Skocz do zawartości

Skuteczne sposoby zachęcania do wypuszczania złowionych ryb.


Rekomendowane odpowiedzi

To jeszcze, podpowiedz proszę Krzyśku w jaki sposób osiągnąć zmianę postawy ludzi dojrzałych... :)

A jeśli już osiągniemy cel i ( oczywiście bez udziału edukacji :D ) uda się zmienić owe postawy to, koniecznie słowo edukacja powinno się zastąpić innym :D . Obecne "mierzi" ,przywołuje obsceniczne skojarzenia z ubiegłego wieku :) .

 

A w ogóle skąd pomysł by, promując hobby, nowoczesny sposób postrzegania wędkarstwa... wymieszać z politycznymi ideologiami !!

Nie czepiam się... :D

Czepiasz się Robercie.

I bardzo dobrze.Mieszanie wędkarstwa z ideologiami politycznymi na pewno nie wpłynie na postrzeganie naszego hobby pozytywnie.Niewiele rzeczy kojarzonych z polityką ma u nas szanse na dobry odbiór,nie bez powodu zresztą.

Wracając do tematu,wątek o teleexpresowym sumie pokazuje dowodnie,że na tych "dojrzałych"edukatorów,którzy mieliby przekazywać właściwe wzorce nie bardzo możemy liczyc.

Pisałem już o tym,wiem że się powtarzam(nie ja jeden).Wszelkie zmiany muszą się zacząć od dołu,co w tym przypadku znaczy od nas samych.Kiedyś zdarzało mi się zabijać ryby,mimo że już tego nie robię trupy w mojej szafie nadal śmierdzą.Moim zadaniem jest aby moje dzieci nie musiały kiedyś usuwać tego smrodu ze swoich szaf.Mało,za mało?Nieprawda,twierdzę.Jeśli duża częśc z nas,będących tutaj,zacznie od edukowania swoich dzieci,być może zdjęcie wypuszczanej pięknej ryby będzie dla nich powodem do dumy i okazją do pochwalenia się przed kumplami.

Staram się w sensowny i łatwy do przyswojenia dla laików sposób tłumaczyć dlaczego wypuszczam ryby.Podstawowy argument,mówiący o tym że zabita ryba nie da się drugi raz złowić zaczyna trafiać nawet do zupełnie nie wędkarskiej rodziny,która przy okazji rodzinych spotkań lubiła wykpić moje wysiłki wędkarskie bardzo mocno.

Od jakiegoś czasu coraz rzadziej pukają się w czoło.Może nawet oni,kompletni laicy,coś w dłuzszym okresie czasu przyswoili...?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że zagrożeniem nie jest dziadeczek siadający z gruntówką i robaczkiem. Co on zabierze? 3 skarlałe leszcze? Trochę płotek, których jest wszędzie pełno? 

Realną krzywdę wodzie mogą zrobić cwaniaki z drogim sprzętem i zapędem do gromadzenia filetów. Echosondy, GPS-y- oni wiedzą, jak je wykorzystać i gdzie szukać informacji co, gdzie i jak. Wystarczy popatrzeć na turystów wyjeżdżających do Norwegii, którzy ciągną za sobą specjalne przyczepki-chłodnie i to nie na napoje wyskokowe. A za najniższą krajową tam się nie pojedzie. Wody nie nasze, ale prawdziwy charakter co niektórych się uwydatnia...

Nic dodać nic ująć taka jest smutna prawda

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wracając do tematu,...

 

Kłopot w tym, że niewiele osób podjęło temat ;) .

Stawiając na pierwszym planie konieczność przedstawienia części własnego życiorysu, "ciężkich przemyśleń" itp. :)

Bardziej interesujące w tym temacie :"Skuteczne sposoby zachęcania do wypuszczania złowionych ryb." byłyby właśnie sposoby :) .

Edukacja jest tym sposobem. Sposób edukowania, to cały szereg pomysłów (na które autor liczył :) ) do wykorzystania w poszczególnych przypadkach. Nic więcej, takie proste i jednocześnie "nie do realizacji" ;) .

 

 

 

 

"Jednym ze sposobów, który szczerze ujął mnie jest docieranie do łowiących ( bo, wędkarzami jeszcze ich nie nazwiemy) w najbardziej dziewiczych zakątkach kraju. Nie ma tam światła, bieżącej wody, masło ubija się ręcznie itd. Zastanawia mnie jeszcze czy sprzęt którym łowią jest im dowożony i co jest walutą wymienną.

W rezultacie ci którzy dowożą, mogliby się wysilić i sprzedać im trochę info na temat C&R . W końcu to w ich interesie."

;)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cierpliwi doczekają się owoców. Dzięki Robert67

 

Nie ma innego sposobu niż edukacja. 

Dzieci są otwarte i przyjmują rzeczy takie jakimi je im przedstawimy. Oczywiście zachęta lepiej je utrwali niż karcenie. Z wiekiem "twardniejemy" i niestety przyczyną jest między innymi źle realizowana edukacja. Dogon nieco pisał o swoich doświadczeniach ze szkolnictwem i edukacją własnego dziecka. 

