pokarmowego.

Martwimy się, że z polskich wód gwałtownie znikają drapieżniki, a może po prostu nie mają co jeść?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prądnik jest specyficzny na tle naszych rzek pstrągowych. Ma najczystszą i najzimniejszą wodę, kleń tego nie lubi.

Na pewno rzeczki po 3 m szerokości powinny być absolutnym nokillem.

Co do Rudawy na odcinku nokill - mam wrażenie że wcale nie jest to dużo lepsza woda, niż kilka odcinków "kill" innych rzek. Wiadomo czemu nie podam konkretów.

 

Szreniawa, z racji młynów i mulistej wody, nie ma szans na wydajne tarło. I w obecnym kształcie miałaby sens jako rzeka z tęczakiem, co zresztą jest udowodnione. Potokowiec tak, z zarybienia i albo nokill albo surowy limit z widełkami wymiaru. Cóż, na razie mamy nowy przepis że wolno w Proszowicach na robala tłuc ryby w majestacie prawa. Jak widać dziady złapani w ostatnich latach mają większy wpływ na ZO niż SSR i uczciwa społeczność.

 

Rudawa - mimo że znam ją najlepiej, tu nie mam pomysłów. Wody jest bardzo mało, wodociągi biorą za dużo na możliwości rzeki, do tego częste zatrucia. A znowu, same możliwości biologiczne wody pozwalają na bytowanie pstrąga 50+.

 

O Wildze niewiele mogę powiedzieć, poza tym że to płynący śmietnik.

 

Generalnie, każda rzeka powinna mieć własny regulamin, być może nawet w niektórych miejscach obniżyć na jakiś czas wymiar ochronny a prawo do połowu wydawać po zdeponowaniu skalpów tubylców...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...