Skocz do zawartości

Rzeka Narew


sukingad

Rekomendowane odpowiedzi

Te campingi stają tam pewnie od 30lat.Ja tam byłem mając z 7lat czyli 44temu i już co kilkanaście metrów stał namiot.Jeszcze z mleczarni ścieki śmierdzące się lały.Wsxyscy łowili głownie leszcze.Poznaliśmy tam ludzi z Kacic i tam jeżdziłem przez następne 30 parę lat.Grunciarze przy kościółku zmieniali się na telefon,miejscowi pilnowali miejsc.Z nocy potrafili wyjąć tyle leszczy,że siatki nie mogli udźwignąć...

Niewiele się pomyliłeś przyczepy zaczęły się 1998r i boję się do tego przyznać ale mój kolega chyba miał w tym zapoczątkowaniu swój udział. :(  :(  Chęci były dobre ale w pewnym momencie przerosło to wszystkich(skala osiedla).Teraz w koło przyczep rosną kwiaty i czasem pomidory.Ludzie traktują ten teren jak swój własny a płacą corocznie za możliwość pozostawienia tam przyczepy i wywiezienie śmieci.Wcześniej była mleczarnia miejscowi wypasali krowy i najlepsze brania były zaraz po przeprawie stada na drugą stronę. Chcialeś leszcza to przychodziłeś obojętnie o której godz.i brały bo trzymały się tego odpływu z mleczarni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Dodam że w tamtym tygodniu z Narwi wyłowiono suma z 50 kg biedak żył tylko chwile .

 

To ten czy jeszcze jakiś inny?

https://www.eostroleka.pl/sum-gigant-w-narwi-pan-bogdan-zlowil-wielka-rybe,art97627.html

Edytowane przez Tomek St.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dostepne informacje sa inne:

 

Zrzuty wody z zapory sa w losowych godzinach, glownie za dnia https://hydro.imgw.pl/#station/hydro/152200130

Bardziej niekorzysne sa zamkniecia zapory (spadki poziomu nawet 40cm w 1h w czerwcu, ikra poszla...)

 

Wydajnosc aktualna oczyszczalni Orzechowo wedlug ich strony jest 5,3 m3, a max moga przerobic 8,2 m3 https://mpwik.com.pl/view/zaklad-debe odplyw wody z oczyszczalni obywa sie non stop 24/7, a nie zrzutami

 

Czystosc wody jest badana i jest ok - ostatnie badania 28.06 i 18.07 (w Nowym Dworze sa kapieliska) https://sk.gis.gov.pl/index.php/kapielisko/778

 

 

 

UPDATE: badanie sanepid z 5.08 - cos chyba poszlo do rzeki. W wodzie masa bakterii kałowych...

Kapielisko Nowy Dwór Maz. obok WOPR https://sk.gis.gov.pl/index.php/kapielisko/778

Kapielisko Nowy Dwor Maz. przy targowisku (tutaj na mapie sanepid wskazuje jakies baseny, ale opis jest ze to Narew) https://sk.gis.gov.pl/index.php/kapielisko/779

 

Żeby zobaczyc szczegóły trzeba kliknąć "Pokaż oceny wody w kąpielisku"

Następne badanie 17.08

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 tygodni później...

Cały sierpień poświęciłem na łowienie ultralightem, dzięki temu trochę połowiłem okoni, wielkosciowo bez rewelacji, pod koniec miesiąca udało mi się namierzyć trochę większe, brały na obrotówki, ulubione błystki na które łowiłem pasiaki to pontoon21 rozm.1 z pomarańczowymi akcentami. Największy garbus miał 31 cm, poszło mi też kilka fajnych szczupaków, na szczęście bez kolczyka, czyli blaszki, zawsze stosuję przypon wolframowy. W środę z uwagi, że okonie przestały współpracować trafił się sumek na woblera od Adama Martyniuka, niestety, przy próbie podebrania rozgięła się kotwiczka i wąsaty odpłynął sobie w odmęty rzeki. Czwartek i piątek to czas gumy, niestety bez kontaktu.

