Skocz do zawartości

Bliskie spotkania trzeciego stopnia - nasze przegrane i inne historie


admin

Rekomendowane odpowiedzi

Wpakować się w bobrową norę o świcie,po same jajka-bezcenne.

 Ja wpadłem głową :) Potknąłem się o krawędź jednej i wpadłem w drugą :D Zatrzymałem się na wyprostowanych rękach. Kto wie jak wygląda dno takich studni ten wie, że szczęścia miałem mnóstwo... ;) Najlepsze jest to, że wędkę w locie odrzuciłem i przeżyła!

 

A propos bobrów. Wieczór już mocno ciemny, Wisła w środkowym biegu. Stoję na piaszczystej łasze i spinninguję. Nagle widzę że coś płynie do brzegu. Duże, trochę wystaje, fala spora. Myślę - bóbr. No więc wędkę wyciągam z wody i obserwuję. Nagle, kiedy już oczami wyobraźni widzę jak rzeczony bóbr dopływa do łachy i już ma wyjść z wody, bóbr staje się wielkim sumem, który zagarnia drobnicę z wielkim chlupotem. A ja stoję z otwartym dziobem. Wszak do bobra się nie rzuca...

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mała, pstrągowa rzeczka, styczeń - mróz i wiatr. Normalni ludzie, w taką pogodę - siedzą wtedy w domu lub w kapciach jedzą śniadanie.

Ale niestety, z racji mej nienormalności, melduję się nad wodą. Łowię jakiś czas, ryby nie biorą kompletnie. Jakby się zapadły pod ziemię...

Myślę sobie - co jest ?

Aż tu na mnie sunie lekka fala (chciałbym, żeby mi takie ryby wychodziły do przynęt :) ) Wiadomo, wydra albo bóbr. Ale kręci w wodzie, znakiem wydra !

 

Stoję nieruchomo, przyklejony do drzewa ... wydra, hyc na brzeg pod moimi nogami. Coś widzę jarzy, że dziwne to drzewo z patykiem w łapie... ale po chwili zluzowała, na dwie sekundy :)

Bach ! Druga wydra na nią i gonitwa w wodzie. Kilka młynków i znowu fala wody w drugą stronę rzeki. Tyle je widziałem. Fak ! Niby fajnie spotkać takie zwierzaki i taką sytuację. Kocham przyrodę itd...Ale drogi nadrobić muszę bo mi pewnie z buszowały spory odcinek rzeki. Minąłem kilka bliskich miejscówek. Myślę, będzie ok.

Łowię z dwie godziny, bez brania. Znużony już tym trochę, czuję  znajome "puk" w na wędce :) Nareszcie, przejaw życia jakowegoś...

Powtórka, woblerek wychodzi z rynienki i znowu "puk" tylko. Łot, trzeba zmienić przynętę bo się znudzi :) Może jiga, pijaweczkę... mooooże. Znowu ta fala płynie!

 

Ale tym razem bóbr :) Ten sunie jak torpeda. Prosto, pewnie i brzuchem po dnie :) Bo mało wody jest w tym roku. Wyschły mi rzeki, jak stare gwiazdorki :)

Przepłynął szybko i daleeeko. Godzina 15- ta. Szybko ciemno, zanim znowu coś obejdę to zmierzch. Echh, zwykle przegrywamy z rybą, czasem (ostatecznie) z pogodą. A tu zwierzaki :) Taki ot wypad się trafił :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Omijam krowy szerokim łukiem. Dla mnie było to bliskie spotkanie trzeciego stopnia :D

