Skocz do zawartości

Snobizm, czyli czy kupować drogi sprzęt.


sierżant

Rekomendowane odpowiedzi

Ja też za pierwszym razem nie trafiłem. Tak szczerze to nie mam prawa złego słowa powiedzieć na temat mojej kochanej, drugiej żony - zimna krew z jaką zniosła zakup wędki Orvis Helios 2 na lubelskiej "Rybomanii" w grudniu ubiegłego roku zafascynowała nie tylko mnie, ale i sprzedających. Wyrozumiałość dla moich kosztownych pasji to jeden z wielu jej atrybutów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja co prawda nie mam potrzeby posiadania kołowrotka za 1000 czy 2000 lub wiecej. Z żoną jakoś daję radę się dogadać, ona kupi np. torebkę za 600 czy 800 albo buty za 500 to ja zazwyczaj kilka dni później mam nieodpartą potrzebę posiadania nowego kija czy kołowrotka :P . Na działce w szopce zrobiłem sobie zawieszki z wkrętów na kołowrotki, wiem że pewnie przy wielu z Was to jestem ubogi w sprzęt ale wisi 11 sztuk :rolleyes: a idę na ryby i biorę 1, no czasami rezerwę i 2. Kiedy mam używać pozostałych 9?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie, panie mają jakieś absurdalne potrzeby. Po cholerę komuś torebka? O, to dopiero snobizm. Co innego torba na przybory wędkarskie, to jest rzecz niezbędna.

 

Choć przypomniałem sobie, że moja kobieta w torebce nosi ZAWSZE Wave'a Laethermana, bo może się nieoczekiwanie przydać.

Tę myśl zdecydowanie podzielam. Więc może jednak zakup torebki nie jest do końca wyrzuceniem pieniędzy?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Darek - u mnie nowa torebka też ma magiczne znaczenie, tyle, że żona znajduje jakieś coraz droższe. Kupujemy sprzęt bo lubimy i nie masz obowiązku tego racjonalizować, choć ja jednak staram się to robić. Gdy widzę, że jakiś młynek u mnie nie robi to znaczy nie jest potrzebny, a to znaczy, że należy go sprzedać, by cieszył kogoś innego. Natomiast wędek nie sprzedaję - rezerwa musi być. Kiedyś już tak miałem w środku sezonu, że uszkodziłem i nie miałem na co łowić, a wówczas nie bardzo mogłem sobie pozwolić na kupno nowego w miarę przyzwoitego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też za pierwszym razem nie trafiłem. Tak szczerze to nie mam prawa złego słowa powiedzieć na temat mojej kochanej, drugiej żony

Dokładnie ta sama sytuacja :) . Moja jeszcze nie ma żadnych wątpiwości jak rzucam hasło "Norwegia" bo z radością tam jeździ.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z kobietami tak samo - za pierwszym razem nie trafilem, bez slubu na szczęście. Moja ślubna toleruje wędkarstwo, ba, nawet sama wyrzuca mnie na ryby "idź, kurka , bo jak nie łowisz 5-6 dni to nie do zniesienia jesteś". A jak wracam to jest wypas dosłowny czyli ekstra żarełko, np. żeberka pieczone z sosem czosnkowym. Albo cannelone zapiekane z serem pleśniowym i szpinakiem. Takie ma hobby małzonka ze gotuje z pasją i niezwykłym dla mnie pożytkiem (choć narzeka ze nie widać po mnie).

A w temacie stricte - nabylem niedawno pierwszego shimaniaka, używkę, ale już z tej sredniej półki. I doznałem oświecenia. To ma sens, to jest dobrze zrobione, to nie jest tylko nazwa. Dopóki mialem w rekach Catany, nexavy i Exage'a to nie widzialem różnicy z innymi markami.

Edytowane przez etherni
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, etherni, masz szczęście, pani gotuje, i to nie byle jakie frykasy.

 

Nie śmiejcie się, ale w moim domu to ja jestem kucharzem. Nauczyłem się gotować na rozlicznych poligonach, i nie tylko. Wydaje mi się, że mi to nieźle wychodzi.

