Skocz do zawartości
  • 0

Pstrągi, lipienie - wydzielona dyskusja


wobler1

Pytanie

Rekomendowane odpowiedzi

  • 0

  Widzę w tym wątku jeden zasadniczy problem. Zero gradacji problemu. Wprowadzono NK dla lipienia w Lubelskim. To jest najważniejsza informacja do której zdawkowo odniosły się bodajże dwie osoby. Jedna z nich kolega Zielony od razu stwierdził, że będzie to miało sens tylko wtedy jak ludzie będą się z nimi (lipieniami) potrafili obchodzić. Wierutna bzdura. Co jest lepsze 100 wypuszczonych lipieni z których przeżyje 90% i niech wam będzie, że zdechnie te 10 czy 100 złowionych z których 50 dostanie beret(ależ ze mnie optymista:))? Za bezzadziorowe haki, super podbieraki fotografowanie ryb w wodzie i dyskusje na temat długości okresów ochronnych można się zabrać ale na końcu bo w porównaniu z NK dla lipienia w Lubelskim są tak znaczące jak kupa muchy na środku autostrady.

   Drugi wątek brzmi "Kiedyś to było". Kiedyś to było mniej więcej to samo co jest teraz tylko na inną skalę. Kiedyś po mojej rzece chodziło  4 starszych panów z klejonkami i ewentualnie na weekend wpadło z Krakowa paru ich kolegów z KTW. Oni też brali ryby, jak to napisał Standerus "według potrzeb". Ryb wystarczało dla tych kilku panów. Teraz koło w mojej wiosce ma 97 członków-ryb nie wystarczy nie ma takiej siły. Czy będą łowili od kwietnia czy od 10 maja, na haki bez zadziorów, czy z zadziorami, nie wystarczy.

Największy problem bezrybności wód krainy pstrąga i lipienia jest na południu na rzekach podhala i podbeskidzia. Ogólno dostępnych, łatwych i czytelnych. Wodach o ogromnej presji. O pstrągach łowionych jeszcze w Pasłęce czy Wierzycy kolegi  luxisa możemy sobie tylko pomażyć.

   Więc uważam, że podchodzenie do tematu od dupy strony i twierdzenie, że kropla drąży skałę nie ma sensu. Patrząc egoistycznie tj chcąc się cieszyć za naszego życia z łowienia gatunków obecnie ginących w naszym kraju a za taki uważam pstrąga potokowego, trzeba wziąś 10 kilo dynamitu i skałę wysadzić. A za taką detonację uważam NK dla lipienia w województwie Lubelskim. Trzeba zaczynać od rzeczy najważniejszych bo tylko na nich można budować późniejszy ewentualny sukces.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Krisu grubo, ale nie bez racji. Dodam od siebie bardzo pozytywny w skutkach ruch Okręgu Ciechanowskiego z Welem. NK, bezzadziory, jedna kotwica też bez zadziorów, podbierak i , właśnie, lipieni przybyło, a presja wcale nie mniejsza. 

Co prawda w Skrwie nie ma lipienia, ale byłbym za NK i bezzadziorami. Jest to jedyna możliwość by porównać możliwości rozwoju danego gatunku w zderzeniu z presją wędkarską na konkretnej wodzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Dokładnie bo kluczem do sukcesu jest albo zakaz zabierania, albo limity ustalane tak, by ryby miały możliwość utrzymać się samodzielnie w rzece. Przy czym ja uważam, że NK jest lepsze i prostsze bo wtedy nie ma dyskusji. Limity zawsze będą budzić kontrowersje. Bo czemu akurat 3 sztuki na rok a nie 5 kto to wymyślił pewnie jakiś ichtiolog idiota. Ja to bym zrobił inaczej itd itp.

Nie jestem też absolutnie za stosowaniem NK wszędzie. Odcinki czy rzeki z możliwością zabierania ryb też muszą być dla amatorów mięska bo tego nie przeskoczymy. Chodzi mi o zmianę proporcji ogólnej beznadziei na rzecz czegoś lepszego. Efekty NK na rzekach gdzie zostało wprowadzone są nie do podważenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Krisu.

