Skocz do zawartości

Kombinezon Cormorana - śmieszna historia reklamacji


krąpiu

Rekomendowane odpowiedzi

Dostałem na ostatnią gwiazdkę kombinezon zimowy Cormorana Astro-Thermo. Fajny, funkcjonalny - na sezon trociowy jak znalazł.

Niestety już po pierwszym, noworocznym łowieniu zauważyłem, że kaptur zaczyna się wypruwać, podobnie prawa kieszeń (a miałem w niej jedynie niewielkie pudełko z przynętami). Drugiego dnia zaczęła wypruwać się lewa kieszeń.

 

Pomyślałem - zdarza się, zawsze może się przytrafić gorzej wykonany egzemplarz, ale przecież się zareklamuje i wymienią mi na nowy.

 

W sumie, założyłem go na ryby 4 razy i może z 5 razy tak zwyczajnie na ulicę (samą kurtkę).

 

Po ostatnim wyjeździe trociowym (w marcu) poprosiłem ojca, od którego kombinezon dostałem, o zaniesienie kurtki do reklamacji - obie kieszenie trzymaly się już tylko kurtki dnem - całe boki się wypruły.

 

Pan w sklepie Świat Wędkarza w Toruniu wyraził wielkie zdziwienie reklamacją - panie, ja ich tyle sprzedałem i nikt problemów nie miał, ale w końcu łaskawie przyjął. Nawet miłe z jego strony, bo przy kupnie nie dał na niego paragonu

 

Jakież było nasze zdziwienie, gdy dziś postanowiliśmy go odebrać. Wg pana ze sklepu, producent oświadczył, że przenosiłem kombinezon cały sezon trociowy, a teraz usiłuję go oddać !

 

Oczywiście reklamacji nie uwzględniono, pan od siebie dodał jeszcze, że on ze swoim próbował i żadna kieszeń mu się nie wyrwała...

 

No cóż, sam sobie wszyję te kieszenie i kaptur, ale nic Cormorana już nie kupię (nic też nie kupię w sklepie Swiat Wędkarza, ale to akurat nie jest dla mnie trudne, bo rzadko robię zakupy wędkarskie w Toruniu).

 

Ciekawe tylko, czy taka jest polityka firmy, którą miałem za renomowaną, czy też pan ze sklepu sprowadza je z jakiegoś pokątnego źródła (patrz brak paragonu) i nawet nie oddał producentowi, tylko ściemnia...

 

Mieliście podobne doświadczenia z Cormoranem ?

 

Pzdr,

Krąp

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć,

Miałem niemiłe doświadczenia z Shimano, niby bardziej renomowana firma niż Cormoran, i też samo dno...

Śmieszy mnie jedna sprawa, kombinezony chyba są do noszenia, nawet jak byś w nim chodził co dzień na ryby to w okresie gwarancji jeśli coś się jemu stanie powinien być naprawiony...

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

KAŻDY produkt sprzedawany w UE powinien posiadać dwuletnią gwarancję. Dotyczy to i wędek i kołowrotków więc jak przypuszczam też i kombinezonu. W każdym urzędzie miejskim zwykle jest rzecznik konsumentów. Zwykle wizyta u niego rozwiązuje problem.

Wg mnie mają zasrany obowiązek uwzględnić reklamację jeśli puściło na szwach, nawet jakbyś przyszedł dzień przed końcem. Ja bym nie dotykał, odesłał jeszcze raz i zagroził rzecznikiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

 

Upewnij się, że ojciec nie ma paragonu - może się zapodział.

Jeśli go nie macie, to tak jakbyście kurtki nie kupili, tylko dostali i roszczenia opierają się o poczucie przyzwoitości (w handlu: czyli na niczym się nie opierają).

Jeśli jednak go macie, to zażądanie wymiany/naprawy/zwrotu gotówki, na 99,9% zostanie spełnione, po zagrożeniu rzecznikiem, ostatecznie procesem.

 

Nawiasem, oddałem niedawno telefon do serwisu dwa dni przed upływem gwarancji (swoje przeżył :lol: ). Z uśmiechem oddali mi prawie nowy i mam zapasówkę, bo w razie draki, nie miałem.

 

pozdrawiam, Grzesiek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Świat wędkarza (wcześniej to był bodajże 'Marlin' na Chełmińskiej) mam prostą receptę - po prostu tam nie wchodzę, wykreśliłem go z mojej pielgrzymkowej listy toruńskich sklepów.