Edytowane przez Rexxx
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Tak całkiem szczerze to na Narwi łowie regularnie na zmianę z Wisłą,choć większą sympatią darze Narew i generalnie nie narzekam ,nie będę pisał że łowię wielkie ryby i jest ich mnóstwo ale zawsze jak to na dużej rzece coś da się wydłubać jak nie biorą Bolki to zakładam obrotówkę i coś tam zawsze dla zabawy połowie. Ja poprostu uwielbiam spędzać czas nad jej brzegami.

 

Tu jeden z ostatnich przyjemniejszych bolków

 

Pozdrawiam

post-49292-0-65515900-1663962320_thumb.jpg

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ostatnim czasie byłem meeeega spragniony kontaktu z wodą… chociażby do najbliższej mi Wisły (śpieszny wypad typu brodzenia w postaci np. brzanowania itp.), ale nawet tutaj było baaardzo ciężko o jakikolwiek, nawet krótki wypad.

 

W domu nieco ponad miesiąc po narodzinach Córki jest głośno…momentami bardzo głośno (płacz, kolki, nic konwencjonalnego nie pomaga – z Synem parę lat temu przechodziliśmy dokładnie przez to samo) … na temat jakiegokolwiek mojego wyruszenia na ryby… Żona nie tyle co nie chce słyszeć, ale wręcz nakazała mi … zakończyć tegoroczny sezon L ).

 

W miniony piątek rozpoczęła się wizyta Dziadków… dziś w samo południe wyruszyli już do siebie…potem nastąpiło wyjście na rodzinny spacerek z Żoną i dziećmi…, aż tak koło 14:00 stanowczo oznajmiam Żonie, że co jak co, ale dziś chciałbym wyruszyć na ryby (jest ciche przyzwolenie J ).

 

Wcześniej jednak wykonałem kilka telefonów (swoisty research) co i jak nad wodą działo się w ostatnim czasie – ogólnie z informacji wynika, że jest lipa… baaa nawet pustynia L.

 

Na moich wiślanych metach też nieciekawie… za wysoka woda na brzanowanie…

 

Ale skoro mam rodzinną zgodę… pogoda piękna + to że jest końcówka września, mówię sobie, że grzechem byłoby nie spróbować.

 

Jakiś czas po 15:00 ruszam…kierunek Narew … znany mi odcinek poniżej zapory w Dębe.

 

Już od dawna miałem w zamyśle połowić w rzece na <sterową> „ogólnołowną / uniwersalną” przynętę która w moim mniemaniu będzie wiernym odwzorowaniem uklei, do tego bardzo lotną (powyżej 15 gr, najlepiej ok. 20 gr.), z pracą niekoniecznie tylko pod bolenia (chciałem aby mogła skusić równocześnie np. sandacza lub szczupaka, stąd ustawienie steru powinno być kilka stopni poniżej 90 stopni) oraz – co chyba najważniejsze – aby można ją było prowadzić relatywnie wolno jak i <czasami> ekspresywnie… a przy tym, aby nie traciła na skuteczności (tak wiem, wiele to sfera marzeń, naszych wyobrażeń hehe, ale to przecież nasza pasja, stąd trzeba marzyć jak uskuteczniać nasze łowy, także w sferze wyobraźni :P ). Jak mi się wydaje znalazłem taką przynętę (nie chcę nic reklamować, bo to tylko moje fanaberie, ale grunt ze się sprawdziło – jej fotka przy zdjęciu okonia).

 

Na początku łowienia (oczywiście brodząc) zamierzałem jednak spróbować na mega ciężko (krąpiokształtnengo ok. 35 g wobka bezsterowego – tym to można prawie przerzucić rzekę :P ), ale ten na tej wodzie nie miał racji bytu…chociaż w jednym z ostatnich rzutów dał mi wyścigowego szczupaczka…(jednak większość rzutów tą przynętą jechała po dnie/roślinności – ogólnie przy tym poziomie wody…ta przynęta nie zdaje egzaminu), chociaż złowiona rybka cieszy J

 

 

Chwilę później (na wodzie zaczyna się dużo pokazów…wizualnie klenie atakują drobnicę, ładnie walą bolenie, widziałem też dwa piękne pokazy ataków suma na względnie płytkiej wodzie… ale dość daleko ode mnie, też wyskok szczupaczka … ogólnie piękne widoki dla oka… już byłem zadowolony z racji obcowania z tak piękną przyrodą)…

 

 

