Skocz do zawartości

Sezon otwarty - Troć&Łosoś 2008


rocky

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

 

Sezon rozpoczelismy w centrum Slupska ale byla totalna nedza. Pare ryb na kilkudziesieciu lowiacych. Kolejne dwa dni nad Leba, ktora okazala sie zdecydowanie lepsza. Bylo widac zlowione ryby a i do dwoch towarzyszy usmiechnelo sie szczescie i zlowili 65 cm kelty.

 

Dla mnie najwazniejsze bylo spotkanie ze znajomymi, mialem takze okazje poznac jedna z legend polskiego spiningu- Jozka Sendala, notabene na ktorego woblery zlowione zostaly ryby i doszlo do tego jeszcze kilka bran. Opowiesciom nie bylo konca i tylko chec zlwienia jakiejs ryby powodowala ze wychodzilem nad rzeke, inaczel moglbym go sluchac calymi dniami.

 

Pozdrawiam,

 

Bujo

 

P.S. Jak pisal Janusz Walaszewski moze byc ciezko ze zdobyciem jego woblerow bo mocno ograniczyl produkcje.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 715
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowane grafiki

Właśnie wróciłem znad Parsęty. Byliśmy trzy dni. W piątek zaczęliśmy od mostu we Wrzosowie i szliśmy w stronę Pyszki - tatalna porażka - mróz 7 stopni i mocny wiatr, na rzece kra, co prawie uniemożliwiało łowienie. Na odcinku od mostu do świerków może były ze trzy miejsca, w których można było jako tako poprowadzić przynętę. Zakończyliśmy na zero. Na moście spotkaliśmy sympatycznych wędkarzy z Czech - jeden z nich opowiadał, że już od 15 lat przyjeżdża nad Parsętę i jeszcze nie złowił troci, ale nadal nie daje za wygraną - tym mi zaimponował.

W sobotę zaatakowaliśmy odcinek w okolicy mostu w Ząbrowie. Pogoda nadal syberyjska ale warunki lepsze do łowienia niż we Wrzosowie - trochę mniej kry i wiatr w plecy. Najlepsze warunki były na keltowej prostce przed samym mostem.

 

 

Kolega niestety nadal na zero.

W niedzielę już zupełnie inne warunki - temperatura około zera i bez wiatru. Na rzece dużo mniej kry. Łowiłem w Rościęcinie, bardzo ładny odcinek rzeki i niesamowicie zróżnicowany. Dzień niestety zakończony na zero ale z łowienia można już było czerpać przyjemność. To by było na tyle - pozdrawiam. :D

post-455-1348913713,9735_thumb.jpg

post-455-1348913714,117_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ina 06.01.2008. Było super, pogoda taka jak powinna być, ryby dopisały (oczywiście nie mi :mellow: ). Kolega prawem frajera (drugi raz na trociach w życiu) zaliczył komplet 2x61 cm. Mi wyszła do muchy upatrzona trotka (też coś koło 60cm). Zauważyłem spławiającą się troć prawie pod nogami i na krótkim dyszlu podałem jej muchę (bo inaczej nie było możliwości) i ... uderzyła w pół wody, zakotłowała i tyle.

Pozostali dwaj koledzy na zero.

Przy nas wędkarz złowił taką ok 65cm i dowiedzieliśmy się od niego, że wcześniej inny dostał 84cm.

I to by było na tyle. Na razie w moim przypadku trocie górą, ale ja się odegram <_<

Pozdrawiam Sith.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Jakoś sie pokiełbasiło z tymi wątkami o trociach :wacko: :wacko:

Najpierw krzyk ,że za wcześnie, przywilej pierwszego łowcy itd. Pierwszy łowca w swej skromności utworzył wątek o rozpoczęciu sezonu i się temat rozjeżdża :wacko:

Może moderatorzy mają jakiś pomysł, skoro już raz zaingerowali... <_<

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jutro kolejna próba na Redzie :mellow:

Stary ze mnie chłop , ale przed każdym kolejnym wyjazdem jestem najarany jak szczerbaty na suchary.

Sprzęcicho już gotowe czeka przy drzwiach.Postanowiłem nie dźwigać wielu gratów i odchudziłem pudełka, ale i tak zostało grubo ponad 100 przynęt :lol:

Czuję że będą gryzły.Pogoda się zmieniła , trochę popadało, wiatr skręca na zachodni, oj będzie się działo B) Może jakiś komplecik wpadnie :unsure:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj Mariusz.

