Skocz do zawartości
  • 0

Pstrągi, lipienie - wydzielona dyskusja


wobler1

Pytanie

Rekomendowane odpowiedzi

  • 0

Jest coś z gruntu patologicznego w przekierowaniu masowych upodobań  na łowienie keltów troci czy pstrągów .  Lepsi , mądrzejsi i zamożniejsi w obyczaje od nas , mają jednak dużo więcej skrupułów i zastrzeżeń ..

Można oczywiście bezstresowych łowców tolerować , ale żeby zaraz akceptować  :rolleyes: 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0
Każda woda ma swoją specyfikę ale wydłużanie okresu ochronnego tego gatunku ma sens tylko tam,gdzie wody są bardzo często kontrolowane.  Jeśli takie kontrole są sporadyczne,to gwarantuję,że kłusownik na robaka wyciągnie więcej ryb niźli spinningista.  Mówię to z własnego doświadczenia,od początku sezonu tak do końca marca tylko wędkarze gonili kłusoli bo kontroli żadnej nie było a jak była to w dni wolne od pracy-zawsze ktoś mandat zapłacił,chociażby przez brak wpisu w rejestrze albo zapomniane dokumenty i statystyki się zgadzają.  Złowić pstrąga w styczniu czy lutym[jeśli warunki pozwalają] wcale nie jest tak łatwo,sam średnio na 5-6 wyjazdów łowię jednego czasem dwa, maxymalnie trzy, marzec i kwiecień to inna bajka, wtedy tyle to na jednym wypadzie idzie połowić.  Wędkarstwo to nie tylko moczenie kija, to przede wszystkim kontemplacja natury, ja jeżdżę po 100km ładować baterie a pstrąg to wisienka na torcie.

..wszystko na temat...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0
  Wędkarstwo to nie tylko moczenie kija, to przede wszystkim kontemplacja natury, ja jeżdżę po 100km ładować baterie a pstrąg to wisienka na torcie.

 

 

 

..wszystko na temat...

 

Miło to czytać.

Problemem jest, ze tak naprawdę mało ludków ma takie podejście.

A skąd to wiem?

Bo usiłowano w naszej grupie czasem znaleźć chętnych na "pooddychanie" np w listopadzie, gdy szaro, buro i ponuro, a jako SSR potrzeba kogoś do pary, to zawsze chrzciny dziecka kolegi, pogrzeb chomika czy otwarte złamanie paznokcia i ... no musiałbym tu tak krytykowany wulgaryzm wstawić, więc pomny ilości zatroskanych napiszę ze... było trudno.

O dziwo, w sezonie, zwykle gdy ktoś rzuca hasło "na ryby" z kompanami problemu nie ma. Wot zagwozdka i tajemnica wszechświata..

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Mimo wszystko Kuba, nawet w najbardziej betonowej gazecie obecnie jednak można znaleźć jakieś głosy o C&R. Czasem krytyczne, czy wręcz głupie (a czasem nawet za) ale jednak wskazujące, że takie zjawisko istnieje.

A tak trochę z innej strony. Ilu widzicie pstrągarzy/lipieniarzy w styczniu, lutym ? Bo ja poza rozpoczęciem sezonu zwykle jestem sam nad wodą. Zresztą ilość moich wypadów zimowych mogę na palcach jednej ręki policzyć. Z rybami też tak jak kolega powyżej napisał (też pewnie na palcach jednej ręki policzę).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Nie wiem czy np 30 lat temu zbyt wiele pisano o C&R np w gazetach brytyjskich, irlandzkich, szwedzkich czy jakichkolwiek innych.

Trochę inaczej wyglądały wody i nie tylko u nas.

Odnoszę wrażenie, ze popularyzacja tej idei jest dość nową.

To trochę jakbysmy zarzucali komuś sprzed kilkudziesięciu lat brak dzisiejszej wiedzy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Wiesz, zachód zachodowi nierówny.

