Skocz do zawartości

Lososiowate Michigenu - nowe odkrycie


jerry hzs

Rekomendowane odpowiedzi

witam po przerwie,

przedostaniej niedzieli wybraliśmy się w poszukiwaniu ryby wzdłuż brzegu Michiganu. Umówiliśmy (Irek i ja) się z Dominem w Bender o 6 rano, z powodow technicznych przybylismy z malym opoznieniem. Dominik w tym czasie zdazyl zabawic sie z jakims catfishem i jakies monstrum zaskoczylo go bardzo, nie zdazyl niestey odwzajemnic „uczucia” i bylo po sprawie...spedzilismy tam jeszcze chwile, ja mialem jakies branie ale czlowiek jeszcze wczorajszy byl i podzielilem los Dominika.

Zmiana miejscowek, przemieszczamy sie bardziej na polnoc ale bez skutku. Trafiamy w koncu w miejsce w ktorym nikt z nas wczesniej nie wedkowal, aczkolwiek slyszelismy o nim troszeczke. Ogolnie zabawa nie wiadomo czego sie spodziewac i kazdy z nas probuje czegos innego...

W pewnym momenie dostrzegamy stalowoglowego wygrzewjacego sie na kamieniu, podniecenie wzroslo, przeciagnalem mu woblerka przed nosem, Irek innego ale koles sie sploszyl i odplywajac wyskoczyl ponad wode zebysmy zobaczyli co stracilismy. Idziemy dalej a raczej z powrotem w strone samochodow. Irek testuje jakiegos nowego Rapala i nagle krzyczy ze podbierak i aparat przygotowac bo chyba losos, spojrzalem w strone wody i ujzalem jak wyskakuje, piekny widok ktorego nie da sie zapomniec, biegne z podbierakiem ale juz nie ma po co. Nie wytrzymala zylka, Irek chyba przesadzil z finezja... Niestety nadeszla godzina x i trzeba do domu, rodzinke troche zabawic, ale juz wiemy gdzie przyjedziemy jutro. Uzbrojeni w mocniejsze zylki meldujemy sie na miejscu o 4.30 rano. Czy nas wzrok myli? Nie to jakis dziadek wlasnie wraca z wedkowania, na sznurku ma browna i ladnego kinga. Szczeny nam klapnely o ziemie. Wypytalismy pana dziadka co i jak. Okazalo sie ze znow jestesmy nie w pore, bo w nocy trzeba na swiecace przynety. Decydujemy sie jednak zostac i poznac troche wode. Wiatr nie sprzyja, mam dwa brania ale nie do zaciecia w taka pogode. Jerzy czyli Irek cos holuje, ryba jak torpeda plynie z falami w jego strone, nie zdazyl zwijac zylki i ryba sie uwolnila. Ja mialem identyczna sytuacje 15 minut pozniej. Byly to Coho wedlug swiadka okolo 5-6 funtow. Widac ze niezle „wpisowe” trzeba tu zaplacic, smiejemy sie, a jednoczesnie nie ukrywamy wkurzenia. Zbliza sie 7am trzeba sie zwijac do pracy. Znow o kiju ale za to troszke madrzejsi, wracamy do domu. Tego samego dnia o 11pm jestesmy na miejscu. Woda spokojna, powietrze przejrzyste, zeby tylko braly. Po okolo godzinie pierwsze branie, mam nadzieje ze sobie poradze i wyciagne pierwszego lososia w zyciu. Coz za waleczna ryba, Jerzy probuje dosiegnac go latarka ale jeszcze nie widac, zbyt daleko. W koncu laduje w podbieraku 6lb Salmon Coho. Niestety zdjecie nie spelnialo warunkow zeby je zamiescic. Zamieniamy sie na chwile z Jerzym na wedki, oddaje cztery rzuty i branie. Kolejny Coho, troche mniejszy. Szybko wraca do wody, nawet nie pstrykamy zdjecia. Irek troche wsciekly ze ja juz druga ryba i to na jego wedke!!! Mija kolejna godzina kiedy uslyszalem glosne JEST!!! Zwijam swoja wedke i biegne z podbierakiem do Irka. Co sie tu dzieje? Chlopak caly przerazony, nie jest w stanie panowac nad kolowrotkiem ryba zabiera zylke jak chce i odplywa w jezioro. Irek sie martwi ze zaraz zylka sie skonczy i idzie za ryba jak daleko sie da. Nagle stop, cholera uwonil sie albo znowu zylka poszla. Nie!!!, on wraca do brzegu, to musi byc KING, spelnia sie marzenie Jerzego, ktory kreci korbka ile sie da i mowi ze nie zdazy, kaze mu powoli biec w przeciwna strone. Lecz ryba znow zmienia zdanie i rusza w jezioro, poczulismy „smrod” hamulca, Irek mowi ze kolowrotek dziwnie pracuje, ale widac ze ryba troche slabsza i daje sie juz podholowac do brzegu. Juz jest nasza, wazymy, mierzymy – 11lb 28cali Chinook Salmon. Jerzemu morda sie smieje pstrykam im fotke.

Ryba do wody, a my jeszcze kilka rzutow i wracamy do domu.

Nazajutrz opowiadamy cala historie Dominikowi, ktory jest juz cholernie gotowy na ryby. Jedziemy za kilka dni razem. Nic sie nie dzieje, Domin musi wracac do pracy. Ja wyciagam 4lb Coho, ktory trafil na grila. Jerzy nic, po takim kingu musi odczekac na kolejna rybe ,smiejemy sie.

