Jack__Daniels Opublikowano 22 Kwietnia 2009 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 22 Kwietnia 2009 Przywitałem się już w wątku http://www.jerkbait.pl/forum/index.php?t=msg&th=8865& ;start=0& i obiecałem, ze wrzucę opis mojego sprzętu, którym wędkuję. Proszę nie odebrać tej informacji jako sposobu chwalenia się, ale jedynie jako użytecznych (mam nadzieję) informacji, które pomogą Wam podczas zakupów.Pisałem już, że przede wszystkim spninguję, ale to zależy od wody nad która się znajduję i jest zależne od rybostanu – wiadomo, że nad wodą, w której nikt nigdy żadnego drapieżnika nie widział nie będę z uporem maniaka „smagał wodę blachą”. Oprócz spinningu łowię na spławik – bat i odległościówka oraz siedzę czasami z drgającą szczytówką.Zacznijmy więc od spinningu, wędek i kołowrotków.Podstawowym spinningiem w moim arsenale jest:Shimano Twin Power Zander 305cm c.w. 10-40g. Model został wyprodukowany (chyba) 1996/97. Materiał XT40 (o ile dla kogoś to ma znaczenie). Przelotki – nieznane, ale chyba Hardloy. Uchwyt kołowrotka – pierścienie z tworzywa sztucznego. Kiedy go kupowałem miałem jeszcze Balzera Magna Blue 3m c.w. 15-20g (dość dziwny c.w.), ale po zmianie podarowałem wędkę ojcu.Wrażenia z użytkowania: kij na pewno ma deklarowaną długość, ale nie odważyłbym się rzucać przynętami o wadze zbliżające się do górnego c.w. Maksymalny ciężar przynęty to w tym przypadku ~20g przy założeniu, że będziemy łowić jedynie gumami, a nie woblerami typu SDR. Kij jest raczej nie do kupienia choć zdarzają się „okazje” na Allegro. Akcja (pewnie mnie zaraz ktoś bardziej doświadczony poprawi, ale słusznie zrobi jeżeli napiszę nieprawdę) jest paraboliczna. Ugięcie jest nawet dość znaczne podczas przytrzymywania woblery w nurcie – łowię nim m.in. pstrągi wiec pstrągowe woblery mam na myśli. Zacięcie – jeżeli uda się to już zrobić i hak tkwi rybie w pysku to wyciągnięcie jej z wody jest tylko formalnością. Pracuje na całej długości i amortyzuje każdy zryw. Z tym zacięciem na początku miałem problemy bo się nauczyłem łowić sztywniejszym kijem (Balzer). Tamtym to trzeba było wykonać jedynie ruch nadgarstkiem, a nie całym ramieniem jak w przypadku Shimano . Ma to oczywiście swoje wady i zalety (jeden blondynki, a drugi woli jak mu nogi śmierdzą – o gustach się nie dyskutuje:D) zależy jak kto woli. Ostatnio odkryłem uroki łowienia na boczny trok i kijek również sobie świetnie radzi. Branie odczuwalne jest na całym kijku, a miękkość sprawia, że przynęta jest zasysana przez rybę prawie bez oporów.Kolejnym kijem jest:Daiwa Samurai 3,35m c.w. 15-60g – moja ciężka artyleria do łowienia … na ciężko . Oczywiście Made in Scotland. Przelotki – nieznane (to znaczy ja nie wiem jakie tam są). Uchwyt kołowrotka – „normalny” (nie wiem jak się fachowo nazywa) skręcany. Kija kupiłem z myślą o trociach na które jakoś nie dane mi było się nigdy wybrać. Ugięcie zaczyna się od 1/3 i przy obciążeniu przechodzi do mniej więcej ½. Dolnik pozostaje praktycznie prosty co zapewnia skuteczne zacięcie w Odrzańskim warkoczu. Wędki używam zamiennie z Shimano Twin Power jak jestem nad Odrą za Zieloną Górą (okolice Cybinki). Kiedy używam jednego, drugi wstawiam między plecy a plecak z przynętami. Wyglądam wtedy jak wojskowy radiotelegrafista, ale muszę przyznać, że takie rozwiązanie nigdy mi nie przeszkadzało. Kiedy już obłowię