Skocz do zawartości

TROUT fishing ...fascynacja


jerry hzs

Rekomendowane odpowiedzi

No coz ..problem z wirowka czy woblerem jest taki ze ryba na kotwiczkach walczac niestety sie rani , zeby ja wyczepic trzeba ja ladowac na brzegu i przeprowadzic operacje . Niestety nie zawsze odbywa sie to bez kropli krwi . Sa to zadkie przypadki ale sie zdazaja . Usuwam wiec dwa zdiecia . Zazdroszcze muszkarzom bo jeden hak i praktycznie bezproblemowe odhaczanie choc moze sie myle bo przeciez na muche nie lowie ...ale nie zamierzam zmieniac metody bo lubie spining .

Aha ...tylko pstrag o ktorym pisalem mial problem i uwazam go za straconego biore to na swoje sumienie :( ...reszta ryb zostala w dobrej kondycji wypuszczona ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tu widzę na jednej fotce krew, być może wędkarza? ;)

St.Croix, wyluzuj... to się zdarza, może i nie trzeba było umieszczać tego zdjęcia tej ryby, zgoda, ale nawet jeśli została ona jedna, na surowo i z łuskami zeżarta, to nadal się to nie kłóci z C&R... gdybyś nie zwrócił uwagi, nie zorientowałbym się ;)

 

Szkoda zaśmiecać ten (taki) wątek, na przyszłość można wysłać koleżeńskiego priva do autora posta :D

 

Pozdrawiam

Grzesiek

 

EDIT: sam Jerry odpisał chwilę wcześniej. Nic dziwnego, bo po tamtej stronie globu jest teraz normalna godzina :lol:

Jakbym wiedział (przewidział), już bym tego nie pisał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No coz powracamy do starego dylematu ...chcac lowic jest krew , pot i lzy ...niestety nie da sie tego uniknac ...Bede uwazal przy doborze zdiec zeby podporzadkowac sie regulaminowi ...bede sie tez staral wprowadzic zmiany w przynetach aby ograniczyc tego typu sytuacje . Byc moze bedzie to jeden hak na wirowce , byc moze tylko jedna kotwiczka na woblerze . Zapewniam Was ze mysle o tym :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kazdy wedkarz ma swoje tajemnice i trzeba to uszanowac . Sprawa jest bardzo prosta ...kiedys zaczelismy we trojke lowic pstragi i na tej wyprawie tez chcielismy poczuc ten klimat jak za starych dobrych czasow . Zawsze sie smialem z Tadka jak bombarduja go telefonami nad woda . To wcale nie jest smieszne . Po to tam uciekamy zeby spokojnie moc przejsc rzeke i odpoczac . Pstragowanie w trojke to juz o dwoch za duzo ...kazdy pstragarz to wie . Zeby zabrac sie z Tadkiem na ryby czekalem kilka lat , zeby z Jackiem poltora roku ...nie da sie przeskoczyc pewnych granic . Nikt Ci nie odpowie do konca -gdzie i na co - Kazdy ma swoje tajemnice ...Ty Artur tez masz swoje tajemnice i ja je szanuje . W Labiryncie smiem twierdzic byles wiecej razy od nas . Moj telefon na rybach bedzie wylaczony to podstawowy warunek mojego istnienia . To ze tu pisze i sie odkrywam to juz jest duzo ...Labirynt jest otwarty dla wszystkich ale trzeba znalezc swoje sciezki , ryby i tajemnice ....podobnie jest z grzybami w lesie ...nikt Ci nie pokaze gdzie zbiera bo nastepnym razem juz przed Toba beda wyciete ...przeciez to takie proste :mellow:

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Się wtrącę :D

Pstrągi łowię z mniejszym lub większym powodzeniem kilka już lat. Miałem etapy wspólnego wędkowania, miałem też czasy samotnictwa. Dzisiaj już chyba wykształcił mi się model łowienia. Mogę i lubię łowić z pewnym typem osób o które wcale nie tak łatwo. Muszą mieć podobną filozofię pstrągowania. To pewnego rodzaju misterium w którym sama ryba i łowienie jest tylko częścią. To ale bez ciśnienia. To wyczekiwanie na branie, rybę, ale nie za wszelką cenę. To spotkanie z podobnymi osobami nad wodą dodaje wiele. Jednak niestety takich jest mniejszość. Znam wielu ścigaczy, którzy po prostu wybierają zawsze lepszą miejscowkę, puszczając mnie przodem tam tylko, gdzie płytkie i nieciekawe prostki. Nawet jak mijamy się zakrętami, to zawsze z nimi mam wrażenie oszukania mnie.