…mam uderzenie i holuję bolenia (już z daleka wiedziałem, że to rapka, wykonał „szczupakową” świecę), w podbieraku melduje się z kupą zielska, w którą ustawicznie podczas holu wpływał ) … po chwili wyczepia się w podbieraku <ma nieco rozerwany pyszczek, na bank po kontaktach z twardą roślinnością> . Ale że mam pływający, duży podbierak XXL …mówię sobie…niech rybka sobie odpoczywa <na oko „leszczokształtna 70siona”> …podejdę do brzegu…ustawię statyw i wykonam pamiątkową fotkę…ze statywem jakoś poszło…ale że boleń to skoczna rybka… dał dyla z podbieraka (często wypuszczam podbierak ze złowioną rybką wewnątrz na wodę na zaczepionej do worderów 2,5-3 m lince, niech sobie spokojnie odpoczywa po holu… wszak „przegrana” ryba – w jej mniemaniu - walczy o swoje życie, zatem należy się jej odpowiedni odpoczynek)…no cóż i tak miał obiecaną wolność, ale wyszedł na nią szybciej niż przypuszczałem.

Nie podaję się…bo wizualnie dzieje się … kilka rzutów i mam coś…niestety znów ryba wpływa w zielska jedne i drugie i spada. Jedziemy dalej…kolejne rzuty…jest strzał…mam coś…holujemy…znów zielska…luz…ale ryba dalej pracuje…znów zielska…ale doholowuję rapkę…znów konkretna…jest w podbieraku…no to lecimy do szybkiej fotki…ustawiam zestaw „fotografa-amatora” a rybka chlapie ogonkiem telefon (czyt. aparat) ….ten chwilowo odmawia jakiegokolwiek posłuszeństwa… sytuacja się przedłuża… decyzja: uwalniam rybkę bez fotki…

 

Ehhh dwa „fajne” bolki jednego dnia – już dawno nie złowiłem :D

 

Ale dzień się jeszcze nie skończył. <wycieram dokładnie telefon i suszę na swój sposób, niech trochę odpocznie, może zadziała?>.

 

Walczymy dalej…podszedłem nieco dalej (z nurtem)…kilka rzutów…i jeeeestt… coś znów siedzi … chwilowo myślałem, że to wąs … bo szarpnięcie było konkretne…ale jakiś czas po tym pomyślałem, że rybę straciłem (może wcześniej ją najechałem?), znów poszła w zielsko … choć nie….coś dalej siedzi i szarpie…trochę walki, ale już dla mnie łatwej…patrzę i nieco nie dowierzam…mam baaardzo konkretnego leszcza…tylna kotwica jest w pysku … na bank to było uderzenie…na tak dużą przynętę jeszcze leszcza nie miałem…ryba konkret…w podbieraku skacze i się zapina za drugą kotwiczkę blisko oka … miałem w zamiarze zrobić fotkę rybki z 9 cm wobkiem którego leszcz zaatakował z impetem, ale dla dobra rybki wyhaczam go szybko, niech odpoczywa w wodzie).

 

Taki „poturbowany/poharatany ” już był, to absolutnie nie moja zasługa… to chyba jego urok.

 

Ogólnie nie przepadam za leszczami, ale na spinning z reguły trafiają się sztuki duże lub bardzo duże… ten to już kwalifikował się do grona tzw. ZŁOTEGO LESZCZA (większego złowiłem … oho ho ponad 20 tal temu na… żywca <ukleję>, polując na Mazurach na sandacza…tamta sztuka miała ponad 70 cm, choć wtedy rozmiar ryby liczyłem w kilogramach), ale ten dzisiejszy miał 65+ (choć może fotografia tego nie oddaje, plus ciężki był skubaniec i skakał mocno przy próbie pomiaru, 65 było na spokojnie, obiektywnie 66-67 cm).

 

Wędkowanie zwieńczył bardzo pazerny okoń… niewielki, ale mega wariat, bo, bo walnął mocno w 9 cm wobka … :D

 

Wędkowanie urozmaiciły mi dwa bobry (próbowały chyba mnie przepędzić) , czapla biała, najpierw sarna, potem spragniony wody koziołek, a do tego piękne nadrzeczne, jesienne widoki drzew … ehhh wróciłem zadowolony J J J

Pozdrawiam,

Adam W. (Wacha).

