Skocz do zawartości

Uwaga - wysyp kleszczy!


Kuba

Rekomendowane odpowiedzi

Lata temu spotkałem nad rzeką Wartą gościa używającego muchozolu na komary i meszki. Rewelka :D

Zwykły wrotycz w spirytusowym roztworze ma tylko jedną wadę - na białym go trochę widać. Muchozol nie ma tej wady..

 

Ciekawe czy ktoś jeszcze Szklarniak produkuje( z takim składem jak kiedyś)? To był dopiero kiler. ????

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdy może się psikać lub nacierać czym tylko chce - z ziołowymi odstraszaczami czy talizmanami włącznie - interesuje mnie to jak wczorajsza pogoda :)

 

Dla potomnych przypomnienie: impregnowanie ciuchów, plecaka itp. permetryną w połączeniu z nawykiem samobadania klejnotów jest najskuteczniejszą metodą w zapobieganiu chorobom odkleszczowym.

 

Impregnowana odzież zabija kleszcze nawet po krótkotrwałym kontakcie. DEET, Ikarydyna czy wszelkie inne środki są świetne na komary, ale ich skuteczność w odstraszaniu kleszczy jest zbyt niska (lub żadna) i nie zapewniają dostatecznej ochrony.

 

Toksyczność tej substancji jest dobrze zbadana, a sucha tkanina po impregnacji całkowicie bezpieczna dla ludzi nawet przy długotrwałym kontakcie ze skórą.

Impregnowane tkaniny są szeroko stosowane m.in. w ubraniach roboczych i mundurach tropikalnych użytkowanych codziennie przez wiele lat. Zostały również dopuszczone użytku i sprzedaży w ubraniach turystycznych - z tego co wiem, na całym świecie. Ostrzeżenia o toksyczności oprysków chemicznych czy podrażnień skóry odnoszące się do kremów/szamponów z permetryną są tu nieistotne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witek. Hehehe no własnie o tym piszę.

 

Obrazowo: Wklejona saszetka 25g starcza na opryskanie 1000m2 czyli takiej 10arowej działki budowlanej (jeszcze bez domu, tylko same haszcze pełne kleszczy).

 

Jeśli ktoś te 25g "wpompuje" w spodnie to dawkę zakładaną przez producenta przekroczy ok 500krotnie. Zakładając, ze spodnie mają 1m2 powierzchni a wchłonie się 50% saszetki  :lol: pod warunkiem, że przy sypaniu i mieszaniu domorosły chemik se nie wdychnie ze dwóch gramów  ;) dla animuszu przed walką. Wiem co mówię, kiedyś na szybko chciałem Syllitem drzewka prysnąć, saszetka do opryskiwacza ... i jak mi zawiało i "se wciągłem" to plułem i płukałem gębę wodą 10min. Grzybica w ustach nie grozi mi do końca życia  :D

 

Na szczęście to czysta permetryna czyli pyretriod o działaniu kontkatowym i żołądkowym. Więc jak ktoś nie jest owadem ani kotem, to jeśli nie będzie lizał tych spodni a na otarciach nie dostanie wysypki ... to w sumie powinno być git. :D

 

Permetryna jest zarejestrowana do impregnacji ubrań ... tylko w odpowiednich stężeniach.

 

Też coś za coś. Trochę ryzyka vs. zapalenie opon mózgowych (jeśli ktoś takowy posiada) albo borelioza ... że o komforcie łażenia po krzaczorach nie wspomnę.

Edytowane przez Qh_
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podobny entuzjazm występował na początku deet. Oryginalny, o 100% zawartości Repel, działał bez pudła nawet w Finlandii i nad Biebrzą, ale potem zaczęły się procesy. I pojawiła się ostrożność - bo zawsze tak jest. DDT też było zbawieniem  :)     

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poprawka - 4,9 % ze wszystkich wbitych kleszczy (mix zarażonych i nie zarazonych)

 

Czyli ok. 20 kleszczy w ciągu życia to statystycznie pewne zakażenie. Myślę że taką ilość w życiu miała znaczna część populacji ludzi w naszym kraju, szczególnie tych mieszkających na obszarach wiejskich, grzybiarzy czy tez ludzi uprawiających hobby podobne do naszego. Trzeba pamiętać, że patogeny przenoszą również tzw. nimfy czyli bardzo małe osobniki o wielkości ziarnka maku, których zauważyć na skórze jest bardzo trudno.

