Skocz do zawartości
  • 0

Pstrągi, lipienie - wydzielona dyskusja


wobler1

Pytanie

Rekomendowane odpowiedzi

  • 0
Szanowny Panie Jerzy. Zakaz zabierania nie jest złotym środkiem na uzdrowienie polskich łowisk krainy pstraga i lipienia. Ale mógłby być jego szkieletem na którym budować można dalszą konstrukcję. Przy obecnej  presji nie widzę innego rozwiązania a nauczanie etyki i okresy ochronne zostawiłbym na później. Od czegoś trzeba zacząć. Niech Pan sobie wyobrazi np. wprowadzenie zasad NK na początkowych odcinkach rzek wód zamieszkiwanych przez ryby łososiowate czyli w rejonie ich tarlisk. Korzyści płynące z takiego przedsięwzięcia myślę, że są logiczne i nie trzeba się rozpisywać.

Wymagania tarłowe szczupaków, ryb karpiowatych są owszem mniejsze niż łososiowatych ale głównym problemem jest płodnośc. Kilogramowa samica potokowca daje w zestawieniu z kilogramową samicą szczupaka nieporównywalnie mniej ikry.

Bardzo złożone jest też zagadnienie terytorializmu pstrągów. Ryby te w zasadzie nie tolerują bliskosci pobratymców, stad ich ilość w danym cieku zawsze będzie ograniczona i zależna od możliwosci wody przy czym bez znaczenia jest ile tysięcy czy milionów wpuści PZW ;)

Skoro wiec mamy jakąś rzekę x gdzie na kilometrze wody może swobodnie żyć 50 pstrągów o długości 40cm to wiecej ich tam nie będzie. Nasz problem polega obecnie na ilości ludzi którzy te ryby zabiją po złowieniu. Moim zdaniem uczenie ich przedwojennej etyki zanim wprowadzimy zakaz zabierania ryb mija się z celem ponieważ jest ich za dużo i nie zdążymy z edukacją przed faktem skonsumowania wszystkiego co pływa w rzece x.

 

Szanowny Panie Krzysztofie,

 

Może i mógłby, ale nie jest ... decyzje o podjęciu tak "drastycznych" kroków są akceptowane wtedy, kiedy praktycznie ryb już nie ma ... "Pokazują to liczne przykłady" ... ;) Efekt jaki w wyniku tego następuje, to rzeki bez wędkarzy, co po jakimś czasie może doprowadzić do względnego odrodzenia się stada ryb, ale jest to tylko hasłem do uruchomienia "zbiorów" ... Najważniejszy jest wpływ na presję ... Łowiska zwane "specjalnymi", które są w istocie jedynymi normalnymi łowiskami, funkcjonuja dzieki temu, że ograniczona jest liczba łowiących, przy utrzymaniu dopływu środków z wpłacanych jednostkowo wysokich opłat za zezwolenia ... i nie C&R jest tu istotne, ale własnie ograniczenie liczby "dniówek" łowienia w ciągu roku ...

 

O wiele łatwiej udałoby się wprowadzić ograniczenie czasu trwania sezonu, niż zakazanie wędkarzom zabierania ryb ... w końcu, nie tylkow  Polsce, rybołówstwo rekreacyjne wiąze się z pozyskiwaniem ryb, a dobrowolne niezabieranie wszystkich ryb ma małe znaczenie, bardziej ideologiczne, dla dobrego samopoczucia praktykujących je ...

 

W rejonie tarlisk nie łowi się wcale, nawet, a może szczególnie C&R ... bo jakoś łatwiej przyjmuje się, że ryb na tarliskach nie zabiera się, zaś niemało wędkarzy chwali się łowieniem w okresie tarła, opacznie rozumiejąc C&R, nadając sobie jakieś chore przywileje, bo "przecież nie robią rybom krzywdy" ...

