kardi Opublikowano 30 Sierpnia 2013 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 30 Sierpnia 2013 Następny dzień wyprawy, także był pogodny , Niebo lekko zachmurzone,południowy wiatr,postanowiłem więc pomuszkować.Jako łowisko wybrałem odległą od naszej bazy większą rzekę i aby uniknąć spinningowych pokus zabrałem tylko muchówkę.Ostatnie kilka kilometrów dojazdu prowadzi przez las graniczacy z rozległymi,pozwalającymi spojrzeć"gdzie wzrok sięga"dzikimi łąkami .W latach 70-tych wypasano tam bydło,ale dziś spotkać tam można tylko grzybiarzy i myśliwych..Po zaparkowaniu samochodu czekał mnie jeszcze domarsz krętą ścieżką,a z każdym metrem emocje rosły.Czy będę sam?Czy towarzyszyć mi będzie uwidoczniony na wcześniejszym zdjęciu "wierny towarzysz" czyli własny cień? Poziom wody okazał się optymalny,bez problemu przeszedłem na przeciwny brzeg i rozpocząłem muchowe łowy.Byłem sam,na powierzchni wody nic się nie działo,ale znając świetnie ten ulubiony przez mojego tatę odcinek rozpocząłem rzuty suchą muszką techniką wymuszonego brania.Użyłem średniej wielkości chruścika,dobrze widocznego na lustrze wody.W tej technice-rzutach suchą muszką bez widocznego żerowania powierzchniowego-w miarę transparentna przynęta ułatwia zadanie. Trochę o sprzęcie -8,5 stopowy Hardy Deluxe 4-5,kołowrotek dedykowany do tej serii - Hardy Golden Lightweight,linka Cortland DT 5 F,wykonany wlasnoręcznie z 4 żylek przypon z końcowką 0.16 no i brązowawy chruścik. Rzucałem pod przeciwległy brzeg,posuwając się pod prąd.Po kilku niewymiarowych lipieniach trafił się naprawdę przyzwoity pstrąg.Spora radość i zaskoczenie,zdjęcia jak pisałem wcześniej zrobione szybko i w związku z tym pozostawiające trochę do życzenia,ale pamiątka pozostała.Po chwili dołączył do niego sprytny,wychodzący kilkakrotnie lipieniaszek.No zrobiło się naprawdę miło! Mój zabytkowy zestaw sprawował się nieżle-sound of Hardy kołowrotka i pełna akcja wędziska-mniodzio.Coś ze sprzęciarza jest przecież w każdym z nas! Doszedłem do otoczonego drzewami odcinka i pomimo trwającego nadal braku brań powierzchniowych ,choć skutecznej techniki wymuszonej suchej,zdecydowałem się zastosować technikę nimfy pod prąd ,znałem bowiem konfigurację piaszczystego dna ,brak zawad i równy głęboki średniej szybkości nurt.Skróciłem do ok 2,5 metra przypon,przywiązałem dość ciemną minimalnie dociążoną nimfę i rozpocząłem równoległe do prądu rzuty z obserwacją żyłki i końcówki linki Zestaw spływał wprost na mnie, wybierałem nadmiar linki w pętle.No cóż-po chwili linka nagle się zatrzymała,a ponieważ dno znałem jako pozbawione zaczepów..., Wychodząc na brzeg zauważyłem ważkę w bardzo ciekawej dla niej sytuacji.Ryby rybami,ale musiałem to utrwalić,tym bardziej,że dość duże nimfy zawsze na tym odcinku były skuteczne,tak więc to trochę dla fly-przyszłej-produkcji.Czas mijał i czułem w kościach,że niedługo,za chwilę,zza zakrętu pojawi się flotylla niszczycieli.Nie musiałem długo czekać... Kilkadziesiąt(tak tak) kajaków minęło mnie z chlupotem,dając sygnał do odwrotu.Cóż-powrót przez las,kilka kilometrów wyboistej drogi,trochę asfaltu,parę mostków wymagających zwolnienia i zerknięcia w bok .Dotarłem do bazy ,gdzie oczekiwał mnie tata,który ten wyjazd z Poznania poświęcił na przydomowe prace konserwacyjne i kontakty z sąsiadami.Wszystko zrelacjonowałem z łatwością-w koncu zna nasze urocze miejsca lepiej ode mnie.Następnym razem będziemy łowić razem-tata nadal świetnie muszkuje i jest wytrwałym piechurem.Wiele się od Niego nauczyłem,nie tylko w tropieniu salmonidów Przy najbliższej okazji o bobrach i o tym czy naprawdę sprzyjają pomorskim łowiskom pstrągowym pozdrawiam Was-kardi 8 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Andrzej Stanek Opublikowano 30 Sierpnia 2013 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 30 Sierpnia 2013 Toś mi Kolega przyjemność zrobił... Tato EXSTRA GOŚĆ... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Dagon Opublikowano 30 Sierpnia 2013 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 30 Sierpnia 2013 Bajka, czytam i podziwiam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
