Skocz do zawartości

Chwyt za pokrywe skrzelowa


Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie

 

W większości przypadków pewnie jak większość łowię ryby do 80+, które bez problemu ręką za kark mogę wyjąć bądź przytrzymać w wodzie w celu odhaczenia.

W przypadku większych ryb niestety musiałem używać podbieraka, który zajmuje sporo miejsca.

Próbując chwytu za skrzela zawsze trafiam na skrzela wobec czego rezygnuję. I wobec powyższego mam pytanie:

Czy dłoń w chwycie powinna znajdować się pomiędzy pokrywą a skrzelami ?

Czy dłoń powinienem wsunąć od dołu pokrywy posuwając się w kierunku pyska?

Pewny chwyt to taki gdzie trzymam za krawędzi pokrywy czy palce znajdują się wewnątrz pokrywy ?

Szukałem w necie ale rysunki które problem obrazują są dla mnie nie jednoznaczne tak więc proszę o radę i pomoc w temacie

 

Tomek

Edytowane przez sucks_one
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie tak.

Ważne jest podkreślenie tego nacisku. Stały nacisk na wnętrze pokrywy skrzelowej i nasze palce nie powinny wpaść pomiędzy łuki skrzelowe.

A najistotniejsze to chyba...Nie bać się. Podchodzenie do ryby, jak żaba do węża, tylko wydłuża szarpaninę przy burcie i często rybka robi "pa pa", zanim zapozuje do zdjęcia ;)

 

Pozdrówka

Kamil

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobry podbierak jest niezastąpiony, często pod wpływem dużej masy ryby naciągnięta pokrywa skrzelowa urywa więzadła i ryba nie może nim poruszać a jak wiadomo ruchy pokryw służą nie tylko oddychaniu.

Jeśli jest się na łodzi to popieram, ale chodząc po chaszczach, czasami na czworaka nie wyobrażam sobie noszenia podbieraka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zatem czas przejsc od slow do vzynow. Dzieki za pomoc.

I ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć na mniejszych rybach. Oczywiście pamiętając o zachowaniu proporcji w relacji wielkość pokrywy skrzelowej-ilość wkładanych palców :) Te mniejsze z reguły bywają bardziej żwawe i trudniejsze do opanowania, niż te większe. Więc jak poćwiczysz na mniejszych, to z dużą też dasz radę. Wyrobisz sobie technikę i w starciu z mamusią zadziała automat.. 

 

Dużo okazji do treningu życzę!

 

 

Pozdrówka

Kamil

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
  • 2 tygodnie później...

Moj szczupakowy Guru, nazywa to ryzyko po imieniu: this is part of the game!

 

Innymi slowy zadrapan o luki skrzelowe nie da sie uniknac. Po przezuceniu kilkunastu czy kilkudziesieciu szczuplych, zawsze jakies ranki, otarcia czy zadrapania sie trafia. Chodzi o to, aby uniknac powaznych ran. Wiekszym ryzykiem jest fakt, ze jak takie metrowe bydle zacznie sie miotac, to trzeba zacisnac zeby i mocno trzymac bo bardzo latwo stracic panowanie przy mocnych skretach pyska i glowy. Wowczas najlatwiej o nieszczescie, szczegolnie gdy przyneta nadal tkwi w pysku...

Tym niemniej to nie balet tylko meski sport, wiec nie ma co panikowac na zapas. Troche wprawy, praktyki i nie taki diabel straszny.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Panowie za rady i pomoc w temacie. Jestem przekonany że otrę się nie raz i pewnie nie dwa o łuk albo nawet mocniej....tak przynajmniej to sobie wyobrażam. Duże ryby potrafią się bujnąć, zdaję sobie z tego sprawę ale naprężę łydę i będzie dobrze :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Będzie na temat i trochę obok tematu.
Wszystko ładnie pięknie, póki wabik jest na zewnątrz. Gorzej, kiedy spory jerk będzie dziabnięty głęboko i w poprzek, a przednia oraz tylna kotwica będą właśnie gdzieś w okolicy obu skrzeli (czego przed podebraniem dokładnie nie zobaczymy).
Najniebezpieczniejsze przy podbieraniu są kotwice, nie rybie zęby (nawet fińskich musky po 2m)  B)  więc dobrze byłoby nie mieć zadziorów - ryba też to doceni, choć nam o tym nie piśnie. Za kark można chwycić całkiem sporą rybę (tuż za głową) ale trudniej się operuje szczypcami jeśli przytrzymujemy podczas zabiegu rybę zanurzoną w wodzie, no i łatwiej jej się wyrwać z uchwytu oraz dużo trudniej ułożyć sobie później rybę na przykład do zapozowania dla Jerkbaitowców i puścić ją wolno bez odkładania itp., itd. - zwłaszcza jak kompan czeka z wycelowanym obiektywem. Zębate średniaki za to mają na świeżym powietrzu znacznie więcej do powiedzenia, niż w wodzie i często fikają tak, jakby chciały zrobić sobie i nam krzywdę. Chwyt za kark uważam za najlepszy wtedy i taką 2-3kg rybę można swobodnie podnieść, nic jej złego nie zrobimy (chyba, że celowo, wszak średniaki najsmaczniejsze, a limit mamy niewykorzystany, że ho ho - mi to ze 100 szczupaków z 2013 r. zostało się...). Najgorzej jest z pistoletami, których nie da się strząsnąć z przynęty, ani pewnie chwycić za żadną część ciała, by ich nie 'zaściskać' na amen - trudno coś doradzić, unikać pistoletów.  ^_^