 

post-66495-0-69580500-1664141324_thumb.jpg  post-66495-0-24191400-1664141334_thumb.jpg  post-66495-0-77261100-1664141341_thumb.jpg

 

 

NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"                                                    :good:

Edytowane przez bartsiedlce
  • Like 14
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Zdaje się, wujek, że kontestujesz zapisy stowarzyszenia którego dobrowolnie przystąpiłeś, a przecież ono zakłada osobistą aktywność i pracę społeczną. Nie? Czy i tu znów należy się? Im bogatsi tym biedniejsi?

 

Norwegia i reszta Skandynawii są niekwestionowanymi liderami w korzystaniu z sił natury. Rzek zbiorników i nawet wodospadów. Wręcz specjalizują się produkcji czystej energii - a my odwrotnie. Niezbadane są meandry i zawiłości procesów myślowych naszego, świata wędkarskiego.

Siarzewo - tak!!! Jak w całym cywilizowanym świecie..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj zrobiłem runde  wzdłuż walu ,od wsi Holendry do Lachy z nadzieja ze gdzieś bede mial możliwość przejechania przez wal i zwodowania pontonu ,i niestety nie ma ani jednej takiej możliwości by nie łamiąc przepisów  tego dokonac.

 

Moze jest tu ktos kto by doradził jak by mozna bylo cos zrobic ,gdzie trzeba sie udac by poprosić o udostepnienie przejazdu przez  wal.juz nie chodzi mi o budowanie slipu ,ale o zwykly przejaz za wal  ,takie miejsca sa na Wisle ,Bugu wiec chyba mozna by bylo to zrobic i na Narwi 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Wczoraj postanowiłem zakończyć, bądź co bądź bardzo udany dla mnie sezon wędkarski, na przepięknej pod wieloma względami (florystycznymi i faunistycznymi), dużej, nizinnej rzece – Narwi.

 

Woda ta obdarzyła mnie w tym sezonie wieloma gatunkami ryb: jaziem (PB), kleniem, leszczem, płocią, okoniem, boleniem, szczupakiem, sandaczem, sumem (PB).

 

Wpis w rejestrze połowów, poprzedzający wczorajszy wypad wskazywał datę 05.10, jak ten czas szybko leci pomyślałem sobie… wpisując datę obchodów 104. rocznicy odzyskania przez Polskę swojej niepodległości…

 

Z uwagi na bardzo długą absencję nad wodą wziąłem ze sobą dwa zestawy…lżejszy w zamyśle kleniowo-jaziowo-okoniowym i cięższy, mocno licząc na kontakt ze szczupakiem.

 

Po drodze, przechadzając się – ubrany w wodery (nie z myślą o brodzeniu, ale raczej dostaniu się do dogodnych miejsc, brnąc przez bagnisty, podmokły i wysoko porośnięty teren)  – przez pobliski las w powietrzu czułem <jeszcze> zapach grzybów, wysyp musiał być jakiś czas temu… większość - czy to jadalnych czy nie - była nieco sparciała. Niemniej jednak grzybna zawiesina unosząca się w powietrzy, szczególnie w zagłębieniu terenu przez który musiałem przebrnąć, przypomniała mi niejeden wyjazd na grzyby (w tym roku nie zaliczyłem niestety ani jednego).

 

Kawałek dalej spłoszyłem stadko dzików … były i młode … przywykłem do widoku mikro-pasiaków wiosną, a tu taki widok. Z drugiej strony przepłoszyłem także stadko saren, a w zasadzie samych koziołków … chyba faceci zrobili sobie samczy wypad.

 

Doszedłem do wody centralnie pod byłą już „Przyjaźnią” (rurociąg PERN) a mój wzrok przykuł siedzący na kamieniu zimorodek. Postanowiłem chwilę go poobserwować … w przeciągu kilku minut udało mu się schwytać dwie rybki. W mało urokliwej, listopadowej aurze widok takiego, egzotycznie ubarwionego ptaszka to swoista uczta dla oczu. Moim zdaniem jest to chyba najpiękniejszy ptak w naszym kraju, nawet pomimo tego, że stanowi dla Nas – Wędkarzy pewną konkurencję, ale to nic w porównaniu z kormoranami…których też napotkałem kilka. Z rybożerców były też czaple (tym razem tylko siwe), tracze nurogęsi, a wysoko majestatycznie latał sobie bielik... z asystą 3 ptaków z rodziny krukowatych.

