Skocz do zawartości
  • 0

Atraktanty zapachowe, feromony itp i ich zastosowanie w połowie ryb drapieżnych


grunwald1980

Pytanie

Co do zapachu to czytalem kiedys bardzo dawno temu pewien artykul.To bylo cos stylu "zapach paniki" i chodzilo o to ze obserwowano szczupaka i przeplywajace obok niego plocie, nawet blisko pyska, zachowywaly sie naturalnie.Po ataku szczupaka po ofierze pozostal zapach, i jak jakies ryby wplywaly w to miejsce (oczywiscie do pewnego czasu) to od razu dostawaly szalu i spierd..ly w sina dal.Nie pamietam ale chyba bylo cos takiego ze zapach usmierconej ploci nie robil wrazenia na innych plociach, musiala ona pasc ofiara i w momencie ataku ona wydzielala taki zapach.Moze cos popieprzylem ale chyba tak to wygladalo. Zapach napewno ma znaczenie tymbardziej jesli chodzi o drapiezniki.Ale w jaki sposob go podac jak ma byc intensywny to inna ciezka sprawa.Najlepiej probowac, zakupic w wedkarskim kilka zywcow i poswiecic je w celach naukowych.Kilka zywcow usmiercic , w jakis pojemnik z kilkoma gumami potrzymac przez kilka dni w lodowce.Pozniej isc nad wode z kolega, na obu zestawach ta sama guma, jedna spreparowana druga noweczka, rzucac rownolegle i podobnie prowadzic.Moze wydac sie to glupie ale jak inaczej sprawdzic czy jesli szczupak uderzyl w taka gume to czy nie uderzylby w inna, badz jesli nei uderzyl to skad wiemy ze wogole tam byl :)Co do tej bizuteri nie sadze zeby przeszkadzalo drapieznikom, glowki sa w roznych kolorach i formach i sie lowi, jesli ryba jest na braniu to zaatakuj moim zdaniem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rekomendowane odpowiedzi

  • 0

No to już  jestem w skowronkach ,  ale jako tutejszy maruda i malkontent nie mogę  nie zapytać , czy tego wabika to będziemy adaptować do naszego słownika , czy adoptować ? :)

Klonować.

Wabik to ogólna nazwa przynęt :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Kolejnym zapaszkiem , który chciałbym wam dziś przedstawić jest ... a właściwie przedstawię dwa zapaszki.

Dlaczego dwa - o tym za chwilkę... ;)

 

Pierwszy to produkt firmy Kick'n Bass o zapachu Crawfish.

Oleista ciecz o olejowym kolorze.

Na mój nos ze sporym dodatkiem , albo na bazie oleju rybnego.

Cena 7e.

 

post-50881-0-69343300-1383340581_thumb.jpgpost-50881-0-07914100-1383340594_thumb.jpg

 

 

Drugi specyfik to akurat w mojej kolekcji występujący w formie dipu firmy Starbaits Bait Booster o zapachu Squid and Octopuss z serii Crab&Go.

Ciecz w kolorze kawowym.

Zapach nie jest tak nieprzyjemny jak w przypadku wyżej wymienianego Crawfish , więc można odważyć się na skropienie nim gum leżących w naszych pudełkach.

Cena 6e.

 

post-50881-0-57954800-1383341246_thumb.jpgpost-50881-0-07206900-1383341253_thumb.jpg

 

 

Osobiście wolę gumki zalewać w torebeczkach strunowych i trzymać w większych torebkach w szczelnym portfelu.

Każda kieszeń poświęcona innym gumom zapeklowanym w innym zapaszku.

Czekają tam na swój czas...na czarną godzinę...last hope.

Niektóre moczą się tam , nieotwierane już przez rok.

Niektóre aż się boję otworzyć. :D

Oczywiście wszystkie zapachy opisane.

 

post-50881-0-50315400-1383341541_thumb.jpgpost-50881-0-66495900-1383341546_thumb.jpg

 

 

A teraz czemu ujmuję te dwa zapachy w jednej "formie"...