lżejszym kijkiem wybrane części główki i nic się nie dzieje to przed zejściem ze stanowiska zdążę jeszcze „poorać” warkocz i inne głęboczki. Jeżeli chodzi o c.w. to nigdy nawet nie zbliżyłem się do górnej wartości bo po prostu nie mam przynęt o takim ciężarze (przynajmniej na razie). Kolejny kijek to Shimano Twin Power Quiwer 336m i c.w nieznanym (w „hitlerowskim” katalogu, który posiadam nie miałem takiej informacji). Jak sama nazwa wskazuje kijek to drgająca szczytówka, której używałem do łowienia na paprochy, obrotówki 00 (baaardzo rzadko) i gumki ok. 5cm na lekkich główkach (do 5-7g max może 8g). Przelotki – nieznane. Uchwyt kołowrotka – metalowe pierścienie – punkt newralgiczny, wyrobiły się i muszę robić podkład z taśmy klejącej . Kijek jest zaopatrzony w trzy szczytówki, ale do spinningu używam najtwardszej, na której i tak widać każde pierdnięcie okonia. Kiedyś jak miałem „cięższy” spinning w serwisie to nawet zapiąłem i wyholowałem szczupaka takiego z 65cm na gumkę – przednia zabawa! Istnieje możliwość schowania pozostałych szczytówek w rolniku, ale nie korzystam z tego rozwiązania, za bardzo hałasuje. Kolejny kij to … odległosciówka. Dlaczego o niej… bo ona też służyła mi do spiningu, a jakże! Piszę o Balzer Magna Silver 420cm c.w. nieznany. Przelotki wg katalogu węglik krzemu . Uchwyt kołowrotka – tradycyjny, skręcany. Kiedy wybierałem się nad Odrę w ciepłych porach roku to służyła mi ona do obławiania szczytu główki, a w tym przypadku jej długość była jak najbardziej uzasadniona. Mogłem śmiało prowadzić blaszki nr 00 nad krzakami tuż nad kamieniami i dłubać okonie i ukleje , choć wolałem klenie i jazie, ale pewnie ich źle szukałem (tego się muszę jeszcze nauczyć i może ktoś z Wrocka bardziej doświadczony zabierze mnie kiedyś nad Odrę). Akcja typowa (chyba) dla odleglościówek zaczyna się od 1/3 i … nie poddawałem jej aż takim ekstremalnym obciążeniom żeby stwierdzić w którym miejscu się kończy. Największa ryba złowioną tą wędką to … w sumie dwie ryby w odstępie ok. 15 min z tego samego miejsca. Znudziło mi się bezowocne czekanie na karasia czy lina (mimo nęcenia nic nie brało oprócz małych okoni) wiec złowiłem małego żywca (mam nadzieję, że nie jest to nietakt z mojej strony informując, że kiedyś łowiłem na żywca?) i wrzuciłem go w nęcone miejsce. Liczyłem oczywiście na starszego brata, któregoś z maluchów, które udało mi się złowić (nie było jeszcze maja). Spławik stanął i uciekł w kierunku wodorostów… zacięcie „kij w pół” (fachowe określenie akcji kijka:) ) i walka. Sądziłem, że długo to nie potrwa bo wiedziałem, ze mam szczupaka na wędce, ale okazało się, że haczyk nr 14 na przyponie 0,10 mm (Stroft) wbił się nożyczki. Wyciągnąłem opasłą samicę, która po słodkim (ble) buziaku wróciła skąd przyszła. Po niej był najprawdopodobniej jej braciszek zapięty w identyczny sposób.. po przygodnie miałem wytłumaczenie dlaczego mi białoryb nie brał . No i dochodzimy do czasów współczesnych… mamy rok 2008 i choroba zwana wędkarstwem powraca (w tak zwanym międzyczasie między rokiem ~2000 do 2008r. odchodzę trochę od wędkarstwa bo na studiach wolę piwo i dziewczyny, czasem MTB, a później myślistwo przysłoniło mi cały świat). Wprawdzie wędkowałem, ale bardziej dorywczo i traktowałem to jako wakacyjną przygodę. Pewnego pięknego (deszcz ze śniegiem) listopadowego poranka wybrałem się z kolegą