Skocz do zawartości

TROUT fishing ...fascynacja


jerry hzs

Rekomendowane odpowiedzi

Chcialbym ten opis poswiecic Remowi i Slawkowi ktorzy juz zapomniali jak wyglada ...Rzeka , Wedka i Pstragi...

 

Powinienem zaczac ...ze po dlugiej , snieznej i mroznej zimie rozpoczalem sezon pstragowy...ale...zima ktora minela byla najdelikatniejsza z tych 18tu co tu przezylem . Snieg spadl ze cztery razy ledwo dajac zarobic odsniezarkom . Caly luty to juz byla wiosna , tylko minimalne temperatury przy 0 nie pozwalaly wybuchnac pekom roslin i ptasim swiergotom . Patrzac na przyrode juz wyobrazalem sobie jak skradam sie po miekkiej jesiennej trawie wzdluz strumienia . W pierwszy weekend marca czyli 3ciego w sobote nadszedl dlugo wyczekiwany moment -ze mozna- . Jeszcze na jesien umawialismy sie z Jacura i Krzysiem ze postaramy sie spotkac i razem przesmyczyc ktorys strumyk Labiryntu na otwarcie . Bylo to planowane na wyrost bo wiele przeciwnosci po drodze ; praca lub jej brak , pieniadze ktorych zawsze brak , zdrowie brak , Rodzina , czas . Nasz wyjazd wisial wiec doslownie do ostatniej minuty z realizacja , Jackowi odwolali w ten weekend ostatnie zawody na lodzie w Michigen z powodu slabej pokrywy lodowej co spowodowalo ze mol pojechac z nami . Na przekor nam pogoda rowniez zaskoczyla powrotem zimy akurat w piatek kiedy zbieralismy sie do wyjazdu . Trzeba tu zaznaczyc ze piatek po poludniu to pora traficow , wszyscy wracaja z czekami po pracy do domu . Krotko mowiac z domu wyjechalem o 15,30 zeby po drodze zabrac Jacure i dojechac juz spozniony do Krzysia . U Krzysia pakowanie do jego Chewy i juz w zadymie snieznej strzala a polnoc ...to byla zlamana strzala bo wleklismy sie w tabunie samochodow mila po mili . Na Rancho dotarlismy okolo 23.00 , snieg caly czas padal i tu w Wisconsin jestesmy w warunkach zimowych , w nocy -10 C . Szybko wypakowujemy prowiant i sprzeta do domku . Pierwsza rzecz to napalenie w zeliwniaku ...druga to wypicie po malym z pieknej butelki Crown Royal , Jacura oczywiscie to smieszne piwo . Musze powiedziec ze zmeczenie droga i jazda w tych ciezkich warunkach zimowych , niepewnosc do konca naszego wyjazdu przymulilo mnie okropnie . Kilkanascie swiezych wdechow mroznego powietrza Wisconsin , zapach drzewa z piecyka , kilka kropel canadyjskiej dobrej whisky naprawde przywrocilo mnie do zycia . Zrobilismy szybka kolacje i zaczely sie dlugie Polakow rozmowy . Wszyscy mamy dobre serca wiec promile powoduja ze zaczynamy sie dzielic zawartoscia naszych przepastnych pudelek . Tak jest zawsze gdy gdzies kotwiczymy . Do mnie na dwie godziny przed wyjazdem z domu dotarla paczuszka Fedex od Yoko w ktorej bylo mase przynet ...tylko i wylacznie pstragowych . Wiedzac z gory ze serce mi zmieknie wzialem z niej tylko Foxinusy w nowym kolorze i Klasyczne Pomorskie 7...co by reszte z paczki uchronic ha,ha ..bo by mi oclili . Po czwartej szklaneczce [ 1 cm od dna zeby nie bylo ] nastapilo ogolne zmeczenie i pora snu , rano trzeba wstac i postawic pewna noge w Labiryncie . Pieknie sie zasypia sluchajac jak drzewo sie pali w piecyku , jego zapach unosi sie w calym domku , jest cieplo , przytulnie i milo ...na dworze zawieja i mroz ...co to bedzie ? , co to bedzie ? ...zamiec wszedzie ...jestem w Domu w Labiryncie wsrod Przyjaciol i tylko TO sie liczy . Zasypiajac prosze Manitou zeby dal jeszcze jeden sezon co bym mogl tu smyczyc , na drugi rok bede sie modlil o nastepny i moze znowu sie uda .....

