pisarz Opublikowano 12 Listopada 2013 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 12 Listopada 2013 (edytowane) Wypuszczasz rybę już złowioną, zwolnioną od wysiłku ponownego łowienia, wypuszczasz dobro wspólne, czyli jego. A jak wypuszczasz, znaczy kanalia jesteś, nie kolega, robisz to ewidentnie złośliwie, skrycie nienawidząc i pogardzając kwiatem naszego grunciarstwa.Oddałbyś, pogadalibyście, on wpadłby w zadumę nad niewielką ilością przestrzeni w zamrażarce, wkrótce jednak, uradowany nagłym pomysłem, dostrzegłby szereg możliwości jakie daje oddana przez Ciebie ryba. Może dać sąsiadce, opylić za karton wina w ostateczności zjeść samemu, chociaż się brzydzi, bo to z Wisły.Omija nas cały szereg towarzysko rekreacyjnych doznań, gdybyśmy chcieli tylko wyzbyć się tego wrednego egoizmu i ryb nie wypuszczali. Nonkonformizm to straszna choroba... Teraz rozumiem, że nie rozumiem tak spaczonego sposobu rozumowania. Edytowane 12 Listopada 2013 przez pisarz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
pisarz Opublikowano 12 Listopada 2013 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 12 Listopada 2013 Samochody na szczycie przeprawy z otwartym bagażnikiem i "muzą na full" to normalka wśród moich "kolegów wędkarzy/mięsiarzy" nawet raz trafił mi się meloman na wąskiej tamce gdzie samochodem nie da się wjechać to cwaniak miał ze sobą radio na baterie i eskę na pełną moc, pomijając już to że mam syndrom "ryby wszystko słyszą" to o zgrozo to nie była nawet eska rock. I co tu dużo gadać w takim towarzystwie to hu..wo się łowi dla tego cenię sobie wypady w środku tygodnia po pracy - cisza, spokój żadnej "żono moja.." w tle i zazdroszczę takich miejsc gdzie nie patrzą na ciebie z pode łba jak wypuszczasz rybę.Krystian muza szła na full z zacumowanej motorówki.Towarzystwo nawalone jak autobus w godzinach szczytu.Jeden kawałek na okrągło przez pół godziny , wspierany chóralnym pijackim śpiewem.Dla mnie to była masakra.Darek dla którego "Metal" to muzyka łatwa , lekka i przyjemna, wyglądał jak Piekarski na mękach. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Dagon Opublikowano 12 Listopada 2013 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 12 Listopada 2013 ....Darek dla którego "Metal" to muzyka łatwa , lekka i przyjemna, wyglądał jak Piekarski na mękach.Ale zauważ, że dżigowałem jak nigdy, wymyśliłem wtedy potrójne podbicie z saltem, opad synchroniczny i smużenie kopytem na 30-sto gramowej główce. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
pitt Opublikowano 12 Listopada 2013 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 12 Listopada 2013 smużenie kopytem na 30-sto gramowej główce znaczy sie insynuujesz, ze czyjas mala (bo niedorozwinieta) czaszke komus obcasami potraktowano ... czy jak mam to rozumiec? (oczywiscie, przepraszam za ten okrutny zart ... mam plonace opony) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Dagon Opublikowano 12 Listopada 2013 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 12 Listopada 2013 (edytowane) Nie no, tradycyjnie, jak Łódzka Szkoła Spinningu uczy, opadem łowiłem, jednak słodkie nuty wypierdywane z łodzi tak mą dusze i ramię poruszyły, że dałem ponieść się inwencji, okraszając tradycyjny opad, wyżej wspomnianym smużeniem.Wyczyn nie do powtórzenia, chyba, że ktoś mi puści "Żono Moja..." w rytm kwoczenia odzianą w slipki dupą o burtę plastikowej łodzi, wtedy - kto wie. Żałuję do dzisiaj, że zestawu z trokiem nie miałem, to by dopiero był nius i przełom - Otwock Rig. Edytowane 12 Listopada 2013 przez Dagon Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
pitt Opublikowano 12 Listopada 2013 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 12 Listopada 2013 Otwock Rig bezcenne :lol: 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
tofik Opublikowano 12 Listopada 2013 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 12 Listopada 2013 ahhahaha OTWOCK RIG.........bezcenne 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Miro 85 Opublikowano 12 Listopada 2013 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 12 Listopada 2013 (edytowane) Ja , pomimo iż mieszkam na Śląsku (ukłon w stronę tych co nazywają nas "kormoranami" ) prawie nigdy nie spotykam się z dezaprobatą gdy wypuszczam ryby . Wbrew ogólnym i przyjętym opiniom wędkarzom wypuszczających wszystkie ryby , lub ich nadmiar ponad to co na 1 obiad ........, nie wtyka się i nie nie krytykuje. Inna sprawa to ten błysk zazdrości w oczach że w ogóle się łowi tyle i takie ryby . Ja mam odmienne zdanie, w 99% procentach spotykam sie z kpinami, pogardą i chamstwem , a najlepszy tekst tego roku to " ty zowistny Ch&6% ..uju,tako ryba puscić" (latawiec ok 60cm ) Ja tam sie już uodporniłem na komentarze i docinki, czy skrajne chamskie zachowanie, robie swoje i pierdziele co tam sobie inni myślą Edytowane 12 Listopada 2013 przez Miro 85 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
