Skocz do zawartości
  • 0

Warszawski Klub Spinningowy Sandacz - nowy artykuł


admin

Pytanie

Witam,

Dzisiaj informacja na temat Warszawskiego Klubu Spinningowego Sandacz stworzonego przez miłośników spinningu i ryb drapieżnych. Klubu, którego członkowie poznali się za pośrednictwem Internetu, a ich znajomość zaowocowała stworzeniem formalnej grupy.

 

Zapraszam do lektury http://jerkbait.pl/?p=58.

 

Pozdrawiam serdecznie

Remek

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rekomendowane odpowiedzi

  • 0

@Kubuś,

 

nasz klub powstał po to aby w przyjacielskim gronie (utworzonym FORMALNIE) spędzać wspólnie czas nad wodą, wymieniać się swoimi doświadczeniami, odwiedzać wspólne miejscówki, uczyć się od siebie, itp. Członkowie klubu nie mają przed sobą żadnych tajemnic. :D

Mieliśmy taką potrzebę aby zebrać się w grupę, która będzie legalnie zarejestrowana.

Co prawda jesteśmy zarejestrowani pod szyldem Okręgu mazowieckiego PZW :( ale to tylko po to aby uprościć procedury administracyjno-formalne.

WKS nie czerpie żadnych korzyści z dofinansowania z PZW i UE.

Swoim zachowaniem nad wodą staramy się propagować nowoczesne wędkarstwo, połączone z zasadami c&r. Staramy się przekonywać innych do podobnego zachowania.

Teraz jesteśmy na etapie zbiórki pieniędzy na zarybienie boleniem środkowego odcinka Narwi. Wspiera nas w tym sklep Jerk, gdzie można wrzucić parę groszy na ten cel. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Dobrze się składa, że spotkamy się na naszej imprezie. Tegoroczny Puchar Głowatki bedzie idealną okazją do nawiązania formalnego porozumienia międzyklubowego. Idee mamy niemalże identyczne. Świetna okazja na współpracę i wzajemne wsparcie.

Pozdrawiam

Grzegorz

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

@Mgor,

 

w zeszłym roku dołożyliśmy się do legalnego zarybienia pstrągiem potokowym jednej z mazowieckich rzeczek. Zarybienie zostało przeprowadzone przez Warszawskie Towarzystwo Pstrągowe. :D

Na bolenie jeszcze zbieramy. Mamy zbyt mało pieniędzy aby zrobić dostatecznie duże zarybienie.

 

 

@Grzesiek,

 

spotkanie na Głowatce będzie okazją do rozmów na wiele tematów. :D

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Wedkarski Klub Sportowy to znakomity pomysł do rozwijania um iejętności wędkarskich. Wspólne wypady na miejscówki, treningi przed zawodami dzięki którym mozna wyciągnąć wspólny mianownik na daną wodę , wymiana informacji sprzyja rozwojowi. My też z kilkoma kolegami założyliśmy w tamtym roku WKS - Police przy Okręgu PZW Szczecin, teraz mamy 26 członków w 4 - ech sekcjach ( z czego 16tu spinnerkomaniaków :mellow: . Przez rok czasu wspólna wymiana informacji i częste trenningi doprowadziły do licznych sukcesów na arenie okręgowej, przez co mogliśmy wystawić zawodników z sekcji spławikowej i spinningowej na Mistrzostwach Polski :huh: :D :mellow: .także krótko podsumowując, element współzawodnictwa ( nawet w szeregach klubu ) zawsze wpływa pozytywnie na umiejętnosci jego członków a chyba wędkujemy aby móc się ciągle rozwijać i udoskonalać techniki wedkarskie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

@Grynszpan zastanawia mnie jedna sprawa .Macie klub którego głównym celem jest zwiększenie populacji głowatki w Dunajcu i niby wszystko jest ok .Zbieracie kase na zarybianie ,staracie się żeby było poprostu lepiej .Poczym przejeżdzając setki kilometrów ,łowicie w śniegu, deszczu i mrozie i gdy złowicie w wielkim trudzie upragnioną głowatke to co robicie ? w potylice ją :angry:

I tego właśnie nie rozumiem .Tyle zachodu po to żeby dać pięknej rybie w łeb.