 

Wracając do kwestii eksploatacji - bardzo wielu wędkarzy nie zdaje sobie sprawy z tego, że liczba ryb dostępnych w wodzie jest skończona ... niektórym wydaje się, że "lęgną się jak muchy" ... Do tego odnosi się wielkość eksploatacji i wielkośc presji ... Początek sezonu jest potencjalnie okresem największego odłowu, po czym w ciągu roku krzywa wielkości odłowu w czasie asymptotycznie zbliża się do poziomu, przy którym łowienie przestaje być atrakcyjne ... Im krótszy sezon tym wieksza szansa na to, ze do tego poziomu nie doijdzie ... a pomóc moze w tym również ograniczenie liczby łowiących, bo bez tego ograniczenia żadne limity, wymiary, a nwet C&R-y nie mają większego znaczenia ... Oczywiście, mozna sztucznie "odtwarzac" wielkosc zasobów ryb w łowisku dużymi rybami, co robi się często, nawet w najlepszych na świecie łowiskach, ale to dodatkowy "komplikator" ... choć i tak postępuje sie w Polsce, jednak na mała skalę w stosunku do "potrzeb" ...

 

Istotne jest stosowaie wyposażenia i rtechnik C&R ... zwłaszcza wobec ryb chronionych wymiarem czy okresem ochronnym, bo to z małych potencjalnie wyrosną te większe, jeśłi nie zginą wcześniej, również za sprawą wędkarzy ... a to przecież "pływające pieniądze", jeśłi pochodzą z zarybiania młodyumi formami - często mało sensownie ... mało kto zdaje sobie sprawę, że wypuszczanie złowionych ryb niewymiarowych to "czystej wody" C&R ... zazwyczaj wszyscy zajęci są zainteresownaiem rybami "okazowymi" ... ;)

 

Z tymi szczupakami nie jest tak "wesoo" ... ich płodność zapewnia przezycie narybku i selekcję ewolucyjną, w której przeżywają osobniki "najlepiej przystosowane" ... Z tych dziesiątkw czy setek tysięcy wylęgu z jednej samicy, pierwszy rok przezywa kilkadziesiąt, kolejny jeszcze mniej ... I musza miec dobre warunki środowiskowe do tarła ... ale to inna historia ... ;)

 

Podsumowując  - warto angażować różne działania wpływające na stan łowisk ... uważam, że im łatwiej będa akceptowane przez wędkarzy, im łatwiej można je wprowadzić, tym moga odnieść większy skutek ... z pozornie "najwazniejszymi" można czekać wieki ... ;)

 

Pozdrawiam serdecznie

 

Jerzy Kowalski

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Szanowny Panie Jerzy, w kwestii tarlisk nie zrozumieliśmy się. Nie chodzi mi o zwalczanie kłusownictwa. Wiele z górnych odcinków rzek figurujących w wykazie wód krainy pstrąga i lipienia to potencjalne tarliska. To są wody ogólnodostępne na których wolno łowić. NK na tych ciekach mogłoby poskutkować wytworzeniem porzadnych stad tarłowych "na miejscu". Bez konieczności migracji, mijania kolejnych wiosek i zasieków. Korzyści z takiego stanu rzeczy są dla mnie oczywiste, może dla Pana nie, nie wiem.

Łowiska specjalne funkcjonują na zasadzie słonych opłat, ograniczenia ilości łowiących i surowych regulacji dotyczących zabierania ryb złowionych, bądź też jest całkowite NK.

Decyzje o podjęciu drastycznych kroków jak już ryb nie ma-czyli mądry polak po szkodzie. A jak ryby już będą to wyłowić. Skoro zabierać nie wolno to nikt nie przyjedzie. Szczególnie to ostatnie stwierdzenie mnie zastanawia. Dlaczego nikt nie przyjedzie? Nikt nie przyjeżdża nad San na OS? Nikt nie przyjeżdża nad górną Wisłę?

Przyjeżdżają ludzie i nie tylko z Polski. Problem polega na tym, że zakazów nie da sie wszędzie wprowadzić bo Ci którzy chcą zabierać nie opłacą wtedy składek.

O to chodzi?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0
... upierając się przy długotrwałym sezonie połowów w rzeczywistości wspiera Pan i Koledzy tych wszystkich, którym w smak taki zakres swobody eksploatacji łowisk, tych, którzy ryby zabierają ... Spodziewałbym się raczej gotowości dbających o ryby do ograniczenia łowienia, niz utrzymywania obecnego, dewastującego poziomu eksploatacji ...

 

Niestety, ale nie zrozumiał Pan moich wypowiedzi.