Oczy mi z orbit wychodzą jak widzę np. ściskane jak ścierki styczniowe pstrążki. Swoją drogą - nie zawsze, ale najczęściej - przypominające gabarytem i walecznością ścierki właśnie, tzw. "stykowce na forumowe minimum", które bez fotki się nie obędą. Dotyczy to wszystkich gatunków - C&R zaczyna się zanim ryba weźmie, ale przecież to powszechnie wiadomo. :)
Również trzymanie ryby "pod płetewki" uważam za rozumne tylko nad powierzchnią wody, do której okaz wpadnie, jeśli przyjdzie mu się majtnąć. Kolejność zakładająca najpierw uwalnianie zdobyczy, a następnie robienie sobie z nią pamiątkowych zdjęć, uważam za jedyne rozsądne.
Z wędkowania podbieranie ryb lubię najmniej i w związku z tym, co logiczne, często z tego rezygnuję jeśli to możliwe. Zgodnie z tym wyznaniem - jeśli warunki połowu temu sprzyjają - najchętniej łowię na przynęty z jedną kotwiczką albo z jednym hakiem. Wtedy czuję największy komfort przy podbieraniu i dziąślatych (kciuk do pyska lub nie, wyhaczanie i cd.) oraz zębatych, kiedy rzut oka w otwartą paszczę daje 99% pewności co będzie, jak już rybę chwycimy. Już kiedyś o tym pisałem, ale się powtórzę, że podbieranie ryb do ręki jest łatwiejsze zestawem castingowym ze względu na łatwość jednoręcznej obsługę wędki i szpuli, a nawet korbki jak kto cyrkowiec. Wędka im dłuższa, tym podbierak bardziej potrzebny, a jak łowimy w nurcie i przykładowo brodzimy, też częściej się przyda niż z brzegu. Na łódce podbierak powinien być zawsze i nastawiając się na szczupaki, bardzo przyda nam się wcześniej, czy później. Z brzegu - ja na szczupaki się nie nastawiam, więc jakby problemu nie mam - trzeba rozważyć możliwości holowania i podbierania na konkretnym łowisku, czasem można się obyć, czasem trzeba się przemęczyć z noszeniem.
Rady, jakie jeszcze rady, hmmm... Łowimy ryby, bo mamy instynkt, należy mu ufać, wierzyć intuicjom, trzeba praktykować i robić wszystko z głową, wszak jesteśmy Homo sapiens sapiens, choć wyraźnie ewoluujemy w kierunku Homo homo pseudo sapiens... :rolleyes:

Wybaczcie dłużyznę, ale dawno nie wpadałem do sieci i może mnie teraz trochę ponosić -_-

Pozdrawiam
Grzesiek

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pod powyższym obiema rekami i nogami się podpisuję!

 

Miałem okazję przez ostatnich kilka dni ćwiczyć na szkierach podbieranie szczupaków pod pokrywę. Założyłem sobie, że jest to najlepsza okazja żeby wreszcie nauczyć się to robić poprawnie. Podebrałem w ten sposób w ciągu kilku dni może z 20 szt. w przedziale 70-85cm. Nawet biorąc pod uwagę, że odważyłem się to robić w takiej ilości po raz pierwszy w życiu, przywiozłem do domu obie ręce prawie jak u niemowlaka, w stanie "funkiel nówka, nie śmigana". I choć pod ręką miałem zazwyczaj spory podbierak użyłem go... 1 raz, po czym i tak całkiem spora ryba została podniesiona do zdjęcia za pokrywę i podparty brzuch. Resztę ryb wyciągałem za kark lub w miarę możliwości wyhaczałem w wodzie.

Przede wszystkim lekko męczyłem rybę w czasie holu, szybko ustalałem jak jest zacięta i gdzie są kotwice/hak. W zależności od okoliczności podnosiłem lewą lub prawą ręką (wolę lewą, wtedy prawą łatwiej mi się manipuluje szczypcami) wkładając palce pod pokrywę i odciągając ją lekko na zewnątrz. Lekko zagiętymi palcami przesuwałem po wewnętrznej stronie pokrywy w taki sposób, żeby nie włożyć ich w skrzela, przesuwałem dłoń do przodu szczęki, a następnie blokowałem uchwyt kciukiem i.... voila! Po wyciągnięciu ryby wracały do wody w doskonałej formie...

Odnoszę wrażenie, że taki uchwyt powodował, że szczupaki zachowywały się wyjątkowo spokojnie (może miałem po prostu szczęście...), a sama specyfika chwytu powodowała, że ryby nie dostawały szczękościsku i łatwiej było wyczepić przynętę.

 

Podsumowując, trochę odwagi, cierpliwości, zdrowego rozsądku, treningu i... nie taki diabeł straszny :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...