Na wstępie chciałem się pochwalić moim „pierwszym”, „wychodzonym” sandaczem (jak się nauczę wrzucać fotki to zamieszczę). A teraz od początku dlaczego pierwszy i dlaczego wychodzony. Kiedyś, dawno temu zapałałem wielką miłością do sandaczy, dlatego, że były (w sumie nadal są) dla mnie strasznie niedostępne i tajemnicze. Zapewne wielu z Was uśmiechnie się pod nosem czytając moje słowa i mając tysiące sandaczy na koncie. Sandaczy w swoim życiu złowiłem zaledwie ~8 sztuk(chyba). Pierwszego w wieku jakichś 7 lat, a miał zabójcze 10cm . Potem kilka na trupka/żywca. Przed wielką wodą w 97r. udało mi się złowić jeszcze 3 na Odrze za Zieloną Góra na gumę, później długo, długo nic aż do ubiegłego roku, gdzie na zaporówce złowiłem kolejne dwa. Mimo kilku wypadów w tym roku nie udało mi się żadnego złowić – Pilchowice są dość kapryśne (a przynajmniej ja to sobie tak tłumaczę). Moja fascynacja sandaczami objawiała się min. zakupami sprzętu, który miał napis „zander” (sadziłem, ze na taki sprzęt to tylko sandacze będą się wieszały). W mojej szafie coraz to pojawiały się nowe wędziska.. aż w końcu mogłem iść prawidłowo uzbrojony nad wodę na sandacza. Skompletowanie poprawnego zestawu zajęło mi dwa lata. Po pierwsze musiałem się przekonać do krótkich wędek (na łódkę mam 2,05m, 2,25m i 2,45m) ponieważ kiedyś uważałem, ze długość 3,05m jest zdecydowanie za krótka nad jezioro, a co dopiero na dużą rzekę… Krótkie wędki i zaporówki jednak zostawimy bo tam już „załapałem” o co chodzi w łowieniu, ale właśnie duża rzeka stanowi dla mnie teraz ogromną tajemnicę. Otóż, póki mieszkałem we Wrocławiu (w weekend przeprowadziłem się do Oławy) próbowałem łowić sandacze za mostem Milenijnym – chyba za zimowiskiem barek, a przed jakaś śluzą. Woda głęboka na jakieś 7-10m, brzegi proste, usiane kamieniami i innymi zaczepami. Pewnego pogodnego dnia udałem się zaraz po pracy na rybki. Byłem uzbrojony w kijka 2,70m do 38g, Slammera z pomarańczową plecioneczką do której dowiązana była główka 28g z twisterem. Rzut….. prowadzenie….. podbicie…….. szuranie….. podbicie… Jig zbliżył się do brzegu i zaczął skakać po kamieniach. Nagle zaczep! Zaczep ożył (zawsze bawiło mnie to stwierdzenie )! Po chwili piękne 67cm wylądowało na brzegu, drżącymi rękami wyciągnąłem komórkę i strzeliłem mu fotkę, choć nie był skory do współpracy i cały czas skakał po trawie, mimo moich zapewnień, że nie trafi ani na demotywatory, ani na naszą-klasę. Buziak i do wody. Wychodzony i pierwszy wyjaśnia się teraz – to był pierwszy sandacz, którego złowiłem celowo, świadomie i zamierzenie, a nie jako przyłów jak dotychczas. Oczywiście sukces chciałem powtórzyć już następnego dnia i następnego i następnego i w kolejnym tygodniu i … i gów*o! Nie wiem co robię źle i co najgorsze zastanawiam się co zrobiłem wtedy, że on łyknął gumkę? Zmieniałem sposób prowadzenia, zmieniałem ciężar główki, kolory i kształty gumek i dalej nic. Teraz do sedna jak wy łowicie sandacze na Odrze (dużej rzece)? Jak dobieracie sprzęt, jakie przynęty w które miejsce w wodzie trafia Wasz wabik? Czy jest ktoś może, kto by mi wskazał w okolicy Oławy jakieś fajne miejsca nad Odrą? Może wspólny wypad na ryby (przede wszystkim w tygodniu po pracy)? Wczoraj pojechałem na rekonesans, bez wędki, w miejscowości Gać gdzieś odbiłem w stronę Odry, aż dojechałem nad samą wodę. Główki krótkie i porozrywane, ale i tak mi się podobały. Patrząc na wodę moimi oczami widziałem wiele stanowisk szczupaka albo okonia (tych ryb akurat nałowiłem w życiu wiele), ale gdzie tu podesłać gumę sandaczowi???
Pozdrawiam i z góry dziękuję za pomoc.
P.S. Nie wykazałem się wielką kreatywnością podczas wymyślania tytułu i po prostu „zerżnąłem” tytuł filmu oferowanego przez jedną z gazetek wędkarskich
P.S II Mam nadzieje, że to dobre miejsce na ten temat?
Pytanie
Jack__Daniels
Witam serdecznie.
