Skocz do zawartości

Wobler-pianka czy drewno?


Bartek85

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć ;)  Jakie są Wasze opinie na temat materiału, z którego wykonywane są wobki? Wolicie łowić na drewniane, czy z piany? Do założenia tematu skłoniły mnie rozmowy ze znajomymi, opinie są podzielone, jednak większość woli drewno. Spotkałem się z opiniami, że "drewniany wobler ma duszę", gdy powtórzyłem koledze, który od lat robi zarówno drewniane jak i piankowe wobki, to mało co się nie udławił ;) , stwierdził że "na pewno ma d*pę, ale nie duszę". Wg mnie drewniane wobki są w jakiś sposób niepowtarzalne jeśli chodzi o kształt i pracę...ale w wobku z piany też można kombinować z ustawieniem i zmianą akcji. Za masówką z pianki przemawia cena, która zazwyczaj jest niższa oraz trwałość, pianka nie pije wody nawet po uszkodzeniu lakieru, z drewnem już jest wtedy problem.

Osobiście wolę łowić na wobki z pianki (z wyżej wymienionych względów), choć zdarza mi się robić wobki własnoręcznie głównie dla własnych potrzeb oraz dla kolegów, jakieś robactwo itp, coś czego nie można kupić, wtedy tylko drewno.

pozdr

Edytowane przez Bartek85
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

Jestem nowy na tym forum ale przylacze sie do rozmowy

Nie jestem ekspertem w temacie  ale pare woblerów juz zrobilem dla wlasnego uzytku i moim zdaniem drewno ma dusze

Ten kto tak nie twierdzi nie wie o czym muwi pisze

Organiczna materia zawsze bedzie miała dusze chociaz juz dawno martwa jest

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Robiłem woblery w ilościach handlowych z piany, z żywicy, a od kilku lat z drewna. Drewno ma w sobie pewną magię. Deska z jednego kawałka drewna potrafi mieć wyczuwalnie różną twardość na jednej desce, ba, twardość prawego i lewego lica potrafi się różnić! A różna twardość oznacza zwykle różną gęstość, a więc i ciężar. A z tego wynika, że nawet identycznie wyglądające woblery z drewna troszkę się różnią. 

I teraz, dla mnie jest to zaleta. W moim zawodniczym pudełku nie ma woblerów nie drewnianych. To, co jest dla mnie zaletą, dla mojego przyjaciela jest ich największą wadą. On lubi, gdy mu się w jakiś określony wobler sprawdzi, kupić kilku jego braci. Ot tak, na wszelki wypadek. I wciąż molestuje mnie, bym przywrócił piankowy wzór, który przyniósł mu fajne jazie z Wisły, nim jakiś większy nie porwał żyłki.

Jaki wobler wybrać? 

To podobnie, jak z samochodami. Czasem decydują względy ekonomiczne - tak krawiec kraje, jak mu staje. Materii. 

A czasem coś człowiekowi w duszy gra i tuninguje swój wóz, lub kupuje wypasiony model - bo nie potrafi i nie chce inaczej. Jedno i drugie auto jeździ, jeden i drugi wobler łowi. A jak, to już w dużej mierze zależy od kierowcy czy wędkarza. 

Niech Ci kij często trzeszczy, jakim byś wobkiem nie łowił ;)  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak sobie myślę, co trzeba zażywać żeby, dostrzec duszę w czymś co jest kawałkiem drewna,plastiku czy pianki :blink:

:D :D :D

 

Dokładnie.Ja robiłem z balsy,lipy,olchy,topoli i z pianki. Duszy nie zauważyłem.Za to sentyment do niektórych tak.Nawet do takich z plastiku.Są takie co jestem z nimi nawet emocjonalnie związany.Ale duszy,cholera nie. może nie ten dealer ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak sobie myślę, co trzeba zażywać żeby, dostrzec duszę w czymś co jest kawałkiem drewna,plastiku czy pianki :blink:

Też uważam, że "dusza" to za dużo powiedziane. 

