Skocz do zawartości

Najzabawniejsze momenty nad woda


grunwald1980

Rekomendowane odpowiedzi

Jestem nad wodą , widzę żerujące klenie :) .Myślę nareszcie , nerwowo sięgam po pudełko z mikro wobkami :o  .Na założenie okularów szkoda mi czasu, więc trochę na ślepo wyciągam woblerka i po omacku zakładam na agrafkę. W pierwszym rzucie branie , zacinam i pusto :( . Drugi rzut branie , zacinam pusto :( :( . Po którymś tam braniu oglądam woblera i wszystko jasne :angry: . Łowiłem na nieuzbrojonego wobka :D .

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem nad wodą , widzę żerujące klenie :) .Myślę nareszcie , nerwowo sięgam po pudełko z mikro wobkami :o  .Na założenie okularów szkoda mi czasu, więc trochę na ślepo wyciągam woblerka i po omacku zakładam na agrafkę. W pierwszym rzucie branie , zacinam i pusto :( . Drugi rzut branie , zacinam pusto :( :( . Po którymś tam braniu oglądam woblera i wszystko jasne :angry: . Łowiłem na nieuzbrojonego wobka :D .

Ja miałem podobne przypadki gdy po długotrwałym grzebaniu  w pudełku przy zmianie gumy...do wody wrzuciłem tą , która... nie była akurat zapięta na agrafce :} Ale to chyba nie tylko ja.... :) Już nie wspominając o łowieniu pilkerem z dwoma grotami zabezpieczonymi rurkami :)

Edytowane przez Andrzej1
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zima. Luty. Jedna z pomorskich, trociowych rzek. 

Środkiem płynie sobie woda, ale oba brzegi skute cienką warstwą lodu. Przyjaciel trafia woblerem o lód na drugim brzegu i urywa go. Trochę szkoda...

Podchodzi do niego Wojtek, dusza człowiek, zawsze chętny do pomocy (i psot ;)). Mówi - "Nie martw się, zaraz odzyskamy tego woblera". Z wędkarskiej torby wyciąga ciężką wahadłówkę, uważnie celuje, rzuca - blacha przebija cienką warstwę lodu zaraz obok woblera. Wojtek - zadowolony z siebie - podnosi blachę do góry, zaczepia kotwiczką o lód - i po chwilowej szamotaninie urywa ją, zakotwiczoną zaraz obok woblera. 

"Dobra, dobra" - mówi. "Jestem przygotowany na każdą ewentualność. Zaraz wyciągniemy woblera i blaszkę". Na chwilę zanurkował w swej wędkarskiej torbie i z radością w oczach wyciągnął z niej ćwierć kilowego, morskiego pilkera. Starannie przywiązał go, wycelował, rzucił.

Pilker przebił lód. Zrobił małą dziurkę.

Przez którą nie udało się go już wyjąć :D

Spoczął na dnie rzeki.

Po chwili ciszy Wojtek powiedział:

"Ale wyobraź sobie minę wędkarza, który kiedyś go wyłowi. Chyba pomyśli, że ktoś na tego pilkera trocie łowił" :D  :D  :D

 

 

I tylko jednej rzeczy nie rozumiem. Po jaką cholerę na trociowej wyprawie taszczyć ze sobą dodatkowe, całkowicie zbędne, ćwierć kilowe pilkery? :o

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lata 70 –te , ojciec jedzie na ryby pociągiem do Zegrza. Plecak i pokrowiec z wędkami położył na górnej półce na oknem i próbował zapaść w lekką drzemkę. Vis a vis siedzi facet w garniturze zaczytany w szeroko rozłożonej gazecie. Nagle słychać takie dziwne  puk…puk ….puk w tą gazetę a facet dziwnie się kreci po każdym ,,puknięciu,, . Ojciec szybko zrozumiał co jest przyczyną i zaczął udawać , że śpi snem kamiennym J W końcu facet z gazetą ,,obudził,, go i mówi : wie Pan też jestem wędkarzem i mam wrażenie, że się Panu robaki rozlazły w plecaku J

Edytowane przez Andrzej1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dawno temu spędzałem urlop w Starych Jabłonkach  w ośrodku WZT :) . Któregoś dnia po obiedzie zeszliśmy nad jezioro. Ponieważ był to leniwy letni dzień, uwagę większości wczasowiczów przykuł przystaniowy , który oddalony o jakieś 50 m od przystani łowił z łódki na żywca :huh: . Nagle na oczach gapiów bombka zniknęła pod wodą. Przystaniowy łapie za wędę i ostro zacina , wędka wygina się w pałąk :o . Wszyscy którzy są tego świadkami jak i sam łowiący , oczami wyobraźni już widzą olbrzymią rybę :) . Nagle woda się otwiera , jakiś stwór wylatuje w powietrze i niemal wyrywa przerażonemu wędkarzowi solidna wędkę z rąk :D . Następuje dramatyczna walka. Stwór uparcie startuje w powietrze , a wędkarz walczy by by nie stracić wędki. Na pomoście obserwatorzy pokładają się ze śmiechu :D :D .Sprawcą całego zamieszania był oczywiści perkoz który zasmakował w żywcu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