Rok 2014 ogrodzone elektrycznym pastuchem hektary łąki i 1ha starorzecza z tabliczkami "zakaz wędkowania" ale pozwoleństwo mam to idę. Na drugim końcu łąki stado rogacizny ale nie uwiązane tylko łazi sobie luzem. No ale co taka krowa mi może? Rozkładam graty, przynoszę z auta wiadro z rozrobioną zanętą, nęcę, zarzucam, siadam i łowię :rolleyes: , znaczy próbuję. Bydlątka sobie chodzą, po kilku godzinach są blisko mnie. I jak wszystkie omijają mnie łukiem tak jedna nie ma zamiaru. Ale przecież mnie paszczą nie zaatakuje więc siedzę a ta cholera ........... pysk do zanęty i żre Dragona czy innego Robinsona  :o . Jak złapałem wiadro i przestawiłem to razem z krową bo nie chciała pyska z wiadra wyjąć. Zastanawiałem się czy mleko będzie lekko karmelem jechało  :P . Rok 2015, na Bugu nic nie bierze więc decyzja że z glizdami na starorzeczu posiedzę. Podjechalem, sprzęt rozłożyłem, wiadro przyniosłem. Krowy 300-400m od stanowiska ale ........... jedna opuszcza stado i świńskim truchtem leci do mnie  :o . Tą sprzed 7 czy 8 miesięcy zapamiętałem bo miała 3 skarpetki białe a tylko prawy przód cały czarny a ta miała tak samo  :unsure: . Czy rogacizna może mieć taką pamięć? Jak do mnie dobiegłą natychmiast pysk włożyła w wiadro i żarła zanętę, ona żarła a ja na szybko lepiłem kule i wrzucałem do wody.

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś jak jeszcze biegałem za karpiami miałem taką sytuację. Siedzimy z kumplem na Dobczynie. Zestawy wywiezione na 250 metrów. Kije w górze bo po drodze w wodzie kołki. Na stole flaszeczka i piwko. Tak spokojnie mijał wieczór aż tu nagle przy brzegu na 2 metrach leci czapla. Oczywiście miała zaszczyt zaparkować w mojej żyłce i jebs do wody. Nic mi innego nie zostało tylko łapie za kij i ją powoli ściągam do brzegu. Ona szamocząc się przecięła żyłkę i startując wpierdzieliła się w drugą żyłkę, którą po krótkiej walce też przecięła i sobie odleciała. I na tym skończyło się moje łowienie i picie bo na drugi dzień trzeba było jechać do sklepu po nowe żyłki.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdarzyło się coś, w co do dzisiaj nie wierzyłem!

Moja dość mocna, japońska żyłka 0,22mm okazała się za słaba na pstrąga! Na zupełnie otwartej wodzie, bez zawad w pobliżu!

Znalazłem ostatnio "na oko" atrakcyjny, głęboki odcinek rzeki. Ale po poprzednim obłowieniu, wyglądał jak Dżoenna Krupa-piękny i pusty. Mimo wszystko postanowiłem dzisiaj tam zajrzeć. Do południa zgodnie z oczekiwaniami, przyjemny spacer bez dotknięcia. Po wielu zmianach przynęt,zaczepiłem na agrafkę woblerka-niepozoraka. Jakiś bez wyrazu, praca ledwo wyczuwalna i nieproporcjonalnie malutki do tych głębokości.

I to było TO! Dodatkowo zmieniłem nieco sposób prowadzenia przynęty. Po dwóch pustych przeciągnięciach, w trzecim rzucie przytrzymanie na środku, bez wyraźnego uderzenia. Odruchowo zacinam. Przez pół sekundy żadnej reakcji, zaczep? Jednak najpierw szczytówka, a za chwilę cały kijek up18gr, aż po dolnik spokojnie pulsuje. Ryba najpierw płynie w górę kilkanaście metrów, robi spokojny zwrot, zjazd w dół i pod drugi brzeg. Spokojnie pływa po całym stanowisku od brzegu do brzegu, i w górę i w dół. Wrażenie podobne jak holowanie kilkunastokilogramowego suma na sandaczowy kij. Nie mogę nic więcej zrobić. Żyłka 0,22 gwiżdże na wietrze a ja się modlę by kotwiczka wytrzymała. Po kilku minutach (może 5, może7-straciłem poczucie czasu)płynie w moim kierunku i nagle zatrzymuje się. Jedno mocne szarpnięcie i wędka umiera!

