Skocz do zawartości
  • 0

Małe lekkie przynęty w krajach o zasobniejszych wodach.


godski

Pytanie

Tak się zastanawiam, czy w krajach o większej populacji drapieżników słusznej postury typu sandacz, szczupak, okoń łowienie na małe woblerki o wadze 1-3 g i długości 2-4 cm jest równie popularne jak u nas.

Wystarczy zajrzeć na giełdę i przejrzeć tematy. Dużo mikrusów na jazie, klenie, wzdręgi czy karasie.

Sam tak nie łowię a doświadczeń ze Szwecji, Niemiec, Francji czy Holandii brak.

I czy popularność tego typu łowienia ma związek z ubóstwem naszych łowisk? Pewnie tak, skoro do Szwecji czy Holandii nikt nie zabiera maluchów. A może się mylę?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rekomendowane odpowiedzi

  • 0

Witam,

 

Na ''zagramanicznych'' wodach gdzie lowie nie ma najmniejszego sensu stosowanie malych przynet, wszelkich bzykow czy woblero-swisterow, duze ryby biora na duze przynety zas takich ryb szukam, po jakiego czorta mam sie bawic z jakims ultra hyper lajtem przy polowie kleni skoro lowie je na 0.25 i woblery 5 cm czy o ZGROZO Meppsy 3-4,  maluchy mnie nie interesuja, mala przyneta, taka tez kotwica i jej moc.

 

W kraju gdzie urzeduje na stale jest zakaz polowu na rzekach od 15/03 do 15/06 i problem zerowania na narybku znika :) 

 

Bujo

 

P.S. jednym z podstawowych wymagan mojego woblera pstragowego jest mozliwosc uzycia mocnych kotwic minimum rozmiaru 10 a najlepiej 8.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Gdy oceniam, że warto - stosuję koguty 30+. Gumy 6" i większe, na główkach 35-50 gramów. I całkiem sporawe muchy. 

A czasem biorę do ręki "kocią łapę" opisaną "1-5", bacika lub muchówkę. Wędkę podlodową z blaszką lub mormyszką. A nawet pozwalam sobie koszyczek położyć na grunt. Łowię tak, jak mam ochotę, zgodnie ze swoją wiedzą i umiejętnościami. I nie uważam, by to, że łowię było w jakikolwiek sposób żałosne. Przykro, że zapatrzony w koniec własnego nosa potrafisz miast argumentów stosować tylko inwektywy.

 

Bujo, bój się Boga! Woblery 5 cm?! Kotwiczki nr 10!!!? Mnie za propozycję jerka 10 cm nieomal zlinczowano!!! Bo przynęty mniejsze niż 15 cm służą onanistom do niecnych zabaw z narybkiem...

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Pytanie jest mylące .. ale spór dobry . Panowie , ze smutkiem zauważam , że jesteście nieodrodnymi dziećmi wiekopomnej Polskiej Szkoły Spinningu . Jednego z większych potworków , edukacyjnego nieszczęścia ufundowanego wyjatkowo zgodnie przez E. Grabowskiego i na wieki kultowych - acz bardzo niedouczonych , guru z kultowych miesięczników . Wklejka , odległościówka i heja po dyplom .. :) Zajebiste , ponadczasowe, formatujące..  :clappinghands:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

W Finlandii, Szwecji i Norwegii.. jak ktoś widział mój kijek do 12g to mówił ze bardzo delikatny.. tam są takie możliwości że nikomu do głowy nie przyjdzie łowić na 0,nic i 2cm woblerki.. Szczupaki łowi się niemal wszędzie, nie raz zatrzymywałem się na 10 rzutów i łowiłem 2-3 szczupaki, gdzieś przy drodze.. Okonie.. to samo.. Tam nawet na obrotówkę piątkę jaź się trafia :)

Inna mentalność, UL w Polskim wydaniu mam wrażenie że na północy nie istnieje.. I dlatego w tym roku zawitam tam z kijkiem opisanym do 5g :)