To się mniej więcej zgadza z tym co się naczytałem tu i ówdzie - znaczna część populacji nosi w sobie krętki borelli jednak tylko niektórzy chorują. Przy czym za chorobę uznaje się występowanie uciążliwych objawów przy których chory szuka pomocy medycznej. Do końca nie wiadomo dlaczego tak się dzieje ale prawdopodobnie układ odpornościowy radzi sobie na tyle dobrze, że krętki pozostają w w formach przetrwalnikowych (cystach) czekając na sprzyjające warunki.

Sam choruję na boreliozę od co najmniej 10 lat, bytuje na różnych grupach wsparcia i opowieści różnych ludzi wydają się również potwierdzać taką tezę - choroba aktywuje się w sytuacji osłabienia organizmu jakimiś innymi czynnikami - traumatyczne przeżycia, stres, inna choroba osłabiająca organizm czy też ciąża u kobiet.

Tak czy siak warto zadbać o profilaktykę o której tu piszecie i przynajmniej w jakimś tam stopniu zmniejszyć ryzyko zakażenia bo ta choroba jest praktycznie nieuleczalna i w niektórych przypadkach może dać nieźle popalić.

Edytowane przez oldSeb
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdy może się psikać lub nacierać czym tylko chce - z ziołowymi odstraszaczami czy talizmanami włącznie - interesuje mnie to jak wczorajsza pogoda :)

 

Dla potomnych przypomnienie: impregnowanie ciuchów, plecaka itp. permetryną w połączeniu z nawykiem samobadania klejnotów jest najskuteczniejszą metodą w zapobieganiu chorobom odkleszczowym.

 

Impregnowana odzież zabija kleszcze nawet po krótkotrwałym kontakcie. DEET, Ikarydyna czy wszelkie inne środki są świetne na komary, ale ich skuteczność w odstraszaniu kleszczy jest zbyt niska (lub żadna) i nie zapewniają dostatecznej ochrony.

 

Toksyczność tej substancji jest dobrze zbadana, a sucha tkanina po impregnacji całkowicie bezpieczna dla ludzi nawet przy długotrwałym kontakcie ze skórą.

Impregnowane tkaniny są szeroko stosowane m.in. w ubraniach roboczych i mundurach tropikalnych użytkowanych codziennie przez wiele lat. Zostały również dopuszczone użytku i sprzedaży w ubraniach turystycznych - z tego co wiem, na całym świecie. Ostrzeżenia o toksyczności oprysków chemicznych czy podrażnień skóry odnoszące się do kremów/szamponów z permetryną są tu nieistotne.

Po bezradnym patrzeniu przez kilkanaście lat na postępujące kalectwo mojej mamy spowodowane niezdiagnozowaną w porę boreliozą, jestem jedną z ostatnich osób, które lekceważyłyby problem kleszczy i boreliozy.

Zwracam jedynie uwagę na to, że piretroidy, czy nawet repelenty nie są obojętne dla zdrowia.

Owszem toksyczność tych substancji została zbadana, dostępne preparaty zostały dopuszczone jako spełniające wymogi, choć pewne odległe skutki stoją dalej pod znakiem zapytania, choćby kancerogenność czy teratogenność. Fakt dopuszczenia do użytku nie czyni ich całkowicie nieszkodliwymi, dla przykładu wspomniane DDT było również uznane za bezpieczne, thalidomid był uznany i zalecany wręcz jako świetny lek dla kobiet w ciąży, a obecnie obwiniany za  połowę zła na świecie glifosat jeszcze kilkanaście lat temu zdaniem specjalistów miał stawać się całkowicie nieszkodliwy po kontakcie z glebą. W świetle badań nad toksycznością preparaty zawierające piretroidy są sukcesywnie wycofywane z list preparatów dopuszczonych jako środki ochrony roślin, a tymi legalnymi nie zaleca się pryskać więcej niż raz w sezonie.

