Skocz do zawartości
  • 0

Małe lekkie przynęty w krajach o zasobniejszych wodach.


godski

Pytanie

Tak się zastanawiam, czy w krajach o większej populacji drapieżników słusznej postury typu sandacz, szczupak, okoń łowienie na małe woblerki o wadze 1-3 g i długości 2-4 cm jest równie popularne jak u nas.

Wystarczy zajrzeć na giełdę i przejrzeć tematy. Dużo mikrusów na jazie, klenie, wzdręgi czy karasie.

Sam tak nie łowię a doświadczeń ze Szwecji, Niemiec, Francji czy Holandii brak.

I czy popularność tego typu łowienia ma związek z ubóstwem naszych łowisk? Pewnie tak, skoro do Szwecji czy Holandii nikt nie zabiera maluchów. A może się mylę?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rekomendowane odpowiedzi

  • 0

powiem ci na przykladzie irlandii. 80% spinningowcow jakis spotykam nad woda to ludzie z pl/litwy (lowia roznie na rozne przynety). Pozostale 20% poluje albo na pstragi albo na szczupaki z duuuuzymi przynetami. zanim sie nie zrobil popularny LRF i obecnosc polakow etc wymusila na sklepach lekkie przebranzowienie praktycznie nie bylo przynet mniejszych jak 10 cm (poza woblerami na pstragi nielicznymi) a glowki jigowe i gumy byly tylko morske/trollingowe (20cm+ 120g etc..) Nie spotkalem nad woda rzadnego autochtona by uzywal przynet niewielkich. Ja czzesto dobrze polowie uywajac gumek +-5cm. przy czym jedyne spodkowodne drapiezniki to szczupak i okon + pstrag/losos. wydaje mi sie, ze nawet okon jest zaliczany do "coarse fish" razem z plociami etc wiec jako taki nie jest szcegolnie spinningowa ryba.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

W Finlandii, Szwecji i Norwegii.. jak ktoś widział mój kijek do 12g to mówił ze bardzo delikatny.. tam są takie możliwości że nikomu do głowy nie przyjdzie łowić na 0,nic i 2cm woblerki.. Szczupaki łowi się niemal wszędzie, nie raz zatrzymywałem się na 10 rzutów i łowiłem 2-3 szczupaki, gdzieś przy drodze.. Okonie.. to samo.. Tam nawet na obrotówkę piątkę jaź się trafia :)

Inna mentalność, UL w Polskim wydaniu mam wrażenie że na północy nie istnieje.. I dlatego w tym roku zawitam tam z kijkiem opisanym do 5g :)

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

W Finlandii, Szwecji i Norwegii.. jak ktoś widział mój kijek do 12g to mówił ze bardzo delikatny.. tam są takie możliwości że nikomu do głowy nie przyjdzie łowić na 0,nic i 2cm woblerki.. Szczupaki łowi się niemal wszędzie, nie raz zatrzymywałem się na 10 rzutów i łowiłem 2-3 szczupaki, gdzieś przy drodze.. Okonie.. to samo.. Tam nawet na obrotówkę piątkę jaź się trafia :)

Inna mentalność, UL w Polskim wydaniu mam wrażenie że na północy nie istnieje.. I dlatego w tym roku zawitam tam z kijkiem opisanym do 5g :)

W nl kleniory 50cm na obrotówke 3 mepps widziałem już łowione, małych woblerków raczej brak, ale już blaszki 0 i 00 można kupić w moim ulubionym sklepie wobki i gumy od 20cm wzwyż...

 

 

Wysłane z mojego iPad przez Tapatalk

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Z jednej strony rybostan, a z drugiej swego rodzaju odskocznia, urozmaicenie.

 

Niestety popularność UL w Polsce ma jeszcze tą trzecią najohydniejszą  stronę. Dla całkiem sporej grupy jest to łatwy i skuteczny sposób pozyskania białka, bo dziś zdecydowanie łatwiej i szybciej na UL natrzaskać niewymiarków niż męczyć się  4 dni żeby wyhaczyć jakiegoś piędziesiataka na blachę 4 czy dużą gumę. Prawdopodobieństwo zapełnienia patelni UL jest znacznie większe.