na Pilchowice (to był jeszcze 2007r.) na sandacze. Wypożyczyliśmy łódkę i heja na wodę, silnik cicho poprykiwał, dziób ciął wodę i jesteśmy na miejscu, kotwica na dno i oczywiście głębina jak cholera. Otwieram pokrowiec i wyciągam moje ukochane Shimano Twin Power z napisem Zander (myślę idealny kij na sandacze bo w końcu konstruktorzy z tak renomowanej firmy nie mogą się mylić), a kolega jakiegoś krótkiego, sztywnego syfa (w myślach się uśmiecham i se myślę, gdzie Ty taka podlodówką dorzucisz hehe). No i się zaczyna, ja zakładam coś z mojego pudełka, w którym oczywiście najcięższa główka ma jakieś (może) 20g, a kolega ze dwa razy tyle. Oczywiście ja zaczynam łowić jeszcze lżej i jeszcze śmiem twierdzić, że będę miał dłuższy opad (Boże jaki ja głupi wtedy byłem… co nie znaczy, że teraz jestem mądry.. no może trochę mądrzejszy). Zanim moja przynęta zalazła się na dnie on już zdążył ze 4x przeprowadzić swoją przynętę…. No w końcu moja przynęta też jest na dnie, oczywiście podczas opadu nie było żadnego puknięcia, pstryknięcia, przesunięcia plecionki czy czegokolwiek. Pierwsze zacięcie, jest! Oczywiście nie u mnie, tylko on holuje pierwszego mętnookiego .. później drugiego, później trzeciego. Ba nawet dał mi kilka razy rzucić, ale szybko wróciłem do swojego kija bo w tamtego nie mogłem się wczuć. Po powrocie do domu przyszedł czas na wnioski… nie będę pisał bo i tak wiecie co mam na myśli . No i mamy początek sezonu 2008 (choć dla niektórych sezon trwa cały rok) zaczynam odwiedzać sklepy wędkarskie, dzwonić do mądrzejszych kolegów i przychodzi czas na zakupy…Dragon Millenium Kogut 205m, c.w. 18-42g, Dragon Zander Jerk 225cm, c.w. 18-42g. Kupiłem dwa kije bo tak mi się przynajmniej wydawało te 20 cm różnicy będę miał awaryjnie jak ten pierwszy okaże się za krótki na łowienie z łodzi ( hehe), poza tym liczyłem, że jak się będę wybierał na ryby to zabiorę mojego tatę wiec, żeby on nie się nie denerwował, że nie łowi (ze względu na zbyt długa wędkę) kupiłem tego zander/jerka. Do tego kołowrotek Seanger Iron Claw Serenity 4000 i do kompletu plecionkę fluo red Dragona 0,17mm (wiem wiem, już zdążyłem doczytać, że drwicie z podawania średnicy plecionki przez producenta, ale było również napisane też że ma zajebi** wytrzymałość ). Oczywiście zaopatrzyłem się również w główki, gumy i koguty stosownych rozmiarów. Pierwsze łowienie, na pierwszy ogień idzie krótszy kijek, na którego uwiązałem koguta 35g. Jak nim jebn** w stronę brzegu to tak przywalił po kamieniach, że gdyby główka nie była z ołowiu, a ze stali to pewnie by się iskry posypały. Szok, tak krótkim kijem można walnąć tak daleko, uuu se myśle, trzeba mniej siły używać przy wymachach. No i zacząłem łowić.. co prawda na początku bez efektów, ale w końcu załapałem o co chodzi z tym poderwaniem (na Twin Powerze pewnie jedynie unosiłem przynętę kilka cm nad dno ). Puknięcia w dno stały się wyczuwalne (łowiłem na jakiś ~20m), plecionka pokazywała co się dzieje z przynętą. W tym właśnie dniu już 225 cm wydał mi się za długi. Pomyślałem, że jednak będę miał kijka na łowienie przy skałach na lżejsze przynęty, ale w tym przypadku okazał się jednak za sztywny. Znalazłem dla niego inne zastosowanie. Zanim podpłynę na miejsce w którym będę łowił to dlaczego by nie pociągnąć za sobą jakiegoś woblerka… tak, właśnie w trollingu łowi mi się nim bardzo