Za to strasznie brudzę w kuchni, a nie lubię sprzątać po sobie, i myć garów. Więc facet przyrządza potrawy, a kobieta robi to, do czego ją Natura przeznaczyła. Chyba to nie koliduje z biologią? :)

 

Polak9, trochę chyba upraszczasz, spłycasz zagadnienie, choć nie zaprzeczę, że takie przypadki mogą mieć miejsce, ale przecież nie nagminnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sierżancie, ja też gotuję, chętnie i z pasją, ale dokładnie tak samo brudzę i bałaganię, więc wstęp do kuchni mam w przypadku potraw ktore robię lepiej niż moja ślubna. No i czasu na gotowanie mam mniej z racji pracy. A frykasy - owszem, nie mam powodu do narzekań, ba, ośmielę się stwierdzić że na codzień jadam jak większość od święta w restauracji dobrej klasy.

A przypadki "kupa sprzętu, brak talentu" są jednak dość powszechne. Ewentualnie "kupa sprzętu, brak chęci" albo "kupa sprzętu, i ślepa wiara w reklamę". Oj , znam takie przypadki, i łowienie wspolne to katorga, jak ktoś mi niemal awaturę robi ze nie używam FC, że kij medium, itd. Bo to niemodne, niewłaściwe i g... złowię. A jak złowię to przypadek bo w gazecie było napisane inaczej ;-)

Śmieszne, ale nie nad wodą. Ileż się nasłuchałem od własnego ojca że źle łowię pstrągi - bo po staremu, żyłka, wobler, obrotówka, paraboliczny kij. Teraz ponoć tak nie wolno i nie ma sensu. Ale wyniki mam lepsze niż on. Moze dlatego że zamiast tony sprzetu mam dwa pudełka przynęt, lekki plecak i dobre buty?

A wracając do meritum - cena sprzętu moim zdaniem nie nic wspolnego ze snobizmem. Jak ktoś ma zasoby i chęć mieć Stellę dla jej posiadania - to jest kolekcjonerstwo albo fascynacja dobrą maszyną. Jak kogoś stać zeby z radością łowić sprzetem za cene auta - to jest pasja. A snobem można być z teleskopem za 100zł i kolowrotkiem jaxona w pewnych kręgach. Nie ILE ale PO CO wydajemy na sprzet decyduje. Bo choćbym miał i wydał 20tys na pstrągowy zestaw to przy moim stylu łowienia raczej nikt by tego nie podziwiał. A szpanować to osobiście mógłbym tylko na karpiach czyli jakieś 3-5 razy w roku. I mam to w głębokim poważaniu, bo nie widzę sensu drogiego sprzetu na okazyjne , towarzyskie łowienie. Wielu znajomych nie rozumie że grunt to dla mnie stary teleskop a na pstrągi jestem skłonny odkładać kasę na kij, kręcioł czy kupić żyłkę w cenie plecionki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie śmiejcie się, ale w moim domu to ja jestem kucharzem. Nauczyłem się gotować na rozlicznych poligonach, i nie tylko. Wydaje mi się, że mi

Z wojska to poligon znam ze słyszenia ale profosa to poznawałem osobiście x2  :rolleyes:

W domu gotuję i ponoć całkiem nieźle ale bałagan w kuchni wq.....a mnie i stojąc przy garach równocześnie sprzątam i zmywam na bieżąco. Kiedyś nieopatrzenie zaniosłem "na spróbunek" do firmy kawałek pasztetu. I koleżanki z sekcji miesiąc czy dwa później zaczeły mi zawracać głowę żeby im na Boże Narodzenie zrobić. Uknułem chitry plan żeby się od......czepiły i rzuciłem cenę zaporową 30plz/1kg i wyjaśniłem im że za 20 czy 25 mogą sobie w sklepie kupić dobry pasztet. No i cena zaporowa okazała się gówno warta bo zamówiły ....... 9kg. Kończyłem coś tak bliżej 5 rano :rolleyes: .

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też, ja też!

