Skocz do zawartości

Najlepsze wędzisko muchowe-subiektywny ranking użytkowników


kardi

Rekomendowane odpowiedzi

Niestety, wkłady tych czerwonych przelotek nie miały nic wspólnego z agatem.

Było to barwione szkło. Przelotki te można było kupić w sklepie wędkarskim na ulicy Siennej w Krakowie, jakoś tak w końcu lat siedemdziesiątych.

Były marne, bardzo marne. Gdyby choć to szkło było hartowane...

Oczywiście wypróbowałem je, zwłaszcza, że wówczas nie było wyboru. Albo kiepski drut, albo szkło. Zastosowana do wędki spinningowej przelotka szczytowa, ta czerwona,  wytrzymywała jeden wyjazd, powstawały rowki, okrutnie niszczące żyłkę.

Ktoś wynalazł wtedy ciekawy patent: wkład przelotki wykonywaliśmy z wewnętrznej szalki maleńkiego łożyska kulkowego, skruszonego w imadle.

O, to już było trwałe. Stal łożyskowa wytrzymywała długo.

 

A klejonki w Krakowie robił nieżyjący już, niestety, pan Gut. Był niezłym mistrzem w tym fachu, ale miał problemy z pozyskaniem odpowiedniego surowca.

Dlatego realizacja zamówienia niejednokrotnie trwała długo, do wyczerpania cierpliwości młodego człowieka, który na ryby chciał iść już, natychmiast.

Ale po dwóch miesiącach, na ogół, można było odebrać zamówiony sprzęt.

Tej radości nie da się zapomnieć: w czasach nieprawdopodobnej mizerii sprzętowej w ręce trafia nowa muchówka. Bardzo, bardzo droga.

Ehhh,..

 

Podobno pan Gut robił również same blanki, które inny wędkorób od niego nabywał, zbroił i podpisywał swoim nazwiskiem.

Edytowane przez sierżant
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A klejonki w Krakowie robił nieżyjący już, niestety, pan Gut. Był niezłym mistrzem w tym fachu, ale miał problemy z pozyskaniem odpowiedniego surowca.

 

W Krakowie było więcej wytwórców klejonek.Wspomniany Pan Gut rzadko wykonywał wędki na wykonanych przez siebie blankach. Wytwórcą doskonałych klejonek był w Krowie Pan Pajor, którego blanki zbroił p. Gut i... podpisywał swoim nazwiskiem. W Krakowie klejonki robił jeszcze p Kaplik, które jak ocenia Wojciech Węglarki wykonane były bardzo starannie ale z kiepskiego materiału. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tak, w istocie, znanym wytwórcą był pan Pajor. Erozja pamięci.

Dzięki za przypomnienie.

Nawet miałem przecież wędkę, delikatną lipieniówkę, zrobioną przez niego.

 

Pana Guta spotkałem nad Dunajcem poniżej Czchowa jakoś na początku lat dziewięćdziesiątych, chyba. Sam zaoferował mi wykonanie muchówki.

Nie skorzystałem, czego do dziś żałuję.

Ale już zapanowały węgle i grafity, syndrom nowoczesności i szczerze mówiąc jednak lepsze od klejonek, co by nie mówić...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A mnie jest żal...

Bardzo.

Żal mi tej radości z nowo zakupionego sprzętu, dzikiej radości, z jaką reagowałem na każdą nową wędeczkę czy kołowrotek.

Radości trwajacej calymi tygodniami.

Czy wywoływał ją koszmarny niedobór sprzetu wędkarskiego w kraju? Na pewno też.

Od kilku lat nie nabyłem żadnej muchówki. Po co? Przecież w stojaku sterczy ich kilkanaście. Pewnie są w handlu lepsze, nie wątpię, ale różnica z pewnością jest marginalna.

I, co najgorsze, zakup mnie nie ucieszy.

Może też dlatego, że w zasadzie każdy rynkowy model jest w zasięgu ręki, kwestia pewnej kwoty pieniędzy i machamy nowym patykiem. Czegoś jednak brakuje. Czy trudności z dostępem do wymarzonego modelu? Uciążliwego szukania w komisach? A może powodem jest osiągnięcie pewnego wieku?

Zapewne to i to.

Te smutne, doprawdy, refleksje, wywołał temat klejonek, choć tyczy to nie tylko sprzętu wędkarskiego.

I składam przeprosiny za nadmierną, być może, egzaltację, ale coś czuję, że nie jestem w tym żalu osamotniony.