Nawet w jednym kraju, inne są reguły dla różnych ryb, nawet dla ryb tego samego gatunku ale z różnej wody.

Np w IE w miarę normalnym jest beretowanie pstrągów i łososi, ale, wreszcie i od niedawna zatłuczenie grubego feroxa potrafi wzbudzić spore wzburzenie. Choć przy złowieniu i zabiciu kilku sztuk mniejszych chyba złego słowa sie nie usłyszy.

Podobnie tam gdzie byłem w Szwecji. Harr is good for eating, Orring is good for eating :)

 

Ja sam nie jestem ortodoksem

Ryby wypuszczam, mimo że będąc smakołykożercą chętnie bym pożarł. Nie mniej jednak odkładam "ucztę" na lepsze czasy, kiedy powrócą w ilościach gwarantujących jakiś tam rozsądny "harvest".

Znowu w oceanie ryby smakują mi tak sobie, bassa utłuc to świństwo, bo rośnie i lat naście, pollock w smaku delikatesem jest jak gąbka do wycierania tablicy. Jedynie makrelami, głupio setkami atakującymi wszystko co w wodę wpadnie swój głód zaspokajam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Może nie będę zbyt oryginalny w swojej wypowiedzi, jednak sprawa zmiany upodobań połowowych z kwietnia na styczeń ma całkiem prozaiczne przyczyny. Po pierwsze czas.

 

Żyjemy w erze maksymalnego konsumpcjonizmu, i łowienie w każdej wolnej chwili, która jest dostępna w naszym kalendarzu przeznaczona jest na połów ryb. Stąd łowienie kiedy tylko się da, jest częścią tego konsumpcjonizmu, taką formą nowo-bogactwa ludu. W czym nawet tak betonowa prasa jak WW, obok komercyjnego WŚ, a z czasem i wszechpotężnego Internetu do tego się przyczyniły. Kiedyś jeździło się na pstrągi dopiero w kwietniu dla zasady, dzisiaj jeździ się w styczniu, bo taka jest moda. Trendy rządzą, bo rządzi tłum, a tłum w demokracji ma rację.

Wbrew straszakom o starych złych czasach, kiedy to zjadało się tony ryb, bo zabierało się wszystko, to jednak były to lepsze czasy dla ryb, z wyjątkiem degradacji wód przez przemysł. Co nie oznacza, że były to w ogóle lepsze czasy. Jednak dla ryb tak. Ubóstwo sprzętowe ratowało wiele miejsc, a wraz z nimi i ryby. Dzisiaj każdy ma spodniobuty, a jak kupiłem swoje pierwsze stomilowskie wodery, to byłem królem całego osiedla przez kilka sezonów. Dołóżmy, do tego łodzie, echa, kamery, pajęczynowe żyłki, PAPROCHY imitujące robaki. Te ostatnie są skuteczniejsze od robaków, bo można nimi grać w wodzi jak się chce, gdzie im tam konkurować zwykłej przepływance ze spławikiem. Nawet na pstrąga.

 

Dwa.

Nadto, nie każdy miał samochód. Co ja opowiadam, prawie nikt nie miał samochodu, a pasjonatów z krwi i kości zawsze jest mniej, pieniądze łatwo to udowadniają. Myślę, że w wędkarstwie jest dużo mniej pasjonatów niż przewiduje to zasada Pareto, więc może będzie z 5% w całej fihingowej gromadzie. Ilu znacie ludzi, którzy gnali pociągami, wozami i saniami przez pół Polski w zimę za sieją? Ja jedną taką osobę znałem z lat 70-tych, a tylko w moim małym 60-cio rodzinnym bloku, gdzie się wychowałem, było co najmniej DWUDZIESTU wędkarzy. Teraz w tym samym bloku, może jest trzech. Stąd nie wiem jakim cudem, koledzy uważają, że teraz jest wędkarzy więcej. Powątpiewam.

 

Trzy.