Nigdzie się nie upieram przy długotrwałym sezonie, a także nie jestem przeciwko ograniczeniom. Jeśli tak można zrozumieć któryś mój post to poprosiłbym o wskazanie. Obiecuję poprawę ;)

 

Przedstawiłem kontrargument na to, że styczniowy pstrąg to zawsze chudy kondom, bo to nie prawda. Znam rzeki, w których według mnie pstrągi powinno się łowić od stycznia do połowy czerwca. (Mari to nie tylko ta rzeka, o której myślisz. Jest niedaleko taka, w której jeszcze bardziej kwadratowe kropy pływają :) ).

 

Następny wątek, w którym się wypowiedziałem, dotyczył "dawniej" i wzorców z przeszłości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Wydluzanie zakazow polowow to w Polace dzialanie utopijne. Niby idea sluszna a skutek odwrotny od zamierzonego.

 

Ilu klusownikow lapie sie i karze w naszym kraju w ciagu roku? W sezonie kontrola spotyka mnie z 2-3 razy. Czesciej jestem swiadkiem skutecznej interwencji samych wedkarzy niz odpowiednich sluzb. Klusownicy sa bezkarnii.

 

Poza sezonem gdy wedkarzy nie ma nad woda zaczynaja sie zniwa dla klusoli.

 

Skuteczniejsze byloby wprowadzenie obowiazku C&R oraz bezzadziorow przez czesc sezonu ( np. od stycznia do konca marca). Reszta czasu z sensownymu limitami polowowymi. Wedkarze nad woda to szansa na spoleczna kontrole, bo inna jest zwyczajnie nieskuteczna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

I tu się zgodze z kolegą ICTUS. to dzięki naszej obecności nad wodą proceder kłusownitwa jest ograniczany, a nie dzięki strażnikom, których pilnują tak na prawdę kłusole a to powinno chyba być odwrotnie. Dla osłodzenia znam rzekę która jest dobrze pilnowana. zdarzało się, że byłem kontrolowany pare razy  podczas jednego wypadu i za każdym razem kontrolował mnie inny człowiek.

Edytowane przez misiek116p
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0
Wydluzanie zakazow polowow to w Polace dzialanie utopijne. Niby idea sluszna a skutek odwrotny od zamierzonego.

 

Ilu klusownikow lapie sie i karze w naszym kraju w ciagu roku? W sezonie kontrola spotyka mnie z 2-3 razy. Czesciej jestem swiadkiem skutecznej interwencji samych wedkarzy niz odpowiednich sluzb. Klusownicy sa bezkarnii.

 

Poza sezonem gdy wedkarzy nie ma nad woda zaczynaja sie zniwa dla klusoli.

 

Skuteczniejsze byloby wprowadzenie obowiazku C&R oraz bezzadziorow przez czesc sezonu ( np. od stycznia do konca marca). Reszta czasu z sensownymu limitami polowowymi. Wedkarze nad woda to szansa na spoleczna kontrole, bo inna jest zwyczajnie nieskuteczna.

A ja się z kolegą Iktusem nie zgodzę. Po pierwsze wydłużanie okresów ochronnych ma sens i nawet nie powinno się tego tłumaczyć. W przypadku pstrągów to na moich łowiskach często obserwowałem trące się ryby nawet pod koniec grudnia.Wędkarze najczęściej tego nie wiedzą bo nad rzeką pojawiają się wyłącznie w celu łowienia. Myślę, że to naturalne by dać im odsapnąć chociaż z miesiąc.

Poza sezonem wędkarze dbający o rzekę pilnują swoją wodę. SSR ...Sam bywam wtedy nad wodą częściej niż w sezonie łowienia. Przyznam jednak, że niewielu chce rzek pilnować. Wędkarze wolą sobie wmawiać, że jak łowią to pilnują ;) A ja myślę, że rybie nie robi różnicy czy ją zje kłusownik czy wędkarz.