 

Moja bliska znajoma po wieloletniej pracy porzuciła nauczycielstwo, ponieważ nie chciała pracować w systemie, który psuje ludzi. Jak to ujęła, jedną z porażek obecnego systemu oświaty jest to, że uczeń pozbawiony jest możliwości myślenia samodzielnie. Podstawą obecnej oświaty jest podanie informacji, którą ma się zapamiętać i koniec edukacji. Nie rozwija się myślenia przyczynowo-skutkowego i wyciągania wniosków. Nie ma czasu na analizę, o dyskusji można zapomnieć.

Podsumowując ten krótki wywód napiszę, że wszystko można, a nawet trzeba polepszać, w tym metody edukacji o C&R.

 

Jeśli mijające lata edukacji o C&R nie przyniosły takich rezultatów jakich się spodziewano, (wiadomo cudów nie ma, jednak mogłoby być lepiej) to trzeba się zatrzymać i przyjrzeć temu co się robi. 

 

Owocem właściwej edukacji jest podjęcie samodzielnych działań przez osobę, do której wiedza jest kierowana. To mogą być niewielkie działania, jednak powinny nastąpić. Jeśli nic się nie dzieje, to wina jest po stronie "nauczyciela". Podam prosty przykład.

 

Na głównej stronie Jerkbait pojawia się artykuł o C&R. Jeśli po przeczytaniu takiego artykułu nikt nie wykona kolejnego kroku, to artykuł ten jest jedynie fajnie napisaną informacją, pod którą pojawią się komentarze i to wszystko.

Żeby spełnił on swoje zadanie edukacyjne musi sprawić, że czytający chce zrobić coś dalej. Co? Natychmiast przestanie zabierać ryby? Mało prawdopodobne. Wymieni wszystkie kotwice na bezzadziorowe i połamie osękę. Też wątpliwe. Więc jakie kroki mogły by się pojawić u czytelnika bez naszego podpowiadania mu o tym. Podam kilka przykładów:

- mówi o tym artykule innej osobie

- wysyła link na maile kolegów lub wkleja na FB

- szuka dalszych artykułów, o których wspomina się przy okazji w materiale

 

Ważne jest co człowiek zrobi po przeczytaniu artykułu lub jakiegoś wątku, nie ma znaczenia, czy da lajka lub napisze klepiący po ramieniu komentarz. 

 

Jest jeszcze coś nad czym warto się pochylić. Edukacja dzieci w domu jest prostsza, ponieważ rodzic dysponuje narzędziami jakich nie może użyć chociażby wobec obcego dziecka, o dorosłym nie wspomnę. Tym narzędziem jest autorytet, o ile oczywiście rodzic jest nim dla dziecka... Menadżer w środowisku pracy dysponuje narzędziami do budowania zespołu, których nie da się przełożyć na budowanie środowiska na Jerkbait. Nie wiąże nas żadna umowa, wszyscy jesteśmy tu dobrowolnie. Oczywiście można ludzi karać lub dyscyplinować, jednak nie przekłada się to na realizację celu nauczyciela lecz obraca się przeciwko niemu.

 

Skoro wspomniałem o autorytetach, to ktoś zauważył tą wypowiedź Kowalskiego z Ważnego wątku:

 

 

 

Ciekawa notatka i sądzę, że informacje docierające z "komercyjnej" strony będą, paradoksalnie, traktowane jako bardziej wiarygodne i przekonujace niż z innych źródeł ...

 

Mnie to kompletnie nie zaskakuje. Czy ktoś odpowie dlaczego nie powinno to dziwić Kowalskiego?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech... Nie będę odnosił się do wszystkiego punkt po punkcie bo będę to musiał robić do końca udziału w dyskusji. Ogólnie. Jeśli chodzi o ideologię. Porównałem do metodologii stosowanej w jednej z nich, co budzi bardzo złe skojarzenia. Zwłaszcza w czasach obecnych. Do żadnej ideologii nie próbowałem odnosić się w sposób bezpośredni, porównując propagowanie idei C&R. Widzę, że niepotrzebnie, bo jak zwykle przekręca się przy takich okazjach sens wypowiedzi. Dalej. Nie bierzcie tego do siebie, ale ten wątek jest całkowicie oderwany od rzeczywistości. Zaklina się tu rzeczywistość. Wędkarstwo w PL to nie jerkbait. Wędkarstwo w PL, to zajęcie znaczącej grupy  społeczeństwa, która żyje w biedzie i żyć tak będzie jeszcze bardzo długo. Dla ludzi biednych, C&R to fanaberia. Fanaberią i marzeniem są dla nich co roczne wydatki na sprzęt. Totalną abstrakcją są wyjazdy na ryby do Szwecji, dwa razy w roku. Naprawdę tego nie czujecie? Stąd niezrozumienie, agresja i niechęć do akcji typu edukacja na temat... Kiedy to miejsce na ziemi stanie się miejscem gdzie praca, godne życie i godne wynagrodzenie przestaną być dla większości ludzi problemem, wtedy pochylą się nad C&R, bo wtedy to stanie się to dla nich problemem spędzającym sen z powiek. Dzikie ryby będą wypuszczać, łowić na drogich OS , a o C&R będzie się uczyć w szkołach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 - Niestety nie mamy narzędzi badawczych pozwalajacych na zweryfikowanie  skuteczności  naszych starań. :huh:

 

2 -Wobec tego pewne działania podejmowane są intuicyjnie,w ciemno,że tak powiem i ich efekty w sposób ewidentny,udokumentowany mogą nie być nigdy  udowodnione. :(

 

3 -Dwa powyższe spostrzeżenia bynajmniej nie powinny nas ograniczać i zniechęcać :)

 

4 -Przemiana będzie powolna i trudna do zweryfikowania ,ale proporcjonalnie do podniesienia ogólnego poziomu intelektualnego obywateli-nieunikniona :)

 

5 -Miły komentarz na forum np. w dziale ZDJĘCIA  być może uratuje życie choć kilku ryb.

 

6 -Wiem,wiem to PRAWIE nic ,ale czasem początek może wyglądać właśnie tak.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 - Niestety nie mamy narzędzi badawczych pozwalajacych na zweryfikowanie  skuteczności  naszych starań. :huh:

 

2 -Wobec tego pewne działania podejmowane są intuicyjnie,w ciemno,że tak powiem i ich efekty w sposób ewidentny,udokumentowany mogą nie być nigdy  udowodnione. :(

 

3 -Dwa powyższe spostrzeżenia bynajmniej nie powinny nas ograniczać i zniechęcać :)

 

4 -Przemiana będzie powolna i trudna do zweryfikowania ,ale proporcjonalnie do podniesienia ogólnego poziomu intelektualnego obywateli-nieunikniona :)

 

5 -Miły komentarz na forum np. w dziale ZDJĘCIA  być może uratuje życie choć kilku ryb.

 

6 -Wiem,wiem to PRAWIE nic ,ale czasem początek może wyglądać właśnie tak.

 

7. - powyższe 6 pkt.nie zwalnia nas z obowiązku doskonalenia naszych poczynań i otwartej rozmowy o tym

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko fajnie, tylko skoro tak o tej edukacji, nauczaniu, uczeniu się itd. to warto by było pochylić się nad tym, co to tak naprawdę oznacza.

 

Bo o ile sam fakt nauczania(w tym przypadku "głoszenia wiedzy", że tak to nazwijmy) wystąpi, nie oznacza jeszcze, że wystąpi uczenie się, czyli wywołanie względnie trwałych zmian w wiedzy/postępowaniu/postawie ucznia...Czyli prosto mówiąc, możemy sobie klepać, edukować i kłaść do głowy ile wlezie, ale jak ziarno nie trafi na podatny grunt, to po prostu nie zakiełkuje.

Czy to znaczy, żeby odpuszczać? Absolutnie nie, bo jest jeszcze druga strona medalu, a więc nauczanie jest procesem koniecznym, aby uczenie się wystąpiło. Poza tym, następuje ono szybciej i jest dużo trwalsze, niż by to uczeń sam chciałby tą wiedzę zdobyć, bez pomocy nauczyciela. Pozostaje tylko kwestia doboru metod, a w przypadku C&R pokaz, a następnie naśladownictwo( a potem doskonalenie metodą powtórzeniową, aż do wędkarskiej emerytury) wydają się być najrozsądniejsze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako człowiek z małej miejscowości ale jednocześnie otoczony wieloma sąsiadami-wędkarzami, chciałbym zaznaczyć, że oni nawet się nie zastanawiają nad możliwością wypuszczenia ryby. Tutejsza debata jest dla nich tak samo abstrakcyjna (i z pewnością do końca ich dni taką pozostanie), jak teoria względności. Takich ludzi spisałbym na straty - jeśli w ogóle próbowałbym ich edukować. To co ja robię z rybami jest dla nich tajemnicą. To co oni robią z rybami - jest mi szczerze obojętne. Jeśli nad kimś miałbym się zastanawiać w kontekście głębokich zmian etycznych, to tylko nad młodzieżą. Ale tu znowu się irytuję, gdy spotkany nad wodą młodzian od razu pyta czy ja jem ryby czy nie. Ale autorytet wydaje się tutaj jedynym skutecznym sposobem. Nie koniecznie tata, czasem przygodny wędkarz, sąsiad czy Szymański. Wszystko jedno - byle wywarł wrażenie. Inaczej będzie tylko irytacja, która działa odstraszająco. Przecież dziś 90% artykułów musi zawierać na końcu wpis "miło było patrzeć jak zwracam mu wolność", a każdy film kończy się wiadomym ujęciem. Mało tego - gdy zabraknie tego "dopełnienia" od razu nasuwają się oskarżenia: "pewnie zabrał!" :D Ten przesyt działa być może na młodych, ale starych gruntowców raczej bawi "a on i tak na przekór będzie robił swoje" Żaden cwaniak nie będzie mu mówił, co ma z rybą zrobić.

