Skocz do zawartości

Na Dorsze z Kołobrzegu


janusz.walaszewski

Rekomendowane odpowiedzi

ważne jest aby szyper pilnował obowiązujących limitów.

Bzdura..

 

 

mógł byś rozwinąć myśl? :mellow: :unsure: bo tak nie bardzo wiem jak to odebrać ;)

 

 

Ja tez nie rozumiem, czemu chcemy nadać szyprowi uprawnienia, które są domeną. np. inspektorów.. Ja wiem, ze tak by było pewnie najprościej.. Ale niestety, limitów powinniśmy - i musimy - przestrzegać sami..

Szyper nie ma obowiązku pilnować przestrzegania limitów u wędkarzy na kutrze.. To tak ogólnie rozwiniecie słowa bzdura..

 

Chyba ze ktoś mnie jakimś paragrafem zaskoczy..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@agrabi-Arturze.

Ja rozumię, że masz inne zdanie, ale argumentów o skarpetkach i

łupieżu, nie bardzo. Wiesz może o czymś czego ja nie wiem to pisz, jeśli nie to wybacz, darujmy sobie taką dyskusję.

Pozdro Jachu

 

OK, moze rzeczywiście z tą bielizna i fryzjerem przesadziłem.. Pozostaje w takim razie protokół rozbieżności, bo ja nigdzie nie znalazłem przepisu na to, ze szyper i armator mają prawo kontrolować wielkość połowów dokonywanych przez wędkarzy. Kwestie bezpieczeństwa są oczywiste, ale reszta??

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Faktem jest, że na dorsze pływa się też po rybie mięso, ważne jest aby szyper pilnował obowiązujących limitów. I tak jak wszędzie z tym też bywa różnie, ale powtarzam wszystko zależo od uczestników rejsu no i od wspomnianego szypra czy raczej skipera.

Pozdro Jachu

Odbiegając nieco od tematu, to pamiętam jak kilkanaście lat temu miałem praktyki na Bałtyku i pływałem na kutrach B-410 we Władysławowie.

Pamiętam do dziś minogi, które serwował cook - takie cieplutkie i pyszne mniam (trafiały się jako przyłów przy trałowaniu za dorszem)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Agrabi.

Otóż poza przepisami, obowiązuje na wszystkich jednostkach pły-

wających po morzu tzw. zwyczajowe prawo morskie, które daje nie-

ograniczone uprawnienia szyprom-skiperom. Dla przykładu kiedy

dojdzie do kontroli przez wspomnianych przez Ciebie inspektorów

to najdotkliwszą karę poniesie skiper i oczywiście armator.

To tyle.

Jachu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niewiem co tym pisaniem chcemy osiągnąć napewno nie c&r bo to bzdura totalna na morzu jak by ktoś z was znalazł by się w sieci rybackiej takiej co stosóją na całym świecie wolałby popełnić harakiri natychmiast, ta ryba z wędki przechodzi najmniejsze katusze a nie męczy się godzinami aby się uwolnić.Po drugie jadąc 1200 kilometrów na dorsze nie jadę kija moczyć, a na ryby i po ryby. Problemem jest to że każdy by chciał wyciągnąć jedną dwie ryby konkretne i byłby biuti a nie 20 pistoletów. Nie wiem który z was miał okazje ciągnąć dorsza ponad 10 kilo z 70czy 80 metrów po takich ekstremach można se darować dalsze łapanie, bo właśnie po takie ryby chcemy tam jeździć i szanujący się wędkarz wam to powie jak po jednej czy dwóch takich rybam mamy już zakwasy.To co Janusz pisze pokrywa się całkowicie z prawdą na jednostce jest jeden kapitan i wszyscy się muszą we wszystkim z nim zgodzić czy się to podoba czy nie to on odpowiada za wszystko.Co innego jest C&R na wodach gdzie giną nam całe populacje i gatunki a co innego morze.A tak dla ciekawości to pamiętajmy że dzięki dorszom powsała cywilizowana ameryka {USA}i Kanada i nie Kolumb odkrył amerykę a Baskowie dziesiątki lat wcześniej a dobrobyt Europy też zawdzięczamy właśnie połowom Dorsza który był podstawowym pokarmem milionów ludzi i powodem wielu krwawych wojen.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie zobaczmy jak się ten temat rozdmuchał ! No to skoro tak jest to i ja powiem swoje 3 grosze. Był czas kiedy organizowałem wyjazdy na dorsza. Niejeden armator zacierał ręce gdy mu przywoziłem 12 do 14 ludzi 2 - 3 razy w miesiącu.