Na swój użytek nazywam to "charakterkiem", co moim zdaniem bardziej oddaje sedno, czyli pewien rodzaj indywidualności niektórych przynęt. Ten "charakterek" powoduje czasem zwiększoną łowność, a czasem wręcz przeciwnie ;)

I chyba ujarzmianie tego "charakterku" przynosi mi najwięcej satysfakcji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

Panowie nie pisze o tym ze wobler ma dusze bo to smieszne

Tylko ze drewno .Moze rzeczywiscie dusza to za mocne słowo biorac pod uwage ze temat dotyczy WOBLERA

Mam pytanie czy lepszy plastik czy  drewno

Po co kupowac rzezbe z drewna równie dobrze mozna postawic pastikowa kaczke made in china i wyjdzie na to samo ???

Osobiscie wolałbym z drewna i nie musze nic brac zeby tak uwazac

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pinokio też był z drewna, a dowiedział się o tym jak robił coś szybko jedną ręką i się zapalił...

A poważnie mówiąc zrobiłem wiele wobków z piany i wiele z drewna. Ponad wszelką wątpliwość mogę stwierdzić, że zarówno z piany jak i drewna można zrobić równie dobrego jak i równie złego woblera. To nie materiał decyduje...on jedynie pewne rzeczy wymusza. Kiedyś, dawno temu odkryliśmy pewną prawidłowość. Wiem, że nobla za to nie dostanę, ale ze stuprocentową pewnością stwierdzam, że najskuteczniejsze są te przynęty, które mamy zawieszone na końcu wędki. W czasach zamierzchłych upiornego PRL gdzie rapala kosztowała spory kawałek wypłaty, a jej zdobycie graniczyło z cudem łowiło się na struganki bo...były tanie i można było je samemu zrobić. Czyli wrzucało się tam, gdzie zaczepy, gdzie prawdopodobieństwo zerwania spore i gdzie rapalki w życiu by się nie wrzuciło. Potem przyszły woblerki z pianki rodzimych producentów, potem zaś rapalka przestała być najdroższa... Dla mnie nie ma zupełnie znaczenia z czego zrobiony jest wobler. On ma pracować, być dostosowany do wody (głębokość schodzenia) mieć akcję jaką lubię. Jakoś nie fetyszyzuję (ale słowo mi wyszło!) przynęt. Duszę to na pewno ma ryba... przynajmniej tak mi się wydaje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja lubię woblery nie tylko za to, że łowi się za ich pomocą ryby  :P Frajdę sprawia mi łowienie różnymi wzorkami, testowanie i poznawanie ich właściwości, nauka kiedy jakie są bardziej skuteczne i dlaczego. Samo posiadanie też jest w pewnym sensie ważne (kolekcjonowanie) ale wszystkich woblerów używam nie mam takich, które trzymam tylko na półce. Można więc powiedzieć, że najwięcej radochy sprawia rozpracowanie gdzie jaki wobler zastosować. To co najbardziej lubię w drewienkach to możliwość zdobycia woblera wyjątkowo łownego, trafił mi się jeden taki, który łowił każdą rybę gdzie bym go nie wrzucił, obecnie pozostało mi po nim wspomienie bo zabrał mi go kleń (wobler musiał generować taką falę, która była niesamowicie atarkcyjna dla ryb). 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja lubię woblery nie tylko za to, że łowi się za ich pomocą ryby  :P Frajdę sprawia mi łowienie różnymi wzorkami, testowanie i poznawanie ich właściwości, nauka kiedy jakie są bardziej skuteczne i dlaczego. Samo posiadanie też jest w pewnym sensie ważne (kolekcjonowanie) ale wszystkich woblerów używam nie mam takich, które trzymam tylko na półce. Można więc powiedzieć, że najwięcej radochy sprawia rozpracowanie gdzie jaki wobler zastosować. To co najbardziej lubię w drewienkach to możliwość zdobycia woblera wyjątkowo łownego, trafił mi się jeden taki, który łowił każdą rybę gdzie bym go nie wrzucił, obecnie pozostało mi po nim wspomienie bo zabrał mi go kleń (wobler musiał generować taką falę, która była niesamowicie atarkcyjna dla ryb). 

