Skocz do zawartości
  • 0

Polowanie na okonia


busz231

Pytanie

problem dotyczy sporych okoni takich powyżej 35cm.jeziorko ok 30h silnie porośnięte trawką praktycznie 90% moczarka 20% jeziorka.średni głębokość ok 3,5m.klarowność 1,5-2mnie chodzi mi o ich namierzenie lecz przynęty.najlepiej reagują na obrotówkę typu comet srebrną podobną do stynki.okonie ok kilograma są bardzo ostrożne i delikatnie łapią kotwiczkę i w efekcie spinają się w trakcie holu lub przy łodzi.jakie przynęty poradzicie?twisterki raczej odpadają bo czepiają się maluchy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rekomendowane odpowiedzi

  • 0

Do innych wód muszę dorosnąć i na krajowym podwórku nauczyć się operować kijem .

Minie pewnie z parę lat bo dopiero mam biały pas  :ph34r:

 

No żeby tam łowić na 1000 ha trzeba tęgich mrozów  ;) mam nadzieję że takowe nadejdą ale zanim to się stanie napisz lepiej jak łowisz okonie na Martwej Wiśle i jak to robią inni  :)

W sezonie 2014 dałeś tam Daniel  po przerobie, że miejscowi pewnie Cię już znają i jesteś z nimi na ty  :good:

Z morza napływa w pytę  tego okonia  ;) do martwej , miejscowi pewnie rzeź tam robią  :excl:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Do zimowego polowania jestem przygotowany.. świder dostał dodatkowych cm, kupiłem na allegro ogromne igły do strzykawek(na testy z odpowietrzaniem okoni), przynętowo bez większych zmian od zeszłego roku... chociaż coś tam dorzucę do pudełka.  ;)

Tylko czekać zimy i tych mega pieprznięć w kija.  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

ty nie gadaj - dziś jechałem od rana z Holandii i specjalnie wyjechałem o 3 rano, żeby zdążyć przed śniegami (auto na letnich). Przyjechałem, zaparkowałem i za pół godziny zasypało.

Meteo.pl w miarę działa, windguru też. Nad morzem to korzystam z Augustyna.pl  - też jest prognoza. 

Choć ostatni wypad na ryby nie wypalił, bo wszyscy się pomylili i zamarzło. A miało być -4. Było -14  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Zima nie przeszkadza żeby polować na okonia ;) a wręcz przeciwnie jak jest dobry lód to można im stanąć na głowie ;)

 

https://docs.google.com/file/d/0B0vCneCbognEX0hUeXY2U3Fadlk/edit

 

skusił się na blaszkę kuusamo nordic , pełne 40 cm .

Tłuścioch :-D

Wizyta u Irasa i grubasy się łowi :-D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

U Irka nie byłem z powodu tej niby zimy  :(  :(  :( ale fakt to efekt wcześniejszej wizyty w sławetnym sierpniu kiedy to trzymał mnie 4 dni wędkarski orgazm  :D  :D  :D

Lód i mróz zastrajkowali w tym roku . Nawet na wodach koło Olsztyna było ciężko , nie na wszystkich jeziorach dało się łowić .

Te większe akweny całkowicie nie zamarzały były otwarte na środku .

 

Okoń fakt złowiony w dużej mierze dzięki radom Irasa , szkoda tylko że nie padł na jego wabik .

Jako się rzekło przez pamięć dla sensei  翁先生  Iras1975 co to posiada 10 Dan i pas instruktorski  - ryba pływa dalej .

U niego biorą kaszaloty  :D  :D  :D mi trafił się mniejszy .

 

Dwa papierosy zapaliłem pod rząd i poczułem się spełniony , główne założenie na ten sezon zimowy zostało osiągnięte.

Edytowane przez j-23
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Tak zżartego wabika jeszcze nie miałem , walnął jak odyniec  dobry 30 +, przy takich braniach i kiwok nie jest potrzebny .

