Skocz do zawartości

Łowcy wędkarskiej historii - śladami namacalnych dowodów


Matta

Rekomendowane odpowiedzi

W swoim krótkim życiu widziałem kilka kijów zrobionych z ( podobno szpady),ja miałm chyba od 68-70 kij raczej z floretu, kwadratowy (prawie)przekrój .od 70 byłem posiadaczem ( dumnym i durnym)fivy 240cm z pełnego szkła .dlaczego durnym to tłumacze .kolega pracował w nrd i w liście pytał czy czy chce kij z pręta czy rurki , sam diabeł nie mówił puste szkło ( wtedy).i zamówiłem z pręta myśląc że jest lepsxy.a czy miałem kij ze szpady czy z floretu to niech się wypowiedzą atos portos i aramis albo ten czwarty.

To nie były żadne szpady tylko sklepane kosiska a, że taki spiner przypominał wyglądem szpadę, to nazwa taka się przyjęła ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie do końca jest tak jak piszesz. Dawno, dawno temu, na "zgniłym zachodzie" stalowe blanki były po prostu produkowane. Ja wtedy (byłem niewinnym pacholem) trenowałem szermierkę w stołecznej, wojskowej Legii wawa. Nie bardzo rozumiałem kolesi, którzy nagabywali mnie i innych, czy nie "zorganizowali byśmy" floretów. Coś bredzili o wędkarstwie i takie inne pierdoły o wędkach?! ...zrozumiałem po latach. Widziałem takie kije nawet w Chicago, ręcznie robione przez naszego rodaka , Daniela Pieczonkę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"...czy nie "zorganizowali byśmy" floretów..."

 

Przypomina mi to podbieranie prętów, takiej ówczesnej nowości, elektrycznego pastucha.

Szlifowanie tego, to droga przez mękę.

Za to efekty, zadowalały nawet tych nielicznych, bardziej wybrednych.

Edytowane przez popper
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"...czy nie "zorganizowali byśmy" floretów..."

 

Przypomina mi to podbieranie prętów, takiej ówczesnej nowości, elektrycznego pastucha.

Szlifowanie tego, to droga przez mękę.

Za to efekty, zadowalały nawet tych nielicznych, bardziej wybrednych.

Też to robiłem! ...Masakra... - Wszędzie pełno było drobinek tego szkła (skrobanie nożem a następnie szlifowanie papierem...) a skóra rąk - ...dwa dni swędziała!... Natomiast satysfakcja po skończonej pracy - była ogromna! :) 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie do końca jest tak jak piszesz. Dawno, dawno temu, na "zgniłym zachodzie" stalowe blanki były po prostu produkowane. Ja wtedy (byłem niewinnym pacholem) trenowałem szermierkę w stołecznej, wojskowej Legii wawa. Nie bardzo rozumiałem kolesi, którzy nagabywali mnie i innych, czy nie "zorganizowali byśmy" floretów. Coś bredzili o wędkarstwie i takie inne pierdoły o wędkach?! ...zrozumiałem po latach. Widziałem takie kije nawet w Chicago, ręcznie robione przez naszego rodaka , Daniela Pieczonkę.

Robert, nie wiem co było produkowane na "zgniłym zachodzie", piszę co było ręcznie klepane na "dzikim wschodzie" :))) Z przekazu mojego Ojca wynika, że były to lata 50-60. Taki spinning był wówczas prawdziwym luksusem. Chyba tylko ze trzy osoby posiadały go w naszych nadbużańskich stronach, i to nie żadne gumofilce, a ludzie z inteligiencji :) Prosty lud łowił kłomlą, względnie sznurem ;)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Większy to chyba ręczna robota.

Mniejszy to "francuzik" nie mam do niego pudełka ale chyba mam ulotkę firmowa

Robert,

mógłbyś coś napisać więcej o tym wobku francuskim (rok produkcji, długość). Podobne robiła Spółdzielnia Rzemieślnicza "Centrum" z Warszawy. Kupiłem od Cezarego m.in. wobler sumik, który jest baaardzo podobny. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mówisz o "sumiku" - korpus z pianki blaszany ster?

