Skocz do zawartości

Przewodnik wędkarski, jak?


platynowłosy

Rekomendowane odpowiedzi

Witam Panowie

 

Mam temat do przedyskutowania i pytania.

 

Gdybyście chcieli zostać Przewodnikiem Wędkarskim, to:

1) Gdzie? W jakim kraju ( myślę tu o zagranicy)?

2) Jak byście się do takiego projektu zabrali?

3) Czy takie połączenie pracy i pasji może stać się sposobem na życie?

 

Chodzi mi o Wasze zdanie, a nie o dyskusje o ofertach biur organizujących wyprawy wędkarskie.

 

Pozdrawiam

Alek

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej Alek.

Nie wyobrażam sobie, że mógłbym zostać przewodnikiem na wodzie, której nie znam genialnie. Z tego wynika, że żaden kraj.

Jeśli zdecydować się na taki rodzaj pracy, to myślę, że pasja i poświęcenie dla klientów może przynieść sukces, tylko gdzie? Uczciwe poprowadzenie wędkarza w nieznanej mu wodzie wymaga lat własnych doświadczeń na tejże.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ad 1. Jak to gdzie? W Polsce. Przewodnik musi doskonale znać wodę po której oprowadza, a to wiąże się z latami zdobywania doświadczeń właśnie na konkretnej wodzie. To automatycznie wyklucza inne kraje. Jakoś nie wyobrażam sobie abym obudził się rano i stwierdził: od jutra jestem przewodnikiem na Alasce... Kupa śmiechu by z tego była.

Ad 2. Jak się zabrać? Poznać doskonale łowisko, mieć na nim wyniki, a to szybko się rozchodzi. Chętni do skorzystania z wiedzy i doświadczenia sami się znajdą.

Ad 3. Pewnie byłoby fajnie mieć taką pracę. Ale czy można z tego wyżyć? Nie mam pojęcia.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Gdzieś ,gdzie nie było prędzej nikogo z europy wschodniej- raczej niemożliwe :angry:

2.Obrać maksymalnie mały rejon działania,najlepiej zbiornik typu jezioro,na rzece każda duża woda sprawi że jako przewodnik będziemy w d..pie. :o

3. Można ,przy czym należy pamiętać ,że coś co robimy na co dzień,z czasem nie przynosi żadnej satysfakcji-patrz najstarszy zawód na świecie. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Jak już coś. To tylko Syberia.

2. Poznać Rosję, a w szczególności Syberię niestety nie jest łatwą sprawą. I nie chodzi mi o samo wędkowanie ale o klimat,przyrodę, relacje międzyludzkie. itp.

3. Jak ktoś kocha to co robi, w dodatku może się z tego utrzymać. To wydaje mi się że będzie szczęśliwym człowiekiem.

 

Ale niestety, to są tylko marzenia, które raczej mi się nie spełnią :( .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A cóż to znaczy Syberia? Gdzie ona jest? Taki region nie istnieje, to tylko przekręcenie rosyjskiego słowa oznaczającego północ (siewier), pojedź tam i pogadaj z ludźmi, śmieją się przeraźliwie. Tam są ogromne republiki (Karelia, Jakucja), obwody (murmański, archangielski), kraje (krasnodarski, krasnojarski), okręgi autonomiczne (czukocki, nenecki, jamalski), do tego wszystkiego cała masa podziałów niezwiązanych z oficjalną administracją. Wiele plemion, a nawet klanów rodzinnych, utrzymuje swoje ziemie, mimo oficjalnego ustroju Federacji Rosyjskiej. Trzeba tam pojechać, pobyć, pogadać z ludźmi w miastach i w tajdze, w tundrze.

Żeby zostać tam przewodnikiem trzeba pomieszkać kilka lat na północy, polować, łowić ryby, pić wódkę, pływać łodzią, jeździć skuterem śnieżnym, zamarzać w ciężarówce jadącej rzeką, ciąć modrzewie, kąpać się w bani szefa FSB i strzelać reny w zimowlu nad wielką rzeką w tundrze. Może wtedy, po zaakceptowaniu przez Ewenków, Jakutów albo Czukczów będzie szansa na sprowadzenie kolegów i poprowadzenie ich jako przewodnik.

 

Jak rzucić całe życie i wszystkie dotychczasowe życiowe doświadczenia?

