sacha Opublikowano 23 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 23 Listopada 2018 Tylko idiota wtranżala tartę z brokułami zamiast upolowanego własnoręcznie 15 centymetrowego okonia. Okoń po prostu jest smaczniejszy i basta!Z tym się zgadzam bo nie lubię brokułów. 15cm to za krótki, 20 do 30 taki mam wymiar. Nie mam beretu ale to się da nadrobić ale haka nie używam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Maciej W. Opublikowano 23 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 23 Listopada 2018 Eee, 30 to mało. Czterdziestaki są pełnoletnie. Większego łatwiej oskórować, bo z tym skrobaniem pasiaków to istna gehenna A co do beretu to bez antenki się nie liczy. Zresztą co tu będę prawił morały. Przecie to nadbużańskie abecadło. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
sacha Opublikowano 24 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 24 Listopada 2018 Eee, 30 to mało. Czterdziestaki są pełnoletnie.Ale u mnie 30cm to jest górny wymiar. Zresztą nie mam się co napinać na większe, większe to łowiłem na Mokrym, na Kołowinie i na Kołowinku ale to było w latach 70/80 ub. wieku. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
IPeIPe Opublikowano 24 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 24 Listopada 2018 Ale żeby wlać w Was odrobinę nadziei wśród nadbużańskiego zwątpienia warto przytoczyć historię o tym jak pewien wędkarz z Warszawy udał się z rodziną na biwak nad tę piękną rzekę. W okolicy było dość spokojnie, ale w trakcie majówki przewinęli się także plażowicze, grillowicze, kajakarze, bereciarze i różne inne przypadki z zakopanym w piachu samochodem włącznie. I właśnie tam, w tak pięknych okolicznościach przyrody i tego i niepowtarzalnej nadjechał inny wędkarz z Warszawy. I się okazało, że obaj jeżdżą taki kawał drogi i ryby wypuszczają. Takie to nasze z Maćkiem spotkanie było. Czyli jest to możliwe Kolego też jeżdżę co tydzień z Warszawy nad Bug w okolice Drohiczyna (kilka kilometrów w dół rzeki) żadnych ryb nie biorę, śmieci zbieram a jedyne co zdarza mi się zauważać to miesiarzy, dla których wypuszczenie zlowionej ryby to abstrakcja. Gdy dochodzi do rozmowy, której staram się unikać jak mogę, celowo schodzę na temat mięsiarstwa wypowiadając się z pogardą o beretowaniu ryb. Miny "wędkarzy" bezcenne. Taki jest mój sposób na uświadamianie towarzystwa. Może jak zobaczą, jaki jest odbiór ich działań to coś w tych głowach zaswita... 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Kosa Opublikowano 24 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 24 Listopada 2018 (edytowane) Ludzie całe życie łowili ryby i je zabierali, a tu przyjedzie Warszawka na prowincje i będzie im narzucać swoje poglądy.... Edytowane 24 Listopada 2018 przez Kosa 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Maciej W. Opublikowano 24 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 24 Listopada 2018 Kolego, przykro mi ale ja się nie łapię do "Warszawki". Myślę, że Dominik ma tak samo. Pozdrawiam serdecznie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
IPeIPe Opublikowano 24 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 24 Listopada 2018 Pochodzę z terenów, o których napisałem powyżej - a z Warszawy dojeżdżam od kilku lat, bo teraz tam przyszło mi żyć. Nie napisałem, że jestem Warszawiakiem Mięsiarstwa nie trawię, a że nie boję się mówić co myślę to jadę z bereciarzami równo szczególnie jak narzekają, że ryb nie ma Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
IPeIPe Opublikowano 24 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 24 Listopada 2018 Ludzie całe życie łowili ryby i je zabierali, a tu przyjedzie Warszawka na prowincje i będzie im narzucać swoje poglądy....Sowiecka mentalność... złapać, ukatrupić i do gara. Nieważne co, w jakim rozmiarze i kiedy. Najlepiej prądem albo siatą...i lament "nie ma ryb, nie zarybiajo" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Kosa Opublikowano 24 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 24 Listopada 2018 Nie popadaj w skrajność, napisałem Ci tylko, że ludzie od zawsze zabierali ryby i jest to dla nich normalne, szczególnie dla tych z mniejszych miejscowości, których nad Bugiem nie brakuje Do tego przepisy na to pozwalają to nie wiem czemu się unosisz i porównujesz do sowietów, trochę to nietaktowne bo nawet nie masz o mnie pojęcia, a tym bardziej o tym jak postępuję z rybami ? Nie pisz posta pod postem, jest opcja Edytuj 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Tabor Opublikowano 24 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 24 Listopada 2018 Wrzucamy na luz jutro na rybki na Bug trzeba jechać . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Fossegrim Opublikowano 24 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 24 Listopada 2018 Ja tam się mogę łapać i do Warszawki i do nienormalnych i jak ktoś się będzie z tym lepiej czuł to nawet do płaskoziemców mogą mnie zaliczyć. Niech gadają 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Klon45 Opublikowano 24 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 24 Listopada 2018 Kolego też jeżdżę co tydzień z Warszawy nad Bug w okolice Drohiczyna (kilka kilometrów w dół rzeki) żadnych ryb nie biorę, śmieci zbieram a jedyne co zdarza mi się zauważać to miesiarzy, dla których wypuszczenie zlowionej ryby to abstrakcja. Gdy dochodzi do rozmowy, której staram się unikać jak mogę, celowo schodzę na temat mięsiarstwa wypowiadając się z pogardą o beretowaniu ryb. Miny "wędkarzy" bezcenne. Taki jest mój sposób na uświadamianie towarzystwa. Może jak zobaczą, jaki jest odbiór ich działań to coś w tych głowach zaswita...Długo długo Będziesz jeszcze jeżdził zanim cokolwiek zaświta . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Klon45 Opublikowano 24 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 24 Listopada 2018 (edytowane) Sowiecka mentalność... złapać, ukatrupić i do gara. Nieważne co, w jakim rozmiarze i kiedy. Najlepiej prądem albo siatą...i lament "nie ma ryb, nie zarybiajo"Miejscowy z doświadczeniem wędkarz bez względu na województwo połowu raczej nie narzeka ,rybami się nie chwali a jak coś mówi że nie zarybiajo to tylko przyjezdnym. Edytowane 24 Listopada 2018 przez Klon45 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Norbert 78 Opublikowano 25 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 25 Listopada 2018 Zamiast ciągle narzekać w wątku, jedźcie lepiej na ryby, gryzą całkiem nieźle. Na narzekanie przyjdzie czas zimą. Taki spełniający minimum forumowe z listopada [emoji6] 16 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
sacha Opublikowano 25 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 25 Listopada 2018 Miejscowy z doświadczeniem wędkarz bez względu na województwo połowu raczej nie narzeka ,rybami się nie chwali a jak coś mówi że nie zarybiajo to tylko przyjezdnym. Ja na wschód od Drohiczyna i ciągle słyszę od miejscowych że nie ma ryby, że nie zarybiają ,że nic nie można złowić. Sporadycznie coś się im uwiesi ale faktem jest że biorą jak leci, jeśli drobiazg to dla kota. Klenie trzepie wędkarz z Mielnika ale wypuszcza, liczy te +50cm i w ub. roku się skarżył że marnie bo przez IV/V miał tylko kilkanaście takich. Ale okonie zabiera bo widziałem, łowił na boczny trok. Sąsiad ze wsi łowi w jednym miejscu zasadniczo na spina i w tym roku mówił że 2 bolenie, 3 szczupaki i 1 sandacz - zjada ale czy te 6 sztuk zuboży rzekę ? Zaobserwowałem że wędkarze którzy przyjeżdżają na weekendy najczęściej z miejscowości położonych 20-60km biorą jak leci ale najczęściej są to krąpie, płoteczki, jakiś mały leszcz i wszyscy narzekają że nie ma ryby. Jedyni którzy coś łowią to wypuszczają ale o tym piszą tutaj . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
korol Opublikowano 25 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 25 Listopada 2018 Hehe nad wodą to i ja zawsze mówię, że nic nie bierze. A jak trzeba, to i na zarybienia się poskarżę, na kłusowników też, aby do rozmówcy się dostosować Cóż, taka bużańska rzeczywistość. No chyba, że chcę ewidentnie kogoś wku...rzyć. Wtedy mówię prawdę pomijając brzany "trzy bolenie, szczupak i ok 20 okoni.." Miejscowi zawsze swoje wyciągną. Jak się jest codziennie rano i wieczorem nad wodą, w końcu się trafi na dobre żerowanie.Tak sobie czytam, czytam i chyba trzeba odwiedzić rzekę! 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