Zauważam wśród ludzi z jednej strony zafiksowanie na punkcie żywności bez chemii, że jabłko czy marchewka to koniecznie mają być niepryskane, nie nawożone, najlepiej dziko rosnące, z drugiej całkowicie bezrefleksyjne stosowanie insektycydów w swoim otoczeniu. Ta sama osoba chcąca jeść jedynie ekojabłuszka, jednocześnie do gniazdka wsadza fumigator, zawierający insektycyd z tej samej grupy co stosowane w ochronie roślin, żeby pozbyć się komarów i przy okazji inhalować przez całą noc substancję czynną, zapala spiralę owadobójczą, żeby wieczorkiem powdychać trochę insektycydów na świeżym powietrzu, a na spacer idzie w ubraniu impregnowanym tymi środkami.

 

Nie odradzam impregnowania ubrań permetryną, proszę jedynie o chwilę refleksji, przyjęcia do wiadomości, że to nie jest zupełnie nieszkodliwy środek, który można stosować bez żadnych skutków ubocznych.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nikt tu nie pisał o nadmiernym czy bezreflaksyjnym stosowaniu permetryn.

Używanie impregnowanych ubrań czy używanie sprayów w sytuacji narażenia na ukąszenia czy przywleczenia do domu kleszczy na pewno nie jest nadmiarowym kozystaniem i nie jest niepotrzebnym narażaniem się na działanie toksyn.

 

Gdyby ktoś spał w domu w piżamie impregnowanej permetryną to co innego.

 

No i domniemane, niezbadane działanie środków odstraszających i zabijających insekty kontra zbadane i udokumentowane skutki boreliozy, zapalenia mózgu czy bakteryjne zakażenia po ukąszeniu, moim zdaniem, też nie wytrzymują krytyki czy konfrontacji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Używanie do impregnacji odzieży środków ochrony roślin, preparatów do dezynsekcji pomieszczeń, czy substancji chemicznych wykorzystywanych do produkcji tych środków bez odpowiedniego przeszkolenia można pod to podciągnąć. Ktoś z uczestników rozmowy ma choćby aktualny kurs chemizacyjny? Albo może ma jakieś podstawy z farmakologii, toksykologii?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rosyjscy sołdaci przyjeżdzający na artyleryjski poligon w Toruniu, jak jeden walili azotoksem, bo mundury po praniu szły do dezynfekcji  - ale nie mieli wszy  :) Jest w tym podejściu jakaś logika, a więc przyjmijmy bardzo koleżeńską postawę, czyli - chcącemu nie dzieje się krzywda.. Szkodzi tylko kotom, a nie starym wyżeraczom  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, mam uprawnienia do stosowania ŚOR, od lat. Dodatkowo mam też uprawnienia do fumigacji i zakupu naprawdę ciężkich trucizn przy których permetryna to pikuś. Np takie bezwonne fosforowodory ...

Takie uprawnienia odnawia się co 5 lat, a szkolenie trwa dwa dni. Zdaje się egzamin.

Nie trzeba kończyć studiów wystarczy pójść do ośrodka doradztwa rolniczego i zrobić ten kurs.

 

Jestem za używaniem i chemii i mózgu. I jak jeszcze sam mózg wytrzymuje konfrontację z rzeczywistością tak używanie bezmyślne chemii jest niebezpieczne.

 

Niestety żyjemy w wolnym kraju i na portalach aukcyjnych można kupić każde gówno, nawet fosforowodór którego kilogram może w jedną noc uśpić na wieczność nie tylko robaki ale i całą rodzinę. I takich zatruć wcale nie jest mało. Do tego w wilgotnych warunkach jest cholernie wybuchowy. Kiedyś przy otwieraniu opakowania buchnął mi płomień w normalnej temperaturze. Żeby to kupić trzeba poświadczyć nieprawdę, ze ma się odpowiednie uprawnienia (w opisie takich aukcji) - jeśli się ich nie ma, a na razie oprócz mnie nie widzę lasu rąk.