To co piszesz o termice jest sprawą jasną, mieliśmy swego czasu wątek o łowieniu szczupaków w lecie, przyjęty mniej więcej równie radośnie co i ten.

Chyba trzeba się przesiąść w bardziej literalny sposób pisania.

No kill super

Jedno co mnie martwi, to wzrastający apetyt "zielonych" no poregulowanie nami troszkę. Oj, żebyśmy kiedyś zonka nie zaliczyli o poranku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0
Dokładnie bo kluczem do sukcesu jest albo zakaz zabierania, albo limity ustalane tak, by ryby miały możliwość utrzymać się samodzielnie w rzece. Przy czym ja uważam, że NK jest lepsze i prostsze bo wtedy nie ma dyskusji. Limity zawsze będą budzić kontrowersje. Bo czemu akurat 3 sztuki na rok a nie 5 kto to wymyślił pewnie jakiś ichtiolog idiota. Ja to bym zrobił inaczej itd itp.

Nie jestem też absolutnie za stosowaniem NK wszędzie. Odcinki czy rzeki z możliwością zabierania ryb też muszą być dla amatorów mięska bo tego nie przeskoczymy. Chodzi mi o zmianę proporcji ogólnej beznadziei na rzecz czegoś lepszego. Efekty NK na rzekach gdzie zostało wprowadzone są nie do podważenia.

Krisu

Ale czy podobnym w skutkach nie jest tez zmniejszenie presji?

Oczywiście na wschodzie, bo gdzie by indziej, kilka lat temu wprowadzono limit wyjść nad wodę.

Mi bardzo spodobał się system tagów dła łososi tutaj w IE

Kupujesz licencje, dostajesz  dla przykładu, 3 tagi na szczupaka, 2 na sandacza i 5 na pstrąga/lipienia. Do widzenia. Po zabraniu tych ryb może C&R lub nie łowić. Plus masz w cenie licencji 25 wejść nad wodę. 

 

Plus

Największym problemem w jakimkolwiek racjonalnym działaniu z wodami są ... wędkarze i niestety PZW, znowu wracamy do naszych baranów.

Ile utrzymał się no kill dla lipionków w Nowy Sączu? Obalony dziarsko przez działaczy pod wpływem apeli.

Do wygrzebania na naszej stronie temat sprzed kilku mc gdzie usiłowano położyć OeS na Dunajcu, podobne podchody są co roku w stosunku do Raby i były przy Szreniawie, w sumie to nie wiem czy w końcu nie okazały się skuteczne.

Problemem to o czym wielokrotnie mędzę - czyli niestety jakość organizacji. I to ze gdzieniegdzie ludzie którzy chcą działać, a nie mają innego wyjścia ze względu na monopol z dostępem do wody i działają w PZW, i robi dobrą robotę, jak choćby właśnie w Lublinie, nie zmienia obrazu tej organizacji, jako całkowicie nieskutecznego w działaniu, działającego wbrew interesom wędkarzy tworu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0
Krisu grubo, ale nie bez racji. Dodam od siebie bardzo pozytywny w skutkach ruch Okręgu Ciechanowskiego z Welem. NK, bezzadziory, jedna kotwica też bez zadziorów, podbierak i , właśnie, lipieni przybyło, a presja wcale nie mniejsza. 

 

Akurat z lipieniem jest źle. Zdecydowanie lepiej było kilka lat temu jak nie było NK, ale z prozaicznej przyczyny - prawie nikt tam tej ryby nie poławiał. Wystarczył jeden rok, gdy "poszła fama" i lipienie "przestały żerować" ...

 

NK jest od poprzedniego roku i na jego efekty trzeba jeszcze poczekać.

 

... PZW ... działającego wbrew interesom wędkarzy tworu.

 

I tu tkwi błąd w Twoim rozumowaniu - działającego wbrew garstce wędkarzy. Większość chce darmowego mięsa i igrzysk ! :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Tagi są rzeczą bardzo skuteczną i sam już o tym na JB kiedyś pisałem. Nam do tagów w Polsce i limitów takich jak w Irlandii bardzo daleko i prędko się to nie zmieni. Popatrz sobie na nasze limity i wymiary ochronne przecież to jest paranoja. Ja nawet nie wiem ile teraz wynosi u mnie wymiar pstrąga chyba 30? :huh:  A jeszcze parę lat temu pamiętam było 27cm. Co to jest za wymiar 27cm? Śmiech na sali. W Fishing Mart w Bielsku widziałem kilka miesięcy temu komunikat o sukcesie lokalnego koła, na rzece Białej przeforsowali zmianę limitu rocznego zabranych pstrągów o bodajże 10szt. Co z tego skoro ten limit dalej idzie w 10tki?