 

Tak, jednemu żal, że po Moskwie nie jeżdżą już sanie, a mnie żal bezpowrotnie, chyba, utraconej radości z kolejnego nabytku.

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ryszardzie!

Bardzo klimatyczny wpis.Trochę nostalgii w sprzętowym wątku... :)

Czy nadmiar odbiera radość z posiadania?

Czy niemożność posiadania nie jest źródłem frustracji?

Nie to miejsce, nie ten wątek, zbyt mało miejsca i czasu by o tym dogłębnie...

A z pewnością byłoby warto.

Wracając do wędziska powiem może tylko, że pierwsze machnięcie karbonem rozwiało wszelkie wątpliwości.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolego Trout master, agat przez długie lata był doskonałym materiałem na pierścienie przelotek, takoż na okienka wyprowadzające sznur w kołowrotkach muchowych.

Przede wszystkim jest dość twardy, a o to przecież chodzi. Dokładnie nie pamiętam, ale w dziesięciostopniowej skali twardości Mohsa osiąga stopień 7.

Wszak to kwarc. Ponadto daje się barwić na różne kolory.

Problemem może być zdobycie odpowiednio obrobionych, gładkich kółeczek.

Ja na to nie mam pomysłu.

 

Tak, Pawle, takie retrospektywne klimaty, to raczej przy kominku, ze szklaneczką szlachetnego trunku w garści :).

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem przyjemność poznać Pana Gut-a w Sromowcach N. lata osiemdziesiąte. Kilka razy mijaliśmy się nad Dunajcem, nosił charakterystyczny wojskowy drelich. Z tego co pamiętam zawsze łowił długim sznurem, wysoko ustawiony kij. Łowiłem też muchówką jego autorstwa, bardzo lekka lipieniówka i szybka jak na tamte czasy. Posiadałem wtedy dwie klejonki wykonane w warsztacie Pana Kubackiego z Katowic. Typowe końskie ogony na dodatek ciężkie. Posiadać klejonkę Gut-a to było coś. Miło się wspomina...

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No proszę, dipper, nigdy bym nie przypuszczał, że produkuje się dzisiaj agaty.

Ze klejonki przeżywają renesans, wiem.

 

Andrzeju, tak wówczas łowili ci starsi panowie. Mokra mucha, wysoko uniesiony kij, takie łowienie po fali.

Było to niejako wymuszone dostępnym sprzętem. Linki pływające stanowiły tudno osiągalny rarytas, suche muszki nie pojawiały się w sklepach, a niewielu kolegów posiadło sztukę ich samodzielnego wykonywania. O nimfie większość w ogóle nie słyszała.

Czeski sznur, ni to pływający, ni tonący, nieprawdopodobnie lichy, skłaniał do wędkowania na mokrą. Ja też pierwsze pstrągi złowiłem na mokrą muszkę właśnie.

Dopiero "Pewexy" dały możliwość zaopatrzenia się w linki pływające, drogie na ówczesne warunki, ale były.

Muszkarza można było rozpoznać z daleka: klejonka, wodery i wiszący przy boku wiklinowy koszyk. Taki standard.

Nawiasem, klejonka stanowiła powód dumy posiadacza, a wzbudzała zazdrość u wędkującego bambusikiem. Tak, tak, bambusikiem, lekkim, dwuskładowym, wypieszczonym...

Tyle, że ryb było chyba więcej, co? :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fotka z tamtego okresu. Już z ABU, zakup Pewex ul. Grodzka - Kraków. Dla przekory fota współczesna... Wędkarz ten sam!  :D

 

 

 

post-46662-0-17483500-1442777900_thumb.jpg

 

 

duża fota: http://i1378.photobucket.com/albums/ah112/agencjafolder/stare-dzieje_zpstytop5ys.jpg~original

Edytowane przez Andrzej Stanek
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam.Też dorzucę coś wspominkowego.We Wrocławiu na początku lat 70-tych w sklepie wędkarskim na ul.Ruskiej kupowałem "blank" tonkinowy jednoczęściowy długi na 4 m.W domu ciąłem na trzy części lub cztery,zakładałem skuwki oraz przelotki w/w "agatowe" ,korek do butli na wino jako cały gryf,uchwyt kołowrotka plastikowy ,omotki z żyłki Stilon Gorzów-"tęczówka".Pięknie to wyglądało.Co roku trzeba było zmieniać omotki,oraz skuwki-bo blank " wysychał".To była radość: własnoręcznie wykonane wędzisko.Dzięki tej nauce dzisiaj uzbrojenie blanku to dla mnie żaden problem,łacznie z rozmieszczeniem przelotek.

