Skocz do zawartości
  • 0

Szczupaki życiową pasją Uli Beyera - nowy artykuł


admin

Pytanie

Cześć,

Dzisiaj opublikowałem nowy artykuł - wywiad, ze znakomitym niemieckim wędkarzem Uli Beyerem. Uli dzieli się, na co dzień, swoją wiedzą, w artykułach pisanych dla czasopisma 'Blinker' (największe czasopismo wędkarskie w Europie - przyp. red.) lub wydając książki. Jego wielką pasją jest łowienie szczupaków. Zapraszam do lektury tego pasjonującego wywiadu.

 

Pitt, dziękuję za włożoną pracę!

 

Pozdrawiam

Remek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 51
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy dla tego pytania

Top użytkownicy dla tego pytania

Rekomendowane odpowiedzi

  • 0

Na naszych ubogich w ryby wodach spinningista musi dysponować dużą wiedzą żeby coś złowić. W krajach gdzie populacja drapieżników jest liczna często wystarczy rzucic byle gdzie i byle co żeby złowić. Oczywiście nie zawsze bo np.w Holandii jest dużo specjalistów od połowu ryb drapieżnych, choć ciekawi mnie jakie wyniki osiągneliby tam polscy wędkarze. Z tego co wiem tez są bardzo dobre. U nas często poluje się na upatrzoną sztukę, a to pstrąga w dołku, bolenia za główką czy jazia zbierającego owady pod krzaczkiem. Wymaga to dużej specjalizacji. Niestety doprowadziło to do wyrybienia polskich rzek i jezior i trzeba sobie powiedzieć uczciwie w twarz, że za taki stan odpowiadają w dużej mierze wędkarze.

Dlatego to co u nas jest trudne, za granicą jest łatwe, a wyniki osiągane przez naszych wędkarzy często są zaskoczeniem nawet dla miejscowych. Smutne jednak jest to że za granicą wprowadzamy swoje nawyki, a więc łowimy nadlimity, zabijamy co się da, łowimy bez pozwoleń, niezgodnie z przepisami. Przez takie zachowanie przestajemy imponować miejscowym wędkarzom swoimi wynikami i wiedzą, a pozostawiamy po sobie jedynie niesmak. Niestety doprowadziliśmy do sytuacji ze na wielu łowiskach zagranicznych już nie chcą nas widzieć. Świadomość tamych ludzi nie pozwala pogodzić im sie z takim zachowaniem, mimo pieniędzy jakie zostawiamy. U nas za to dla forsy zrobi sie wszystko, a najlepiej jak jest darmoszka. Ech, polska rzeczywistość, szkoda sie strzępić....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Gumo, nasze bieda łowiska nie czynią nas mistrzami wszech wag. To tylko taki mit rozsiewany przez pewne niedowartościowane kręgi polskiego wędkarstwa. My potrafimy KOMINOWAĆ! A to nie czyni z nas jeszcze mistrzów. My kochamy mity. Jeśli jesteśmy w czym mistrzami to właśnie w kombinowaniu. Aby łowić duże ryby na dobrych łowiskach trzeba wiedzy i doświadczenia. Tego się nie przeskoczy. Chciałbym widzieć to nasze mistrzostwo na skandynawskich wodach bez pomocy zaprzyjaźnionych przewodników. Przypomnijcie sobie fragment wywiadu z Mackiekm Jagiełło jak płacił frycowe na tych wodach. Poczytajcie inne relacje z wypraw jak łowią nasi sami a jak z przewodnikiem. Mnie ten temat interesuje bo już mam bilet na Alandy i za długo łowię aby łykać mity o naszym mistrzostwie. Wole realizm co = jak najlepiej się przygotować do łowienia na nieznanej wodzie. Mam nadzieję, że moje doświadczenia + nasz umiejętność kombinowania + ułud szczęścia spowodują, że nie zapłacimy zbyt wysokiego frycowego. Na wszelki wypadek zabieramy kasę na przewodnika. Thymallus w zasadzie wszystko co napisałeś potwierdza moje teorie. To, że europejscy mistrzowie nie dadzą rady na naszych wodach nikogo nie powinno dziwić. O wiele łatwiej „zaskoczyć” na rybnej wodzie niż latami dochodzić jak złowić rybę na bezrybiu. Sam muszę łowić w tych wodach i już mam coraz bardziej dosyć tego Q... mistrzostwa. Ten rok będzie kolejną walką o złowienie porządnej ryby. Na wodach stojących wydusiło się to co jakimś cudem uniknęło patelni. Wędkarze jeziorowi będą zmuszeni się ewakuować nad rzeki. Będzie tłoczno. Polskie rzeki zostaną wyrąbane dotkliwiej niż w innych latach. Szykuje się „ciekawy” sezon. A co do Niemców na pudle to oni się nie angażują w tego typu imprezy, bo sport wędkarski jest w Niemczech zabroniony od kilku lat i emocje wokół niego dawno wygasły. Druga sprawa to co napisał Uli, spinning w Niemczech to margines o wiele mniejszy niż w Polsce. Po trzecie niemieckie wody z powodu obowiązujących przepisów (złowiłeś? zabij!) już nie są tak atrakcyjne jak kiedyś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

