Skocz do zawartości
  • 0

Wasza pierwsze ryba drapieżna


Michumm

Pytanie

Witam,

chiałbym się dowiedzieć jak doszło, co czuliście i inne takie rzeczy na temat waszej pierwszej ryby drapieżnej.

Moją pierwszą rybą drapieżną był pstrąg, dlatego zamiłowanie do tej ryby szlachetnej tkwi we mnie tak mocno że nikt i nic go ze mnie nie wybije, wyjołem go stosując za przynętę kawałek kwaśnego jabłka. Była radocha jakich moło.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 odpowiedzi na to pytanie

Rekomendowane odpowiedzi

  • 0

Szczerze? Nie pamiętam swojej pierwszej ryby drapieżnej. Było to może coś w latach 80' zeszłego stulecia i na pewno był to okoń złowiony na czerwonego robaka.

Pamiętam natomiast pierwszego szczupaka. Błystka obrotowa polskiej produkcji, duża nr 4, z chwostem koloru czerwono pomarańczowego, srebrna. Szczupak wziął od brzegu z 10 metrów, niedaleko zwalonego drzewa. Wędka germina, pusta, lekka, kolor szary, długość 270 cm. Mam ją zresztą do dnia dzisiejszego (gdzieś w piwnicy). Szczupak miał około 50 - 55 cm. Mam gdzieś jeszcze zdjęcie!

 

Pozdrawiam

Remek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Trochę historycznie!

Miałem 16 lat co pozwoliło mi wykupić znaczek spiningowy do Młodzieżowej Karty Wędkarskiej...

Miejsce : Jeziorko Dziekanowskie

Sprzęt: Klejonka Gopło 210 cm

Kołowrotek: Reex (czeski)

żyłka: 0,35 Stiolon Gorzów

Przynęta: Gnom 2 od Radwańskiego (SUM)

Pierwsza ryba drapieżna - okoń - 0,6 kg

I tak mnie trzyma od ponad 35 lat...

NESTOR GADDA

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

pierwszy musiał być jakis okoń w latach 70-ych. Szczupak to jak miałem 13 lat (miałem znaczek na spinning) na Gliniankach na Gnoma 2 (podróbka SUMowych klepana w warsztatach szkolnych - ojciec był dyrem)... Sam dogonił, asm się zapiął ja tylko kręciłem. Ciut ponad ówczesny wymiar...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Oj, przy tym poscie kazdy moze poczuc sie jak netor, bo nawet ja pierwszej ryby drapieznej nie pamietam.

Podejrzewam ze gdzies w II pol. lat 80-ych byl to okon na czerwonego robaka, zlowilem wtedy na czerwonego kilka okoni po 25-26 cm, wydawaly mi sie ogromne!!!

 

Pierwszy szczupak, tez w tym okresie, byl na zywcowke, mial jakies 45 cm (wowczas to bylo 5 cm powyzej wymiaru !) - 4,5 metrowy bambusowy kij, zyla pewnie cos 0,60, bombka chyba z korka, wlasnorecznie ukrecony z 0,5 drutu miedzianego przypon i dwuramienna tepa kotwica (pamietam do dzis ze dwuramienna, bo trzeci grot sie ulamal, a nie mozna bylo dostac kotwic - jak sie zaczepilo to robilo sie cuda zeby tak deficytowy towar odzyskac, takie czasy), przyneta byl wlasnorecznie zlowiony karasek. Na ten sam zestaw zlapalem tego dnia jeszcze 25 cm okonia .

Ech, zeby tak miec jaki wehikul czasu...

 

Pozdrawiam

Friko

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Podobnie jak część kolegów, niestety nie pamiętam kiedy złowiłem pierwszą rybę drapieżną.

Przypuszczam, że jakoś na początku lat 80. Jestem pewien, że był to okoń i złowiłem go na spławikówkę z czerwonym robakiem. Jak trochę podrosłem to czasami ojciec pozwalał mi połowić na żywcówkę i tak zacząłem łowić swoje pierwsze szczupaczki.

 

Natomiast pamiętam i chyba nigdy nie zapomnę, jak będąc z tatą nad Wisłą (lata 80), zaciąłem na żywca wielką rybę.

Po wyholowaniu okazało się, że był to boleń i to nie byle jaki, bo miał coś koło 80 paru centymetrów. Niestety w tamtych czasach ani nie robiłem zdjęć rybom, ani ich nie mierzyłem.

Jednak jestem pewien, że jest to największy boleń jakiego złowiłem do tej pory. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

@rognis

 

Klasycznie zainicjowałem okonkami... ale w czasach kiedy się ryby jadło a nie fotografowało... łowiłem na skórkę od chleba i chrabąszcze klenie ponad 4kg... nie wiedziałem, że są duże... wszyscy takie łowili.

Teraz już powoli nie wierzę, że są takie klenie... a zdjęć nie mam... dobrze, że w sklepie była waga.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

@Kuzyn,

 

kiedyś też łowiłem podobne klocki (i to też na skórkę od chleba). Powiem szczerze, iż też kiedyś myślałem że takie klenie to nie są jakieś szczególnie duże.

 

Łowiąc na spinning, w ostatnich czasach, coraz rzadziej spotykam się z dużymi kleniami.

Aż do dzisiaj jestem w szoku, że w zeszłym roku udało mi się wytargać tego 61 cm i to na spinning.

Jednak wiem, że jest jeszcze trochę takich dużych kleni bo znam miejsca, w których widzę takie okazy lub mam z nimi kontak (branie, odjazd, wyhaczenie lub zerwanie żyłki...)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Od razu powiem, ze nie pamietam kiedy...dawno w kazdym razie to sie stalo. Miejsce niepozorne, lekki zakret z ledwo zaznaczona rynna na Wieprzu w okolicach ujscia do Wisly.