Chcąc mieć efekt jak najszybciej trzeba działać grubo. A nic nie działa tak skutecznie jak NK chociaż tak jak napisał hlehle i na to trzeba poczekać. NK na jeden rok czy dwa lata nic nie znaczy. To jest proces bardziej długoterminowy. Pstrągi to nie szczupaki, nie urosną w ciągu roku czy dwóch do 50cm. Populacja łososiowatych w Polsce kuleje tak bardzo ponieważ w porównaniu z innymi rybami ich możliwości reprodukcyjne(ilość ikry, dostępność miejsc do tarła) są bardzo ograniczone. Znacznie łatwiej jest odbudować  chociażby szczupaka w jeziorze niż doczekać się po nastu latach silnego stada tarłowego pstrąga w danej rzece.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0
I tu tkwi błąd w Twoim rozumowaniu - działającego wbrew garstce wędkarzy. Większość chce darmowego mięsa i igrzysk ! :)

 

HleHle

Wbrew INTERESOM wędkarzy. Nie zachciankom.

Mamy sytuację trochę rodzica, który demokratyczną większością zarządza lody na śniadanie, obiad i kolacje, koniec szkoły i zero domowych obowiązków. Zamiast działać w interesie swoich dzieci i kopami do roboty gonić.

 

 

Krisu

Dlatego nie widzę przyszłości w moluchu okopującym nasze wody. Woda bez właściciela czy dbajacego, prywatnego dzierżawcy nei ma przyszłości, z resztą, kogo usiłuję przekonać, jak chyba co do tego jest zgodność ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Danielu, źle to zrobiło się na toruńskim, bo tam lipieni było więcej parę lat temu, niż na odcinku ciechanowskim. To tylko osobista obserwacja i kilku osób, które regularnie jeżdżą na obydwa odcinki za lipieniem. Możesz mieć inne wyniki po prostu. Faktem jest, że lipienie zaczęto łowić tam również na spinning w ostatnich dwóch latach. Jigi, paprochy, troki dołożyły się do muszkarskich poszukiwań tej pięknej ryby. Osobiście widziałem ryby te łowione na spinning, właśnie na bardzo małe przynęty, tak modne w naszym kraju. Ja tam biegam za lipkiem z muchą, a pstrągi łowię grubiej. Może dlatego, że nie staram się wydłubać wszystkiego z wody za wszelką cenę. Wiem, że to głupota, ale tak mam  ;)

Aha, zabiera się z Welu niemal wszystko co wpada na hak i wyjątków nie ma. Muszkarze w niczym tam nie ustępują spinningistom. W niczym. Dlatego jestem za NK na wybranych wodach. CR jest mrzonką, jeśli nie jest przymusem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

 

Krisu

Dlatego nie widzę przyszłości w moluchu okopującym nasze wody. Woda bez właściciela czy dbajacego, prywatnego dzierżawcy nei ma przyszłości, z resztą, kogo usiłuję przekonać, jak chyba co do tego jest zgodność ;)

Co do tego to jest zgodność w 100%. Prywatna inicjatywa zawsze ma przewagę nad PZW

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0
Krisu grubo, ale nie bez racji. Dodam od siebie bardzo pozytywny w skutkach ruch Okręgu Ciechanowskiego z Welem. NK, bezzadziory, jedna kotwica też bez zadziorów, podbierak i , właśnie, lipieni przybyło, a presja wcale nie mniejsza. 

Co prawda w Skrwie nie ma lipienia, ale byłbym za NK i bezzadziorami. Jest to jedyna możliwość by porównać możliwości rozwoju danego gatunku w zderzeniu z presją wędkarską na konkretnej wodzie.

Tutaj wracamy do meritum. Pisałem o tym już dawno temu na innym forum, ale problem jest na tyle ważny, że sie powtórzę :mellow: .