 

Chciałbym.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bartek wiem dobrze o tym wszystkim co napisałeś. I zaznaczyłem że jest to tylko marzenie.

Niestety nie stać mnie na jakąkolwiek wyprawę w te rejony. Ale kto wie może w przyszłym roku pojadę. Mam kolegę, który jezdzi tam co najmniej dwa razy do roku. Za każdym razem jak wraca mówi że ten kraj jest nieobliczalny i nigdy nie wie co go spodka.

Oglądam filmy i zdjęcia  z jego wypraw, czasami mówię że to jest niemożliwe, jak się okazuje tam wszystko jest możliwe.

Podziwiam go, bo wyruszył dwa tydnie temu zupełnie sam do Ułan Ude i ma zakończyć podróż na Kamczatce, Oczywiście z wędką

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bartku

Właśnie tak sobie wyobrażałem "chrzest" na przewodnika.

Pytasz jak rzucić dotychczasowy czas i zacząć nowy?

Nie czujesz tego?

Ja czuję to w swoim otoczeniu..

 

I kto wie, czy właśnie dla mnie taki czas nie nadchodzi..

 

No dobra, to były przemyślenia własne.

Edytowane przez platynowłosy
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bartek wiem dobrze o tym wszystkim co napisałeś. I zaznaczyłem że jest to tylko marzenie.

Niestety nie stać mnie na jakąkolwiek wyprawę w te rejony. Ale kto wie może w przyszłym roku pojadę. Mam kolegę, który jezdzi tam co najmniej dwa razy do roku. Za każdym razem jak wraca mówi że ten kraj jest nieobliczalny i nigdy nie wie co go spodka.

Oglądam filmy i zdjęcia  z jego wypraw, czasami mówię że to jest niemożliwe, jak się okazuje tam wszystko jest możliwe.

Podziwiam go, bo wyruszył dwa tydnie temu zupełnie sam do Ułan Ude i ma zakończyć podróż na Kamczatce, Oczywiście z wędką

 

Cóż znaczy stać czy nie? Najczęściej życie układa podły scenariusz. Stać Cię na wyjazd, ale nie masz czasu bo tyrasz, żeby było Cię stać. Wersja nr 2 - nie stać Cię na wyjazd, bo masz zbyt dużo wolnego czasu (brak roboty). Co lepsze?

Problem zawsze tkwi w środku tego bałaganu. Masz robotę, ale za mało zarabiasz, żeby pojechać, albo stara marudzi o nową lodówkę, albo dziecko potrzebuje X ważnych rzeczy. Mój serdeczny przyjaciel ubrał to kiedyś w słowa: "Nie masz czasu? Bzdura! Każdy z nas ma tyle samo czasu - 24 godziny na dobę. Istotą Twojego życia jest wykorzystanie tego czasu."

Jeśli zechcesz, to pojedziesz, nie kupisz nowej lodówki, nie naprawisz samochodu, kupisz bilet do Naryan-Mar. Potem olejesz cieknącą pralkę i zapłacisz za łódź na Vivi i ciężko dostaniesz w dupę.

 

Polecam wszystkim B)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spotkałem Francuza który jest przewodnikiem w Szwecji.

Mieszka nad brzydkim jeziorem w ładnym domku.

Zaprasza tam gości na wczasy wędkarskie połączone z poznawaniem szwedzkiej kultury, kuchni itp.

Wyniki wędkarskie jego klientów - no cóż dla mnie mało zachęcające.

Widząc jakie osiągamy wyniki na jego wodzie, dla nas zupełnie nieznanej, przewodnik nie mógł wyjść z podziwu :)

 

Ceny? Od 300 EUR od osoby za dzień :D

 

Wnioski? Wcale nie trzeba doskonale znać wody i gwarantować klientom brania co 10 minut.

 

Wszystko zależy od tego czego oczekuja klienci. Pojechałem kiedyś na dorsze do Norwegii ze znajomym, który zakładał że jak złapie 3 ryby będzie bardzo szczęśliwy. Wrócił zamieniony w jedno wielkie szczęście :)

Skoro są ekipy które na wyjeździe do Szwecji łapią 3  (słownie:  trzy ) szczupaki, to może wystarczy zagwarantować w miarę przyzwoite łowienie + inne atrakcje.

 

Nie jest to według mnie pomysł na biznes, ale na życie może już tak :)

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spotkałem Francuza który jest przewodnikiem w Szwecji.