Potwierdza się to co pisał Irek . :good:

Z reguły hak lub kotwiczka nie tkwią głęboko w pysku . 

Edytowane przez j-23
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

j-23 może warto by było zapoznać się z zasadami umieszczania zdjęć na forum ?

 

1. Przede wszystkim Catch and Release (złów i wypuść) co oznacza, że zdjęcia powinny przedstawiać ryby, które zostały wypuszczone,
wstawienie zdjęcia ryby która została zabita skutkuje czasowym zablokowaniem konta - natomiast recydywa skutkuje całkowitym zablokowaniem konta.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

wstaw jeszcze raz zdjęcie bo nie można włączyć ;)

Radek musiałem wycinkę zrobić , 

Małe paproszki zmieniłem na git gumy i woblery ;) lepszych nie ma w układzie warszawskim  :good:niestety obowiązuje mnie tajemnica handlowa   :D

Niech tajemnica pozostanie tajemnicą .

 

Ruszę na spacer po południu obadam kiedy zaczną brzegi puszczać , rok temu miałem fajne wyniki jak pas brzegowy był wolny od lodu a 10-15  metrów dalej był lód .

Rzut na lód i ściągnięcie na skraj lodu i precyzyjny opad :) na smyczy .

Edytowane przez j-23
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Mamy rok 2000.

 

Świat się nie skończył. Komputery działają, kometa zagłady ominęła Ziemię niezauważona, deszcz nie padał przez 40 dni i nocy, nowy Mesjasz w złotej zbroi nie zstąpił i nie pokarał grzeszników ogniem i mieczem, członkowie rozlicznych sekt wieszczących armagedon jakoś nie popełnili zbiorowych samobójstw, ogień na ołtarzach wotywnych wygasł, zaś wysokiej Państwowej Centralnej Komisji Egzaminacyjnej PZŻ w mieście stołecznym, nie udało się obciąć mnie na egzaminach i stałem się świeżo upieczonym kapitanem jachtowym. Świat przetrwał.

 

We wrześniu prowadzę rejs na harcerskim Opalu o wdzięcznej nazwie „ MAS „. Opal I to piękny czternastometrowy, drewniany jacht o dwóch masztach ( jol ), cieszący oko klasycznymi liniami z lat '30 ubiegłego wieku, stosunkowo szybki i bardzo dzielny...

Jak to u harcerzy: smród, brud i mizeria.

Łódka, fakt – niedroga w czarterze, jest w stanie agonalnym. Kadłub rozpada się w oczach, akumulatory nie istnieją ( obowiązkowych świateł nawigacyjnych nocą obowiązkowo nie nosimy ), silnik zapalamy korbą, radio UKF nie daje się uruchomić z powodu niskiego napięcia ( noc ładowania pomaga na pół godziny ), reszta elektroniki włącznie z oświetleniem kompasu też nie działa, funkcjonujemy przy świeczkach i latarkach. Dobrze że miałem ręcznego Magellana z kompletem dodatkowych baterii, dzięki temu nie zgubiliśmy się na wód bezmiarze. :) Ale to wszystko furda, da się żyć, gorzej że kadłub cieknie. Woda leje się do zęzy w zastraszającym tempie 400 – 500 litrów na wachtę. Czyli raz na cztery godziny tyleż ruchów pompą trzeba wykonać, żeby utrzymać pływalność. Rejs zapowiada się katorżniczo. Jest pięknie!

Zaraz po minięciu Helu i wyjściu na pełne morze, południowo – zachodni wiatr zaczyna tężeć i powoli przechodzi na kierunki zachodnie. Kontroler z VTS Zatoka ( Vessel Traffic Service )zapowiedział 6 – 7 B z westu, a więc silny wiatr.

Fala zaczyna rosnąć, jacht w odkosach piany od dziobu wykonuje dzikie skoki. Głęboko zarefowani idziemy ponad 7 węzłów żądanym kursem. Zapowiada się szybki, choć niespokojny przelot do Visby na Gotlandii.