thymalus Opublikowano 30 Sierpnia 2013 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 30 Sierpnia 2013 To fakt, że Tata super. W sumie to Tatę Pawła poznałem pierwszy raz... w katalogu Hardyego. Później zaś osobiście. Wiele godzin przegadaliśmy przed Jego domkiem nad samą rzeką. Mój dom stał zaś kilkaset metrów dalej nad inną rzeczką. Niesamowita jest ta miejscowość i okolica. 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
kocmyrz Opublikowano 31 Sierpnia 2013 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 31 Sierpnia 2013 Pięknie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rhyacophila Opublikowano 31 Sierpnia 2013 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 31 Sierpnia 2013 (edytowane) Cześć Kardi,Tato EXTRA GOŚĆ to mało powiedziane... Przy okazji rozkoszowania się twoją relacją dopadło mnie zboczenie rodbuildeskie -wędka Taty, a ściślej, uchwyt kołowrotka z pierścieniami zaciskowymi... Czy to któraś z naszych pracowni wzniosła się na wyżyny? Czy (co bardziej prawdopodobne) import zza dużej wody??? Poza tym zdjęcie Taty podczas łowów bije wszystkie inne...Cóż za postawa! Mówię poważnie, dziś już nikt tak nie łowi. "Głowa do góry, pierś do przodu (pięta w dół) - niegdyś adepci sztuki muchowej ćwiczyli rzuty z książką na głowie.. Widać Tato uczęszczał do jednej klasy z Garrison'em... Słowa uznania Dla Ciebie i Taty, pozdrawiam, Adam Edytowane 31 Sierpnia 2013 przez Rhyacophila 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
kardi Opublikowano 1 Września 2013 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 1 Września 2013 Adamie! W imieniu Taty i moim bardzo Ci dziękuję za to fantastyczne zestawienie fotografii.Ojciec śledzi wątek i Wasze sympatyczne uwagi są dla nas inspiracją do dalszych ,trochę nostalgicznych relacji kardi Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
kardi Opublikowano 7 Września 2013 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 7 Września 2013 ICHTIOFAUNA POTOKU GÓRSKIEGO ZABUDOWANEGO PRZEZ BOBRYKRZYSZTOF KUKUŁA, ANETA BYLAKKatedra Biologii Środowiska, Uniwersytet Rzeszowskiul. Prof. S. Pigonia 6, 35-310 Rzeszów, e-mail: kkukula@univ.rzeszow.pl http://www.pthlub.up.lublin.pl/21zjazd/materialy/plak/interakcje.pdf. Przyjemnego czytania Cześć. Przeczytałem z zaciekawieniem,także towarzyszące doniesienia i zwracam uwagę,że praca oparta jest na eksperymencie przeprowadzonym na faunie dopływu górnego odcinka Sanu.Każdy kto tam wędkował,a ja miałem okazję wielokrotnie z pewnością nie jest zdziwiony wnioskami.Spiętrzenie płyciutkiego górskiego potoczku,zwiększenie na pewnych odcinkach głębokości z pewnością skutkuje pojawieniem się rybich przytulisk i spowolnieniem nurtu z natury w takich ciekach bystrego.W wielu rzekach pstrągowych Pomorza sytuacja jest jednak zgoła inna.Tu kamieniste bystrze,wypłycenie,kilkadziesiąt metrów równego szybkiego nurtu jest rarytasem.Rzeki o których piszę są w większości głębokie i nie brak w nich naturalnych kryjówek dla salmonidów.Obecność bobrów powoduje pojawienie się w rzece ,poza wpadającymi do nich w sposób naturalny(wiatr,podmycie)dużej ilości powalonych drzew.Dno usiane jest gałęziami,liśćmi i charakterystycznymi okorowanymi białymi