Skocz do zawartości

Przepisy prawa a testowanie woblerów, nauka jerkowania


atomic

Rekomendowane odpowiedzi

Koledzy, to nie jest problem jak ktoś chce rzucać "przynętą" a nie ciężarkiem i i nie myśleć o łamaniu przepisów.

 

Rozwiązanie.

 

Weź deskę o wymiarach jakie ci pasują. Nadaj jej kształt owalny imitujący jerka. Wydrąż otwór i wklej tyle ołowiu ile ci potrzeba. Zrób z drutu oczko, wkręt i wklej z przodu. Całość pomaluj na biało lub inny dobrze widoczny kolor. Jercudator gotowy. :) Potem idź i ćwicz ile chcesz.

 

Tak w ogóle to dobry produkt niszowy do produkcji. Można by taki komplet o różnej gramaturze zrobić. Byle tanio i pływające, bo w trakcie nauki łatwo o odstrzelenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koledzy, to nie jest problem jak ktoś chce rzucać "przynętą" a nie ciężarkiem i i nie myśleć o łamaniu przepisów.

 

Rozwiązanie.

 

Weź deskę o wymiarach jakie ci pasują. Nadaj jej kształt owalny imitujący jerka. Wydrąż otwór i wklej tyle ołowiu ile ci potrzeba. Zrób z drutu oczko, wkręt i wklej z przodu. Całość pomaluj na biało lub inny dobrze widoczny kolor. Jercudator gotowy. :) Potem idź i ćwicz ile chcesz.

 

Tak w ogóle to dobry produkt niszowy do produkcji. Można by taki komplet o różnej gramaturze zrobić. Byle tanio i pływające, bo w trakcie nauki łatwo o odstrzelenia.

Tylko czy jest sens , jak najtańsze jerki po 10 zeta można nabyć. Kotwice zdjąć i nie przejmować się pajacami. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam czasy, kiedy jako Młody Aktywista Wędkarski nabyłem uprawnień do posługiwania się wędką typu spining czyli z czechosłowackiej Sony ściągnąłem spławik i przywiązałem twistera. Pamiętam, że grzechem było pojawienie się ze spiningiem w terminie między 01-01, aż do pierwszego maja. Pamiętam, że z duszą na ramieniu wybrałem się właśnie z takim zestawem na okonie. jednak dla dziadów okupujących miejscowe sadzawki spining = szczupak. Do tego na obrotówkę łowiło się TYLKO okonie, a na blachę (błyszczem również zwaną) TYLKO szczupaki. Na szczupaki żyłka musiała mieć 0,30mm, a na okonie, w końcu finezyjne łowienie, żeby obrotówka dobrze kręciła trzeba było zejść do 0,25mm. Ja poszedłem o krok dalej i łowiłem na 0,20mm bo to w końcu też spławikówka była. Jak tylko dziady się połapały to prawie na kopach wylatywałem z każdego stawu gdzie się pojawiłem. Ich nic nie interesowało, że regulamin pozwala no bo jak to na spining? przecież spining to szczupak, a szczupak od pierwszego maja. Gdyby to było dzisiaj to z uśmiechem na ustach i niebywałą satysfakcją kazałbym im wypier***ć.

Wracając do tematu dobry pomysł jest ze ściągnięciem kotwic bo wg RAPR:

1. Wędka 
Wędkarz ma obowiązek posługiwać się wędką składającą się z wędziska o długości 
co najmniej 30 cm, do którego przymocowana jest linka zakończona: 
...
c/ w metodzie spinningowej i trolingowej, sztuczną przynętą wyposażoną w nie więcej niż dwa haczyki; haczyk może mieć nie więcej niż cztery ostrza, rozstawione w taki sposób, aby nie wykraczały one poza obwód koła o średnicy 30 mm. 
 