Wcześniej kolega napisał jak to się wyciąga dorsza z 80 metrów , mowa o sporym dorszu - ja też miałem takich kilka i w pełni się z kolegą zgadzam . To jest niesamowity wysiłek a nadgarstki bolą.Jednak nie chcę sie tu przechwalać.

Panowie prawda zawsze taka była - turysta ma tu przyjechać - turysta ma zapłacić - a turysta czyli wędkarz chce łapać ryby a ściślej mówiąc spore dorsze a nie boleczki. Wejdę w sposób myślenia Marka Szymańskiego który nie raz opisywał kto tak naprawdę napędza forsę tym armatorom, kapitanom, szyprom, czy jak ich tam zwał. To my panowie jedziemy tam , zostawiamy tam kupę pieniędzy a w zamian co mamy ----- 7 ----bolków-----boleczków ? Nie dziwcie się temu ,że taki ( Kowalski )jadący gdzieś z głębi Polski który wydaje na taką wycieczkę dobrze ponad 300 złotych potem ma kaca emocjonalnego. Pojechał po przygodę swojego życia ( a sporo jest właśnie takich kolegów ) , w zamian ma ,jak złapie 7 boleczków, bo może nie złapie, bo koledzy byli sprawniejsi i wyciągnęli więcej, a limit na jednostkę się wyczerpał.Te wyciągnięte ryby mają sprawiać jakąś satysfakcję a nie rozczarowanie !

Teraz wejdę w inny wątek . Kapitan na jednostce jest bosem ? OK !

Zgadzam się z tym , ale niestety mam takie doświadczenia ,że właśnie ten tak zwany kapitan zachlany , w połowie rejsu lądował pod pokładem bo nie był w stanie stać za sterem. Tak na prawdę to nie chciałbym żeby taki osobnik odpowiadał za moje bezpieczeństwo ale nie mam wyścia . Opowiem Wam inny przykład z moich doświadczeń.Miałem czasami człowieka który przesadzał z alkocholem na jednostce i był zagrożeniem dla zdrowia pozostałych uczestników rejsu. Często w takich sytuacjach mawiałem w obecności całej załogi danej jednostki -- ten człowiek po raz ostatni zemną płynie---- jaka była odpowiedź----- nie ważne byle zapłacił.

Szanowni Koledzy - nie mówcie mi o odpowiedzialności załogi jak by jej nie dzielić na funkcje.

Nie mówcie mi , że przeciętny Kowalski przeżyje na morzu przygodę swojego życia.

Chyba ,że mu wywali flaki.

Myślę ,że koszty które musi ponieść wystarczająco wskazują na to ,że powinien coś z tego mieć !

Może nie wsyscy się ze mną zgadzają - będą teraz bronić swoich kolegów - ale tak naprawdę to guzik mnie to obchodzi.

Chcecie prawdy to piszcie prawdę ! Ja mam takie wieloletnie doświadczenia. Jak trzeba będzie to podam nazwiska - myślę jednak ,że nie o nazwiska tu chodzi tylko o temat!

 

Pozdrawiam PawełB.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj @WOBLER-W1.

My piszemy prawdę, taką jaką zastajemy na jednostkach na których

wypływamy na dorsze, na takich o których Ty piszesz nie pływam,

mam ten komfort, że wiem, które wybrać. Mimo to nie jest to moje

szczególnie ulubione wędkarstwo. Niestety Twoja prawda to też

rzeczywistość, ale czy należy się na nią godzić ? Jeśli pozwala-

my na takie sytuacje to de facto godzimy się na nie. A tak być

nie może, piszesz pijany szyper, a co stoi na przeszkodzie, aby

w trakcie wchodzenia do portu zadzwonić na policję czy do straży

granicznej. Taki szyper to większe zagrożenie niż pijany kierow-

ca. Tak długo jak będziemy się godzić na podobne sytuacje, tak

długo nic się nie zmieni. Natomiast wyników połowów w postaci

wielkich dorszy, a nie bolków nikt nie jest w stanie zapewnić.

To ryzyko wkalkulowane w każdą wyprawę wędkarską.

