Skocz do zawartości

Łowcy wędkarskiej historii - śladami namacalnych dowodów


Matta

Rekomendowane odpowiedzi

  • 2 tygodnie później...

Wszystko zależy od tego, co przyjmiemy za rzecz starą. Te setki Kirby były powszechnie stosowane przez naszych rybaków jeziorowych do sznurów i pup węgorzowych (szczególnie te w wersji ocynk). Plastykowe pudełka to już raczej gdzieś druga połowa 70-tych. Wcześniej Mustad stosował tekturowe pudełka, a jeszcze wcześniej aluminiowe: https://www.ebay.com/itm/153364765495 

Nie tylko rybacy je stosowali. Jak już kiedyś tu pisałem, już na przełomie lat 70-tych i 80-tych zbroiłem nimi Meppsy, zacząłem od Aglii TW i Cometa De-Ho. Później kupiłem drut dentystyczny Dental i mogłem przezbroić dowolną obrotówkę.

Miałem te haki w rozmiatach 1, 2, 4 ocynkowane (parę tych najmniejszych pewnie jeszcze się gdzieś w domu plącze), lekko je gładzikiem iglaczkiem podostrzyłem i zakładałem na nie najpierw igielit, a później pierwsze twistery, które mi przywieźli koledzy z RFN.

Takie tandemy wolałem od Meppsa Mino, pomimo, że na niego udało mi się złowić pierwsze w życiu bolenie, które na nic innego nie reagowały, ale to już inna bajka...

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jasne Mieczysławie, że nie tylko rybacy. Rybacy tysiącami. Ocynkowane, bo jednak parę godzin tkwiły w przewodzie pokarmowym węgorza. W czasie MŚ w 1974 zaliczałem praktykę w PGRyb. Ostróda. Nie codziennie, ale stawialiśmy takich po 1000-1500 na Drwęckim. W sklepach było je można kupić bez większych problemów. Trzeba powiedzieć, że oferta Mustadów w 60-tych i 70-tych była w naszych sklepach naprawdę niezła.W pierwszej połowie 70-tych stosowałem je do łowienia węgorzy, a czasami nawet przy żywcówce na szczupaka, jako alternatywę dla czepliwych kotwiczek. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jasne Mieczysławie, że nie tylko rybacy. Rybacy tysiącami. Ocynkowane, bo jednak parę godzin tkwiły w przewodzie pokarmowym węgorza. W czasie MŚ w 1974 zaliczałem praktykę w PGRyb. Ostróda. Nie codziennie, ale stawialiśmy takich po 1000-1500 na Drwęckim. W sklepach było je można kupić bez większych problemów. Trzeba powiedzieć, że oferta Mustadów w 60-tych i 70-tych była w naszych sklepach naprawdę niezła.W pierwszej połowie 70-tych stosowałem je do łowienia węgorzy, a czasami nawet przy żywcówce na szczupaka, jako alternatywę dla czepliwych kotwiczek. 

No to witaj w klubie. 

Zarówno ja, jak i inni moi koledzy, wówczas nastolatkowie, stosowaliśmy te haki do połowu okoni i szczupaków na żywca.

Kotwic nie stosowaliśmy wogóle.

Kiełbie zaczepialiśmy za pyszczek, przez dziurkę od nosa - tak to wówczas nasywaliśmy. Tak zaczepiony żywiec pięknie chodził, bo nie był mocno pokaleczony.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Tak pobieżnie zaglebilem się w wątek i lekki smutek mnie wziął.

Kiedyś za małolata miałem cały zestaw Alg, Wydr i innych takich. Z kilo żelastwa łącznie.

Niestety podczas jednego z wypadów pudło wyladowalo w wodzie i definitywnie poszło na dno. Może archeolodzy kiedyś znajdą?

Ehh było i poszło przez moją głupotę a ryby na to były.

 

Ale żeby w temacie.

Miałem i pewnie gdzieś nadal mam pewien kołowrotek.

Jego dziwną cechą było to że był jak muchowy z możliwością skrętu o 90 stopni.

Absolutnie nie znam producenta.

Ktoś kojarzy takie cudo?

W moich rękach był w latach '90.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Psil - kumpel miał taki. Z muchą nie miał nic wspólnego, ot "udoskonalona" wersja kołowrotka o ruchomej szpuli żeby można było łatwiej i dalej rzucać.

 

Pamiętam jak straciłem ostatnią mosiężną Algę C3 czy jak jej tam, z czerwonym oczkiem... siedziałem na pontonie, nie brało więc wyjąłem magiczną Algę z pudełka, wyjąłem zestaw z wody, z agrafki odpiąłem co tam było, schowałem toto do pudła, następnie stwierdziwszy, że dużo i luźnej plecionki po pokładzie się majta więc by to zniwelować a nie poplątać machnąłem Algę za burtę. Zanim usłyszałem "plum" wzrok skupił się na odpiętej agrafce przyponu leżącego na kolanie... ból tyłka mam do dziś. Wszystko przez zmianę w zachowaniu. Zawsze najpierw odpinałem zmienianą przynętę, potem otwierałem pudło, wybierałem nową, zapinałem na agrafkę, starą wsadzałem do pudła i można było łowić. Zmiana kolejności i myśli błądzące gdzieś indziej sprawiły, że dźwięk zamykanego pudełka był jak wbicie gwoździa do trumny jednej z lepszych i niemłodych już przynęt. Eeech.

Edytowane przez morrum
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To z innych opowieści retro.

Pamiętam jak szczeniakiem będąc jakieś 6-7 lat dostałem bambusowke.

Towar na zabitej dechami wiosce iście niespotykany.

Podniecony jak młodą żoną zabrałem rower, plecak i heja na ryby.

Pedalowalem ile sił w małych nogach i to pewnie był główny błąd.

Jadąc przez las gdzieś na jakimś korzeniu rower mi podbilo. Próbując złapać równowagę machnąłem ręką która trzymała wędkę.

Niestety szprychy polskiego roweru okazały się twardsze niż bambus.

Wędka poszła w gruz i nigdy nawet wody nie widziała.

 

Inna.

Była kiedyś taka książeczka "Kleń i jaź". Autora niestety nie pamiętam.

Książka pewnie nadal gdzieś leży na strychu.

Autor opowiada o metodach połowu tychże ryb.

Jest tam wzmianka o połowie klenia z mostu w Urlach na konika polnego.

Nie chwaląc się brałem udział w przekazaniu wiedzy co i jak autorowi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...