Kiedyś było kłusownictwo w celu zdobycia pożywienia dla siebie. Nad Skrwą spotykam już trzecie pokolenie z tej samej chałupy we wsi Zdziembórz, nawet zdjęcia mam ich wszystkich z kratami o boku 2 metry. I jestem na 100% pewny, że w marcu znów będą jak co roku. Zaczynają od płoci po prostu. A mimo to, śmiem twierdzić, że oficjalnie łowiący rybacy w czasach komuny, byli większymi kłusownikami, ponieważ mieli łatwiej zbyć rybę za pieniądze. Dzisiaj do nadal kłusujących rybaków, doszli kłusujący dla zysku wędkarze. Wymienię powszechnie znane okonie z Zalewu Szczecińskiego, czy sandacze i sumy z Zalewu Włocławskiego. Obydwa przypadki wytrzebienia gatunków są zasługą wędkarzy i to wcale nie starej daty. 

W tych starych czasach, nie było mowy o braniu ryb niewymiarowych lub w okresie ochronnym. Wychowałem się w typowym dla tamtego okresu blokowisku z ludziami napływowymi ze wsi i małych miejscowości, w większości bez edukacji, a mimo to ludzie ci, byli gotowi lać nad wodą każdego za krótkiego leszcza. Owszem brali ryby, nie mniej niż biorą dzisiaj, za to brali przez krótszy okres w roku, bo tak sami zdecydowali, a nie przepisy ochronne. Swoją drogą łowienie w okresie ochronnym było świętokradztwem nawet dla kłusownika, dzisiaj już nie jest.

 

Czwarte.

Presja na drapieżniki, czyli na szczyt łańcucha pokarmowego osiągnęła apogeum. Dawniej, drapieżniki były towarem reglamentowanym, jak jeansy w Pewexie. Paradoksalnie w ludowej komunie, była wędkarska elita muszkarzy, a już na pewno spinningistów. We wspomnianym rodzinnym bloku, na tych dwudziestu wędkarzy, spinnigiem łowiło DWÓCH. Dzisiaj na trzech, łowi też dwóch. 

 

Łowienie pstrągów w styczniu jest modne. Chociażby pchają się ludzie po to, by wstawić jak najszybciej fotę w sieci, tym samym nakręca się pęd mas na łowienie zimą.

Dla innej sporej grupy jest wyborem świadomym. Łatwiej wziąć tydzień urlopu na początku stycznia niż w kwietniu. Zasady, którymi kiedyś żyła znana mi większość, dzisiaj są dla pojedynczych oszołomów.

Dołożę do tego psychozę na temat niezabierania ryb w mowie, a nie w uczynku i mamy w miarę kompletny obraz.

 

Trochę się zmieniło od tamtych czasów i nie ma co wytykać jeden drugiemu, że jest bardziej lub mniej etycznym wędkarzem. Co nie oznacza, że należy obniżać poprzeczkę tylko dlatego, że mamy mniej czasu na ryby w kwietniu niż w styczniu ;)

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Czytam ten wątek i mam mieszane uczucia. Z jednej strony jestem zdeklarowanym przeciwnikiem sztywnych zakazów i rozwijaniem świadomości, z drugiej cały czas mam w pamięci "dowcip zadanie matematyczne", jak znajdę to zacytuję. Osobiście stosuje zasdę: "jak lód z jezior zejdzie jedź na pstrągi". Jak to sie ma do obowiązującego prawa i propozycji, że może od kwietnia, abo nawet od maja? Nijak. BTW, to u nas styczniowy 50-tak ma 1,5 kg i pewnie o tym pisał Daniel.

Mam jednak nieodparte uczucie, że wynikające z tego wątku narzucanie innym swojego poglądu, nie ma uzasadnienia w wiedzy ichtiologicznej, tylko w emocjach.