Patrz moderatorzy nas słuchają, poparłem Twój post i sam widzisz

chemy to mamy. Ale do rzeczy jak przeczytałem, że jedziesz jutro na wodę i zabierasz 100szt przynęt, to widzę, że się jeszcze nie wyleczyłeś. Przyznaję, mnie też było trudno się wyleczyć. Ale mam prośbę, jak wrócisz z wody to przyznaj się, ale tak jak na spowiedzi, ile tak realnie, z tych stu przynent

było w użyciu. :mellow:

Pozdro Jachu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Janusz ,najpierw to się przyznam ,że sam edytowałem tytuł wątku :lol:

Do moderatorów pozostaje ewentualnie prośba o połączenie...

Tak, już dziś mogę powiedzieć ,że nie użyje więcej niż 20-tu. Ale jak się jedzie nad wodę 100 kilosów i nie wiesz jakie bedą warunki to trzeba być przygotowanym :mellow:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mariusz !

Ty się nie masz czego wstydzić, moderatorzy tak ! Ale wracając do przynent, no zgadzam się, że jak się jedzie 100 kilosów itd,

to tak, ale Ty chyba nie jedziesz aż tyle, chyba, że w obie strony. Nie ważne, zresztą, tyle tylko, że jak ma się nadmiar

przynent, to bywa, że większość czasu przeznaczonego na łowienie

zchodzi nam na zmienianiu wabików. :lol: :lol: :lol:

Pozdro Jachu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jachu , wobie strony to mam 200km :mellow:

Poważnie ze Starogardu do Wejherowa mam 95 kilo plus trochę kręcenia nad wodą ,zmiana odcinków itd.Na szczęście otworzyli mi odcinek autostrady A1,która przechodzi w obwodnicę trójmiejską ,więc droga trwa tylko godzinkę, a rano jak nie ma ruchu to 40 minut :lol:

A wracając do przynęt, to ostatnio jak mi dwa razy pod rząd odprowadziła wobka pod nogi, to stałem nad nią z godzinę i zmieniłem z 30 przynęt :huh: :mellow:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak, dawno już tam nie mieszkam i pojęcie o odległościach też

mi się zamgliło. A tak z ciekawości ta odprowadzająca dała się

skusić, czy raczej nie (stawiam na nie).

Pozdro Jachu.

PS. Kuźwa ale sie późno zrobiło, a ja jutro do roboty niestety

więc serdeczne pozdrowienia i połamania.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś trocie nauczyły mnie pokory... :wacko:

Po ubiegłorocznym sezonie, kiedy miałem ok. 60% skuteczności wyjazdów,w tym dwa komplety, chyba trochę woda sodowa uderzyła mi do głowy.

Pobudka 5.00. Kawunia ,kanapki, termos i w drogę. Nad wodą jestem jeszcze po ciemku.Woda niestety niska i czysta.Znowu pacan przytrzymał na śluzie,jak w każdy weekend.Pierwszy kilometr rzeki to tylko dwie potencjalne miejscówki.Cisza.

Dochodzę do końca bystrza przechodzącego w głęboką płań z mnóstwem patyków na dnie i zakrzaczoną zwałką na drugim brzegu.Klasyka. Spławiam Stinga po łuku wzdłuż tej zwałki. W polaroidach widzę błysk ryby i po sekundzie czuję pobicie na kiju, niestety chybione.Ponawiam rzuty , zmieniam przynęty. Nic z tego. Kątem oka widzę spław ryby 30 metrów niżej w obiecującej zwałce.Kiedy idę w jej kierunku ryba ponownie się spławia. W uszach już tylko przyśpieszone bicie serca-nie jest duża ,ale na pewno ponad 60-ąt.Podaje stinga po łuku, tak że optymalną głębokość i wibracje osiąga na wysokości stanowiska ryby.Przytrzymuję chwilę w miejscu. Ściągam wzdłuż burty i widzę intruza podążającego śladem wobka.Zaczynam prowokujacą grę przynęta, jednak ryba odpuszcza. 200 metrów niżej na niepozornej prostce łowie pstraga 40+,zażarł stinga 9-kę po sad samą powierzchnią.Całkiem wypasiony.Wyczepiam go szczypcami w wodzie,dziś masz chłopie dyspensę na męczarnie , w końcu celem jest twoja większa kuzynka.Dochodzę do bankówki która już obdarzyła mnie w tym sezonie trocią. Pusto . Tuż za zakrętem przysiada kolejny kropek, miara na oko pod 50-siąt choć strasznie chudy i może to go optycznie wydłużyło.Widzę sporo pijawek na jego bokach.Załatwiam go tak jak poprzednika, nabieraj kondycji.