Koniec walki! Spokojnie z bezsilnym ale gorzkim uśmiechem, wyciągam woblerek zapięty na patyku, z rozgiętym 1 grotem. Siadam na brzegu i lekko drżącymi rękami podnoszę kubek z herbatą do ust. Nie wierzyłem, że taaaką rybę zatnę kiedyś na tej wodzie. Co prawda, do tej pory największe złowione przeze mnie kropki sięgały 55 cm, ale ich hol trwał max 1,5-2 minuty. Ten był dużo większy. Żadnego młynkowania, kotłowania, wyskoków. Tylko spokojna wędrówka w pół wody po stanowisku. Bez odrobiny paniki. Jak sum.

Zbieram się dalej i zaliczam za chwilę branie-stuknięcie. Ryba nie zacięta. Kawałek niżej następne branie. Wyraźne puknięcie kwituję zacięciem. Ryba po dwóch bujnięciach jednak spada, oceniam na średniaczka, tak 40-50cm. Po kilku kolejnych rzutach, jedyny woblerek-niepozorak grzęźnie w zaczepie. Zapłacił z nawiązką, ok. pół godz wrażeń, jakie chciałoby się mieć częściej. Przeszukuję pudełka i zapinam jakieś inne spokojnie pracujące przynęty. Do końca notuję już tylko 1 delikatne pacnięcie, zacięcie bez skutku.

Kluczem do sukcesu okazała się przynęta. Inne nie skutkowały. Zamawiam zapasik niepozoraków i będę dalej próbował tam łowić. W głowie tkwi jeszcze ta przegrana walka.

Czy kiedyś jeszcze GO oszukam? Będę próbował.

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdarzyło się coś, w co do dzisiaj nie wierzyłem!

Moja dość mocna, japońska żyłka 0,22mm okazała się za słaba na pstrąga! Na zupełnie otwartej wodzie, bez zawad w pobliżu!

Znalazłem ostatnio "na oko" atrakcyjny, głęboki odcinek rzeki. Ale po poprzednim obłowieniu, wyglądał jak Dżoenna Krupa-piękny i pusty. Mimo wszystko postanowiłem dzisiaj tam zajrzeć. Do południa zgodnie z oczekiwaniami, przyjemny spacer bez dotknięcia. Po wielu zmianach przynęt,zaczepiłem na agrafkę woblerka-niepozoraka. Jakiś bez wyrazu, praca ledwo wyczuwalna i nieproporcjonalnie malutki do tych głębokości.

I to było TO! Dodatkowo zmieniłem nieco sposób prowadzenia przynęty. Po dwóch pustych przeciągnięciach, w trzecim rzucie przytrzymanie na środku, bez wyraźnego uderzenia. Odruchowo zacinam. Przez pół sekundy żadnej reakcji, zaczep? Jednak najpierw szczytówka, a za chwilę cały kijek up18gr, aż po dolnik spokojnie pulsuje. Ryba najpierw płynie w górę kilkanaście metrów, robi spokojny zwrot, zjazd w dół i pod drugi brzeg. Spokojnie pływa po całym stanowisku od brzegu do brzegu, i w górę i w dół. Wrażenie podobne jak holowanie kilkunastokilogramowego suma na sandaczowy kij. Nie mogę nic więcej zrobić. Żyłka 0,22 gwiżdże na wietrze a ja się modlę by kotwiczka wytrzymała. Po kilku minutach (może 5, może7-straciłem poczucie czasu)płynie w moim kierunku i nagle zatrzymuje się. Jedno mocne szarpnięcie i wędka umiera!

Koniec walki! Spokojnie z bezsilnym ale gorzkim uśmiechem, wyciągam woblerek zapięty na patyku, z rozgiętym 1 grotem. Siadam na brzegu i lekko drżącymi rękami podnoszę kubek z herbatą do ust. Nie wierzyłem, że taaaką rybę zatnę kiedyś na tej wodzie. Co prawda, do tej pory największe złowione przeze mnie kropki sięgały 55 cm, ale ich hol trwał max 1,5-2 minuty. Ten był dużo większy. Żadnego młynkowania, kotłowania, wyskoków. Tylko spokojna wędrówka w pół wody po stanowisku. Bez odrobiny paniki. Jak sum.