Mieszka nad brzydkim jeziorem w ładnym domku.

Zaprasza tam gości na wczasy wędkarskie połączone z poznawaniem szwedzkiej kultury, kuchni itp.

Wyniki wędkarskie jego klientów - no cóż dla mnie mało zachęcające.

Widząc jakie osiągamy wyniki na jego wodzie, dla nas zupełnie nieznanej, przewodnik nie mógł wyjść z podziwu :)

 

Ceny? Od 300 EUR od osoby za dzień :D

 

Wnioski? Wcale nie trzeba doskonale znać wody i gwarantować klientom brania co 10 minut.

 

Wszystko zależy od tego czego oczekuja klienci. Pojechałem kiedyś na dorsze do Norwegii ze znajomym, który zakładał że jak złapie 3 ryby będzie bardzo szczęśliwy. Wrócił zamieniony w jedno wielkie szczęście :)

Skoro są ekipy które na wyjeździe do Szwecji łapią 3  (słownie:  trzy ) szczupaki, to może wystarczy zagwarantować w miarę przyzwoite łowienie + inne atrakcje.

 

Nie jest to według mnie pomysł na biznes, ale na życie może już tak :)

Właśnie ...przewodnikiem można być wszędzie ....zawsze można stwierdzić : Paaaanie wczoraj to nap...ły nie brały , nie wiem co się stało ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pięknie to ująłeś :blink:  Złodziejem można być wszędzie, zawsze znajdzie się frajer, który zapłaci 300-400-1000 eurasów za mit. Ja mogę zaprowadzić Ciebie, albo kogokolwiek, na Zegrze za sandaczami. Nie złowisz? Twój ból, pokazałem Ci najlepsze miejsca. Jesteś gówniany wędkarz? Jak mi przykro! :wacko:  Jaki to biznes? Przyjedziesz do mnie raz jeszcze? A może polecisz mnie kolegom? :unsure:

Albo chcesz coś robić rzetelnie i uczciwie, albo jesteś złodziejem. Dla mnie nie ma trzeciej drogi. Sorki, może jestem ortodoksem, ale tymi zasadami kieruję się w życiu i w pracy. -_-  Taki jestem osioł. :ph34r:

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak złodziej i frajerzy to wszystko tłumaczy. :unsure:

 

Miałem wrażenie, że Ci klienci których spotkałem u Franuza byli szczęśliwi, świetnie się bawili  i nie czuli się okradzeni :)

Może podobała im się atmosfera u niego w domu, może cieszył kontakt z przyrodą, może byli zadowoleni z kuchni, może był świetnym gawędziarzem, może wystarczyło im kilka ryb dziennie.

 

O tym właśnie chciałem napisać. Nie wszyscy ludzie na świecie mają takie ciśnienie na wynik. To u nas jest tak, że jak ryby to tonami, grzyby to koszami, wódka litrami itd.

 

Mówimy o Szwecji, O jeziorach gdzie są ryby.Czy uważasz że tam potrzeba 10 lat żeby rozgryźć wodę?

Na wszystkich swoich wyjazdach w ciemno nie miałem dnia bez ryby, i nie trafiłem na jezioro żebym po 2-3 dniach dobrze nie połowił.

 

Są ludzie którzy niekoniecznie muszą oczekiwać od przewodnika że im napłynie na rybę.

Może większą wagę przykładają do całej otoczki, do organizacji wyjazdu, do warunków, do logistyki itd.

 

Ludzie maja różne potrzeby, nie oceniajmy wszystkich wedle siebie.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wypadałoby zatem zastanowić się, kim tak naprawdę jest przewodnik wędkarski, bo jak widzę, różnie postrzegamy to zajęcie (bo nie zawód jeszcze).

 

Dla mnie to nie świetny gawędziarz, kucharz, czy gospodarz, ale przede wszystkim ktoś, kogo obecność na łodzi pomoże mi złowić wymarzoną rybę. Reszta jest tylko dodatkiem. Jakże mile widzianym, ale jednak dodatkiem. Jeśli sam jestem w stanie na nieznanej lub znanej mi wodzie złowić tyle samo, a nawet więcej, niż w towarzystwie przewodnika, to opłacanie gościa mija się z celem. Naturalnie, nie postrzegam takiej osoby, jako gwaranta sukcesu - tego, przy zdrowych zmysłach, nikt po nim nie będzie oczekiwał. Nie mniej jednak, różnica musi być zauważalna, by płacenie wynagrodzenia takiej osobie miało sens.