Otóż oba są dodawane do popularnych i zachwalanych ostatnio gum Keitech.

Niektórzy nawet skarżą się ,że im gumki w pudełkach podśmierdują.

Być może ten fakt , a nie tylko sama konstrukcja tych gum , może mieć wpływ na ich rzekomą czy faktyczną łowność. ;)

 

Posiadając te wyżej opisane specyfiki możemy samemu "zapeklować" w nich przeróżne , mniej lub bardziej lubiane gumy i samemu , drogą eksperymentu dochodzić ...prawdy. :rolleyes:

 

http://bassnastyfishing.com/bass-nasty-tackle-reviews/keitech-swing-impact-fat-4-8-review-more-than-just-a-typical-swimbait/

 

http://bigbassbite.blogspot.nl/2012/12/come-out-swingin-with-keitech-swing.html

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Ja bym dołożył jeszcze zapach kobiety. Że też nikt na to nie wpadł. Myślę że rasowy drapieżnik byłby wniebowzięty. W końcu wszyscy na tej ziemi posiadamy podobne DNA. Zapach teoretycznie łatwy do sporządzenia w warunkach domowych, tylko trzeba kobitę przekonać, żeby przez noc poprzedzającą wyprawę, potrzymała.

Głowę w zakład stawię że japońska kałamarnica nie ma szans.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Trochę Ci współczuję skippi66 :P iż Twoje doświadczenia z "potrzymaniem" u kobiety oscylują wokół zapachu japońskiej kałamarnicy  :lol:  :lol:  :lol:  :lol:

a tak na poważnie może ktoś kto stosuje namiętnie zapachy do gum wypowiedział się o ich skuteczności w późno jesiennej wodzie czyli w zimnej wodzie w której jak wiadomo zapach rozchodzi się wolniej niż w ciepłej.

Edytowane przez Rheinangler
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

W zeszłym sezonie, miałem możliwość porównania wyników w połowie okoni, z niejakim Panem Władkiem. Nie była to późna jesień ale 29.09-01.10.2012

Łowiliśmy (jak już go podejrzałem i opanowałem naśladownictwo), w tej samej, rozległej miejscówce, na głębokości ok. 9m.

Przynęty wielkością, kolorystyką i obciążeniem nie odbiegały od siebie. Jedyna różnica, to znajomość łowiska, opanowanie techniki, wieloletnie doświadczenie oraz plecionka- na korzyść Pana Władka.

Po trzydniowych łowach, w końcu spłynęliśmy "ku sobie", pogadać. Porównaliśmy wyniki, przy czym moje, stanowiły ok. 1/3 tego, co On złowił.

Ów Pan zdradził mi jednak i uznał za podstawę własnych sukcesów, właśnie łowienie z atraktorem, o aromacie ochotki.

Może coś w tym jest? Ja od tej pory skłonny jestem uwierzyć w skuteczność aromatyzowanych gumisiów.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Podobne doświadczenia i ja mam. 

Było to parę lat temu na pobliskim jeziorku, gdzie jeszcze łowienie pasiaków sprawiało mi radochę. 

Żyłeczka 0,14 -0,16 i na końcu paprochy na maks główce 4g. 

Miałem i konkurenta nad wodą. 

Wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że owy spotkany nad wodą łowił garby takie, że hoho. 

Przy moich do 30cm jego w okolicach 40cm były bykami. Sytuacja powtarzała się wielokrotnie. 

Po iluś tam razach wymiany wzrokowej nad wodą było nam dane w końcu pogadać. 

Jak się okazało - przynęty napotkanego niczym nie odbiegały od moich poza małym szczegółem. 

Na główce miał zamontowany mały filcowy krążek, tuż za główką nabity na haku. Jak się okazało używa on atraktora, który przetrzymywał w słoiczku i przed łowieniem namacza całego paprocha wraz z tym krążkiem filcowym. Nawet miałem okazję spróbować tego ustrojstwa. Użyczył mi nad wodą owego krążka, namoczył paprocha i jazda. Radocha nie trwała długo. Po którymś tam rzucie napotkany kolega niefortunnym rzutem naplątał sobie nieźle na kołowrotku. 

