Skocz do zawartości
  • 0

Bezpieczeństwo podczas nocnego wędkowania


Maciek Rożniata

Pytanie

Rekomendowane odpowiedzi

  • 0

Łowiąc na noc zawsze jade z kimś, i staramy się jak najdalej odejść od miejsca gdzie można dojechać samochodem. Ktoś nas podrzuca a potem idziemy dosyć daleko w dzicz. Takie postępowanie ma tą zalete iż "towarzystwo" rzadko odchodzi od parkingu nad wodą. Picie sie skończy i pojadą do domu, lub pojadą po więcej nie szukają po krzakach.

 Wrazie problemów zawsze można zadzwonić po Policje. Kiedyś koledzy mojego ojca spotkali się z wrogo nastawioną miejscową młodzierzą i po telefonie za 10 minut był patrol. Mnie osobiście nigdy nie zdarzyły się takie sytuacje nad wodą.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Wiele razy ugryzł mnie dobreman, suka mojego kolegi robi to notorycznie i nie dlatego, że jest odważna a dlatego, że te pinczery boją się nawet takiego "kabana" jak ja  :lol: . Gdyby każdy chodził na ryby ze swoim psem to by dopiero była by rzeźnia... Boerboel zabijał by ludzi, Bulle rozrywały by inne psy a File wszystko co podeszło by za blisko. Nie lubię jak ktoś straszy mnie psem bo wtedy pojawia mi się w głowie myśl aby nie dość, że załatwić typa to jeszcze żeby mój pies rozwalił jego psa a to jest chore i o ile jestem w stanie opanować te atawistyczne wizje to zdaję sobie sprawę, że na wiele osób działa to jak samozapłon nie wspominając o psach...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Oświecam Cię Norbercie78

 

Posiadając ze sobą psa się do Ciebie żaden dziki zwierz na odległość większą niż 20m,a jeśli pies będzie ważył 40kg to żeby zaatakowali cię ,,BANDYCI"" i żeby było ich 3 to i tak nie dadzą rady.

Do tej pory żadne dzikie zwierze mnie nie napadło. Gdybym miał psa nie brałbym go na ryby, przeszkadzałby tylko. Powtarzam, jeśli ktoś boi się iść na noc na ryby, niech daruje sobie takie łowienie. Jeżeli jednak bardzo chce, niech znajdzie w dzień miejscówkę z dala od "pigalaków" którym często towarzyszą procenty. Tam przez nikogo niepokojony będzie mógł w spokoju wędkować, noce mają w sobie coś magicznego. Jeżeli o mnie chodzi, wolę łowić w nocy sam. Łowię na niewielkiej rzece, w takim miejscu każdy nierozważny krok może spłoszyć ryby na długo.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Pies budzi u mnie wyłącznie złe skojarzenia.

Obcy, bo zawsze się obawiam, co mu strzeli do łba :angry: . Swój (w domyśle labrador kolegi) wypłoszył mi nad Nysą Łużycką takie kleniska, jakich już pewnie w życiu nie zobaczę :huh: .

No może u @Pitta, czy Forecasta  ;) .

Mój pies (miałem kiedyś), wskakiwał do wody za każdym wabikiem, jaki wyrzucałem wędziskiem. Jak żyć :ph34r:

Edytowane przez popper
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Ja bym psa nie polecał , chyba ,że na wypad miejski bo jak w środku lasu dzik wyskoczy to i takiego 50 kilowego pieska potrafi rozpruć.

Dużo też piszecie o nożach , maczetach...

A macie jakieś doświadczenia we wbijaniu noża w ludzkie ciało???

Wcale tak łatwo nie wchodzi...

Odgłos maczety czy siekierki uderzającej w czaszkę też na długo pozostaje w pamięci.

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Wiele razy ugryzł mnie dobreman, suka mojego kolegi robi to notorycznie i nie dlatego, że jest odważna a dlatego, że te pinczery boją się nawet takiego "kabana" jak ja  :lol: ..