W w/w sklepie kupowałem też żyłkę Damyl Ultra na metry ze szpuli która ważyła chyba 20 kg, bo długości nawet nie próbuję zgadywać.Rozmiar żyłki był tylko jeden 0,35-tęczówka.Kolejka była długa,każdy brał 100 m i nawijał na deseczkę" zwijadełko".Każdy był szczęśliwy,że kupił żyłkę z "Zachodu".

Marian.

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Wracajac do wedzisk. Czy ktos moze uzywal inne G Loomisy muchowe - niekoniecznie NRX?

Mam wędzisko GLOOMIS 9'#8 IMX. Zaczynałem przygodę z muchówką od tej wędki w latach 90-tych.Moje osobiste odczucie jest takie,najlepszy blank jaki miałem w ręku.Tą wędką rzucałem i łowiłem ryby na sznury od #4 do #9.Praca wędziska-niech się chowają dzisiejsze O,W,S,L,T&T.To jest moja subiektywna ocena.Dzisiejszych Loomisów nie znam.

Marian

post-51629-0-19638800-1442784927_thumb.jpg

post-51629-0-17886400-1442784940_thumb.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koledzy, Wasze ostatnie uwagi dla dobra wątku powinny być uzupełnione krótkim opisem, paroma zdjęciami, ciekawą związaną z wędziskiem historyjką (to bonus i nie jest niezbędny  :) ) i stanowić wkład w nasz skromny ranking.

 

Zachęcam bo sam jestem ciekaw! Loomisa w ręku nie miałem nigdy.

 

Krzywe wędzisko @maciekg ????Dawaj o tym!

 

Komu puszczały połączenia, komu wytarły się spigoty, no i w końcu opiszcie swoje klejonki... ;)

 

Merytoryki trza ! ;) 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jak mówi @Kardi czyli Paweł Bugajski ( nie mogę się przyzwyczaić do tej zmiany) napiszcie więcej. Wszystkie te opinie chętnie poczytałbym szerzej bo loomisy muchowe nie są szeroko opisane na jerkbajcie. To jedno z wędzisk które mnie bardzo ciekawi i chętnie wybrałbym jakiegoś Loomisa do porównania z Winsotonem BIII LS i Orvisem Heliosem 2.

 

Piszcie proszę. Mam ograniczone zaufanie do firmowych testów, często ktoś zapłaci a autor pisze pod zamówienie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Paweł.... niestety nie mam zdjęcia samej krzywizny...wędki już nie posiadam :)..

 

W tamtym roku zauważyłem, że coś przelotki po złożeniu kija nie układają mi się w linie..w sumie byłem przekonany,że krzywo ją składam i tak sobie to tłumaczyłem.....ale.... kilka wypadów na górskie jeziora (łowiłem tym kijem na mokrą i suchą muchę przede wszystkim na jeziorach) i coś mi nie pasuje ...no kuźwa krzywo coś.... sprawdzam element po elemencie.... i co ... na łączeniu części szczytowej z kolejnym jest krzywo...niewielki odchył w bok a luzu na łączeniu nie ma ale jednak przy złożonym wędzisku widać było zejście z linii ...za każdym razem kiedy łowiłem tym kijem widziałem to co raz bardziej i co raz większy dyskomfort "psychiczny" mnie ogarniał..Nie żeby to był zygzak albo jakiś uskok w linii prostej wędziska...już nawet nie pamiętam w którą stronę..no ale był i ja to widziałem....

 

Nowy właściciel przed kupnem widział kij i wszystkie niedoskonałości wynikające z użytkowania wędki, wg niego wszystko było do zaakceptowania....

 

Sam kij pod rybą pracował pięknie akcja medium fast, spadów ryb nie miałem, Sam wędka prezentowała się bardzo ładnie, insert na tyle ciekawy, że wykorzystywany nadal w Heliosie 2 ;) (chyba że to przypadek), przelotki recoil flexi :), kolor blanku nie wiem,,,niech każdy sam oceni.. ;)

 

 

Po Loomisie, jak już pisałem wyżej, miałem wyjść z klasy #5  i przeskoczyć na #6....niestety nie udało się...pojawił się Cross S1