Kiedyś nie chcieli mi przyjąć felernego kija (zareklamowałem u producenta - wymienili bez jednego ale). Poza tym - ceny. Za wysokie.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

KAŻDY produkt sprzedawany w UE powinien posiadać dwuletnią gwarancję. Dotyczy to i wędek i kołowrotków więc jak przypuszczam też i kombinezonu. W każdym urzędzie miejskim zwykle jest rzecznik konsumentów. Zwykle wizyta u niego rozwiązuje problem.

Wg mnie mają zasrany obowiązek uwzględnić reklamację jeśli puściło na szwach, nawet jakbyś przyszedł dzień przed końcem. Ja bym nie dotykał, odesłał jeszcze raz i zagroził rzecznikiem.

 

Bzdura - gwarancja to umowa między kupującym i sprzedającym (lub producentem). Mogę się w niej umówić, że towar będzie bez zarzutu przez miesiąc, albo daję ci 10 lat gwarancji na lakier na korpusie (i nic więcej). Przez dwa lata MOŻESZ dochodzić swoich praw z tytułu niezgodności towaru z umową (u sprzedawcy lub w sądzie). Co nie oznacza, że cokolwiek ci się należy z urzędu - bo po pół roku to na tobie spoczywa obowiązek udowodnienia że towar miał wadę w chwili zakupu. Nie mąć ludziom w głowie bo mylisz pojęcia. Dobra praktyka w tej kwestii to inna sprawa. Co do postępowania - bez dowodu zakupu ciężko coś zrobić - dowodem zakupu może być paragon, faktura, potwierdzenie transakcji z karty kredytowej, potwierdzenie przelewu, wydruk formularza zamówienia ze sklepu internetowego itp. W innej sytuacji sprzedawca może powiedzieć że nigdy kombinezonu nie widział na oczy - i ciężko będzie cokolwiek udowodnić.

 

Pozdrawiam

 

Paweł

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drogi Psulku, masz rację, nie powinienem użyć zwrotu gwarancja - był to dla mnie skrót myślowy sugerujący możliwość naprawy/wymiany produktu z wadą fabryczną lub zepsutego z powodów nie-użytkowych przez 24 miesiące. To co jakże miło napisałeś to w brzmieniu przypomina to co znalazłem:gwarancja to jednostronne oświadczenie woli gwaranta (gwarant może ograniczyć swoje obowiązki i termin np. do 12 m-cy). jednak kilka linijek dalej w tym samym piśmie można znaleźć:

Sprzedawca, który jednocześnie jest gwarantem nie może wyłączyć odpowiedzialności z tytułu ustawy. Oznacza to, że konsument ma prawo reklamować towar (żądać wymiany lub naprawy; ewentualnie odstąpić od umowy - por. art. 8 ww. ustawy) na podstawie dowodu zakupu przez dwa lata od momentu wydania towaru. - to odpowiedź rzecznika praw konsumenta. Jak dla mnie mówi ona właśnie o możliwości reklamowania towaru. Tak jest w całej UE jak plotka głosi, czy się to polskim sprzedawcom podoba czy nie (a wielokrotnie każą klientowi **** na drzewo, po czym jak przychodzi z podstawą prawną to jest inna gadka)... podstawa prawna to: Art 8 ale też i 9 i 10 ustawy z dnia 27 lipca 2002 roku, o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej.

http://www.federacja-konsumentow.org.pl/story.php?story=321

 

Jednym słowem chyba w dużym błędzie nie byłem - chyba? Za to bardzo chciałbym poznać przepis mówiący ze po 6mcach to na kliencie ciąży udowodnienie czegokolwiek. Wracając do wątku nadal upieram się, że Wg mnie mają zasrany obowiązek uwzględnić reklamację jeśli puściło na szwach, nawet jakbyś przyszedł dzień przed końcem

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie do końca rozumiesz o co chodzi.

 

1. Gwarancja jest dobrowolną deklaracją producenta/sprzedawcy. Może zawierać dowolne zapisy, które nie są sprzeczne z polskim prawem. Nie może też w żaden sposób ograniczać odpowiedzialności sprzedawcy zapisanej w ustawie.

2. Odpowiedzialność z tytułu niezgodności towaru z umową jest zapisana w ustawie i nie może być w żaden sposób zniesiona, klient nie może się też jej zrzec.