O dziwo nikt nie rzyga. Jeszcze by tego brakowało!

Jakoś tak wieczorem, przed kolacją, pod pokładem rozległ się trzask, rumor, stłumiony jęk a potem w eter kabiny poleciało wielkim głosem: COORVA!!!! JA PIER...!!!!

Pewien okazałej postury i tuszy kolega, udał się był do wychodka, zasiadł na porcelanie i popadł w błogostan. Tymczasem jakaś większa i złośliwa fala, na moment położyła jacht w głębszym przechyle, dodatkowo podbijając dziób ze dwa metry w górę. Koleś, uśpiony w czujności marynarza, przyładował czołem w rachityczne drzwiczki od kingstona ( wc na jachcie ), wyłamał mizerny zameczek, przeleciał wąziutki korytarzyk i mordą wylądował po przeciwnej stronie w szafce na ubrania. Gorzej że z bagażem w postaci sracza wraz z zawartością na plecach. Skubany wyrwał cały kibel razem z częścią drewnianego, mocno nadgnitego fundamentu! Kto był pod pokładem i przytomny, rzucił się na ratunek...

O ten wucet była zresztą nieziemska awantura z bosmanem, po powrocie:

- Kibel mi specjalnie wyrwaliśta, scoorvysyny! - darł się ten nieokrzesany człowiek.

Awaria tyle śmieszna ile uciążliwa. Do końca rejsu musieliśmy użytkować blaszane wiaderko z kawałkiem dykty jako przykryciem...

Rankiem po śniadaniu, już na spokojnym morzu i przy delikatnej trójeczce z zachodu, zasiedliśmy na pokładzie do Polaków Rozmów Porannych. Jak zwykle o dupach, czołgach, karabinach i polityce. Wtedy też wieść gminna doniosła że pechowy kolega jest zdrów i nie ma najmniejszych problemów z trawieniem. Owa latająca kupa była bowiem twarda i koloru ciemnokasztanowego czyli według najlepszych podręcznikowych reguł. Kapitanowi spadł kamień z serca...

 

Ale dość już o nudnym żeglarstwie, bierzmy się za łowienie. :)

 

Po malowniczym, średniowiecznym Visby, wiatr zaniósł nas na Olandię, do maleńkiego porciku Bryxelkrog. Do portu wchodziliśmy nocą, w warunkach tężejącego wiatru i przy zacinającym deszczu. Nic przyjemnego. Cumujemy do betonowego nabrzeża i zmęczeni, szybko idziemy spać.

Fizjologia wywala mnie z koi przed szóstą. Wyłażę na pokład. Wiatr wieje potężny czyli sztorm się rozdmuchał, więc postoimy do jutra. Niebo za to robi się czyste i słonko zaczyna przygrzewać. Wszyscy śpią, biorę wędkę i idę poszukać ryb w wewnętrznym basenie.

Wędka to Daiwa Shogun 2,7 m do 45 gr w komplecie z Twin Powerem z pierwszego wypustu. Zawsze urzekał mnie w tym kołowrotku, poza znakomitym hamulcem, śliczny drewniany knob w starym stylu. Zresztą niedługo po rejsie jakiś kolega namówił mnie na sprzedaż Twinka a ja głupi się zgodziłem. Żałowałem potem jak diabli, pewnie łowiłbym nim do dzisiaj...

Pływający, pięcio albo sześciocentymetrowy Hornet w stroju okoniowym, przywiązany do czarnej Spiderwire 0,12 mm ląduje w wodzie. Rzut krótki bo pod silny wiatr. Kręcę korbką i nim wobler zdołał osiągnąć jakąkolwiek rozsądną głębokość ( w porcie mamy 2,5 – 3 metry ) już mam go pod dyndającymi z betonu nogami. Zmieniam na jakiegoś SDRa, zdaje się że też Salmo. Zawsze lubiłem Salmo. Tańsze od Rapali i tak samo dobrze wykonane. O klasie przynęt świadczy zresztą kariera jaką zrobiły na całym świecie.