 

Aha, za kontakt z przyrodą również, w kontekście połowów z przewodnikiem, nie trzeba płacić  ;) 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie w takim kontekście pisałem (@Dienekes), stąd moje dość radykalne podejście do tematu. Dla mnie gospodarz łowiska, czy domu, w którym mieszkam, a przewodnik wędkarski to absolutnie różne zajęcia. Oczywiście osoba może być ta sama, ale płacę za dwie usługi i wymagam dwóch specjalizacji. Mam wspaniałych kolegów, gawędziarzy, kucharzy, przyjaciół, mogę z nimi jechać i zacnie spędzać czas, niekoniecznie na rybach. Z przewodnikiem chciałbym spędzić czas jak najbardziej efektywnie, poznać miejsca, metody, przynęty, mieć 100% więcej szans na złowienie okazu niż samodzielnie. B)

 

Ot taka moja filozofia zawodu przewodnika wędkarskiego.  :rolleyes:

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ bartsiedlce: Nie żebym nie lubił radykałów i ortodoksów (ba, sam jestem jednym z nich :D ), ale... to o czym piszesz, to całkowicie racjonalne i wyważone stanowisko. Płacisz i wymagasz, a przedmiotem umowy nie są piękne widoki, które możesz podziwiać sam, czy dobra pogawędka nad wodą, a konkretna wiedza o danym zbiorniku i gatunku ryb, która ma przełożyć się na Twój wędkarski sukces. Powtórzę, wędkarski. Nie przyrodniczy, nie turystyczny i na pewno nie kulinarny. Czy ktoś chce, czy nie, miarą dobrego przewodnika jest liczba i gabaryty ryb łowionych przez jego klientów, a także powtarzalność i brak przypadkowości. Nie pełne brzuchy i dobry humor wywołany setką dowcipów lub anegdotek. Miłe to dodatki, ale nie w tym rzecz przecież :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

A  jak dmuchać to tylko księżniczki.

Zupełnie sobie nie wyobrażam, biorąc pod uwagę zachowania ryb, jak nawet najlepszy przewodnik wędkarski może ZAWSZE zapewnić klientowi ( z Polski ) obfity połów. Nawet w takiej Szwecji czy gdzie bądź.

Rozpleniło się ostatnimi czasy pokolenie wymagających turystów. Ci za swoje ciężko zarobione1200 PLN chcą lecieć do Egiptu w klasie businnes, spać w co najmniej czterogwiazdkowym hotelu, a w ramach oferty all inclusiv , codziennie na śniadanie przy szwedzkim stole, napychają kieszenie bułkami na zapas i za nic nie mogą zrozumieć że każą im płacić za co drugi litr wychlanej single malt. Myślę że z wędkarzami czasami jest podobnie.

Na moim żeglarskim podwórku też jest tak samo. Biorę na pokład 20 osób i mogę być pewien że po rejsie co najmniej piątka będzie wysoce niezadowolona. Bo koje za małe, bo ciepła woda była tylko raz dziennie, bo nie dopłynęliśmy tam gdzie było napisane w ofercie itd. Nigdy nie mogą zrozumieć ze jacht/ żaglowiec to nie pociąg i nie można ustalić rozkładu jazdy. Wystarczy dwa dni niepomyślnego wiatru albo sztorm. Tak więc mimo tego że wszystko, włącznie z ostrzeżeniami, było napisane w ofercie, oni kręcą nosami, bo przecież ZAPŁACILI.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem skippi66 że ten powyższy "cytat" to Twoja opinia :D

 

Tu się w pełni z Dienekesem zgadzam. Różnie można postrzegać to zajęcie.

Oczywiście przewodnik wędkarski przede wszystkim powinien zapewniać dobre wędkowanie.

Nie będę z tym dyskutował, bo sam myśląc o wyjeździe na Wielkie Jezioro Niewolnicze też miałbym takie oczekiwania.

 

 

Natomiast podałem ten przykład żeby pokazać, że jednak da się zaistnieć w szeroko rozumianej turystyce wędkarskiej na różne sposoby.

Jeżeli mamy lokalizację w otoczeniu rybnych wód, to niekoniecznie ten aspekt bycia przewodnikiem musi być najważniejszy.