U nas często poluje się na upatrzoną sztukę, a to pstrąga w dołku, bolenia za główką czy jazia zbierającego owady pod krzaczkiem. Wymaga to dużej specjalizacji. Niestety doprowadziło to do wyrybienia polskich rzek i jezior

 

wujek moim zdaniem jest wlasnie odwrotnie. To wyrybienie wod doprowadzilo do specjalizacji. brak ryby powoduje wzmozone glowkowanie oraz pojawianie sie coraz to nowych metod i calego zaplecza... przynajmniej tak mi sie wydaje...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

 

 

 

U nas często poluje się na upatrzoną sztukę, a to pstrąga w dołku, bolenia za główką czy jazia zbierającego owady pod krzaczkiem. Wymaga to dużej specjalizacji. Niestety doprowadziło to do wyrybienia polskich rzek i jezior

 

wujek moim zdaniem jest wlasnie odwrotnie. To wyrybienie wod doprowadzilo do specjalizacji. brak ryby powoduje wzmozone glowkowanie oraz pojawianie sie coraz to nowych metod i calego zaplecza... przynajmniej tak mi sie wydaje...

 

To też miałem na myśli. Wyrybienie powoduje że nie łowisz byle gdzie i byle jak, ale polujesz na to co zostało, czyli często na upatrzoną sztukę...Przykładowo, kiedyś żeby złowić pstrąga zakładałeś obrotówkę, szedłeś w górę rzeki i z marszu łowiłeś łądnego pstrągala. Teraz już często nie jest tak łatwo. Owszem jak trafisz w odpowiednią porę z odpowiednią przynetą też złowisz.Teraz trzeba być nad rzeką najlepiej codziennie, żeby poznać w którym dołku mieszka jaki pstrąg. Po iluś tam wyjazdach wiesz już gdzie mieszka ten biedny sprytny pstrąg, który przeżył jakimś cudem .No więc co robi wędkarz? Ano jest nad rzeką codziennie, najlepiej rano i wieczorem i nęka przynętami naszego lorbasa. Prędzej czy później musi wziąć, chyba że jest wyjątkowo przebiegły, ale coś musi jeść.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Robert tylko nie mow ze go pogoniles z twoimi umiejetnosciami i jego przpeisem niezly biznes moglibyscie zrobic...

 

 

a tak powaznie to jak dla mnie jest to po prostu TRAGEDIA. Przypatrzcie sie rozmiarom ryb przynoszonych do wagi na zawodach podlodowych. Często zrednia wazona ryb czołowych zawodników oscyluje w okolicy 20-50 GRAM!!!!!!! Jak tak dalej pojdzie to za parę lat przy uzyciu haczykow o rozmiarze 30 i lepiej i zylkach 0.001 poławiać będę bądź co bądź drapiezne larwy komarów i innych owadów.