Pozdrowienia Jachu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam ponownie jako że zebrałem trochę doświdczenia na przeciągu paru lat zgadzam sie w wielu sprawach i z Woblerem i Januszem sam mam szyprów z którymi pływam i nie narzekam jak wracam o kiju ale to jest wkalkulowane jak Jachu mówi nie zawsze jest niedziela, ale poza tym mom swoje wymagania co do jednostki na której pływać mam zamiar i jej obsady na przestrzeni kilkunastu lat wiem kogo unikać jak zarazy a do kogo mażna jechać w ciemno bardzo to jest powszechne że większość tych szyprów za fryzjera robi i ma nas gdzieś poza naszą kasą ale są i uczciwi ludzie którzy na nią uczciwie zarabiają i jeszcze raz brak ryby na pokładzie nie jest powodem aby od razu obarczać szypra za nie powodzenie.jako że od paru lat spędzam wczasy w Łebie miałem okazję się przyglądnąć większości armatorom tam stojącym i ich fryzjerstwu,wolę rano wstać o 4 i jechać do Władka 90km niż dać się zaokrętować w Łebie która jest już chyba liderem w tej profesji[golenia ludzi]ale wiem że do tych najlepszych mimo dobrych układów ciężko jest się dostać i to chyba jest normalne.Było by nie fer pisać że to normalne;szyprowie nawaleni i ich ludzie mi się to nie przytrafiło większoś to normalni uczciwi ludzie którzy jak my wszyscy zarabiają na chleb, ich niechęć do nas często wynika z naszej winy jeszcze nie spotkałem grupy w 100% w której nie było by nawalonych gości po nocnej libacji, ludzi na poziomie z wygładu których spuszczono ze smyczy domowej i zachowóją się jak banda kretynów i nie dorostków oni zazwyczaj najwięcej mają do powiedzenia jak wracają o kiju. Nie sądze aby większość szyprów celowo to robiła bo mają świadomość że takie postępowanie ma krótkie nogi i stracić klijenta jest bardzo łatwo a żyć trzeba.A to że są lepsi i gorsi w tym co robią to jak wszędzie są orły i pisklęta.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wątek się rozwija i rozwija. Chętnie bym sobie popłynął na taką wyprawę, chociażby po to żeby zobaczyć jak to jest połowic w morzu.

Już nawet z kumplem rozmawialiśmy i może coś z tego będzie. W końcu nie mamy tak daleko. :D

 

Nie ma szans podczas jednej wyprawy.. Generalnie łowienie w morzu większości kojarzy się z półkilowym pilkerem zawieszonym na kiju od szczotki szarpanym tuż przy samej burcie.. Góra, dół, góra, dół.... Ale to najbardziej prymitywna odmiana morskiego łowienia..

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwszych wyprawach z Kołobrzegu też myśleliśmy że w zupełności wystarczą pilkery do 100 gram, ale po wyprawie 1 października zeszłego roku, kiedy bujało tak, że trzeba się było trzymać poręczy zębami :D jak się chciało rzucać, okazało się że nawet 150 gramowe są za małe.

pozdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć.

Kaziu masz rację, różnie bywa jak dmuchnie, ale nie mogę zgodzić

się z tym co pisze @agrabi, na kołobrzeskich raczej płytkich łowiskach używam pilkerów max. 70g i główek jigowych 50g z odpo-

wiednią gumą. A tak na prawdę to wolę jak zbierze się ekipa i jedziemy trolować za trocią czy łososiem. Ale niestety bywa to

niezbyt często, komercja robi swoje.

Pozdro Jachu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

My wybieramy się na dorsze tylko przy okazji wyprawy na Parsętę, więc tylko z Kołobrzegu. Nawet nie zastanawialiśmy się nad trociowaniem w Bałtyku. Dopiero raczkujemy z dorszami, byliśmy kilka razy w różnych warunkach i przeważnie na pilkery,choć brat eksperymentował też z gumami.

pozdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

na kołobrzeskich raczej płytkich łowiskach używam pilkerów max. 70g i główek jigowych 50g z odpo-

wiednią gumą. A tak na prawdę to wolę jak zbierze się ekipa i jedziemy trolować za trocią czy łososiem.

Pozdro Jachu

 

I to jest ta jaśniejsza strona wędkarstwa morskiego.. I o tym napisałem (może trochę innymi słowami), ale Ty sie z tym nie zgodziłeś.. Ot, taki paradoks :D

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak @agrabi.

Faktycznie masz rację, nie zgodziłem się z tym co opisałeś jako

najczęściej spotykane, czyli z tego wniosek, że zgadzamy się co

do tego, że sansowniej jest łowić możliwie najlżejszą przynętą

i to nie tylko pilkerem.

Pozdro Jachu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...