 

W moim przypadku zdecydowanie strona druga plus inne powody*, choć nie da się ukryć że przy wyborze taktyki łowienia bardzo pomaga strona pierwsza :)

 

*Nad wodą jestem często, ale nie zawsze robię dniówki. Powiedzmy 70-80% moich wypadów to 1-3h. Niestety ostatnio mam mało czasu na dłuższe pobyty nad wodą więc zamiast ograniczać się do 1-2 całodniowych wyjazdów w miesiącu, jadę choćby na godzinkę czy dwie porzucać rano lub o zmroku żeby nakarmić siedzącego w głowie wariata. Stresów w codziennym życiu każdy ma dużo, dom, praca, szkoła itp więc liczy się dla mnie każdy kontakt z rybą. Chcę i dożę do tego żeby łowić duże ryby, stawiać na jakość nie na ilość ale nie oszukujmy się łowiąc grubo 99% (1% to fart) moich krótkich 1h czy 2h wypadów skończy się bez choćby trącenia, no chyba że o kamień czy korzeń :) Na dobrą wodę też kawałek niekiedy dojazd/powrót zajmuje tyle ile mam w danym dniu wolnego czasu, więc jadę na pobliskie kałuże i dłubię co jest.

 

Ja potrafię się cieszyć każdą rybą, uwielbiam różnorodność. Jestem przekonany w 100% że mając wodę w której można targać dzień w dzień  metrowe mamuśki, garbusy itp łowiłbym je przez 6 dni a i tak 7 dnia wezmę superduperultralight i będę się cieszył jak dzieciak łowiąc na mikroprzynęty mikrorybki. Gdy mnie to znudzi powrót do grubego łowienia.

Edytowane przez gajosik
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Tak się zastanawiam, czy w krajach o większej populacji drapieżników słusznej postury typu sandacz, szczupak, okoń łowienie na małe woblerki o wadze 1-3 g i długości 2-4 cm jest równie popularne jak u nas.

 

nie, zdecydowanie nie, okonie lowi sie z reguly na wabiki 8-12 cm, sandacz to najczesciej 12-15 cm, nikt o zdrowym umysle nie uzywa wabikow mniejszych niz 15 cm polujac docelowo na szczupaka, no chyba, ze lowimy na wygarbione jerki jak slider 12-tka, ale taki wabik ma zdecydowanie inny profil

 

I czy popularność tego typu łowienia ma związek z ubóstwem naszych łowisk? Pewnie tak, skoro do Szwecji czy Holandii nikt nie zabiera maluchów. A może się mylę?

 

tez ale nie tylko, na zachodzie nie ma tradycji polowu bialego drapieznika, to fakt ... dopiero od kilku lat zarysowuje sie, wyrazny, trend polowu na lekko a takze docelowe polowanie na klenia, jazia czy bolenia ... tutaj wedkarsko interesujace sa tylko drapiezniki (szczupak, okon, sandacz, sum i bass - jezeli sa w lowiskach) oraz lososiowate, cala reszta to po prostu przylow na przynety sztuczne

 

uwazam, ze na duze wabiki mozna rownie dobrze lowic w polsce, oczywiscie (z wiadomych wzgledow) bedzie mniej bran ale to niezaleznie od wielkosci przynety, polskie szczupaki, okonie i sandacze nie maja innej anatomii niz te same ryby w niemczech, holandii, szwecji czy usa i biora na wabiki adekwatne do schematu ofiary danego drapieznika, wiekszosc wedkarzy niestety ma, ze tak powiem, wypaczone podejscie do wedkarstwa i lowi narybek na plemniki

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Musze potwierdzic teorie przedmowcow, gdyz i ja sie z tym spotkalem. Mieszkam w Dani i jakies kilka tyg temu postanowilem kupic sobie jakis fajny kijek pod ul i przyznam szczerze ze znalazlem fenwicka w dosc dobrej jak na danie cene po czym dowiedzialem sie ze jest dla mnie na ten kij jeszcze dodatkowy upust dylko dlatego ze chcem go kupic gdyz lezal na sklepie od roku i nikt go nie ogladal. Tu po prostu nikt nie lowi malymi przynetami bo po co? Kazdy woli zlowic jakiegos konkreta nie jakas plotke.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Na szczęście "mamy wybór" i nie widzę żadnych wypaczeń w sposobie i podejściu oraz świadomym wyborze UL a nawet XUL jako techniki połowu. Ja, i nie tylko ja, świadomie zrezygnowałem albo rezygnuję z grubego łowienia na rzecz takiej właśnie techniki i - o dziwo - przyszły wyniki!  Ubiegły sezon zakończyłem wyholowaniem przynajmniej kilkunastu jak nie kilkudziesięciu medalowych ryb na UL i świadomie zamierzam brnąć w to dalej, po prostu od jakiegoś czasu rzadko na wyjeździe nie łowię jakiejś ryby.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Muszkarze to dopiero idioci.

