Skocz do zawartości

Lekka muchowka, pstrag, wzdrega, jaz i klen. Wybor klasy.


Kuballa44

Rekomendowane odpowiedzi

Trzeba się nieco szarpnąć i spróbować połowić różnymi zestawami , żeby się tak dziwnie nie dziwić . Krajowy wyczyn to szkoła kiepskich .. :whistling:

Mam jeszcze 8'6'' #3, miałem 9' #4, łowiłem 7'6'' #4 oraz 11' #2 i bynajmniej nie godzinę, a dłużej - da się, poważnie !  Klasycznymi typu 9' #5, czy 10' #5 też łowię, więc porównanie mam. 

Zachęcam do prób łowienia różnymi zestawami nad wodą, nie wirtualnie, wtedy nie będzie takich dziwów, ani wyssanych z palca tez.   

Odcinam się od dyskusji bo ma na celu tylko i wyłącznie obrazę oraz wywołanie burzy (ot taki pospolity krajowy wyczyn... :rolleyes: ). Nie dalej jak tydzień temu fajny kilkudziesięciostronnicowy temat został zabity, a w konsekwencji zamknięty przez jeden nic niewnoszący, obraźliwy post powyższej osoby.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie moi drodzy , wrogowie i kwękacze .. :) I Ty Kacper .. Będzie teraz mały offtop , za który autora szczerze przepraszam . Jestem jedyną chyba tutaj osobą , która w nieustannej trosce o zachowanie możliwie najwyższego poziomu portalu jerkbait.pl , stawia tamę obrzydłej , wszędobylskiej popkulturze , a już szczególnie starannie próbuje w przyjacielskiej współpracy z moderatorami wykpiwać pięćdziesięciostronicowe dytyramby z mozołem klecone jej fałszywym bogom - czyli głupkowate kapliczki stawiane telewizyjnym working class heroes . Zrozumiałe natomiast i wyjatkowo na miejscu , byłoby pięćdziesiąt stron debaty - jak np wytępić grabowszyznę i złe wzory roznoszone przez jej wyczynowych pikolaków , w tym również wyścigowych flyfishermanów .. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie szkodzi, nie gniewam sie. Wiecej, za Twa tytaniczna prace wreczylbym Ci medal. Ale nie mam medalu. Ani nawet nie bardzo doceniam wykpiwanie. Bo jak juz mowimy o obrzydliwej popkulturze, to i mozna by nie uzywac dziwacznych polaczen jezykowych w stylu flyfishermanow, a napisac muszkarzy.
Bo jesli kolego Twoje dbanie o poziom tego portalu ma polegac na wykpiwaniu, to raczej osiagasz odwrotny skutek. Bo na Twoje 4 posty, jeden tylko wniosl cos do tematu.
Ninejszym upraszam albo o nie komentowanie, albo o rady dla adepta w stylu bardzo pomocnych kolegi @Bednarczyka.
Pozdrawiam.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie szkodzi, nie gniewam sie. Wiecej, za Twa tytaniczna prace wreczylbym Ci medal. Ale nie mam medalu. Ani nawet nie bardzo doceniam wykpiwanie. Bo jak juz mowimy o obrzydliwej popkulturze, to i mozna by nie uzywac dziwacznych polaczen jezykowych w stylu flyfishermanow, a napisac muszkarzy.

Bo jesli kolego Twoje dbanie o poziom tego portalu ma polegac na wykpiwaniu, to raczej osiagasz odwrotny skutek. Bo na Twoje 4 posty, jeden tylko wniosl cos do tematu.

Ninejszym upraszam albo o nie komentowanie, albo o rady dla adepta w stylu bardzo pomocnych kolegi @Bednarczyka.

Pozdrawiam.

 

Tak to już chyba bywa, że adept adepta lepiej rozumie niż bardzo doświadczeni Koledzy. Powód jest banalnie prosty - pamiętam dobrze jak rok temu stawiałem pierwsze muchowe kroki..., pamiętam pewne frustracje, a nawet chwile zniechęcenia. Z tych też powodów staram się pisać tylko to co wiem w sposób jasny, prosty i przejrzysty, rezygnując z muchowej "nowomowy"....., z której jeszcze niedawno sam niezbyt wiele rozumiałem. 