slawek_deep Opublikowano 25 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 25 Listopada 2018 ...taki nieduży listopadowy Pzdr. 9 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Maciej W. Opublikowano 25 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 25 Listopada 2018 Nad Bugiem bywam od 1983 roku. Szwędam się pomiędzy Gnojnem a Mierzwicami. Z częstotliwością bywa różnie. Początkowo były dwa miesiące wakacji, potem weekendy, teraz kilkanaście dni w roku. Ryby zawsze wyjeżdzały z rzeki, wracały okazjonalnie. Sam je przez lata zabijałem. Do głowy nie przychodziło, że można puścić. No cóż, szalone lata 80-te i 90-te. Ale nie o tym chciałem. Piszecie, że miejscowi biorą, bo zawsze brali. Owszem, tylko że realia się zmieniły, a zwyczaj jest niezmienny. Chodziłem ze znajomymi tubylcami na ryby, piłem pod sklepem piwo z kłusownikami. Jak się mieszkało we wsi, to nie sposób było nie żyć ze wszystkimi w zgodzie. Trzydzieści lat temu kłusownik rozbierał się do gaci i zanurzony po szyję brodził z dziurawą kłomną brzegiem rzeki. Jego pet przypominał robaczka świętojańskiego pląsającego nad lustrem wody. Wyników możecie się domyślić. Wędkowanie w tamtych czasach było dla tubylców walką o każdy metr żyłki, każdy haczyk czy ciężarek. Ze spławikami nie było tylko problemu. Wystarczyło dopaść przechodzącą gąskę. Na ryby zapychało się na piechotę albo rowerem. Kilku potentatów posiadało motocykl, którym taszczyli ruski ponton na starorzecze Trojan. Zimowe przyduchy przypominały misteria ludowe. Natura w znany tylko sobie sposób obdarzała miejcową ludność dużą ilością jedzenia. Jak jest nad Bugiem teraz? Porównajmy możliwości wędkujących i szanse ryb na przetrwanie. O tym nie będę się rozpisywał. Każdy widzi. A może przyducha z 2009, do dziś odbijająca się czkawką, była dobrą okazją, żeby wprowadzić restrykcyjne prawo i dać rzece odpocząć. Bo czasy zmieniły się nie tylko nad wodą. Wędkarzy nie ciągnie już nad rzekę konieczność zdobycia jedzenia. Tego mają aż nadto i stać ich. To obyczaj polowania i przyniesienia zdobyczy do domu. Postęp niesie tak entuzjastycznie głoszoną wolność. Może czas się rozejrzeć wokół i postępowo wprowadzić ograniczenia? 8 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Tabor Opublikowano 25 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 25 Listopada 2018 Zafundowałem sobie trzygodzinny spacer z patykiem nad Bugiem w okolicy Brzuzy . Pogoda super na pewno nie będzie tłoku .Spacerowiczów zero , dochodzę na miejscówkę a tu 6 machających i 4 z żywczykami na odcinku 300 m brzegu . Musiałem opuścić ulubioną miejscówkę i iść gdzie oczy poniosą w stronę starorzecza Wywłoki .Kontakt z rybką był ale żadna nie wylądowała w kufrze samochodu . Jeden szczupak powyżej 60 cm nie miał szczęścia wylądował w wiaderku z żywcami .Właściciel Hondy CRV z blachami WWL podczas holu strasznie był poruszony że taki mały a wędka gruntówka na sumy nawet się nie uginała . Ogólnie super straciłem suwak od kurtki i 30 metrów plecionki Giga Fisch , aby do piątku .Nie narzekać ryby są w Bugu tylko trzeba je umieć łowić . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
przemas107 Opublikowano 25 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 25 Listopada 2018 myślę że bardziej trzeba trafić na Bugu w czas żerowania niż je umieć złowić, technika też jest ważna ale wiele razy przekonałem sie że na tej rzece raz potrafię złowić 5-7 ryb wymiarowych na spinning, a drugim razem tak jak ostatnio przez tydzień tylko trzy szczupaki i tylko jeden wymiarowy 56cm, wędkuje na bugu już ponad 30 lat i cały czas ta rzeka mnie zaskakuje i chyba za to ja uwielbiam bo nie wiem co mi sie na niej zdaży 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
korol Opublikowano 25 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 25 Listopada 2018 Bo pod nazwą umieć łowić, kryje się "umieć zlokalizować w zależności od pory roku, dnia i poziomu wody", a potem dopiero skusić. 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