Z uprzejmości po oddaniu rzutu odłożyłem kija i postanowiłem pomóc. 

Trwało to może z 10min, po czy wziąłem kija w ręce. Poderwałem gumkę z dna i po kilku obrotach korbki miałem konkretny strzał i tyle było mojej gumki. 

Oczywiście zacząłem pytać co i jak. Za dużo się nie dowiedziałem, poza tym, że to niby zapach Cormorana co potem okazało się totalnym wkrętem. 

 

Jedyne co wiem i do dziś pamiętam to fakt, że jego żyłka była zdecydowanie grubsza - 0.20 jak nic. Po rzucie na tafli jeziora utrzymywała się jakby plama oleista - z tego co twierdził, należy porzucać w to samo miejsce by zwabić większe okonie.

Najważniejsze to oczywiście zapach, który do dziś bym rozpoznał ( zapach/smród bardzo intensywny, jakby zjełczałe mleko z jakąś oleistą substancją wymieszał, kolor przezroczysty, ponoć po ubrudzeniu ciuchów nie ma opcji przebywani w ich otoczeniu - nasączając gumę zwyczajnie wkładał do małego słoika, nakręcał lekko nakrętkę i potrząsał).

Wąchałem, pytałem, starałem się dotrzeć do prawdy ale bezskutecznie. Zwyczajnie się poddałem i tyle. 

Od tamtej pory moje sceptyczne podejście do owego, nowego dla mnie zmieniło się diametralnie. 

Może ktoś coś wie i ma podobne doświadczenie z fetorem takiego specyfiku ? Może komuś było dane coś takiego poczuć. 

 

Wszystkie specyfiki wąchane w sklepach były bardzo dalekie od tego jakiego szukałem. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Z tego, co rozmawiałem z wędkarzami, aromat ochotki sprawdzał się nie tylko na okoniach, ale też podczas łowienia białorybu na gumki. Moczone właśnie w dipie ochotkowym były dużo chętniej i częściej atakowane przez min. wzdręgi.

 

 

Pozdrówka

Kamil

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Podobne doświadczenia i ja mam. 

Było to parę lat temu na pobliskim jeziorku, gdzie jeszcze łowienie pasiaków sprawiało mi radochę. 

Żyłeczka 0,14 -0,16 i na końcu paprochy na maks główce 4g. 

Miałem i konkurenta nad wodą. 

Wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że owy spotkany nad wodą łowił garby takie, że hoho. 

Przy moich do 30cm jego w okolicach 40cm były bykami. Sytuacja powtarzała się wielokrotnie. 

Po iluś tam razach wymiany wzrokowej nad wodą było nam dane w końcu pogadać. 

Jak się okazało - przynęty napotkanego niczym nie odbiegały od moich poza małym szczegółem. 

Na główce miał zamontowany mały filcowy krążek, tuż za główką nabity na haku. Jak się okazało używa on atraktora, który przetrzymywał w słoiczku i przed łowieniem namacza całego paprocha wraz z tym krążkiem filcowym. Nawet miałem okazję spróbować tego ustrojstwa. Użyczył mi nad wodą owego krążka, namoczył paprocha i jazda. Radocha nie trwała długo. Po którymś tam rzucie napotkany kolega niefortunnym rzutem naplątał sobie nieźle na kołowrotku. 

Z uprzejmości po oddaniu rzutu odłożyłem kija i postanowiłem pomóc. 

Trwało to może z 10min, po czy wziąłem kija w ręce. Poderwałem gumkę z dna i po kilku obrotach korbki miałem konkretny strzał i tyle było mojej gumki. 

Oczywiście zacząłem pytać co i jak. Za dużo się nie dowiedziałem, poza tym, że to niby zapach Cormorana co potem okazało się totalnym wkrętem. 

 

Jedyne co wiem i do dziś pamiętam to fakt, że jego żyłka była zdecydowanie grubsza - 0.20 jak nic. Po rzucie na tafli jeziora utrzymywała się jakby plama oleista - z tego co twierdził, należy porzucać w to samo miejsce by zwabić większe okonie.