Byłem kilka razy w zimie na dunajcu za głowatką oczywiście z zerowym efektem i jakoś do mnie nie przemawiają argumenty rodzaju że akurat nie bierze.Nie bierze bo jest ich bardzo mało a te które przekroczą 70 cm dostają w łeb bez wyjątku.

Spałem u gościa który mieszka 100 metrów od rzeki i na około 70 dniówek na rybach złowił jedną miarową a na laika mi nie wyglądał.

Ten wasz puchar łowców głowatki to jest zlot kilerów i tyle.Przynajmnie na tych zawodach moglibyście pokazać jak wam zależy na tej pięknej rybie i darować złowionym okazom wolność .

Nara

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

@Tomi wałkowaliśmy ten temat już kiedyś, jeszcze na zielonych stronach. Wśród łowców głowatek utarła się opinia, że ryby te są na tyle wrażliwe, że po długim holu i tak zdychają. Więc uwalnianie ich mija się z celem. Do mnie to też słabo przemawia, ale nie mam jak tego sprawdzić. :wacko:

 

Ciekawe czy udałoby się przeprowadzić taki eksperyment np. w Łopusznej. Holować głowatkę aż się wyłoży i da podciągnąć do ręki. Następnie ją uwolnić i obserwować. W rzece tracimy rybę z oczu i nie jesteśmy w stanie stwierdzić co się z nią dalej stało. Natomiast w kontrolowanych warunkach?!?

Myślę nawet, że któryś z naukowców mógłby się zainteresować. Gdyby do tego dodać badania nad zmianami w układzie krwionośnym i mięśniowym ryby, mogłaby wyjść niezła praca.

Wiem, że w Stanach robiono takie badania na pstrągach tęczowych i wyniki wskazały, że o śmiertelności decydowały inne czynniki niż sam wysiłek podczas holu. Były to temperatura wody, czas przebywania poza wodą po długim wysiłku (wyhaczanie, fotki itp), kondycja ryby i jeszcze kilka. Także może warto się tym tematem zainteresować, zbadać go, a dopiero później tworzyć niepodważalne teorie.

 

YO!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

@Ballo teoria teorią ale z tego co mi wiadomo to bardzo bliskim kuzynem głowatki jest tajmień ,żyje on sobie np w krainie zwanej Mongolią gdzie jest notorycznie niepokojony czyli poławiany i zarazem w 90% wypuszczany i nie czytałem żeby ktoś w trosce o dobro tychże tajmieni walił je w łeb bo po długim cholu i tak zdechnie. :lol:

Ale to tylko takie moje zdanie . :D

A tak nawiasem to wasza wina jerkbajtowcy że z umiarkowanego nokilowca stałem się ortodoksyjnym świrem na tym punkcie :lol: ,teraz każde zdjęcie z martwą rybą dzwiga mi ciśnienie Embarassed

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

@Tomi wałkowaliśmy ten temat już kiedyś, jeszcze na zielonych stronach. Wśród łowców głowatek utarła się opinia, że ryby te są na tyle wrażliwe, że po długim holu i tak zdychają. Więc uwalnianie ich mija się z celem. Do mnie to też słabo przemawia, ale nie mam jak tego sprawdzić. :wacko:

 

Ciekawe czy udałoby się przeprowadzić taki eksperyment np. w Łopusznej. Holować głowatkę aż się wyłoży i da podciągnąć do ręki. Następnie ją uwolnić i obserwować. W rzece tracimy rybę z oczu i nie jesteśmy w stanie stwierdzić co się z nią dalej stało. Natomiast w kontrolowanych warunkach?!?

Myślę nawet, że któryś z naukowców mógłby się zainteresować. Gdyby do tego dodać badania nad zmianami w układzie krwionośnym i mięśniowym ryby, mogłaby wyjść niezła praca.

Wiem, że w Stanach robiono takie badania na pstrągach tęczowych i wyniki wskazały, że o śmiertelności decydowały inne czynniki niż sam wysiłek podczas holu. Były to temperatura wody, czas przebywania poza wodą po długim wysiłku (wyhaczanie, fotki itp), kondycja ryby i jeszcze kilka. Także może warto się tym tematem zainteresować, zbadać go, a dopiero później tworzyć niepodważalne teorie.

 

YO!

