Skocz do zawartości

Woblerowy chłam..


dawid_

Rekomendowane odpowiedzi

Poczyniłem ostatnio taką obserwację i jestem ciekaw, co o tym sądzicie. Otóż:

 

Zauważyłem, że z pośród dostępnych na polskim rynku woblerów, 70% to plastikowy, kolorowy chłam. Niby wykonanie i praca w porządku, ale są kompletnie nieskuteczne i do niczego się nie nadają. W przypadku castingu, do tego grona zaliczają się także dobre, choć słabo latające przynęty.

 

W przypadku obrotówki, nawet najgorsze modele niewiele odbiegają od mepps czy rublex, co najwyżej gorzej startują, częściej gasną i szybciej rdzewieją, ale skuteczność jest podobna. Z gumą jest jeszcze lepiej, nawet najgorsza firma, przy odrobinie dobrej woli jest w stanie zrobić przynętę przyzwoitej jakości.

 

Przypatrzcie się zawartości swoich pudełek. Bez względu na mnogość dostępnych wzorów, wielkości i kolorów, króluje w nich zawsze kilkanaście tych samych, sprawdzonych modeli. Może jest to związane z większą niż w przypadku gum czy nawet obrotówek, trudnością w kopiowaniu wzorów udanych modeli. Może często (zwł. kupując w internecie) nowa zabaweczka okazuje się skuteczną przynętą, jeżeli nie na ryby, to na wędkarza..

 

Może w takim razie warto stworzyć jakąś listę, wątek, dział, w którym moglibyśmy dzielić się opiniami dotyczącymi tych wabików? Może przyczyni się to do zmniejszenia liczby nieudanych zakupów i zaoszczędzi nasz czas i środki? Liczba wątków w dziale kupię/sprzedam dotycząca wietrzenia pudełek (z nieużywanych, nietrafionych przynęt) też powinna stopnieć.

 

Co o tym sądzicie?

 

pozdrawiam :D

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie pamiętam kto, ale jakaś osoba na tym forum ma podpis: Each lure'll catch on it's day. I święta prawda, bo na przykład biorąc gumy z różnych firm, niby takie same a różnie łapią. Coś w tym jest, dużo z tego to nasze przyzwyczajenie do marki, ale tak na prawdę to nie da się tego oceniać. Predator 3 FW jest u mnie killerem pod warunkiem, że wiesz jak go prowadzić. Ta sama guma w pudełku u kogoś innego jest tylko dekoracją. Przykłady można mnożyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Może w takim razie warto stworzyć jakąś listę, wątek, dział, w którym moglibyśmy dzielić się opiniami dotyczącymi tych wabików? Może przyczyni się to do zmniejszenia liczby nieudanych zakupów i zaoszczędzi nasz czas i środki? Liczba wątków w dziale kupię/sprzedam dotycząca wietrzenia pudełek (z nieużywanych, nietrafionych przynęt) też powinna stopnieć.

 

Co o tym sądzicie?

 

pozdrawiam :D

 

 

 

Osobiscie uwarzam ze to niezbyt dobry pomysł.

Do ,, uformowania ,, swojego pudełka dochodzi sie na podstawie doswiadczen, obserwacji i sposobu łowienia, a nie za posrednicstwem internetu. Kiedys wszystkie przynety jesli ladowały w ,, koszu ,, to po zobaczeniu wody. Trwało to.

Dzis - ja to rozumiem - wszystko najlepiej gotowe i podane na tacy. Mamy w koncu masowy instrument kontaktowy :D

Wg mnie tak sie zdobywa arkana wiedzy a nie na skroty.

Ja wiem ze czsu mało i chciało by sie łowic ,, od razu ,, ryby.

Ja wiem ze to wszystko kosztuje.

Pisanie o jakims bublu woblerowym, moze przyspozyc Ci jedynie wstydu, bo inny kolega moze miec z niego killera.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje zdanie pokrywa cię ze zdaniem Marcela.