Dlatego, z pełną odpowiedzialnością za słowa napiszę, że zdecydowanie mniejsza jest szansa na zrobienie krzywdy rybie, łowiąc potoka w temperaturze +1 C i robiąc mu sesję zdjęciową z wytarzaniem go w śniegu, niż przy złowieniu tej samej ryby, przy +22 C i delikatnym jej wypuszczeniu. Taka jest biologia tego gatunku i ona nic nie wie (ta biologia) o ideologii, jaką ludzie do tego drabiają.

 

Aaa, znalazłem

Ewolucja metod nauczania matematyki na przykładzie zadań egzaminacyjnych

1982: Drwal sprzedał ciężarówkę tarcicy za sumę 100 dolarów. Wiedząc, że koszt produkcji drewna wynosił 4/5 jego ceny, oblicz zysk drwala.

1992 : Drwal sprzedał ciężarówkę tarcicy za sumę 100 dolarów. Wiedząc, że koszt produkcji wyniósł 4/5 jego ceny, czyli 80 dolarów, oblicz zysk drwala.

2002: Drwal sprzedał ciężarówkę tarcicy za 100 dolarów. Koszt produkcji drewna wyniósł 80 dolarów, a zysk drwala 20 dolarów. Zakreśl liczbę 20.

2012 : Ścinając stare piękne i bezcenne drzewa, ekologicznie niezorientowany drwal zarobił 20 dolarów. Co myślisz o takim sposobie na życie? W podgrupach postarajcie się przygotować teatrzyk przedstawiający, jak czują się leśne ptaszki i dzika zwierzyna.

 

Jest jeszcze special edition 2013. Nazywa się "pokoloruj drwala".

 

Jako stary belfer napiszę, że ten dowcip jest porażająco prawdziwy :wacko: To, co z niego wynika, to fakt, że zdawanie sie na myślenie "mlodych gniewnych" prowadzi w ślepy zaułek. Wiem, że za ten tekst zostanę zaraz opluty, ale dawno uznałem, że ideologicznie słuszna prawda nie mieści się w kategoriach prawd wg ks. J. Tischnera :(

Edytowane przez Mari
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

I słusznie kolega zauważył, że biologia nic nie wie o ideologii. Pewnie dlatego, dzisiaj łowi się w styczniu by móc wypuszczać, tak jak kiedyś łowiono latem, po to by po prostu zabierać ze sobą. W obydwu przypadkach logicznie, poprawnie i bez emocji ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Och Mari

Ale gdzie dopatrujesz sie "narzucania innym swojego poglądu'? Pozwalam sobie, przynajmniej w zamierzeniu, określić ze dla mnie taka zabawa w zimowe podchody jest niefajna i sam tego nie robię, bo nie lubię zbytnio. Teraz też z braku zimy i sezonu od marca problem się mi sam rozwiązał i jeden dylemat mniej :D

Mi naprawdę to bimba, gdzie kto łowi.

Trochę drażnią mnie pokraczne twory "jak nie będę w styczniu to będą kłusować" ale o tym łopatologicznie wcześniej, wiec nie ma co powtarzać.

I tak jak też wcześniej pisałem, nie możemy usiłować się spychać do narożnika ekstremy. Albo od stycznia i C&R, albo od kwietnia i filet.

Albo w +1 i swietnie, albo +22 i masakra.

Bo jest opcja pośrednia.

co z zimowymi rybami z -10? też jest im dobrze? Moja "wiedza" jest jak wiesz ułomna, ale... jestem w stanie sobie wyobrazić co sie dzieje z naczynkami krwionośnymi w skrzelach podczas kilkuminutowej sesji na mrozie. Chyba że to plotka złośliwa, to przyjmę to do wiadomości.