 

 

Jacunia ...palacz pokladowy...zeliwniak to zajebista rzecz...

 

post-30-1348916686,4869_thumb.jpg

post-30-1348916686,5981_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nadciagnela zimowa noc . Spalo sie mi bardzo dobrze co nie zawsze ma miejsce na nowej miescowce . Piecyk trzymal cieplo do samego rana . Poranek byl bardzo spokojny i leniwy , nie bylo potrzeby sie spieszyc . Zaplanowalismy tak zeby o 9.00 postawic nozke nad strumieniem . Standartowo mycie poranne w zimnej wodzie . Sniadanko to kielbasa Krakowska , zolty ser i kawa . Od razu przebralismy sie w wedkarskie ciuchy tak zeby ino wyjsc z samochodu . W naszym planie od samego poczatku bylo rozpoczecie sezonu od Herbacianego Strumienia , zaczynajac od domu Waltera i w gore poprzez Zlota Mile . Grzecznosc nakazywala zeby sie z Walterem przywitac i zyskac jego aprobate na nastepny rok . Zeby to wspomoc wzialem druga butelke Crown Royala dla niego . Jacek to nazywa -perkalik i koraliki- ale ten wspomagacz jest mily dla wszystkich hihi ...i dziala . Jadac do Waltera analizujemy pogode . Caly czas lekko sypie i zawiewa , mrozik przy -1C , gdy slonce sie pojawia od razu przyjemniej , gdy chowa od razu szczypie . Gdy dojezdrzamy dzwonie , Walter pozwala nam zaparkowac na rancho ale mowi ze spotkamy sie po wyprawie jak juz bedziemy wracac . No to wyskakujemy z samochodu , sprawdzamy caly ekwipunek i poprzez ogrod przechodzimy nad Herbaciany . Pierwszy widok i serce drzy ...znowu tu jestem ...wrocilem . W tym miejscu Walter ma palenisko i grilla nad samym strumieniem ...jest tu pieknie . Tu zakladamy przynety i zaczynamy smyczenie . Ja zakladam perlowego twistera ktorego Yoko mi uzbroil , mam tez ze dwa woblery w ktorych wczesniej zaginalem groty w kotwiczkach . Zrobilem to ale okazalo sie ze w tym sezonie pozwolili lowic normalnie juz od poczatku sezonu . Juz na poczatku wedrowki napotykamy nowe miejscowki bo polamalo dwa potezne drzewa i lezac w wodzie inaczej ulozylo nurt . Automatycznie powstaly naturalne oslony i podmycia . Pod tymi choinami mozna skusic pstraga gdy wyjdzie , jezeli nie wyjdzie jest calkowicie schowany i nie ma szans zeby tam przynete wpuscic . Wszyscy czekamy kto bedzie pierwszym , komu zagryzie ? . Krzysiu ma pierwszy zaczep i wchodzi do wody , sprawdza w tym momencie nowe wodery ...wobek uwolniony , woderki szczelne ...i oby tak dalej . Ja testuje rzuty twisterkiem i jest dobrze , mysle jednak ze wobler ma wiecej technik poprowadzenia . Jacek pierwszy melduje pstraga , On lowi tym Klasycznym Miodkiem 5 ktoremu kiedys domalowalem kropki i skrzela . Lecimy z aparatami robimy zdiecia . Herbaciany Strumien ma niski poziom wody co jest odbiciem suchej zimy i malych opadow . Woda jest czysta a pstragi niezwykle czujne ...to bedzie miec odbicie w naszych wynikach . Jacka technika rzutowa pozwala mu zapodac wobka idealnie w cel i poprowadzic . Ja z Krzysiem trafiamy czesto w krzaki , brzeg i odczepianie ploszy wszystko w wodzie na 