przemas107 Opublikowano 25 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 25 Listopada 2018 Bo pod nazwą umieć łowić, kryje się "umieć zlokalizować w zależności od pory roku, dnia i poziomu wody", a potem dopiero skusić.uwież mi jest czasem tak na Bugu że ryby gdzieś znikają na dwa, trzy dni czy tydzień, żeby pózniej w tym samym miejscu gdzie przez tydzień nawet nie miałem brania złowić trzy szczupaki i cztery sandacze przez trzy godziny, a następnego dnia kilka okoni, bolenia ponad 70cm i mieć jazdę z sumem przez 30 metrów po brzegu w dół rzeki. próbowałem już obserwować wpływ pogody, cisnienie atmosferyczne, fazy księzyca i po trzech latach odpuściłem bo nic nigdy nie powtarzało sie a ryba i tak brała nie patrząc na pogodę i fazy księżyca, do tej pory nie moge wytłumaczyć zaprzyjaźnionemu miejscowemu wędkarzowi który ma do rzeki 800 metrów, jak to możliwe że on siedział z żywcami od 5 rano do 12 a ja po jego zejściu z łowiska złowiłem na spinning trzy szczupaki 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
mentnooki Opublikowano 25 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 25 Listopada 2018 Ale u mnie 30cm to jest górny wymiar. Zresztą nie mam się co napinać na większe, większe to łowiłem na Mokrym, na Kołowinie i na Kołowinku ale to było w latach 70/80 ub. wieku.Darek a do kogo przyjeżdżałeś na Mokre. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
tomi101 Opublikowano 25 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 25 Listopada 2018 (edytowane) Byłem dziś.Pogoda piękna,temperatura na plusie,mgła i praktycznie bezwietrznie- idealne warunki na grubą rybę. Niestety ,ale to niedziela... Odwiedziłem dwie miejscówki i wszędzie tłok. Na pierwszej połowiłem około 1,5 godziny,ale robota się nie kleiła. Spinningują z prawej ,z lewej i na wprost z drugiego brzegu.Gdyby nie ładny strzał w dużą gumę na początku łowienia ,nie wytrzymałbym w tym towarzystwie.Ryba się niestety nie zapięła i więcej nie powtórzyła ataku.Na drugiej miejscówce znacząco luźniej.Na moim brzegu jedno auto,na drugim dwa i czterech złaknionych mięska spinningistów.Nie chcę łowić w zasięgu ich wzroku więc wyciągam termos i kanapkę.Stoję i słucham jak opowiadają o wypuszczanych przez nich rybach.Szczupakach 90+,ważących po ....9kg.Na szczęście szybko się zwinęli,zabierając na przejażdżkę szczupaczka +/-60cm w sadzyku.Kultura pełna ,było dzień dobry i do widzenia. Zacząłem łowić.Mimo tak pięknych okoliczności przyrody ,ryby nie współpracowały Wykorzystałem jedno ,jedyne branie jakie udało mi się wypracować.Ryba nie była okazała jak ostatnio,ale cieszy Taki forumowy, z małym plusem. Pozdrawiam Tomi NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA" Edytowane 25 Listopada 2018 przez bartsiedlce 24 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
sacha Opublikowano 25 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 25 Listopada 2018 Darek a do kogo przyjeżdżałeś na Mokre.Jeździłem do ośrodka zakładów "Warmia" w Cierzpiętach ale później jeździłem do Spychowa do rybaka z PGRyb Mrągowo i mogłem używać ich łódek ze Zgonu.Jeździłem do Dobrego Lasku do leśniczego i wtedy łowiłem na Kołowinie i Kołowinku zwanym przez miejscowych Dąbie.Kołowinek też był w dzierżawie Mrągowa ale tam nigdy nie łowili bo nie dało się zwodować łodzi rybackiej bo było mokro wszędzie a leśniczy miał małą schowaną w trzcinach. Łowił tam tylko on i ja.Tam mieszkały okonie +50cm i liny sporo dłuższe. Ale kiedyś poinformowano mnie że rybacy ułożyli pnie brzóz i dociągneli łodzie i łowili przez 3 czy 4 dni czyszcząc do spodu. Leśniczy miał tam wynik szczupaka 110cm, ja nigdy nie przekroczyłem 65cm za to miałem lina ok. 70cm tyle że łowienie 7m wędką na 3m łódce jest głupim pomysłem. Leśniczy twierdził że 60-70cm liny są tam spotykana dużo częściej niż gdzie indziej. Największy okoń jakiego złowiłem miał 49cm , leśniczy twierdził że są większe.Za łowienie na Kołowinie w połowie lat 80 wylądowałem w ........ areszcie na komisariacie w Pieckach.http://pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=238 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.