Teraz szybki przełaj na najlepszy odcinek w tym rejonie-Długa prostka z mnóstwem karczy i podmytych drzew pod moim brzegiem i pieknymi karpami i krzakami na przeciwnym.Do tego nieregularne dno i dużo na nim patyków.Pierwszy warkocz i kolejny kropas, tym razem tylko ok 30+.Obie kotwice na zewnątrz pyska,w tym tylna w płetwie piersiowej.Kolejna zwałka ze starym pniakiem dochodzącym do środka rzeki. Na napływie spokój.Schodzę poniżej.Środkiem dół, łacha piaskowa i podmycie pod moim brzegiem.Zakładam głebiej nurkującego 5 cm wobka.Rzut pod drugi brzeg i powolny cross przez końcówkę dołu. Widzę już wobka a za nim podążajacą dobrą trójkę.Oboje wpływają na łachę.Na odcinku dwóch metrów niewiele da się wycisnąć z wobka :wacko: Gdy przynęta opuszcza toń ryba zdziwiona robi dwa nerwowe zwroty i spływa wprost w podmycie pod moimi nogami.Wręcz zaglądam jej w oczy... Znak szczególny -otarcie na karku.

Serce chce wyskoczyć z piersi, momentalnie się pocę tym bardziej że jest +8*C,jednocześnie zastygam w bezruchu.Co zrobisz? Na pewno podmyciem pójdziesz w zwałkę...

Po chwili która wydaje sie wiecznością, ponawiam rzuty.Kicha.

Już myślę jak obłowić kolejną zwałkę, ściągam niedbale woblera.

Uderzenie w środku warkocza jest tak mocne i zaskakujące ,że mało nie wyrywa mi kija z rąk. Trzy sekundy euforii, gejzer wody i luz... .A niech to ,zachowałem się jak dyletant :angry: :(

Z kocią mordą idę dalej obiecując sobię zemstę o zmierzchu...

Na moim brzegu wpada rowek, obramowany drzewami. Przy nizej połozonym naniosło gałęzi,co w połączeniu z krzakiem po drugiej stronie stworzyło obiecujący wlew.Pierwsze przeprowadzenie kończy się stanowczym przygięciem i niczym więcej. Ku...a!!!! fatum jakieś czy co!!! :angry:

Na razie dość, trzeba dać odpocząć rybom i sobie.Półgodzinna przerwa na śniadanko trochę sie wydłużyła.Jak już wróciłem do samochodu ,to postanowiłem odwiedzić sklep wędkarski miejscowego guru-Witka Polakowskiego.Parę nowych wobków i pogawędki wedkarskie.W rozmowie potwierdza się ,że w tym roku na niskiej i czystej wodzie trocie wychodzą nieufnie i dużo ryb złowionych zahaczonych było na zewnątrz pyska.Po powrocie nad rzekę skrót przez las i bagienka do wcześniejszych miejscówek dużo mnie kosztował,spociłem się jak mysz przy porodzie zanim wylazłem na miejsce porażki.

300 metrów niżej piękne ale puste zwałki, płytka, szybka prosta zwieńczona wlewem miedzy zwałkami na obu brzegach, z tym że pod moim brzegiem przed zwałka zaczyna sie niegłęboką rynną.Czuję rybę.Zmieniam przynęty.Zakładam niebieskiego Kenarta z pomarańczowym brzuszkiem. W tym samym momencie widzę spław w zwałce pod drugim brzegiem. Tak cholera, jak się spławiasz to na pewno nie weźmiesz :angry: Podaję wobka w dryfie i sprowadzam do siebie.Woda ok metra głębokości więc widzę wszystko jak na dłoni.Za woblerem ryba większa od poprzedniej-ok.80cm dopada go i popycha zamkniętym pyskiem jak klacz karcąca źrebaka,zacinam na wzrok w próżnię... W trzecim z kolei rzucie sytuacja się powtarza! Tym razem skupiony do granic możliwosci ludzkiego umysłu tnę i siedzi!!!!Wobler na nosie, ryba młynkuje, prąd wody znosi ja w zwałkę i....po wszystkim :( :( :(

Nie ujawnię wiązany jaką zmieliłem w zębach.Ta spokojnie mogła mieć z czwórkę.

Później jeszcze tylko jedna 50-tka pomachała mi ogonem , gdy wobler na którego miała ochotę ugrzązł w zielsku na muldzie pod moim brzegiem, ale to już mnie zupełnie nie ruszyło...

Tak oto dostałem baty i w swoje imieniny sprezentowałem trociom wolność,przynajmniej na jakiś czas B)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@rocky - wszystkiego najlepszego z okazji imienin ! Piszesz o batach jakie dostałeś od troci, ale to co opisałeś to najwspanialsze wędkarskie przeżycia, które długo się pamięta i do których często się wraca. Gratuluję swady z jaką piszesz - ten opis świetnie się czyta a przy okazji nie jeden trociarz wiele się tu nauczy - pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@rocky, lepszy jakikolwiek dzien na rybach, niz niedziela w miescie :wacko:

Właśnie spędzam Niedzielę na dużurze,było tyle roboty że dopiero teraz przysiadłem na chwilę do kompa.