Plus - przy +22 chyba słabo z wyciąganiem ryby z wody? Przynajmniej ja kumam opcję, ze jak mi jest gorąco to zimnej rybie też i to bardziej. I kilka zdjęć jakie do tej pory zrobiłem w takich warunkach zwykle polegało na "obsłużeniu" ryby w podbieraku, przygotowaniu szpeja i wyciągnięciu jej na sekund naście, może dziesiąt do zdjęcia. Kiedyś miałem rybę przy której musiałem pokombinować trochę bardziej i dość długo dochodziła do siebie, mam nawet gdzieś filmik podwodny. Potrafię wyciągac wnioski ;)

 

I jak dla mnie, bardzo sie cieszę ze z pozycji kogoś zajmującego się zawodowo zechciałeś z nami pogadać :)

Z postu wygląda, ze jak zawsze, najlepszą regulacją jest zdrowy rozsądek :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0
Nie wiem czy np 30 lat temu zbyt wiele pisano o C&R np w gazetach brytyjskich, irlandzkich, szwedzkich czy jakichkolwiek innych.

Trochę inaczej wyglądały wody i nie tylko u nas.

Odnoszę wrażenie, ze popularyzacja tej idei jest dość nową.

To trochę jakbysmy zarzucali komuś sprzed kilkudziesięciu lat brak dzisiejszej wiedzy.

 

30 lat temu, to z mojego punktu widzenia, nie tak dawno ;) To rok 1983, pierwsze pstrągi łowiłem 10 lat wcześniej pod okiem wędkarzy jeszcze starszej daty. Ciekaw jestem co teraz sobie myślicie/wyobrażacie w kwestii wspomnianego łowienia ;) Już wyjaśniam; nie były to widły, ościenie czy inne równie barbarzyńskie narzędzia. Zaczynałem łowić pstrągi metodą muchową pod koniec lat 60', jak przypominam to sobie z dzisiejszego punktu widzenia to chce mi się jednocześnie śmiać i płakać. Śmiać dlatego, że trudno było przewidzieć skok "technologii" zastosowanych w pstrągowaniu w celu osiągnięcia efektu. Płakać dlatego, że obecnie presja wędkarska, szczególnie ta niby zgodna z regulaminami PZW, Usprawiedliwia utrupienie i czas tegoż "regulaminem" a nie zasadami, których powinno się przestrzegać. Uczyłem się od ludzi, którzy sami robili swoje wędziska muchowe czy spinningowe. Może trudno w to uwierzyć ale nie były to "wędki leszczynowe" ale klejonki wykonane z najlepszej jakości tonkinu.  :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Myślę ze ponad 100 lat temu już łowiono na jak najbardziej cywilizowaną muchę.

Fakt, troszkę inaczej to wyglądało, chyba dużo trudniej było zyskać przywilej zarzucenia wędki gdzieś nad wodą. Nie tylko dlatego, ze najpierw koleją, później powozem a nie wygodnym klimatyzowanym autem, ale tez i właściciele wody dbali o nia w nieporównywalnie większy sposób.

Niemniej jednak, co opisywał kiedyś w SzŁ mój kolega, Piotr Lech, wyniki potrafiły być kosmiczne - o ile pamięć nie myli 3 muszkarzy, w 3 dni - około 1200 ryb na Rabie? Pisze z pamięci, iwęc mogłem pomerdać, ale coś takiego wychodziło.

 

Mnie najbardziej zawsze zaskakiwał ogrom działań, już wtedy, na początku XXw.

Konferencje, spotkania, ale tez i naprawdę, nawet w porównaniu do czasów dzisiejszych - ogrom pracy wykonywanej nad wodą, dbanie o wody i ryby.

Coś, do czego obecne pokolenie muszkarzy często protestując dopiero przywyka i godzi się ze "smutnym faktem" że to ze zimno, na łeb kapie, kamienie uwierają w Szanowne.. plecy, to tylko konsekwencja prostego - jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz.

Cieszy, ze w kilku miejscach w PL, głównie na tak zwykle psami obwieszanej "wschodniej ścianie" widać efekty pracy i ją samą. Jednak większość niestety w najlepsze tkwi w letargu i czeka na cud, "aż zstapi duch Twój i odmieni oblicze tej ziemi" :P 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0
Gość ffffffffffffffffffffffffff
 BTW, to u nas styczniowy 50-tak ma 1,5 kg i pewnie o tym pisał Daniel.