 

post-46642-0-78043100-1442861924_thumb.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o moje klejonki to z tego co pamiętam były w długości 250 - 260 cm. Każda miała dodatkową szczytówkę, skuwki metalowe mosiężne, rękojeść korkowa + uchwyt z jakiegoś elastycznego plastiku. Przelotki wężykowate, co kilka centymetrów omotka. Kije mocno pokryte lakierem bezbarwnym, dodawało to wagi do i tak ciężkich ukręconych blanków, szczytówka mocno przeciążona. Dwu skład. Miałem też od tego samego rzemieślnika kij do przepływanki w trzech częściach. Coś jak angielskie stare klejonki do float. Zaliczył niezliczone ilości świnek, głównie na Skawie i Sole. Do warsztatu Pana Kubackiego wchodziło się od głównej ulicy, tam też wykonywał swoje kijaszki. Przez okno od ulicy można było obserwować jak pracuje. Pracownia przypominała warsztat szewski takie dziwne skojarzenie, właściciel chodził w fartuchu jak szewc. Tak go zapamiętałem. Na tamte czasy było to cudo o kijach piszę. Połowiłem na nie sporo pstrągów, lipieni ale najwięcej kleni i jelców + wspomniane świnki. Soła, Skawa gotowały się od ryby. Sznury stosowałem czeskie cylindryczne winylowe, nadawały się jedynie do mokrej. W późniejszym czasie kupiłem pływający w Pewex Kraków, firma Shakespeare. Muchy kręciłem w palcach, brak imadła. Jeżynki zdobywałem na targu w Mysłowicach. Za pięć złotych z rybakiem baba siedząca z drobiem sama obskubywała koguty przeznaczone na rosół. Haki to sklep wędkarski obok Placu Wolności Katowice, wybór ograniczony, jak miałem szczęście to trafiłem na grube Mustad-y w rozmiarze 8 lub 6 z podgiętymi grotami do środka, idealne pod duże mokre. Jelcom i kleniom wielkość w niczym nie przeszkadzała. Muchy kładło się z mocnym chlupnięciem, często smużyły, dyżurny kleń czekał tylko na to by robiąc przednią falę mocno pociągnąć za linkę. Trafiony, zaliczony. Koszyk wiklinowy kupiony na Kleparzu w Krakowie zwykle był pełny, ryby zabierało się do konsumpcji oczywiście w ramach rozsądku. Kołowrotek Czeski Tokoz, potem NRD-owska Libella. Pierwszy zestaw firmowy kupiłem poprzez znajomego Taty, jadąc na delegację do Szwecji jako inżynier specjalista przywiózł mi komplet firmowy Shakespeare – kij szklak, kołowrotek ażurowy, sznur + 10 much w plastikowym pudełku. Całość bardzo efektowna wizualnie, pięknie się nim rzucało, kołowrotek z terkotką bez hamulca. Po skończonym łowieniu szczytówki musiały wisieć zahaczone o górną przelotkę. Dawało to szansę, że muchówka przez dłuższy czas będzie strzelista bez charakterystycznego ugięcia wymuszonego pracą. Często przed łowieniem moczyło się w wiadrze z wodą złącza tak by skuwki lepiej trzymały blank. Pod wpływem czasu klejonka rozsychała się z wszystkimi tego konsekwencjami. Łowiłem nimi kilka lat by pod presją napotkanego letnika (wakacje) sprzedać je nad Popradem. 

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wracając do Loopa.. no cóż znów ta 9stopowa #5 :)... nie mogłem się przyzwyczaić do akcji wędki MF/MC tak opisywana przez producenta.... teraz jako, że łowie tym kijem codziennie mogę napisać, że łowienie nim sprawia mi przyjemność i nawet wywołuje uśmiech na mym fejsie :)... Używam przyponu minimum 2x długość wędki kombinowany z różnych kawałków żyłki... Kiedy załapałem wolniejszy, spokojniejszy rytm wymachów rzuty na ok 20 m nie są problemem, rolki i mending nie sprawia żadnego problemu...na sensowną oglegóść ;)

 

Jest prosta :)) jak dotąd, kolor blanku czarny mat, lakierowane omotki, przelotki typu snake, insert wiadomo...

 

Muszę zaznaczyć, ze nie jestem żadnym tam expertem od flycastingu i nie obliczam kąta nachylenia wędki względem osi ziemi przy wymachach ;)..jestem samouk, który trochę czyta i sam stara sie korygować swoje błędy....wiem są lepsze metody na poprawę i bycie lepszym "casterem"...nie mam na to czasu niestety...ćwiczę będąc na rybach  i czerpię z tego przyjemność ;)

post-46642-0-82441200-1442863649_thumb.jpg

post-46642-0-17647600-1442863719_thumb.jpg

post-46642-0-32615600-1442863932_thumb.jpg

post-46642-0-53022900-1442864017_thumb.jpg

Edytowane przez maciekg
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...