Skocz do zawartości

Łososie i Trocie 2015


Nesta

Rekomendowane odpowiedzi

  • 2 tygodnie później...
  • 3 tygodnie później...

Dzięki.

Jak ktoś ma ochotę to niech porówna łososia z poprzedniego postu i rybę Piotrka z pierwszego postu na tej stronie. Plamka nad okiem i inne, ta sama waga. My twierdzimy, że to ta sama ryba. Przez 40 dni przesunęła sie o 50 metrów wiec dalej już się chyba nie wybiera. Kolejny przykład na to, że warto wypuszczać. Swoją drogą łosoś miał mega szczęście, że 2 razy trafił na wędkarzy C&R, jedynych o których słyszano na tej rzece :).

To jeszcze jeden z kilku z poprzedniego tygodnia.

post-48896-0-43397800-1440189344_thumb.jpg

 

post-48896-0-35564500-1440189483_thumb.jpg

Edytowane przez Nesta
  • Like 12
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj dzień dziecka :D  Nie było dużo czasu, bo nad rzeką dopiero o 17.30, ale warto było jechać na 4 godzinki. 2 piękne ryby udało się wyjąć po niesamowitej walce, z saltami metr nad wodę i odjazdami na palącym się hamulcu. 76 i 85 cm. Były jeszcze 2 brania jednej ryby, ale nie udało się... Kurcze jeszcze się trzęsę :lol:. Michał gratki za Twoje równie piękne ryby. Pozdrawiam! ;)

DSCN1525_zpskifyhnop.jpg

DSCN1528_zpshxrjftb0.jpg

DSCN1530_zpslunrcyj7.jpg[/url

DSCN1533_zpsv0mv48nf.jpg

  • Like 13
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie co dzień święto lasu ;)  Dzisiaj od 5 do 14 nieprzerwana wędrówka brzegami rzeki, ale bez kontaktu. Jedynie 2 małe trotki. Wczorajszy łosoś, który mnie przechytrzył dzisiaj również był sprytniejszy i tylko pokazał się na początku i w nosie miał moje blachy. Ale i tak bywa, kolejne zakręty rzeki poznane, czysta prześwietlona woda ukazała nieco więcej niż zwykle. Może za tydzień :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Nastał 15 września, koniec sezonu.

Na 2 tygodnie przed końcem przyszła powódź. W kulminacyjnym momencie płynęło 133m3/s podczas gdy normalny przepływ w rzece to około 2,5 m3/s.  Najpierw obawy czy w ogóle w tym roku jeszcze połowimy a potem czekanie aż da się łowić. W sobotę wieczorem po pracy wybieram się na godzinny rekonesans w jeden z dwóch dopływów. Woda jest wysoka, ale czysta na tyle ,że da się łowić, wyników brak, ludzi od groma. Już wiem, że może jutro ,ale już na pewno w poniedziałek zacznie się to na co każdy łowiący tu łososie czeka - pierwszy dzień po deszczu gdy da się łowić. Jest niedziela świt, gdy dojeżdżam do parkingu jest już prawie pełno, ciężko zaparkować. Woda wysoka i brudna ,ale już nie tak jak wczoraj, widać na jakieś 20cm. Nigdy nic na takiej nie złowiłem. Spokojnie obławiam kilka znanych mi miejscówek bez efektu, spławów jest dużo, ale troci. O 9 postanawiam wrócić na parking. Miejscówka gdzie dużo ludzi próbuje bardzo krótko bo szybko lecą na inne, ich zdaniem lepsze miejsca. Pod moim brzegiem dół z drzewem a po drugiej większe i mniejsze głazy, ryby są na 100%. Po 15 minutach czuję jak blacha przyjemnie gaśnie a na kiju przyjemnie zaczyna pulsować ciężar. Po paru minutach ryba ląduje w podbieraku. Szybka decyzja, telefon do pracy z informacją, że biorę wolne do czwartku - zaczęło się.

4.5_zps9yp01qaq.jpg

Spławów kupa, ludzi kupa lecz do wieczora nic się nie dzieje. Po 18 najpierw tracę rybę, pochodziła sporo na kiju lecz nawet jej nie zobaczyłem, w pewnym momencie blacha wyskoczyła z wody. Wracam na parking i... w pierwszym rzucie łowię laksa, trochę mniejszy niż poprzedni.

P1620012_zpskzbutz9h.jpg

Powoli robi się ciemno, postanawiam obłowić jeszcze jeden zakręt. Poniżej bystrza, w górę głęboka rynna usłana czepliwymi głazami, co kilka rzutów zaczep. Norwegowie nie znają odczepiacza więc tak jak ja za długo nie połowią. Po kilku zmianach blachy melduje się ryba, od razy wiem, że jest konkret. Łosoś niestety jak to typowy "brun" siedzący w rzece od dawna nie szaleje za bardzo, raczej siedzi w najgłębszym miejscu. Po jakimś czasie ryba jest na brzegu, zdjecia robi gość którego nie znam a z którym chwilę wczesniej rozmawiałem. "A teraz nauczysz się co prawdziwy wędkarz robi z łososiem" mówię. Jego szczęka z hukiem opada na kamienie gdy wkładam rybę do wody, w momencie gdy laks odpływa słyszę tylko "NEI, NEI, NEI, SAAAAATAN!". Bezcenne.

8.2c_zpshxuah1lj.jpg

 

8.2v_zpsld3goh5t.jpg

 

W poniedziałek na dzien dobry łowie łososia z tego samego miejsca.