 

Maszerując wzdłuż brzegu z nurtem rzeki, postanowiłem porzucać najpierw na lekko. Na końcu zestawu 4 cm wobler z dociążeniem (tego typu wobkami łowiłem na Wiśle brzany). Kilka rzutów i coś mam. Ryba wzięła bardzo daleko, po kilku przekręcaniach korbką. Szybki hol i mam na brzegu boleniowego stykacza. Przy podbieraniu zorientowałem się, że zostawiłem podbierak w bagażniku, ale łowiąc z brzegu, nie był mi w sumie potrzebny.

 

Jakiś czas później próbowałem mocniejszym zestawem, mocno liczyłem na szczupaka. Roślinność, której pod taflą jest jeszcze sporo, w większości przypadków rozpada się przy jej zahaczeniu…ponadto wyższy stan wody niż w okresach letnich umożliwiał bezzaczepowe łowienie…

 

W trakcie nieustannego machania długo nie było kontaktu z żadną rybą, aż wreszcie coś chwyciło…znów ryba wzięła daleko, podczas holu parę razy wpływała w roślinność, aż w końcu spadła. Jako że miałem nałożonego zupełnie nowego, gładkiego woblera, postanowiłem sprawdzić, czy nie ma na nim rys i innych śladów od ewentualnych zębów, pozostawionych przez szczupaka. Nie było takich, więc raczej był to znów boleń albo leszcz albo jeszcze coś innego.

 

Telefon od Żony, dostaję info, że Syn złapał jakiegoś rotawirusa, zaczął mocno wymiotować. Decyzja – wracam, ale idąc w kierunku „rury” zauważyłem atak drapieżnika i mnóstwo wyskakującej drobnicy. Mówię sobie, oddam z 5 rzutów…w ostatnim jest uderzenie, ale czuję że rybka niewielka… Za chwilę pod nogami mam leszcza, takiego małego na tak dużą przynętę jeszcze nie miałem, ale cóż ... leszcze zastąpiły nieobecne tego dnia szczupaki.

 

Wyjąłem dwie rybki… jak ten napotkany wcześniej zimorodek :)

 

P.S. Dziś rota dopadł mnie :(

 

Pozdrawiam,

Adam W. (Wacha)

 

post-66495-0-19404400-1668285798_thumb.jpg post-66495-0-81413400-1668285814_thumb.jpg post-66495-0-78511500-1668285824_thumb.jpg

 

NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"                                                      :good:

Edytowane przez bartsiedlce
  • Like 12
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj postanowiłem zakończyć, bądź co bądź bardzo udany dla mnie sezon wędkarski, na przepięknej pod wieloma względami (florystycznymi i faunistycznymi), dużej, nizinnej rzece – Narwi.

 

Woda ta obdarzyła mnie w tym sezonie wieloma gatunkami ryb: jaziem (PB), kleniem, leszczem, płocią, okoniem, boleniem, szczupakiem, sandaczem, sumem (PB).

 

Wpis w rejestrze połowów, poprzedzający wczorajszy wypad wskazywał datę 05.10, jak ten czas szybko leci pomyślałem sobie… wpisując datę obchodów 104. rocznicy odzyskania przez Polskę swojej niepodległości…

 

Z uwagi na bardzo długą absencję nad wodą wziąłem ze sobą dwa zestawy…lżejszy w zamyśle kleniowo-jaziowo-okoniowym i cięższy, mocno licząc na kontakt ze szczupakiem.

 

Po drodze, przechadzając się – ubrany w wodery (nie z myślą o brodzeniu, ale raczej dostaniu się do dogodnych miejsc, brnąc przez bagnisty, podmokły i wysoko porośnięty teren)  – przez pobliski las w powietrzu czułem <jeszcze> zapach grzybów, wysyp musiał być jakiś czas temu… większość - czy to jadalnych czy nie - była nieco sparciała. Niemniej jednak grzybna zawiesina unosząca się w powietrzy, szczególnie w zagłębieniu terenu przez który musiałem przebrnąć, przypomniała mi niejeden wyjazd na grzyby (w tym roku nie zaliczyłem niestety ani jednego).