patykami.Nurt zwalnia,brzegi-nie kamieniste jak w przypadku rzeki górskiej,lecz często błotniste stają się niedostępne,łowienie dużo trudniejsze.Rzeka traci swój górski charakter,pojawia się inna roślinność i jak sądzę zwiększa się ilość ryb "spokojnego nurtu".Piszę "jak sądzę,bowiem opieram się na własnych obserwacjach, choć w najbliższym czasie poszukam adekwatnych publikacji.Nie zmienia to mojej sympatii do bobrów,zagadnienie ich liczebności staje się jednak problemem.Na początku lat 90-tych miałem przyjemność przeprowadzenia wywiadu z prof.Graczykiem ,przyjacielem mojego Dziadka i jednym z twórców odnowienia pogłowia tych ssaków w Polsce,oraz opublikowania go w efemerycznym miesięczniku"Wędkarstwo Muchowe". Odpowiadając Adamowi -wędzisko trzymane przez Tatę to Daiwa ,7'6"do linek 3-4 wyprodukowane na Tajwanie ,tak więc to produkcja "masowa"sądzę jednak,że egzemplarz nieczęsto spotykany.Dostałem je przed wielu laty(komuna właśnie padała),od duńskiego dystrybutora firmy Daiwa.Sympatyczny Duńczyk wyciągnął je z dna szafy ,gdy rozmawialiśmy o muszkarstwie,ale także o mojej profesji. Bobry w znaczy sposób kształtują otaczające środowisko ku zadowoleniu wielu gatunków (owady,ptaki,pewne gatunki ryb,naukowcy,oraz fotografujący ) No i w końcu,udało się wieczorową porą capnąć sprawcę całego zamieszania i większej części powyższego wywodu W najbliższym czasie parę zdań o sposobach ochrony przed bobrami posadzonych przez nas na podwórku drzew (tu już naprawdę przegięły!!!) pozdrawiam-kardi 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
kardi Opublikowano 21 Września 2013 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 21 Września 2013 Tym razem pognaliśmy z Tatą w okolice Piły nie z powodu ryb.Późna jesień to co prawda świetny okres połowu lipienia,ale zimno i ciągły deszcz nie zachęcały do wyjazdu z Poznania.A jednak ...Telefon od zaprzyjaźnionego leśniczego,mieszkającego w pobliżu naszego baraczku nie dawał chwili do namysłu".Bobry żerują na waszym podwórku,przyjeżdżajcie natychmiast " .Uzbrojeni w metalową siatkę i drut oraz odpowiednie narzędzia ,nieco zdenerwowani pojawiliśmy się nad rzeką tym razem niestety bez muchówek.No cóż-gryzonie tym razem naprawdę przesadziły.Wiele z posadzonych przez nas ok. 1982 roku drzew liściastych,tworzących swoistą wyspę zieleni wśród iglaków, było sciętych,lub poważnie nadgryzionych.Dęby,lipy,klony,ulubione mirabelki-przystąpiliśmy do otulania pozostałych przy życiu drzew siatką mocując ją drutem. Akcja okazała się skuteczna,w późniejszym okresie ograniczaliśmy się już tylko do poluźniania drucianego mocowania wraz ze wzrostem obwodu kilkudziesięciu drzew. Inne wrażenia towarzyszyły temu wyjazdowi,satysfakcja jednak niemała. Klonek 02 i Domator ciekawie opowiedzieli o swoich wrażeniach związanych z obecnością bobrów w pstrągowym łowisku.Polecam linki zaproponowane przez Domatora.Niektóre z doniesień naprawdę wyjątkowe. Jak wspomniałem wcześniej o introdukcji bobrów rozmawiałem z jednym z jej autorów prof.Graczykiem.Co ciekawe prof.Graczyk już na początku lat 90 tych proponował wprowadzenie gatunku na listę zwierząt łownych dostrzegając świetne efekty swojego projektu Chyba dużo lepiej ode mnie ocenił przyszłość a i ja ,dziś dopytałbym o więcej.Materiał ukazał się w "Wędkarstwie muchowym",czasopiśmie przy redagowaniu którego poznałem wielu wspaniałych kolegów,i do którego czasem ,przy podobnych do tej okazji,zaglądam.Węglarski o klejonkach,Sikora Lachur Tracz o muszkach,Frasik o współzawodnictwie,Piskorski o Pasłęce,Nyk o Pomorzu -szkoda,że ukazały się tylko 2 numery Na zdjęciach ilustrujących artykuł Tata prezentuje olbrzymie topole rosnące nad brzegiem jednej z pomorskich rzek zaatakowane zębem bobra.Nie sądziliśmy,że po latach problem uciążliwego sąsiada pojawi się "na naszym podwórku" W tym roku jesienny wypad planujemy już jednak wyłącznie z wędkami kardi 7 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Ugly Opublikowano 21 Września 2013 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 21 Września 2013 Jak zwykle czyta się wspaniale ! Raduję się też widząc p. Profesora w doskonałej formie ! Zechciej przekazać wyrazy szacunku !U. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
