Skocz do zawartości

Dwie najprostsze nimfy świata - video


dawid_

Rekomendowane odpowiedzi

(...)P.S. Nawet w pheastant tail sawyera byl uzywany jakis specjalny drut- bardzo cieniutki, pochodzacy generalnie niewiadomo skad- najprawdopodobniej tranzystor. (...)

Tranzystor?

Może transformator? Też na prąd, ale miedzi ma więcej ;)

Edytowane przez woblery z Bielska
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W latach 20-30 XX wieku raczej nie było specjalnych drutów do nimf więc zapewne użył zwykłego, miedzianego drutu nawojowego z transformatora lub oskubał cienki kabel. Drut nawojowy ma dodatkowo tą zaletę, że jest pokryty emalią co zmniejsza wpływ czynników zewnętrznch i ogranicza utlenianie się miedzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie główka 2-3 gramy i można by wyeliminować "problem" sznura i kołowrotka o stałej szpuli ;)

 

No generalnie dla laika tak ale jak ktos ma o tym troche pojecia to juz niekoniecznie. Taka nimfa 2-3 gramy nie bedzie spelniala podstawowego wymogu nimfy czyli nie bedzie naturalnie splywala z pradem a wtedy o ryby ciezko.

 

Nie wiem dlaczego akurat ta metoda budzi taki wstret wsrod czesci polskich muszkarzy. Jak dla mnie jest zdecydowanie bardziej wymagajaca niz chociazby sucha. Tego co dzieje sie pod woda nie widac, trzeba sie domyslac, gdzie co i jak. Wielokrotnie widac wielu wedkarzy nad woda ale lowi tylko jeden, dwoch. Aby stac sie jednym z nich droga jest ciezka, wyboista i bardzo dluga. No chyba ze ten ktos da przynete i pokaze co i jak. Wtedy staje sie prosta. Nie idzie kupowac gotowych nimf, trzeba samemu godzinami mielic, kombinowac i krecic. Na niej tez zrodzila sie magia polskiego wedkarstwa muchowego i kilka nazwisk na stale zagoscilo w panteonie najlepszych muszkarzy na swiecie. 

 

Bujo

 

P.S. Dla mnie Polish Nymph brzmi dumnie! :)

Edytowane przez Bujo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem Bujo, zżymam się tylko na polskich specjalistów od łowienia na ultra ciężkie nimfy i lekkiego skoczka a to wszystko spod szczytówki 3m kija albo tzw "metodę żyłkową". Na mój chłopski rozum, zestaw muchowy w obecnym kształcie powstał na skutek potrzeby rzucenia lekką przynętą na pewną odległość. Jeśli mucha ma masę kleniowego woblerka to nie widzę tu już zastowowania dla muchówki i trzeba skończyć z hipokryzją, uznać to za spinning i taki zestaw stosować. Nimfa tak, lekki jig nie.

 

Ciekawe jaki skutek na przestrzeni lat miał by całkowity zakaz obciążania much? Przecież nie trzeba obłowić każdego dołka, nie trzeba wyciągnąć każdego lipienia.. Ryba gdzieś się chować przed nami musi.

Edytowane przez dawid_
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę być zrozumianym źle, nie mam nic przeciwko nimfom i temu sposobowi łowienia. To rzeczywiście wymaga wiedzy i umięjętności. Jednak mam wrażenie, że regulamin amatorskiego połowu ryb nie nadąża za techniką i pomysłowością ludzką.

 

 

Sytuacja hipotetyczna: stoję z muchówką w rzece, obok śmiga "zawodnik" (oczywiście trenuje), ma "ciężką nimfę"
http://www.lilleystacklestore.com/xcart/images/T/t-16552-394.jpeg

..i do tego 15 metrów przyponu do sznura i w efekcie spinninguje.

 

Całkowity zakaz obciążania much z wyjątkiem miedzianego drucika eliminuje takie kombinacje i naginanie przepisów.

