Skocz do zawartości

[Artykuł] Zimowe dorsze


@slider@

Rekomendowane odpowiedzi

Zimowe dorsze

Tekst: Marek Szymczak @MIGOTKA

Foto: Rafał Kołdys @TERMOS

 

 

 

Byliśmy na rybach pod lodem na znanym nam jeziorze, w którym mieszkają piękne okonie. Niestety zrządzeniem pogodowym, a może kaprysem ryb pomimo wielu wywierconych dziur nie było nawet śladu obwąchiwania przynęt.

Rad nie rad zwinęliśmy się do domu z kwaśnymi humorami.  W drodze  do domu mijaliśmy zamarznięty częściowo fiord i z głupia frant skręciliśmy tam żeby w sumie zobaczyć tylko, co tam się dzieje.

Po zajechaniu na miejsce okazało się, że na lodzie siedzi więcej  ludzi niż na nie jednej wiejskiej potupance w sobotni wieczór.

Bez zastanowienia zapakowaliśmy się w kubraczki, graty na  plecy i wio na lodowisko.

Okazało się, że większość uczestników  zlotu wędkarskiego łowiła stacjonarnie na zestawy z krewetkami lub kawałkami ryb. Choć byli tacy, co ciągle zmieniali miejsce i biegali z błystką po lodzie.

Ten drugi sposób  był mi i kolegom dużo milszy gdyż preferujemy  ciągłe zmiany dziurek.

I się zaczęło. Dziurka, kilka góra kilkanaście pociągnięć i dalej do następnej dziurki.

Masakryczne ilości dziur produkuje taka trzyosobowa ekipa.  Dorsze zwykle atakowały na stokach górek czy nawet przy samym brzegu. Ważne było żeby  dno było ze spadkiem i jakimiś atrakcjami w postaci kamieni, głazów czy innych zalegających tam rzeczy. Próbowałem najpierw na woblerka podlodowego, ale z racji, że było 28 metrów głębokości to opad trwał chyba z 5 minut a potem nie było  czuć na kijku jak pracuje.  Szybkie zwijanie i wymiana na srebrnego  Aragona. Strzał w dziesiątkę . Tylko doleciał

do dna i już siedział dorszyk. Niestety zwykle udawało się złowić tylko jednego z dziurki i trzeba było zmieniać miejsce. Tego dnia złowiliśmy chyba około 30 dorszy.   A ponieważ na miejsce pojawiliśmy się dopiero około 14 to szybko zrobiło się ciemno i pojechaliśmy do domu.

W drodze powrotnej  wyciągnęliśmy wspólne wnioski  jak łowić i na co.

 

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

 

 

Kolejnego dnia przyjechaliśmy tam już celowo. Połów był udany, a wnioski z dnia poprzedniego  okazały w pełni trafne, połowiliśmy.

 

 

Kolejne wyprawy tylko potwierdzały nasze spostrzeżenia.

 

W międzyczasie zaszczepiłem ziarenko pożądania w Rafale i powolutku delikatnie pielęgnując to zasiane ziarenko doprowadziłem do tego, że przyleciał do Oslo na weekend popróbować połowu dorsza, którego wcześniej nie miał okazji łowić.

Zaczęło się najpierw od podsyłania fotek, i filmów. Potem zaczęło się  jeszcze pranie mózgu, hehe. Prawie jak robota  w szpiegostwie.

W między czasie dostałem trochę różnych modeli przynęt które Rafał produkuje które następnie pojechały na poligon dorszowy choć nie tylko. No i po tym jak wielokrotnie mówiłem mu, że połowiłem na Aragona i Lizara zaczął się rodzić pomysł takich małych manewrów dorszowych.  Miał przylecieć Rafał. Potem dołączyć miał również kolega Rafała. W między czasie zwerbowałem kolegę którego zresztą sam zaraziłem połowem dorszy na lodzie. Ten, miał kolegom przywieźć  kolejną ofiarę  na połknięcie bakcyla. No i zebrało się nas w sumie pięciu.

Nadszedł wybrany termin i przyleciał zapaleniec ze Szwecji, koledzy dołączyli i wspólnie rano w sobotę pojechaliśmy na słoną wodę. Sponsor rozdzielił pomiędzy nas swoich przynęt których przywiózł ze 3 kilogramy  i się zaczęło.

Sam też  wywiercił  dziurę i....            ......i wpadł jak śliwka w ....  nie powiem w co. Pierwszy dorsz i to niedowierzanie na dziobie że złowił  dorsza, haha. A potem kolejne i kolejne.  

 

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

 

 

 

Dwudniowy wypad na lód dał około  120-140 dorszy. Większość małych ale dających radość z holu i samego faktu połowu. Trafiła się też jedna fląderka i jeden kur. Największy dorsz miał około 2 kg. Wielkość nie była powalająca (szczególnie przy dorszowych rozmiarach jakie spotyka się na północy) ale  hol tej wielkości dorsza jest już wyzwaniem na okoniowym sprzęcie.

Jeśli tylko ktoś ma okazję spróbować takiej odmiany morskiego dorszowania to polecam gorąco, bo to naprawdę frajda.

 

 

 

Kilka słów o sprzęcie

 

 

Kijek według mnie powinien mieć minimum 50 cm a wygodniej jest, gdy ma około 70 cm. Czemu tyle? Chodzi o to, że łowienie dorsza jest bardzo aktywnym połowem i w dziurce łowimy góra 2-3 minuty no chyba, że akurat trafiliśmy na jakieś zgromadzenie. Ponieważ tak krótko łowimy w jednym miejscu to nie opłaca się siadać  a jedynie opieramy się na wiertle. Kijek może być twardy, jak również miękki  czy pośredni. To już osobiste preferencje łowiącego.  