Dla mnie to kryminał taka sprzedaż. A zgodnie z prawem do stosowania środków też trzeba mieć uprawnienia. Bez można kupić rozcieńczone mikrofiolki dla balkoniarzy w castoleroyach.

 

Stąd moje komentarze. Proszę używajcie mózgów. Na początek polecam chociaż przeczytać etykietę - w którą jest zaopatrzony każdy środek.

 

Permetryna nie jest niczym złym. W odpowiedniej dawce. Dlatego ja kupiłem spray. Nie zamierzam mieszać saszetek i kilkusetkrotnie przekraczać zalecanej dawki.

Edytowane przez Qh_
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawa dyskusja, dziękuję za otwarcie oczu na pewne tematy. Chciałbym przy okazji zapytać czy używanie sprayu z permetryną dla psów na spodnie będzie Waszym zdaniem odpowiednio skuteczne i jednocześnie bezpieczne? Zaznaczę, że zawsze takie spodnie nie są warstwą przylegajacą do skóry a do warstwy termicznej np., z wełny merynosa.

Powiem szczerze, że coś stosować trzeba, w tym roku na spacerach z psem i raptem 3 wypadach nad wodę zdjęte ze spodni i psa spokojnie kilkadziesiąt! kleszczy, pies ma tą ochronę, że bierze tabletki i jak coś się wczepi to usycha.

 

Wysłane z mojego SM-G960F przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli ok. 20 kleszczy w ciągu życia to statystycznie pewne zakażenie. Myślę że taką ilość w życiu miała znaczna część populacji ludzi w naszym kraju, szczególnie tych mieszkających na obszarach wiejskich, grzybiarzy czy tez ludzi uprawiających hobby podobne do naszego. Trzeba pamiętać, że patogeny przenoszą również tzw. nimfy czyli bardzo małe osobniki o wielkości ziarnka maku, których zauważyć na skórze jest bardzo trudno.

To się mniej więcej zgadza z tym co się naczytałem tu i ówdzie - znaczna część populacji nosi w sobie krętki borelli jednak tylko niektórzy chorują. Przy czym za chorobę uznaje się występowanie uciążliwych objawów przy których chory szuka pomocy medycznej. Do końca nie wiadomo dlaczego tak się dzieje ale prawdopodobnie układ odpornościowy radzi sobie na tyle dobrze, że krętki pozostają w w formach przetrwalnikowych (cystach) czekając na sprzyjające warunki.

Sam choruję na boreliozę od co najmniej 10 lat, bytuje na różnych grupach wsparcia i opowieści różnych ludzi wydają się również potwierdzać taką tezę - choroba aktywuje się w sytuacji osłabienia organizmu jakimiś innymi czynnikami - traumatyczne przeżycia, stres, inna choroba osłabiająca organizm czy też ciąża u kobiet.

Tak czy siak warto zadbać o profilaktykę o której tu piszecie i przynajmniej w jakimś tam stopniu zmniejszyć ryzyko zakażenia bo ta choroba jest praktycznie nieuleczalna i w niektórych przypadkach może dać nieźle popalić.

10 lat to szmat czasu.

Kilka lat temu miałem dolegliwości, które bardzo mocno utrudniały mi normalne funkcjonowanie. Jakoś się żyło, ale słabo. Poszedłem na 1,5 roczne leczenie metodą ILADS, terapia uciążliwa ale pomogło. Co prawda nie pozbyłem się wszystkich dolegliwości, ale da się żyć. Od 2 lat, czyli ukończenia terapii, mam ciągły-mniejszy lub większy ból głowy, miewam lekkie bóle stawów , oraz ogólne problemy z koncentracją, pamięcią, szybkie przemęczenie, oraz dokucza ogólne otępienie. Problemy są, ale w porównaniu do czasów przed leczeniem to przepaść, wcześniej nie dało się żyć praktycznie.

Dlatego popieram ostrożność i zapobieganie uzywaniem wszelkiej chemii na odzież, a po powrocie do domu z krzaczorów, dokładnie obejrzenie całego ciała. A jak już zdarzy się kleszcz w ciele, to aplikujcie bezzwłocznie 2 mocne antybiotyki, przez 3-4 tygodnie i będzie spokój.

