Skocz do zawartości

Warszawski Piesek (populacja sandacza w Warszawie i okolicach)


meme174

Rekomendowane odpowiedzi

Ja w Toruniu w tym roku próbuję dobrać się z Kolegą do sandaczy na Wiśle. Było z 10 nocnych rund, były pojedyncze dzienne wypady z gumą(nocne łowienie chyba bardziej mi odpowiada).

 

Wyniki - ja miałem kilka brań (w tym na ostatniej dziennym wypadzie prawie mnie do wody wciągnęło, guma ściągnięta z haka, od głowy dwa głębokie nacięcia - to chyba sandacz?) - ryb ostatecznie 0, kolega złowił 1 x 75 cm i dwa razy niewymiary.

 

Za to z krąpiami za kapotę na nocnych wypadach mi szło... :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A na na innych (pobliskich) odcinkach są sandacze? Wydaje mi się, że chyba jest jeszcze gorzej.

Nie za bardzo jestem w stanie wyobrazić sobie gorszą sytuacje. Skoro tutaj jest ZERO! Jak tak dalej będzie to za kilka lat będziemy pisać na forum jedynie o pojedynczych braniach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja w Toruniu w tym roku próbuję dobrać się z Kolegą do sandaczy na Wiśle. Było z 10 nocnych rund, były pojedyncze dzienne wypady z gumą(nocne łowienie chyba bardziej mi odpowiada).

 

Wyniki - ja miałem kilka brań (w tym na ostatniej dziennym wypadzie prawie mnie do wody wciągnęło, guma ściągnięta z haka, od głowy dwa głębokie nacięcia - to chyba sandacz?) - ryb ostatecznie 0, kolega złowił 1 x 75 cm i dwa razy niewymiary.

 

Za to z krąpiami za kapotę na nocnych wypadach mi szło... :lol:

Na 10 wypadów jeden sandacz 75, dwa maluchy i sporo kontaktów, jakby tak u nas było to bym się nie odzywał. Sandacz w Warszawie jest gatunkiem wymierającym lub prawie wymarłym.

Edytowane przez pioo
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pioo, no i jak mówię, dopiero zacząłem zabawę z nimi, pierwszy sezon polowania na wiślane sandacze, wiedza na razie zerowa, dopiero kilka obserwacji. Jeśli nie jest tak źle u mnie, to z nowym zapałem zabieram się za nie od października. Teraz niestety praca nie pozwala. :angry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U @pioo jest lepiej niż u mnie . Piotrek chociaż zlapał coś co można nazwać rybą ,75 centów na wawę  ? Chyba jedyny na tym odcinku wymiarowy sandacz. 

Kiedyś zostawałem na noc przy opasce....nastawał mrok i zaczynało się dziać. Widac było stada sandaczy podchodzące pod opaskę i bijące w drobnice. Teraz ? 

Zapada zmrok , te kilka bolkow przestaje żerować , zwijam sie i ide spać. Nie ma co....Od czerwca praktycznie kilka razy w tygodniu na rybacz...zero kontaku z sandaczem ...To raczej nie przypadek.

Edytowane przez pablo208
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja kilka złapałem w tym roku, ale nie powalały rozmiarami :P . Wczoraj myślałem, że życiówkę holuję.......a tu psiak(dobra psiaczek :D ) z boku w wobler uderzył i pod nurt duży opór stawiał i odjazdy jakieś mocniejsze miał :lol: . Trochę się rozczarowałem heheheh :rolleyes:

post-53213-0-82910900-1409827855_thumb.jpg

Edytowane przez mako150
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jeszcze nie łowiłem w Warszawie w tych czasach kiedy był sandacz więc jestem przyzwyczajony do takiego stanu rzeczy jaki mamy obecnie. Ale z moich obserwacji wynika że tej ryby jest sporo, tyle że w granicach 20-40cm. O wymiarka ciężko jak cholera, przynajmniej mi, w tym sezonie jeszcze żadnego nie miałem na kiju. Po przekroczeniu 50cm te ryby mają zapewne krótki żywot.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie w wiślanym porcie w maju "koledzy" z koła takie ponad 80 centymetrowe wyciągali i na telefon podjeżdżał samochód do bagażnika i do domu. Ogólnie znana praktyka. Policja przyjdzie w południe albo wcale i po rybach bo ile takich padło nikt nie wie. A potem gadka że są panie byki ale w maju brały a potem się po Wiśle rozeszły i już nikt nie łapie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Potężne branie miałem na rafie, a sandałki złapałem na mini główce z głębokim dołkiem i mocnym prądem wstecznym. Wszystko na 9 Tomka Miernika. :)


Za to dziś Panowie miałem swoją życiówkę na kiju. Dobre 75/80 cm szczęścia. Przyjrzałem się skubanicowie doskonale.  Gruby, długi i taki błyszczący......no piękny Pan Sandacz. 3 może 4min holu i gdy miałem go na płyciźnie(leżał plackiem na boku na 5cm wodzie) i próbowałem go jakoś złapać bezpiecznie za grzbiet to zaczął skakać. Wobler się odczepił i wstrzelił mi się w bluzę,a on spierdzielił mi z pod nosa. Normalnie klęczałem w wodzie i prawie mi łzy poleciały. :mellow:  Wiem, że sie nie liczy bo formalnie na brzegu go nie miałem i zdjęcia też brak, ale ja go jeszczę dopadnę i tu się nim pochwalę ;) 



 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ajć, taka sytuacja kiedy już widzisz rybę a ona się wypina należą do najbardziej bolesnych...

No to czekamy na fotkę tego kabana jak go dziabniesz następnym razem :)

Jutro po robocie zostanę na godzinę, dwie.....może 3 :D . Muszę zreanimować tylko wobler Tomka Miernika bo mi odkleił się jakoś ster podczas holu i można go przesuwać :)

 

 

Maluch z wtorku

 

Ryba nie ma wymiaru zgodnego z zasadami zamieszczania zdjęć

Edytowane przez milupa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...