Zapełnianie pudełek, to swoista ewolucja. Dobór przynęt odbywa się, na podstawie doświadczeń własnych, na konkretnych akwenach, nie w sieciowych rewirach. ;)

Przykłady błędnego doboru, dokonanego na podstawie opisów sieciowych, czy katalogowych, można by mnożyć w nieskończoność. Pytanie więc, czy taki skrót, naprawdę się opłaca? Moim zdaniem NIE :D .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciężko jest stworzyć taką listę, ale fakt jest faktem, że przynajmniej w moim przypadku jest podobnie. Mam w pudełku kilka/naście sztuk przynet na które nie złowiłem nigdy żadnej ryby, mam też swoje ulubione. Przypadek sprawia, że z przynęty do której nie miałem przekonania, zakładam ją jako pierwszą i pilnuję, żeby nie zerwać (bo ostatnia, trudnodostępna, kupiona w innym kraju, etc), a okazała się rewelacyjna. Przyznam też, że zawsze dziwiło mnie, że w ogłoszeniach pojawiają się przynęty. Uznałem kiedyś, że wolę takie przynęty wrzucać w miejsca beznadziejne i gdzie trzeba liczyć się z prawie 100% utratą - nie jest mi ich szkoda. Nagle okazuje się, że (wiem, wiem to kwestia miejsca, gdzie patyki tam wyniki itd.) przynęta jest połykana przez rybę. Są też przypadki w których zupełnie inne poprowadzenie staje się właśnie tym czego oczekujemy i czego oczekują ryby. Kiedyś kupiłem jakieś 80szt. szitowatych wobków z hurtowni - z zamiarem wrzucania ich w miejsca beznadziejne. Przynęty gówniane, kotwice również, a okazały się bardziej łowne niż niejedna rapala :D bo ich się bałem tam wrzucać :D.

Moje ptrzynęty, nawet te najbardziej nędzne prędzej skończa na zaczepie niż na bazarku.

Pozdrawiam i polecam wrzucanie beznadziejniaków w miejsca gdzie nie posłałbyś innej przynęty :D.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dawid,

A ja odpowiem przewrotnie: jaki konkretnie chłam masz na myśli? Bo ja tą „plastikową sieczką” mam kupę zajebiście pozytywnych doświadczeń (np. Jaxon)?

 

Z tym, że niektóre przynęty gumowe (Mikado, Konger) są warte uwagi nie ma co polemizować – bywają rewelacyjnie skuteczne. Może łatwiej zrobić dobrą gumę niż wobek (szczególnie przy takiej dostępności tworzyw, form i kolorów).

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat rzeka :D . Pewnie jak by się dobrze zastanowić to okazałoby się że nie ma przynęt nieskutecznych, są tylko złe metody podawania, prezentacji i okoliczności. Jednak fakt, że na rynku jest mnóstwo badziewia. Źle wykonane, niepracujące, lub też ulegające uszkodzeniom z niewiadomych powodów. Marki też mają swoje lepsze i gorsze chwile. Choć niestety ja już przekonałem się ostatecznie, że tylko handmade daje 100% satysfakcji. Przykład: proste obrotówki, zamówiłem sobie ostatnio strzemiączka, kuleczki, listki itd. (do samodzielnego montażu) zza wielkiej wody, jakość wykonania mnie poraziła, nie widziałem nigdy w żadnej markowej błystce tak wyfrezowanych elementów . Zmontowałem, spróbowałem, startują od razu, pięknie pracują, grube powłoki galwaniczne itd. To smutne ale wiele cenionych marek idzie najzwyczajniej na ilość skierowaną na zysk, odcinają kupony od swojego logo. Co nie znaczy, że uogólniam, jest dużo bardzo dobrych modeli, które trzymają poziom. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Się przywitam najpierw bo to 2 post dopiero, miło się odezwać w zacnym gronie.

 

Mnie się podoba podejście kolegi Jacka Danielsa. Będę stosował w praktyce.

 

Bo to nie chodzi nawet o to, że coś jest lub nie jest badziewiem tylko o to czy mamy zaufanie do przynęty. Każdy z nas ma w pudełku coś, co dostał od kogoś, albo kupił 'w pakiecie'. Mnie 'ciekawymi' przynętami raczy regularnie teść. Nie mam do nich zaufania bo sam bym takich nie kupił, a przecież nie wyrzucę...Na eksperymenty nad wodą też na ogół nie mam czasu. I z tego wynika fakt, że te przynęty zalegają mi w pudełku.