Haki bezzadziorowe poprawiają statystykę przeżycia ryb u frajerów nie potrafiących się obchodzić z rybami, czyli u ogromnej większości. :wacko:

Kiedyś, jesienią (kilka lat), łowiłem tarlaki lipienia, do beczki na plecach i trzymałem je do wiosny (do tarła).

Haki były zadziorowe, ryb przewaliłem sto kilkadziesiąt. Z nich wszystkich zdechły dwie złowione we wrześniu (temperatura!).

Do czego zmierzam, przy odpowiednim (normalnym) traktowaniu ryb, nie ma istotnej różnicy w śmiertelności pomiędzy hakami bez i zadziorowymi. Cała ideologia służy tylko producentom haków. Po nasyceniu rynku (tradycyjnymi) trzeba było znaleźć miejsce dla dalszej produkcji,.

A podbierak? To też tylko sprawa braku emocji i właściwego zachowania. Ponieważ jednak debile stanowią większość, to popieram, chociaż nie używam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

@Mari akurat w tym wypadku się z Tobą nie zgodzę ... wręcz jestem zaskoczony tym co napisałeś.

 

Hak bezzadzriowy - widzę, że na końcu zestawu jest mała ryba, odczepiam rybę w wodzie w ułamek sekundy (często nawet jej nie dotykając).

Hak zadziorowy - często nie da rady obejść się bez skomplikowanych operacji z peanem (głównie podczas połowu spinningiem)

 

Podbierak w przypadku większej ryby bardzo upraszcza odpowiednie jej ułożenie i obsługę podczas odhaczania. Jeśli natomiast zachce nam się zrobić fotkę, to możemy rybę cały czas trzymać w wodzie i w tym czasie sięgnąć po aparat. Można się obejść bez podbieraka? Można, ale jest to bardziej skomplikowane.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0
Tutaj wracamy do meritum. Pisałem o tym już dawno temu na innym forum, ale problem jest na tyle ważny, że sie powtórzę :mellow: .

Haki bezzadziorowe poprawiają statystykę przeżycia ryb u frajerów nie potrafiących się obchodzić z rybami, czyli u ogromnej większości. :wacko:

Kiedyś, jesienią (kilka lat), łowiłem tarlaki lipienia, do beczki na plecach i trzymałem je do wiosny (do tarła).

Haki były zadziorowe, ryb przewaliłem sto kilkadziesiąt. Z nich wszystkich zdechły dwie złowione we wrześniu (temperatura!).

Do czego zmierzam, przy odpowiednim (normalnym) traktowaniu ryb, nie ma istotnej różnicy w śmiertelności pomiędzy hakami bez i zadziorowymi. Cała ideologia służy tylko producentom haków. Po nasyceniu rynku (tradycyjnymi) trzeba było znaleźć miejsce dla dalszej produkcji,.

A podbierak? To też tylko sprawa braku emocji i właściwego zachowania. Ponieważ jednak debile stanowią większość, to popieram, chociaż nie używam.

 

Drogi Mariuszu,

 

Nie rozumiem Twojego nagłego "obdarowania" wędkarzy epitetami w rodzaju "frajerzy" czy "debile" ... :wacko:

 

W rzeczy samej, zalecenia dotyczące technik i wyposażenia w C&R są pisane dla ludzi, którzy nie są profesjonalistami w obchodzeniu się z rybami, nie mają wprawy takiej jak przerzucający ich tysiące rocznie w codziennych zajęciach zawodowych, ani w większości nie dysponują wiedzą, pozwalającą na samodzielne wykoncypowanie uzasadnień dla takiego czy innego zachowania ryby w dobrym stanie. Nie wszyscy, a nawet wręcz niezbyt wielu, wykazuje sprawność w łowieniu ryb w sposób nie doprowadzający do skrajnego wyczerpania. Dla nich te wszystkie usprawnienia i ułatwienia zachowania standardów niezbędnych do skutecznego praktykowania C&R, żeby nie było tylko modnym, a mało skutecznym "no-killem" ... ;)

 