We trzech łowimy z pontonu . Jeden z kolegów jest początkującym wędkarzem.W pewnym momęcie właśnie on oświadcza że musi oddać dług naturze. Dostaje instrukcję od starych wygów , jak te sprawy załatwia się na pontonie. Kolega klęka na burcie , my odwracamy się by zapewnić mu minimum intymności. Nagle słyszymy plusk , odwracamy głowy i możemy zobaczyć jaki numer buta nosi kolega. Z wody wystają tylko kalosze.

Kolega pomimo tej przygody polubił spiningowanie. Miał jednak jedną specyficzną przypadłość. Jeśli nad wodą na której spiningował było choć jedno drzewo , była pewność że będzie na nie wchodził żeby zdjąć przynętę.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja np. mam taki ciurek 1,5m szerokości do przejścia na miejscówkę, podchodzę, rzucam wędkę na drugą stronę na miękką trawę i zawsze pęka szczytówka. W ciągu ostatnich 2 m-cy złamałem 3szt. Ostatnio zakupiona kilka dni temu dragon moderate też pękła. Szukam takiej wędki która by nie pękła. Śmieszne prawda? :D

Jeśli można zapytać to cóż to za kijek i jakiej firmy że takie to to delikutaśne?  :o

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem trochę przygód... Ale najzabawniejsza chyba jest ta :

 

Jakieś 10 lat temu w moim pudełku były może 2 woblery, były to dla mnie i nie tylko przynety luksusowe, które były, ale sie nie używało" bo zaraz urwiesz". Pewnego razu jednak postanowiłem założyć hamerykanskie cudo na agrafke. Szukałem pewnego miejsca, gdzie nie urwe przynety. Po wytypowaniu miejsca oddaje 1 rzut, w wodzie zaczepow nie bylo, ale nad wodą tak. Wobler pięknie poszybował na gałąź zwisajaca nad wodę. Śmiech brata był nie do opisania... Jednak to nie koniec. Postanowiłem ratować "killera", wdrapalem sie na drzewo, jednak nie mogłem dosięgnąć ręką woblera, złapałem zylke, urwalem... wobler nadal na drzewie , nie odpuszczam. Wchodzę na gałąź o srednicy blanku od wędki. Oczywiście dobrze skończyć to sie nie mogło, ale strata woblera była niedopuszczalna. Wyladowalem w lodowatej wodzie, spadając jakieś 1,5 m w dół z drzewa. Minę brata i śmiech rozchodzacy sie chyba po całej wsi pamiętam do dziś. Cały wysiłek nie poszedł jednak na marne i dopialem swego, wobler spadł razem ze mną i gałęzią. Do dzisiaj go mam i nigdy więcej na niego nie będę łowił;)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie było nad wodą ale w domu, śmieszne jak cholera - tato mnie rozbawił..... 

 

Podchodzi do mnie Ojciec ze strasznie dziwnie siwą brodą i mówi - Maniek, to pianka do golenia?, popatrzyłem na ojca - wytrzymałem, nie tato to antiperspirant. co?   :blink:  :D

post-53143-0-00976700-1401191213_thumb.jpg

Edytowane przez tibhar
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie było nad wodą ale w domu, śmieszne jak cholera - tato mnie rozbawił..... 

 

Podchodzi do mnie Ojciec ze strasznie dziwnie siwą brodą i mówi - Maniek, to pianka do golenia?, popatrzyłem na ojca - wytrzymałem, nie tato to antiperspirant. co?   :blink:  :D

Buahahah . Przynajmniej staruszek brody nie zapoci :D

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiele lat temu wybrałem się z kolegami na lód na jednym z kanadyjskich jezior. Koledzy łowili i łoili ;) gorzałę a ja łowiłem i robiłem za dostawce bo ileś tam km do sklepu było. Chłopcy się narąbali i jeden z nich zamiast łowić zdecydował że będzie jeździł na łyżwach tzn. na butach . Zimno jak cholera, gość narąbany się ślizga. I w pewnym momencie się wywalił. Łapy miał w kieszeniach bo zimno więc poleciał głową na lód, szczęście całe że miał na głowie taką futrzaną uszankę i walił czołem w lód przez futro :P . My rykneliśmy śmiechem ale gość się nie rusza, po chwili jednak podniósł się "na cztery" ale czegoś maca łapami po lodzie. Facet nosił okulary ze szkłami jak denka od butelki i któryś z nas zapytał:

-czego szukasz?