Ładnych kilka lat temu, dobrze ponad miesiąc obijałem się jachtem po środkowej Norwegii. Tak od Bergen aż po Lofoty ( prawie). Wędek nie wziąłem, bowiem leciałem samolotem i zwyczajnie się o nie bałem, znając sposób obchodzenia się z bagażem na lotniskach. Poza tym czasami ciężko pogodzić pływanie z wędkowaniem, zwłaszcza gdy nikt inny nie łowi. Dość powiedzieć że przy kolejnej wymianie załogi, na pokład zawitały dwie wielce " nadobne " dziewoje w wieku w którym conradowską " smugę cienia " zostawiły już dawno za sobą. Starsze panie przyjechały samochodem i o dziwo, jedna z nich miała wędkę. Wędkę, czyli potworny kij na hipopotamy, z ogromniastą katuchą i odpowiednio grubym powrósłem, na którym tira spokojnie z rowu by wyciągnął. Do tegoż zestawu miała dwie przynęty: klasyczny pilker o masie sporej siekiery i jakąś taką pilkero - wahadłówę. Ta był nieco mniejsza, coś tam delikatnie chybała się na boki w trakcie prowadzenia ale większej różnicy między nimi nie widziałem.

Po dopłynięciu do Molde ( y ?), przywiązałem łódkę do brzegu i postanowiłem jednak spróbować. Pożyczyłem od koleżanki wędę ( ona nie bardzo wiedziała co z nią robić; podobno znajomi kazali zabrać, więc kupiła co było najtańsze i najmocniejsze ), założyłem wahadło i dawaj machać. Tuż przy pomoście było 10 - 12 metrów, dalej w zasięgu rzutu dno opadało do 25 - 30. Wiem, bo przy podejściu obserwowałem odczyty na jachtowej sondzie. Dwie, może trzy godziny łowienia z różnorakim prowadzeniem przynęty, głębokim, płytkim, szybkim, wolnym, jednostajnie, z podszarpywaniem itd, zaowocowały wytarganiem niedużego dorsza, nieco większego czarniaka i takiego czegoś w czerwień wpadającego, ale też niewielkiego. O żadnym C&R nie było mowy, gdyż w momencie wyciągania pierwszej ryby, zostałem obskoczony przez załogantów, rybę błyskawicznie porwano w brutalny sposób, przytulono do piersi i uniesiono na jacht, gdzie skończyła żywot w panierce. Elegancki jacht śmierdział potem dwa dni niczym podrzędna smażalka w Łebie.

Gdzieś koło południa na kei pojawił się lokales z kijem i ładną, cycatą blondyną. Norweski Aborygen wędkę miał jeśli nie w rodzaju UL, to na pewno o cw nie przekraczającym 30 gr. Na niedużą główkę z niewielkim hakiem miał nawleczonego białego twistera z jakimś ciemnym, puszystym kołnierzykiem. Niedaleki rzut, długie oczekiwanie żeby główka trzepnęła w dno i nieśpieszne, kombinowane podciąganie ku powierzchni. Boże mój w Trójcy jedyny jak ten facet łowił! Dosłownie w każdym, no może w co drugim rzucie holował rybę. Dorsze i czarniaki sztuka w sztukę były większe od moich. Żeby cię szlag trafił, wikingu zatracony!

Oczywiście próbowałem i ja, na łeb mu prawie wchodziłem i nic. Z rzadka, co kilkanaście minut coś niedużego wyciągałem a potem u mnie brania ustały całkowicie. On łowił dalej i wypuszczał. Jak ja żałowałem że nie mam normalnego, ludzkiego spinningu i pudła z jeziorowymi przynętami.

Tak więc uważam że nieduże przynęty są bardzo skuteczne, nie tylko na śródlądziu ale również w morzu. Choć łowiłem w Szwecji duże jazie, które za nic nie chciały zagryzać nic poniżej longa nr 3...

Dziwne są te ryby.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

 

 

Bujo, bój się Boga! Woblery 5 cm?! Kotwiczki nr 10!!!? Mnie za propozycję jerka 10 cm nieomal zlinczowano!!! Bo przynęty mniejsze niż 15 cm służą onanistom do niecnych zabaw z narybkiem...