Co do skutecznego C&R na początku sezonu a potem trochę ryb zabierać :unsure: . Zasady C&R http://www.namuche.pl/uwolnij.php?mode=show&id=43  wprost należy znać i stosować choćby w przypadku ryb nie wymiarowych i nie do końca polega to na nie zabijaniu ryb. Przykładowo w duże mrozy lub nawet takie minus kilka stopni to wiedząc że możemy uśmiercić pstrąga samym złowieniem go powinno się świadomie zrezygnować z łowienia lub rybę odhaczyć bez wyjmowania na brzeg. Oczywiście wszelkie pomiary ryby czy robienie zdjęć wydłużają pobyt ryby poza wodą i raczej jej nie służą.

Ostatnie stwierdzenia kolegi Iktusa jest najbardziej dyskusyjne. Bo niech mi ktoś powie jaka to liczb ryb w polskich warunkach, która się mieści w twierdzeniu "sensowny limit". Tu ośmielę się podać przykład. San tego roku. Pojechałem ze strażnikami na kontrol. Na OS wszyscy w jak najlepszym porządku łowią, wypuszczają, dobrze obchodzą się z rybami. Zjeżdżamy poniżej Choczewki a tam wędkarzy już znacznie więcej. Nie licząc jednego młodego człowieka z Leska wszyscy mają zabite ryby. Nawet spotkane na koniec małżeństwo też chwali się zabranymi rybami. Niby wszystko w porządku bo w zgodzie z limitem. Jednak limit to maksymalna ilość ryb, które można a nie należy zabrać. Kontrolowanym zadawałem pytanie jak wyżej ile to ryb rocznie jest ich zdaniem rozsądnym limitem. Odpowiadają różnie jedni, że 10 inni, 50 lub nawet 100 :blink: . Rachunek jest prosty. Jeżeli każdy z 5000opłacających składkę wędkarzy zabierze rocznie 10 ryb to z rzeki ubywa 50 000 wymiarowych, zdolnych do rozrodu ryb. Warto sobie wyobraźić tarło takiej ilości pstrągów lub górę rybich trupów. Tak zupełnie obiektywnie to myślę, że w naszych polskich warunkach nie stać nas na zabijanie pstrągów, lipieni czy głowacic. Nie jest to żadna fanaberia czy no-killowy terroryzm tylko zwykła chłodna ocena możliwości naszych łowisk. Dziwi mnie też opór przed jakimkolwiek ograniczeniem w korzystaniu z łowisk a przecież jesteśmy gospodarzami i opiekunami tychże.

Edytowane przez Zielony
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Zielony póki u nas będzie pokutowało zabijanie pstrągów i lipieni to przy tej presji na San nawet 2szt w miesiącu będzie dużo.Jak będzie zakaz zabierania ryb to pewne jest że część ludzi nie wykupi karty bo im się nie opłaci,taki klient przynosi wodzie więcej szkody jak pożytku.Tak powinno być na Sanie, od Hoczewki do mostu w Sanoku zakaz zabierania ryby.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Jozi taki klient szkodzi Tobie ale nie związkowi:) Związek go lubi za zabieranie ryb bo jest pretekst żeby wpuszczać. Wczoraj miałem walne koła. Po wysunięciu przez prezesa wniosku o zwiększenie wymiaru dla pstrąga i zmniejszenie limitu podniósł się niezły wrzask:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

"Sensowne limity połowowe" to najmniejsze jakie da się przeforsować. Dla mnie byłoby to 0, ale to abstrakcja nie do przepchnięcia w PZW. Skrócenie okresu w którym można zabierać ryby a w przyszłości wprowadzenie wędkowania na żywej rybie, działania małymi kroczkami. Oczywiście jeżeli udałoby się wprowadzić przez cały sezon C&R to jestem za tym, tylko nie bardzo w to wierzę.

 

@Zielony u was chyba SSR działa sensownie więc sytuacja jest trochę inna niż w większości łowisk w Polsce. Wody na których ryb jest dużo to takie gdzie każdy wędkarz który jest nad wodą raz dziennie ma kontrolę. To się zdarza w niewielu miejscach.