-okularów.

No to już nas położyło ze śmiechu na lodzie bo gość miał okulary na nosie :P .

Okazało się że tak przywalił czołem tak że szkła mu wypadły z oprawek :rolleyes: a same oprawki zostały bo boczne części uszanki je trzymały.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stoję na szczycie kamiennej główki i próbuję wyjąć z pudełka woblera, który po złości splątał się z innymi wobkami :angry: . W pewnym momencie jeden z killerów wypada z pudełka i znika w zalanych wodą kamieniach :( :angry: . Podwijam rękaw , klękam i zaczyna się penetracją kamieni -_- . Szukam coraz głębiej , woda sięga już do podwiniętej bluzy. Nagle trafiam na coś śliskiego i obłego , a najgorsze że ŻYWEGO :o .W jedne sekundzie z pozycji klęczącej wyprostowało mnie jak strunę :o :wacko: . Jenak ciekawość wzięła górę :huh: . Zaczynam znów bardzo ostrożnie wkładać rękę w dziurę gdzie było to coś. Znów czuję ten oślizły kształt i znów się poruszył , ręka sama wyskakuje z wody :o :wacko: . Po kilku takich próbach zebrałem się na odwagę, przełamałem bojaźń i obrzydzenie i wyjąłem z kamieni przyzwoitego miętusa :D .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja wczoraj mialem smieszna bo dobrze zakonczona historie.Godz 00.00 wyjezdzam na ryby do Holandii okolo 01.00 jestem nad woda , lowie sobie nocne sandaczyki tak do godz 11 , nastepnie wracam do auta, wsiadam i jade w jakies ustronne miejsce aby sie zdrzemnac, by pozniej zaczac kolejny wypad az do godz okolo 23.00.Po krotkiej drzemce jade szukac fajnej miejscowki, zaparkowalem auto, selekcja klamatow, ktore ze soba zabieram, czyli standard pas spinningowy z pudelkiem gum, i wszelkimi pierdolami typu agrafki, fc, nozyczki, aparat, miarka itp. w plecak zabieram cos do picia i pudelko z woblerami, do malej kieszonki laduje kluczyki do auta (zawsze robie tak ze jak mam juz wszytsko spakowane, przy otwartych jednych drzwiach zamykam centralny, jak zatrzasne drzwi a kluczyki mam schowane to juz nie musze isch szukac aby zamykac auto, tylko leza juz schowane w plecaku a plecak na plecach.A wiec drzwi otwarte, centralny zamkniety, plecak, pas na siedzeniu, a ja skladam zestaw, jak na zlosc jada dwa auta, mysle nie zmieszcza sie, domykam drzwi, i w momencie hdy uslyszalem sobie dzwiek domykanych drzwi, zdalem sobie sprawe ze placak, z kluczykami lezy na siedzeniu.Po krotkich probach wyrwania, drzwi :) sprawdzaniu czy inne napewno sa zamkniete, mysle trzeba bic szybe.Ale drzwi nie byly do konca zamkniete, tylko domkniete ale centralny byl zamkniety.Poszedlem na zwiad, z ogrodzenia przy pastwisku, odlamalem (prawie ze odgryzlem) kawalek drutu, zagialem koncowke tak aby powstal hak.Z calych sil odgialem drzwi aby drut sie zmiescil, delikatnie hakiem zlapalem za klamke i otworzylem :) .Nie wiem co bylo wiekszym zaskoczeniem, to ze zatrzasnalem kluczyki, czy to ze udalo mi sie otworzyc.Takie 24h godzinne maratony daja niezly wycisk.Po calym dniu nie ide spac bo emocje nie pozwalaja, o godz 00.00 wsiadam w auto juz zmeczony, nastepnie do kilka godz lowienia i pozniejsza 2 godz drzemka daje final taki ze druga polowe dnia pozwalaja przetrwac emocje, oczy pieka w glowie sie kreci, ale ryba bierze :) nikt nie powiedzial, ze bedzie latwo :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Sytuacja którą teraz opiszę z jednej strony jest śmieszna a z drugiej tragiczna :P

Spacerując sobie nad brzegiem mojego ulubionego zbiornika dostrzegłem grupę miłośników wędkarstwa w podeszłym wieku, strasznie o czymś dyskutujących.