 
Trzeba również pamiętać, że wędka to nie tak jak wielu myśli wędzisko, ale to jest cały zestaw :)...
Jeżeli będziesz się posługiwał zestawem złożonym z multika, wędziska i jerka pozbawionego kotwic/haków to nie będzie to wędka :) więc jak wyżej napisano możesz kazać się odpieprzyć policji, strażnikom i innym nawiedzieńcom :). To tak jak z bronią palną - jeżeli jest pozbawiona cech użytkowych (np. zaspawana lufa) to możesz CKM nawet do teatru zabierać :) choć tu etykieta nie pozwala :).
Co więcej nie wyobrażam sobie nabywania umiejętności posługiwania się np Sliderem, Jackiem, Fatso czy też innym popularnym jerkiem bez ćwiczenia, każdym z nich trzeba inaczej szarpać, żeby uzyskać z pracy to co powinno przypominać zachowanie rybki. 
Edytowane przez Jack__Daniels
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jack, jak miło usłyszeć, że nie tylko ja jestem dziwolągiem, który posiadał odznakę rodem z głębokiego PRL-u.  :D

A żyłeczka 0,20 to był szczyt marzeń. Ciężko było gorzowską trafić. Ja miałem to szczęście, że startowałem w zawodach rzutowych i miałem w dłoniach 0,12 Siglon, który Okręg kupował za dewizy w PeWeXie. Rzucałem kołowrotkiem marki TAP (ciekawy nawój krzyżowy) zamontowanym na tonkinowej wędeczce odległościowej. Rekordzik życiowy to 92 metry ciężarkiem 4,5 grama jako młodzik.  :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O, a jeszcze mi wpadło do głowy.

Wyciągnąłem kiedyś obrotówkę z wody, która miała założone 2 kotwice. Na kolanko oryginalnej była założona jeszcze jedna i zablokowana.

 

Jak do tego ma się regulamin, bo co najlepsze wyciągałem to na zawodach i na pewno należała do kogoś z zawodników, bo:

a. widziałem identyczną u niego na starcie

b. była "grand new", żadnych śladów żeby leżała w wodzie coś dłużej

 

(gdzieś to chyba mam w pudełku jak znajdę to wrzucę fotkę)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pitt :) pomysł niegłupi :) bo szkoda by tak stracić Slidera przy ataku szczupaczka :).... i nawet nie móc go zaciąć :)... 

Poza tym, jak się już brania doczeka to będzie wiadomo gdzie się w maju udać :)... no chyba, że miejscówka całkiem zarośnie :)

 

bartsiedlce 

92m ciężarkiem 4,5g? Nie wiem czy dzisiaj by mi się udało na nowoczesnym sprzęcie taki wynik osiągnąć. W czasach kiedy obowiązywała mnie taka odznaka również bawiłem się w sport wędkowy m.in. rzuty do tarczy Arenberga, w zasadzie to się mogę chwalić bo byłem bardzo dobry :). Z tego co pamiętam i co przed chwilą sprawdziłem z necie to ciężarek do tej konkurencji miał 7,5g i odwołując się do Twojego rekordu to też nie wiem czy bym go pobił. Pamiętam też, że były dwa rodzaje ciężarków o tej samej wadze, ale różniące się kształtem i wykonaniem. Do rzutów na odległość były z aluminium czy innego stopu i były dość "aerodynamiczne", a do rzutów do tarczy były z plastiku. Pamiętam też jak podczas jednych zawodów jakiś cwaniaczek wyleciał na kopach bo sobie nawiercił ten metalowy i zalał go ołowiem i zamalował :)... faktycznie był najlepszy :).. każdy rzucał swoim sprzętem.

Czy TAP to ten co miał taką krzywą szpulę? Jeżeli to ten to ja nawet mam jeszcze gdzieś ten kołowrotek :). Co do żyłki to najcieńsza w handlu jaką mogłem wtedy dostać w Jeleniej Górze to była 0,15mm z Gorzowa, ale na targu od ruskich można było kupić (chyba) Shaekspeer (nie wiem czy dobrze piszę) fluo(sic!) w rozmiarze 0,010mm rwało się to to od samego patrzenia na nią i wiem, że koniecznością był przypon strzałowy - wtedy nawet nie wiedziałem, że to się tak nazywa ;)

 

:) ale wybiegliśmy poza temat :)

Przepraszam autora tematu :)

Edytowane przez Jack__Daniels
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sorki Jack, masz 100% racji, to było 7,5 grama w aluminium. Do dyscyplin tarczowych używany był ciężarek z włókna szklanego o tej samej masie. Kształt był ten sam, czyli "łza" ale różnej wielkości.

Mój braciszek był rekordzistą Polski w odległości, na tych samych zawodach pierdyknął 123 metry tonkinową wędką długości 250 cm z drucianymi przelotkami, stylem obrotowym.