Edytowane przez SPIDERLING84
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z pierwszą częścią wypowiedzi nie za bardzo się zgadzam. Schodzenie z edukacją do żłobka nie oznacza braku możliwości edukacji dorosłych, lecz brak naszych umiejętności. Mnie nie brak odwagi by to przyznać. Jeśli ktoś mi powie, że brak mi wiedzy, a jest to coś ważnego dla mnie, to ją uzupełniam i tyle. Jeśli nie, to komu robię krzywdę? Sobie, bo zacznę obwiniać innych za brak własnych kompetencji. Więc dzieci - Tak, młodzież -Tak, dorośli - Tak.

 

Natomiast słowo o autorytetach jest tu bardzo dobrze zaznaczone.

 

 

Ale autorytet wydaje się tutaj jedynym skutecznym sposobem. Nie koniecznie tata, czasem przygodny wędkarz, sąsiad czy Szymański. Wszystko jedno - byle wywarł wrażenie. Inaczej będzie tylko irytacja, która działa odstraszająco. Przecież dziś 90% artykułów musi zawierać na końcu wpis "miło było patrzeć jak zwracam mu wolność", a każdy film kończy się wiadomym ujęciem. Mało tego - gdy zabraknie tego "dopełnienia" od razu nasuwają się oskarżenia: "pewnie zabrał!" 
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sporo ogólników i wewnętrznego przekonania - nie da się. Kto sądzi, że Aleksander zwany Wielkim budził się rano z myślą "Nie da się"?

:D 

 Spójżmy wpierw na rzeczy małe. Mamy staw. Zarybiamy go. Sprzedajemy karty. Drobna ryba bez ograniczeń, grubsza (karpie, liny, amury, szczupaki) 20 szt na rok. Sporo ryb po 35-40 cm, ale są też i ponad pół metrowe. Po kilku tygodniach te czterdziestaki są wszystkie (SIC!) wypuszczane, bo "szkoda sobie psuć limitu". Liny nieomal bez wyjątku wracają do wody. "Bo to taka piękna ryba, panie, szkoda jej zabijać" ( :) ) Naprawdę, to szkoda niewielką rybkę zabrać, zamiast możliwego do złowienia sporego karpia czy amura, ale kto by w to wnikał :)

Mija kilka lat. Wprowadzamy ograniczenie drobnej ryby do pięciu sztuk - odpada kilku "mięsiarzy", którzy złorzecząc zmienili łowisko, ale pozostali przyklasnęli pomysłowi. Atmosfera na łowisku zrobiła się trochę milsza, a ryby jeszcze częściej wracały do wody. Kolejnym krokiem było wprowadzenie górnego wymiaru dla karpi. Bo taki duży to już niesmaczny ( ;) ), bo cenny dla łowiska niezwykle, bo jak ktoś złowił i wypuścił, to jutro może ja go złowię i choć raz w życiu zmierzę się z dużą sztuką? A za rok - bardzo dużą?

I nastąpiła zmiana świadomości łowiących, większa dbałość o łowisko i ryby, brak śmieci, serdeczność w stosunku do kolegów. Właśnie "kolegów", a nie konkurencji pokarmowej...

Bzdura?

Fantazja?

Bajki?
To jest obraz łowiska mojego koła. Ludzie, którzy nigdy w życiu łowiąc w "otwartej" wodzie nie wypuszczali ryb, teraz czynią to z uśmiechem na ustach. Nauczyli się, że karp, to musi mieć pół metra, inaczej jest to karpik. Kroczek nieledwie.

 

Każdy z nas może pójść do swego koła i na dorocznym zebraniu Walnym zgłosić wniosek o przyjęcie rocznego limitu ryb dużych. Tam, gdzie tego limitu jeszcze nie ma. Tam, gdzie jest - o jego zaostrzenie. Wprowadzić dzienny limit okonia - 10 szt. Lepiej połączyć go z płocią. Wytłumaczyć, że garstka mięsiarzy nie będzie bezkarnie wyławiać nam ryb, skoro taka ilość przeciętnemu wędkarzowi wystarczy. Nikt nie chce łatki "mięsiarza" i wnioski powinno udać się przegłosować. Trzeba do tego przekonać wcześniej kilku kolegów, rozsiąść się po sali i wzajemnie popierać. Wtedy będzie to "głos ludu" a nie zgoszkniałego samotnika czy (siedzących razem) grupki krzykaczy.

Trzeba też wcześniej przekonać kolegów z innych kół. Kolegów, którzy myślą podobnie. Niech oni u siebie zorganizują kila osób i zrobią to samo. Wniosek z jednego koła można zlekceważyć. Jeśli będzie taki sam, zgłoszony z większości kół, tak łatwo odrzucony nie będzie. Może nie udać się za pierwszym podejściem. To należy próbować ponownie, za (pozytywny) przykład stawiając okręgi, gdzie podobne wnioski zostały uchwalone. 

