Skocz do zawartości

Najzabawniejsze momenty nad woda


grunwald1980

Rekomendowane odpowiedzi

Ja np. mam taki ciurek 1,5m szerokości do przejścia na miejscówkę, podchodzę, rzucam wędkę na drugą stronę na miękką trawę i zawsze pęka szczytówka. W ciągu ostatnich 2 m-cy złamałem 3szt. Ostatnio zakupiona kilka dni temu dragon moderate też pękła. Szukam takiej wędki która by nie pękła. Śmieszne prawda? :D

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To może oścień kup jak masz do tego taki wrodzony talent   :lol:

Myślałem o tym ale dzidy mają raczej akcję bardziej do jerkowania przynętami +/- 100g. :D woblerki kleniowe miałby problem z lotem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bylem kiedys z kolegami nad zbiornikiem maquineza, plywalismy pontonem, graty mielismy na brzegu.Doplynelismy do brzegu 2 kolegow zostalo a ja z dwoma poplynelismy na wyspe.Na wyspie zostalem z jednym a drugi wrocil na brzeg rozkladac namioty z tymi co zostali na brzegu.Obok naszego postoju rozlozyl sie chlop z zestawami karpiowymi, zarzucil i lowil.Nam na wyspie sie znudzilo wiec zadzwonilismy do kolegi aby po nas przyplynal.Przy brzegu bylo plytko wiec kolega musial rypac na wioslach kawalek zeby odpalic silnik.Za kazdym razem jak odplynal, zanim silnik zlapal to fala i wiatr spychaly go na brzeg, ubaw na maxa.Po ktoryms razie z kolei, silik zalapal na glebszej wodzie i kolega plynie.Nagle za nim wszyscy skacza na brzegu dra sie, a on nic nie slyszy tylko plynie, wielki raban sie zrobil a on plynie niczego nieswiadomy :) w koncu zlapal ze cos nie gra odwrocil sie i zawrocil dobrzegu.Chwile sie pokrecili i kolega po nas przyplynal.Pytamy co sie stalo a on na to ze sruba wciagnela zestawy tego karpiarza, ja na to "szkoda chlopa" i tekst ktory zapodal winowajca do tej pory mam w glowie.

Niech sie cieszy, ze mial branie :)

Sytuacja o tyle zabawna, ze ten tekst tak pasowal do sytuacji :) caly dzien plywalismy bez brania, na brzegu nikt nie lowil rowniez :)

Na tej samej wyprawie tylko juz kolejnego dnia nad ebro, duze sumy nie chcialy brac wiec zmontowalismy na szybko zestawy karpiowe, na stacji kupilismu kukurydze i przypony, koledzy lubiacy jebnac w szyje zaczeli coraz czesciej odchodzic od wedek zeby zatankowac efektem bylo porwanie dwoch wedek przez karpie.Braly jak szalone rzut i jak przez kilka minut nic sie nie dzialo znaczylo ze kuku spadla.Gdy brania ustaly zaczely sie symulacje bran, pukalo sie w dolnik a chlopaki cieli a wygladalo to tak :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A do mnie kiedyś przypłynęła wpław dziewczyna (łowiłem z cypla do którego dopłynąłem pontonem)

Jak gramoliła mi się do pontonu (byłem wprawdzie wściekły, bo akurat sandacze ładnie gryzły), to jej całe ubranko w wodzie zostało :).

Z łowienia były już nici, musiałem ją odtransportować do brzegu, bo panna mocno była wstawiona i nie chciałem mieć jej na sumieniu gdyby na dno poszła.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godna pochwały postawa, coraz mniej wśród nas mężczyzny, którzy półnagiej, wstawionej na dodatek dziewczynie, podadzą pomocną dłoń z czystej życzliwości tylko, poświęcając miejscówkę z żerującym sandaczem nawet. :D  ;)

Oby takich przykładów znad wody było coraz więcej, czego sobie i Wam życzę. B)  ;)

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godna pochwały postawa, coraz mniej wśród nas mężczyzny, którzy półnagiej, wstawionej na dodatek dziewczynie, podadzą pomocną dłoń z czystej życzliwości tylko, poświęcając miejscówkę z żerującym sandaczem nawet. :D  ;)

Oby takich przykładów znad wody było coraz więcej, czego sobie i Wam życzę. B)  ;)

No może dżentelmenem do końca to nie byłem, tylko wyjścia nie miałem, panna była wprawdzie sote i do tego nawet ładna, ale buzia jej się nie zamykała - po prostu horror. A na brzegu byli jej kolesie i reszta imprezy, więc lepiej było ......  dać sandaczom odetchnąć :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ojciec mi opowiadał jak z kolegą w latach 50-tych jeździł na ryby na jezioro do Otwocka Wielkiego. Był tam w owym czasie zakład poprawczy dla dziewcząt, które czasem kąpiąc się w jeziorze  pod nadzorem wychowawców przychodziły do wędkarzy  a to po papierosa a to po kanapkę czy też by pogadać. Kiedyś ojca kolega pojechał tam z żoną na ryby  , wsiedli w ponton i popłynęli na wodę…traf chciał, że akurat dziewczyny przyszły się kąpać i zobaczywszy go ,,przyjaznie,, zawołały :  Jurek wyrzuć tą starą k….do wody i choć się wykąpać ! J

  • Like 13
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj tak....zdarzylo sie mi tak przed zawodami spinningowymi, na szczescie przypomnialem sobie o kijach zaraz po wyjscu z domu.