O producentó haczyków nie martwiłbym się nadmiernie, bo przecież tych "drobiazgów" nigdy dosyć, a wciąż i wciąż wymagają uzupełniania. Zaś jeśli ktoś kupuje bezzadziorowe, to nie kupuje zadziorowych ... a łowiąc zgodnie z zasadami C&R powinien łowić "grubiej" i mniej haczyków tracić ... zaś z haczyka zadziorowego zawsze mozna zrobić bezzadziorowy, a o odwrotne przeróbki trudno, w myśl starej zasady, że "łatwiej kijek obcienkować, niż go później pogrubasić" ... ;)

 

Pozdrawiam serdecznie

 

Jurek Kowalski

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0
@Mari akurat w tym wypadku się z Tobą nie zgodzę ... wręcz jestem zaskoczony tym co napisałeś.

 

Hak bezzadzriowy - widzę, że na końcu zestawu jest mała ryba, odczepiam rybę w wodzie w ułamek sekundy (często nawet jej nie dotykając).

Hak zadziorowy - często nie da rady obejść się bez skomplikowanych operacji z peanem (głównie podczas połowu spinningiem)

 

Podbierak w przypadku większej ryby bardzo upraszcza odpowiednie jej ułożenie i obsługę podczas odhaczania. Jeśli natomiast zachce nam się zrobić fotkę, to możemy rybę cały czas trzymać w wodzie i w tym czasie sięgnąć po aparat. Można się obejść bez podbieraka? Można, ale jest to bardziej skomplikowane.

Daniel, wiesz, że u mnie co na sercu to na języku.

Nie jestem zatwardziałym przeciwnikiem bezzadziorów, ale twierdzenie, że są bez wad jest dla mnie nie do zaakceptowania.

Na forach muchowych znajdziesz wiele dyskusji, w których wady tych haków w aspekcie uszkodzeń ryb, są opisane.

Spinning, to trochę inna bajka.

Podbierak, tam gdzie go wymagają, mam, ale nie używam. Kiedyś próbowałem objaśnić jak to robię (podbieram ryby) czeskiemu koledze. Zgasił mnie natychmiast mówiąc, że u nich wiedza o tym jak to robić jest obowiązkowa :huh: 

I tak powinno być, ale (u nas nigdy) nie będzie :angry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

 

Podbierak w przypadku większej ryby bardzo upraszcza odpowiednie jej ułożenie i obsługę podczas odhaczania. Jeśli natomiast zachce nam się zrobić fotkę, to możemy rybę cały czas trzymać w wodzie i w tym czasie sięgnąć po aparat. Można się obejść bez podbieraka? Można, ale jest to bardziej skomplikowane.

O wiele lepsza od podbieraka jest smycz zrobiona ze zwykłej gumy od majtek. Można rybę zostawić w wodzie i ustawiać aparat jak się chce. Tylko, że chyba według RAPR to nielegalne. Ja używam chwalę sobie i łamię prawo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0
Jeśli tak Pan zrozumiał moją wypowiedź to jestem zaskoczony i troszkę rozczarowany ;)

 

W takim razie trochę inaczej - nie podoba mi się gloryfikowanie "dawniej", bo właśnie to "dawniej" doprowadziło do stanu jaki mamy obecnie.

Pańskie wspomnienia i wizja historii ma się ni jak do wspomnień i opowieści wielu wędkarzy, także tych starszej daty. 

 

Szanowny Panie Danielu,

 

Chwile nie udzielałem się w tej ciekawej i istotnej dyskusji, ale spróbuję nadrobić ten czas ... ;)

 

Co do zrozumienia Pańskiej wypowiedzi - cóż, do tego w dużej mierze się sprowadza i chciałem to Panu uświadomić. Podobnie jak chciałbym Panu uświadomić, że w istocie Pańska obrona "zdobyczy ludu wędkarskiego" w postaci wydłużenia sezonu połowowego, "osiągniętego" we wczesnych latach 80-tych, czyli w tym okresie "dawniej", który słusznie wiąże Pan z doprowadzaniem w jakimś zakresie do obecnego stanu, jest rodzajem bezpośredniego "gloryfikowania" i petryfikowania tego stanu. Czasem tak sie człowiek w zapale o gorliwości zapędzi, że to samo z jednej strony mu sie nie podoba, a z drugiej - siedzi w tym po uszy ... ;)  Na marginesie - "argumentacja" w okresie kiedy doprowadzono do wydłużenia okresu połowów pstrągów była analogiczna do stosowanej obecnie ... ;)