@mateusz, popytaj w austrii, tam ci powiedza co i jak sie dzieje, bo lapia tam kilka sztuk wiecej niz w dunajcu

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

ty amatorze <_< B) ;) :mellow:

 

austriacy uwzaja sie mistrzow w polowie hucho hucho (wogle ci ktorzy lowia glowatki to zarozumialy narod wiec nic dziwnego, ze uwazaja sie za mistrzow), to tylko taka mala dygresja, oni maja rzeki w ktorych chyba latwiej zlapac glowatke niz lipienia w bobrze i dbaja o stan poglowia tej ryby, wolno np. zabrac tylko jedna rybe (na rok!!!), potem takiemu wedkarzowi juz do konca sezonu nawet lowic nie wolno ... z tego wynikaloby, ze nie wypuszczaja ... z jakichs tam powodow ...

 

czy glowatke mozna porownac do lososia lub duzych troci tego nie wiem, ale to i to salmonidy a jak te drugie na C&R reaguja wiemy calkiem dobrze. moze by pojsc w tym kierunku?

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

chyba mam trudny dzień w pracy, bo nie zakumałem do końca. To jak w końcu robia Austriacy? Wypuszczają głowatki czy nie? Bo jeśli nie wypuszczają, to znaczyloby, że faktycznie mogą tylko raz w roku pójść na rybki, złowić jedną i koniec.

 

pitt - pisiorze jeden szwajcarski, możesz jaśniej?!? :mellow: :lol: <_<

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

a co to w Polsce za różnica? W naszym kraju zjedza wszystko - jak kuźwa chińczycy. Znam takich co mielą jazgarze (choc ponoć w tym przypadku to rarytas). Skoro jedzą bolenie, ukleje, karpie, krąpie, to gdzie tu porównywać głowę?!? :angry:

 

Nie ukrywam, że było w tym pytaniu trochę prowokacji.

Jestem zwolennikiem KM - minimal kill .

80-90% złowionych ryb wypuszczam. Nigdy nie przysło mi do głowy zabranie bolenia, klenia, jazia...

W ciągu roku zabieram znad wody ze 2-3 szczupaki i sandacze i z 1-2 pstrągi.

Okoni prawie wcale bo łowię na ogół małe sztuki i jest mi ich po prostu żal, a jednej większej też nie ma sensu zabierać.

 

Rozumiem i szanuję racje i argumenty total no kilowców ale drażni i podnosi mi ciśnienie totalne negowanie i ubliżanie no kilowych ekstremistów pod adresem normalnych wędkarzy którzy okazjonalnie, raz na jakiś czas zabiorą rybę.

 

S.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

hejka, masz okres? :unsure: <_< B) ;) :mellow:

z tego wynika, ze oni maja taki esamo podejscie jak cala reszta europy srodkowej, czyli co na haku - to w plecaku, dlatego tylko jedna ryba na sezon

jest w alpach taki jeden facio, ktory zlapal kilka lat temu wielkiego hucho, zabral go, z pomoca szwagra, do domu - w wannie - i teraz ma material rozrodczy (on sie tym zajmuje zawodowo), ale to wyjatek, z tego co wiem, hucho laduje w 95% przypadkow na talerzu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

@Slavecky - przecież ja nikogo nie piętnuje, że od czasu do czasu wciągnie jakąs rybkę. sam od czasu do czasu zjem sandacza czy pstrąga. Ja tylko ubolwem, że niestety zdecydowana większość naszych wędkarskich kolegów zje wszystko co złowi, chocby to były same ości i skóra. O umiarze nie ma co wogóle gadać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

No dobrze, jaka dyskusje rozpetalem. Jedna z wielu z reszta i mam wrazenie, ze kazda konczy sie tak samo.

A przechodzac do tematu watku - jak to jest z tym cytuje przyjacielski sposób aktywnie spędzać wolny czas i wypoczywać nad wodą, dzieląc się wędkarskimi spostrzeżeniami i doświadczeniami? Klub jest otwarty, zamkniety? Spotykacie sie na piwie, nad woda? Trzeba uzyskac jakies rekomendacje? Czyms specjalnym zobie zasluzyc? Czy mozna po prostu w przyjacielski sposob aktywnie spedzac czas na woda i dzielic sie wedkarskimi spostrzezeniami? Kiedy? Gdzie? :D

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz na pytanie...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...