I jeszcze w samym tmacie przypomnialem sobie pewną historię sprzed 22 lat. Rzecz działa się na Rożnowie, gdzie jako młody szczyl bywałem czesto z znajomymi, starszymi wędkarzami. Ekipa z różnych miast i w różnym wieku. Był wśród nich Jacek, człowiek z bakcylem na sandacze takim jaki obecnie mnie dopadł na pstrągi. Miał bardzo dobry jak na owe czasy sprzet, ponton, generalnie kupę forsy w to włożył. Jeździł maluchem - "po co mi lepsze auto, ja potrzebuję dobrego kołowrotka". Mieszkał bardzo skromnie i poza wedkarstwem wydawał pieniądze tylko na płyty winylowe. Snobizm to nie był, tylko pasja. Co nie zmienia faktu że z kijem Cormorana i kręćkiem Shimano był postrzegany jako szpaner i krezus, a nikt nie pojmował tego nieszczęsnego malucha. Nb. za winyl Deep Purple " Made in Japan" z autografami i dyskografię Budgie pewnie mógłby kupić lepsze auto ;-)

 

I tu dochodzimy do puenty - to był jedyny 100% spinningista w ekipie. Spin jak chyba żadna metoda stawia najwyższe wymagania wobec sprzętu i tym samym ceny. Bo jak to jest z muszkarstwem już wyżej wspomniano. Zastanawiałem się ostatnio jaka jest granica ceny, ktorą bylbym w stanie wydać na sprzet przy założeniu że mnie stać. Stella? Kije Hardy'ego? Klejonka z pracowni? Jeszcze nie wiem.

Natomiast jestem ciekaw czy ktoś wpadł na pomysł zrobienia na zamówienie kołowrotka, powiedzmy na bazie isniejących przekładni, np. system napędowy z Cardinala C4, posuw szpuli z Twin Powera itd? Obudowa frezowana, spasowanie u mechanika precyzyjnego. Ile by to kosztowało?

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę później bo zawsze liczę na to że w piątek to mam luz w robocie a zawsze wychodzi że najgorszy dzień w tygodniu  :rolleyes: . Wszyscy sobie przypominają że jest coś do załatwienia.

Co do piątków to święta prawda...., a co do przepisu to ja poproszę o ... kilogram pasztetu ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, piątki to już nie mam złudzeń, z założenia to zły dzień. Moj kochany szef tak mnie dojechał robotą że plan nocnego łowienia upadł z powodu zmęczenia. Trudno, bede w nocy klepał blachy za to.

Ale przepis koniecznie jak dasz radę, w sumie pogoda nie sprzyja gotowaniu wiec chyba pospiechu nie ma.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy kupować drogi sprzęt? Snobizm?

 

Diabeł ze snobizmem, kupować! Najpierw drogi, następnie jeszcze droższy, dojść do ściany. Nie bez względu na koszty, ale świadomie, z premedytacją, czasami wbrew logice, sobie, małżonce. Wędki, kołowrotki...ale nie tylko, warto kierować się tą zasadą szerzej, niech to będzie motto życiowe. Na początku można używki kupować, chociaż akurat buty czy bielizna w tym przypadku raczej odpadają. Ale w sumie dlaczego to się ma opłacać? Korzyści jest multum! A nawet multum-kultum, czyli z różnych beczek:

 

1. Samorozwój. O ile wyzbędziemy się zachowań nuworyszowskich, czyli odrzucimy proste kupowanie jak leci, do tego najdrożej, byle co i byle jak, oby się ładnie świeciło i wzbudzało zazdrość, każdy zakup poprzedzony będzie godzinami rozmyślań, porównań, zdobywania wiedzy, zadawania (często głupich) pytań...następnie przechodzić będziemy chwile zachwytu, by zaraz popaść w zwątpienie i krytycyzm. Nauka na własnych błędach jest bolesna i o to chodzi. Po iluś tam Technium, Rarenium, Bio, TP, Vańkach, Stelkach...ewentualnie Emblemach, Turkach, Ceratach i Existach, powinniśmy wyrobić sobie przynajmniej podstawowe zdanie na temat przyzwoitych kołowrotków. Nie oznacza to, że musimy zakończyć poszukiwania na modelach najdroższych. Nie jest wykluczone, że świadomie wrócimy do starego DAMa, Cardinala czy nowszych konstrukcji typu Zauber, będzie to jednak już zawsze bardzo dojrzałe, wybór nie będzie wymagał kompromisów z portfelem, a my nie będziemy musieli bronić sprzętu za grosze hasłami z folderów.