wizio Opublikowano 27 Października 2014 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 27 Października 2014 Swietny watek.. szkoda ze nie jest juz kontynulowany.. W latach 80tych Twoj tato napisal artykul w WW o zgubnej skutecznosci dolnej nimfy.. Przeczytalem go raz, drugi i iles jeszcze tam razy. Nie wiem, ale bylo cos tam magicznego miedzy wierszami, cos co zawladnelo moja podswiadomoscia i wlasnie wtedy zaczalem zywo interesowac sie wedkarstwem muchowym , pstragami, lipieniami i tak zostalo do dzis. Pstargi staly sie moja zyciowa pasja. A rzeczka ktora przeplywala przez ogrodek "thymalus" do dzis jest najblizszym mojemu sercu strumieniem.. chodz wiele ich przemierzylem. Wiele mnie nauczyl, nie tylko jak lowic pstragi ale przedewszystkim szacunku do przyrody.. Do dzis pamietam jak po paro kilometrowym marszu nasypem kolejowym schodzilem na dol do strumienia i znajowalem sie nagle w bajkowym i magicznym swiecie, jakby inny swiat nie istnial.. Strasznie mi teskno za tamtymi czasy.. Swoja droga panie "thymalus" watek na F... Z pamietnika m... o starych czasach w pewnym dorzeczu uwazam za genialny, bardzo pobudzil moje wspomnienia. Nawet dzis jeszcze czasem panie "kardi" kiedy biore muchowke do reki przypominaja mi sie panowie B.. i ich cudowne dorzecze. I tak jak w tamtym archiwalnym artykule Twoj tatko napisal "wedkarstwo zaszczepil w nas moj tesc a mojego syna dziadek.. " , tak jak dzis moge napisac ze milosc do lososiowatych zaszczepil we mnie niejaki Stanislaw B. wspoludziale ze swoim synem Pawlem.. Pozdrawiam serdecznie! 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Piotr123 Opublikowano 27 Października 2014 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 27 Października 2014 (edytowane) Temat bomba! Właśnie przeczytałem i aż się łezka w oku kręci. Edytowane 27 Października 2014 przez Piotr123 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
kardi Opublikowano 27 Października 2014 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 27 Października 2014 No proszę,cóż za zaskakująca reaktywacja ! Wiele podobnych obserwacji,także z odległych łowisk znajdziecie na moim jerkbaitowym blogu.Jest poszerzeniem i kontynuacją powyższego wątku.A niektóre urocze polskie łowiska są bardzo podobne do opisanych powyżej.http://jerkbait.pl/blog/14/entry-225-dobre-bo-polskie/ Pozdrawiam-Paweł Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
thymalus Opublikowano 2 Listopada 2014 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 2 Listopada 2014 Więc może niech tu każdy opisuje o swoich strumieniach młodości. Wspomnienia to rzecz piękna. "Wizio" wątek z pamiętnika jak najbardziej tyczy się TEGO dorzecza i tej właśnie rzeczki.Może tu przeniosę troszkę z pamiętnika...Część 1 pierwsza wyprawa, która miała być ostatnią...Był rok bodaj 1983. Trafiłem na zebranie Akademickiego Klubu Wędkarskiego "Bzdykfus". Grupa pasjonatów, którzy kropki mieli w oczach. Wybitni wędkarze by wymienić choćby Stasia Ciosa, Zbyszka Bacińskiego, Janusza Wysokińskiego, Jurka Kowalskiego i wielu innych. Ja wówczas łowiłem głównie na spinning, co też nie było proste bo