Skocz do zawartości

Mucha czy prowadzenie?


thymalus

Rekomendowane odpowiedzi

Zważywszy, że to forum coraz bardziej staje się forum sprzętowym, w którym na kilku stronach analizie poddawana jest gęstość splotu w skarpetach oczywiście specjalistycznych, „wędkarskich”, „pod klenia i jazia”, bo „pod pstrąga i lipienia” oczywiście koniecznie należy posiadać inne skarpety o splocie lewoskrętnym ale prawoskośnym...

Inaczej mówiąc, może tak o rybach i ich łowieniu? Że tak nieśmiało zaproponuję. Jest tu kilku młodych adeptów więc może coś ciekawego wyniosą z dyskusji, a może i bardziej doświadczeni coś odkryją?

Co ważniejsze: mucha czy prowadzenie? Ja przewrotnie napiszę, że dla mnie jest to ściśle powiązane. Kiedyś, dawno, dawno temu takie doświadczenie przeprowadziliśmy. W sumie wyszło przypadkiem. Dłuższy czas spędzałem w dorzeczu Gwdy i na jednym z dopływów z kumplem poławialiśmy regularnie. Dolna nimfa, ja muchy w odcieniach beżu, on zieleń. Umiejętności podobne, znajomość wody podobna. Wyniki bardzo podobne czyli na obecne czasy rewelacyjne. Zaznaczam, że było to dawno temu i po kilka grubych lipieni wyciągało się z jednego dołka. I tak sobie łowiąc mówię: daj mi swoje muchy. Założyłem jego... praktycznie zero brań. On moje i też kiepściutko. Przewiązaliśmy swoje – są brania. Zamieniliśmy się wędkami on moją z moimi muchami, ja jego z jego muchami znów nie ma ryb. W schronisku wędkarskim polataliśmy po chłopakach i sklonowaliśmy dwa zestawy. Te same wędki, te same kołowrotki, żyłki te same, zestaw tak samo zawiązany i jego muchy a jednym, moje na drugim. I kilka dni na wodzie tak łowiliśmy wymieniając się wędkami. Ja na swoje muchy miałem wyniki, on na swoje. Zamiana równała się praktycznie brakiem brań. Przeławialiśmy jeden dołek cudzymi nimfami nic, cofaliśmy się, zamienialiśmy wędki i mamy ryby. Pozornie prowadziliśmy muchy w sposób identyczny. Ale uznaliśmy, że najprawdopodobniej jakiś drobiazg w prowadzeniu działa ze ściśle określoną imitacją, a z inną już niekoniecznie. Choć oczywiście to nie musi być prawda...

Zresztą zauważcie choćby nad Sanem. Coś lata, ludzie łowią. Ale jak zobaczycie na co łowią okaże się, że muchy dość znacznie się różnią.  

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem zdecydowanie prowadzenie + wielkość i kolor muchy (dotyczy wody wartkiej, wykluczam leniwy SAN gdzie ryby liczą stosiny jeżynki). Na Dunajcu łowiłem lipienie na tak abstrakcyjne nimfy, że klasyk patrząc dostawał grymasu na twarzy. W temacie który podałeś można pisać setki stron, każdy wędkarz to inne doświadczenie, muchy, technika. Co ciekawe wszyscy skuteczni mają rację bez względu co na końcu zestawu. Temat ciekawy jednak na dłuższą metę upodobni się do tego co razi Cię w dyskusjach o sprzęcie... Pasja to pasja bez względu na rekwizyty i zaawansowanie praktyczne muszkarza. Pozdrawiam / Andrzej.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem zdecydowanie prowadzenie + wielkość i kolor muchy (dotyczy wody wartkiej, wykluczam leniwy SAN gdzie ryby liczą stosiny jeżynki). Na Dunajcu łowiłem lipienie na tak abstrakcyjne nimfy, że klasyk patrząc dostawał grymasu na twarzy. W temacie który podałeś można pisać setki stron, każdy wędkarz to inne doświadczenie, muchy, technika. Co ciekawe wszyscy skuteczni mają rację bez względu co na końcu zestawu. Temat ciekawy jednak na dłuższą metę upodobni się do tego co razi Cię w dyskusjach o sprzęcie... Pasja to pasja bez względu na rekwizyty i zaawansowanie praktyczne muszkarza. Pozdrawiam / Andrzej.