 

Prosiłeś by nie komentować, jednak nie chcąc być posądzonym o popadanie w samouwielbienie z powodu "lubienia" Twojego postu, wyjaśniam, że wynika ono z poparcia apelu o maksimum merytoryki przy minimum złośliwości. Po prostu szkoda ciekawego tematu, który dla mnie też jest bardzo pouczający.

 

A wracając do sprawy (jak powiedziałby por.MO Sławomir Borewicz) za dwie godzinki ruszam nad moją zakrzaczoną rzeczkę, po długiej nieobecności. Myślę, że krzaczory tam już miejscami mnie przerosły. Pogoda fatalna, ciśnienie spadło, ciągle coś popaduje, nie mam pojęcia jaki stan i przejrzystość wody...., więc ryzyko nieudanej wyprawy spore. Nie mogę już jednak wysiedzieć na miejscu. Oczywiście głównym orężem będzie Acces #4  9' i kosz rzutowy.

 

Serdeczności. Robert.

Edytowane przez robert.bednarczyk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej !

 

Gdy rzeka mała i zakrzaczona,gdy hol musi być dość w związku z tym energiczny (zwaliska),gdy w trakcie holu szczytówka uniesiona pionowo uderza w wiszące gałęzie to....

 

 

 

                                                                post-46397-0-40153100-1406221596_thumb.jpg

 

 

polecam coś takiego..Krótka,dość mocna,szklana ;)

 

Wiem - zakup dokonany ,ale może porada przyda się następnym muszkarskoporażonym (neologizm,ale chyba strawny ??)

 

pzdr-kardi

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzieki. :) A kto powiedzial ze Sigma bedzie ostatnim zakupem? Mysle ze muszkarstwo mi sie spodoba. :) Fajnie by bylo jeszcze cos zlowic, to wtedy bym sie zachecil. I moze w przyszlym roku takiego szklaczka zakupie.
Panowie, jakies rady co do rzutow z pradem? Co zrobic zeby muszka nie smuzyla? Kij w dol i wysnuwac linke? I czy poderwanie linki z wody nie ploszy ryby?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pytałeś "na szybko",odpowiem w ten sposób

 

-rzucając z prądem w ostatniej chwili przed opadnięciem muszki podnieś nieco kij,aby muszka spadła trochę bliżej Ciebie.Przypon powinien być na powierzchni wody nieco "pokręcony" i Twój czas to czas jego rozprostowania.Najlepiej rzucać suchą pod prąd

 

-poderwanie linki może płoszyć rybę-podrywaj dość energicznie gdy linka już mocno minie potencjalną zdobycz.Mała rzeczka lubi linkę dt.

 

Parę spostrzeżen znajdziesz tu

 

http://jerkbait.pl/topic/26737-strumie%C5%84-mojej-m%C5%82odo%C5%9Bci/?hl=%2Bstrumie%C5%84+%2Bmojej+%2Bm%C5%82odo%C5%9Bci

 

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kuba czytaj uważnie co Paweł (@kardi) pisze i bierz z tego garściami bo to czysta wiedza, doświadczenie i rozsądek.  

Chyba nikt w jednym zdaniu nie wytłumaczyłby lepiej zasady rzutu z prądem na małej rzeczce. Paweł ma też jednak rację, że skuteczne rzuty należy wykonywać głównie pod prąd - wg mnie ok.80%. Przy okazji pochwalę się - dziś myślałem, że będzie katastrofa, a jednak ryby zaczęły zbierać ok.19.40, co trwało zaledwie niespełna godzinkę. Łowiłem na dość długi przypon - dobrze ponad 330 cm, z nastawieniem na rzuty pod prąd - wypatrzyłem stanowisko ryby , delikatnie podałem - mucha lądowała powyżej, a linka znacznie poniżej miejsca żerowania - pierwszy rzut i łup.... pstrąg 39 cm, pięknie wybarwiony potok z czerwonymi kropkami - trochę mnie powoził i zdołał odjechać z prądem na parę metrów, ale po ok.35-40 sekundach lądował w podbieraku (trochę za długo, ale był silny i próbował mi wleźć w krzaki przy brzegu ), szybkie wypięcie (praktycznie bez dotykania ryby łapkami), szybka miara, żadnych fotek (bo do mojej życiówki trochę mu brakowało) i do wody - ryby uwalniam tak, że wkładam je do rzeki w podbieraku, który lekko opuszczam, dopiero w wodzie przytrzymując rybę za trzon płetwy ogonowej, kierując głową pod prąd czekam aż sama się uwolni z delikatnego chwytu i odpłynie. Kropek dostojnie wrócił na swoje miejsce....., mam nadzieję, że zbędnej krzywdy mu nie wyrządziłem.