Zbieram się dalej i zaliczam za chwilę branie-stuknięcie. Ryba nie zacięta. Kawałek niżej następne branie. Wyraźne puknięcie kwituję zacięciem. Ryba po dwóch bujnięciach jednak spada, oceniam na średniaczka, tak 40-50cm. Po kilku kolejnych rzutach, jedyny woblerek-niepozorak grzęźnie w zaczepie. Zapłacił z nawiązką, ok. pół godz wrażeń, jakie chciałoby się mieć częściej. Przeszukuję pudełka i zapinam jakieś inne spokojnie pracujące przynęty. Do końca notuję już tylko 1 delikatne pacnięcie, zacięcie bez skutku.

Kluczem do sukcesu okazała się przynęta. Inne nie skutkowały. Zamawiam zapasik niepozoraków i będę dalej próbował tam łowić. W głowie tkwi jeszcze ta przegrana walka.

Czy kiedyś jeszcze GO oszukam? Będę próbował.

 

Nie znam sie na pstragach z Twojej rzeki.

Ale kilkadziesiat ryb w rozmiarze, o ktorym piszesz mialem szczescie zlapac.

Nie wyobrazam sobie pstraga zachowujacego sie w ten sposob, o ktorym piszesz. Ale zastrzegam, ze na razie zlapalem zaledwie kilka ryb 70+.

Nie chce Cie pozbawiac zludzen. Moje pytanie brzmi : jakie inne ryby wystepuja w tej rzece ? Inna wersja to ryba zaczepiona za grzebiet po nietrafionym ataku w przynete.

A moze faktycznie spotkales PSTRAGA, o ktorym mi sie nawet nie snilo. 

Zycze Ci tego szczerze !

 

Powodzenia

Edytowane przez Guzu
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie znam sie na pstragach z Twojej rzeki.

Ale kilkadziesiat ryb w rozmiarze, o ktorym piszesz mialem szczescie zlapac.

Nie wyobrazam sobie pstraga zachowujacego sie w ten sposob, o ktorym piszesz. Ale zastrzegam, ze na razie zlapalem zaledwie kilka ryb 70+.

Nie chce Cie pozbawiac zludzen. Moje pytanie brzmi : jakie inne ryby wystepuja w tej rzece ? Inna wersja to ryba zaczepiona za grzebiet po nietrafionym ataku w przynete.

A moze faktycznie spotkales PSTRAGA, o ktorym mi sie nawet nie snilo. 

Zycze Ci tego szczerze !

 

Powodzenia

 

No cóż, żyją tam szczupaki ale to nie był szczupak, na 100%, nie ten sposób walki. Brzana raczej nie, złowiłem ich trochę ostatnio. Brzana pływa bliżej dna, szybciej i... w ogóle inaczej. Głowacica? nie złowiłem nigdy, trudno powiedzieć, raczej chyba nie, nie słyszałem by ktoś tam złowił taką rybę. Zachowanie podobne do troci, raczej kelta, spokojnie, pewna swojej siły  (przy tym sprzęcie), bez paniki. Ale trocie tam nie występują, nie przedrą się przez zaporę bez przepławki.

Ta walka najbardziej przypominała mi bój suma na słabym np.sandaczowym sprzęcie. Właśnie to najbliżej. Trzeba było po prostu czekać aż ryba osłabnie. Każda nieco mocniejsza próba zatrzymania ryby zniszczyła by sprzęt (żyłkę czy kotwiczkę) lub rozerwała pysk ryby. Znany jestem z tego, że ryby, nawet duże holuję na granicy wytrzymałości sprzętu. Dzisiaj uczyniłem podobnie, gdyby nie ten kij w wodzie, pewnie wiedziałbym co to za bestia. Teraz można domniemywać. Popracuję na tym odcinku jeszcze, a nuż się pomyli jeszcze raz?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja bym chciał mieć pod nosem rzekę, gdzie ryba 40-50cm to "średniaczek" ;) To w Polsce? ;)

Tzn. po tej walce to był mało atrakcyjny "średniaczek"-proporcium! Np. w roku ubiegłym złowiłem kilka ponad 40, ale żadnego ponad 50cm. W życiu nie wyholowałem potoka ponad 60cm. Normalnie te 40-50 to już ładna ryba.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż, żyją tam szczupaki ale to nie był szczupak, na 100%, nie ten sposób walki. Brzana raczej nie, złowiłem ich trochę ostatnio. Brzana pływa bliżej dna, szybciej i... w ogóle inaczej. Głowacica? nie złowiłem nigdy, trudno powiedzieć, raczej chyba nie, nie słyszałem by ktoś tam złowił taką rybę. Zachowanie podobne do troci, raczej kelta, spokojnie, pewna swojej siły  (przy tym sprzęcie), bez paniki. Ale trocie tam nie występują, nie przedrą się przez zaporę bez przepławki.