Edytowane przez dawid_
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(...)Sytuacja hipotetyczna: stoję z muchówką w rzece, obok śmiga "zawodnik" (oczywiście trenuje), ma "ciężką nimfę"

http://www.lilleystacklestore.com/xcart/images/T/t-16552-394.jpeg

..i do tego 15 metrów przyponu do sznura i w efekcie spinninguje.

W Polsce na wodach PZW obowiązuje RAPR. A tam jak wół:

 V. DOZWOLONE METODY POŁOWU

Metoda muchowa

  1. (...)Inne linki niż sznur muchowy w tej metodzie mogą być stosowane wyłącznie do wiązania przyponów, których długość nie może przekraczać dwukrotnej długości używanego wędziska oraz jako podkład pod sznur muchowy. (...)  W Polsce wolno stosować "metodę żyłkową" tylko na zawodach ogólnopolskich GP Muchowych Mistrzostwach Polski oraz oficjalnych treningach przed wymienionymi zawodami, jeśli organizator takie treningi przewidział.Osoba stosująca "metodę żyłkową" na wodach PZW w innym terminie łamie zapisy RAPR i z powodów etycznych powinna być pozbawiona licencji sportowej.

Całkowity zakaz obciążania much z wyjątkiem miedzianego drucika eliminuje takie kombinacje i naginanie przepisów.

Jako człowiek zapewne młody nie pamiętasz, że obowiązywało w Polsce coś podobnego, a odnosiło się do zakazu stosowania ołowiu do obciążania nimf. Skończyło się po wielkiej aferze, gdy kilku znanych warszawskich muszkarzy przyjechało na ryby nad Słupię (co do akurat tej rzeki pewności nie mam). Zostali poproszeni przez kontrolerów o pokazanie pudełek, następnie wszystkie (!) nimfy zostały zakwestionowane jako obciążane ołowiem i metodycznie przy użyciu noża sprawdzone. Po stwierdzeniu, że jednak były dobre, garść zniszczonych nimf zostało z uśmiechem im oddanych. I nie myśl, że powyższy przykład był jedyny - ot trafiło na "wpływowych" wędkarzy, którzy byli w stanie szybko doprowadzić do zmian. 

Co do "nadmiernego" obciążania nimf - w bystrzach Dunajca czy Popradu lżejsze nimfy nie zdążą zatonąć w odpowiednim czasie. A bez "klusek" nad Białką Tatrzańską możesz co najwyżej "wyprowadzić nimfy na spacer", bo nie połowisz.

Większe spustoszenie rybostanu spowodowało powszechne wprowadzenie spodniobutów - wiele niedostępnych ostoi zostało spenetrowanych. I to na małe i lekkie nimfki, tzw "pedałki". I co, spodniobutów też zabronić?

Jedyne rozsądne rozwiązanie to drastyczne odgraniczenie apetytów - limitowanie zabierania ryb do 1-2 szt/tydzień i takież samo ograniczanie wyjść na dane łowisko. W pozostałe dni tygodnia - inne łowiska :)

Edytowane przez woblery z Bielska
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

A tu na zachodzie wszyscy maja gleboko w powazaniu na co i jak lowisz. Pasuje zylkowa to smialo, czasem dopuszczaja robaki ale bez zanety. Ryb jest panie duzo i wszyscy szczesliwi. 

 

To jak postepujemy ze zlowionymi rybami odroznia nas od gumofilcow, nie metoda. Mozna wprowadzac wszelkie uniedogodnienia dla wedkarzy ale jak ich nie ma nad woda to rzadza klusole. 

 

Sa w UK odcinki gdzie wolno lowic tylko na sucha muche podazajac w gore rzeki ale w wiekszosci wypadkow to czysta hipokryzja bo lowi sie ryby wpuszczone kilka dni wczesniej wiec co za radocha? 

 

Bujo

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako człowiek zapewne młody nie pamiętasz, że obowiązywało w Polsce coś podobnego, a odnosiło się do zakazu stosowania ołowiu do obciążania nimf. [...]

Co do "nadmiernego" obciążania nimf - w bystrzach Dunajca czy Popradu lżejsze nimfy nie zdążą zatonąć w odpowiednim czasie. A bez "klusek" nad Białką Tatrzańską możesz co najwyżej "wyprowadzić nimfy na spacer", bo nie połowisz.