To wszystko powoduje zamykanie się stopniowe na zewnątrz i tylko dawanie niektórym szansy. Owszem wiele osób się pewnie ciekawych przez to nie pozna, ale...

Reasumując, jak ktoś wybiera się beze mnie na pstrągi to nawet nie czuję się odrzucony. Rozumiem co może być tego przyczyną i że odrzuceniem to nie jest.

To po prostu szanowanie osobistego sacrum.

 

PS Ale to prawda, że z Jerrym, Jackiem, czy ich kompanami z chęcią bym się wybrał na wspólne pstrągowanie :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Slawku rozumisz to co jest zrozumiale [ dla wiekszosci ] :mellow: . Zapytam Cie jednak o cos innego a mianowicie ...czy lowiac na spining miales problemy z odchaczaniem i zejsciem ryby po zbyt dlugim lub krwawym holu ? Nikt o tym nie pisze bo nie chce wyjsc na morderce ...ale jeszcze hakow gumowych nie zakladamy i raczej nie bedziemy .

Oczywiscie na te pytanie moze kazdy tu odpowiedziec . Kazdy kto lowi ma takie doswiadczenia i nie chcialbym sie czuc samotny z tym brzemieniem . To jest caly czas nauka i dazenie do cczegos co tak naprawde jest niemozliwe , mozna tylko to zlagodzic i zminimalizowac skutki .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości. Nasze hobby jest krwawe i staramy się ten aspekt zminimalizować. Jednak nie wyeliminujemy tej brutalności i nie starajmy się sami przekonać o tym, że zawsze mamy białe rękawiczki. Nad wodą zdarzają się sytuacje rozmaite, tak jak i w życiu. Chwila nieuwagi nawet, błąd czy zwykły przypadek i... rybę lepiej uśmiercić niż pozwolić się jej męczyć.

Inną sprawą zupełnie jest to co powinniśmy promować. Zachowania pozytywne w sensie przyrody. Jednym z nich jest humanitarność.

Z drugiej strony może ktoś z młodych, niedoświadczonych wędkarzy nas czytać, oglądać. Dobrze jest go przygotować na to, że może coś się wydarzyć. Jak spotka się z podobnym przypadkiem to może skorzysta z dobrej rady i skopiuje zachowanie. Jak przemilczymy wypadki to może być zupełnie zagubiony i zaskoczony.

 

Wiele razy miałem na rybach przypadki niemiłe estetycznie i krwawe. To jest wpisane w wędkarstwo. Minimalizuję, ale... czasami się zdarzają.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Kazdy kto lowi ma takie doswiadczenia i nie chcialbym sie czuc samotny z tym brzemieniem .

 

Oczywiście, że jest tak, jak piszesz. Każdy z nas ma swój niechciany cmentarzyk pstrągów, które chcieliśmy wypuścić, ale się nie dało. Z czasem takie sytuacje zdarzają się coraz rzadziej, ale niestety się zdarzają, i pozostaje się tylko z tym pogodzić oraz starać się minimalizować ryzyko.

 

Ale o czym innym chcę napisać, bo zadałeś pytanie o kotwiczki vs pojedyncze haki. Odnośnie łatwości wypuszczania, to dla mnie różnica od razu była kolosalna, bo przesiadając się ze spinningu na muchę, przesiadłem się na haczyki bezzadziorowe od razu. To jest zupełnie jasne, że z pojedynczego, w dodatku bezzadziorowego uwolnić jest łatwiej. Poza tym przy większości metod muchowych ryba zapina się płytko, najczęściej w nożyczkach. To w zasadzie jest jasne i logiczne, nie trzeba się rozpisywać.

 

Ale poza tym zauważyłem coś jeszcze innego, mianowicie, że z pojedynczych haków, pomimo, że bezzadziorowych, ryby mi się spinają dużo rzadziej niż z kotwiczek, nawet tych z zadziorami. Ciekaw jestem, czy podzielacie tę moją obserwację. Ja to sobie próbuję wytłumaczyć ten sposób, że wolne ramiona kotwiczki, za które ryba nie jest zaczepiona, mogą w pewnej sytuacji działać jak dźwignia, i opierając się o rybi pysk, albo o elementy dna powodują uwolnienie ryby z ramienia, za które jest zaczepiona. Co o tym sądzicie?