Na wstępie chciałem się pochwalić moim „pierwszym”, „wychodzonym” sandaczem (jak się nauczę wrzucać fotki to zamieszczę). A teraz od początku
dlaczego pierwszy i dlaczego wychodzony. Kiedyś, dawno temu zapałałem wielką miłością do sandaczy, dlatego, że były (w sumie nadal są) dla mnie strasznie niedostępne i tajemnicze. Zapewne wielu z Was uśmiechnie się pod nosem czytając moje słowa i mając tysiące sandaczy na koncie. Sandaczy w swoim życiu złowiłem zaledwie ~8 sztuk(chyba). Pierwszego w wieku jakichś 7 lat, a miał zabójcze 10cm
. Potem kilka na trupka/żywca. Przed wielką wodą w 97r. udało mi się złowić jeszcze 3 na Odrze za Zieloną Góra na gumę, później długo, długo nic aż do ubiegłego roku, gdzie na zaporówce złowiłem kolejne dwa. Mimo kilku wypadów w tym roku nie udało mi się żadnego złowić – Pilchowice są dość kapryśne (a przynajmniej ja to sobie tak tłumaczę). Moja fascynacja sandaczami objawiała się min. zakupami sprzętu, który miał napis „zander”
(sadziłem, ze na taki sprzęt to tylko sandacze będą się wieszały). W mojej szafie coraz to pojawiały się nowe wędziska.. aż w końcu mogłem iść prawidłowo uzbrojony nad wodę na sandacza. Skompletowanie poprawnego zestawu zajęło mi dwa lata. Po pierwsze musiałem się przekonać do krótkich wędek (na łódkę mam 2,05m, 2,25m i 2,45m) ponieważ kiedyś uważałem, ze długość 3,05m jest zdecydowanie za krótka nad jezioro, a co dopiero na dużą rzekę… Krótkie wędki i zaporówki jednak zostawimy bo tam już „załapałem” o co chodzi w łowieniu, ale właśnie duża rzeka stanowi dla mnie teraz ogromną tajemnicę. Otóż, póki mieszkałem we Wrocławiu (w weekend przeprowadziłem się do Oławy) próbowałem łowić sandacze za mostem Milenijnym – chyba za zimowiskiem barek, a przed jakaś śluzą. Woda głęboka na jakieś 7-10m, brzegi proste, usiane kamieniami i innymi zaczepami. Pewnego pogodnego dnia udałem się zaraz po pracy na rybki. Byłem uzbrojony w kijka 2,70m do 38g, Slammera z pomarańczową plecioneczką do której dowiązana była główka 28g z twisterem. Rzut….. prowadzenie….. podbicie…….. szuranie….. podbicie… Jig zbliżył się do brzegu i zaczął skakać po kamieniach. Nagle zaczep! Zaczep ożył (zawsze bawiło mnie to stwierdzenie
)! Po chwili piękne 67cm wylądowało na brzegu, drżącymi rękami wyciągnąłem komórkę i strzeliłem mu fotkę, choć nie był skory do współpracy i cały czas skakał po trawie, mimo moich zapewnień, że nie trafi ani na demotywatory, ani na naszą-klasę. Buziak i do wody. Wychodzony i pierwszy wyjaśnia się teraz – to był pierwszy sandacz, którego złowiłem celowo, świadomie i zamierzenie, a nie jako przyłów jak dotychczas. Oczywiście sukces chciałem powtórzyć już następnego dnia i następnego i następnego i w kolejnym tygodniu i … i gów*o! Nie wiem co robię źle i co najgorsze zastanawiam się co zrobiłem wtedy, że on łyknął gumkę? Zmieniałem sposób prowadzenia, zmieniałem ciężar główki, kolory i kształty gumek i dalej nic. Teraz do sedna
jak wy łowicie sandacze na Odrze (dużej rzece)? Jak dobieracie sprzęt, jakie przynęty w które miejsce w wodzie trafia Wasz wabik? Czy jest ktoś może, kto by mi wskazał w okolicy Oławy jakieś fajne miejsca nad Odrą? Może wspólny wypad na ryby (przede wszystkim w tygodniu po pracy)? Wczoraj pojechałem na rekonesans, bez wędki, w miejscowości Gać gdzieś odbiłem w stronę Odry, aż dojechałem nad samą wodę. Główki krótkie i porozrywane, ale i tak mi się podobały. Patrząc na wodę moimi oczami widziałem wiele stanowisk szczupaka albo okonia (tych ryb akurat nałowiłem w życiu wiele), ale gdzie tu podesłać gumę sandaczowi???
Pozdrawiam i z góry dziękuję za pomoc.
P.S. Nie wykazałem się wielką kreatywnością podczas wymyślania tytułu i po prostu „zerżnąłem” tytuł filmu oferowanego przez jedną z gazetek wędkarskich
P.S II Mam nadzieje, że to dobre miejsce na ten temat?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Top użytkownicy dla tego pytania
8
8
6
4
Popularne dni
25 Cze
22
6 Paź
6
21 Paź
5
28 Lis
5
Top użytkownicy dla tego pytania
miramar69 8 odpowiedzi
Jack__Daniels 8 odpowiedzi
blackhat01 6 odpowiedzi
pablom 4 odpowiedzi
Popularne dni
25 Cze 2018
22 odpowiedzi
6 Paź 2009
6 odpowiedzi
21 Paź 2019
5 odpowiedzi
28 Lis 2016
5 odpowiedzi
Popularne posty
Z.Milewski
Nie sprawia Tobie przyjemności poszukiwanie i później radość z samodzielnego odkrycia sposobu na trudne ryby??? Przecież to połowa tego magnesu, noszącego miano wędkarstwo sportowe. Gdyby ktoś mi poda
miramar69
Zacznij łowić woblerami które chodzą w pół wody, poza tym wcale nie trzeba "spuszczać" woblera 20-30 m w dół opaski. Trzeba podejść po cichu do miejsca gdzie się usadowiły i wtedy wystarczy rzucić 7-1
michal7709
Wczorajszy metnooki Edit. obrocone
Opublikowane grafiki
74 odpowiedzi na to pytanie
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.