50 yardow . Zawsze sadzilem ze glownie wzrok pstraga go obroni ale widze ze kazda zlamana galazka i trzask powoduje ze ryby daja strzale we wszystkich kierunkach . No i idziemy ...Jacek lowi ...my ploszymy i partaczamy . Najgorsze ze zaczyna liczyc 3,4,5 potem 6,7,8 w tym kilka powyzej 40tu z najdluzszym 46 i cudne kolory ...znacie to uczucie bezradnosci gdy ktos lowi a Ty nie . Krzysiu zalicza w koncu pierwszego w sezonie , jest to maluch ale cieszy . Ja nadal nic . W polowie strumienia z daleka slychac ze zbliza sie ktos quadem . Obawiamy sie ze nasze glosy przyciagly kogos kto ma tu kawalek dzialki . Ja z Krzysiem chowamy sie w las odsuwajac od strumienia . Jacek w tym momencie jest po tej stronie gdzie quad dojezdrza , mysle ze jak go lapna to sie wytlumaczy zna jezyk i ma gadane hihi . Quad przejezdrza i nawraca i w koncu staje . My z Krzysiem slyszymy to z daleka ale las i krzaki nas zaslaniaja wiec nic nie widzimy . Chwile to trwa gdy wychodzimy z lasu i stojac juz nad strumieniem cicho nasluchujemy i czekamy co to bedzie . Krzysiu mowi ze jak by slyszal ze ktos tam mowi moje imie -jerry- . Po dluzszej chwili gdy juz zaczelismy gwizdac i wyc jak wilki dajac znaki Jackowi ze tu czekamy quad odjezdrza i po chwili wynurza sie Jacek . Okazuje sie ze to Walter z zona nas szukali zeby sie przywitac . Jacek ich w ten sposob poznal i pogadal . Gdy bedziemy wracac to sie spotkamy . Druga polowa odcinka to dalsza dominacja Jacka i destrukcja nas ...Jacek lowi kolejne i kolejne ...my nic . Gdy konczymy odcinek Jacek ma 12 sztuk i puszy jakby wygral zawody Ice Mana . Wychodzimy na droge i trzeba z powrotem wracac do samochodu . Poniewaz jeszcze jest okolo 3 godzinek czasu decydujemy ze dochodzac do mostku przy domu Waltera zrobimy odcinek od Baby Yagi . Jest to odcinek krotszy i trzeba tu najpierw wyjsc pod strumien z mile zeby powracajac go oblawiac . To jest dobre rozwiazanie bo wraca sie do samochodu . Ten odcinek jest pierwszym odcinkiem w ktory kiedys weszlismy z Tadkiem poznajac i odkrywajac Strumien Herbaciany . Jest to dolny odcinek strumienia , szerszy i glebszy ...baaaardzo ciekawy . Gdy Jacek melduje ze ma 13 w koncu Krzysiu lowi swojego drugiego i jest to nowy jego rekord pstrag 47 cm . Ryba nie jest wypasiona ale dluga , robimy zdiecia i do wody . Ja nadal na wielkie 0 mimo ze mam w koncu wyjscie pstraga ale sie chowa a gdy poprawiam mam wobler na korzeniach pod drugim brzegiem i musze wejsc go uwolnic ...jestem smutny i zalamany ...Jacek z daleka krzyczy 14ty ..o fuck !!... Gdy przechodze strumyk po uda w wodzie czuje ze przez lewa nogawke wlewa sie zimna woda 3 razy fuck!!! ...zeby siegnac wobler zanurzam sie prawie do pasa ...po raz kolejny okazuje sie ze niepozorny gleboczek na 1 metr szeroki pod brzegiem to piekna dziora i w ten sposob trzeba oceniac wszystkie tu miejscowki . Przez droge oczywiscie zmienilem kilka przynet bez rezultatu . Trzeba tu zaznaczyc ze wszyscy mielismy problemy z zamarzaniem