LFF Opublikowano 30 Maja 2015 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 30 Maja 2015 (edytowane) Sen jest zawsze za krótki, w głowie pałętają się resztki maligny, myśli splątanych ze stanem umysłu na pograniczu świadomości. Ale zaraz o co chodzi ? A właśnie, no tak, już wiem. Szybko dociera do mnie że to już nie sen, to już ten moment, kiedy trzeba wywlec z ciepłej pościeli swoje dupsko i wyprostować kończyny, które ciągle wołają „wracaj do koja” po tygodniu ciężej harówy. Szybki rzut oka za okno, no średnio jest, szaro trochę i nieco dmucha. Ale jak nie dziś, to kiedy?Szybki kontakt z WC i łazienką, no i kawa, bez kawy nie da rady, szlak…… znów nalałem wody do czajnika i zapomniałem włączyć . Dobra jest ok, spokojnie tylko się pozbierać do kupy i będzie dobrze. Sprzęt naszykowany od wczoraj więc tylko na plecy i w drogę. Czarna substancja z filiżanki zaczyna docierać w okolicę jednostki centralnej i myśli powoli stają się przejrzyste. Tylko uczucie piasku pod powiekami przypomina że wczorajszy wieczór był za długi, a noc za krótka.Za oknem niebo nadal tępo przesuwa się w nierównych odcieniach szarości. Dobra, lepiej nie będzie, czas w drogę. Czapka, kamizelka, okulary, plecak, kluczyki od auta i wychodzę z domu….. w kapciach, fuck, fuck, fuck, niedobrze, bardzo niedobrze. Tylko spokojnie, nic się nie stało, buty na nogi i spadam, będzie dobrze. Wychodzę, okazuje się że wiatr nie jest tak silny jak się wydawało, graty w bagażnik, wciskam dupsko w fotel, kluczyk w stacyjkę i kupa, no nie odpala. NIE, to się nie dzieje naprawdę, stary obudź się. Nagle, halo to ja, twoja lewa półkula, to nie jest sen, twój dwudziesto letni gruchot nie odpali, wracaj do domciu, do ciepłego łóżeczka. Nie no stary, nie słuchaj tej miazgi po lewej, pomyśl spokojnie, weź auto żony i spokojnie ruszaj w drogę. Dobra, szybko do haupy po kluczyki od drugiego auta, kurde żeby tylko pies nie szczekał.Klucz do zamka, i trzy kilogramowe kudłate monstrum, wypluło z siebie serię hau, hau , hau z częstotliwością pięćdziesięciu strzałów na sekundę, robiąc sito z porannej ciszy. Na dodatek po opróżnieniu hałaśliwego magazynka dało mi wyraźne sygnał że chce wyjść opróżnić inne części swojego organizmu, dobra dziesięć minut mnie nie zbawi. Teraz restart i siedzę w aucie, w końcu jadę, no jest gitara. Niebo zaczyna się poprawiać na horyzoncie jest coraz bardziej pomarańczowo. Czegoś mi brakuje, a no tak, mogę w końcu spokojnie zaspokoić swój nałóg i odpalam papierosa, w radio leci Californiacation RedHotów i jest miodzio. Mijam drugą krzyżówkę i oglądam się odruchowo na tylne siedzenie czy wszystko tam jest co potrzeba, kamizelka, spodnie, podbierak, plecak,, wędka?, wędka??, wędka??? O #@%#$$@@ WĘDKAAAA!!!!!. Drifting na najbliższym rondzie wzbudza we mnie uczucie że chyba nie jest to dobry dzień na muchowanie. Dobra stary, nie przejmuj się i nawrotka, klucz do zamka, kudłaty terrorysta wydaje z siebie kolejną serię hau hau. Wędka w rękę i słyszę zaspany głos dobiegający z sypialni, „kochanie już wychodzisz” ????. Tak, JUŻ wychodzę, odpowiedziałem z ironią, śmiejąc się sam do siebie. Godzinę później w końcu stoję w wodzie, jest pochmurno, wiatr ucichł i moje zmysły ogarnia to uczucie dzikości, łączenia się z poskręcanym prądem małej rzeczki. Delikatnie stawiam kroki i przesuwam się pod prąd obserwując rynny wzdłuż brzegów. Odgłosy pobliskiej drogi powoli znikają i zaczyna się robić klimat, pachnie lasem, gdzieś w koronach drzew śpiewają ptaki. W takich chwilach czuję się kimś innym, odrywam się od szarej warstwy codzienności, wszystko we mnie zwalnia, myśli przestają biegać po głowie jak opętane, magia muchy. Na przyponie wiąże suchara mimo że na wodzie nic się nie dzieje i prawie nic nie lata. Siadam na brzegu i gapię się jak woda wije się między zwalonymi konarami, obmywa liście zwisające z przybrzeżnych krzaków, słucham jak szumi między przeszkodami i daję się zahipnotyzować jej wirom przy brzegu. Gdzieś w oddali słychać znajomy plusk, czyżby w końcu ktoś wyszedł na scenę tego pięknego teatru? Tak, jest i zbiera, dosłownie dziesięć metrów ode mnie co chwilę jakiś szaleniec coś zbiera, nie wiem co bo wodą nic nie płynie. Podnoszę dupsko i próbuję podać mu suchara, po kilkunastu próbach nadal nie mogę posłać muchy za jego stanowisko, niestety moje umiejętności rzutowe są nadal w pieluchach, a rzeczka taka jak ta, to prawdziwy dziki poligon i nie wybacza błędów. Niestety mucha w końcu zaczepia o gałąź zza której wyskakiwał artysta i moja nieudolna szarpanina go płoszy. Brawa dla niego, grał rolę do końca.Przez gruby dach liści zaczyna przebijać się słońce, rzeczka nabiera nowego wdzięku, scena zmienia się na nowy spektakl, pojawiają się jętki, najpierw nieśmiało jakby czekały aż wielki reflektor oświetli scenę ciepłym światłem. Niedaleko