 

Natomiast woda bez opiekuna, nawet z całkowitym zakazem łowienia i wysokimi karami zostanie wytrzebiona przez kłusoli. To nie wysokość ale nieuchronność kary jest straszakiem który działa. Papier wszystko przyjmie, można nałożyć wysokie kary ale co to zmienia? Ten co beretował ryby będzie to robił dalej bo i tak nikt tego nie sprawdza. Obowiązek C&R przez większość sezonu zapewniłby obecność etycznych wędkarzy nad wodą, takich którzy mogliby zwracać uwagę na "czapkujących" ryby.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0
@Zielony u was chyba SSR działa sensownie więc sytuacja jest trochę inna niż w większości łowisk w Polsce. Wody na których ryb jest dużo to takie gdzie każdy wędkarz który jest nad wodą raz dziennie ma kontrolę. To się zdarza w niewielu miejscach.

 

Natomiast woda bez opiekuna, nawet z całkowitym zakazem łowienia i wysokimi karami zostanie wytrzebiona przez kłusoli. To nie wysokość ale nieuchronność kary jest straszakiem który działa. Papier wszystko przyjmie, można nałożyć wysokie kary ale co to zmienia? Ten co beretował ryby będzie to robił dalej bo i tak nikt tego nie sprawdza. Obowiązek C&R przez większość sezonu zapewniłby obecność etycznych wędkarzy nad wodą, takich którzy mogliby zwracać uwagę na "czapkujących" ryby.

 

Ictus

A te SSRy to skąd się biero?

Bociany przynoszą?

Zielony w kapuście znalazł?

Napływowi są ze wschodu, ze ich tyle w lubelskim?

 

Czy też może są to wędkarze tacy jak Ty, ja czy ktokolwiek inny, którzy po za "brać" chcą też "dawać"?

Oczywiście, nie każdego stać na zajmowanie się wodą, bo to bardzo drogi sport. Pochłania kupę czasu i środków.

Dla ludzi którzy nie mają czasu i kasy stworzono OeSy, gdzie opłacają, marnie bo marnie ale zawsze, ludzi którzy robią robotę za nich.

Szkoda, że zrozumienie tego wydaje się być w pięknej Polsce niemożliwe.

W PL tylko krzyk zarodków potrafimy usłyszeć, wziąć d... do roboty i zadbać o wodę pod domem zwykle nie ma komu.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Dlatego nalerzy brac sie za wode pod nosem. Niezaleznie od tego wprowadzenie C&R i bezzadziorow w okresach zimowych pozwoli na wpuszczenie nad wode uswiadomionych wedakarzy szukajacych emocji a nie miesa. Czyli tych ktorzy moga zwrocic uwage na klusoli i nieetyczne zachowania. Sam bylem swiadkiem gdy zabierajacy niewymiarowe ryby czy gatunki pod okresowa ochrona byli linczowani przez innych wedkarzy. Dzialalo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Sprawa jest skomplikowana. Fantazjując sobie, np. załóżmy, że byłyby same OSy no kill, nie będzie tylu chętnych żeby zarobiły. Za mało jest ludzi dla których złowienie ryby to cała przyjemność. Ich ilość będzie się zwiększać, częściowo bo zrozumieją, po części również dla tego, że taka jest moda. Śmieszy mnie czasem obrzydzenie widoczne na twarzy z jakim wędkarze wypuszczają ryby do wody:) Cierpią goście strasznie w imię parcia na szkło:)

Ale nie wierzę, że za mojego życia odwróci się proporcja na rzecz wędkarzy dla których złowienie jest kwintesencją wyjazdu, w zestawieniu z tymi którzy jednak dadzą w łeb.

Przytłaczająca większość wód w PL to jednak dzierżawy PZW, które jakie jest wszyscy wiemy. Można sobie narzekać, ale związek też ma trochę związane ręce. W jego szeregach jest tylu ludzi z parciem na mięcho, że trzeba im tego mięcha dostarczyć.

Trzeba więc walczyć ile się da i jak się da.

Ja dalej uparcie uważam, że przynajmniej obszary potencjalnych tarlisk które są ujęte w wykazie wód krainy pstrąga i lipienia powinny być odcinkami NK.

Czyli u mnie pod domem -samolubny jestem :) .