Ostatnio słyszałem o skutecznej higromycynie, ale czy ktoś wie jakie to skuteczne??? Bo na razie to tylko niesprawdzone wieści.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No niestety, w szkołach tego nie uczą. Krytycznego myślenia też nie.

 

Świadomość Polaków w temacie (i nie tylko tym...) jest na bardzo niskim poziomie, tak wynika z moich obserwacji. Ja bardzo współczuję ludziom dotkniętym przez tą paskudną chrobę i każdemu kto miał z tym do czynienia. Znam dwie osoby, które się z tym zmagają i opowieści budzą grozę. Nikogo nie powinno dziwić pojawienie się grup wsparcia i programów lczenia - jeszcze parenaście lat temu z niektórych ludzi próbowano robić wariatów symulujących objawy zmęczenia życiem... Taki właśnie był poziom wiedzy medycznej i wsparcia.

 

Myślę, że informacje od kolegów nt. pestycydów są bardzo przydatne i zwracanie na to uwagi jest jak najbardziej na miejscu. Przy tego typu sprawach trzeba zachować ostrożność i jestem sobie w stanie wyobrazić, że nie dla każdego może to być oczywiste. Ale nie można też popadać w skrajności - mówimy tu o konkretnym użyciu konkretnej substancji chemicznej - branding produktów do ochrony roślin czy ich profesjonalne zastosowania w innych gałęziach gospodarki (oraz ostrzeżenia jakie się z tym wiążą) są mało istotne - podobnie jak to co poleca sąsiad grzybiarz na kleszcze czy smród ruskiego wojska w 79'.

 

Aby poprawnie zaimpregnować ciuchy nie potrzebuję żadnego przeszkolenia, chemizacji czy doktoryzacji podobnie jak nie muszę być mechanikiem aby poprawnie wymienić hamulce w aucie czy malarzem aby przemalować łazienkę. Aczkolwiek znowu, rozumiem, że to nie jest dla każdego. A propos researchu, w rzetelnych źródłach można znaleźć bardzo wiele przydatnych informacji i nie trzeba być naukowcem żeby przeczytać ze zrozumieniem kilka abstraktów i metodologię badań. Kartę biblioteczną łatwo wyrobić na każdym polskim uniwersytecie.

 

A propos zagrożeń itp. każdy robi to co uważa za stosowne m.in. właśnie na podstawie realnej oceny ryzyka, a ryzyko ze strony chrób odkleszczowych uważam za znacznie poważniejsze, szczególnie dla kogoś kto lubi się szlajać po lasach i spać w terenie. Miłego sezonu!

 

Wielko-c-kleszcza.jpg

Edytowane przez kineret
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U lekarzy pierwszego kontaktu dalej jest z tą wiedzą rożnie choć już niebo lepiej niż te kilkanaście lat temu, to samo tyczy się niestety zakaźników więc teoretycznie specjalistów w tej dziedzinie. 

Niestety nadal wielu lekarzy po ukąszeniu czeka na rumień, który występuje w jakichś 30% przypadków zakażeń, albo robi ten g*wniany test Elisa prześmiewczo nazwany "przesiewowym".

"Szczęśliwcy" z rumieniem albo pozytywnym testem Elisa dostają antybiotyk a reszta bierze udział w rosyjskiej ruletce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U lekarzy pierwszego kontaktu dalej jest z tą wiedzą rożnie choć już niebo lepiej niż te kilkanaście lat temu, to samo tyczy się niestety zakaźników więc teoretycznie specjalistów w tej dziedzinie. 

Niestety nadal wielu lekarzy po ukąszeniu czeka na rumień, który występuje w jakichś 30% przypadków zakażeń, albo robi ten g*wniany test Elisa prześmiewczo nazwany "przesiewowym".

"Szczęśliwcy" z rumieniem albo pozytywnym testem Elisa dostają antybiotyk a reszta bierze udział w rosyjskiej ruletce.