Ta walka najbardziej przypominała mi bój suma na słabym np.sandaczowym sprzęcie. Właśnie to najbliżej. Trzeba było po prostu czekać aż ryba osłabnie. Każda nieco mocniejsza próba zatrzymania ryby zniszczyła by sprzęt (żyłkę czy kotwiczkę) lub rozerwała pysk ryby. Znany jestem z tego, że ryby, nawet duże holuję na granicy wytrzymałości sprzętu. Dzisiaj uczyniłem podobnie, gdyby nie ten kij w wodzie, pewnie wiedziałbym co to za bestia. Teraz można domniemywać. Popracuję na tym odcinku jeszcze, a nuż się pomyli jeszcze raz?

Guzu,  Pan Zbigniew to mistrz,wie co robi. Wielokrotny mistrz Polski w wędkarstwie spławikowym. Miałem przyjemność obserwować Pana Zbyszka na kilku zawodach rozgrywanych w Słubicach,perfekcja w każdym calu. A łowienie na tyczkę czy na "matcha' sporych ryb wymaga samokontroli i znakomitych umiejętności w holu.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Możesz jechać tam gdzie napisałeś. Wynik raczej będzie podobny, ryby skończyły się tam 3 lata temu. Po prostu miejscowi dowiedzieli się że żyją tam ryby. Do tego ptaki i wydry. Jeśli w sklepie mówią o jakiejś rzeczce, to raczej nie ma po co tam jechać. Ten sam powód, jeśli tylko na spacer w dobrym towarzystwie, to możesz jechać. Wędki brać nie musisz. Możesz zabrać np kiełbaskę, boczek na ognisko, coś do popicia :D pieczystego. Wędka będzie Ci raczej przeszkadzać. W tamtym roku nie miałem tam brania.

Jeśli chcesz złowić ryby, szukaj "swojej" rzeczki, o której dotychczas raczej nigdzie, od nikogo nie słyszałeś.

To już lepiej jedź na Bóbr jak nie masz gdzie, kormorany wszystkiego nie wyżarły. A jak zdarzy się cud i będzie branie to masz jakąś szansę na konkretną rybę.

Cenna rada ???? Dzieki i pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja trochę nie zrozumiałem co się stało....najpierw jest mowa o tym że żyłka 0,22 nie wytrzymała, a później że po prostu rozgięty grot i się wypiął. To jak było? Wpłynął w kijek....pękła żyłka i wobler został na tym kijku?

Edytowane przez malcz
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo mi milo, ze moge prowadzic rozmowe o pstragach z tak znakomitym wedkarzem.

Naprawde.

Dziekuje za wskazowke :)

 

Co do meritum to opinii nie zmienie :)

Moim skromnym zdaniem, to nie byl pstrag potokowy

 

Serdecznie pozdrawiam

Tak zachowują się kelt samicy troci. Skoro to ten sam gatunek czemu nie duza samica potokowca? Tak samo zachowują się bardzo duze samice pstrągów tęczowych które o tej porze są pełne ikry i są dość ociężale. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak zachowują się kelt samicy troci. Skoro to ten sam gatunek czemu nie duza samica potokowca? Tak samo zachowują się bardzo duze samice pstrągów tęczowych które o tej porze są pełne ikry i są dość ociężale. 

 

W kategorii takich samic, to kilka ryb zlapalem (66, 67...69 cm).

Co ciekawe ta najwieksza, na zylke 0,25, pozostale na plecionke. 

Zadna nie chodzila 5-7 minut przy dnie.

Nie wiem jakiej wielkosci musialby to byc pstrag zeby takie zachowania praktykowac. 