 

Ja mowilem o woblerze na pstragi nie szczupaki :) 10 uzywam tylko i wylacznie bardzo mocnych Kamatsu jakos tam, zdecydowanie bardziej wole Gamaki 8. Przy pstragowaniu czesto na takie woblery biora szczupaki ale wszystko max 70 cm, nigdy tez w UK nie zlowilem ladnego kaczodzioba na cokolwiek mniejszego od 15 cm gumy czy slajdera 12 :) Kleni najwiecej lowie na Meppsy 3-4 czy woblery 4-6 cm ale to glownie jako przylow bo jak rok temu specjalnie sie na te ryby wybralem to po paru rzutach mialem 60 cm i pojechalem do domu bo nie bylo sensu dalej sie meczyc :) 

 

Specjalnie abys nie poczul sie osamotniony moj konkursowy jerk/szczupak bedzie wlasnie w rozmiarze 10 cm, skoro i tak jako zwycieski ma zostac u Andrzeja Stanka to niech ma co lubi :) :) :) 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Inwektywy? Moi? Nie zgadzam się bynajmniej :)
To już nie tylko kompletne oderwanie od połowu dużych ryb, takich prawdziwych i z pierwszego postu a nie imaginarnych, i naginanych we własnej rzeczywistosci ... szkoda, że z telefonu piszę ale jak będę mógł, to zacytuję co mi jeden kolega na priwa napisał (no może nie całkiem dosłownie, bo co poniektóra prima donna lurebuildingu mogłaby zasłabnąć) :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Mam inną informację, taką - jak podałem. Popartą zrealizowanym zamówieniem ze sklepu wędkarskiego. Nie podejrzewam, by zamawiający handlowiec nie znał lokalnych przepisów.

 

Twoje źródło jest w błędzie na dowód, proszę, link do oficlajnej broszury specjalnie dla Polaków co nie znają języka

 

http://www.sportvisserijnederland.nl/include/downloadFile.asp?id=34

 

ps druga str. po prawej, i wszystko jasne

 

pozdrawiam z NL

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Masz rację Janusz ,muszkarze to idioci i żeżnicy wybierający pstrągowy wylęg na "pedałki" wiązane na chakach nr.26. :D Ludzie tak piszący  o małych przynętach zarówno muchowych jak i spiningowych nie mają zielonego pojęcia o zastosowaniu wszelkiej maści paprochów przy połowie medalowych ryb.Złowiłem sporo medalowych boleni ,sandaczy, pstrągów, kleni,okoni na woblery 2-3 cm.i nie był to przyłów .Poprostu nastawiałem się na te ryby w okresach kiedy żerują wyłącznie na wylęgu i żadne większe przynęty dla nich nie istnieją.Największego swojego tęczaka 64 cm. i to nie jakiegoś burdelowego tylko dzikusa w Apallachach złowiłem na nimfkę nr.26.Jedyną szansą na dużą rybę było zastosowanie żyłki 0.06 mm.i nimfek na nr.26. Na moje najmniejsze z Polski, u nas super pedałki na chakach nr 18 nie miałem ani brania :huh:

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Pytanie jest mylące .. ale spór dobry . Panowie , ze smutkiem zauważam , że jesteście nieodrodnymi dziećmi wiekopomnej Polskiej Szkoły Spinningu . Jednego z większych potworków , edukacyjnego nieszczęścia ufundowanego wyjatkowo zgodnie przez E. Grabowskiego i na wieki kultowych - acz bardzo niedouczonych , guru z kultowych miesięczników . Wklejka , odległościówka i heja po dyplom .. :) Zajebiste , ponadczasowe, formatujące..  :clappinghands:

A Ty znowu wylewasz żale związane z pewnym miesięcznikiem i jego redaktorkami??? 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Pytanie jest mylące .. ale spór dobry . Panowie , ze smutkiem zauważam , że jesteście nieodrodnymi dziećmi wiekopomnej Polskiej Szkoły Spinningu . Jednego z większych potworków , edukacyjnego nieszczęścia ufundowanego wyjatkowo zgodnie przez E. Grabowskiego i na wieki kultowych - acz bardzo niedouczonych , guru z kultowych miesięczników . Wklejka , odległościówka i heja po dyplom .. :) Zajebiste , ponadczasowe, formatujące.. :clappinghands:

Czasy bezstresowego trollingu, tego internetowego, odchodzą na tym forum do lamusa, a Ty wciąż swoje?

Pomyśl, Sławku, czy warto tak rozmieniać się...