 

Od dziś będę je wrzucał we wszystkie możliwe i niemożliwe kszaczory :mellow:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

nie ma przynęt nieskutecznych, są tylko złe metody podawania, prezentacji i okoliczności.

 

Zgadzam się w zupełności. przekonałem się o tym na własnej skórze gdy w moim pudełku prawie rok zalegał wobler Rapala minnow F7 wydałem na niego 22zł i przez ten czas nic na niego nie złowiłem co mnie rozczarowało że to jakiś bubel.Bo wydawało mi się że porusza się jak jakiś patyk w sposób zupełnie nie atrakcyjny. Aż poczytałem chwile o rodzajach woblerów i w zależności od rodziny sposobie ich prowadzenia. Więc wystarczyła zmiana techniki i od razu były wyniki.

 

pS: Serdecznie chcę wszystkich powitać bo jestem nowy na tym jak że interesującym forum :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osobiscie tez jestem zdania, ze do wszystkich przynet trzeba dosc. Lapanie ryb najczesciej wiaze sie z dlugim malo efektywnym czasem, ktory trzeba poswiecic na poprobowaniu przynet roznego rodzaju w danym akwenie przy danych anomaliach pogodowych.

Z seri przynet tych lownych i najlownijszych mozemy sie spotkac sie o sympati mojej do niej bo obdarowala mnie wieloktornie lub do odstawienia na bok przez drugiego wedkarza, ktory ,,nic na nia nie zlapal,,

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osobiscie tez jestem zdania, ze do wszystkich przynet trzeba dosc. Lapanie ryb najczesciej wiaze sie z dlugim malo efektywnym czasem, ktory trzeba poswiecic na poprobowaniu przynet roznego rodzaju w danym akwenie przy danych anomaliach pogodowych.

Z seri przynet tych lownych i najlownijszych mozemy sie spotkac sie o sympati mojej do niej bo obdarowala mnie wieloktornie lub do odstawienia na bok przez drugiego wedkarza, ktory ,,nic na nia nie zlapal,,

 

 

Wardek poprawiłeś mi humor ;) :lol:

 

U mnie w pudełkach ostatnio dużo Jaxonów -niedrogie, plastikowe i piekielnie skuteczne :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie chłam wśród woblerów polega tylko na tym, że albo źle pracują (wykładają się, koziołkują etc), albo są tak tandetnie wykonane, że rozpadają się w rękach, czy przy pierwszym braniu. Niestety jest takich sporo.

A, ostatnio stwierdziłem, że jakiego woblera się nie dotknąć (spośród tych zgrzewanych, plastikowych) to grzechocze. Co producentów na te grzechotniki naszło - nie wiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilka refleksji mnie naszlo...

 

Po 1 taka, ze w robocie pod stolem stoi mi od dawna pudlo z kilkudziesiecioma woblerami przygotowanymi do czystki. Glowny problem to jak to wstawic rozsadnie (ilosc zdjec)

 

Najwazniejsze jest to, zeby rzeczywiscie przyneta nie byla glownie przyneta na wedkarza...

To mozna glownie zweryfikowac z wedka w dloni i to niezbyt dokladnie, bo miejsca wybieramy subiektywnie i dany typ przynety moze sie w ogole nie sprawdzac tam.

 

U Jaxona jest wiele tak dziwnie znajomych modeli, moze z tego powodu ludzie lapia na to ryby..?

 

Odnosnie plastikowosci woblerow to ja juz od dawna przygladam sie tej przywarze i dokladnie omijam te, ktore nie sa z plastiku. Chyba ze mam jakis cel w zakupieniu czegos innego...

 

Co do kolorow ograniczam sie do 2, 3, zeby nie wpasc w paranoje.

 

Co do obrotowek to dawno nie patrzylem co sie dzieje ale pamietam, ze akurat Meppsy ze swoim przedpotopowym strzemiaczkiem chodzily mi najgorzej.