Kolejnym krokiem jest wprowadzenie wymiarów górnych. Łowisk "no kill". Zmniejszenie dziennego limitu drapieżników do 1 szt. Później do 1 szt. na tydzień. Wszystko da się zrobić - przykład stawów pokazuje, że można. 

Małymi kroczkami, wyznaczając sobie konkretne, możliwe do osiągnięcia cele na "za chwilę", oraz mając śmiałą wizję docelową na "za lata".

Nie ma co gdybać i nażekać, że się nie da. Da się. Choć trzeba ruszyć tyłek i pójść na zebranie do tego nielubianego koła. Nikt za nas tego nie zrobi. A jeśli ktokolwiek ma wątpliwości, zapraszam nad staw mojego koła. Tam C&R jest powszechne. A średnia wieku wędkujących mocno po pięćdziesiątce, bo trochę dzieci też jest. Więc mi nie wmawiajcie, że z dorosłymi czy dziadkami się nie da. Mam twarde dowody, że się da B)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W mojej okolicy jest woda - licencyjna. Typowy staw karpiowy. Wpuszczono tam 30 jesiotrów. Nie wolno ich zabierać! Ostatnio sąsiad krzyczy z za płotu, że zostało już 29 :lol:  Ale powyższym wpisem przekonałeś mnie, że małymi kroczkami jednak u starszych jest szansa na zmianę. Chociaż za przykładem jesiotrów - jest to dość trudne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety Krzysiek ma rację.. niestety.

Kiedy to miejsce na ziemi stanie się miejscem gdzie praca, godne życie i godne wynagrodzenie przestaną być dla większości ludzi problemem, wtedy pochylą się nad C&R, bo wtedy to stanie się to dla nich problemem spędzającym sen z powiek. Dzikie ryby będą wypuszczać, łowić na drogich OS , a o C&R będzie się uczyć w szkołach.

 

To co obserwujemy "na ziemi" zmierza dokładnie w przeciwnym kierunku. Obawiam się również, że w dobie chaotycznej walki z rzeczywistością człowiek doprowadzi nie tylko do wypuszczania ryb, ale do ich niełowienia dla przyjemności.

 

Umówmy się, my wędkarze stosujący c&r męczymy zwierzęta.

 

Mało tego, lubimy to robić, jest gdzieś w nas głęboko instynkt łowcy i potrzeba męskiego obcowania z naturą w samotności. Większość z nas zdaje sobie z tego sprawę jednak odsuwa to gdzieś na bok w myślach, Ci którzy nie zdają sobie sprawy powinni o tym pomyśleć.

 

Chociaż sam stosuję i nie zabieram żadnych złowionych ryb to uważam, że c&r nie zasługuje na przekazywanie dalej, młodym pokoleniom. Kiedyś będą nas mieli za dzikusów którzy znęcali się nad zwierzętami, kaleczyli dla przyjemności, uwalniali i cieszyli mordy do kamer, aparatów etc. Czyż nie?

 

c&r nie ma przyszłości i jest jak świadomość palacza. Palę, wiem, że to złe i że mnie to zabija.. taki żal mnie ogarnia, że aż muszę zapalić, itd..

 

Jest to pewien problem i pewien paradoks. To tak w odniesieniu do percepcji świata, punktu widzenia i postępowania zgodnie z logiką wyzbycia się ignorancji i życia w zgodzie z naturą. 

 

"A co gdyby wasz synek w przyszłości, co to go jeszcze nie macie, więc nie mówcie mi że siedzi z tyłu..." za 500 lat miał takie hobby, łowienia zwierząt domowych, psów, kotów na wędkę dla przyjemności ich uwolnienia po trudach walki?

 

Wyjechałem dość daleko ale skoro mowa o edukacji to chyba tak trzeba.

Edytowane przez Sławek.Sobolewski
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

c&r już jest nieaktualne, teraz czas na no fishing i to wcale nie jest żart :)

chyba czas wymiksować się z tej dyskusji i jej podobnych.

Ja dalej będę robił to co uważam za słuszne.

Pozdrawiam wszystkich którzy uważają że c&r jednak ma sens i nie musi skończyć się ciąganiem kotów i psów za pysk.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem z uwagą wpis Janusza i on podsuwa dobre realne rozwiązanie.

 

Zanim zaczniecie naciskać klawisze klawiatury z kolejnymi historiami o stawach z góry napiszę, że to co chcę przekazać w żaden sposób nie odnosi się do stawów, łowisk komercyjnych i jakichkolwiek zbiorników wodnych. W treści postu Janusza zobaczyłem mechanizm, czyli ten element wprowadzania zmian, który jest bardzo ważny i pominąć go nie można. Jak ktoś ma ochotę zrobić to na swoim stawie to proszę bardzo, jednak nam potrzeba możliwości startu z grubej rury.

 

 

 

Teraz zrobię przerwę do wieczora bo pisać nie mam czasu. 