 

Natomiast ja pisałem o tym "dawniej", które poprzedzało okres dewastacji ... jeśli zauważył Pan w przytoczonych datach - począwszy od regulacji z 1932r., które wprowadzone wówczas, na podstawie własnych doświadczeń i doświadczeń zaczerpniętych z zarzadzania wodami pstrągowymi w innych krajach, dotrwały przez wiele lat ... te regulacje zostały wprowadzone przez ludzi, którzy przywracali stan polskich łowisk pod koniec XIX wieku, po dewastacji podobnej do dzisiejszej ... Nie zamierzam opierać się w tym na przywoływanych przez Pana "wspomnieniach i opowieściach wędkarzy", bo to mało istotne źródło, tylko na wiedzy i znajomości rzeczy. Jeśli woli Pan odwołać się do wspomnień wędkarzy, to zachęcam do zajrzenia do tego artykułu: http://www.wcwi.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=2200

 

Wracając do tego, co Pan był łaskaw określić jako "gloryfikowanie "dawniej"" - nie ma to z użytym okresleniem nic wspólnego. Odwoływanie sie do obserwacji z przeszłości, które miały wpływ na sytuację, zachowania i efekty, istotne równiez dziś, nie ma niczego wspólnego z oceną czy wartościowaniem całości. Natomiast zapewne zdaje sobie Pan sprawę z tego, że ludzie o "przedwojennym" przygotowaniu, wychowaniu, mentalności, tradycji nie wyginęli wszyscy ... oni byli kontynuatorami wcześniejszych pokoleń ... ale choć początkowo było ich wielu, to z czasem zostali "nakryci czapkami" przez "masy wędkarskie", które kształtowały późniejszą rzeczywistość wędkarstwa w Polsce i ukształtowały to, czym jest dziś, nie wyłaczając z tego, niestety, następców ...

 

Z kolei na koniec - ja jestem zadziwiony, zaskoczony, rozczarowany, kiedy ludzie deklarujacy zainteresowanie w poprawianiu sytuacji w polskich łowiskach, tak zawzięcie bronią swoich przywilejów i napastliwością reagują na propozycje rozszerzenia promocji ograniczania eksploatacji wód ... Zdaje Pan sobie sprawę zapewne ze skromnosci szeregów tych, którzy ryb nie zabierają (n.b. "no-kill" czy nawet zaawansowane C&R nie jest "panaceum" na wszystko - to tylko JEDEN Z WIELU elementów zachowania zasobów, sprzyjający ich odtwarzaniu, ale nie wystarczający i jedyny)... upierając się przy długotrwałym sezonie połowów w rzeczywistości wspiera Pan i Koledzy tych wszystkich, którym w smak taki zakres swobody eksploatacji łowisk, tych, którzy ryby zabierają ... Spodziewałbym się raczej gotowości dbających o ryby do ograniczenia łowienia, niz utrzymywania obecnego, dewastującego poziomu eksploatacji ... Ci, ktgórzy ryby zabierają raczej nie będą ubiegać się o graniczenia ... ;)

 

Pozdrawiam serdecznie

 

Jerzy Kowalski

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0
   Drugi wątek brzmi "Kiedyś to było". Kiedyś to było mniej więcej to samo co jest teraz tylko na inną skalę. Kiedyś po mojej rzece chodziło  4 starszych panów z klejonkami i ewentualnie na weekend wpadło z Krakowa paru ich kolegów z KTW. Oni też brali ryby, jak to napisał Standerus "według potrzeb". Ryb wystarczało dla tych kilku panów. Teraz koło w mojej wiosce ma 97 członków-ryb nie wystarczy nie ma takiej siły. Czy będą łowili od kwietnia czy od 10 maja, na haki bez zadziorów, czy z zadziorami, nie wystarczy.