Ciekawą opcją mogły by być kupowane limity tak jak zaproponował Sławek, ale to jest ciężki temat jeśli chodzi o ustalanie składek. W każdym razie zadziałało by na pewno na tych mniej zdecydowanych którzy biorą bo wolno. Na najbardziej zatwardziałych patelniaży raczej nie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

@Kuba nie bardzo rozumiem. Czyli obowiazek NK na wodzie nie ma Twoim zdaniem sensu? Jasne ze nie wszyscy beda etyczni, ale wystarczy ze bedzie obok siebie dwoch, jeden etyczny drugi nie i jest szansa ze nietyczny nie odwazy sie dac rybie w leb. Jak bedziesz mial nad woda jednego nietycznego to z pewnoscia nie wystraszy sie zadnego zakazu, tylko wpakuje rybe do termosu.

 

Na rzece widac czy ktos holuje rybe i co z nia potem robi. Jest szansa ze miesiarze przerzuca sie na wode gdzie mozna beretowac. Same zakazy nic nie zmienia. Czuwac nad tym musza sami wedkarze.

Edytowane przez ictus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Nie ma sensu łudzić się, że dłuższe łowienie - od stycznia do września, jest dla ryb obojętne.
Choćby wprowadził bezzadziory, NK i nie wiem co jeszcze, jeśli nad wodą nie masz właściciela i strazników jest kupa.

Strażników nie ma bo wędkarze są egoistami i wyjazdy nad wodę bez wędki ich nie interesują, a "właściciel" wiadomo jakie ma podejście.

Jak wpuścisz nad wodę ludzi, będzie to dla wody ekstra presja, jak pokazują "procenty" z WW w najlepszym wypadku 20% wypuści ryby. Mimo zakazu zabierania takie kwiatki są. Miałem okazję być kilka lat SSR na wodzie No-Kill i.. i tak po prostu jest.

Woda ze skróconym okresem lowienia plus wędkarze zamiast siedzieć obrażeni będący nad wodą i patrolujący rzeki, które ponoć tak kochają i na rybach im tak zależy = lepszy sezon za 2,3 lata. Wyniki sa bardzo szybko. A jak jeszcze z glową ktoś zarybi (np nie w lutym, do wody 2st, tuż przed pójściem śniegówy) to moze być naprawdę dobrze.

I teraz pytanie:

co lepiej?

Nadupcać wodę w środku zimy, łowić kelty i uważać że jest ok, bo "są wędkarze nad wodą" czy odpuscić sobie aż ryby będą w dobrej kondycji (co można przecież indywidualnie dla rzeki określić i lowić od stycznia na wodach na których jest to ok), opiekować się i zajmować woda cały rok nie tylko w sezonie miesnym, zarybiać, budowac inkubatory i.. po kilku latach mieć super łowisko?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Kuba w idealnym świecie ...

ale nie żyjemy w idealnym świecie i dlatego nie ma uniwersalnych rozwiązań dla każdej wody.

W niektórych miejscach sprawdzi się bardziej Twoje podejście, a w innych @ictusa.

Łowiłem kiedyś w wodzie, gdzie było zimowisko morskich okoni, ale w tym okresie narzucony był "No Kill". Wędkarzy było mnóstwo i faktycznie nawzajem się pilnowali.

Gdyby nie dostęp do wody w tym momencie, to te okonie zostały by wyżarte ... przez Polaków (niestety), Rumunów i kormorany. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Wiekszosc wedkarzy to w moim mniemaniu osoby ktore nad woda bywaja rzadko bo zwyczajnie nie maja czasu na czestsze wypady. Poki nie ma sie pracy od piatku do soboty, nie wraca sie do domu o 19:00, a tam czekaja dzieci i zona, to mozna patrolowac wode i spedzac nad nia milo czas bez wedki. Czesto wedkarze mimo ze by chcieli to zwyczajnie nie moga, bo trzeba zrobic zakupy, pojechac z dzieckiem do lekarza, pomoc odrobic lekcje etc. Jedno dziecko to w Polsce mocny standard.

 

Trzeba dzialac w kolach i poswiecic czas zeby wepchnac rozgarnietych ludzi ktorzy zastapia beton. Nie wymaga to duzo czasu. Wlasciciel wody powinien zapewnic jej ochrone. Jesli trzeba nalezy zwiekszyc skladki. Moze jasno okreslic jaka ich czesc idzie na ochrone wod, nawet jako dodatkowa oplata. Tak samo powinna byc rozwiazana kwestia oplaty na zarybianie. Inaczej kasa rozejdzie sie zawody i inne pierdoly.