 

Do klienta należy wybór drogi postępowania - jak mu wygodniej

 

Co do niezgodności towaru z umową to tu masz wytłumaczenie z bezpośredniego źródła:

 

http://www.powiat-olsztynski.pl/t2/index.php?page=rzecznik

- sprzedawca odpowiada za niezgodność towaru z umową, jeśli istniała ona w chwili wydania towaru konsumentowi. Jeżeli niezgodność z umową stwierdzono przed upływem sześciu miesięcy od wydania towaru, domniemywa się że istniała w momencie wydania. Wówczas sprzedawca musi udowodnić, że sprzedał towar zgodny z umową. Jeśli niezgodność z umową ujawni się po sześciu miesiącach od chwili nabycia towaru, wówczas obowiązek przedstawienia dowodu ciąży na konsumencie

 

Więc reasumując - niezgodność towaru z umową musi wystąpić w chwili zakupu. Od powyższej zasady są wyjątki - na przykład jeżeli sprzedawca poinformował cię o wadzie, to nie możesz składać reklamacji z tytułu tej wady. W praktyce wygląda to tak, że po pół roku to ty musisz udowodnić sprzedawcy że sprzedał towar wadliwy.

 

Mylisz pojęcia - proponuję mniej czytania Faktu i innych publikacji nawijających makaron na uszy, a więcej interpretacji prawnych i samych przepisów i więcej zrozumienia.

 

Sprzedawca ma obowiązek tylko przyjąć reklamację i ją rozpatrzyć. Nikt nie nakłada na niego obowiązku pozytywnego rozpatrzenia sprawy. Jeżeli od sprzedaży upłynęło więcej jak sześć miesięcy, to może odpisać, że wada nie wystepowała w chwili sprzedaży i reklamacji z tytułu niezgodności towaru z umową nie uznaje. Teraz na tobie spoczywa obowiązek udowodnienia że towar był niezgodny - czyli oddania go do ekspertyzy (u uprawnionego rzeczoznawcy), wystąpienia na drogę sądową ewentualnie wygranie procesu.

 

Rozpatrzenie reklamacji to nie to samo co pozytywne rozpatrzenie reklamacji. Prawda?? Żądać zawsze możesz, ale nie oznacza to, że twoje żądania zostaną spełnione, bo w świetle przepisów mogą być bezzasadne. Bo to że coś się zepsuło nie oznacza że było niezgodne z umową. Istnieje coś takiego jak zużycie w toku normalnej eksploatacji.

 

Pozdrawiam

 

Paweł

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z formalnego punktu widzenia - nie masz dowodu zakupu nie skorzystasz z uprawnień z tytułu niezgodności towaru z umową.

Oczywiście jest kwestia uczciwości kupieckiej sprzedawcy, ale w praktyce czesto wygląda to tak, że to nie sprzedawca decyduje czy reklamację uwzględnić czy nie, tylko hurtownik, dystrybutor czy wreszcie producent.

Jeśli mimo wszystko sprzedawca towar wymieni, jest to już tylko jego wola i jego koszt.

pozdrawiam

Darek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Drogi Psulku ani się znamy, ani jakoś lubimy, oszczędź sobie takich uwag.... Ja rozumiem że gburowate chamstwo jest teraz cool i trendy :unsure: i można muskuł naprężyć...

Wdzięczny jestem że mnie uświadomiłeś - zawsze dobrze się czegoś dowiedzieć i nie żyć w ciemnocie.

 

 

Wracając do tematu - rok nie upłynął tylko 6mcy - może reklamować czy nie?

 

Może i racja - niezbyt przyjemne to co sformułowałem. Nie mam też na myśli konkretnie Ciebie - czytając artykuły w gazetach, można dojść do wniosku że uprawnienia kupującego wynikające z ustawy są olbrzymie. W rzeczywistości zazwyczaj są mniejsze niż wynikające z gwarancji producenta/sprzedawcy.

 

Co do twojego pytania - do pół roku od zawarcia transakcji to sprzedający stoi pod ścianą, bo w takiej sytuacji zakłada się istnienie wady w chwili zakupu - nie ma wyjścia, musi usunąć wadę. Kupujący jest w sytuacji komfortowej. Po pół roku ciężko jest cokolwiek wyegzekwować - to już kwestia podejścia sprzedającego - jak się zaprze, to sprawa jest bardzo ciężka, bo nabywca musi dowieść że wada istniała w chwili zakupu.

 

Pozdrawiam

 

Paweł

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...