przelotek i plecionek , wiele rzutow bylo skroconych , rece zmarzniete ot zimowe wedkowanie . Na ostatnim zakrecie do mostku Jacek melduje 15 tego i kompletnie mnie dobija , chce tylko dojsc do samochodu ...jestem zalamany i zlamany . Ja ide z przodu a Jacek z Krzysiem za mna i slysze jak Krzysiu mowi ze On se nie wyobraza zebym sie poddal i radzi przejsc malutki odcineczek od mostku do ogrodu Waltera tam gdzie zaczynalismy . Zgadzam sie tylko dlatego zeby nie dac plamy ze sie poddalem , oczywiscie nie widze zadnego sensu zeby tam jeszcze wchodzic . Schodzimy wiec tam i nachodzimy miejsce gdzie kiedys Tadzik wyciagnal pstrunia , jest to taki zakrecik z konarami drzewa zanurzonym w wodzie . Zawsze tam cos stalo , nie zawsze zagryzalo . Zalozylem niebieskiego Minnowa 7 F Salmo jeszcze ze starych kolorow blue pearl ktory mi dobrze sie sprawowal w zimowych warunkach . No i stalo sie Swiatlo . Jacek z Krzysiem goraco mnie namawiali zebym tam podrzucil , ja sie wzbranialem , nie lubie jak mi na raczki sie patrzy ...a Oni obserwuja hihi . No i rzucilem ...wyszedl Ksieciunio za Blue Perlowym ale widze zawraca ...chwila zwatpienia ...a On nabral rozpedu i z drugiej strony pach i siedzi . Nastapil piekny hol na oczach fanow z malym wyskokiem i pojsciem w galazki . Krzysiu juz wchodzil do wody by go podebrac ale jeden ciag w lewo i Ksieciunio laduje na sniegu . Poniewaz byl osniezony wiec szybko odczepiam Blue Perlowego i plucze Ksiecunia do sesji zdieciowej . Malo mi nie uciekl . Szybkie mierzenie , pozowanie i do wody . 49 cm SZCZESCIA . Teraz juz konczymy , wszyscy zadowoleni . Idziemy przez ogrod Waltera do samochodu ..ja nie ide ja frune . Dziekuje Krzysiu tylko Tobie to zawdzieczam ze sie nie poddalem i tam weszlem . Dzwonimy do Waltera ze juz jestesmy , za chwile sie juz z nim witamy . Daje mu Crown Royalka i Bulheada Salmo w prezencie . Jacek z Krzysiem maja dobrze znajac angielski gadaja i gadaja ...ja udaje ze wszystko rozumiem . Walter nam daje namiary na strumyk gdzie ciagnal juz 60taki Patrzac potem na mape okazuje sie ze to Strumien Lesny Krzysia ktory odkrylismy w zeszlym roku tylko na innym odcinku . Rozmawiamy z Walterem pol godzinki , poniewaz wieje zimny wiatr a my juz zmeczeni i zaczynamy marznac wiec zegnamy sie z Walterem . Mamy pozwolenie na caly rok i to jest dobra wiadomosc . Zaczyna szarzec gdy wracamy na rancho . Szybko rozpalamy w zeliwniaku , ciuchy do suszenia i robimy kolacyje . Bigos , buleczki , grzyby ...oczywiscie kropelke Crown Royala ...musze tu zaznaczyc ze pol butelki tej co widac na zdieciu powyzej zostalo na nastepny raz zeby nie bylo ze my pijaki . Tego wieczoru zmeczenie nas kladzie szybciej spac . Caly dzien na powietrzu zrobilo swoje . Dziekuje Manitou zes zeslal mi Ksieciunia i nagrodzil za milosc do Labiryntu . Z popielnika na jerrego iskiereczka mruga , opowiada mi bajeczke co nie bedzie dluga ...pyk iskierka zgasla ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