Na pewno.

Często łowią na muszki ukręcone na hakach niewiele większy od plemnika, i to na wodach całego świata. Latem w rzekach łososiowych stosują na ponad metrowe ryby muszki wielkości połowy palca!!! Gdyby ktoś zastosował do spinningu podobnej wielkości przynętę, już by go autorytety wszelkiej maści od zwyrodnialców na narybek polujących powyzywały, oj, powyzywały... 

Tylko, że taki a nie inny dobór przynęty podyktowany jest wieloma lat doświadczeń, których samemu nie posiadając, łatwo się innym odmawia...

Ot i cała prawda.

Zamiast promować umiejętności (w domyśle podnosić własne), łatwiej napluć na wędkujących inaczej, inwektywami obluzgać i w glorii (samo)chwały wielkim znafcą się okrzyknąć.

PS.

W Holandii jest przepis czasowo zabraniający spinning przynętami większymi niż 1,5 cm. I są wędkarze, którzy takie mikruski kupują. Zapewne nie tylko po to, by je oglądać. 

J.

Edytowane przez woblery z Bielska
  • Like 18
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Muszkarze to dopiero idioci.

Na pewno.

Często łowią na muszki ukręcone na hakach niewiele większy od plemnika, i to na wodach całego świata. Latem w rzekach łososiowych stosują na ponad metrowe ryby muszki wielkości połowy palca!!! Gdyby ktoś zastosował do spinningu podobnej wielkości przynętę, już by go autorytety wszelkiej maści od zwyrodnialców na narybek polujących powyzywały, oj, powyzywały...

Tylko, że taki a nie inny dobór przynęty podyktowany jest wieloma lat doświadczeń, których samemu nie posiadając, łatwo się innym odmawia...

Ot i cała prawda.

Zamiast promować umiejętności (w domyśle podnosić własne), łatwiej napluć na wędkujących inaczej, inwektywami obluzgać w w glorii (samo)chwały wielkim znafcą się okrzyknąć.

PS.

W Holandii jest przepis czasowo zabraniający spinning przynętami większymi niż 1,5 cm. I są wędkarze, którzy takie mikruski kupują. Zapewne nie tylko po to, by je oglądać.

Przepis dotyczy muszek pow. 2.5cm w czasie ochrony drapieżników
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

W Holandii jest przepis czasowo zabraniający spinning przynętami większymi niż 1,5 cm. I są wędkarze, którzy takie mikruski kupują. Zapewne nie tylko po to, by je oglądać.

 

Mam inną informację, taką - jak podałem. Popartą zrealizowanym zamówieniem ze sklepu wędkarskiego. Nie podejrzewam, by zamawiający handlowiec nie znał lokalnych przepisów.

 

podajesz wiele informacji, ktore mozna o kant dupy rozbic ... porownujac muszkarstwo z polowem salmonidow na specyficzny, i absolutnie odpowiadajacy schematowi pokarmowemu tych ryb, rodzaj przynet sztucznych, czyli much, po raz kolejny pokazales jak bardzo jestes zdezorientowany w tematyce polowu okazowych drapieznikow i jak bardzo zalezy ci na tym, zeby wygarnac kazdemu, kto sie tylko odwazyl skrytykowac twoje wynurzenia na forum ... btw. nawet muchy szczupakowe sa wieksze od jerkow, ktore preferujesz do polowu szczupakow ... a teraz mozesz  strzelic kolejnego focha, primaballerino

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Lepiej coś umieć, niż tego nie umieć ;)

Poszerzanie zakresu doświadczeń po mormyszki czy wielkie woblery jest ok. Ja na same gołe haczyki tez całkiem ładnie łowiłem (ciekawe co na to obecnie regulamin)

Chodzi tylko o to PO CO to robimy. Jeśli dla zwiekszenia ilości białka na haku - to nie ok.

Jeśli stosujemy to by zwiekszyc ilość jakichkolwiek ryb i wypuszczamy to to mnie tak średnio bawi, jest to ciekawe na początku.

Jeśli stosujemy to świadomie z premedytacją dla selekcji, dla konkretnego gatunku, miejsca, by poznać nowe możliwości, nowe sposoby, nowe prowadzenia, eksperymentujemy to ok - dla mnie to o to własnie chodzi by sie rozwijać.