 

Szanowny Panie Krzysztofie,

 

Ten aspekt "dawniej" jest najbardziej istotny ... kwestia równowagi między zasobami, odtwarzaniem i eksploatacją. Różne są sposoby odtwarzania takiej sytuacji, a nie ma jednego, który sprowadziłby spodziewany efekt ... wszystko sprowadza się do dostosowania "wysiłku połowowego" do możliwości wody ... a na to wpływ mają rózne regulacje ... Najczęściej "zakaz zabierania" (od którego daleko do właściwego C&R) doprowadza do tego, że bardzo wielu wędkarzy rezygnuje z łowienia w tym miejscu ... nie rezygnują zupełnie, tylko "kormoranią" w innych miejscach ...  i to jest największy wpływ, a nie sam fakt "niezabierania ryb" ... niewątpliwie inne regulacje dotyczące presji, jak na przykład czas trwania "sezonu połowów", mają znaczenie, a sumowanie róznych czynników może przynieśc w końcu efekty ... Nie warto zbyt łatwo rezygnować z róznych składowych tej "układanki", bo w sumie mają synergistyczne działanie ...

 

Pisał Pan gdzieś, że ze szczupakami jest łatwiej niż z pstrągami ... pewnie mają mniejsze wymagania, ale tez łatwo nie jest ... zarówno warunki środowiskowe jak i obecne przekierowanie eksploatacji na ryby drapieżne musi miec znaczenie ...

 

Pozdrawiam serdecznie

 

Jerzy Kowalski

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Szanowny Panie Jerzy. Zakaz zabierania nie jest złotym środkiem na uzdrowienie polskich łowisk krainy pstraga i lipienia. Ale mógłby być jego szkieletem na którym budować można dalszą konstrukcję. Przy obecnej  presji nie widzę innego rozwiązania a nauczanie etyki i okresy ochronne zostawiłbym na później. Od czegoś trzeba zacząć. Niech Pan sobie wyobrazi np. wprowadzenie zasad NK na początkowych odcinkach rzek wód zamieszkiwanych przez ryby łososiowate czyli w rejonie ich tarlisk. Korzyści płynące z takiego przedsięwzięcia myślę, że są logiczne i nie trzeba się rozpisywać.

Wymagania tarłowe szczupaków, ryb karpiowatych są owszem mniejsze niż łososiowatych ale głównym problemem jest płodnośc. Kilogramowa samica potokowca daje w zestawieniu z kilogramową samicą szczupaka nieporównywalnie mniej ikry.

Bardzo złożone jest też zagadnienie terytorializmu pstrągów. Ryby te w zasadzie nie tolerują bliskosci pobratymców, stad ich ilość w danym cieku zawsze będzie ograniczona i zależna od możliwosci wody przy czym bez znaczenia jest ile tysięcy czy milionów wpuści PZW ;) 

Skoro wiec mamy jakąś rzekę x gdzie na kilometrze wody może swobodnie żyć 50 pstrągów o długości 40cm to wiecej ich tam nie będzie. Nasz problem polega obecnie na ilości ludzi którzy te ryby zabiją po złowieniu. Moim zdaniem uczenie ich przedwojennej etyki zanim wprowadzimy zakaz zabierania ryb mija się z celem ponieważ jest ich za dużo i nie zdążymy z edukacją przed faktem skonsumowania wszystkiego co pływa w rzece x.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0
Czytam ten wątek i mam mieszane uczucia. Z jednej strony jestem zdeklarowanym przeciwnikiem sztywnych zakazów i rozwijaniem świadomości, z drugiej cały czas mam w pamięci "dowcip zadanie matematyczne", jak znajdę to zacytuję. Osobiście stosuje zasdę: "jak lód z jezior zejdzie jedź na pstrągi". Jak to sie ma do obowiązującego prawa i propozycji, że może od kwietnia, abo nawet od maja? Nijak. BTW, to u nas styczniowy 50-tak ma 1,5 kg i pewnie o tym pisał Daniel.

Mam jednak nieodparte uczucie, że wynikające z tego wątku narzucanie innym swojego poglądu, nie ma uzasadnienia w wiedzy ichtiologicznej, tylko w emocjach.

Dlatego, z pełną odpowiedzialnością za słowa napiszę, że zdecydowanie mniejsza jest szansa na zrobienie krzywdy rybie, łowiąc potoka w temperaturze +1 C i robiąc mu sesję zdjęciową z wytarzaniem go w śniegu, niż przy złowieniu tej samej ryby, przy +22 C i delikatnym jej wypuszczeniu. Taka jest biologia tego gatunku i ona nic nie wie (ta biologia) o ideologii, jaką ludzie do tego drabiają.