A o tych woblerkach to zbyt wiele nie wiem.

Pojawiły się w katalogu Francuskiej firmy "Pezon & Mitchel" w 1960. (ale już występowały w latach 50-tych).

Były to dwa modele: zamieszczony już tutaj FLOPY. Występował w trzech rozmiarach. Ja posiadam "duży" 7,7g. 6,5 cm bez steru, 8,0 cm ze sterem oraz mały 2,7g. 4,3 cm bez steru i ok. 5,2 cm. ze sterem.

Są to woblery z gumy, puste i jak były nowe to były miękkie. Z czasem twardnieją a następnie ulegają skruszeniu (jak mój mniejszy model :( ). W latach 70-80 Mitchel i Garcia robiły je na rynek amerykański w wersji twardej/pełnej z tworzywa lub drewna.

W czasach najnowszych produkuje je jeszcze Rublex. Woblery były robione chyba w trzech wersjach kolorystycznych.

Drugim modelem "Pezon & Mitchel z lat 60-tych był PLUCKI

Mam jeden w średniej kondycji. Również gumowy i ulega degradacji (trochę go konserwuję  ;) )

post-52107-0-94198300-1473177347_thumb.jpg

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mówisz o "sumiku" - korpus z pianki blaszany ster?

A o tych woblerkach to zbyt wiele nie wiem.

Pojawiły się w katalogu Francuskiej firmy "Pezon & Mitchel" w 1960. (ale już występowały w latach 50-tych).

Były to dwa modele: zamieszczony już tutaj FLOPY. Występował w trzech rozmiarach. Ja posiadam "duży" 7,7g. 6,5 cm bez steru, 8,0 cm ze sterem oraz mały 2,7g. 4,3 cm bez steru i ok. 5,2 cm. ze sterem.

Są to woblery z gumy, puste i jak były nowe to były miękkie. Z czasem twardnieją a następnie ulegają skruszeniu (jak mój mniejszy model :( ). W latach 70-80 Mitchel i Garcia robiły je na rynek amerykański w wersji twardej/pełnej z tworzywa lub drewna.

W czasach najnowszych produkuje je jeszcze Rublex. Woblery były robione chyba w trzech wersjach kolorystycznych.

Drugim modelem "Pezon & Mitchel z lat 60-tych był PLUCKI

Mam jeden w średniej kondycji. Również gumowy i ulega degradacji (trochę go konserwuję  ;) )

Nieprawdopodobne, że takie przynęty jeszcze się zachowały!... Szacun Robercie!

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Było kilka modeli tych woblerów. Szczupak, sum, ukleja i  bezsterowy. W kilku wersjach kolorystycznych. Są o tyle ważne bo to chyba pierwsze, seryjnie tłoczone woblery w PRL. A dla mnie o tyle ważne, bo na szczupaczka złowiłem w młodości na j. Czerniakowskim w Warszawie, okonia 42,5 cm 1,25 kg (wiele lat potrzebowałem aby poprawić ten wynik

post-52107-0-94320400-1473181689_thumb.jpg

post-52107-0-18301100-1473181704_thumb.jpg

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Natomiast nie mam pewności co do takiej obrotówki z moich zbiorów

 

post-52107-0-90664500-1473182238_thumb.jpgpost-52107-0-84149700-1473182255_thumb.jpg

 

Pasuje mi to na "błystkę łyżkowa , prążkowana, wirującą, wewnątrz lakierowaną do połowy na czerwono"

Art 101/1 w katalogu Sprzęt rybacki Warszawa 1950.

Może ktoś, coś podpowie więcej?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mam tylko tego bezsterowego. Też mam takie wrażenie, że to jedne z pierwszych seryjnie wykonywanych wobków w Polsce. Wydaje mi się, że korpusy wykonane są z jakiegoś styropianu, ale mogę mylić się.

Masz większy do nich sentyment, niż ja. Mnie nigdy nie udało się zbliżyć do takich rozmiarów okonia. Gratulacje  :) .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...