słyszę monotonny szum spadającej wody, to znak że jestem blisko miejsca gdzie niedawno jeden artysta dostał niechcący ode mnie po zębach, gdyż zaciąłem zbyt wcześnie, ciekawe czy jest dzisiaj w domu. Najciszej jak umiem podchodzę do znajomej miejscówki, nic się nie dzieje, ale siadam na brzegu i czekam, może będzie zbierał. Mija może z pięć minut i leniwy nurt rzeczki mąci plusk, tym razem jestem na dobrej pozycji i podaje mu muchę fartem, ale prawie idealnie, bez hałasu, bez chlapania, suchar miękko siada na wodzie metr przed apartamentem artysty, ściągam linkę i wpatruję się pochylony w muchę . Czas staje w miejscu a pod powierzchnią wody pojawia się torpeda w kropki, mucha znika a ja dostaję kopa jakby do linki ktoś podłączył wysokie napięcie. Tym razem zwlekam aż artysta dokończy swój taniec i zniknie z powierzchni, zacinam i zaczyna się akt drugi, kropek jest malutki, no oko ze dwadzieścia centymetrów, ale walczy zaciekle. Nieudolnie ściągam linkę starając nie dać mu zbyt dużego luzu, do mojej muzgownicy nagle dociera fakt że hak jest bez zadziora. Jednak już po chwili kropek ląduje w mojej ręce. Mój pierwszy pstrąg na suchą muchę. Szybkie foto, hak bez zadziora szybko opuszcza jego pysk i kropek wraca do siebie.Po chwili ogarnia mnie uczucie że właśnie wydarzyło się coś co zmieni mnie na zawsze, zmieni wszystko co do tej pory wiedziałem o wędkowaniu. W tym wszystkim jest tyle piękna i niesamowitej atmosfery, jest jakaś magiczna aura, która sprawia że człowiek z wędkarza staje się wyznawcą nowej filozofii. Tym razem po powrocie do domu otworzyłem nektar wyciśnięty z jęczmienia i pykając Monte Cristo No4, pomyślałem że teraz to wszystko rozumiem, i mogę powiedzieć tylko jedno- Coś pięknego. Edytowane 31 Maja 2015 przez LFF 25 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bartsiedlce Opublikowano 30 Maja 2015 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 30 Maja 2015 Brawo, piękna opowieść, czuję się, jakbym stał za Tobą w krzaczorach 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
LFF Opublikowano 30 Maja 2015 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 30 Maja 2015 Dzięki, Co ta mucha z człowiekiem robi Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
szymanek69 Opublikowano 30 Maja 2015 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 30 Maja 2015 Marcin jestem pod wielkim wrażeniem !!! Czytałem parę opowiadań o tematyce wędkarstwa, ale żadne nie zrobiło na mnie takiego wrażenia. Może po prostu czytam tu przemyślenia człowieka który odnalazł swoją alternatywną ścieżkę życia Ps. Czekam na kontynuację, bo naprawdę masz chłopie talent do tworzenia nastroju i klimatu !! Pomyśl nad tym 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
LFF Opublikowano 30 Maja 2015 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 30 Maja 2015 Jarek, to właśnie dzięki Tobie odkrywam te miejsca i muchowe klimaty, więc należy się Tobie tutaj oficjalne podziękowanie ode mnie.Dzięki serdeczne Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
J-O-K-E-R Opublikowano 4 Stycznia 2019 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 4 Stycznia 2019 LFF, poślij tekst do gazety! Np Wędkarski Świat lubi takie treści. Skoro niejaki Daniec ma tam co miesiąc kilka stron o linach na kukurydzę to takie perełki jak Twoja powinny znaleźć więcej odbiorców niż paru forumowiczów.Super! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
seiken Opublikowano 4 Stycznia 2019 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 4 Stycznia 2019 LFF, poślij tekst do gazety! Np Wędkarski Świat lubi takie treści. Skoro niejaki Daniec ma tam co miesiąc kilka stron o linach na kukurydzę to takie perełki jak Twoja powinny znaleźć więcej odbiorców niż paru forumowiczów.Super! 11 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
LFF Opublikowano 6 Stycznia 2019 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 6 Stycznia 2019 Normalnie już o tym zapomniałem ale ten czas leci, Ale fakt że nigdy wcześniej wędkowanie nie wywarło na mnie takiego wrażenia jak łowienie na muchę, I mimo że dzielę muchowanie ze spinem w różnych proporcjach ze względu na "ubogi muchowo" rejon w którym mieszkam to nadal Fly fishing jest tym czymś najpiękniejszym Co do pisania do gazet itp, to już kiedyś próbowałem podobnych rzeczy. Problem w tym że abym mógł coś napisać potrzebuęj tzw, weny Czyli bodźca, który porusza moje zwoje mózgowe do takich przemyśleń i działania na odpowiedniej częstotliwości czasem jest to jakieś wydarzenie w moim życiu lub w świecie wokół mnie, a czasem nachodzi mnie niespodziewanie. A największy problem w tym że to nie działa na zawołanie A jak nie chcę się zobowiązywać do czegoś na co nie mam wpływu, a ciągle pić tez nie mogę haha 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.