 

Te przepisy pamiętam i historie prutych much słyszałem. Ja po prostu stawiam otwarte pytanie czy koniecznie musimy obłowić każdy dołek, czy trzeba sięgnąć absolutnie wszędzie, może teoretyczne zmniejszenie skuteczności muszkarstawa w dłuższym horyzoncie czasu wyjdzie mu na dobre. Może to dobrze, że na pewnych odcinkach Popradu, Dunajca, Białki Tatrzańskiej czy innych rzek nie połowimy w ogóle? Duża nizinna rzeka jest w 98% nie do obłowienia dla wędkarza bez łodzi a i tych w łodziach jest niewielu oraz nawet ich zasięg jest daleki od 100% ze względu na dostępną powierzchnię wody. Ustawiając wprawnego muszkarza co 200m na odcinku paru kilometrów rzeki lub organizując zawody dosłownie ją przeczesujemy.

 

Nie upieram się, po prostu stawiam pytanie.

 

Dla porównania posłużę się metaforą. Wiecie na czym najbardziej straciła fotografia jako sztuka? Na tym, że masa osób zyskała dostęp do niezłego sprzętu i możliwości nieograniczonej publikacji swoich wynurzeń w internecie, wskutek czego każdy myśli, że może być fotografem i dobre rzeczy toną w zalewie bezdennej kichy. Zrobienie poprawnego technicznie zdjęcia ogarnia już automat w aparacie, ale treści w nich jak nie było, tak nie ma.

 

Tak samo może być i z muszkarstwem. Czym ta sztuka staje się łatwiejsza, bardziej popularna i mniej elitarna.. tym dla niej gorzej.

Ja też mogę być "muszkarzem", kij 5#, mocno tonąca linka w klasie 8#, ciężka mucha i.. siermiężna przepływanka z wysuniętymi 3 metrami linki. Proste co? Znam to łowienia - 20 lat temu łowiłem tak kiełbie w Rabie na ciasto, tylko zamist "śmigawki" z tonkinu teraz wezmę "zestaw muchowy".

 

Czym prościej i łatwiej tym gorzej. Może źle to widzę, może się nie znam. Ważne, że się o tym dyskutuje.

Edytowane przez dawid_
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla porównania posłużę się metaforą. Wiecie na czym najbardziej straciła fotografia jako sztuka? Na tym, że masa osób zyskała dostęp do niezłego sprzętu i możliwości nieograniczonej publikacji swoich wynurzeń w internecie, wskutek czego każdy myśli, że może być fotografem i dobre rzeczy toną w zalewie bezdennej kichy. Zrobienie poprawnego technicznie zdjęcia ogarnia już automat w aparacie, ale treści w nich jak nie było, tak nie ma.

 

Tak samo może być i z muszkarstwem. Czym ta sztuka staje się łatwiejsza, bardziej popularna i mniej elitarna.. tym dla niej gorzej.

Ja też mogę być "muszkarzem", kij 5#, mocno tonąca linka w klasie 8#, ciężka mucha i.. siermiężna przepływanka z wysuniętymi 3 metrami linki. Proste co? Znam to łowienia - 20 lat temu łowiłem tak kiełbie w Rabie na ciasto, tylko zamist "śmigawki" z tonkinu teraz wezmę "zestaw muchowy".

 

Czym prościej i łatwiej tym gorzej. Może źle to widzę, może się nie znam. Ważne, że się o tym dyskutuje.

 

Poprzeczka poszła do góry, trzeba się bardziej postarać. Co do muchy - na czym ta elitarność miała by polegać... Myszką mi to trąci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

Jakos elitarnosc muchy nigdy do mnie nie przemawiala... Kompletnie bez sensu uwazam ograniczenia wedkarskie, nie lepiej zrobic no kill, haczyki bez zadziorow i zdziala to wiecej niz kolejne bzdurne i nic nie wnoszace w realu przepisy.Jesli oczywiscie bedziemy w stanie to wyegzekwowac ( zapewne letwiej niz metode). 