Zwykle mam tak, że jak opanuję miejsce, metodę, przynętę itd, to dążę do doskonałości tj. bierze dokładnie to co chcę, kiedy chcę i bierze w sposób jaki chcę to mnie to nudzi po prostu jest to nudne, monotonne, przewidywalne itd. Wiem, że pokonałem rybę i jest to w zasadzie znęcanie się nad bezbronnym przeciwnikiem.

I wtedy jest miejsce na ODWROTNE WEDKARSTWO Jacka ( jak mawiają koledzy ) - to jest łowię tak by nie złowić, ustalam w ten sposób kiedy przynęta przestaje byc skuteczna, jej wielkość przy której nie bierze, jej zły sposób prowadzenia, tempo prowadzenia , tempo i sposób przy którym ryba przestaje trafiać, kolory itd itd. Najbardziej lubię jak ryba chce sie złowić i nie jest w stanie, tak prowadzę by nie trafiała, odprowadza pod nogi itd. Jedna wada tego jest taka, że niektóre szczupaki wyskakują na trawę pod nogi pomimo usilnych starań i jak się zagapię czy nie zauważę. Czasami przy szczupaku jest czas (szczególnie czas) i miejsce, że uderza we wszystko odp prowadzone. Wtedy jest miejsce i na mormyszkę i na woblera wielkości czy wiekszego od szczupaka;).   Doskonalenie się i ustalanie granic to dla mnie sens wędkarstwa.

Edytowane przez Stary Baca
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Bo wielkie drapieżniki (poza salmonidami) nie miewają okresów, gdy preferują drobny pokarm...

I ichtiologiczne tudzież własne obserwacje będę o swój kant d... tłuc, łowiąc, a nie wymądrzając się zza klawiatury :) Wolę być wędkarzem świadomym i skutecznym niż przemądrzałym.

Nie czuję się primabaleriną, bo gracji u mnie mało, wykłócać się też nie mam zamiaru. To niezgodne z zasadami forum i z moim charakterem. Zwracam tylko uwagę, że łowiąc na spore przynęty, niekoniecznie zawsze ma się rację. Czasem zmiana podejścia przynosi oczekiwany efekt. I uważam, że osoby które nad wodą myślą wbrew utartym schematom, są elastyczne w swym podejściu do wędkarstwa oraz niekonwencjonalnie stosując i mieszając techniki (UL jest w sporej części pochodną muszkarstwa) - osoby takie nie zasługują na potępienie w czambuł. A wątek i Twoje @pitt wypowiedzi w tym właśnie kierunku zmierzają.

 

I proszę krytykantów by na chwilkę, na króciutką chwilkę zapomnieli, że spinning to tylko szczupak. Wbrew tej tezie, można spinningiem łowić też i inne gatunki ryb. Celowo, nie jako przyłów.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Mam inną informację, taką - jak podałem. Popartą zrealizowanym zamówieniem ze sklepu wędkarskiego. Nie podejrzewam, by zamawiający handlowiec nie znał lokalnych przepisów.

 

Najwyraźniej słaby z niego wędkarz jeśli zamawia u Ciebie tak małe rzeczy, nie wiedząc co można, a co nie.  :)

 

6c70f1d5ee455876med.jpg

Edytowane przez lafer
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Łowienie na UL nie wzięło się znikąd i nie jest jakims naszym lokalnym wymysłem.

Noodle Rod czyli patyki na duże ryby i lekkie małe przynęty z zastosowaniem cienkich żyłek funkcjonują juz od ładnych kilkunastu lat na rynku amerykańskim i uznanymi producentami w nazwach (Loomis).

Na mormyszki ozdobione piórkami łowiłem juz chyba ponad 20 lat temu gdy w polandzie o jigach to się czytało w prasie wędkarskiej, bo w sklepach nie było.

Kapitalnie łowiło się zarówno wzdręgi, jak i trafił sie nawet kiełb, nie mówiąc o szczupakach w okresie gdy w wodzie było pełno wylęgu i nawet te duże przestawiały się na taki pokarm. ryb było wtedy też jakby więcej, więc to nie tylko konieczność, ale zwykła fanaberia wędkarza ;-)

 

Mówicie o zachodnich łowiskach że tam się łowi na duże przynęty, bo łatwo złowić dużą rybę... no cóż, znikąd one sie nie biorą, bo rosną z tych małych które u nas lądują na patelni...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz na pytanie...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...