 

Ja miałem rumień rozsiany i pojechał na SOR, lekarz od razu dał antybiotyk. Z tego co czytałem w różnych żródłach, to wg nietórych lekarzymoże byc tak, że szczepy bakterii, które wywołuja rumień bardzo czesto nie wywołują tez innych objawów, a te, które nie dają rumienia często mogą powodowac inne dolegliwości co jeszcze bardziej komplikuje sprawę.

Z kolei jak, żona z córką (6 lat) pojechała do szpitala do wyciągnięcia bardzo małego kleszcza, który wbił się tak, że nie dało rady go samemu usunąc to od razu lekarz dał antybiotyk, bez żadnych testów i objawów.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U lekarzy pierwszego kontaktu dalej jest z tą wiedzą rożnie choć już niebo lepiej niż te kilkanaście lat temu, to samo tyczy się niestety zakaźników więc teoretycznie specjalistów w tej dziedzinie. 

Niestety nadal wielu lekarzy po ukąszeniu czeka na rumień, który występuje w jakichś 30% przypadków zakażeń, albo robi ten g*wniany test Elisa prześmiewczo nazwany "przesiewowym".

"Szczęśliwcy" z rumieniem albo pozytywnym testem Elisa dostają antybiotyk a reszta bierze udział w rosyjskiej ruletce.

Jakie testy trzeba zrobić aby mieć prawie 100% pewności że mamy to lub nie ?

Edytowane przez godski
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cale nasze życie jest procesem prowadzącym do śmierci. I można je przeżyć co i rusz mdlejąc ze strachu, a strach ma wielkie oczy. Lubimy się bać, zresztą straszenie to dziś jest całkiem niekiepski biznes. Są nawet globalne mega strachy  :) 

Pierwsze kleszcze złapałem w końcu lat 60 - w drogerii były tylko ziołowe repelenty. Za Gierka nadal łapałem - w PeKaO można było kupić niemieckie preparaty na komary, no i w razie czego braliśmy niezawodny Biseptol. Za ślepego obłaziły mnie tak samo, albo i bardziej - był już wojskowy Ichem i wielkie spraye ze sklepu Lasów Państwowych. Przeżyłem być może z/w nieświadomości.. Obecnie znamy mnóstwo rozmaitych sposobów, ale dramat się nieustannie wzmaga. Niezadługo nie wyjdzimy z domu :rolleyes: Co jest ? Kleszcze są takie same, no to może myśmy się zmienili na słabszy, mało odporny model? 

Ale skoro stoimy w obliczu kataklizmu, to wszystkie chwyty są dozwolone. Gdzie jest szczepionka?

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może ktoś już tu o tym pisał, więc możliwe, że się powtórzę. Kleszcz jest w stanie sprzedać nam boreliozę dopiero po wytworzeniu chitynowej rureczki, którą ma zamiar pożywić się krwią. Wraz z płynem ustrojowym kleszcza, który możemy nazwać dla uproszczenia 'śliną', dostają się do organizmu żywiciela, czyli w tym przypadku człowieka, krętki borelii. Pełne wytworzenie rureczki trwa 8 godzin. Jeżeli w ciągu tych 8 godzin pozbędziemy się kleszcza, ale tak jak Pan Bóg przykazał (na przykład używając łapki https://allegro.pl/oferta/narzedzie-do-usuwania-kleszczy-3szt-kleszczolapka-12646686178 lub lassa https://sklep.centrumratownictwa.com/pl/p/Lasso-do-usuwania-kleszczy-TRIX/222), nie żadnym podpalaniem lub smarując masłem, to jest praktycznie niemożliwe, żeby nam coś rzeczony kleszcz sprzedał. Fizycznie nie ma jak, a konkretnie czym.

Postuluję zatem dokładne oglądanie!

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakie testy trzeba zrobić aby mieć prawie 100% pewności że mamy to lub nie ?

Elispot 2 lub KKI. Problem w tym, że te testy są uznawane jedynie przez lekarzy, którzy mają jakieś pojęcie o tej chorobie no i oczywiście nie ma na nie refundacji a koszt to jakieś 600-700 PLN na dziś.