Widocznie mój doberman był skundlony , bo nie bał się niczego :lol: . Tak jak napisałem nie raz to udowodnił.Na ryby zabierałem go nie w celach obronnych. Chciałem żeby się wybiegał i złapał świeżego powietrza, co w blokowisku jest utrudnione. Powodem podstawowym było że lubiłem spędzać czas z swoi psem .Wcześniej miałem wyżła później labradora i też często towarzyszyły mi na rybach.Tak jak niektórzy tu sugerowali , posiadanie psa , miotacza gazu czy innych akcesoriów może , ale nie musi przyczynić się do tego że jest bezpieczniej.Najczęściej daje nam złudę bezpieczeństwa.Mogą w równym stopni polepszyć ,ale i pogorszyć naszą sytuację w momencie zagrożenia. :( .Wyciągasz broń,  tylko wtedy gdy chcesz i potrafisz jej użyć. Jeśli zrobisz to z innych pobudek , sam sobie strzelasz w kolano.

Edytowane przez pisarz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

No nie wiem co o tym myśleć.  :( 

Od prawie czterdziestu lat lażę po nocach, ostatnie 15 także po Wrocławiu, sypiam w namiociku w różnych miejscach nad rzekami, kiedyś tylko w śpiworze czasem w środku lasu i jedyny raz kiedy jakieś zagrożenie mi groziło to jak obudziłem się w śpiworze w środku stada krów :D  jak jedna mnie obwąchiwała. Jak się zerwałem to one się spłoszyły i faktyka, mogło się źle skończyć. I to tyle!

 

A co sie człek nagadał z innymi "nocnymi" ...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Było to w słoneczny dzień i też czułem się zagrożony... Od wielu lat w sezonie pływam wzdłuż brzegu. Widzę czasami przepychanki pomiędzy grupami wędkarzy o dobre stanowiska, cóż robić, głowa w bok i po temacie... Nie to żebym uciekał od realiów. W razie czego mam telefon i kilka wklepanych numerków. Łowię więc sobie na muchę kręcąc się nieopodal plastikowych butelek na uwięzi. Z pobliskich stanowisk leci w moim kierunku kilka głośnych okrzyków, woda niesie, wszystkie zaczynają się na "h". Czuję się niepewnie, przecież kolesie mogą mieć proce i rury zanętowe, a może i kulki z łożysk. Znam to z autopsji będąc samemu kiedyś karpiarzem... Odpływam w pośpiechu kierując się do pobliskiej zatoczki, staję na kotwicy 50 metrów od nadbrzeżnych krzaków, wydaje się być pusto i spokojnie. Próbuję łowić, obserwuję linkę, streamer-a. Kątem oka lecę po brzegu, patrzę i oczom nie wierzę. Tuż obok drzewa na brzegu młoda dama dosiada kolesia na dodatek obracając głowę w moim kierunku. O ku..wa ale wdepnąłem. Panienka skacze jak dżokej na prostej Pardubickiej, gębę mam rozdziawioną, tyłek jej lusterkuje blikując po moich polarach. Zmieszałem się odwracając głowę w bok. Jakimś cudem gały zostały w pierwotnym położeniu nie reagując na skręt głowy. Trudno, ściągam je ostatkiem woli zachowując pozory przyzwoitości. Zsynchronizowawszy głowę i oczy w jednej linii patrzę w drugą stronę. Mam mętlik, próbuję machać #9. Czuję się dziwnie. W całym tym rozgardiaszu nie zauważyłem jak podpłynęła na odległość rzutu spinem druga łódź z parką na pokładzie i wystającym materacem. Myślę sobie czas na mnie, zaczną się kąpać. Nie zdążyłem pomyśleć a tu panienka z pobliskiej łódki wystawia nogi ponad burtę. Powtarza się sytuacja jak sprzed chwili. Widzę uniesione nogi a pomiędzy nimi zarośnięta gębę gościa wykonującego rytmiczne ruchy, chyba dopompowywał materac. Po wodzie niesie się dziwny dźwięk, kwoczenie to nie jest. Zniesmaczony przybrzeżnym muchowaniem, groźbami grunciarzy oraz woltyżerką młodych ludzi uciekam na środek zaporówki. Dopływam na moje ukochane górki, jest bezpiecznie, cisza, spokój. Od tego czasu w pogodne dni pływam z dala od brzegu i wszystkich jego niebezpieczeństw... ;)