Co ciekawe w czasie gdy go holowałem, kilka metrów poniżej zauważyłem zbiórkę innej ryby, która nic sobie nie robiła z kłopotów "kolegi" - od razu pomyślałem, że to lipień, bo one mają w sobie tę charakterystyczną, niepłochliwą, stoicką powściągliwość. Wysuszyłem muszkę (całkiem sporego chruścika) i niemal z tego samego miejsca rzuciłem - tym razem z prądem - dokładnie tak jak pisze @kardi, z tym, że jeszcze musiałem dołożyć ok. 2 metry linki by osiągnąć stanowisko ryby, wypuszczając linkę z kołowrotka - by mucha nie smużyła trzeba skierować w takiej sytuacji  szczytówkę jak najbliżej lustra wody, dzięki czemu linka wysuwana z kołowrotka będzie "ściągana" siłą nurtu przez tę jej część, która już znajduje się w wodzie - ważne by ta linka w wodzie nie była napięta, ale lekko "poesowana" - wtedy mucha nie smuży. Za drugim rzutem "powściągliwy" lipień się ujawnił - 37 cm.  Hol był tym razem krótki - zawsze obawiam się o lipienie, bo w porównaniu z pstrągami (i nie tylko) są to ryby bardzo wrażliwe. Lipień wypiął się już w podbieraku, co przyspieszyło jego uwolnienie. 

 

Przepraszam za przydługą opowieść, ale posłużyła mi ona za pretekst do opisania jak to robię na małej rzeczce......, a skoro skutecznie to chyba mieszczę się w temacie.

 

Kuba - jak widzę muchówka Cię zaraziła, a pierwsze ryby będą za chwilę. Lipienie już Ci wychodziły i w końcu się zapną - lipiec i sierpień to specyficzny czas na łowienie na suchą muchę - warto pokombinować z grubością przyponu - dziś łowiłem na końcowy odcinek 0,12 mm, ale inny Kolega miał z tą grubością kłopoty - dopiero 0,10 przyniosło poprawę. Trzeba jednak uważać bo zbyt lekko może oznaczać zerwanie przyponu na rybie,....a to najgorsza opcja. Obserwuj też co ryby zbierają - o tej porze często to są bardzo małe muszki - t.zw sieczka., choć wg mnie chruścik jest nadal skuteczny. Nie zniechęcaj się..... jesienne lipienie bywają ..... mówiąc delikatnie .... irytujące - przekonasz się za ok.2 miesiące. Miałem tak w ub. roku w październiku - chyba z 15 wyjść, które wg mnie były braniami i zero zaciętych ryb.

 

Powodzenia. Pisz jak poszło i wrzucaj fotki.

 

Robert.      

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@kardi, dziekuje!
Ha! A wiec to sieczka! Totalnie o tym zapomnialem. Widzialem wyjscia lipka, ale totalnie nie widzialem co podjada, bo nic nie bylo widac. :D Zaraz lece do wedkarskiego po jakies malutkie muszki i dluzsze przypony. :)
Gratuluje ze polowiles. :)
Teraz tylko jeszcze nocka w pracy, i mozna ruszac w sobote! Trzymajcie kciuki. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Widzialem wyjscia lipka, ale totalnie nie widzialem co podjada, bo nic nie bylo widac. :D

 

Jeśli nie było widać to pewnie sieczka, ale........z tym powierzchniowym rybim menu bywa różnie - wczoraj - najlepsze brania miałem jednak na całkiem sporego chruścika - w sumie przez tę godzinę 6 brań. Był też jednak nieduży lipień, którego wyjścia było widać bardzo dokładnie ..... coś zajadał, ale całkowicie zignorował chruścika, który innym tak posmakował..... I bądź tu mądry...... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...