 

Standardowo  lekarze robią test Elisa, który wg standardowych wytycznych jest "przesiewowy" czyli jak wyjdzie negatywny to się uznaje, że borelli nie ma w organiźmie. Gdy wyjdzie dodatki to wówczas robi się test Western Blott, który mam być testem "potwierdzenia" czyli jak wyjdzie dodatni to się uznaje, że pacjent rzeczywiście jest zakażony.  Western Blott można robić minimum 6 tygodni od potencjalnego zakażenia. Takiemu delikwentowi przepisuje się antybiotyk, zazwyczaj doksycylinę, na 21 dni w dawce 2x100mg czyli o połowę za krótko i w zbyt małej dawce. W efekcie znacznej części zakażeń nie udaje się się wybić a pacjent, jeśli ma nadal jakieś objawy, dostaje informacje że to "syndrom poboreliozowy". Potem to już loteria, albo przejdzie i nie wróci albo wróci po latach w postaci rożnych dziwnych objawów których nikt nie będzie w stanie zrozumieć. Ogólnie roczne zakażenie już zazwyczaj jest nieuleczalne w sensie wybicia wszystkich patogenów. Jedyne co można zrobić to "zaleczyć" chorobę minimalizując objawy, dbać o odporność i ponawiać kurację w momencie nawrotu lub zaostrzenia objawów. Dlatego ważna jest profilaktyka i właściwe postepowanie na pierwszym etapie od zakażenia.

Jeszcze odnoście standardowych testów - skuteczność Elisa to jakieś 30%, Western Blott podobno nawet 70% pod warunkiem stosunkowo świeżego zakażenia. Jeśli potencjalne zakażenie miało miejsce więcej niż 6 miesięcy temu to w bardzo wielu przypadkach Western Blott nic nie pokazuje bo organizm nie produkuje przeciwciał wówczas tylko wspomniane Elispot 2 lub KKI mogą cokolwiek pokazać.

 

Edit:

 

Kolega @snejki dobrze prawi - ważne szybkie i właściwe usunięcie kleszcza, czyli mechanicznie i beż żadnych specyfików które mogą spowodować, że kleszcz zwymiotuje do rany. Z tego samego powodu nie należy delikwenta ściskać np pęsetą.

Edytowane przez oldSeb
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No chyba że akurat przyssała się nimfa trudna do znalezienia w oglądaniu i macaniu.

 

Trochę wywołany do odpowiedzi - nie wezmę odpowiedzialności za polecanie komuś stosowania preparatów niezgodnie z ich przeznaczeniem. :-) Dlatego nie polecę impregnowania ubrań psimi specyfikami, robienia płukanek permetrynowych na własną rękę. Jeśli mamy impregnować to raczej preparatami do tego przeznaczonymi, wtedy jest nadzieja, że ktoś to zbadał, sprawdził jak działa, a w razie czego, żeby było kogo pociągać za odpowiedzialność.

Przy gotowych impregnatach podawany jest czas działania np. 6 miesięcy bez prania, lub 2 prania w temp. do 40 stopni, z tego co czytałem o preparatach z permetryną do zastosowań różnych to podawane było działanie od kilkunastu godzin do chyba 2 miesięcy, a najczęściej wcale nie było wspomniane o długości działania. Generalnie piretroidy raczej nie są specjalnie stabilne, często okres karencji (czas od oprysku do jedzenia owoców) dla nich wynosi(ł) 3 dni. Prawdopodobnie, żeby permetryna działała dłużej niż kilka-kilkanaście dni, potrzebny jest dodatek odpowiednich związków lub formulacji zwiększających jej trwałość po zastosowaniu. W oparciu o te przesłanki jeśli ktoś już koniecznie chce samemu bawić się w małego chemika, to raczej powinien szukać preparatów dopuszczonych do stosowania w obiektach mieszkalnych, lub chociaż inwentarskich, chwalących się długim okresem działania. Jeśli chodzi o preparaty dla zwierząt to ich skład jest dobrany pod kątem rozchodzenia się po sierści (warstwie łojowej powlekającej włosy) i utrzymywania się na niej, z reguły ubrania warstwy łojowej nie posiadają.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...