 

P.S. Ups, byłem pewien, ze już kiedyś tutaj pisałem, więc wybaczcie, że się najpierw nie przywitałem. Łowię pstrągi na Pomorzu Zachodnim od zawsze, a od trzech sezonów na muchę. Do łowienia troci nigdy się nie przekonałem, chociaż ostatnio próbuję w morzu. Mieszkam w Szczecinie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Prawde mowiac to dzis mialem rano wstac i pojechac do Labiryntu . Chcialem nowy strumien poznac . Niestety nie znalazlem motywacji zeby rano z wyrka sie zwlec . Ostatnia wyprawa dala mi mocno w dupe o czym przekonalem sie dopiero we wtorek ...bolaly mnie wszystkie miesnie . A sadzilem ze juz jestem przelatany po kilku wyprawach tegorocznych . W niedziele wstalem o 4 rano a wrocilem do domu o 1 w nocy . 4 godziny jazdy samochodem najpierw po Tadka a potem w Labirynt ...a po wyprawie te sama droga tylko odwrotnie . Jak mowi moj kolega muszkarz ...troty sie z dpska sypia :lol:. Na niedzielnej wyprawie bylo nas pieciu Tadek ze mna i Jacek , Zibi i Bartek . Z tego wyniklo ze robilismy rozne odcinki zeby sie nie deptac . Uczciwie mowie ze lubie ich wszystkich ale zaczyna mi brakowac -samotnosci - a to jest wolnosc i luz ktorego potrzebuje .

Pogode znalezlismy idealna no moze przydaly by sie male chmurki co jakis czas aby pstragi byly odwazniejsze . Wiosna juz zawitala pelna geba . Mnostwo ptakow a ich swiergot to cos pieknego ...sa wiec male i glosne , sa gesi i czaple... duzo czapli . Jajko na zdieciu jest gesie , idac sploszylismy ptaka i doslownie pod nogami zauwazylismy je w ostatniej chwili . Zdiatko i szybka wycofka z tego miejsca . Pstragi w tym dniu wychodzily dosc czesto i rozny kaliber . To ze wychodzily nie oznacza ze braly . Jak zwykle pstrykaly w przynete co jest graniem na nerwach milym ale tez stresujacym :lol: . Tadek pojmal kilka powyzej 40taczkow . Moj jeden minimalnie wiekszy od tego na zdieciu od razu wypuscilem bo bylem akurat sam i nie bawilem sie w fotografowanie tylko uwolnilem szybko pstraga ktory wzial na Patyczka . Na razie wszystkie wyprawy zdomonowala Cwikowka . Ja na Patyczka mialem kilka ale tez Cwikowka pozostale . Poniewaz Jacek , Zibi i Bartek robili inny odcinek wiec nie mam ich zdiec a Jacek mial 50 taczka ...zdiecia sa u niego . Tradycyjnie zrobilismy przydrozny lunch z kielbaska , ogoreczkiem , chlebusiem i pogaduszkami o wynikach . My z Tadkiem jeszcze zrobilismy maly odcinek Strumienia Troli a oni pojechali do domu . Nad Strumieniem Troli mimo kilkunastu wyjsc ani jednego pstraga nie wyjelismy ...co nas zdolowalo . Zmrok zmusil nas do zejscia bez ryby z nad strumienia ...no i w dluga ...do domu B)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tez mam taka nadzieje :angry:

Dopisal bym jeszcze male co nieco o gaciach Cabelasa ktore zaczalem nosic wedrujac . Do tej pory chodzilem w neoprenach 5 mm co jest masakryczna sprawa . Neopreny 5mm sa dobre na zime i do stana w wodzie ...nie do wedrowek na dluzszych odcinkach . Te gacie ktore kupilem sa do pasa ... nie ogrodniczki . Tak mi poradzil Jacek podkreslajac tez ze my zadko do wody wchodzimy a nie sa to glebokie strumienie . Na juz goretsze dni spodnie sa lepsze bo mamy wolna gore , przy potrzebie nie musimy sciagac calego rynsztunku . Jestesmy jednym slowem na luzie . Dla mnie to rewelka po tych neoprenach . Za gacie i buty razem zaplacilem okolo 200 $ ale nie zaluje

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cabelas Premium Dry-Plus Breathable Wader ...szukamy tego w dziale Fly Fishing ...tam otwierajac okienko z tymi gaciami wyskoczy nam kilka rodzai ogrodniczek i na dole sa tylko spodnie do pasa ...obecna cena 119 $ mi sie udalo wczesniej z przecena :mellow:

Sa tez drozsze i tansze w kazdej sekcji oferujacej zarowno ogrodniczki jak i spodnie .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...