TAP to ten kołowrotek z "krzywą" szpulą. Miał przedziwny nawój i dzięki temu można było wykonywać tak dalekie rzuty. Rekord świata z tamtych czasów to prawie 200 metrów żyłką 0,1 mm, cieńszych nie produkowano na świecie.

 

Przepraszam za OT, ale kombatanckie wspomnienia wzięły górę nad rozsądkiem.  :wub:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bartsiedlce

Szacun :)

 

kogut

naprawdę, nie pamiętam jaka to była produkcja. Fakt, szpulki były jakieś takie małe, nawet jakby je do dzisiejszych porównać. Innych średnic nie kojarzę. To był rok chyba 92' lub 94', jakby nie patrzeć to 20 lat temu :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Proszę o pomoc.

Mam pytanie. Zrobiłem kilka woblerów które chciałbym przetestować , pod domem mam rzekę górską w której jedynie można muchować. Na rzekę nizinną musiałbym jechać 30 km. Czy jak woblerki będą nieuzbrojone w kotwice to popełnię wykroczenie rzucając nimi w rzece gdzie występuje zakaz spinningowania  ?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W niedziele byłem potestować na rzece gdzie jest zakaz spinningowania do ostatniego stycznia , wobki były z kotwiczkami wędka to kawałek teleskopówki (trzy górne składy) żyłka 1,5m przywiązana do kija i   żadnego kołowrotka itp

czyli w tym wypadku chyba popełniłem wykroczenie ?

Nie myślałem w sumie o tym wcześniej  dobrze że akurat straży nie spotkałem bo jeszcze o kłusowanie by mnie posądzili psia kość :/

 

Dobrze że ten temat powstał bo miałem znów w niedziele pojechać ale sobie jednak daruje i poczekam do lutego ;)

Edytowane przez Adam L.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Proszę o pomoc.

Mam pytanie. Zrobiłem kilka woblerów które chciałbym przetestować , pod domem mam rzekę górską w której jedynie można muchować. Na rzekę nizinną musiałbym jechać 30 km. Czy jak woblerki będą nieuzbrojone w kotwice to popełnię wykroczenie rzucając nimi w rzece gdzie występuje zakaz spinningowania  ?

Sprawa jest dość prosta i jednoznaczna - wydawałoby się... 

Rozum sobie, a życie sobie. Mój znajomy, swego czasu (przed emigracją) znany i poważany producent przynęt pojechał testować woblery nad Jezioro Międzybrodzkie. Kwiecień, słoneczko, ptaszki ćwierkają, woblerek za woblerkiem z podwieszoną śruciną imitującą kotwiczkę trafia do wody. Idylla. Wtem słyszy za plecami "Poproszę kartę wędkarską do kontroli", czy jakoś tak. Dwóch strażników z Państwówki grzecznie poinformowało go, że do testowania przynęt wybrał sobie odcinek wody wyłączony z wędkowania od marca do końca kwietnia. Na pytanie: "Jakiego wędkowania? Ja tylko woblery testuję" usłyszał: "Tłumaczyć się pan będzie w kole, na Sądzie koleżeńskim". Wyrwało mu się, że jest członkiem zarządu koła... Sprawa trafiła więc do Sądu Koleżeńskiego przy okręgu i została potraktowana "priorytetowo". Na nic się zdały tłumaczenia. Strażnik napisał "łowił", strażnik wie co napisał... Odebrano mu legitymacją na rok. 

Po pół roku Zarząd Główny karę anulował, ale kilka zawodów czynnemu zawodnikowi wypadło. Wstydu się najadł. Tłumaczeń, że nie kłusownik, nie było końca...

Nigdy nie wiemy, na kogo się trafi. Rzecznik Dyscyplinarny okręgu (czyli taki prokurator oskarżający o występek), już po rozprawie, na której odebrano koledze legitymację, powiedział bardzo ważkie słowa:

"Może i kolego nie łowiłeś. Może i nie miałeś kotwic w tych swoich woblerach. Ale przeszkadzałeś pstrągom w tarle!"

W kwietniu... Naprawdę, nigdy nie wiadomo, na kogo się trafi.

 

Miejsce fatalnej wpadki do dziś żartobliwie nazywamy od imienia nieszczęsnego kolegi. 

"Gdzie byłeś?"

"Na Wojtkowiźnie, ale nic nie brało" :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...