  • Like 15
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Było to w słoneczny dzień i też czułem się zagrożony... Od wielu lat w sezonie pływam wzdłuż brzegu. Widzę czasami przepychanki pomiędzy grupami wędkarzy o dobre stanowiska, cóż robić, głowa w bok i po temacie... Nie to żebym uciekał od realiów. W razie czego mam telefon i kilka wklepanych numerków. Łowię więc sobie na muchę kręcąc się nieopodal plastikowych butelek na uwięzi. Z pobliskich stanowisk leci w moim kierunku kilka głośnych okrzyków, woda niesie, wszystkie zaczynają się na "h". Czuję się niepewnie, przecież kolesie mogą mieć proce i rury zanętowe, a może i kulki z łożysk. Znam to z autopsji będąc samemu kiedyś karpiarzem... Odpływam w pośpiechu kierując się do pobliskiej zatoczki, staję na kotwicy 50 metrów od nadbrzeżnych krzaków, wydaje się być pusto i spokojnie. Próbuję łowić, obserwuję linkę, streamer-a. Kątem oka lecę po brzegu, patrzę i oczom nie wierzę. Tuż obok drzewa na brzegu młoda dama dosiada kolesia na dodatek obracając głowę w moim kierunku. O ku..wa ale wdepnąłem. Panienka skacze jak dżokej na prostej Pardubickiej, gębę mam rozdziawioną, tyłek jej lusterkuje blikując po moich polarach. Zmieszałem się odwracając głowę w bok. Jakimś cudem gały zostały w pierwotnym położeniu nie reagując na skręt głowy. Trudno, ściągam je ostatkiem woli zachowując pozory przyzwoitości. Zsynchronizowawszy głowę i oczy w jednej linii patrzę w drugą stronę. Mam mętlik, próbuję machać #9. Czuję się dziwnie. W całym tym rozgardiaszu nie zauważyłem jak podpłynęła na odległość rzutu spinem druga łódź z parką na pokładzie i wystającym materacem. Myślę sobie czas na mnie, zaczną się kąpać. Nie zdążyłem pomyśleć a tu panienka z pobliskiej łódki wystawia nogi ponad burtę. Powtarza się sytuacja jak sprzed chwili. Widzę uniesione nogi a pomiędzy nimi zarośnięta gębę gościa wykonującego rytmiczne ruchy, chyba dopompowywał materac. Po wodzie niesie się dziwny dźwięk, kwoczenie to nie jest. Zniesmaczony przybrzeżnym muchowaniem, groźbami grunciarzy oraz woltyżerką młodych ludzi uciekam na środek zaporówki. Dopływam na moje ukochane górki, jest bezpiecznie, cisza, spokój. Od tego czasu w pogodne dni pływam z dala od brzegu i wszystkich jego niebezpieczeństw... ;)

 

Przebiles boerbola :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0
Gość DanTe2491MA

Kup słownik albo zwracaj uwagę jak piszesz bo tego się nie da czytać.

 

A co do nocnych wypadów, trzeba uważać na siebie i tyle a najlepiej z kimś chodzić. 

 

http://www.militaria.pl/umarex/pistolet_alarmowy_walther_p99_na_wklady_hukowe_p_a_k_(312_02_12)_p11552.xml

a do tej zabawki mało który kozak wyskoczy  :ph34r:

Kupisz mi ? podam adres do wysyłki. ;)

Edytowane przez DanTe2491MA
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Beka temat, ale czasem coś jest na rzeczy.

 

W centrum Torunia już nie łowię, byłem już zaczepiany przez łysych chłopców...

przeniosłem się parę km za ostatnie zabudowania. A jak widzę krzywe akcje(narkotyki, bujne grille) - idę w kierunku dziczy. ;-)

 

W tym roku nad Wisłą spotkałem płynącego łosia. Jeśli 8 km od 200 tysięcznego miasta spaceruje łoś, to wolę nie myśleć ile do okoła mnie jest dzików.

A na dziki co? Petarda? Szybkie nogi?

 

Swoją drogą, chyba dobre jest rozwiązanie Tomka @Wyjca, miałem okazję widzieć jego psa na rybach. Prezentuje się baardzo, respekt gwarantowany.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

 

W tym roku nad Wisłą spotkałem płynącego łosia. Jeśli 8 km od 200 tysięcznego miasta spaceruje łoś, to wolę nie myśleć ile do okoła mnie jest dzików.

A na dziki co? Petarda? Szybkie nogi?