Tak panowie, wczoraj kiedy pisałem czułem pewien niedosyt.Ale juz dzisiaj wspominam z przyjemnością. Liczy się przygoda i czas spędzony nad rzeką,kiedy myśl nareszcie wolna i można zdać się na instynkt,poczuć więź z materią dla której nasze istnienie jest tylko drobną cząstką...Już tęsknię :o

Falgmar, dzięki!Wzajemnie imienniku!

Rapia,tak jak pisałem,Reda w Wejherowie.Prawie wcale nie było ludzi,spotkałem 4 osoby.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

drobna edycja - Witek Polakowski, pzdro :D

Ups... Dzięki,widać byłem zmęczony po całym dniu na powietrzu, poprzedzonym 3-ma godzinami snu :mellow: Polaszewski to kolega ginekolog :lol:

Przepraszam pana Witka.

Na Redzie w Redzie i w ok.pozostałości po moście też.Duuużo narodu dla odróżnienia,więc tam nie tęsknię B)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaczynam sie powoli wciagac w te cale trociowe polowy i az Mi cisnienie skoczylo jak przeczytalem rocky-ego . Wesze -Gdzie by tu w okolicach stolicy polowic :unsure:,nad rzeczka ,narazie to tylko plany .Miejsca sa troche oddalone i generalnie sezon sie jeszcze niezaczal.Temat -troc to jak dla Mnie swiezynka wiec trzeba jeszcze pare wiader wypic zamim przez uszy przeleci .Narazie teoretycznie ,dozo czytam o Szwedzkich polowach bo ludzie maja tu krecka na punkcie szlachetnych .Od czegos trzeba zaczac -praktyka przyjdzie pozniej . :mellow:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Rocky - i TY przyjacielu puściłeś takie ryby!??

 

Wypada tylko pozazdrościć. Moja tegoroczna przygoda z Redą zakończyła się solidnym katarem (dwa dni kużwa arktycznego mrozu), 500km w największą śnieżycę tej zimy i ledwo wydłubanym pstrążkiem, w akcie desperacji na raczka.

Pocieszam się tylko, że na tego samego raczka wydłubałem w niedzielę potoczka 44, co na moich wodach jest już całkiem konkretną rybką.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem co mnie podkusiło, ale dziś rano mimo przerażających prognóz zerwałem sie z łóżka i ruszyłem na Redę.W drodze zadzwoniłem do Piotrka-@rapia. Choć wczoraj zarzekał się, że jedzie na pewno , a to ja byłem niezdecydowany, okazało się że go obudziłem. Decyzja była szybka i za dobre pół godziny od zabrania go z Gdanska byliśmy nad rzeką.

Nic nie przepowiadało apokalipsy jaka wkrótce nastąpiła.Wiatr nie był jeszcze tak straszny i nie padało. Woda wysoka ale... przejrzystość mierzona strażakiem 15-20cm. Mimo to ruszylismy z werwą do boju.

Po godzinie wiatr sie wzmógł piekielnie i zaczęłó lać równo. I tak byliśmy twardzi i wytrzymaliśmy ponad cztery godziny :huh:

Oprócz pstrążka ,który wyskoczył z burty pod nogami zero kontaktu. Woda mętniała i rosła w oczach. Zmarznięci i przemoczeni daliśmy za wygraną.

Rano nawet było paru wędkarzy,ale schodzilismy z rzeki już sami B)

Ludzie w przejeżdżających samochodach pewno pukali sie w głowę na nasz widok :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hehe, Mariusz znam to uczucie jak ludzie patrza sie i kiwaja glowa. W mijajacym tygodniu pojechalem nad jezioro i jak sie ubralem i zszedlem nad wode, to skapnalem sie, ze lod na calej powierzchni zbiornika. Jak wrocilem i sie przebieralem na parkingu i akurat ktos przejezdzal, to szczeka mu opadla na jajca :lol: Na szczescie w czwartek juz tak zle nie bylo i nawet jednego rozbujnika czapnelismy ale to wszystko dla zabicia czasu. Dzis odebralem zezwolenie na jedna z najlepszych wod lososiowych w Szkocji, River Dee. Sezon rusza 1 lutego. Zagryzam paznokcie i zaciskam poslady, zeby mnie na morze nie wykopali <_<

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie

×
×
  • Dodaj nową pozycję...