 

a tak swoja drogą to ciekawe jak to walczy <_< <_< <_< <_< <_<

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Za komuny była taka anegdota o babci co wystała w kolejce pasztetówkę i ta wyleciała jej z siatki po drodze do domu. Podbiegł do niej pies, powąchał i dał dyla jak oparzony :D Obawiam się, że dodanie do pasztetówki mięsa z bolenia może tylko pogorszyć i tak nie najlepsza renomę pasztetówki. A ten gość, to nasz problem bo kupił sobie domek na Wisłą aby eksploatować wodę ile wlezie. Obawiam się, że słowami nie przemówimy mu do rozsądku. A co do zawodów, to jak się skończą ryby zawsze można zrobić zawody w połowie larw komara sitkiem z rajstop :D I powiem Ci, że nie będę protestował jak zawody odbędą się na martwej larwie :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

@Wujek

W krajach gdzie populacja drapieżników jest liczna często wystarczy rzucic byle gdzie i byle co żeby złowić.

 

Gdzie tak bylo?Kurde jutro jade! :D

Tam gdzie bylem do tej pory, nigdzie ryby mi sie na wedke same nie pchaly...

 

@Robert

Nigdzie nic nie napisalem o mistrzostwie. Jezeli gosc lazi po zbiornikach, gdzie trzeba lowic pojedyncze ryby, w dodatku poklute przez innych to przez samo to lazenie najczesciej cos wylazi i sie nauczy (chyba, ze jest odporny)

Na zbiornikach w Szwecji (jeziora) gdzie bylem, Szwed mial metody na lowienie dosc proste, kluczem bylo miejsce wystepowania ryb, co jezeli sie tam mieszka, mozna sobie przyswoic...

 

Wszystko zalezy od specyfiki lowiska, np. na Szkierach jak sie nie trafi na wiosne z pogoda, mozna w ogole nic nie zlowic.

I nie zlowi nikt, z przewodnikiem czy bez. Spotkalismy ekipe na promie, ktora miala wlasnie takie doswiadczenia.

Tak wiec mistrzem sie bywa, sporo zalezy od wspolpracy ryb...

 

Bylbym ostrozny, jesli chodzi o niektore opisy polowow, w folderach wszystko wyglada rewelacyjnie... :unsure:

 

Robercie, to mnie sie zdawalo, ze ja tutaj wlasnie nic innego nie robie tylko staram sie pomagac przystosowac sie do realiow.

Z drugiej strony licze na to, ze jak ja bede potrzebowal to znajdzie sie ktos kto i mnie pomoze...

Niestety chetnych do dzielenia sie przydatna wiedza jest w sieci niewielu...

 

Rozumiem, ze Twoja wypowiedz tyczy raczej ogolu(a nie samego Gumo)

O kombinowaniu tez cos niecos wiem, widzialem na Asnen takich, co trolowali 5cm woblerkami i lowili glownie 30cm sandaczyki, ktore nastepnie zapewne filetowali i wiezli do Polski. Nie jezdze dlatego juz na to jezioro chociaz w opisach wyglada rewelacyjnie.

 

Gumo

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Wszystko jest O.K. Rozciągnąłem myśl. Niektórzy nasz „dar” kombinowania z powodu biedy w wodzie wynieśli do rangi cnoty. Zachłystują się zwycięstwem w kolejnych zawodach gdzie właśnie ten zmysł kombinowania jak tu złowić na cito byle co aby tylko złowić uważają za jakąś wyjątkową szkołę i mistrzostwo. Tylko jakie jest zapotrzebowanie na takie mistrzostwo? Gdyby nie PZW, napisałbym ZEROWE. Dla mnie zawsze największą sztuką w wędkarstwie było znaleźć się w miejscu X o godzinie Y. Nasi często zawiezieni na gotowe przez miejscowego wygę próbują mu udowodnić z jakiego to kraju mistrzów się wywodzą. Nikt nie myśli o tym, że bez przewodnika są zerem na nieznanej wodzie. Ja do tej pory nie słyszałem aby jakaś wyprawa z przewodnikiem zakończyła się totalna klapą. Wręcz przeciwnie, znam opowieści stałych bywalców na Szkierach kiedy to przy załamania pogody, kiedy przybysze nie mieli kontaktu z rybą oni wyjęli kilka metrówek. Narzekali tylko, że ogólna ilość wyjętych ryb była mniejsza. Generalnie większość opisów potwierdza WIELKIE znaczenie znajomości wody. Inną sprawa jest to, że znane polskie teamy jeżdżą na cynk a nie jak ja na zaklepany termin. A co do jezior skandynawskich to ludzie znający temat unikają ich jak ognia. Są według nich nieobliczalne. Znam jednego „specjalistę” od Asnen który w ubiegłym roku po 2 tygodniach złowił w nim kilka szczupaków a największy miał 3 kg. Na swoim jeziorze w Niemczech też coś mu ciężko szło, złowił na 3 wyjazdach jednego ledwo wymiarowego szczupaka. Ale to już inny przypadek „mistrzostwa” :D