 

Drogi Mariuszu,

 

Rozwijanie świadomości jest jak najbardziej na pierwszym miejscu, ale pewien rodzaj "kodu społecznego" jest bardzo istotny. Sprowadza się on do reguł postepowania i nie ma w tym niczego złego ... wręcz pomaga w budowaniu tradycji, wspólnego podejścia do róznych aktywności. Dlatego też uważam, że środowiskowe regulacje, które wędkarze wprowadzali niezależnie od obowiązującego prawa, miały ogromną wartość ... Wytworzenie podobnych miałoby kapitalne znaczenie dla odtwarzania relacji i budowania zaufania, tak ważnych w funkcjonowaniu ... Zasady mogą być rózne ... na przykład spotkałem takie, które mówią, że "sezon" przerywa się, jeśli temperatura wody zwiększy się ponad 23 st.C przez kolejne trzy dni, a zostaje przrzywrócony kiedy w ciagu kolejnych trzech dni będzie nie wyższa niz 21 st.C. TAką sugestie można wyczytac z Twojego demagogicznego przeciwstawienia teperatur, w jakich uwalnia się ryby ... wiadomo, ze dla gatunków "zimnolubnych" temeratura zbliżająca się do letalnej będzie stwarzała większe ryzyko niz niska temperatura ... ale "rozkład naturalny" sprowadza się do tego, że sytuacje skrajne występują rzadko ... zazwyczaj sytuacja mieści się w wartościach średnich ... a w kwietniu nad rzekę niejednokrotnie dochodzi się łamiąc lód na kałużach, po nocnym przymrozku ... ;) Nie sugerujesz chyba zagorzałym zwolennikom "no-killów", w związku z tym, że zaczynają "sezon" w styczniu, podobno z uwagi na dbałośc o ryby, żeby zakończyli sezon poławiania pstrągów z końcem maja, bo w czerwcu temperatura moze osiągać 22 st. C i łowienie może byc obciążone ryzykiem zwiększonej śmiertelnosci ... ;) Gdyby tak jednak było, to miałoby to sens, zachowujac 5-miesięczny "sezon połowów", zamiast od kwietnia do sierpnia - od stycznia do maja ... ;)  

 

Wiesz doskonale, że kwestii przeżycia populacji nie sprowadza się do indywidualnego wydarzenia w postaci jednokrotnego spotkania ryby z wędkarzem ... oraz, że "biologiczna" śmiertelnośc w warunkach obserwowanych czy w  hodowli jest daleka od śmiertelnosci w warunklach naturalnych ... Ta "biologia", o której napisałeś, to zdecydowanie zbyt mało, żeby w ten sposób argumentować za łowieniem pstrągów przez 8 miesięcy w roku ... nawet łaskawie je wypuszczając ...

Podobnie z rozmiarami ryb ... czy z tego, że pstrąg 50cm ma 1,5 kg wynikac miałoby, że KONIECZNIE NALEŻY je łowić? To uzasadnienie z kolei toruje drogę do łowienia wielu ryb, które jedyne co mają imponującego, to płetwe ogonową ... ;) i niekoniecznie są "tarzane w śniegu", bo mimo zimy zawsze da się znaleźc jakieś liście albo inne "sprzyjające" podłoże ... jak choćby na zdjęciu z dyskusji, z której ta pochodzi http://jerkbait.pl/topic/20274-pstrągi-2013/page-3#entry1193164 ... podobnie takie "przyzwolenie" skutkuje masowością połowów dziesiątków ryb podczas jednego "wypadu" ...

 

Ideologia w postaci "szczególnych uprawnień" przyznawanych sobie z tytułu "szczególnego dbania o ryby" nie powinna mieć pierwszeństwa przed całą złożonością zagadnień, nie tylko biologicznych, patofizjologicznych czy populacyjnych,  ale i gospodarczych, ekonomicznych itp. ;)

 

Pozdrawiam serdecznie

 

Jurek Kowalski

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz na pytanie...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...