 

Wracajac do woblerow...ostatnio strzelil mi bez powodu Rapala DT 20 (kupiony w naszym sklpie za horrendalna cene, drozej niz niektore perelki z kraju kwitnacej wisni) czym utwierdzam sie, ze raczej plastik oraz w tym, ze firmy chcac sie utrzymac w dzisiejszych czasach produkuja gdzie sie da.

I moze sie zdarzyc, ze Rapale jada na tasmie montazowej obok Jaxonow.

 

Jak ktos chce cos ekstra to pozostaja perelki japonskie, niektore niekoniecznie dobrze dospasowane do realiow naszego lowienia.

Albo nasza reczna robote, z tym ze ja juz bardzo uwazam na ten segment.

 

Akurat ja juz napisalem sporo na temat sprzetu i wedkowania, musze zostawic cos dla siebie B) - to odnosnie tych opisow.

Kilka rad juz mozna wyluskac powyzej, troche juz zostalo napisane wczesniej.

Moge dorzucic jeszzce to, ze wazna jest jakosc kotwic uzytych do montazu (wlaszzca teraz, w dobie plecionek). A tutaj rzadko kiedy jest znosnie i tylko kilka razy bylem w pelni zadowolony....gdy stwierdzilem na woblerku najprawdziwsze seryjnie zamontowane Ownery St 41...

 

Gumo

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem kontakt z dwoma dużymi producentami przynęt. Niektóre z wzorów testowałem i sugerowałem zmiany, część z przynęt została poprawiona, kilka z przyczyn technologicznych jest robiona w niedoskonałej formie gdyż zmian się nie dało wprowadzić (tanio). Pierwszym problemem jest to że nie zawsze wędkarz jest producentem. Szczególnie w przypadku przynęt sztucznych ktoś musi mieć pojęcie o co w tym chodzi, jak ma pracować, co osiągnę przez takie a nie inne zmiany. Nierzadko naśladuje się znane wzory i są ,,prawie jak , ale tylko prawie. Twór mający już oprzyrządowanie pod produkcję typu formy do korpusów, giętarki stelaży, wtryski na stery trafia do produkcji i możliwość zmian jest niewielka. Czasem oszczędność 1,5 cm drutu np przy obrotówce powoduje że jest to tylko metalowy chłam. Do odbiorcy trafiają woblery których jedynym sprawdzianem było przeciągnięcie (anemiczne) w stojącej wodzie na odcinku 70 cm i niedzielny wędkarz ma źle pracujący wobler. Kolejny problem to fakt że choćby kolorystyka jest wymuszana przez rynek i to nie zawsze rynek polski (to co szło do Holandii i Francji kolorystycznie przyprawiało o ból głowy). Na dobrą sprawę w przypadku woblerów starcza z 6 czy 7 kolorów natomiast odbiorcy żądają by było ich więcej, bardziej ,,oczojebnych czy też modnych, więcej tzw. modeli to większa szansa na sprzedaż któregoś z nich bądź kilku zamiast jednego. Bo tak naprawdę przynęta łowi zawsze ale wędkarza który ją kupi, czasem nie łowi ryb. Z moich obserwacji to około 25 % spinningistów to tzw. koloryści, przynęta musi w szczegółach być dopasowana do ich mniemania o miejscu i gatunku poławianych ryb. Bez obrotki o fioletowej paletce z zielono żółtymi kropkami nie ma szans na rybę i najpierw pójdą do sklepu, później na ryby.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam,

wobler przede wszystkim musi przypominać rybę, tj. błyszczeć odzwierciedlając łuskę, skrzela oraz oczy. Żadnej mimikry. Widoczność to podstawa. Wzorem jest muszkarstwo.

 

Super są błyszczące naklejki holograficzne itp. :D

 

Do bani obłe pastele. :wacko:

Takimi bublami można rzucać po zmroku lub w nocy ale głównie łowimy w dzień gdy nie pada deszcz. Szkoda na te buble czasu. Są dużo gorsze od błyszczących.