Tu dochodzimy do magicznego określenia cudownej przynęty, a taka....moim skromnym zdaniem nie istnieje. Otóż piszesz, że woblerek łowił zawsze i wszędzie... No cóż, to jest właśnie ta wiara w przynętę. Łowisz na niego rybę bo miałeś go akurat dowiązanego do wędki. Ale nie masz pewności, że ta ryba nie zaatakowałaby innej przynęty, innego woblera czy błystki. Łowimy ryby wyłącznie na to, co mamy założone na wędce, a czym częściej na coś łowimy tym statystycznie większa jest szansa, że na to złowimy rybę. Pamiętacie jak na trocie swego czasu cudowne były "gębale"? Tylko jak mogło być inaczej skoro na 10 łowiących 9 miało je na wędce. Były ogólnodostępne, stosunkowo tanie i łowiły i łowią dalej. Czy wobler w takim samym kształcie i kolorze, o podobnej pracy ale z piany będzie gorszy? Na pewno nie. Faktem jednak jest, że większość z nas jest estetami i lubi ładne przedmioty. To czy wobek będzie pięknie oklejony kalkomanią do złudzenia przypominającą rybkę ma złowić jednak przede wszystkim... nas. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żeby wobler miał dusze musi być z drewna, które było ścięte w pierwszym kwartale roku zaraz po pełni i to w okolicy godziny 12:00... inne to bezduszne wabiki. Były jeszcze jakieś zaklęcia, ale nie pamiętam :)

Zaklęcie to "abrakadabra". 

Zgadza się wszystko, tylko ta 12 to w nocy, a drzewo ścinać musiała dziewica :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mistycyzm wędkarski nie zna granic, woblerom przypisywano już duszę, mózg, serce, rysowano odbyty i personifikowano na różne sposoby. Mało kto wie, że samo z siebie się to nie wzięło, tradycja wykonywania drewnianych przynęt jest równie stara i mroczna jak czeluść nocnika Mieszka Pierwszego. Praojciec woblera, niejaki pan Rapala, w rodzinnej miejscowości znany był nie tylko z umiłowania do poławiania ryb, ale i praktykowania pewnych czynności, powszechnie uznawanych we współczesnym świecie za pogańskie i obrazoburcze. Pieszczotliwie nazywany przez ziomków druidem Rapalą, pierwsze wabiki wykonał nie z balsy, ale z trumiennego wieka, impregnował je nie olejem lnianym a olejem tłoczonym cierpliwie ze starego kota. Pieczołowicie malował płynami ustrojowymi z powszechnie dostępnych kręgowców, namaścił tłuszczem z trupiego mydła i tak powstała pierwsza „oryginałka”, która zresztą na czas beta testów nosiła miano „baphomet”, co później zmieniono by chrześcijańskiej klienteli nie straszyć. Przez długie dziesięciolecia pewne procesy produkcji owiane były mgłą strasznej tajemnicy, nieliczni wiedzieli, że część taśm w fabryce uruchamiana jest w nocy i gaszona nad ranem, chodziły słuchy o dziwnych, upiornych odgłosach dochodzących z fabryki. Ginęły w tajemniczych okolicznościach zwierzęta domowe i ptactwo, trwało to do momentu aż produkcja poszła za granicę, przepadł mroczny cień rzucany przez woblerowego potentata na okoliczną ludność, ale i robione za granicą woblery straciły sporo na łowności. Potwierdzają to opinie zarówno kolegów wędkarzy, jak i zrozpaczonych inżynierów, którzy legendarną produkcję przejęli. Do dziś nie są w stanie dorównać oryginalnym, fińskim woblerom, ani rozwiązać tajemnicy ich ponadprzeciętnej łowności. Czarnorynkowa wartość tych nacechowanych „duszą” woblerów rośnie z roku na rok, rozpowszechnia się dilerka, pojawiają falsyfikaty, w tajemnicy powiem, że oryginalny, fiński wobler w kontakcie z wodą święconą staje w ogniu, podobnie zresztą jak nasze, rodzime, nomen-omen woblery z Czarnego ;) .



P.S. Nabijam się, ale kocham drewniane wobki, leżą u mnie równo w pudełku obok podobnie łownych plastików i pianek ;) .

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...