nie miałem 18 lat, a spinning w owym czasie był dozwolony od 18 roku życia. Trafiłem do Zarządu Okręgu do sekcji młodzieżowej, jakieś zawody spławikowe i... jako Młody Aktywista Wędkarski w nagrodę dostałem znaczek spinningowy. W Bzdykfusie po raz pierwszy zetknąłem się z muchą. Pierwszych prób zrobienia muchy nie zapomnę. Małe haki węgorzowe (bo z oczkiem) mulina do haftowania, pióra z poduszki i ogonki z pędzli mojego ojca - plastyka. Kręcone w małym, normalnym imadle.Pierwsza muchówka jaką zakupiłem to był szklak Fibatube (blank Hardy). To był 1984 rok. Październik. Pożyczony kołowrotek, Libelka produkcji bodaj NRD, na nim połówka sznura DT 6 F Cortlanda pozagatunkowego, które namiętnie sprowadzano i razem z Maniksem (mój przyjaciel z Klubu) jedziemy na Wkrę. Wkra to rzeczka nizinna, a organizowane na niej zawody przez AKW Bzdykfus były jedynymi zawodami muchowymi na wodzie nizinnej zaliczanymi do klasyfikacji Grand Prix tym samym łowili tam najlepsi.Z Maniksem dotarliśmy do mostu w Jońcu, gdzie zaczęliśmy się przebierać i montować sprzęt. Muszki dostałem od kolegów, głównie red tag, black zulu i im podobne. Montując sprzęt Maniks zauważył jak wodą płynie coś dużego, jakby manekin. Maniks zażartował, że może to marzanna tyle, że nie ta pora roku... był październik. Przebrani w wodery idziemy wodą, a ja staram się nauczyć rzucać. Książkę Jeleńskiego mam przeczytaną wielokrotnie. Szybko jednak okazuje się, że teoria nijak ma się do praktyki. Pierwsze trzy muchy odstrzeliwuje przy pierwszych trzech próbach rzutu. Sporo czasu poświęcam na wyplątywanie się z linki która jakbym nie machnął zawsze lądowała na mnie. Muszki wyciągam z różnych części swojego ciała. W końcu po godzinie zaczynam dostrzegać pewne postępy. Już udaje mi się czasami położyć muchy tam gdzie chcę. Ale w żaden sposób nie mogę ich przesuszyć aby płynęły po powierzchni, a ja zamierzam łowić wyłącznie na suchą. I olśnienie, może muchy trzeba natłuścić. Smaru hydrofobowego nie miałem. Zapewniam, że masło z kanapek nie nadaje się do natłuszczania much... Maniks ma już kilka uklejek i jelców a ja nawet brania. I w końcu jest... "potężne" szarpnięcie na mokrą muszkę i po emocjonującym holu jelec około 15 cm ląduje w ręku. Jestem dumny i szczęśliwy...Idziemu z prądem. Dochodzimy do przelewu, gdzie próg kamienny przegradza całą rzekę. Maniks idzie bliżej środka rzeki. Dochodzi do przelewu jak najbliżej pozwalają mu krótkie wodery. W pewnym momencie słyszę: o Jezu!!! Widzę, kolega blady jak ściana. - Zobacz mówi, to człowiek. Nie możemy podejść bliżej, ale wyraźnie widzimy, że na kamieniach zatrzymało się ciało kobiety... Wychodzimy z wody i prosimy faceta na wozie z koniem aby zawiadomił milicję. Okazało się, że to co spływało, to nie był manekin. Jakoś odechciewa mi się łowienia na muchę... 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Dagon Opublikowano 2 Listopada 2014 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 2 Listopada 2014 (...)Z Maniksem dotarliśmy do mostu w Jońcu, gdzie zaczęliśmy się przebierać i montować sprzęt...Tak teraz wygląda strumień Twojej młodości. Ciągle jest tam pięknie, im dalej od mostu, tym przyjemniej. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
andrzejp Opublikowano 2 Listopada 2014 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 2 Listopada 2014 Piękne te opowieści , aż chce się czytać . Są piękne miejsca u nas. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
wizio Opublikowano 2 Listopada 2014 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 2 Listopada 2014 wspomnienia thymalusa to prawdziwa pstragowa klasyka, juz sie z nia kiedys zaprzyjaznilem 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