przyjemnie. Porzucałem nim również z brzegu na stawie i tu również nie miałem jakiś większych zastrzeżeń. Dobra, dobra wracamy do tych skałek, które chciałem obławiać mniejszymi przynętami. Kombinowałem, myślałem i zdecydowałem się na Robinson Diaflex Classic 2,45m, c.w 8-32g. „DIAFLEX® - Seria najnowszych wędzisk Robinsona, w której unikatową technologię RNT Nano Technology zastosowano w połączeniu z wysokomodułowym grafitem 80 mln PSI oraz wykorzystano najdoskonalsze elementy uzbrojenia (uchwyt kołowrotka, rękojeść, przelotki - najwyższa klasa Fuji).” Bla, bla, bla.. dane katalogowe (podobno kije Dragona z serii HM też są z tego samego materiału robione – tak przynajmniej twierdził sprzedawca). Z kijka jestem zadowolony, choć przyznam że nie był jeszcze ze mną na rybach. Zabrałem go jedynie do testowania woblerków i jerków, których nabyłem trochę od grudnia 2008 (musiałem uzupełnić pudełka przynętami o wadze większej jak 20g). Ryby jeszcze nie widział, ale już mi się podoba. Na pewno będę go stosował do połowów z łódki i łowienia na przynęty, których tamtą szczotą (Dragon Kogut) już czuć nie będę. Więcej na jego temat będę mógł napisać jak już nim połowie, a może nawet coś wyciągnę (w maju wybieram się najprawdopodobniej nad Witkę). O kołowrotkach napiszę innym razem bo mi się ręka zmęczyła, a jeszcze dzisiaj mogę jej potrzebować . W razie czego proszę pytać, a ja jeżeli będę potrafił odpowiedzieć to chętnie podzielę się moją skromną wiedzą. Pozdrowienia i połamania (choć lepiej nie bo to tyle kosztuje nawet nie chcę przeliczać tego na piwo bo człowiek umarłby od takiej ilości )! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Jack__Daniels Opublikowano 22 Kwietnia 2009 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 22 Kwietnia 2009 Aha, dalsze zakupy już w tym roku, ale w tym przypadku niewątpliwie będę się Was o radę pytał. W planach zakup spinningu rzecznego takiego 2,70m i c.w. do ~40g i może jeszcze coś, ale sam nie wiem jeszcze co (chodzi mi po głowie Robinson Diaflex Light Spin 2,95 i c.w. 7-22g do łowienia kleni, jazi (może w końcu jakiegoś złowię i pstrągów). Skąd taka długość, na Bobrze są miejsca, gdzie tylko się da wstawić przynętę do wody długim kijem). Przyznam też, ze nie jestem zadowolony z obecnej ceny tego kijka 490zł. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
admin Opublikowano 23 Kwietnia 2009 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 23 Kwietnia 2009 Dosłownie najlepszy życiorys wędkarski jaki czytałem. A te parametry PSI miliony, itd. itd. to ... niezły bajer - mogą zakręcić człowiekowi w mózgu. Teraz kolej na kolejny krok - może próba z castingiem? Tylko uważaj bo niewinnie się zaczyna a później już samo się rozkręca Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
mifek Opublikowano 23 Kwietnia 2009 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 23 Kwietnia 2009 heheh zupelnie w 100% popieram remka. dodam moze tylko tyle od siebie ze te prawie 500 pln to juz kwota za ktora mozna przy niewielkiej dozie staran uzbroic cos pod siebie w jakiejs pracowni... wiec ja bym sie powaznie zastanowil nad tymi milionami psi Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Jack__Daniels Opublikowano 23 Kwietnia 2009 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 23 Kwietnia 2009 Cieszę się, że się opowiadanie podobało . Opis