Co do dzielenia się wiedzą na ogólno dostępnym forum, to temat na odrębną dyskusję. Temat to kontrowersyjny i ja nie mam zamiaru go rozpoczynać :D

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

@Wujek

W krajach gdzie populacja drapieżników jest liczna często wystarczy rzucic byle gdzie i byle co żeby złowić.

 

@Gumofilc

Gdzie tak bylo?Kurde jutro jade! :D

Tam gdzie bylem do tej pory, nigdzie ryby mi sie na wedke same nie pchaly...

 

@Wujek

Hmm, w porównaniu do naszych łowisk można powiedzieć ze pchają sie same...Wiadomo że wszędzie trzeba wykazać sie umiejętnościami, ale za granicą sukcesy przychodzą dużo łatwiej...

Gumo znam takie miejsce, jezioro Szczucze w Uzbekistanie, w ciagu kilku godzin łowienia wieczorem i rano złowiłem kilkadziesiąt szczupaków, boleni i żmijogłowów. Troche daleko i niebezpiecznie, ale jak chciałeś.... :D

Acha, do osiągnięcia takich efektów wystarczyła mi alga3, mors2 i jakiś wobler, czyli można powiedzieć że łowiłem byle czym. Rzucałem też byle gdzie.... :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Jezeli chodzi o dzielenie sie wiedza, co do konkretnych miejsc na ogolnodostepnym to ja tez bylbym sceptyczny... :D

Sa jednak tematy poboczne, bez ktorych ani rusz nieraz...

 

Wujek, no to kurde, jutro nie jade... :lol:

Zagadnalem, bo wygladalo na to, ze wystarczy pojechac nad wode z rybami i od razu niekonczace sie brania..po rzucie z grubsza w kierunku wody...

Taka wizje maja Ci, ktorzy studiuja kolorowe katalogi a bardzo czesto okazuje sie, ze ryby sa ale trafic w wode, niestety nie wystarczy. Nic nie insynuuje, ale wydaje mi sie, ze takie stwierdzenia, jak w cytacie, sa zbyt przesadzone... nawet, jak na forum ogolnodostepne... :D

Gumo

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Wiadomo że trochę przerysowałem z tymi łatwymi braniami, ale już napisałem że w porównaniu do Polski za granica sukcesy przychodza dużo łatwiej. Coś powinieneś o tym wiedzieć, ponad dwu metrowego suma chyba w Polsce nie dostałeś, a w Hiszpanii pierwszy wyjazd i bach wziął. Odpiszesz pewnie jak ważne były Twoje umiejętności żeby złowić takiego potwora, ale powiedzmy sobie uczciwie w twarz, za takim sumem z najlepszymi umiejętnościami w Polsce musiałbyś pływać kilka lat i to bez gwarancji na sukces. Z tego co wiem w ciagu Twojego życia taka sztuka Cie sie nie udała.