Panowie, wszyscy którzy dali mi rady. Dziękuję. Dziś był dzień, ten dzień.
Na niewielkim kanale miejskim, udało mi się. Na początku parę jelców, pierwszych w życiu, niezwykle sympatyczne rybki, brały na nimfę dosłownie spod kija. Euforia, pierwsze rybki w Polsce nową metodą. Potem przeniosłem się wyżej... I to był strzał w dziesiatkę. :) Pierwsza zbiórka na sucharka, małą siwą muszkę.... Doprowadzam rybkę pod nogi... LIPIEŃ! W zasadzie, lipionek, około 25 cm. Niesamowicie piękna ryba w jesiennych kolorach. :) Ogółem 5 lipieni, 4 jelce, i 2 małe tęczaki... Przepadłem. Teraz dylemat, czy jednak spinning na zawsze bedzie jedyną metodą w moim sercu i dłoni. :)
I tak w ogóle utopiłem telefon. Po raz 4. :D Ale ten dzień był tak cudowny ze zupełnie się tym nie przejąłem. :D

Edytowane przez Kuballa44
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Andrzej Bardzo mnie ucieszyles! Czyli laczenie spina i muchy nie jest jednak zboczeniem :) Czesto na Sanie od switu lowie pstragi na wobki a przed poludniem lub gdy potoki gorzej reaguja na spiningowe przynety przezucam sie na muchowke. W poludniowych godzinach lipienie. Bywaja dni ze za muche biore sie dopiero od popoludnia, wtedy z mucha biegam za pstragami i kardynalami.

 

Czasem wieczorem jesli woda sie nie gotuje zaluje ze nie mam ze soba spina. Musze wprowadzic pomysl @Kokosza w zycie. Idealnie gdyby udalo mi sie opracowac strategie noszenia rozlozonego spina i muchowki jednoczesnie. Zwlaszcza na odcinkach gorskich z duza populacja klenia i swinki. Bywa ze nie moge sie wstrzelic z zadna przyneta spiningowa, innym razem z muchowa. Powrot do samochodu i przezbrojenie sie bywa czasochlonne.

Edytowane przez ictus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Andrzej Bardzo mnie ucieszyles! Czyli laczenie spina i muchy nie jest jednak zboczeniem :) Czesto na Sanie od switu lowie pstragi na wobki a przed poludniem lub gdy potoki gorzej reaguja na spiningowe przynety przezucam sie na muchowke. W poludniowych godzinach lipienie. Bywaja dni ze za muche biore sie dopiero od popoludnia, wtedy z mucha biegam za pstragami i kardynalami.

 

Czasem wieczorem jesli woda sie nie gotuje zaluje ze nie mam ze soba spina. Musze wprowadzic pomysl @Kokosza w zycie. Idealnie gdyby udalo mi sie opracowac strategie noszenia rozlozonego spina i muchowki jednoczesnie. Zwlaszcza na odcinkach gorskich z duza populacja klenia i swinki. Bywa ze nie moge sie wstrzelic z zadna przyneta spiningowa, innym razem z muchowa. Powrot do samochodu i przezbrojenie sie bywa czasochlonne.

 