 

Za dobrą konstrukcję, pracę w wodzie, aerodynamikę w połączeniu z subtelną grzechotką oraz kolorystykę trzeba niestety płacić ekstra.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam,

wobler przede wszystkim musi przypominać rybę, tj. błyszczeć odzwierciedlając łuskę, skrzela oraz oczy. Żadnej mimikry. Widoczność to podstawa. Wzorem jest muszkarstwo.

 

Do bani obłe pastele. :wacko:

Takimi bublami można rzucać po zmroku lub w nocy ale głównie łowimy w dzień gdy nie pada deszcz. Szkoda na te buble czasu. Są dużo gorsze od błyszczących.

 

Za dobrą konstrukcję, pracę w wodzie, aerodynamikę w połączeniu z subtelną grzechotką oraz kolorystykę trzeba niestety płacić ekstra.

 

 

:unsure:

 

Zaiste smiale tezy.

Jak to mowia starzy wedkarze : wiara w przynete czyni cuda...

 

 

Guzu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, ja chcialbym miec takie jednoznaczne poglady.

 

Jednak budowanie prawd uniwesalnych burza mi rozne fakty, z ktorych najistotniejszy jest taki, ze w zasadzie wszystkie woblery nie wygladaja jak ryby i nie poruszaja sie jak ryby...obca w wodnym swiecie jest rowniez grzechotka, jak rowniez wiekszosc skutecznych kolorow.

 

W takim razie cholera wie, dlaczego ryby w ogole na nie biora. Chyba tylko dlatego, ze durne...a i zapewne dochodza warunki lowienia - przyneta pojawia sie nagle i brak czasu na obejrzenie, prad wody znieksztalcajacy obraz, zanieczyszzcenia, glebokosc (nie docieranie slonca) czy pora dnia i roku - odbibcie od pow. wody wiekszosci promieniowania.

 

Z moich (i pewnie nie tylko moich)spostrzezen znad czystych j. sielawowych wynika np., ze ryby bardzo slabo reaguja na woblery...

Dlaczego nie biora...bo durne...

 

Albo i wedkarze durni bo chca w stosunkowo prosty sposob oszwabic mechanizm obronny, ktory ksztaltowal sie tysiace lat..

 

Gumo

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obłe pastele zalęgają w pudełkach większości wędkarzy ale może nie łowiących na dorożkę.

Ja troluję okazjonalnie i podejrzewam , że większość także.

 

Prawdą jest, że w czystych jeziorach sielawowych najskuteczniejsza jest guma w naturalnych barwach ale w toni tego jeziora to założyłbym klasyczną Rapalę Magnum.

Koniecznie z niebieskim grzbietem. :mellow:

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taaa... wiesz co @king - nie wiem co Ty i gdzie łowisz i jak często, ale przemyślenia masz dosyć oryginalne. Z moimi doświadczeniami nie pokrywają się one ani w ząb i jak widzę z doświadczeniami kilku kolegów również. Nie pierwszy raz chyba zreszta nie to żebym coś do tego miał, bo w sumie czemu, zwyczajnie nadziwić się tylko nie mogę jaka drogą doszedłeś do takich wniosków B)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W czystej wodzie, nie pracująca żwirownia o głębokości do 10m. Łowienie przy ścianach trzcin porastających brzegi, głębokość przy ścianie około 3.5m. Warunki pogodowe ciepło 26-28, bez wiatru i fali, woda nagrzana , koniec lata, godziny 11-16-ta. Szczupaki stały z tyłkami w trzcinach na głębokości nie mniej niż 2m, mało aktywne. Jedyne na co reagowały to wobler malowany w okonia, łowiło nas trzech i każdy miał po kilka (3 do 5) szczupaków. Prawdopodobnie szczupaki stały poniżej termokliny, przy pływaniu że tak powiem pieszo była wyraźnie odczuwalna różnica temperatury wody na głębokości nieco powyżej 2m. W zbiorniku występuje (występował) okoń, płoć i leszcz jako gatunki dominujące.

W rzece nie spotkałem się z taką sytuacją chociaż preferuję kolory srebrno-niebieskie i okoniowate na Odrze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...