 

Jak dla mnie zupelnie nie tedy droga. 

 

Bujo

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Proponuję zakazać stosowania główek dzigowych bo sandacza wyciągaja z każdego dołka ,zakaz używania woblerów trolingowych bo sumy mają przesrane i ogólnie zakaz używania plecionki bo ryby nie  mają szans .

:)

A wędkę i kołowrotek też w p...u! Ręką zarzucać i ręką wyciągać - we wszystkich metodach :D  :D  :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śmiać mi się chce jak czytam fora i jak widzę jak co poniektórzy wieszają psy na metodzie żyłkowej , zawodnikach , obciążonych muchach, hakach jigowych i główkach wolframowych itp . Jak wspomnę sobie ile to było parę lat temu szumu że ktoś śmie łowić na glajchy, że nimfa jest odpowiedzialna za to że nie ma w rzekach lipienia itd. Po co sobie komplikować życie nie lepiej uprościć przepisy wprowadzić NK lub zmniejszyć radykalnie ilości zabierania ryb z łowiska,  pozwolić zarybiać tęczakiem, podnieść wysokość opłat za wędkowanie, patrzeć na ręce dysponetą tych naszych wpłat, podjąć samodzielne działania na rzecz ochrony wody i jej rybostanu i czekać aż ten beton PZW się skruszył. Wiem to tak wiele….. ale wtedy będziemy mieli wiele fajny rybny łowisk na który będziemy łowić zamiast siedzieć przy kompie i pisać o etyczności tej czy tamtej przynęty czy też metody. Mam to szczęście, że trochę wędkuje w różnych miejscach za granicą i większości gospodarze oraz łowiący nie maja problemów z tym że przypon za długi że mucha za bardzo dociążona ….dlaczego bo ryby jest tam po prostu w „ciul i trochę” co nie musi oznaczać że jest ona łatwa do złowienia.

Co do etyczności samego wędkarstwa muchowego i jego niby wyższości to zapomni o tym, to jakieś zamierzchłe  farmazony.  Jeśli oceniasz etyczność wędkarza po metodzie to chyba nie tędy droga, bo czy bardziej etycznym będzie nawalony muszkarz wyrzucając za siebie puszkę po piwie i kiepujący fajki do rzeki , ciskający niemiarowym pstrągiem o wodę podczas jego uwalniania niż wędkarz łowić na pikerka lub spławik nad jakimś stęchłym  stawikiem który wszystkie opakowania po robakach i zanętach pakuje do worka i wywozi je do kontenera ze śmieciami, a ryby uwalnia delikatnie bez względu czy to 10 centymetrowy jazgarzy czy o 5 centymetrów większy krąp.  

A tak nawiasem mówiąc to postęp jest w każdej dziedzinie i to nie uniknione więc co mam go olać i kupic sobie i urzywać samochód odpalany na korbę, po co mi telewizor LCD przeciez na Rubinie tez można było oglądać TV i ruch przynjamniej był bo trzeba było podejśc aby przełaczyć kanały :D :D :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jasiekcom popieram w całości to co napisałeś ,problem naszych filozofów internetowych jest to że łowią głównie w naszych bezrybnych wodach i dorabiają do tego bezrybia ideologie .Wystarczy że by pojechali poza granice naszego piekiełka i połowili w normalnych warunkach a ich teorie zmienią się  o 360.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie w Skandynawii są łowiska gdzie można łowić łososie na zestaw powiedzmy spławikowy czy z pałką tyrolską na robaka i co są tam ryby…. prawie cała Europa sypie do wody tęczaka i  zarabiając na tym całkiem niezłe pieniądze przykład Bośnia, Słowenia czy też nasi sąsiedzi Czesi, gdzie przyjeżdżają Włosi, Niemcy, Austriacy i inne nacje z Polakami włącznie płacą bardzo duże pieniądze za licencje, kwatery itp. Notabene to co wielokrotnie słyszę, że tęczak zajmuje stanowiska potoka i wypiera go z rzeki to jakieś absurdy, w Słowenii w jednej rzece łowi się wspaniałe potoki, tęczaki lipienie i głowacice i każdy z gatunków zajmuje inne stanowiska. W Czechach jeśli ktoś z wędkarzy zostanie zatrzymany z podejrzeniem o łamanie regulaminu łowiska strażnicy nie dyskutują z nim wzywają policję i taka osoba potrafi spędzić na przysłowiowym dołku nawet 48 godz.  O czym miał okazję przekonać się jedne z Polaków który został zatrzymany w sobotę rano a na Policji spędził czas to poniedziałku bo wtedy dopiero pracował pracownik który mógł zając się wyjaśnianiem tegoż przypadku. Wiem to skrajny przypadek ale, tego typu działania dają innym do myślenia.