 

W obecnej sytuacji czyli bez aktywnych straznikow, klusole z wedka elektryczna, sieciami, zastawkami, robaczksmi w te kilka miesiecy bez wedkarzy ta wode wyrybia i beda skuteczniesi od wedkarzy NK, nawet tych niezdarnych C&R w najgorszym wydaniu. Nikt mi nie wmowi ze klusole wystrasza sie deklaracji na forum czy przepisow, tych tylko papierowych ktorych jak na razie nikt nie egzekwuje. Skoro na odcinkach nokill zabijaja to co sie bedzie dzialo gdy nikogo tam nie bedzie? Bedzie lepiej? Bedzie wiecej ryb? Jest kryzys i bedzie sie poglebial, to wygeneruje wiecej autochtonow z dyzymi zamrazarkami. Ja bym im nie dawal bezpanskiego folwarku z pstragami, bo ochrona wod to aktualnie fikcja. Zamiast jednej ryby jak ci o ktorych pisales zabiora w tygodniu cala przyczepke miecha.

 

Oczywiscie Twoj model Kuba bardzo mi sie podoba. Jezeli wprowadzimy go tylko w czesci dotyczacej tylko skrocenia okresow to w realu nie zadziala. Jesli uda sie go wprowadzic w calosci to bedzie rewelacja.

 

P.S. Jesli nie uda sie wszedzie wprowadzic wymarzonego NK, a raczej sie nie uda, to moze zastosowac dodatkowe rozwiazania regulujace polowy. Oczywiscie to abstrakcyjny pomysl zakladajacy ze mamy aktywnych straznikow. Co do limitow polowowych - ciekawym rozwiazaniem jest wydawanie licencji na zabijanie w postaci czipow ktore po zlowieniu wedkarz jest zobowiazany przyczepic do ryby. Jednorazowe, drogie i sprzedawane w ograniczonym zakresie. Woda pozwala na zabicie 200 ryb w sezonie, sprzedajemy 200 licencj itd. Niezrealizowane licencje ida do kosza. Brak czipa = grzywna, kara czy jak to zwal. Pozwolilyby to okreslic przez zarzadce ile zabranych ryb woda zniesie, tak aby liczba ryb przyrastala. Moze wprowadzic je tylko na niektorych wodach, podobnie jak w polowach krokodyli w USA. Takie S-F ale w niektorych miejscach dziala.

Edytowane przez ictus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0
Wiekszosc wedkarzy to w moim mniemaniu osoby ktore nad woda bywaja rzadko bo zwyczajnie nie maja czasu na czestsze wypady. Poki nie ma sie pracy od piatku do soboty, nie wraca sie do domu o 19:00, a tam czekaja dzieci i zona, to mozna patrolowac wode i spedzac nad nia milo czas bez wedki. Czesto wedkarze mimo ze by chcieli to zwyczajnie nie moga, bo trzeba zrobic zakupy, pojechac z dzieckiem do lekarza, pomoc odrobic lekcje etc. Jedno dziecko to w Polsce mocny standard.

 

O jednym zapominasz.

Kogo to obchodzi?

Czy jak przyjedziesz na stację benzynową i zamiast kasy będziesz człowiekowi podobne opowieści robił, to zatankuje ci auto za darmo?

Póki co, wędkarstwo nie jest obowiązkowe, nawet, co trudno zrozumieć, nie jest "prawem naturalnym" jak powietrze do oddychania.

Chcesz - płacisz i uczestniczysz.

Nie chcesz? 

Jest łowienie morskie, są szachy, można głaskać kota czy spacerować po lesie.

 

Dla mnie to jest szukanie wygodnych wymówek dla braku chęci do działania. Bo zawsze wygra supermarket, kino, siedzenie na kanapie i "weekend muszę poświęcić rodzinie". Powiedz, a jak to jest, ze np myśliwi, którzy chyba nie składają się wyłącznie z bezrobotnych i artystów malarzy z nielimitowanym czasem jakoś... dają radę. Są w obwodzie i zimą, i wiosną, i dbają o swoje. Im dzieci nie chorują, czy tez w pracy mówią "jestem myśliwym  i z pomrukiem zrozumienia i akceptacji codziennie wychodzą o 15?