Na forum większość osób radzi sobie z organizowaniem wyjazdów, doborem sprzętu, lokalizowaniem miejscówek itd. My potrzebujemy już pomocy full profesjonalisty.

Znam jednak osoby które zapłaciłyby niemałe pieniądze, żeby ktoś zabrał je nad fajna wodę, dał wędkę, przynętę i pokazał co się z tym robi.

Traktują to jako jedną z rzeczy które chciałyby zrobić w życiu, tak jak skok na spadochronie czy przejażdżka Harleyem.

 

Mam w pracy dostęp do jednego z portali oferujących programy rabatowe. Ostatnio znalazłem tam ofertę 2 dni dla 2 osób na Wiśle za 1000 PLN.

Dla mnie kosmos, no ale skoro się takie oferty pojawiają to może ktoś korzysta.

 

 

Dlatego wracając do meritum, według mnie Polak w Skandynawii mógłby być  czymś w rodzaju przewodnika, mając pomysł, wyróżniającą sie ofertę i oczywiście pracując z pasją.

 

Sam kiedyś wrzuciłem pytanie odnośnie wędkarskiego wyjazdu z rodziną. Wnioski były takie że nie warto, że się nie da. :(

A może jakby mi ktoś zaoferował domek z łódką i zagwarantowane zajęcie dla familli to byłoby to? :)

Edytowane przez harry
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja to trochę inaczej widzę, pewnie bardziej jak Harry.

Kim jest dla mnie dobry gajd? Człowiekiem, dzięki któremu w lejącym deszczu i wicherku wyrywającym linke z wody mam nadal uśmiech na twarzy. człowiek, dzięki któremu po kilku dniach łowienia ileś godzin dziennie mam ochotę wstać, mimo ze jestem już świadomy posiadania najdrobniejszych mięśni co do których istnienia nie miałem podejrzeń, i łowic dalej.

To człowiek który postawi mnie w odpowiednim miejscu o określonym czasie, w miły sposób zasugeruje co założyć, a widząc ze do tematu podchodzę od d... strony w sposób dzięki któremu nie poczuję się jak "ostatni frajer" zmieni moje podejście do tematu.

Podobnie jak ze wszelkimi instruktorami jazdy, rzutów czy drapania po głowie, ważne żeby nie był aroganckim bucem nastawionym na "wynik" traktującym było nie było klienta w nieprzyjemny sposób.

Ma stworzyć klimat nad wodą, mam dzięki niemu zobaczyć nowe rzeczy, nauczyć się nowych rzeczy i przy okazji - złowić ryby. Ma umieć opowiadać, odpowiednio zmotywować do łowienia. 

Nie mam ciśnienia na "wynik" i złowienie "okazu". Jeśli jestem nad wodą z człowiekiem który wie co robi i stawia mnie w odpowiednim miejscu - mam zaufanie że ma to jakieś podstawy.

Stąd - o wiele bardziej rozumiem klientów tego Francuza niż ekipy choćby z PL z wytrzeszczem oczu gnające nad wodę skoro świt i młócące do upadłego, masturbujące się psychicznie licznikiem złowionych ryb.

Pędzące w oszalały sposób bez sekundy refleksji na to co tratują kopytami. Wolę cieszyć się życiem niż nawet na rybach uczestniczyć w wyścigu szczurów, prężeniu muskułów i mierzeniu siusiaków...

Pisze cie że profesjonalista ma wam zagwarantować rybę?

A reszta to dodatek.

A co jeśli jest przy okazji zadufanym aroganckim bucem? Kolesiem traktującym Was w kiepski sposób? Ok bo sa ryby?

Ja nad woda chcę odpocząć w miłym towarzystwie, jesli już musi być towarzystwo. Reszta to dodatek.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pisze cie że profesjonalista ma wam zagwarantować rybę?

O rety! Kubo, Ty? No pokaż mi proszę, gdzie napisałem o gwarancjach :ph34r:

 

I tak, rozbieżność w postrzeganiu roli przewodnika wędkarskiego, priorytetów, ale i samego wędkarstwa jest wśród nas ogromna.