Ostatnio w wywiadzie z Mackiem Rogowieckim widzialem zdjecie (wprawdzie samiec) pstraga okolo 100 cm i 14 kg.

Moze zapytac Macka jak walczy takiej wielkosci pstrag ?

 

Ja wiem, ze wyobraznia o duzych rybach zamieszkujacych lowisko, to bardzo wazny element wedkarstwa. Motywacji. Poswiecenia. Wiara w takie ryby w lowisku to same plusy. Co sie przeklada na wyniki.

Ale raczej, w trosce o mlodych adeptow wedkarstwa, apelowalbym o umiar i rozwage w snuciu wizji takich pstragow :)

 

Pozdrawiam 

 

Guzu

 

p.s. zastrzegam, ze jezeli w Pan Milewski wstawi PSTRAGA w watku to ze szczera przyjemnoscia odszczekam wszystkie moje wypowiedzi w tym temacie a szczesliwemu Lowcy odwaze sie zaproponowac prezent w postaci butelki whisky, ktory wysle poczta pod wskazany adres :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kategorii takich samic, to kilka ryb zlapalem (66, 67...69 cm).

Co ciekawe ta najwieksza, na zylke 0,25, pozostale na plecionke. 

Zadna nie chodzila 5-7 minut przy dnie.

Nie wiem jakiej wielkosci musialby to byc pstrag zeby takie zachowania praktykowac. 

Ostatnio w wywiadzie z Mackiem Rogowieckim widzialem zdjecie (wprawdzie samiec) pstraga okolo 100 cm i 14 kg.

Moze zapytac Macka jak walczy takiej wielkosci pstrag ?

 

Ja wiem, ze wyobraznia o duzych rybach zamieszkujacych lowisko, to bardzo wazny element wedkarstwa. Motywacji. Poswiecenia. Wiara w takie ryby w lowisku to same plusy. Co sie przeklada na wyniki.

Ale raczej, w trosce o mlodych adeptow wedkarstwa, apelowalbym o umiar i rozwage w snuciu wizji takich pstragow :)

 

Pozdrawiam 

 

Guzu

 

p.s. zastrzegam, ze jezeli w Pan Milewski wstawi PSTRAGA w watku to ze szczera przyjemnoscia odszczekam wszystkie moje wypowiedzi w tym temacie a szczesliwemu Lowcy odwaze sie zaproponowac prezent w postaci butelki whisky, ktory wysle poczta pod wskazany adres :)

 

Guzu,możesz mieć rację że to nie potok. Dostałem właśnie wiadomość na priv, że to nie musiał być pstrąg. Nie będę więcej domniemywał, bo żadnej pewności nie ma co do gatunku. Ale zajrzę tam jeszcze, może pomyli się jeszcze raz kiedyś. Jeszcze jedno, przypomniałem sobie jak złowiłem łososia na Parsęcie przed kilku laty. Dzisiejsze zachowanie ryby było podobne, ale to na 100% nie był łosoś. Nie przepłynie zapór.

Dziękuję za przeniesienie tematu. Tutaj bardziej pasuje.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja trochę nie zrozumiałem co się stało....najpierw jest mowa o tym że żyłka 0,22 nie wytrzymała, a później że po prostu rozgięty grot i się wypiął. To jak było? Wpłynął w kijek....pękła żyłka i wobler został na tym kijku?

Może nieco chaotyczny był ten opis, sorry, emocje. Żyłka wytrzymała, tylko była o tyle za słaba, że to ryba robiła co chciała, nie miałem nad nią kontroli.  Dlatego że słaba ta żyłka, ryby nie podniosłem wyżej, wpłynęła sobie w kije. Zahaczoną kotwiczkę ryba rozgięła jednym szarpnięciem uwalniając się. Na końcu wyciągnąłem wobler z kijem wyrwanym z dna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Piokowal

No cóż, żyją tam szczupaki ale to nie był szczupak, na 100%, nie ten sposób walki. Brzana raczej nie, złowiłem ich trochę ostatnio. Brzana pływa bliżej dna, szybciej i... w ogóle inaczej. Głowacica? nie złowiłem nigdy, trudno powiedzieć, raczej chyba nie, nie słyszałem by ktoś tam złowił taką rybę. Zachowanie podobne do troci, raczej kelta, spokojnie, pewna swojej siły  (przy tym sprzęcie), bez paniki. Ale trocie tam nie występują, nie przedrą się przez zaporę bez przepławki.