Trzeba dzialac w kolach i poswiecic czas zeby wepchnac rozgarnietych ludzi ktorzy zastapia beton. Nie wymaga to duzo czasu. Wlasciciel wody powinien zapewnic jej ochrone. Jesli trzeba nalezy zwiekszyc skladki. Moze jasno okreslic jaka ich czesc idzie na ochrone wod, nawet jako dodatkowa oplata. Tak samo powinna byc rozwiazana kwestia oplaty na zarybianie. Inaczej kasa rozejdzie sie zawody i inne pierdoly.

 

Wybacz, ale działałeś już w kole?

Poświęciłeś czas by zastąpić beton?

Kto go zastąpi i będzie działał w maksymalnie nie efektywnym tworze jakim jest PZW - wieczny i nieustający kącik dyskusyjny?

Nie wymaga to dużo czasu? To proszę  idź przodem...

Zwiększ składki tak by było na ochronę, niech ludzie płaca 100pln za dniówkę łowienia na Wiśle. tylko jak to przeprowadzisz w "demokratycznym" tworze, jakim jest pzw zrzeszające ludzi z łapanki, skoro nawet i tutaj, zrozumienie wydawałoby się ze sprawy oczywistej, jaką jest zmniejszanie presji wywołuje taki opór? I to w środowisku postrzeganym przez "resztę" jako skrajnie nawiedzenie no killowi odmieńcy? Jak wytłumaczysz ludziom, ze mają na Ciebie zagłosować, wybrać do władz skoro oferujesz im np 10x podniesienie opłat, wprowadzenie zakazu zabierania ryb i limitu wejść nad wodę?

Co do odpowiedzi która się ciśnie "drobnymi kroczkami" to drobnymi kroczkami tak drobimy w miejscu któryś rok z rzędu. Jak przedszkolak pod zajętym kibelkiem przeskakujemy z nogi na nogę i powoli chyba już po nogawkach cieknie, a nadal wolą wszyscy stać w miejscu i wykonywać działania pozorowane.

 

 

 

W obecnej sytuacji czyli bez aktywnych straznikow, klusole z wedka elektryczna, sieciami, zastawkami, robaczksmi w te kilka miesiecy bez wedkarzy ta wode wyrybia i beda skuteczniesi od wedkarzy NK, nawet tych niezdarnych C&R w najgorszym wydaniu. Nikt mi nie wmowi ze klusole wystrasza sie deklaracji na forum czy przepisow, tych tylko papierowych ktorych jak na razie nikt nie egzekwuje. Skoro na odcinkach nokill zabijaja to co sie bedzie dzialo gdy nikogo tam nie bedzie? Bedzie lepiej? Bedzie wiecej ryb? Jest kryzys i bedzie sie poglebial, to wygeneruje wiecej autochtonow z dyzymi zamrazarkami. Ja bym im nie dawal bezpanskiego folwarku z pstragami, bo ochrona wod to aktualnie fikcja. Zamiast jednej ryby jak ci o ktorych pisales zabiora w tygodniu cala przyczepke miecha.

 

 

Przecież nikt nie mówi o przepisach, tylko o regularnym trzepaniu wody i odławianiu "robactwa".

Średnich rozmiarów koło ma pewnie ponad stu członków. Każdego zobowiązać, by tylko dwa razy w roku był na patrolu i masz już więcej niż jedną osobę dziennie nad wodą. To sa sytuacje, gdy nie potrzeba żadnych specjalnych czarów, wystarczy ruszyć pupę, wsiąść w auto i pojechać. Co więcej, jak się postara komendant SSR i porozmawia z ludźmi z policji, to będą bardziej niż chętni do pomocy w przypadku spotkania kogoś kto brzydko się zachowuje, jak choćby i widoczni na tym zdjęciu delikwenci, którym opłacało się przyjechać 150km w jedną stronę, przy paliwie za pewnie 5pln za litr, i łowić pstrągi na robaki, bez opłat:

 

post-45787-0-92373900-1358853635_thumb.jpg

 

Sterroryzowani i zatrzymani do przyjazdu policji... kartą MPK niepełnosprawnego ;)

Wystarczy nad wodą ktoś kto kontroluje i po problemie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz na pytanie...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...