Podeszłem licząc że dowiem się czegoś ciekawego ale to co usłyszłem przerosło moje najbardziej skryte myśli.

Mianowicie jeden ze starszych Panów wypowiadał się na tema walorów smakowych łabędzia. Oraz tego jak niesamowicie gumiaste ma on mięso. Reszta dumnie tego słuchała i przytakiwała. Jeden z nich nie wytrzymał i odpowiedział: Kaziu powinieneś te szare łapać one są bardziej delikatne.

Słysząc to myślałem że z początku posikam się ze śmiechu ale po chwili przemyślenia zdałem sobie sprawę że jest to raczej chore niż śmieszne.

Pomimo tego zaliczam zaistniałą sytuację do śmiesznych i mam nadziję że temu wędkarzowi w końcu jakaś ość albo kość w garde stanie :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja i pięciu kolegów zrobiliśmy kilkudniowy wypad na ryby :) . Celem wyprawy było jedno z mazurskich jezior. Namioty postanowiliśmy rozbić na wysokiej skarpie nad samym jeziorem. Żeby było urokliwie i romantycznie wejścia do namiotów postanowiliśmy skierować w kierunku jeziora :rolleyes: .Tylko jeden z kolegów uparcie twierdził że to nie jest dobry pomysł -_- :angry: .Został jednak przegłosowany , a raczej zakrzyczany i namioty stanęły jak postanowiliśmy .Ponieważ to były czasy gdy człek był piękny , młody i wiele mógł, kolacje były mocno zakrapiane trunkami wysokooktanowymi popijanymi utrwalaczem chmielowym w dużych ilościach :) :o . Dlatego każdej nocy budził nas przeraźliwy krzyk , odgłos spadania zakończony głośnym pluskiem :lol: . Po trzech dniach przestawiliśmy namioty w kierunku łąki.  Od tamtej pory wiem że większość nie zawsze ma rację i że nocne spadanie z skarpy z przyrodzeniem w ręku zakończone kąpielom to bardzo traumatyczne przeżycie,

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakieś ryby przy okazji łowiliście, czy tylko gruntowanie było? :D  ;)

To było w bardzo zamierzchłych czasach , człowiek miał wtedy zdrowie jak koń , a ryb było tyle że trzeba było się starać żeby nic nie złowić. Podobnych przygód było więcej . Była listopadowa wyprawa na Mazury z namiotami , czy rozstawione namioty nad samym brzegiem Kanału Żerańskiego jeszcze w czasach gdy nie był cały zabetonowany. Jak będę miał wenę to kiedyś opiszę.

Edytowane przez pisarz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pytałem nie bez powodu. Kiedyś osobnik odpowiedzialny za moją wielką miłość do rzek czystych, dzikich i miejsc odludnych, zgadał się z moim teściem, że oni, starzy, pokażą nam, młodym jak się ryby łowi.

Też był to czas urlopowy, nikt się więc specjalnie gderaniem starych strzelb nie przejął, nabrali prowiantu, poszli i nawet nie wiem czy nie było ich dzień, czy dwa dni.

Ryby łowili ostro, tak ostro, że to łowienie musieli potem odchorować z głową w beczce z kiszonymi ogórkami.

Na pytanie zaś, czy jakieś ryby były, zgodnie odpowiadali - "a wiesz ku@#&, że nie pamiętam..."  :D  ;)

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W zeszłym roku w październiku wszedłem na pseudo pomościk ze zwalonego drzewa i paroma deskami. Chybotliwe to było, ale trzcina po brzegu a to była jedyna szansa na poprowadzenie jerka w ciekawym na mój gust miejscu. Zarzuciłem sobie płynnie i o dziwo trafnie w miejsce, które upatrzyłem pomimo ekwilibrystycznej pozycji i traf chciał, że przynętę od razu po wpadnięciu do wody zaatakowałem wygłodniały zębaty a dzięki jego dynamice ja wpadłem do wody razem z przynętą udało się tylko odruchowo wyciągnąć rękę z wędką do góry, aby nie zamoczyć sprzęta, ażeby z shimano nie zrobiło się szumano a drugą rękę jednym ruchem wyrzucić telefon i portfel przed zamoczeniem. Potem tylko doczłapać się na brzeg w czym przeszkadzał mi jeszcze szczupak wcale nie pomagający mi co do wyjścia z wody a wręcz przeciwnie. Wylazłem jednak i wyholowałem niekulturalnego chama co mnie wciągnął jednak zjeść ze złości to byłoby za wiele. Niech pływa i przemyśli swoje zachowanie B)

Edytowane przez Tomek88
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...