 

2. Dobry przykład. Dlaczego mamy być gorsi od reszty świata? Chyba nie jesteśmy aż tak biedni. Każda pasja wymaga poświęcenia, czasu oraz kasy. Inwestycja daje jednak nie tylko satysfakcję, wzbudza do tego przynajmniej odrobinę szacunku u innych. Do dziś pokutuje obraz pijanego, śmierdzącego "rybaka" w gumofilcach, kufajce i petem w gębie. Sam pamiętam, że dawniej to, co nie nadawało się do założenia do szkoły, zostawało adoptowane jako strój wędkarski. Czasy były inne. Dziś brak szacunku do siebie przejawia się między innymi niechlujnym wyglądem. Ogolić się więc trzeba, niedopałków nie rzucać do wody, puszek nie zostawiać w krzakach (zresztą - picie taniego piva z puszki też się źle kojarzy, tu także warto iść w jakość i savoir-vivre, nie oszczędzać na trunkach i kulturze), kufajkę chociaż raz do roku uprać w perwollu. Niech się nasze dzieci czy młodsi adepci uczą. Albo niech przynajmniej nie widzą złego przykładu. Na pewnych rzeczach się nie oszczędza, można kupić rzadziej, można kupić nie najdrożej, ale zawsze przyzwoicie. Karmiąc dzieci najtańszymi parówkami nie dziwmy się, że za jakiś czas będą poważnie chore. 

 

3. Rozwinięcie punktu 2. Nauczyliśmy już dzieci tego, że ważna w życiu jest jakość. One będą jej szukać na poważnie. Krytycznie. Nie odpuszczą oszustom. Nie dadzą się mamić "zdrową żywnością" z dodatkami. Nie darują dystrybutorowi marketingowego hi-end-u folderowej ściemy. No i ten albo zmieni się, zaspokajając oczekiwania, albo zniknie. Będą więc na rynku lepsze dobra wszelkiego rodzaju, do tego wcale nie muszą być droższe. Tak to na świecie działa.

 

4. Hedonizm. Zwykła ludzka słabość, ale cieszy okrutnie. Drogi sprzęt daje wiele radości...jest po prostu najczęściej znacznie lepszy niż ten tani. No i jest drogi.

 

5. Sprzętowy onanizm nie wystarcza jednak na długo. Wszystko fajnie, jest to, jest tamto, są nawet tytany, ale ryb nie ma. Tanie Mikado cisnąć można by w kąt, młodzieży oddać, na śmietnik wyrzucić...ale najdroższe Shimano? Niedoczekanie! Cóż pozostaje? Niestety, trzeba będzie ruszyć tyłek i robić rewolucję, szkoda wcześniejszych wyrzeczeń. Domagać się, wprowadzać, zmieniać, angażować, ktoś może nawet się połapie, że samo podpisanie nic nie daje.

 

Mało? Idę spać. Do rana może ktoś dopisze resztę korzyści. Proszę jednakowoż zwrócić uwagę na niepodważalny fakt, iż kupując pierwszy droższy sprzęt wchodzi się na ścieżkę do rewolty. To może być niebezpieczne B)

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy kupować drogi sprzęt? Snobizm?

 

Diabeł ze snobizmem, kupować! ........

 

1. .....................Nie jest wykluczone, że świadomie wrócimy do starego DAMa, Cardinala czy .......................

 

2. Dobry przykład. Dlaczego mamy być gorsi od reszty świata? Chyba nie jesteśmy aż tak biedni. .....................

 

3. ............................ Nauczyliśmy już dzieci tego, że ważna w życiu jest jakość. ........................

 

4. ................Zwykła ludzka słabość, ale cieszy okrutnie. Drogi sprzęt daje wiele radości...jest po prostu najczęściej znacznie lepszy niż ten tani. No i jest drogi.