Kolejny rzut, ciągnę nieco szybciej, drewno pracuje agresywnie i nagle... Łubudu! Siedzi! Słyszę chóry anielskie... :)

Ale zaraz... toż to panie szczupak! Jeszcze go nie widzę ale przecież poznaję starego znajomego po sposobie walki. Szczupak ani chybi i to przyzwoity!

To był szczupak. Po dwóch efektownych młyńcach, wyskoczył nad wodę i z metr przejechał na ogonie. Silna bestyja, dobrze odżywiona choć przecie nie olbrzym. Na oko z 65 – 70 cm. Ale gruby, masywny, nażarty śledziem po pachy. Podbierak rozłożony, w końcu jesteśmy w Szwecji, więc po chwili mam go na brzegu. Uwalniam rybsko od kotwic, przy okazji sakramencko plącząc je w siatkę od podbieraka. Jak zwykle. Po minucie ryba wraca do wody. Nie będę go zabierał , bo raz że ryb nie biorę, dwa – usmażony w ciasnej przestrzeni jachtowej, będzie śmierdział przez cały dzień a tego nie znoszę.

W kilku kolejnych rzutach, nie ruszając się z miejsca wyjmuję jeszcze jednego. Ten nieco mniejszy, ale też przecież niezgorszy. A potem już nic. Pochodziłem jeszcze z godzinę po porciku, rzucając tu i tam i wróciłem na śniadanie. Chłopakom się nie przyznałem, boby mnie zatłukli, mięsożercy.

Zresztą wieczorem sami połapali śledzi na wielohaczykowe zestawy z kolorowymi lametkami, koralikami i innymi świecidełkami śledziowo – makrelowymi. Śledzi było dużo. Wystarczyło na trzy tury grillowania i trzy litry wody ognistej. :)

Ktoś powie że miało być o okoniach a nie o szczupakach i śledziach. Ale przecież pierwszy Hornet udawał okonia... nieprawdaż? :)

W następnym odcinku popłyniemy do Kalmaru, tym razem naprawdę na okonie.

 

Nara i dozo.

 

Fugazi  czekam na dalszy ciąg opowieści ;) tym razem o okoniach ;)

Edytowane przez j-23
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Okonie biorą według normalnych patentów to po co walić ściemę na temat hiper tajnej broni? Namierzasz stołówkę, porę, wkładasz umiejętnie dużego fin-s fisha od Lunkera i łowisz. Jak ryby nie żerują to sprawa się komplikuje ale o tych sytuacjach rozważać można raczej pod kątem konkretnej wody.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Okonie biorą według normalnych patentów to po co walić ściemę na temat hiper tajnej broni? Namierzasz stołówkę, porę, wkładasz umiejętnie dużego fin-s fisha od Lunkera i łowisz. Jak ryby nie żerują to sprawa się komplikuje ale o tych sytuacjach rozważać można raczej pod kątem konkretnej wody.

Wszystko się zgadza tylko tych ryb jest coraz mnie w rozmiarach 35+ , ściemy nie walę tak jak niektórzy  :angry: wiele razy bywało tak ze wystarczyło zmienić przynętę żeby woda się otworzyła  :huh:

Edytowane przez j-23
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0
Zamykam temat , chyba że ktoś ma ochotę dalej go ciągnąć . :)

 

Połamania .

pozdrawiam .

 

ps. na pożegnanie na sam koniec sezonu  zamieszczę fotki swoich okazów z tego sezonu ;) .[/quote

 

 

 

Wrzuć Kolego zdjęcia tych okazów ,pewnie nie tylko ja z chęcią pooglądam w zimowe dni .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz na pytanie...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...