Do tego dobrze nawijający kołowrotek wcale nie podlodowy. Nie podlodowy bo....  mamy sporo zwijania gdyż łowimy  na kilkudziesięciu metrach głębokości a wtedy jest męczące  takie zwijanie tej ilości linki zbyt małym kołowrotkiem. Do około 30 metrów możemy stosować żyłki ale powyżej problematyczne staje się zacinanie ze względu na rozciągliwość i wtedy lepszym rozwiązaniem jest plecionka. Wbrew powszechnie panującym poglądom nie musi być to plecionka typowa na lód. Każda cienka się nada. Rozmiary żyłek  to 0.14-0.16 do około 0.22 plecionek jakieś 7-10 Lb. Rozmiary dość ograniczone są faktem, że musimy posłać małą przynętę dość głęboko.

 

 

 

Przynęty

 

 

Będę pewnie posadzony o lokowanie produktu (jak że ładnie to brzmi), ale sprawdzają mi się przynęty kolegi , czyli www.mullvad.eu  Zważywszy że ma spory przedział gabarytowy w ofercie, jak również podstawę kolorystyczną .Stały się moimi jedynymi  przynętami w kategorii błystek. Na dorszach sprawdzają się szczególnie srebrne dość ciężkie i  odchodzące na boki. Modele: Aragon, Big Ben, Lizar i Ranger. To są błystki które mogę polecić na dorsze. Jako ciekawostkę mogę dodać, że udało mi się spuścić na 95 metrów Rangera zawieszonego na cienkiej plecionce. I na takiej głębokości jeszcze w miarę dobrze udawało się ją kontrolować.

 

 

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

 

Technika połowu

 

 

Technika sprowadza się do zapoznania z sposobami połowu okonia na blaszkę. Wiele szkół  znajdzie swoje zastosowanie i większość się sprawdzi. Dorsz nie jest rybą wyrafinowaną i jeśli tylko jest to się zainteresuje naszą przynętą. I jeśli akurat żeruje intensywnie to branie jest  bardzo energiczne i zdecydowane. Typowe przymurowanie do dna. Potem w czasie holu  znów coś typowego. Tępe ciężkie walenie w dół. Troszkę  trudniej jest jak dorsz nie żeruje, ale i w tym przypadku raczej się zainteresuje naszą przynętą i  raczej ją zaatakuje, ale zrobi to z zamkniętym pyskiem przyciskając zdobycz do dna, co my skwitujemy zacięciem i zwykle w takich sytuacjach wyholujemy go zapiętego pod brodę.

Zasadniczo dorsza poszukujemy na dnie. Stukamy o dno.  Potem podrywamy przynętę tuż nad dnem i czekamy na jednowąsego. Bardzo często jest  tak, że już pierwsze opuszczenie do dna daje dorsza. Odnoszę nieraz wrażenie, że dorsz dokładnie oblicza trajektorię opadu blaszki i ustawia się w stosownym miejscu z otwartym pyskiem i czeka na walnięcie. Z doświadczenia wiem, że oczekiwanie w nieskończoność przy jednej dziurce kończy się marnymi połowami. Łowimy jedynie te dorsze, które znajdują się w najbliższym

otoczeniu i nie czekamy na  to, że może przypłyną następne a jedziemy dalej. 10 góra 15  pociągnięć  w dziurce i w drogę.  

 

Pamiętajmy tylko i jednym. Nie wszystko co złowimy należy zabrać. Ryby muszą też się rozmnażać, bo szybko zabraknie nam  ich w wodzie jeśli nie zwrócimy im wolności.

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

 

Tekst: Marek Szymczak @MIGOTKA

Foto: Rafał Kołdys @TERMOS

 

Kliknij tutaj by zobaczyć artykuł artykuł

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kwestia gustu Alex. To musi być fajne uczucie taki dorszyk z pod lodu. Nijak to się ma do naszego łowienia w Bałtyku i tak jak bardzo nie lubię wędkować z pod lodu tak musi to być naprawdę fajne zajęcie no i te widoki :) Gratuluje udanych wypadów .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żal nie żal. Są małe muszą się trafiać i większe. Ciągle żałując trzeba byłoby nie łowić szczupaków, bo oprócz metrówek trafiają się niewymiarki na duże kotwice dużych woblerów. Fajny klimat łowienia w nowych warunkach. Chętnie bym spróbował.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Żal nie żal. Są małe muszą się trafiać i większe. Ciągle żałując trzeba byłoby nie łowić szczupaków, bo oprócz metrówek trafiają się niewymiarki na duże kotwice dużych woblerów. Fajny klimat łowienia w nowych warunkach. Chętnie bym spróbował.

 


Tam z lodu takie jak u nas z kutra. U nas dorszyk 2,5 kg to juz rekord rejsu :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żal nie żal. Są małe muszą się trafiać i większe. Ciągle żałując trzeba byłoby nie łowić szczupaków, bo oprócz metrówek trafiają się niewymiarki na duże kotwice dużych woblerów. Fajny klimat łowienia w nowych warunkach. Chętnie bym spróbował.

 Słyszałem że niedawno gościu takiego 9 kg wyholował z pod lodu na tym łowisku. i jako przyłów dwie trotki po 3 kg każda.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
  • 11 miesięcy temu...
  • 6 miesięcy temu...
  • 2 tygodnie później...

Czytałem ten artykuł w zeszłym roku i oglądając pierwsze zdjęcie myślałem, że to w Szwecji, a jak się okazuje to aktualnie moje rejony :) . I jeśli zima dopisze to pewnie spróbuję zimnych dorszy. P.S. za oknem mam z 5 cm śniegu, tak więc może coś z tego będzie :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...