Ja raz pojechałem i zapomniałem z domu całej torby z przynętami na miejscu nie było mi do śmiechu. A druga sytuacja jak pojechałem na 5 na ryby na pierwszej rybie złamałem szczytowke i wracam do domu o 6 a zona o jak szybko dziś wrociles :))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolega jechał na ryby z pokrowcem na dachu auta a w nim 2 feedery i bat ,spadło to na  rondzie w centrum Szczecina :)

W Darłowie o 5 ranio  zostawiłem na dachy auta  smartfona .Auto stało na parkingu ogólnodostępnym .

Po powrocie z dorsza godz. 18 dalej tam leżał :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedys na gdanskim odcinku Wisły stałem po kolana w wodzie na jednej z główek i obławiałem warkocz. Po pewnym czasie po wykonaniu rzutu poczułem, ze piasek pod nogami mi sie obsuwa, a ja zjezdzam do wody... Był pazdziernik, ja mialem na sobie spodniobuty neoprenowe i na wierzch kurtke przeciwdeszczowa. Torba z przynetami stala na brzegu cale szczescie. Prad przy glowce wyniosl mnie w nurt warkocza... Zacisnalem rekami mocno kurtke i przyciskajac wedke do siebie, ulozylem sie na plecach, starajac sie machac nogami i kierowac sie do brzegu (po co ratowac siebie, lepiej martwic sie o wedke z kolowrotkiem...). Na brzuchu stworzyl mi sie balon z powietrza i to on mnie utrzymywal na powierzchni. Cale szczescie w tym miejscu ponizej byla dluzsza glowka i nie wynioslo mnie w glowny nurt rzeki. Udalo mi sie domachac girami do brzegu glowki ponizej. Czyli splynalem z jednej glowki na druga ;) Najciekawsze bylo to, ze pod spod nie nalalo mi sie ani mililitra wody z rzeki, a to co bylo mokre, bylo spowodowane spoceniem sie ze strachu ;) Jedyna szkoda to urwana guma z glowka (ta najlowniejsza...), bo jak ja sobie plywalem, to guma weszla w zaczep i po wyjsciu na brzeg drugiej glowki musialem zerwac zestaw... :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedys na gdanskim odcinku Wisły stałem po kolana w wodzie na jednej z główek i obławiałem warkocz. Po pewnym czasie po wykonaniu rzutu poczułem, ze piasek pod nogami mi sie obsuwa, a ja zjezdzam do wody... Był pazdziernik, ja mialem na sobie spodniobuty neoprenowe i na wierzch kurtke przeciwdeszczowa. Torba z przynetami stala na brzegu cale szczescie. Prad przy glowce wyniosl mnie w nurt warkocza... Zacisnalem rekami mocno kurtke i przyciskajac wedke do siebie, ulozylem sie na plecach, starajac sie machac nogami i kierowac sie do brzegu (po co ratowac siebie, lepiej martwic sie o wedke z kolowrotkiem...). Na brzuchu stworzyl mi sie balon z powietrza i to on mnie utrzymywal na powierzchni. Cale szczescie w tym miejscu ponizej byla dluzsza glowka i nie wynioslo mnie w glowny nurt rzeki. Udalo mi sie domachac girami do brzegu glowki ponizej. Czyli splynalem z jednej glowki na druga ;) Najciekawsze bylo to, ze pod spod nie nalalo mi sie ani mililitra wody z rzeki, a to co bylo mokre, bylo spowodowane spoceniem sie ze strachu ;) Jedyna szkoda to urwana guma z glowka (ta najlowniejsza...), bo jak ja sobie plywalem, to guma weszla w zaczep i po wyjsciu na brzeg drugiej glowki musialem zerwac zestaw... :(

A nie pomyślałeś, że można by tak pod prąd na tą pierwszą główkę podpłynąć - ten sam sposób, tylko trzeba szybciej machać nogami :)

A tak na serio, to miałeś farta że się  tak skończyło, ja płynąłem kiedyś krakowską Wisłą w spodniobutach, ale na szczęście w lecie i tylko ze 20metrów, a strachu się najadłem ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świeżynka.

Byłem d\ziś na rybach.

 

Miąłem zawade i standardowo urwałem. Normalka.

Przywiązałem nowe fluo i akurat  musiłałem  zejść łodką z kursu więc odłożyłem wędkę na bok. Bez agrawki , przynęty. Tylko powiewający kawałek pletki z fc.

 Przepływając  usłyszłaem za plecami jakiś chałas. ogądam się i ....

I wędki już nie mam na stanie swojego posiadania.

Same przelotki kosztowały ponad 400 zł.

 

 

Buuuu.....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...