4.6_zps59zefsyc.jpg

 

Około 14 obławiam kolejny zakręt, najpierw branie w pierwszym rzucie. Po kilku kolejnych melduje się łosoś, szybki, akrobatyczny hol i ryba ląduje na brzegu. Złowiłem tu już kilka ładnych laksów, jest ich wiecej. Nie mija 10 minut gdy mam kolejną rybę, wiem, że jest metrówka. W momencie gdy ryba wpada do podbieraka następuje najgorsze. Salto, gejzer i zostaję na brzegu sam z meppsem zaplątanym w siatkę podbieraka. Nie jestem w stanie łowić. Robie godzinną przerwę. Idę na początek zakrętu i jakież jest moje zaskoczenie gdy po paru rzutach mam łososia. Branie przy dnie z głębokiego na dobre 3,5 metra dołu poniżej wlewu.

4.8_zps5hvfvvj9.jpg

 

We wtorek ryby są mniej aktywne, bardzo mało spławów, jednen hol. Zdjęcie mi się nie podoba :).

W środe zaczyna się dramat. Ryby biorą dosłownie jak okonki na troka jesienią. Zero uderzenia, tylko szczytówka się wygina. Trzeba być cały czas 100% skupionym. Na dzień dobry zaliczam 2 spady w 10 minut a w ciągu następnej godziny kolejny (wcześniej przez cały sezon straciłem chyba ze 3 ryby). To chyba nie jest mój dzień. Łowię dalej z nastawieniem, że dziś muszę cos wyholować. Udaje się to dopiero po 18, po 11 godzinach łowienia. Ryba nie za wielka, ale mega satysfakcja.

3.6_zpstyzjfxz0.jpg

Czwartek, piątek niestety w pracy i jedno pytanie "czy ja już mogę jechać na ryby?" :) Łowione po pare godzin - ryb brak.

W sobote po pracy dla odmiany zaliczam kolejny spad.

Jest niedziela świt, zostały 3 dni, zapowiadają deszcz wiec sezon może się zakończyc w kazdej chwili. Obok parkingu spotykam Piotrka (@kowalek87). Zamieniamy ze 2 zdania i lecę dalej, nic nie złowiłem od 3 dni a zaraz muszę jechać do pracy. Zmieniłą sie pogoda, pokropiło, jest pochmurno. Trzeba walczyć. Ide tam gdzie dzien wczesniej straciłem rybę. Po drodze mijam znane mi miejsce. Długa prosta z rynną na środku rzeki oczywiscie z czepliwymi głazami. A może by tak parę rzutów? Jeden spław, drugi, trzeci, puk i jest laks - dobre 90.

7.2a_zpsc0xwg909.jpg

 

Po chwili doławiam mniejszego samczura do pary z tego samego miejsca. Już wiem, że jutro trzeba wziąć wolne.

3.5_zpsmii1g3y5.jpg

 

Poniedziałek - leje deszcz. Rano melduje się na tej samej miejscówce, woda z minuty na minute coraz brudniejsza. Co jakiś czas łososie się spławiają. Po dobrych trzech kwadransach dokładnego dłubania zapinam fajną rybę która oczywiście pod koniec holu wypina sie. Rzeką zaczyna płynąc kawa z mlekiem, zostaje jedno wyjscie, jadę na jeden z dwóch głównych dopływów, tam woda oczyszcza się najszybciej. Przez cały dzien nic się nie dzieje. Po południu udaje mi sie wyholować przyzwoitą, szaloną troć i zapinam nie za wielkiego samca łososia który oczywiście wypina się. Robi się już szarówka, stoję nad ostatnią dziurą, wiem, że to już koniec. Zmieniam blachę na meppsa long giant killer, pierwszy rzut i bum, ten nie może spaść. Rybę udaje się wyholować.

P1620077_zps8h58sjik.jpg

Wspaniałe zakończenie tygodnia cudów i pięknego sezonu.

Gonitwa jest skończona, pozostały wspomnienia, zdjęcia i blizny na palcach. 

Jeszcze tylko 8 miesięcy i zaczynamy od nowa, bogatsi o masę wiedzy i doświadczenia. Już nie mogę sie doczekać, aż 15 maja 2016 skoro świt wystartujemy na nowo.

Pozdrawiam.

Edytowane przez Nesta
  • Like 29
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo rzadko łowię też na woblery. W tym roku zaliczyłem jeden spad na woba i Piotrek chyba też jeden. Znam jednego gościa który łowi w większości pomaranczowymi woblerami, podobno są skuteczniejsze na mocno brudnej wodzie, podobno. Napewno on łowi wiecej troci niż ja. Uważam, że przede wszystkim trzeba łowić na to do czego ma się przekonanie, wtedy człowiek wykonuje lepsze rzuty i podświadomie bardziej się stara co jest efektywne.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Meppsa Aglia 5 w kolorze miedzi używałem fanatycznie przez cały sezon (urwałem z 70...), jednak ostatni tydzień nauczył mnie, że to był błąd. Połowiłem też na Longa Giant Killer srebrnego (którego zdjąłem z drzewa :)) i na jeszcze jednego znalezionego longa który nawet nie wiem jak sie nazywa. Czasem jak długo nie pada rybę łowi sie co kilka dni (albo tygodni), spławów zero, więc myślę, że żonglerka 20 blachami nie ma dużego sensu. Wolę założyć coś co wiem,że jest skuteczne a Aglia jest :). Dobre miejsce, dobry czas, podanie blachy perfekcyjnym torem i w końcu coś się trafi.

Edytowane przez Nesta
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...