slawek_2348 Opublikowano 3 Listopada 2014 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 3 Listopada 2014 Ponieważ zawędrowaliśmy we wspomnieniach nad Wkrę, to i ja coś dorzucę:skan_2014-11-03-11-49-16-997.pdf Ten dżentelmen w białych "Simmsach" łowiący we Wkrze na wysokości Cieksyna na muchówkę ukręconą na blanku Corylusa to ja (jakieś 100 kg. temu). Wkra w latach mojej młodości (a właściwie dzieciństwa (ok.1966 r.) była rzeką mojej młodości. Jelce, kiełbie, świnki, stada kleni chroniących się pod nawisami gałęzi... ech, komu to przeszkadzało...Natomiast strumieniem mojej młodości była "Struga", a właściwie to rzeczka Nasiołka wpadająca do Wkry niedaleko mostu w Borkowie. Czysta, bystra, zimna woda płynąca pod baldachimami drzew zawsze dawała ochłodę w pierwsze (i nie tyko pierwsze) szkolne wakacje. Pamiętam brodzenie w tej Strudze, łapanie w ręce "kozyr", miętusów i grona jeżyn zwieszających się na wodą z przybrzeżnych chaszczy. Było pięknie i sielsko dopóki mleczarnia w Nasielsku nie znalazła najtańszego sposobu pozbywania się ścieków . I Struga stała się Smródką . 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Dagon Opublikowano 3 Listopada 2014 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 3 Listopada 2014 Dobrze, że takie "simmsy" miałeś.Ja w tym wieku brodziłem jeszcze bardzie "oddychająco". Na wiosnę szykuje mi się mała podróż sentymentalna, zrobię zdjęcia swoich strumieni młodości, a właściwie rzek. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
kardi Opublikowano 9 Sierpnia 2015 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 9 Sierpnia 2015 Cześć! Przed tygodniem i następnie wczoraj odwiedziłem opisane w pierwszych postach wątku okolice.Dorzecze Gwdy stwarza nadal ciekawe możliwości, nie to co kiedyś może ... , ale jednak.Tydzień temu wędkowałem w towarzystwie Macieja, poznanego przed kilku laty nad Łupawą sympatycznego muszkarza. Poprzednia niedziela była ciepłym, pogodnym dniem,a woda klarowna i opadająca.Trafiło nam się kilka jelców i kleni, ale to lipieniaszki były celem muszkowego mojtania. Odpłynęły (o czym wspomniałem w wątku c&r), i pewnie ucieszą innego wędkarza.Popołudnie wykorzystaliśmy na ćwiczenie rzutów na łące i pogaduchy przy kawie.Niski stan wody już wtedy jednak poddał mi pewną myśl .Pomyślałem o tym, że jeśli niżówka się utrzyma to za tydzień dostęp do łowiska będzie mniej karkołomny... i nie trzeba będzie padać wraz ze sprzętem na kolana. Wczoraj pojechałem sam, wcześnie rano wybierając najgłębszy, trudno dostępny odcinek większej rzeki. Okazało się, że brodzenie w cieniu inżynierskich dokonań poprzednich gospodarzy Pomorza to świetny sposób na upał. Wchodziłem do wody i przechodziłem na drugi brzeg w miejscach prawie zawsze niedostępnych.Także bagniste brzegi były mniej mordujące niż zazwyczaj. Jeżyny jednak pokonały ostatecznie moje spodniobuty i określenie "sito" się nasuwa. Czas na zmianę. proboszcz, bo nie kardynał niestety docenił smak złotogłówki. przypon fluoro -końcówka 0,16 a skoczek 0,17 o długości umożliwiającej lokalizację węzła przypon-linka poza przelotką szczytową gdy muszka kierunkowa tuż przed rzutem trzymana jest lewą ręką. Często smużyłem skoczkiem wokół kamlotów, metoda stara jak świat, ale warto przypomnieć. Parę świetnych brań przy długiej lince, daleko w głębokich nurtach,ale niestety wierzchowały wyłącznie jelce.Suche cały dzień w pudle (areszt wydobywczy )W cieknących butach, upocony i zmęczony dopadłem auta, wymieniłem-co jest dużo łatwiejsze na brzegu niż w wodzie- uprzejmości z kajakarzami i ...kliiima! pozdrawiam-Paweł 4 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.