Miałem na myśli okresy w moim życiu wędkarskim, zjawisko cykliczne. Był czas i środki jechałem z muchą innym razem bazowałem na dostępnych zaporówkach. Mucha zwykle w okresach letnich i jesień (wakacje, wolne dni). Zaporówki niezmiennie całoroczne w zasięgu 30 minut jazdy samochodem. Równoległe noszenie spina i muchy jak dla mnie jest mało eleganckie, dwa nie wiem czy jest to w ogóle dozwolone. Nawet dwie muchówki za pasem to już "zawodnik" a nie powiem by to określenie dobrze mi się kojarzyło. Dziwne - mam to jedynie przy postrzeganiu muchy przy spinie już tak mocno nie uwiera (dwa kije u boku, łódka). Co do karpi które obserwujesz na Solinie, sądzę, że nimfa przy dnie lub streamer wolno prowadzony powinny skusić aktywne ryby. Odnotowałem w dawnych czasach brania na drobnego trupka płotki podanego na gruntówce, zestawy sandaczowe (lata '80-'90-te). Karp po gwałtownym uderzeniu i wysnuciu 1,5-3 metrów żyłki zostawiał zestaw czując opór. Po ściągnięciu zestawu widok był zaskoczeniem, trupki wyglądały jakby ktoś uderzył je młotkiem - spłaszczone. Po kilku pustych braniach, kolega zdecydował się na cięcie w rytm brania, wyholowany karp był totalnym zaskoczeniem. Podobną sytuacje miałem z grubymi kleniami żyjącymi w słono słodkich kanałach odchodzących od Morza Czarnego (Bułgaria te same lata). Była to jakaś miejscowa odmiana tej ładnej rybki, "pyski" niczym Steven Tyler z Aerosmith, żywczyk po braniu totalnie spłaszczony. Stąd sugeruję streamera przy dnie i to wolno prowadzonego, sporo przyłowów mają ludzie na twistera co świadczy o zainteresowaniu karpia żywą przynętą (streamer, puchowiec). Warunek muszą być karpie. Na Śląsku tego nie sprawdzisz - "wychytane"... Pozdrawiam / Andrzej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurcze, a już myślałem że bez wyrzutów sumienia oszczędzę 6 km marszu i będę uśmiechnięty wędrował po wodzie z 2 wędkami, jedną na plecach drugą w reku :) W przepisach chyba nic nie ma o noszeniu 2 wędek, zwłaszcza że na obie na raz nie da rady łowić. Jednak jeśli ty masz wątpliwości, to wolę nie testować wyrozumiałości innych. Chyba pomysł odpuszczę, bo nad wodą spokój cenię bardziej niż wszystko inne. Muchowy savoir-vivre to dla mnie wciąż zagadka :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurcze, a już myślałem że bez wyrzutów sumienia oszczędzę 6 km marszu i będę uśmiechnięty wędrował po wodzie z 2 wędkami, jedną na plecach drugą w reku :) W przepisach chyba nic nie ma o noszeniu 2 wędek, zwłaszcza że na obie na raz nie da rady łowić. Jednak jeśli ty masz wątpliwości, to wolę nie testować wyrozumiałości innych. Chyba pomysł odpuszczę, bo nad wodą spokój cenię bardziej niż wszystko inne. Muchowy savoir-vivre to dla mnie wciąż zagadka :)

 

Eeeeeee tam...... Andrzej chyba trochę przesadza. Nad Sanem widok muszkarzy z dwoma kijami (muchowymi) to normalka. Ile razy tam byłem zawsze ich widziałem, choć dla mnie to czarna magia ..... bałbym się, że zrobię wędkom crash test, który jedna z dwóch przegra, a ja się zapłaczę :( . Nie wczytywałem się w RAPR aż tak dokładnie, ale nie wydaje mi się by samo posiadanie w wodzie wędki do spina i muchy można zakwestionować. Jak słusznie zauważyłeś jednoczesne ich używanie jest niewykonalne, choć teoretycznie można sobie wyobrazić nimfę trzymaną w nurcie na kiju "zapiętym" do kamizelki i aktywne machanie spinem......., choć takich cyrkowych sztuczek w życiu nie widziałem. Po prawdzie wędkarza z "spinem" i muchówką  też nie widziałem, ale......... dlaczego nie miałbyś łamać konwencji jeśli lubisz i mieścisz się w prawie. Osobiście raczej tą drogą nie pójdę - jestem totalnie "zafiksowany" na muchówkę i nawet gdy dostrzegam jej mniejszą skuteczność niż spinningu próbuję do upadłego, nie obawiając się, że nic z tego nie wyjdzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eeeeeee tam...... Andrzej chyba trochę przesadza. Nad Sanem widok muszkarzy z dwoma kijami (muchowymi) to normalka. Ile razy tam byłem zawsze ich widziałem, choć dla mnie to czarna magia .....

 