psi bla bla bla wrzuciłem dla tych, których to mogłoby interesować (dla mnie ma to marginalne znaczenie) bo faktycznie od tego może zakręcić się w głowie . Jeżeli chodzi o casting to najchętniej wziąłbym na razie czyjąś wędkę do ręki, żeby sprawdzić czy mi to leży (łowiłem przez krótki czas na muchę, ale się nie zaraziłem... może kiedyś...), żeby się nie rozczarować. No chyba, że pozytywnie:D. Oczywiście się nie zarzekam, że nigdy bo kto wie... Muszę najpierw jeszcze dużo poczytać bo na razie nie widzę różnicy (poza sprzętową) między spiningiem i castingiem - jakie ma to znaczenie dla ryby, i przynęta prowadzona która metodą będzie bardziej atrakcyjna?Pzdr. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
admin Opublikowano 23 Kwietnia 2009 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 23 Kwietnia 2009 Niebawem będziemy coś organizować - większą imprezę, gdzie będę chciał powiedzieć więcej na temat castigu, pokazać co i jak dla osób, które dopiero zaczynają. Szczegóły niebawem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Jack__Daniels Opublikowano 23 Kwietnia 2009 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 23 Kwietnia 2009 mifku, kija na zamówienie również biorę pod uwagę, bo czemu nie. Najpierw muszę sam się zastanowić czego będę oczekiwał od takiej wędki... Choć w sumie wiem... ze względu, na fakt, że moim podstawowym kijem spiningowym jest TwinPowerowa klucha zachciało mi się czegoś o bardzo szybkiej akcji. Do takich wniosków doszedłem po tym jak zacząłem łowić krótkimi, szybkimi kijkami. Aha, cena Diaflexa się zmieniła niestety jeszcze urosła, dlatego odpuszczę sobie jednak tego kijka. Wiem, że we Wrocku jest jakaś pracownia i możliwe, że się skontaktuję z jej właścicielem, może wspólnie coś uradzimy. Przeglądałem też ofertę St. Croix, ale dla mnie zupełnie nieczytelne są te funty i uncje, kosmos jakiś . Zanim nie wezmę kijka do ręki to dane katalogowe zupełnie nic mi nie mówią (oglądałem je we wrocławskim sklepie wędkarskim). Jakieś amerykańskie czary mary, coś jak ćwierćfunciak z serem . Poczytałem już artykuł o kleniowo jaziowych kijach na stronie głównej, ale ja zazwyczaj nie nastawiam się na konkretny gatunek ryb, zwłaszcza jak jestem nad Odrą - uderzyć przecież może wszystko . W artykule było napisane, ze te wędki mają c.w tak do +-15g.. a co jak zobaczę atak bolenia ?.. wychodzi, że znowu będę musiał łazić z dwoma kijami a najlepiej z takim wózkiem na kije golfowe . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Jack__Daniels Opublikowano 23 Kwietnia 2009 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 23 Kwietnia 2009 remku, bardzo chętnie bym skorzystał, ale dla mnie jest to istotne właśnie gdzie i kiedy . Niewątpliwie będę śledził forum i jak mi się uda to podamy sobie dłonie na przywitanie:D Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
mifek Opublikowano 24 Kwietnia 2009 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 24 Kwietnia 2009 Tomek we wrocku to jest atlantis jesli dobrze pamietam. dobra i rzetelna pracownia wiec smialo mozesz tam uderzyc. poza tym nie widze przeszkod bys w razie problemow ze zdefiniowaniem potrzeb zabral swoje kijki i na patykach powiedzial czego szukasz albo czego nie szukasz... mysle ze w zasobach forum znajdziesz namiary na w/w pracownie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.