Sprzet pamietam, ze byl wybitnie delikatny-szklany, ruski 3cz kij, z ktorego kolowrotek trzeba bylo sciagac kluczem bo inaczej wypadalo dobyc wielkiej sily, zeby przezwyciazyc opory nakretki.. :lol: , kolowrotek Prexer, w ktorym zastosowano nieobrotowa rolke w kablaku (potrzeba obracania co 2 wedkowania z powodu powstawania szczeliny, wyrabianej przez zylke). Zylka cos pewnie kolo 0,3mm gorzowska, a przyneta wyjatkowo jak na te czasy wysokiej klasy-srebrzona wahadlowka Moby Dick (alga).

 

Otoz na wspomniany zestaw wyrwany ojcu zlowilem w kolejnych rzutach 4ry z rzedu szczupaki, prawda ze ok. 45cm ale dla mnie byly wtedy wielkie, wyciagniete tez byly metoda zblizona do perzeciagania liny, czego nie omieszkal zganic moj father przejmujac ode mnie spining... <_<

 

Wynik ten poprawilem dopiero wiele lat pozniej, lowiac 5szt w kolejnych rzutach, troche wiekszych szczuplych na J.Rajgrodzkim.

Gumo

p.s.Eeech, gdzie te ryby z tamtych czasow... :(

A i te wahadlowki robia juz teraz takie handlowe, niklowane.

Przy okazji polecam dla znawcow sklep, gdzie mozna je nabyc - W-wa, ul.Odolanska (od Pulawskiej, nieopodal parku Dreszera)

Co w nich takiego szczegolnego? Ano to, ze produkuja je z roznej grubosci blachy i w dalszym ciagu z mosiadzu, co jest podstawa ich atrakcyjnosci...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

15 lat temu...miałem 18 lat.Szczupak 92 cm na żywca :D To jest mój pierwszy i jak dotąd największy szczupak w życiu.Wziął 5m od brzegu :mellow: .Wędka czeska dł niespełna 2m :lol: kołowrotek Tokoz i żyła 0.35mm,styropianowy korek wielkości piłki tenisowej...Na kotwicy dyndała ukleja 10cm.Złowilem go na stawie pożwirowym w Biegonicach k/N.Sącza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Pierwsze na pewno były okonie łowione spławikówką na wyprawach z ojcem w pierszej połowie lat 70-tych.Kiedy przed stanem wojennym brat przywiózł mi z Francji dwa Meppsy to już stałem się rasowym spinningistą.Wtedy brodząc latem na 200 m brzegu jeziorka w mojej rodzinnej wiosce łowiłem przez 2godz kilkadziesiąt okoni z których zebierałem tylko najwieksze i 3-4 szczuple do 1,5kg.Całkiem nieświadomie stosowałem już wtedy C&R,ale po prostu nie chciało mi się targać do domu tyle ryb.Oto jak świadome lenistwo doprowadziło do powstania nowej wartości :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Podobnie jak większość, prawdopodobnie rozpocząłem okonkami na spławik i czerwonego robaka - było to jednak raczej na wspólnych wypadach ze szwagrem jakieś 15 lat temu na Pilicy albo na jej starorzeczach.

 

Zaczynałem od czeskiej Sony 2,70m, akcja jerk, potem radzieckie teleskopy, a jak sobie kupiłem teleskopową matchówkę Shakespeare Twist (milion trzysta - pamiętam jak dziś!!!) oraz spinning Shakespeare z włókna szklanego 2,10m i c.w. 10-30g, to kumple pukali się w czoło i do dziś mi wymawiają, że to ten sprzęciarz, co łowi szekspirem :D :D :D.

 

To se ne vrati...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Ja to w ogóle pierwszą rybę jaką złowiłem to drapieżnika (okoń oczywiści, a raczej jego miniaturowa odmiana). Ale pierwszego szczupaka to nigdy nie zapomnę.

Miejsce- moja ukochana Oderka (ówczas fenolem śmierdząca);

Czas- około hunty Jaruzelskiego;

Sprzęt:

Kołowrotek (jeśli tak można nazwać)- Delfin (ZSRR) na kształt i podobieństwo betoniarki,

Wędka (jak wyżej)- dwa pastuchy do pasienia krów (nie mylić z pastuszkami-ludźmi) z włókna szklanego, połączonymi (jakimś cudem) skuwką (wędka-marzenie, do jerkowania rzecz jasna). Pamiętam jej wspaniałą akcję (jedyne co się w niej zginało to ta skuwka, no i to jej prostowanie po każdym wyholowanym szczupłym- poezja);

Żyłka- średnicy nie pamiętam, ale można na niej było wieszać pranie z całego tygodnia czteroosobowej rodziny,

Metoda- hmm, i tu mały kwasior. Trzeba kilka zdań napisać. W owych czasach u nas w sklepach żadnych blach nie można było uświadczyć, tak więc najbardziej popularną w regionie metodą spinningową była metoda na trupka :huh: (nawet nie wiem jak się to wtedy do regulaminu miało, bo dysput na ten temat było co nie miara). Trzeba było wpierw jakiegoś białorybu nałowić, później pozwolić promienią słonecznym zrobić swoje, a następnie rzeczonego trupka na specjalny bardzo prosty zestawik i spinningowa młucka. Oj, szczupaki na to brały (bo jeszcze były);

Wielkość- ok.55 cm, czyli ogromna (tak mi się wtedy wydawało, a i ostatnio też zaczyna);

Hol- ułamek sekundy (bo sprzęt- wiadomo, a i wziął jak przynęta była na granicy powietrza i wody- popper normalnie prawie);

Radość- tego się nie da opisać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz na pytanie...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...