A u nasz szuka się dziury w całym. Zadbajmy o to co mamy, zacznijmy sami o siebie a wymysły regulaminowe, organiczenia sprzętowe i inne wymysły nie będą nam potrzebne.   


  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żadnego problemu nie ma relatywista , co sztukę łowienia miesza z estetyką wielkiego żarcia , jak na ten przykład flyfishingowe dywizje generała Grabowskiego . Jak poeta powiedział , jest to tylko kwestia smaku :)

jasiek & tomi , w naszych rzekach było zdecydowanie bogaciej , nim obyczajowy , sportowy loozik z mocno wątpliwą awangardą nie był jedyna filozofią . Spróbuj sobie tak bezstresowo pohulać , tam gdzie pewnie nie byłeś :rolleyes:  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jasiek & tomi , w naszych rzekach było zdecydowanie bogaciej , nim obyczajowy , sportowy loozik z mocno wątpliwą awangardą nie był jedyna filozofią . Spróbuj sobie tak bezstresowo pohulać , tam gdzie pewnie nie byłeś :rolleyes:

 

możesz to rozwinac bo nie z bardzo rozumiem o co Ci chodzi ?????????

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mamy niestety , ani jako państwo ani związek , żadnego sensownego modelu zarządzania oraz gospodarowania wodą . Chyba , że związkowe jasełka , hałaśliwe picówki i propaganda maja być takim właśnie remedium na pustą wodę . Wiele zachowań które ślepo kultywujemy od początku lat dziewięćdziesiątych  w stu procentach jest niestety przyczynkiem bardzo dewastacyjnym . Nie da się nas porównać do Norwegii , dlatego też póki co nie powinniśmy łowić lipieni śledziową choinką , choć ciężko niejednemu będzie przyjąć , że nie jest to szczyt flyfishingowej wolności , albo elegancji  :)    

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jasiekcom popieram w całości to co napisałeś ,problem naszych filozofów internetowych jest to że łowią głównie w naszych bezrybnych wodach i dorabiają do tego bezrybia ideologie .Wystarczy że by pojechali poza granice naszego piekiełka i połowili w normalnych warunkach a ich teorie zmienią się  o 360.

 

Ale nasze bezrybne wody miały kiedyś podobne zasoby jak te w "normalnych warunkach"... Bez wyobraźni z namaszczoną pazernością splądrowaliśmy rzeki, jeziora. Brałem w tym udział jak i wielu innych, którzy za pewne są na forum... Jako młodzian, świadomość nikła a wyobraźnia sięgała końca nosa. Liczył się filet i zapach tymianku... Opamiętanie przyszło zbyt późno. Tylko całkowity zakaz zabierania i edukacja od małego może coś zmienić... To, że są łowiska zasobne wręcz dziewicze wszyscy wiedzą, turystyka wędkarska kwitnie. Pytanie jak długo taki stan rzeczy potrwa. Z tego co czytam - liczebność tajmieni spada, szczupaków w Skandynawii coraz mniej z łososiami też bywa różnie. Co jest przyczyną - wędkarze turyści? Zakładam, że Amazonii nikt nie przełowi, jednak to samo mówiono o Dunajcu i Sanie... I jak z cytatu, teorie po zatoczeniu 360 stopni wracają do punktu wyjścia...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...