 

Kawałek dalej spłoszyłem stadko dzików … były i młode … przywykłem do widoku mikro-pasiaków wiosną, a tu taki widok. Z drugiej strony przepłoszyłem także stadko saren, a w zasadzie samych koziołków … chyba faceci zrobili sobie samczy wypad.

 

Doszedłem do wody centralnie pod byłą już „Przyjaźnią” (rurociąg PERN) a mój wzrok przykuł siedzący na kamieniu zimorodek. Postanowiłem chwilę go poobserwować … w przeciągu kilku minut udało mu się schwytać dwie rybki. W mało urokliwej, listopadowej aurze widok takiego, egzotycznie ubarwionego ptaszka to swoista uczta dla oczu. Moim zdaniem jest to chyba najpiękniejszy ptak w naszym kraju, nawet pomimo tego, że stanowi dla Nas – Wędkarzy pewną konkurencję, ale to nic w porównaniu z kormoranami…których też napotkałem kilka. Z rybożerców były też czaple (tym razem tylko siwe), tracze nurogęsi, a wysoko majestatycznie latał sobie bielik... z asystą 3 ptaków z rodziny krukowatych.

 

Maszerując wzdłuż brzegu z nurtem rzeki, postanowiłem porzucać najpierw na lekko. Na końcu zestawu 4 cm wobler z dociążeniem (tego typu wobkami łowiłem na Wiśle brzany). Kilka rzutów i coś mam. Ryba wzięła bardzo daleko, po kilku przekręcaniach korbką. Szybki hol i mam na brzegu boleniowego stykacza. Przy podbieraniu zorientowałem się, że zostawiłem podbierak w bagażniku, ale łowiąc z brzegu, nie był mi w sumie potrzebny.

 

Jakiś czas później próbowałem mocniejszym zestawem, mocno liczyłem na szczupaka. Roślinność, której pod taflą jest jeszcze sporo, w większości przypadków rozpada się przy jej zahaczeniu…ponadto wyższy stan wody niż w okresach letnich umożliwiał bezzaczepowe łowienie…

 

W trakcie nieustannego machania długo nie było kontaktu z żadną rybą, aż wreszcie coś chwyciło…znów ryba wzięła daleko, podczas holu parę razy wpływała w roślinność, aż w końcu spadła. Jako że miałem nałożonego zupełnie nowego, gładkiego woblera, postanowiłem sprawdzić, czy nie ma na nim rys i innych śladów od ewentualnych zębów, pozostawionych przez szczupaka. Nie było takich, więc raczej był to znów boleń albo leszcz albo jeszcze coś innego.

 

Telefon od Żony, dostaję info, że Syn złapał jakiegoś rotawirusa, zaczął mocno wymiotować. Decyzja – wracam, ale idąc w kierunku „rury” zauważyłem atak drapieżnika i mnóstwo wyskakującej drobnicy. Mówię sobie, oddam z 5 rzutów…w ostatnim jest uderzenie, ale czuję że rybka niewielka… Za chwilę pod nogami mam leszcza, takiego małego na tak dużą przynętę jeszcze nie miałem, ale cóż ... leszcze zastąpiły nieobecne tego dnia szczupaki.

 

Wyjąłem dwie rybki… jak ten napotkany wcześniej zimorodek :)

 

P.S. Dziś rota dopadł mnie :(

 

Pozdrawiam,

Adam W. (Wacha)

fajny opis, od razu skojarzył mi się z moją ulubioną Biebrzą

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Opłacało się wczoraj wstać od stołu. Miał być szybki wypad za okoniem, w myślach sukcesem była nawet najmniejsza rybka.

To co się stało rozwaliło mnie kompletnie, wjechało nowe PB szczupaka, 98 cm. Delikatne branie a potem jazda bez trzymanki, tak samo podebranie bo przy brzegu były jeszcze resztki lodu.

Mikado Black Crystal do 6 gram

plecionka Sunline Siglon 0.5, wolfram do 3kg

shadtezz 5cm na główce 3g

 

post-49245-0-21339400-1672125726_thumb.jpg

post-49245-0-09312500-1672125734_thumb.jpg

post-49245-0-15636500-1672125741_thumb.jpg

  • Like 25
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...