 

W Warszawie dzików ci dostatek.  Ktoś kiedyś polecił znajomym właśnie petardy jako odstraszacz dzików. Wracali po ciemku z ryb patrzą wataha dzików . Odpalili petardy i wrzuta w środek stada. Dziki owszem mocno się wystraszyły  i ruszyły do ucieczki prosto w winowajców. Widok podobno był pocieszny jak w jednym kierunku uciekały dziki i wędkarze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

... statystycznie rzecz biorąc, środek lasu wydaje się być bezpieczniejszy niż środek średnio-dużego miasta... szczególnie w nocy... oczywiście może się zdarzyć, że statystyki sobie, a życie sobie i znajdziemy się w niewłaściwym czasie, w niewłaściwym miejscu - szczególnie jak jest to miejsce atrakcyjne nie tylko wędkarsko... dzikie zwierzęta raczej unikają kontaktu z ludźmi i tu bym się aż tak mocno nie obawiał (oczywiście dzik jest dziki, wilk jest zły, a stary niedźwiedź nie zawsze śpi...) - jeśli nie są zaskoczone (ciche zachowanie , więc nie zawsze wskazane) to z reguły nie dążą do konfrontacji... gorzej ma się sprawa z bezpańskimi psami - te często nie boją się ludzi i głośniejsze zachowanie może je przywabić, a odstraszające gesty mogą wręcz wzbudzić agresję... z polecanych środków obronnych często wspomina się o gazie pieprzowym w spray'u... na przysłowiowego "wiejskiego burka" powinno wystarczyć... na krwiożerczą bestię może być za mało... jeśli są jakieś skuteczniejsze metody to prosiłbym o sugestie... generalnie to czy się boimy, czy też nie... dylematy, czy mamy siedzieć w domu, czy wałęsać się w terenie nie mają większego znaczenia, w momencie kiedy staniemy "oko w oko" z realnym zagrożeniem... warto, więc jednak się chociaż teoretycznie przygotować... wracając do tematu: największym zagrożeniem wydaje się być drugi człowiek (szczególnie w liczbie mnogiej) i tu nie mam złotej recepty... wtedy z ogólnodostępnych środków ochronno/obronnych z reguły najlepiej sprawdza się zaufany kolega.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

... Oooo, baa... żebym to jeszcze potrafił te nocne klenie tak na zawołanie łowić... dla mnie noc to raczej takie urozmaicenie średnio-udanego wieczoru... lub nawet częściej akt desperacji... taki "rzut na taśmę"...  a tu jeszcze wilcy, dzicy, pitrottweilery... tudzież  pijane łysole... a gdzie relaks, gdzie ten spokój... gdzie ta duchowa harmonia, jak licho w lesie nie śpi... no, gdzie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Przejrzałem cały wątek,ale nie zauważyłem ,aby ktoś wspomniał o takim zagrożeniu;

 

http://www.youtube.com/watch?v=3WKsJ_s2ADY

 

"Niepozorny bóbr zabił człowieka w okolicy białoruskiego jeziora Szestakow. Zwierzę zaatakowało wędkarza, który chciał zrobić zdjęcie napotkanego osobnika.

Zdenerwowany bóbr rzucił się na mężczyznę i przegryzł mu tętnicę udową. Dwóm towarzyszom pechowca nie udało się zatamować krwawienia. Zmarły wędkarz pochodził z Brześcia."

 

Przy dzisiejszej ekspansji bobrów,zagrożenie jak najbardziej realne  :o  ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Co do dzikich zwierząt to spotkałem na Wisłą dziki i sarny. Bardziej niebiezpiczne są dzikie psy, tak samo jak podczas grzybobrania. 

Mnie bardziej wkurza ich bicie ogonem o wodę jak się spłoszą, huk w nocy jest taki, że faktycznie można dostać zawału. Swoją drogą mam nadzieję, że w końcu myśliwi zaczną z nich robić czapki bo niedługo wykończą wszystkie drzewa nad rzekami.

 

 

Jakoś bobry żyją od setek lat w rzekach i niespotkałem rzeki całkowicie ogołoconej z drzew  ( większe spustoszenie robi człowiek). Zjedzą to co lubią i robią przeprowdzke. Wierzba w kilka lat odbije tak ze różnicy nie będzie. Takie jest moje zdanie.Tak samo z kormoranami. W naszych wodach jest najwięcej ryb małch (jak wszędzie), które są ich pożywieniem.  Z czasem ich populacja ustabilizuje się. Małych ryb będzie mniej połowa umrze zgłodu, drugą połowe wykończą choroby i drapieżniki. Natura sama sobie poradzi bez odstrzałów.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz na pytanie...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...