Nic nie przesadzam, zdeklarowałem jedynie swój pogląd. Może taka nowomoda - suchar / streamer, kij do strzału. Mnie tam na rybach nie śpieszno, zawsze mogę przewiązać... I żeby było jasne, nie chodzi o tubę z drugim kijem lub poskładany druki zestaw do czterech kawałków. Mowa o antenie widocznej za muszkarzem niczym amfibia dowodzenia sunąca po wodzie. Praktycznie to chyba jest to niewygodne. Słowem dłubanie na siłę a tego nie lubię - "róbta co chceta...  ;)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje wedkowanie ma jeden feler. Bywa, ze tak sie zafiksuje na konkretna rybe (zwykle to taka ktora widze, najczesciej to swinka albo klen) ze nie potrafie sie od niej oderwac. Zamiast isc zamiatac wode dalej na jak najwiekszym odcinku, co drastycznie zwiekszyloby skutecznosc i liczbe wyholowanych ryb, potrafie te jedna rybe starac sie zlowic pol dnia. Z lewej, z prawej, pod prad, z pradem na rozne przynety. Potrafie sie czolgac i siedziec tylkiem na dnie zeby mnie mniej bylo widac. Moze to oznaka choroby psychicznej? W takich chwilach gdy kolejne godziny przegrywam walke, zmiana spina na muchowke lub odwrotnie moglaby przywrocic wiare w powodzenie tego zadania. Moze to nie ma sensu, ale czasem nie moge sie poddac. No i pol dnia stracone. Choc bywa i tak ze mimo porazki wracam z bananem na ryjku. W koncu bylo ladnie i robilem to co lubie :)

Edytowane przez ictus
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje wedkowanie ma jeden feler. Bywa, ze tak sie zafiksuje na konkretna rybe (zwykle to taka ktora widze, najczesciej to swinka albo klen) ze nie potrafie sie od niej oderwac. Zamiast isc zamiatac wode dalej na jak najwiekszym odcinku, co drastycznie zwiekszyloby skutecznosc i liczbe wyholowanych ryb, potrafie te jedna rybe starac sie zlowic pol dnia. Z lewej, z prawej, pod prad, z pradem na rozne przynety. Potrafie sie czolgac i siedziec tylkiem na dnie zeby mnie mniej bylo widac. Moze to oznaka choroby psychicznej? W takich chwilach gdy kolejne godziny przegrywam walke, zmiana spina na muchowke lub odwrotnie moglaby przywrocic wiare w powodzenie tego zadania. Moze to nie ma sensu, ale czasem nie moge sie poddac. No i pol dnia stracone. Choc bywa i tak ze mimo porazki wracam z bananem na ryjku. W koncu bylo ladnie i robilem to co lubie :)

 

To ja aż taki uparty nie jestem - góra 1-1,5 godziny......, a potem obrażam się na tę wredną, paskudną, głupią (bo przecież jedzenie jej podaję) rybę i idę dalej......Ostatnio doszedłem do wniosku w przypadku takiego "wrednego" lipienia, że celowo odciągał mnie od tych bardziej łaskawych ;) ........ bohater, zwiadowca jeden..,. taki, owaki :) .

 

 

Nic nie przesadzam, zdeklarowałem jedynie swój pogląd. Może taka nowomoda - suchar / streamer, kij do strzału. Mnie tam na rybach nie śpieszno, zawsze mogę przewiązać... I żeby było jasne, nie chodzi o tubę z drugim kijem lub poskładany druki zestaw do czterech kawałków. Mowa o antenie widocznej za muszkarzem niczym amfibia dowodzenia sunąca po wodzie. Praktycznie to chyba jest to niewygodne. Słowem dłubanie na siłę a tego nie lubię - "róbta co chceta...  ;)

 

Też tak mam. Najlepsze łowienie to zawsze jeden kijek. Ostatnio próbowałem na dwa, ale do d...... takie wędkowanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurcze, a już myślałem że bez wyrzutów sumienia oszczędzę 6 km marszu i będę uśmiechnięty wędrował po wodzie z 2 wędkami, jedną na plecach drugą w reku :) W przepisach chyba nic nie ma o noszeniu 2 wędek, zwłaszcza że na obie na raz nie da rady łowić. Jednak jeśli ty masz wątpliwości, to wolę nie testować wyrozumiałości innych. Chyba pomysł odpuszczę, bo nad wodą spokój cenię bardziej niż wszystko inne. Muchowy savoir-vivre to dla mnie wciąż zagadka :)

Jeśli zdarza się mi dreptać z gotowym do łowienia zestawem do muchy w kamizelce, to tylko na odcinkach łąkowych. Na spin i tak rzucam w ponad 90% spod kija, więc antena na plecach nie przeszkadza.  :D Choć pewnie z odległości wyglądam, jak z oddziału łączności  ;) .

Przy chodzeniu za kropkiem po krzakach, zdecydowanie muchówka złożona (mam taki czteroczęściowy uniwersał, czyli 9' #5), no najwyżej z przykręconym kołowrotkiem do rękojeści. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...