Mam jednak nieodparte uczucie, że wynikające z tego wątku narzucanie innym swojego poglądu, nie ma uzasadnienia w wiedzy ichtiologicznej, tylko w emocjach.

Dlatego, z pełną odpowiedzialnością za słowa napiszę, że zdecydowanie mniejsza jest szansa na zrobienie krzywdy rybie, łowiąc potoka w temperaturze +1 C i robiąc mu sesję zdjęciową z wytarzaniem go w śniegu, niż przy złowieniu tej samej ryby, przy +22 C i delikatnym jej wypuszczeniu. Taka jest biologia tego gatunku i ona nic nie wie (ta biologia) o ideologii, jaką ludzie do tego drabiają.

 

No proszę,jeden dzień pauzy a nagonka:) jeszcze trwa:)

Droga Mari,ja zdaję sobie sprawę z tego że mój styczniowy potok na pewno będzie miał mi bardziej za złe ze złowiłem go w taki ziąb a nie jak Bóg i ogół przykazał dajmy na to w kwietniu.Nawet pomimo tego że nie wytarzam go w śniegu jak sugerujesz,no ewentualnie na sankach się z nim bryknę...Wysnuta przez ciebie teoria jest nawet dosyć ciekawa,więc ją rozwińmy-jak mniemam równie mocno przejmujesz się losem pażdziernikowo-grudniowych szczupaków i ich zapewne nie łowisz? styczniowe trocie ,wchodzące do rzek też nie mają się o co obawiać z twojej strony?szło by tu nawet podkleić połów potokowca w ostatnich dniach sierpnia...

Moje potoki ze stycznia,lutego,są słabiej pozapinane,nie używam w tym okresie wogóle woblerów(są niełowne),przynęty mają 1 hak bądż niewielką kotwiczkę więc skaleczeń mniej,potencjalne sesje rzadsze (spróbuj wyciągnąć aparat spod tysiąca swetrów i zmerzłym paluchem piknąć fotkę),napewno krótsze a ty mimo to uważasz że jestem BE bo kropek nieco zmarznie przez dwie sekundy? ciekawe...

Co więc zaś powiesz na temat opisanych powyżej ryb z przyporządkowanymi do nich okresami połowu? tam chyba też wędkarze dorabiają jakąś ideologię łowiąc je jakby na krawędzi...Esoxy czasem już na początku pażdziernika pływają z ikrą...

Jak to jest w końcu?coś jest dobre dopuszczalne a coś złe,naganne,w złym tonie...Ktoś kiedyś powiedział-chcąc naprawiać świat zacznij wpierw od własnego podwórka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0
Gość ffffffffffffffffffffffffff

Szlag by to trafił....Chyba mój prywatny IBM pod włosami mi dziś nawala...Po 12 godz walki z wiatrakami w pracy siadłem ja do kompa i masz ci los,taki poślizg.Sam tłumaczę moim orłom-wpierw myśl potem rób,-a tu taki kwiatek mi wyszedł spod paluchów...Dobre nie ma co.

Mari-pokręciło mi się coś,uznaj że tego posta nie było,jeśli zaś grasuje tu jakiś moderator to uprzejmie proszę o likwidację wpisu nr 66.

Kubuś nie rozpędzaj się,nie sugeruj że mi coś nawala pod włoskami bo wszystko tu ok,zdziwiłbyś się nawet jak bardzo.Pomyliłem się,żle zczytałem tekst,głowę mam dziś zawaloną robotą-tobie się to nigdy nie zdarzyło?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0
Kubuś 

Nie przypominam sobie, bysmy byli aż w takiej komitywie ;)

Niemniej jednak, jest to powtarzający się problem na forum, stąd idea szybkiego testu. Ja zwykle jak mi gul skacze to przeczytam nawet kilka razy, by uniknąć takich sytuacji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz na pytanie...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...