 

 

Ps

Swoją drogą Januszu kolego sympatyczny mam spore wątpliwości, że nastąpiła w tych ludziach zmiana. Z opisu wnioskuję, że nie mieli wyjścia i musieli zaakceptować fakty, których zmienić nie mogą. Nie chcę się zakładać, jednak "odpuszczenie" tych ograniczeń, w bardzo krótki sposób ujawniło by jak słaby jest to mechanizm. Jednak pomysł  dostrzegłem dzięki temu wpisowi.

 

Nie odpowiadaj na to  proszę jeśli nie zapytałeś tych ludzi, o to co nazywasz "zmianą świadomości łowiących".  ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety Krzysiek ma rację.. niestety.

 

To co obserwujemy "na ziemi" zmierza dokładnie w przeciwnym kierunku. Obawiam się również, że w dobie chaotycznej walki z rzeczywistością człowiek doprowadzi nie tylko do wypuszczania ryb, ale do ich niełowienia dla przyjemności.

 

Umówmy się, my wędkarze stosujący c&r męczymy zwierzęta.

 

Mało tego, lubimy to robić, jest gdzieś w nas głęboko instynkt łowcy i potrzeba męskiego obcowania z naturą w samotności. Większość z nas zdaje sobie z tego sprawę jednak odsuwa to gdzieś na bok w myślach, Ci którzy nie zdają sobie sprawy powinni o tym pomyśleć.

 

Chociaż sam stosuję i nie zabieram żadnych złowionych ryb to uważam, że c&r nie zasługuje na przekazywanie dalej, młodym pokoleniom. Kiedyś będą nas mieli za dzikusów którzy znęcali się nad zwierzętami, kaleczyli dla przyjemności, uwalniali i cieszyli mordy do kamer, aparatów etc. Czyż nie?

 

c&r nie ma przyszłości i jest jak świadomość palacza. Palę, wiem, że to złe i że mnie to zabija.. taki żal mnie ogarnia, że aż muszę zapalić, itd..

 

Jest to pewien problem i pewien paradoks. To tak w odniesieniu do percepcji świata, punktu widzenia i postępowania zgodnie z logiką wyzbycia się ignorancji i życia w zgodzie z naturą. 

 

"A co gdyby wasz synek w przyszłości, co to go jeszcze nie macie, więc nie mówcie mi że siedzi z tyłu..." za 500 lat miał takie hobby, łowienia zwierząt domowych, psów, kotów na wędkę dla przyjemności ich uwolnienia po trudach walki?

 

Wyjechałem dość daleko ale skoro mowa o edukacji to chyba tak trzeba.

 

 

Z częścią się zgodzę, z częścią nie. Skoro zrobił się już kogel mogel, to pozwolę sobie na jeszcze jedną uwagę, którą zapomniałem poczynić. Mianowicie. Na tym forum wyśmiewa się grunciarzy, spławikowców, łowiących na tzw. zdechlaki, wyzywa od gliździarzy, gumofilców, mięsiarzy etc. Spinnig, muchę i ich pochodne traktuje się jako wyższe, a nawet bardziej cywilizowane, resztę jako niegodne. Lży się jak psy łowców okazów, tylko dlatego że zabili rybę zgodnie z przysługującym ma danym łowisku prawem. Teraz w tych okolicznościach będzie się tu odbywała dyskusja o tym jak tych wszystkich pozostałych wędkarzy, których tak bardzo kochamy i o których myślimy tak serdecznie nawracać. Niezręczność? Chyba za mało powiedziane.    

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(...)Swoją drogą Januszu kolego sympatyczny mam spore wątpliwości, że nastąpiła w tych ludziach zmiana. (...)

Na stawach obowiązuje zakaz spinningowania, więc "rozmijam się" nad wodą z większością stałych stawów bywalców. Jednak na własne oczy widziałem jednego z nich, jak złowił karpia około 40 cm na Żywieckim i z uśmiechem go wypuścił. "Niech rośnie", powiedział. Jeszcze dziesięć lat temu byłby to konsumpcyjny rarytas dla tego łowcy. Teraz "wstyd" mu było zabrać takiego szkraba...

 

Czterdzieści lat temu nikomu, kto brał dziecko (swoje lub cudze) na ręce nie przyszło do głowy, by wyjąć papierosa z ust. W czasie wizyt gości w domu popielniczki aż przesypywały się. Dziś nie do pomyślenia. Paliło się wszędzie - w szkołach, sklepach, knajpach i szpitalach. Tak, w szpitalach stały na korytarzach popielniczki :)

 

Świat się zmienia i mamy na to wpływ. Wystarczy w to uwierzyć!

 

 

c&r już jest nieaktualne, teraz czas na no fishing i to wcale nie jest żart :)

Sławku, pora pomyśleć o zmianie hobby. Proponuję szachy.