Masz oczywiście sporo racji, bo inaczej dobierasz muchę na przykład suchą na pomorskich rzeczkach (tam to co popłynie i w miarę wielkościowo nie odstaje jest zjadane, a inaczej jesienią na sanowej płani. Ja osobiście zestawiłbym prowadzenie + wielkość + KSZTAŁT + odcień (niekoniecznie kolor ale odcień). Pisząc odcień mam na myśli to, że nie widzę większej różnicy w wynikach na muchę takiej samej wielkości, kształtu ale różnego koloru np. b. ciemna zieleń, ciemny brąz czy też jasno szara lub jasno beżowa. Kolor się różni ale odcień, tonacja czy też jak to zwał jest zbliżona. Z tego co czytałem lubisz Andrzeju poławiać na spinning na błystki wahadłowe. Sięgasz po nie bo, zapewne masz na nie wyniki. A masz wyniki bo umiesz je poprowadzić. Ale na tym samym łowisku, tego samego dnia ktoś może mieć takie same wyniki na woblera, bo nim potrafi łowić i poprowadzić skutecznie. Założy wahadło i zejdzie bez brania...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja powiem że miejsce podania i z tym się wiąże zarówno sposób prowadzenia jak i wygląd muchy choć dla mnie to ostatnia istotna rzecz.

Nie łowię na nimfy używam tylko streamerów. Łowię w bardzo specyficznych łowiskach wszystkich na jedno kopyto. Małe bystre rzeczki podbeskidzia. Wszystko na krótkim dyszlu bo nawet nie ma gdzie się ze sznurem rozbujać. 90% brań i wyjść do muchy widzę w polarach.

Na tych rzeczkach w zasadzie sprowadza się wszystko do łażenia od dziury do dziury i obławiania tych głęboczków. Nad każdą nową dziurą trzeba się zastanowić gdzie może potencjalnie stać pstrąg. Te miejsca są różne w zależności od pory dnia i stanu wody. Jak idzie duża i brudna to pewniakami są np. wolniaki obok warkocza wpadającej do dołka wody. Jak jest czysta i pod wieczór to trzeba się przyłożyć na końcówce płani gdzie pstrągi wychodzą na żer. Jak nie żerują lub nie widać to cierpliwie obławiać wlot do dołka bo tam są największe sztuki itd. Najważniejsze mieć plan na obłowienie dołka precyzyjnie rzucać i przeciągać przynętę tam gdzie spodziewam się ryby.

Streamery dla mnie dzielą się na różne wielkości oraz na czarne, jasne i pstrokate. W  zależności od obciążenia chodzą na różnych głębokościach i to tyle jeśli chodzi o muchy. Moim zdaniem ryba uderza w nie bo nagle nad łeb coś jej najeżdża. I specjalnie się przy tym nie zastanawia o co trzeba zadbać- żeby nie miała czasu. Moi koledzy łowiąc w ten sposób mają gorsze wyniki bo po chwili wracają do nimfy. Trzeba ćwiczyć:)

Takie łowienie ma jeszcze jeden plus. Bardzo wiele ostrożnych ryb zacinam "na wzrok". Pstrąg podnosi się do streamera i bierze do pyska ale brania nie czuć na lince ani na kiju-momentalnie wypluwa. Wcinka w odpowiednie tempo daje hol. Przy łowieniu na większych dystansach takie coś jest raczej niemożliwe.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przy pstragach obstawialbym na prezentacje muchy. Czasem wystarczy zmienic kat podania, nadlozyc linke w gore lub dol, przyspieszyc prowadzenie dodatkowym sciaganiem.

Natomiast jesli chodzi o lososie, to... ilu wedkarzy, tyle teorii. Ja osobiscie duzo zmieniam w ciagu dnia, od much i zestawow po technike podania i prowadzenie. Czasem dziala , czasem nie. Ale wychodziloby, ze najwazniejsze to byc w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akurat pstrągi to bardzo wdzięczne ryby do obserwacji. Często zdarza mi się namierzyć rybę która ruszy się do muchy ale nie zdecyduje na atak. Jak jest ładna to poświęcam czas i próbuje ją wyciągnąć. Działa tak jak piszesz podanie muchy pod innym kątem, czasem przyspieszenie, zatrzymanie i zagranie rybie przed pyskiem. A czasem trzeba odpuścić i dać spokój o ile to możliwe niepostrzeżenie się wycofać i wrócić później. W sumie moje łowienie jest bardziej chyba podobne do spinningu. Wielu twierdzi że streamer to nie mucha:) Fakt że te cudaki często nie przypominają niczego żywego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...