EMMS Opublikowano 13 Listopada 2013 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 13 Listopada 2013 To musisz mieszkać w jakiejś "mega konserwatywnej" okolicy, bo nawet w warmińsko-mazurskim zaczynają się uczyć, że ryba "służy" do łowienia i wypuszczania Chociaż muszę wspomnieć, że jak przy napotkanych fotografach wypuszczałem 80tkę, zapytali się, czy jej coś dolega, że ją wypuszczam Prawie się udusiłem, ale jak doszedłem do siebie i wyjaśniłem o co chodzi, wyglądali jakby zastanawiali się, czy może jednak to nie jest bardziej logiczna wersja wędkarstwa... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
sukingad Opublikowano 2 Grudnia 2013 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 2 Grudnia 2013 Wychodzi na to, że na Wiśle "Żono moja" a na Narwi "Hej sokoły krrrwa!!!" - nie ważne, że z drugiego brzegu, nie ważne, że 5 km dalej- sokoły rulez... krrrwa!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
robert.bednarczyk Opublikowano 3 Grudnia 2013 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 3 Grudnia 2013 Od "Sokołów", tudzież "klasyki disco polo" może nas oddalić tylko przejście na muszkarstwo. Zacząłem zaledwie ponad 4 miesiące temu i jestem zafascynowany nie tylko metodą. Zupełnie inny klimat, znacznie mniejsze nasycenie osobo-wędkarzem, oddalenie od smrodu brzegowego grilla i dyskusji nachlanych "kolegów", prowadzonych w postaci darcia ryja na dystansie 50 metrów. Z tego co zauważyłem, wśród muszkarzy C&R to utrwalona norma. Zabicie pstrąga czy lipienia złowionego w Sanie czy lubelskiej Bystrzycy to byłoby wręcz świętokradztwo (póki co tylko na tych górskich rzekach łowiłem). Mam nadzieję, że "zaraza" C&R gwałtownie rozprzestrzeni się z górskich rzek na inne nasze akweny. A odnosząc się do tekstu inicjującego temat - piękny, mądry i dojrzały, tak życiowo jak i wędkarsko. Robert. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
kardi Opublikowano 4 Grudnia 2013 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 4 Grudnia 2013 Opowieść Krystiana jest oczywiście bardzo zgrabna.Czyta się ją z przyjemnością,utrzymana jest w głównym nurcie jerkbaitowej ideologii.To ciekawy pożyteczny tekst.Ale...mam kilka pytań1-czy wypuszczanie wszystkich ryb przez naszego hipotytecznego wędkarza wynika z twardej decyzji o nie odbieraniu życia?2-czy nasz wędkarz znajdując się w wędkarskim eldorado,łowiąc dziennie bardzo wiele ryb żadnej z nich życia nie pozbawi?3-czy,jednym słowem decyzja jest wynikiem kalkulacji(mało ryb,nie zabiję,może złowię ponownie),czy też głębokiego nieodwracalnego przekonania ?.Ja wypuszczam wszystkie ryby złowione w Polsce,a są to prawie wyłącznie szczupaki i tzw,gatunki szlachetne.Czynię to od wielu już lat,z głęboką satysfakcją znajdując umocnienie tej decyzji uczestnicząc w życiu jb.Czynię to jednak z pobudek dość prozaicznych,a mianowicie pamiętając jak było i widząc jak (także z mojej przyczyny) jest,.maksymalnie się ograniczam.Czy na zawsze? Pewnie tak,lecz gdyby rybostan wrócił na trwałe do okresu świetności,gdyby równowaga została przywrócona,chetnie przypomniałbym sobie smak wędzonego lipienia.Smak już prawie zapomniany.Potrwa,wiem potrwa,życia może nie starczyć,ale gdybym jednak był w stanie jeszcze dotoczyć się nad brzeg np,"strumienia mojej mlodości"z prawidłowym rybostanem,to raz na kilka wyjazdów ...kto wie? Raz na kilka wyjazdów i nie wiecej. Podobnie rzecz się miała w trakcie dalszych wypraw.Stopniowe ograniczanie spowodowane wyrybianiem (się ) kolejnych ,pozornie nieprzebranych łowisk.Dwa, trzy szczupaki podczas dalekiego wyjazdu,jedna,dwie trocie w szale bałtyckich muchowych brań Tak więc, reasumując ,moje uwalnianie ryb spowodowane jest raczej kalkulacją niż dogmatem,pobudki są więc "niskie" ,ale efekt ten sam. Ciekawi mnie jak Wy Koledzy to oceniacie-dogmat czy kalkulacja?kardi 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