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Przeglądając ofertę zagranicznych firm wędkarskich produkujących wędki, kołowrotki oraz przynęty spiningowe odpowiedz na tytułowe pytanie jest chyba oczywista. Miniaturowe Rebele, Meepsy 00, 2,5 cm Rapale i cała masa gumowej drobnicy raczej nie została stworzona wyłącznie z myślą o polskich wędkarzach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Żale , trolling , rozmieniać się.. to nie moje . PSS do lamusa . Albo na drzewo ! To was tak sprofilowali , do reguł nagięli - bakalaureaci po lekturach . Nikt nie wylansował tylu bezsensownych , beznadziejnych poronionych wzorów co mój "ulubiony" miesięcznik :) Zawsze się będę śmiał .. niektórym jednak współczując  :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Mam inną informację, taką - jak podałem. Popartą zrealizowanym zamówieniem ze sklepu wędkarskiego. Nie podejrzewam, by zamawiający handlowiec nie znał lokalnych przepisów.

 

To się chyba część lub całość info po drodze gdzieś zgubiła. W czasie closed season dopuszczona jest wyłącznie mucha - długości nie większej niż 2,5cm.

 

BTW - holenderscy wędkarze z powodzeniem używają np. niewielkich Hornetów, czy Perchy - i to z przeznaczeniem na szczupaka i sandacza. Z drugiej strony chętnie łowią na wielkie jerki, spinnerbaity, cowgirle, swimmbaity. A nie brakuje im ani funduszy, ani umiejętności. Przeciętnemu polskiemu moczykijowi daleko do Holendra, oj daleko...

Edytowane przez krzysiek
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Przeglądając ofertę zagranicznych firm wędkarskich produkujących wędki, kołowrotki oraz przynęty spiningowe odpowiedz na tytułowe pytanie jest chyba oczywista. Miniaturowe Rebele, Meepsy 00, 2,5 cm Rapale i cała masa gumowej drobnicy raczej nie została stworzona wyłącznie z myślą o polskich wędkarzach.

Tak, ale u nas jest z tymi miniaturkami pewne przegięcie. Proporcjonalnie dużo więcej wędkarzy ich używa niż w Szwecji, Francji czy Holandii. 

Nie mam nic do tego, jednak u wielu z nas UL i L wynika z niedoboru drapieżników słusznych rozmiarów i jest tym wymuszony. 

Zakładając temat napisałem, że nie chodzi mi o salmonoidy na które z natury rzeczy w pewnych okresach działają tylko miniaturki. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

... wykłócać się też nie mam zamiaru. To niezgodne ...  z moim charakterem. 

:D  :D  :D  :D  :D

 

Błagając o wybaczenie za tę drobną manipulację tekstem oraz off, serdecznie Kolegę pozdrawiam i zdrowia życzę - Michał.

Edytowane przez Fugazi
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Łowiłem 40 cm Jazie na obrotówki 5 i szczupaki+90-100 na 7 cm kopytka i spoony , + 80 sandacze nie gardza wobkiem 6 cm. a klenie +50 wobkiem 3cm 

Nie ma  jednej wielkości przynęt która daje nam wyniki w połowie okazałych ryb .  Trzeba umieć się dopasować do warunków , pory roku i innych okoliczności

Używam 15 cm przynęt na szczupaki i 12 cm woblerów  na sandacze ale nie zawsze :o

Nie ma jedynej słusznej racji :lol: , :unsure:

A tak zapytam dlaczego łowcy sumów nie używają jedynych słusznych 60 cm przynęt?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Wiem, że duże ryby reagują również na małe przynety. Tylko mówiąc mała przyneta miałem na myśli głównie woblerki 1-3,4 cm. Generalnie chodzi mi o to, że u nas przyjęło to dosć skrajne formy przez wyrybione wody. Ilu wędkarzy z całej populacji wędkarzy z krajów zachodniej Europy czy też Skandynawii  ugania się za drobiazgiem stosując mikrowoblerki? Pewnie w porównaniu do Nas niewielki procent. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Co by nie mówić o Jacku K, niegdysiejszym guru kolorowej prasy wędkarskiej, to właśnie małe przynęty dały mu ileś tam razy mistrzostwo. Przy okazji odległościówkę wypromował, jako idealne narzędzie do połowu kleni na zapływie, leżąc na plecach z nogami w górze.

Skądinąd wiem od kolegi, któren swego czasu znał go dość dobrze, że z matchówką to były zwykłe jaja i próba zrobienia matołów w balona. Która to próba udała się w owym czasie wyśmienicie.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Myslę że tak nie do końca jaja, skoro używał jej na zawodach jak i w normalnym łowieniu...

Mistrzostwo też miał póki zawody nie przeniosły się z turami na wody stojące, wtedy naraz wyszło że nie samym kleniem wygrywa się najwyższe miejsce na pudle...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz na pytanie...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...