Najważniejsze to oczywiście zapach, który do dziś bym rozpoznał ( zapach/smród bardzo intensywny, jakby zjełczałe mleko z jakąś oleistą substancją wymieszał, kolor przezroczysty, ponoć po ubrudzeniu ciuchów nie ma opcji przebywani w ich otoczeniu - nasączając gumę zwyczajnie wkładał do małego słoika, nakręcał lekko nakrętkę i potrząsał).

Wąchałem, pytałem, starałem się dotrzeć do prawdy ale bezskutecznie. Zwyczajnie się poddałem i tyle. 

Od tamtej pory moje sceptyczne podejście do owego, nowego dla mnie zmieniło się diametralnie. 

Może ktoś coś wie i ma podobne doświadczenie z fetorem takiego specyfiku ? Może komuś było dane coś takiego poczuć. 

 

Wszystkie specyfiki wąchane w sklepach były bardzo dalekie od tego jakiego szukałem. 

Wiem...ale nie powiem. :P

 

Jak na mojego nocha to zapaszek jaki opisujesz to Boterzuur - C3H7COOH czyli na nasze - kwas masłowy. ;)

Na 99,9%.

Wszystkie podane przez Ciebie cechy pasują.

Z tym trzeba naprawdę cholernie uważać.

Kropelka na dywan to dywan do wymiany a chata do porządnego wietrzenia.

Kapnie na ścianę - tynk do skucia. :)

 

http://www.gazetakrakowska.pl/artykul/951626,krakow-rozlal-w-restauracji-duszacy-kwas-maslowy-zemsta-czy-atak-szalenca,id,t.html?cookie=1

 

Sprzedają go tu u mnie na półkach z wszelkimi innymi specyfikami na białoryb.

Edytowane przez makamba
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Tak sobie czytam to wszystko co piszecie o zapachach i jak natknąłem się na zapach zjełczałego masła to przypomniała mi się pewna historyjka z młodości i tak dla pośmiania sie opowiem ją bo jest prawdziwa mimo iż będzie małym of-topem.

Było to dawno temu jakieś 27 lat temu, jako fascynat łowienia karpi właśnie stwierdziłem że sprężyna jest mało elegancka i przesiadłem się na odległościówkę i wraz z moim kumplem eksperymentowaliśmy na Rybniku (ryb było tam bez liku i to dużych ryb) ale jako iż byliśmy młodzi nie mieliśmy samochodu więc korzystając z uprzejmości pewnego mocno starszego od nas pana jeździliśmy razem z nim,- on oczywiście z gruntówkami i sprężyna.

Jurek był i jest wspaniałym wesołym kompanem mimo sporej różnicy wieku. My kupowaliśmy nasiona konopi, biszkopty, biały chleb i te wszystkie składniki zanętowe również zapachy, nostrzyk, piernik, melasa no i oczywiście wierzyliśmy w tzw "wodę z łowiska" a Jurek? A Jurek śmiał się z nas w niebogłosy i zbierał chleb po śmietnikach, często spleśniały często z masłem itd. Pewnego razu zobaczyliśmy ze przygotowuje zanętę z 10 może 15 zjełczałych zapiekanek z pieczarkami, resztką keczupu i ogromna ilością tłuszczu,- miny mieliśmy nietęgie B) a Jurek sypnął tylko dodatkową garść płatków by się lepiej kleiło. Jacek mój kompan powiedział iż też ma kaszkę kukurydziana przysmażoną leciutko na oleju by lepiej zanęta pracowała. Łowiliśmy w tej samej lini na te same przynęty z odrazą spoglądając na Jurka w którego zanęcie walały się pieczarki i ten smród zjełczałego masła :wacko: który Juras postanowił zabić troszkę czosnkiem a co w efekcie śmierdoliło tak że aż oczy bolały... I co? W pierwszej godzinie Juras pociągną dwa ładne karpie i potem bez liku leszczy +50 a my płotki, leszczyki do 40cm i żadnego karpia. Na koniec dobił nas metrowym amurem...