Ja byłem w ubiegłym roku na Roslagen. W ciągu sześciu dni złowiłem 40 szczupaków, w Polsce takiego wyniku na pewno bym nie osiągnął. Był z nami można powiedzieć wędkarski neofita, który o profesjonalnym łowieniu szczupaków nie miał zielonego pojęcia, slidera użył tam pierwszy raz. Złoił nam tyłki że aż miło, wyjął szczupaki 101, 92, 95cm. Nie przesadzajmy więc z tymi umiejetnościami, świetną techniką i sprzętomaniactwem. Po prostu w Polsce żeby złowić rybę trzeba spełnić szereg czynników, za granicą tych czynników jest mniej ponieważ jest więcej ryb i przez to są one łatwiejsze do złowienia. Świetną technike i niuanse decydujące o braniu ryby zostawmy na nasze bezrybne wody. Pozdrawiam J

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Temu nie moge negowac, podstawowy warunek to to, ze ryba jest... :D

 

Co do innych kwestii to sprawa konwencji, gdzie koncza sie rzeczywiste potrzeby a gdzie wkraczamy w przesade.

Ta konwencje tez potrafia co jakis czas weryfikowac ryby i wtedy z reguly uciekamy znowu na strone przesady..do nastepnego razu... :D

Gumo

p.s.Jak kiedys u nas zlowie o polowe mniejszego to kaze sobie wytatuowac wolami: TERAZ POLSKA!!!... :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Nie tak dawno widziałem film o gościu co sobie podróżował z wędką po Amazonce i okolicznych wodach. Kiedyś go zaproszono na zawody i prawie wszyscy mieli wielkie kłopoty aby złowić cokolwiek. Brzmi nieprawdopodobnie, ale to prawda. Ryby migrują i mają swoje dni na każdej wodzie. Sam nie raz widziałem duże stada ryby z których ni jak nie można było złowić ani sztuki. Podobne opowieści znam od stałych bywalcu na Szkierach. Oczywiście zawsze się znajdzie taki co powie, że trzeba mieć pojęcie o łowieniu i on by pokazał jak się łowi. Ale to tylko prostacka buta i nic więcej. Podobnie jest z łowieni w amoku kiedy ryby gryz na całego. Bardzo często zwykły traf decyduje o tym kto złowi najwięcej i największe ryby i żadna super technika nie pomoże tego przełamać. Tu też mógłbym nie jedną niesamowita historie opowiedzieć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Dokładnie. W Uzbekistanie ja miałem to szczęście że trafiłem w okres kiedy ryby były w jeziorze o którym pisałem. Jest to jezioro zalewowe do którego wchodzą ryby podczas przyboru Syr-Darii i po opadnięciu wody w nim zostają, czyli takie trochę odcięte starorzecze. Choć brzmi to nieprawdopodobnie, zresztą Gumo do końca jak podejrzewam nie wierzy mi w to co napisałem w ciągu wieczora i poranka zaliczyłem kilkadziesiąt ryb. Bolenie i szczupaki nie porażały wielkością, ale brały bardzo widowiskowo(płytka woda) i ładnie walczyły, wyskakując od razu po braniu nad powierzchnię. Złowiłem za to ładne żmijogłowy po ok4-5kg i te ryby dały mi ładnie popalić. Mimo że mój ojciec był tam później jeszcze ze 3razy na takie brania nie trafił i co ciekawe nie złowił tam już później ani jednego szczupaka. Ja byłem tam raz i trafiłem, ot wedkarskie szczeście. Na dowód mam nawet zdjęcia żmijogłowów niestety robione lustrzanką wiec nie moge ich umieścić na forum, a szkoda bo to ciekawa ryba. Część kolegów z tego forum nawet widziała te zdjęcia.

Co ciekawe ryby tam brały tylko wieczorem i rano o świecie, ok 9 brania gwałtownie się urwały i nic już nie złowiłem mimo mojej techniki i świetnego jak na tamte warunki sprzętu. Żerowanie było krótkie, ale bardzo intensywane. Sądze że miało to związek z upałem, temp.w tamtym rejonie dochodza do 40 stopni w cieniu.

Jak widać każda woda ma swoje tajemnice i zgadzam sie z Robertem że nie należy robic z siebie mistrza nad mistrzami bo ryby i wędkarstwo są nieobliczalne i szybko takiego mistrza sprowadzają na ziemię. Ale czyż to właśnie w wędkarstwie nie jest piękne?

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz na pytanie...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie

×
×
  • Dodaj nową pozycję...