 

5. Sprzętowy onanizm nie wystarcza jednak na długo. W.......................... Cóż pozostaje? .....................

Jasne, że kupować

 

1. Bywa, że chętnie bym wrócił do starego Cardinala C4 na pstrągach.

2. Ruski śmigają Loomisami a ja nie ?????????? Co. Że niby ja gorszy????? :ph34r:

3. Bo jest i basta.

4. A po co żyć, jeśli nie można sobie radochy sprawiać (niekoniecznie nawet związanej z naszym hobby) ;)

5. Że co. Że niby "ściana"? Nigdy.

Zawsze zostaje zmiana na casta, muchę, zakup brakującego w arsenale "nano" lub nawet, z niższymi jeszcze przedrostkami.

A jeśli już zdążymy absolutnie wszystko? Niiie. To przecież nie jest możliwe :lol:  :D  :lol:

 

Na koniec...... zawsze możemy sobie skrycie, o "własny" odcinek wody zadbać.

Edytowane przez popper
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja zazwyczaj szukam sprzętu z wyższej półki....z drugiej ręki :)

Bo widzę różnicę w wielu przypadkach.

I nie sądzę, aby każdy kto kupuje drogi sprzęt był snobem i pakował taką kasę tylko dla szpanu.

Myślę, że chodzi o konkretne wymagania sprzętowe.

Pełna zgoda !

Wystarczy poczekać, wiedzieć czego się chce, zidentyfikować uczciwego sprzedającego i ...kupować! To pogląd serwowany przeze mnie tu już od dawna i bez umiaru. :unsure:

Rzecz dotyczy szczególnie wędzisk, bowiem ich konstrukcja jest prostsza od konstrukcji cepa i o wpadkę trudno(tylko raz mi się to zdarzyło -jedna uszkodzona przelotka).

Drogi zadbany sprzęt można nawet po kilkudziesięciu latach sprzedać bez istotnej straty-właśnie szykuję dla kogoś Hardy deluxe. Z bólem, ale nie łowię nim często więc niech cieszy kolegę. :)

 

Wiarygodność w środowisku znacznie ułatwia sprzętowe manipulacje.

 

Robert Bednarczyk wspomniał o kołowrotkach muchowych.Ceny nowych bywają wysokie, ale znajomość konstrukcji, opinii publikowanych po pewnym czasie użytkowania, obmacanie u kumpli lub w sklepach wędkarskich(nie tylko w pl.) pozwalają  ograniczyć koszty, oczywiście przy założeniu, że nie natychmiast! już! teraz!

Reasumując-warto się przyczaić i uskutecznić snajperski strzał (to tak trochę a'propos myśliwskich wtrętów)

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pełna zgoda !

Wystarczy poczekać, wiedzieć czego się chce, zidentyfikować uczciwego sprzedającego i ...kupować! To pogląd serwowany przeze mnie tu już od dawna i bez umiaru. :unsure:

Rzecz dotyczy szczególnie wędzisk, bowiem ich konstrukcja jest prostsza od konstrukcji cepa i o wpadkę trudno(tylko raz mi się to zdarzyło -jedna uszkodzona przelotka).

Drogi zadbany sprzęt można nawet po kilkudziesięciu latach sprzedać bez istotnej straty-właśnie szykuję dla kogoś Hardy deluxe. Z bólem, ale nie łowię nim często więc niech cieszy kolegę. :)

 

Wiarygodność w środowisku znacznie ułatwia sprzętowe manipulacje.

 

Robert Bednarczyk wspomniał o kołowrotkach muchowych.Ceny nowych bywają wysokie, ale znajomość konstrukcji, opinii publikowanych po pewnym czasie użytkowania, obmacanie u kumpli lub w sklepach wędkarskich(nie tylko w pl.) pozwalają  ograniczyć koszty, oczywiście przy założeniu, że nie natychmiast! już! teraz!

Reasumując-warto się przyczaić i uskutecznić snajperski strzał (to tak trochę a'propos myśliwskich wtrętów)

Właśnie.

Od siebie dodam-

kupując, lubię mieć świadomość zadowolenia po obu stronach transakcji.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...