niedziele tu opisze bo juz wpisaliscie tu kilka komplementow u gory wiec zeby bylo na biezaco .....

W niedziele wstalismy pozno . Tak czy inaczej planowane bylo tylko lowienie do poznego popoludnia bo trzeba przeciez wracac do domu . Jacek mial zrobic jajecznice ale tak sie ociagal ze czas uciekl i przegryzlim byle co i trzeba bylo zadecydowac gdzie smyczymy . Ja proponowalem krotki i masny odcinek Strumienia Troli , nie bardzo im to pasilo wiec postanowilismy ze obejrzymy mostek na Lesnym Strumieniu Krzysia o ktorym nam Walter opowiadal ...ze wybrukowany 60takami...ha,ha :lol: ...i tak zrobilismy . Krzysiu wszystko jeszcze w domu posprawdzal , jajeczka od kur pozbieral i jedziemy . Na mostku do ktorego dojezdrzamy widzimy wedkarza . Oczywiscie od razu badanie tematu . Robert amerykanski wedkarz lowi tu sobie na wiroweczke , oblawia duza banie pod mostkiem . Daje mu na przywitanie i rozwiaznie jezyka Bulheada Salmo . Okazuje sie ze on poczatkujacy wiec wiele nie wie o strumyku . Rzucamy chwile w jego towarzystwie oraz schodzimy kilkanascie metrow w dol co by sie przyjrzec . To jest odcinek na dlugi marsz wiec tak zrobimy w najblizszym czasie . Jedziemy i ogladamy Lesny Krzysia jeszcze z innych mostkow . robi sie poludnie i brak jajecznicy Jackowej porannej zaczyna nam doskwierac . Proponuje zebysmy nie tracili czasu tylko zawitali do tutejszej restauracyji i zjedli normalny obiad ...ja stawiam . Gdy juz zajezdrzamy i siadamy za stolami okazuje sie ze Polscy Gorale tu goszcza nas ...jaki swiat jest malutki . Ja z Krzysiem zamawiamy placek po goralsku z bukietem a Jacunia upodobal sobie golonko . Gdy zapytal jakie jest to golonko duze piekna goralka powiedziala ze takie jak jej :mellow: ..no i zrobilo sie nam cieplo :lol: ...niestety okazalo sie ze trzeba je rozmrazac i dluuuugo to potrwa ...wiec skonczylo sie na zamowieniu steka . Troche czekalismy bo to wszystko przyrzadzaja , smaza i to trwa ale warto bylo . Mamy wiec mete w razie W . Najedzeni i wysmyczeni powoli wracamy do domu . Po drodze telefony i meldunki kto co polowil . Jacunia melduje Zibiemu ...ja 16 w tym 46 najjjjdluzszy , Krzysiu tylko 2 a Jerry jednegooooo.....aaaaale... Krzysiu 47 a jerry 49 ...sorry Jacunia no nic na to nie poradzimy :lol: . Po drodze wstepujemy do Gander Mountain i tu kupuje nowe buty do brodzenia za rada Jaka wybieram Corkersy , stare buty co mi jeszcze Tadzik wkrecal suby juz kilka razy wyschly na wior i sa za ciasne . Krzysiu dostaje ksiazeczke o Troutach z naszymi wpisami na pamiatke ...a Jacek dostaje scietke :lol: . Podczas naszej drogi powrotnej caly czas sypie snieg i gdy docieram do domu Chicago jest biale .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Jurku za kolejną przepiękną opowieść okraszoną fajnymi zdjęciami. Rzadko tu ostatnio zaglądam, ale zawsze do twojego wątku.Pozdrowienia dla exploratorów Labirtyntu, oby was darzył w nowym sezonie. Trzymajcie się ciepło, no i pisz chłopie, pisz o każdej wyprawie... :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...