Ta walka najbardziej przypominała mi bój suma na słabym np.sandaczowym sprzęcie. Właśnie to najbliżej. Trzeba było po prostu czekać aż ryba osłabnie. Każda nieco mocniejsza próba zatrzymania ryby zniszczyła by sprzęt (żyłkę czy kotwiczkę) lub rozerwała pysk ryby. Znany jestem z tego, że ryby, nawet duże holuję na granicy wytrzymałości sprzętu. Dzisiaj uczyniłem podobnie, gdyby nie ten kij w wodzie, pewnie wiedziałbym co to za bestia. Teraz można domniemywać. Popracuję na tym odcinku jeszcze, a nuż się pomyli jeszcze raz?

Zbyszku,styl walki ,którą opisałeś najbardziej pasuje mi do ciężarnej samicy szczupaka-kilkanaście lat temu miałem podobną przygodę co prawda na odcinku nizinnym ale jednak.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sezonie 2013 łowiłem klenie, rzeka miała taki charakter że występowało tam wiele brzan. Kilka z nich podhaczylem i opis tej przygody od razu przypomniał mi moje doświadczenia. Inaczej walczyły brzany zapiete za pysk a inaczej podczepione. Co to było to już się chyba nie dowiemy, ważne że była przygoda pozostały wspomnienia i nadzieja ze może to był ON...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na 100% nie był to szczupak, złowiłem ich wiele przez 40 lat łowienia. Już bliżej brzany, ale to także na 99% nie była brzana. Brzana jest ostrzejsza w obronie, trzyma się dna, szarpałaby się na tym sprzęcie. Nie, nie brzana.

To była walka wypisz, wymaluj jak łosoś złowiony ok. 10 lat temu na Parsęcie. Tylko tam na sprzęcie trociowym, prawie metrowy łosoś wylądował w rękach po ok 3-5 minutach walki. Tamtą walkę również miło wspominam, było to już pod koniec marca, ryba już była odpasiona, zaokrąglona. Walczył bardzo podobnie, tylko z wyraźną paniką, nakręcaną przez moc sprzętu. Jak uda się tą bestię wyholować kiedyś, na pewno poinformuję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zbyszku, tylko pozazdrościć Ci przeciwnika. Najważniejsze, że teraz masz fajny cel na wyprawy. Każdy chciałby powalczyć z takim parowozem :) Życzę powodzenia.

Jaki sprzęt teraz planujesz zastosować?

 

Pawel

Edytowane przez ictus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zbyszku,styl walki ,którą opisałeś najbardziej pasuje mi do ciężarnej samicy szczupaka-kilkanaście lat temu miałem podobną przygodę co prawda na odcinku nizinnym ale jednak.

 

Tez bym obstawil szczupaka :)

 

Co do tego islandzkiego pstraga 100cm i 14kg, to one walcza calkiem inaczej :D Glownie w powietrzu hehehe

A i to nie sa rzeczne pstragi :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tez bym obstawil szczupaka :)

 

Co do tego islandzkiego pstraga 100cm i 14kg, to one walcza calkiem inaczej :D Glownie w powietrzu hehehe

A i to nie sa rzeczne pstragi :)

 

Już trzeci raz piszę że to na 100% nie był szczupak :angry: . Złowiłem ich wiele w życiu, zupełnie inna ryba. Zachowanie jak lekko zaniepokojony (ale tylko lekko :D )łosoś, bez paniki.

Jak zobaczę TO kiedyś, dam znać.

Edit

W sumie, to walka jakich wiele  się przeżywa w tym leczeniu wędkarskiej choroby (choć raczej to pogłębianie nałogu). Tylko sytuacja o tyle niecodzienna, że zdarzyło się na wodzie, na której nie miało się to prawa zdarzyć. Pstrągowa rzeka!

Edytowane przez Z.Milewski
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...