Śmiechu było bez końca i jedna tylko myśl,- o świecie rybich zapachów wiemy tak niewiele...

Edytowane przez Rheinangler
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Trochę Ci współczuję skippi66 :P iż Twoje doświadczenia z "potrzymaniem" u kobiety oscylują wokół zapachu japońskiej kałamarnicy  :lol:  :lol:  :lol:  :lol:

 

Kawa z rana na ekranie to to co lubię  :lol:

Co do nazewnictwa to spotkałem się jeszcze z nazwą "apetyzer"  ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Co do nazewnictwa to spotkałem się jeszcze z nazwą "apetyzer"  ;)

 

A ten apetyzer to czasami nie stymulator apetytu? Stosowany np. w karpiarstwie. Prawda jest taka, że każdy zwierzak jak i człowiek ma problem z poskromieniem obżarstwa, jeżeli dostanie jedzonko z takim specyfikiem. Najprostszym stymulatorem apetytu jest sól.

Przykład 1. Przeciętny mężczyzna zjada dwa kawałki chleba ze smalcem i to mu wystarczy, ale dajmy mu ciepły chleb (zmysł powonienia) posmarowany smalcem i posypany solą (stymulacja apetytu). Na dwóch kawałkach się nie skończy.

Przykład 2. Dajmy dziecku paczkę chipsów i zabierzmy mu ją po zjedzeniu kilku. Hałas w domu gwarantowany. Tam też znajdziemy sól, wzmacniacze smaku i zapachu (stymulatory).

Myślę, że dla nas wędkarzy największym problemem jest znalezienie odpowiedniego zapachu, smaku i stężenia dla ryb. Takiego, aby ryby wpadały w amok głodu, a nie uciekły z łowiska (mają od nas pareset krotnie lepszy zmysł powonienia). 

Przykład 3 z innej beczki

W tym roku podczas miesięcy letnich łowiłem ze znajomymi leszcze. Wytypowaliśmy miejscówki na spadach 5-8 metrów. Aby w łowisku nie było drobnicy nęciliśmy grubo tzn. gruba frakcja ziaren, makaronów (kolanek) z domieszką przypraw, a wszystko zakrapiane olejem rybnym, bądź boosterami o zapachu zwierzęcym (krab, kałamarnica, ślimaki). Pewnego dnia podczas połowu leszcza kolega miał dziwne branie, a jeszcze dziwniejszy hol leszcza. Jak się po chwili okazało z leszcza zrobił się ładny sandacz około 4,5 kilo. Wziął on na makaron kolanko moczone w oleju rybnym. Ryba trafiła do gara, ale wcześniej miała sekcję. W jego jelitach kolega znalazł całą masę makaronu, czyżby sandacz wegetarianin? Czy zbierał "coś" co przypominało mu zapach ryby w odpowiednim stężeniu?

Do dziś się śmieje, że zamiast rzucać do wody gumami, drewnem, blachą itp. trzeba było zakładać kolanka o zapachu ryby.

Sam mam sceptyczne podejście do wszystkich atraktorów spinningowych (tych kupnych), ale powyższy przykład pokazuje, że może warto się pobawić w maczanie przynęt np. w oleju rybnym.

PS. Waciki żony :ph34r:  nie nadają się jako nośnik zapachu . Rozlatują się po kilku rzutach :blink:. Trzeba użyć filcu lub innegi materiału o wyższej gramaturze.

Edytowane przez ptychoo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Mam nadzieję, że nie dosypałeś sobie dopałki do kolacji i o tej godzinie masz ją już dawno za sobą.:)

 

Jako karpiarz wierzący na chwilę bieżącą niepraktukujący polecam dipy i boostery na karpia w tonacjach mięsnych. Cena nie zabije, a są naprawdę ciekawe zapachy. Tylko jeszcze raz przestrzegam przed przesadzaniem z ilością zapachu, bo są to koncentraty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz na pytanie...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...