:)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koledzy - w moim przekonaniu Sławek Sobolewski ma bardzo dużo racji - prawne usankcjonowanie C&R w wersji ortodoksyjnego "no kill", paradoksalnie może być w dłuższej perspektywie  czasowej (może nie tak bardzo długiej) prostą drogą do całkowitego zakazu wędkarstwa. Argument dla wyznawców takiej koncepcji będzie banalnie prosty: "skoro nie polujesz to znaczy, że dla chwilowej przyjemności znęcasz się nad żywym stworzeniem kłując je hakiem i fundując stres siłowego wyciągania z naturalnego środowiska".

Aż mnie mrozi gdy sobie pomyślę, że może do tego dojść..... Jestem absolutnie przeciwny takim teoriom, co nie zmienia faktu, że one się coraz śmielej ujawniają. Wyznawcy tej idei, o ile nie są całkowitymi wegetarianami, wykazują ten model prawomyślnego, poprawnego politycznie, myślenia,  który przesycony jest czystą hipokryzją. Myślistwu i wędkarstwu mówią NIE, ale już przeciwko wielkoprzemysłowym hodowlom ryb, drobiu, krówek i świnek.....i ich masowemu zabijaniu dla potrzeb konsumpcyjnych ....... jakoś argumentów nie znajdują. Wiadomo - "wędkarza - sadystę" nad wodą każdy może zobaczyć, a obrazki z rzeźni do świadomości masowego odbiorcy docierają sporadycznie. Kurczak nie kojarzy się z czymś co ma głowę i pióra tylko z tym czymś różowym, co leży bez łba, "cyckami" do góry w hipermarketowej lodówce.  To takie, swoiste tabelaryczne wartościowanie życia - pstrąg w rzece zasługuje by mu oszczędzić cierpień, ale kogut w ciasnej klatce na drobiowej fermie już nie,..... bo przecież on żyje tylko po to by go ....zjeść. 

To taki znak naszych czasów przesyconych kłamstwem i obłudą.

Jeden z "czołowych etyków" w naszym kraju, przeciwnik wędkarstwa - prof. Hartman zapytany w wywiadzie czy jada mięso ?....... odpowiedział, że tak, ale coraz rzadziej i stara się z tym walczyć........... :rolleyes:  :rolleyes:  :wub: ...... 

 

Dlatego osobiście podchodzę do C&R jako swoistego "prawa łaski", które stosuję i nikomu nic do tego. Jestem za zmniejszeniem limitów połowowych, wprowadzeniem wymiarów widełkowych, poszerzaniem na łowiskach stref "no kill". Wierzę głęboko w słuszność idei C&R i zamierzam je propagować w miarę moich skromnych możliwości. Jestem natomiast przeciwny całkowitemu wprowadzeniu zasady "no kill", ze względów powyżej przedstawionych. Niech każdy ma wybór czy wędkować na ubogiej wodzie z możliwością zabierania ryb, czy na tych bogatszych.

 

A co do dylematów dotyczących przewagi edukacji nad prawem (systemem zakazów i nakazów), bądź odwrotnie - przytoczę krótką historyjkę sprzed trzech dni.

Znajomy, miłośnik szybkich samochodów i sportowej jazdy, opowiadał o swoich objazdowych wakacjach po Europie Zachodniej - Włochy, Francja, Hiszpania, Niemcy itp.,itd. - wychwalał także zalety swojego samochodu (fajny i ma moc) mówiąc, że średnio spalił ok. 8,5 l  na 100 km.  

Ja na to, że nieźle, zważywszy jego skłonności do ostrej jazdy....... A on - nie, nie..... to niezupełnie tak.....w Polsce to ja faktycznie szaleję, w Niemczech na autostradach też czasem sobie pozwolę (tam wolno), ale poza tym nigdzie nie przekraczałem dozwolonej prędkości o więcej niż 10 km/h....., bo wiadomo.... tam prawo działa i konsekwencje mogą być przykre...... 

 

Pozornie poza tematem ? Chyba tylko pozornie - nikt mnie nie przekona, że rozsądne, choć nawet dość restrykcyjne prawo, oczywiście pod warunkiem jego egzekwowania, pozbawione jest walorów edukacyjnych. Pewnie, że to edukacja przez przymuszanie......, tylko czy istnieje skuteczna edukacja pozbawiona tego elementu ? W jednym z odcinków "Czterdziestolatka" pt. "Sprawa Małkiewicza" uroczy Mareczek Karwowski wyjaśnił ojcu, że wraz z kolegami założyli swoją szkołę ....... ograniczyli zajęcia z "matmy i polskiego",.....a dołożyli z wf-u......  

 

Przyznam, że jak czytam w postach Kolegów,  że zakazy i nakazy nic nie dadzą bo to relikt minionej epoki, że tylko edukacja...... to jakoś nie mogę się przekonać. Ciągle słyszę to w TV......... "trzeba edukować". Żebym tak jeszcze usłyszał złotą receptę na tę skuteczną edukację...... 