To bylo nasze kolejne doswiadczenie z rybami z jeziora Michigan. Teraz tylko miec czas, doskonalic techniki i sprzet. Ja ciagle czekam na swojego patola z Art-Rodu i pracuje 7’ premierem. Polamer jak na razie dwukrotnie wydluzyl czas dostarczenia paczki. Haha, ale jak juz przyjdzie, to Kingi nie maja szans...

pozdrawiam

post-3531-1348914792,3178_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajnie ze lowicie :mellow: . Zbliza sie pora ze Kingi zaczna podchodzic pod brzeg . Od polnocy jeziora Michigen bedzie to postepowac w kierunku poludniowy z dnia na dzien . Kingi z brzegu to najwieksze wyzwanie dla wedkarzy lowiacych lososiowate . Trzeba tez wspomniec ze teraz po tych przechodzacych z dnia na dzien ulewach powinny pojawic sie w rzekach Steelheady z plemienia Scamania ...z najwaleczniejszego plemienia B) ...sprzet bedzie trzeszczal to pewne :mellow:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

ladnie panowie szalejecie...

moja wedka w koncu dotarla, ale za to pochowaly sie coho i kingi :( ostanio zlowilem zamiast salmonow ich kolacje czyli alewife, tak bardzo smieszne, wziely na 3/4 oz glow in the dark moonshine lures :lol: piec sztuk polakomilo sie na moje blachy, widac kota nie ma myszy harcuja

:lol:

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To moze byc dobry pomysl . Pamietam nocne wyprawy i zdazaly sie nocne zerowania , wtedy mozna zlowic kilka . Bardzo dobrze robilo szarpanie krociutkie Stingiem 9 ,11 Suspending Salmo i Pointerem 110 Lucky Kraft . Jacek byl wczoraj po poludniu w Kenoshy ale nie mam wiesci jak mu poszlo ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamietam lata gdzie caly brzeg obsadzony wedkarzami w porcie Kenoshy i piekny nastroj nocnego lowienia . Rzeczywiscie wtedy robily blaszki podrywane z dna , prowadzone skokami nad dnem . Byly noce gdzie bylo duzo bran i byly noce gdzie jeden gosciu ciagnal a reszta probowala wypatrzec co ma zalozone . Bylem wtedy na bezrobociu wiec czasami tez tam probowalem . Obecnie port mnie nie ciagnie ...uciekam w Labirynt za pstragami . Jacek na przedostatniej wizycie w porcie wytargal rock bassa i pieknego okonia ...jak bylo wczoraj ? jeszcze nie wiem :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odwiedzilem z Tadkiem w niedziele Tajemna River . Poniewaz cale Wisconsin juz od piatku okupowala chmura sztormowa nie zdecydowalismy sie pojechac do Labiryntu . Wedrujac Tajemna od rana i obrzucajac poszczegolne napotkane miejsca nie mamy zadnego kontaktu z ryba . No moze nie do konca bo Tadek lowi 3 male chubby wszystkie skacza do Cwikoweczki . W momencie gdy spotykamy dwoch naszych wedkarzy z Polski i rozmawiamy nad brzegiem Tajemnej ploszymy jedna skamanie ktora odbija pod prad . Nad woda jest ogromna parowa ktora niesie co ? ...niesie burze . W oddali juz slychac jeszcze ciche gromy . Zastanawiamy sie chwile czy to samolot :lol: . Zblizajaca sie burza jest coraz blizej i coraz mocniej mruczy . Gdy dochodzimy do samochodu zaczyna kropic . Stwierdzamy ze przeczekamy deszczyk i po nim pojdziemy w rzeke . Deszczek zamienia sie w ulewe , pioruny wala , robi sie pieklo . Siedzimy wiec w samochodzie na parkingu , odsuwam sie jedynie troche od drzew zeby ktores nas nie przyparkowalo na dluzej . Tadek drzemie , ja se mysle i urokach wedkowania . Komary nad Tajemna wyjatkowo agresywne i waleczne . Idac nad rzeka zlekcewazylem je i nie ubralem niebieskiej koszuliny tej z impregnacja . Spryskalem sie tylko symbolicznie w kark i rece do lokci . No i aparacik ustawilem na brzeczenie . Komary pogryzly mnie po plecach i po skroniach mimo tych zabezpieczen . Tadek kupil sprey Repel ale jest on mniejszy , cos wielkosci mazaka , z tym ze pisze 100% deet . te co uzywalismy dotychczas byly 40 % . Tadek sie tym lekko posmarowal bo to cos jak oliwka w sprayu ....nic go nie tknelo . No to wrocmy do burzy ktora po 40 minutach zaczela slabnac . Dolalo mocno i wszystkie wody z bocznych odprowadzen splywaly teraz do Tajemnej ktora gwaltownie przybierala i brudzila sie . Podejmujemy decyzje o powrocie . Wracajac przejezdrzamy po zalanych ulicach i dopiero na highway dajemy strzale ...do domu .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po tej niedzielnej burzy ktora zgonila nas z Tajemnej River mamy do dzis cudowna pogode . Powietrze jest krystaliczne , nie ma wilgoci , swieci slonce , nocki sa chlodne , ranki rzeskie ...no ideal . To wplyw powietrza z polnocnego zachodu czyli z Kanady . Oczywiscie tradycyjnie na weekend temperatura juz urosnie o 10-15 stopni F , dolaczy wilgoc a to niesie zaczatki burzy ktora przewiduja w poniedzialek . W ten weekend mamy 4 July . Mamy wiec dlugi wekend wlacznie z poniedzialkiem . Nad wodami bedzie duzo ludzi oraz petardy ...gdzie tu uciec ?...oto jest pytanie :unsure: .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...