 

W pewnym uproszczeniu sprowadza się to, jak to w prawie cywilnym, jakże mi bliskim bywa: dla jednych będzie to umowa starannego działania, dla drugich, rezultatu. Jestem w tej drugiej grupie. Kiedy oddaję zepsuty samochód w ręce mechanika, nie oczekuję miłej atmosfery, a sprawnego auta w określonym uprzednio terminie. Owszem, fajnie, gdy ów jest równym gościem, ale co mi po tym, skoro auto dalej będzie niesprawne? No bądźmy poważni, choć przez chwilę :lol: :lol: :lol:

 

Edytka: Pamiętajmy, że rozmawiamy nt. osób, które znają daną wodę (takie jest założenie, czyż nie?) jak własną kieszeń. Są więc w stanie o każdej porze roku, zwłaszcza gdy mowa o jeziorach, zlokalizować rybę. I to powinno wędkarzowi wystarczyć, bowiem czy ryba skusi się na wabia, czy nie, nie leży w gestii przewodnika.

Edytowane przez Dienekes
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... 

Gdybyście chcieli zostać Przewodnikiem Wędkarskim, to:

1) Gdzie? W jakim kraju ( myślę tu o zagranicy)?

2) Jak byście się do takiego projektu zabrali?

3) Czy takie połączenie pracy i pasji może stać się sposobem na życie?

...

 

Może zacznę od tego, że nie chciałbym być przewodnkiem wędkarskim w sensie zawodu.

Jeśli miałoby to stanowić zajęcie dodatkowe, na wodach które znam i znajdujących się na zadupiu świata, gdzie zdecydowało się przylecieć helikopterem kilku/nastu bogatych "nababów" dla rozrywki łowienia - to dlaczego nie ?

 

ad.1) IMO im dalej od cywilizacji tym lepiej - wody dalekie i nieznane są bardziej atrakcyjne (wiesz jak jest, w Egipcie na urlopie był "co drugi" Polak, ale nie każdy może pochwalić się zdjęciami z Patagonii czy Tybetu).

 

ad.2) j.w nie ustawiałbym się że to moje główne źródło dochodu, bo mógłbym bide klepać (tym bardziej na zadupiu świata).

Bardziej skupiłbym się na tym, jakie mam obecne skille które pozwolą mi funkcjonować na krańcu świata i w danej społeczności - w sensie źródła utrzymania i samowystarczalności.

 

ad.3) ktoś kiedyś powiedział. -> Jeśli Twoja praca będzie twoim hobby, to nie przepracujesz ani jednego dnia. <-

 

IMO temat bardzo rozległy do dyskusji, trzeba ustalić gdzie, jakie są uwarunkowania geograficzno/polityczne, na kogo z autochtonów mogę liczyć w razie awarii (złamana noga, choroba itd - jeśli to ma być daleko od cywilizacji), możliwości zaopatrzeniowe (paliwo, części zapasowe, żywność) itd.

 

Osobiście pomysł podoba mi się, jak dzieci wyjdą z domu i rozwiodę się z żoną to może wyjadę do jakiejś "Górnej Beczuany niedaleko Buczacza" 10 000 mil  ;) od ludzi, systemów politycznych, zawiści, korporacji, podatków i dymania w tyłek przez rząd (a raczej nierząd), z całą moją świadomością niedostatków takiego prostego życia.

Edytowane przez Zwierzu
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli oczekujesz rezultatu, to... no własnie sprowadza się to do oczekiwania gwarancji złowienia ryby, czy nie?

Myślę że źle definiujesz rezultat. Przewodnik ma pojechać z tobą na ryby i poświęcić ci swój czas. Jak zapiszesz się na kurs tenisa to przecież nie oczekujesz, ze po tygodniu będziesz notowany w WTA ;) :D

Ja przewodnika widze bardziej jako instruktora, nauczyciela. To nie mechanik, który 0-1 auto naprawi lub nie naprawi. Nie ma wszak opcji, ze z powodu zmętnienia wody ostrym wiatrem przez 3 dni auta ci człowiek nie naprawi :D

W każdym razie - naprawdę, nei chce nikogo przekonywać na siłę, każdy niech ma swoje zdanie. Brak ciśnień Panowie :D

 

Jeszcze jedna sprawa - dobrze gdyby gajdowie to określali. O tym na co mozna liczyc. Wiadomo, ze musza się sprzedać, przez to stawiają często nierealne obietnice, ale... Chciałbym wiedzieć jakie ktoś ma podejście, czy stawia na "nastrojową kolację przy świecach" czy tylko "ostre niemieckie porno"

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...