 

Żeby już nie przynudzać - edukować warto, bo to jeden z najistotniejszych czynników działania racjonalnego prawodawcy. Trzeba to czynić by adresat normy prawnej wiedział dlaczego ma ją stosować - np "nie wolno zabijać lipienia bo to gatunek zagrożony w wyniku ograniczenia jego naturalnego środowiska na skutego rabunkowej gospodarki człowieka w minionym okresie, nie wolno zabijać szczupaka 80 cm + bo jest ich coraz mniej, a taki okaz to potencjalny świetny dostarczyciel materiału reprodukcyjnego gatunku" ..... itp., itd. 

 

Jak słyszę nie zakazuj tylko edukuj...... to mam wrażenie, że jakaś niemoc się za tym kryje. Gdyby w historii ludzkości sama edukacja przyniosła oczekiwane skutki prawo byłoby całkowicie zbędne.

 

Mam wrażenie (a nawet pewność), że wiele społeczeństw Europy Zachodniej, w szczególności skandynawskich, stawianych często w wielu aspektach za wzór rozwoju cywilizacyjnego, zostało w dużej mierze, właśnie szacunkiem do prawa wyedukowanych.  

 

Pozdrawiam serdecznie.

 

Robert.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwoli czystości porozumienia, tzn. byśmy stosowali pojęcia, które tak samo rozumiemy:

(...) Jestem za zmniejszeniem limitów połowowych, wprowadzeniem wymiarów widełkowych, (...)

Wymiary widełkowe są stworzone w celu ochrony najlepszych reproduktorów. Takich, które jeden (czasem kilka razy ) już się tarły i posiadają największą przeżywalność potomstwa oraz wolne są od wad genetycznych. W przypadku szczupaka będzie to (powiedzmy) 60-80 cm. Oznacza to, że wszystkie szczupaki do 50 cm (wymiar ochronny), oraz pomiędzy 60 a 80 cm (wymiar widełkowy) WYPUSZCZAMY. Natomiast ryby 50+ do 60 cm, oraz 80+ (wymiar widełkowy) MOŻNA ZABRAĆ. Tak działa wymiar widełkowy.

W Polsce często jest mylony z wymiarem górnym.

 

Na marginesie, od dziesięcioleci pokutuje mit o niezwykłych zdolnościach reprodukcyjnych wielkich osobników. Jest to oczywista (dla każdego, kto zechce zgłębić choć trochę temat) nieprawda. Uwalnianie okazów powinno następować z całkiem innych, niż reprodukcyjne pobudek.

Z szacunku.

Dla przyrody, której jest to pomnik.

Dla kolegów, przyjaciół, którzy również będą mieli szansę spotkać się z olbrzymem.

Dla siebie, bo postępując szlachetnie stajemy się lepszymi ludźmi.

Czego sobie i wszystkim czytającym serdecznie życzę :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwoli czystości porozumienia, tzn. byśmy stosowali pojęcia, które tak samo rozumiemy:

Wymiary widełkowe są stworzone w celu ochrony najlepszych reproduktorów. Takich, które jeden (czasem kilka razy ) już się tarły i posiadają największą przeżywalność potomstwa oraz wolne są od wad genetycznych. W przypadku szczupaka będzie to (powiedzmy) 60-80 cm. Oznacza to, że wszystkie szczupaki do 50 cm (wymiar ochronny), oraz pomiędzy 60 a 80 cm (wymiar widełkowy) WYPUSZCZAMY. Natomiast ryby 50+ do 60 cm, oraz 80+ (wymiar widełkowy) MOŻNA ZABRAĆ. Tak działa wymiar widełkowy.

W Polsce często jest mylony z wymiarem górnym.

 

Na marginesie, od dziesięcioleci pokutuje mit o niezwykłych zdolnościach reprodukcyjnych wielkich osobników. Jest to oczywista (dla każdego, kto zechce zgłębić choć trochę temat) nieprawda. Uwalnianie okazów powinno następować z całkiem innych, niż reprodukcyjne pobudek.

Z szacunku.

Dla przyrody, której jest to pomnik.

Dla kolegów, przyjaciół, którzy również będą mieli szansę spotkać się z olbrzymem.

Dla siebie, bo postępując szlachetnie stajemy się lepszymi ludźmi.

Czego sobie i wszystkim czytającym serdecznie życzę :)

 

Janusz - to rzeczywiście z wymiarem widełkowym namieszałem, choć intencje były jasne - bardziej zatem optuję za wymiarem górnym.

Do mnie w sposób oczywisty przemawia etyczny zakaz zabijania okazu,.....ale jak widać nie do wszystkich, więc jeśli już wędkarz nie jest w stanie zrozumieć czym w przyrodzie jest dwumetrowy sum czy metrowy szczupak to może podkreślenie ich walorów reprodukcyjnych zadziała na wyobraźnię.

 

To były jedynie przykłady, podane tak naprędce - istota jest jasna i oczywista - maksymalne zwiększenie przeżywalności łowionych ryb i to nie tylko poprzez zaniechanie ich zabijania w celu zjedzenia, ale stosowania właściwych metod połowu (choćby pojedyncze haki bezzadziorowe), holu, podbierania, wypuszczania - czyli cały, w kompleksowym ujęciu C&R. 

 

Serdeczności. Robert.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...