robert.bednarczyk Opublikowano 4 Grudnia 2013 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 4 Grudnia 2013 Opowieść Krystiana jest oczywiście bardzo zgrabna.Czyta się ją z przyjemnością,utrzymana jest w głównym nurcie jerkbaitowej ideologii.To ciekawy pożyteczny tekst. Ale...mam kilka pytań 1-czy wypuszczanie wszystkich ryb przez naszego hipotytecznego wędkarza wynika z twardej decyzji o nie odbieraniu życia? 2-czy nasz wędkarz znajdując się w wędkarskim eldorado,łowiąc dziennie bardzo wiele ryb żadnej z nich życia nie pozbawi? 3-czy,jednym słowem decyzja jest wynikiem kalkulacji(mało ryb,nie zabiję,może złowię ponownie),czy też głębokiego nieodwracalnego przekonania ? . Ja wypuszczam wszystkie ryby złowione w Polsce,a są to prawie wyłącznie szczupaki i tzw,gatunki szlachetne.Czynię to od wielu już lat,z głęboką satysfakcją znajdując umocnienie tej decyzji uczestnicząc w życiu jb.Czynię to jednak z pobudek dość prozaicznych,a mianowicie pamiętając jak było i widząc jak (także z mojej przyczyny) jest,.maksymalnie się ograniczam.Czy na zawsze? Pewnie tak,lecz gdyby rybostan wrócił na trwałe do okresu świetności,gdyby równowaga została przywrócona,chetnie przypomniałbym sobie smak wędzonego lipienia.Smak już prawie zapomniany.Potrwa,wiem potrwa,życia może nie starczyć,ale gdybym jednak był w stanie jeszcze dotoczyć się nad brzeg np,"strumienia mojej mlodości"z prawidłowym rybostanem,to raz na kilka wyjazdów ...kto wie? Raz na kilka wyjazdów i nie wiecej. Podobnie rzecz się miała w trakcie dalszych wypraw.Stopniowe ograniczanie spowodowane wyrybianiem (się ) kolejnych ,pozornie nieprzebranych łowisk.Dwa, trzy szczupaki podczas dalekiego wyjazdu,jedna,dwie trocie w szale bałtyckich muchowych brań Tak więc, reasumując ,moje uwalnianie ryb spowodowane jest raczej kalkulacją niż dogmatem,pobudki są więc "niskie" ,ale efekt ten sam. Ciekawi mnie jak Wy Koledzy to oceniacie-dogmat czy kalkulacja? kardi Paweł sądzę, że wśród nas są dogmatycy, pragmatycy i niestety "nokillowi" ortodoksyjni fanatycy (widać to w innym temacie w cafe jerkbait dot. wielkiego suma z Zalewu Rybnickiego). Wędkarstwo zawsze pozostanie polowaniem i nie ma sensu dorabiać do tego jakiejś szczególnej, odmiennej ideologii bo byłaby to najzwyklejszą hipokryzją. Nawet jeśli wypuszczamy ryby to i tak kaleczymy je hakami, być może czasem nawet śmiertelnie. Osobiście zaliczam się do pragmatyków - nie zabieram ryb z wód PZW bo jest ich mało, zwłaszcza tych szlachetnych, a presja wędkarska ogromna. Nie jest to jednak u mnie zasada uniwersalna - bywa, że na zbiorniku prywatnym (mam szczęście na takim bywać) czy komercyjnym coś tam czasem zabiorę. Natomiast nie wyobrażam sobie by zabrać pstrąga czy lipienia z lubelskiej Bystrzycy, co wynika przede wszystkim z szacunku dla ogromnej pracy garstki zapaleńców, którzy przywrócili tę rzekę życiu. Pamiętam czasy gdy była miejskim ściekiem. Byłoby mi też cholernie głupio pchać do kosza (którego nawiasem mówiąc nie mam) pstrągi czy lipienie z Sanu. Wiem, że aktualny robostan górskiego odcinka tej rzeki jest też w wielkiej mierze zasługą pracy i poświęcenia innych. Tak więc różne motywy, w różnych sytuacjach mną kierują....., generalnie jednak uważam ideę C&R za szlachetną i słuszną, choć jej ortodoksyjna i fanatyczna wersja, z którą czasem spotykam się na forum budzi mój zdecydowany sprzeciw. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
kardi Opublikowano 5 Grudnia 2013 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 5 Grudnia 2013 Myślimy Robercie w takim razie dość podobnie.Raczej kalkulacja niż dogmat.Tak czy inaczej ryby odzyskują wolność,co jest wartością nadrzędną.pozdrawiam-do zobaczenia nad Sanem Paweł Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rheinangler Opublikowano 5 Grudnia 2013 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 5 Grudnia 2013 (edytowane) Mogę się tylko podpisać pod tym co napisałeś Paweł.Nie ma alternatywy dla zdrowego rozsądku bez względu na formę jaką on przybiera w zależności od sytuacji.Ideologia bezwzględna wraz z jej wyznawcami w formie pachołków jeszcze nigdy nie doprowadziła do czegoś dobrego albo choćby trwałego poza (tu mam pasujące słowo ale nie wpisuję go bo mam już jedno ostrzeżenie ) Edytowane 5 Grudnia 2013 przez Rheinangler Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.